x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Wykręcona Akacja
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Re: Wykręcona Akacja
Drzewa żyją o wiele dłużej niż lwy, nie jest to dla nikogo tajemnicą. Z punktu widzenia samotnej akacji, zwierzęta które pojawiały się w jej cieniu, a następnie znikały nie były niczym więcej niż mrówki, które krzątają się wśród jej korzeni. Przeżyła już wiele lat, doświadczyła susz, powodzi i pożarów, lecz niezmiennie trwała w miejscu gdzie niegdyś w glebę padło jedno ziarenko. Mało kto przechodząc pod drzewem przystaje na chwilę by rozmyślać o jego pochodzeniu, a gdyby mogło mówić z pewnością podzieliłoby się wieloma niesamowitymi opowieściami. Jedną z nich była historia kamiennej płyty leżącej u jej stóp oraz tego czyje kości pod nią spoczywają.
W takie dni jak ten, gdy świat zmarłych zbliża się do naszego świata tak jak słońce zbliża się do ziemi w porze suchej, dusze opuszczały swe mogiły by raz jeszcze zaznać blasku dnia. Ten kto zadał sobie tyle trudu, by ułożyć ciężki kamień na grobie musiał mieć do tego powody. Zupełnie jakby obawiał się by martwy nie wstał spod ziemi.
Uszu lwów dobiegł przeciągły, przytłumiony jęk, zdający się dobiegać z oddali. Nie sposób było zlokalizować z której strony pochodzi ani kto go wydaje.
W takie dni jak ten, gdy świat zmarłych zbliża się do naszego świata tak jak słońce zbliża się do ziemi w porze suchej, dusze opuszczały swe mogiły by raz jeszcze zaznać blasku dnia. Ten kto zadał sobie tyle trudu, by ułożyć ciężki kamień na grobie musiał mieć do tego powody. Zupełnie jakby obawiał się by martwy nie wstał spod ziemi.
Uszu lwów dobiegł przeciągły, przytłumiony jęk, zdający się dobiegać z oddali. Nie sposób było zlokalizować z której strony pochodzi ani kto go wydaje.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Hatari
- Posty: 207
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2012
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Zmrużył ślepia, słysząc odpowiedź samca. Coś w tej jego nieustannej nerwowości i dziwnych odpowiedziach zaczęło wydawać mu się podejrzane. To ostatnie brzmiało zupełnie, jakby z jakiegoś powodów obawiał się tego, co kryło się na południu. Może rzeczywiście w okolicy kręciły się jakieś podejrzane typy? To całkiem możliwe, w końcu nie wszyscy są przyjaźnie nastawieni do świata. Z drugiej jednak strony Hatari zaczął odnosić wrażenie, że być może Kiburi nie jest z nim do końca szczery.
Oblizał nieśpiesznie pysk.
- Groźne lwy mówisz? Tak więc może rzeczywiście powinniśmy trzymać się z daleka... - mruknął, postanawiając przynajmniej udawać, że całkowicie mu wierzy. Jednocześnie miał wątpliwości, które planował wyjaśnić, lecz to już na własną łapę, w tajemnicy przed młodym. - Nie zbliżajmy się może tylko do Lwiej Ziemi ostatnią ich strażnicy są dość... Nerwowi - dodał po chwili, wspominając ostatnie spotkanie z lwioziemcami.
Otwierał już pysk, żeby jeszcze coś dodać, kiedy do jego uszu nagle dobiegł przeciągły jęk. Drgnął, zaskoczony i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła dźwięku.
- Co to było? - wypalił, marszcząc nieco czoło w zamyśleniu. Hatari nie wierzył w duchy ani żadne inne nadprzyrodzone siły, tak więc spodziewał się, że jęczała gdzieś w pobliżu jakaś żywa istota, być może ranna lub chora. A może ktoś próbuje ich nastraszyć?
Oblizał nieśpiesznie pysk.
- Groźne lwy mówisz? Tak więc może rzeczywiście powinniśmy trzymać się z daleka... - mruknął, postanawiając przynajmniej udawać, że całkowicie mu wierzy. Jednocześnie miał wątpliwości, które planował wyjaśnić, lecz to już na własną łapę, w tajemnicy przed młodym. - Nie zbliżajmy się może tylko do Lwiej Ziemi ostatnią ich strażnicy są dość... Nerwowi - dodał po chwili, wspominając ostatnie spotkanie z lwioziemcami.
Otwierał już pysk, żeby jeszcze coś dodać, kiedy do jego uszu nagle dobiegł przeciągły jęk. Drgnął, zaskoczony i rozejrzał się dookoła, poszukując źródła dźwięku.
- Co to było? - wypalił, marszcząc nieco czoło w zamyśleniu. Hatari nie wierzył w duchy ani żadne inne nadprzyrodzone siły, tak więc spodziewał się, że jęczała gdzieś w pobliżu jakaś żywa istota, być może ranna lub chora. A może ktoś próbuje ich nastraszyć?
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Kamień był przeszkodą, ale nie był nie do pokonania. Zjawa próbowała wydostać się z miejsca swojego spoczynku, przezwyciężając zaklęte w głazie moce. Jęczał z bólu, gdy dawno odprawione rytuały powstrzymywały jego ruchy. Nareszcie! Wydostał się ze swojego więzienia i roześmiał się szaleńczo.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Hatari
- Posty: 207
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2012
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
- Najpewniej - odrzekł w odpowiedzi, przeczesując wzrokiem okolicę. Z jakiegoś powodu nie sposób było jednak określić, skąd właściwie te tajemnicze dźwięki dochodziły. Zaczął więc węszyć, mając nadzieję, że wiatr przyniesie zapach kryjącego się w pobliżu, jęczącego intruza. Mimo wszystko było to zdecydowanie za bardzo dziwne, by to tak po prostu zignorować. Kto w końcu robi tyle hałasu zbliżając się do obcych?
Wtem jęki zastąpił śmiech. I to nie byle jaki, brzmiał bowiem donośnie i co najmniej niepokojąco. Po grzbiecie czerwonookiego przeszły ciarki. Zerwał się czym prędzej na równe łapy, po czym warknął ostrzegawczo. Hałasujący osobnik brzmiał, jak jakiś szaleniec, a jak wiadomo, tacy bywają szczególnie niebezpieczni, nie sposób bowiem przewidzieć ich działania.
- Pokaż się, kimkolwiek jesteś! - rzucił ostro w przestrzeń.
Wtem jęki zastąpił śmiech. I to nie byle jaki, brzmiał bowiem donośnie i co najmniej niepokojąco. Po grzbiecie czerwonookiego przeszły ciarki. Zerwał się czym prędzej na równe łapy, po czym warknął ostrzegawczo. Hałasujący osobnik brzmiał, jak jakiś szaleniec, a jak wiadomo, tacy bywają szczególnie niebezpieczni, nie sposób bowiem przewidzieć ich działania.
- Pokaż się, kimkolwiek jesteś! - rzucił ostro w przestrzeń.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Węszenie i wypatrywanie nic nie pomoże, kiedy do czynienia ma się z istotą spoza tego świata. Czy był szaleńcem? O tak! Kto by nie oszalał zamknięty na długie lata pod zaklętym kamieniem. Przestał się śmiać, pozostawiając sobie tylko drwiący uśmieszek. Dawno nie widział nikogo żywego, bardzo dawno.
- Więc mnie znajdź! Chyba że jesteś ślepy? - nic tak nie poprawia humoru, niż drobna drwina ze śmiertelnika. Wniknął pomiędzy gałęzie drzewa by stamtąd obserwować oba lwy.
- BYĆ... być... być... być... - naśladował echo, by zbić z tropu drugiego lwa.
- Więc mnie znajdź! Chyba że jesteś ślepy? - nic tak nie poprawia humoru, niż drobna drwina ze śmiertelnika. Wniknął pomiędzy gałęzie drzewa by stamtąd obserwować oba lwy.
- BYĆ... być... być... być... - naśladował echo, by zbić z tropu drugiego lwa.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Hatari
- Posty: 207
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2012
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Warknął ze złością, słysząc, jak tajemniczy głos bezczelnie z niego drwi. Chętnie skopałby za to temu tajemniczemu komuś zadek, gdyby... No właśnie, wiedział gdzie się chowa. Nie mając zielonego pojęcia, że ma do czynienia z duchem wciąż rozglądał się dookoła z widoczną irytacją, wciąż jednak bez skutku. Fuknął w końcu ze złością i spojrzał na towarzyszącego mu samca.
- Szukamy tego drania, czy się stąd wynosimy? - zapytał go krótko, wciąż wyraźnie poirytowany. Młodszy lew nie wydawał się zbyt skory do znalezienia źródła głosu, więc poniekąd spodziewał się, jaka padnie odpowiedź.
- Szukamy tego drania, czy się stąd wynosimy? - zapytał go krótko, wciąż wyraźnie poirytowany. Młodszy lew nie wydawał się zbyt skory do znalezienia źródła głosu, więc poniekąd spodziewał się, jaka padnie odpowiedź.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Liczył na żywszą reakcję ze strony lwów. Oni jednak nie dali się sprowokować. Mamrocząc cicho pod nosem duch zszedł z gałęzi na ziemię i stanął przed Kitanim.
- Buuuu! - zawył i zaczął zanosić się śmiechem. Ech, nie ma co. Może w innym miejscu znajdzie jakieś straszliwe duszyczki, które będzie mógł postraszyć. Rozejrzał się wokół, ciesząc oczy widokiem słońca, którego pod ziemią nie widywał oczywiście zbyt często. Następnie wyruszył wzdłuż dna kanionu na poszukiwania.
ZT
- Buuuu! - zawył i zaczął zanosić się śmiechem. Ech, nie ma co. Może w innym miejscu znajdzie jakieś straszliwe duszyczki, które będzie mógł postraszyć. Rozejrzał się wokół, ciesząc oczy widokiem słońca, którego pod ziemią nie widywał oczywiście zbyt często. Następnie wyruszył wzdłuż dna kanionu na poszukiwania.
ZT
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Hatari
- Posty: 207
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2012
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Hatari rozglądał się dookoła poirytowany, wciąż bezskutecznie poszukując źródła dziwacznego głosu. Wtem coś zawyło tuż obok jego głowy, sprawiając tym samym, że samiec odskoczył, warcząc ostrzegawczo i obrzucając okolicę wściekłym spojrzeniem, z miną jasno mówiącą, co zrobi temu żartownisiowi, kiedy wreszcie do dopadnie. Niestety i teraz niczego nie dostrzegł. Niemniej po chwili dźwięki ucichły. Czyżby ten intruz, kimkolwiek by nie był, w końcu się znudził?
- Dziwne - mruknął do siebie, fuknąwszy uprzednio krótko z irytacją. Spojrzał krótko na swojego towarzysza. - Dobra, chyba nic tu po nas. Idziemy?
- Dziwne - mruknął do siebie, fuknąwszy uprzednio krótko z irytacją. Spojrzał krótko na swojego towarzysza. - Dobra, chyba nic tu po nas. Idziemy?
- Hatari
- Posty: 207
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2012
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
- Chodźmy - rzucił.
Następnie obrzucił drzewo jeszcze jednym spojrzeniem. Jego towarzysz nie mógł wiedzieć, że ta konkretna akacja ma dla niego jakiekolwiek znaczenie, tymczasem jej widok przywoływał wiele wspomnień. Głównie o tym, jak jego pierwszy od dłuższego czasu ambitny plan ostatecznie całkowicie wziął w łeb, lecz również... No cóż, poniekąd to właśnie drzewo stało się symbolem zmiany. W końcu tutaj po raz pierwszy podjął decyzję, że nie chce być już dłużej zwykłym włóczęgą, nieprawdaż?
Odwrócił się szybko i ruszył za samcem.
/zt.
Następnie obrzucił drzewo jeszcze jednym spojrzeniem. Jego towarzysz nie mógł wiedzieć, że ta konkretna akacja ma dla niego jakiekolwiek znaczenie, tymczasem jej widok przywoływał wiele wspomnień. Głównie o tym, jak jego pierwszy od dłuższego czasu ambitny plan ostatecznie całkowicie wziął w łeb, lecz również... No cóż, poniekąd to właśnie drzewo stało się symbolem zmiany. W końcu tutaj po raz pierwszy podjął decyzję, że nie chce być już dłużej zwykłym włóczęgą, nieprawdaż?
Odwrócił się szybko i ruszył za samcem.
/zt.
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Miała jasno sprecyzowany cel główny. Do tego znalazła też kilka questów pobocznych. Potrzebowała wody oraz pożywienia, dodatkowo warto byłoby zdobyć kilka przydatnych ziół: porcja aloesu z pewnością mogłaby pomóc księżniczce w leczeniu ran, a psoralia ze swoim uspokajającym działaniem na pewno nie zaszkodzi, gdy ciężarną dopadnie stres. Na całe szczęście udało jej się znaleźć inną drogę, błądząc nieco pośród korytarzy jaskiń, by w końcu znaleźć się na zewnątrz. Starała się iść bardzo cicho, by nie zwabić tamtych stworzeń... Dyskretnie też powąchała powietrze i podłoże, jednak żaden z zapachów (poza ich własnymi) nie wydał się jej znajomym.
Na szczęście w pobliżu jednego z niewielu drzew na dnie kanionu ujrzała zwabionego nieliczną kępką roślinności zająca. Co prawda niewielki to kąsek - jednak z drugiej strony po tak długim okresie głodowania samica nie mogła przyjąć zbyt wielu kalorii, bo mogłoby się to dla niej naprawdę niedobrze skończyć. W dodatku, jakby nie patrzeć, kicaki mają całkiem miękkie i smaczne mięso. Idealne. I już zamierzała rzucić się w kierunku zająca, gdy nagle - spłoszona ruchem - spłoszyła się perliczka. A że perlice wolą uciekać po lądzie, w czym są całkiem niezłe, zamiast wznosić się w powietrze - Shanteeroth zadziałała instynktownie. Rzuciła się długim susem w jej kierunku, przygniatając ptaka do podłoża. A potem było już z górki - z chirurgiczną wręcz precyzją wgryzła się w szyję stworzonka, zaduszając szarpiącą się przekąskę w kilka chwil. Oblizała mordę z posoki, ukrywając perlicę w cieniu akacji.
Woda. Tutaj będzie trudniej. Userka googlowała nieco na temat klimatu Tanzanii i zdaje się, że obecnie w północnej części kraju panuje krótka pora deszczowa, o raczej nieintensywnych opadach. A że Kilimandżaro znajduje się na północy - można chyba założyć, że istniała szansa, iż na dnie kanionu znajdzie się jakąś kałużę. Najpierw jednak warto poszukać czegoś, w czym ciecz można przetransportować do jaskini. Cóż, sakwa raczej się nie spełni w tej roli...
Początkowo nic nie rzuciło się samicy w oczy. Nie zamierzała się jednak tak łatwo poddawać! Odeszła nieco od akacji. I wtedy usłyszała dziwny śmiech, dobiegający spomiędzy jej liści. Zadarła głowę i przyjrzała się koronie drzewa. Kilka małpek najwidoczniej urządziło sobie beztroską zabawę. Westchnęła, nieco zazdroszcząc im tej swobody oraz spokoju ducha. Sama do niedawna czuła to samo - ale wtedy była częścią Królestwa Oazy. Potrzepała głową, odganiając te myśli. Kontynuowała poszukiwania... czego? Czegokolwiek! Po prostu... Liczyła, że kiedy ujrzy coś odpowiedniego, z całą pewnością będzie o tym wiedzieć.
Była zdesperowana. O mało już nie spytała zaśmiewających się i nie szczędzących nieco złośliwych komentarzy małpek, czy nie byłyby w stanie jakoś dopomóc. Gdyby miała do czynienia z szympansem - zapewne zagaiłaby rozmowę. Jednak do tych małych małpiatek wszelakiej maści nie miała zaufania - uważała je za zwyczajnie złośliwe i nieco dokuczliwe, chociaż nieszczególnie szkodliwe.
Krążyła w tą i tamtą, nosem raz po raz odgrzebując nieco trawy czy innych roślin, dbając jednak o to, by niczego nie uszkodzić. Natura nie po to tworzyła te wszelkie cuda, by jakiś lew pojawił się znikąd i niszczył jej dary.
Nagle ujrzała sporą łupinę kokosa. Najwidoczniej - jak wnioskowała Shantee - małpy, być może całkiem nieświadomie, dopomogły właśnie pewnej lwicy w dosć zaawansowanej ciąży. Zadarła głowę i uśmiechnęła się w kierunku stworzeń. One jednak nie bardzo wiedziały, o co chodzi, więc tylko zaśmiały się głośno. Shanteeroth podniosła skorupę, odkrywając, iż była ona całkiem spora, dzięki czemu będzie w stanie napełnić ją całkiem sporą ilością wody. W pierwszej kolejności po to, aby zaspokoić pragnienie umęczonej Sekhmet. Najwyżej pobiega w tę i z powrotem, kilka razy - było to poświęcenie, na które była gotowa i w którym nie widziała żadnego problemu.
Miała już przekąskę oraz naczynie na wodę.
Czas poszukać wody.
Jak widać bogowie swoją mocą nie sięgali aż tak daleko poza pustynię. Pomimo tego, że jakiś czas temu nieco popadało, wszystko wyglądało na to, iż wszelka woda albo wyparowała, albo została pochłonięta przez zwierzęta, które były tutaj przed Shanteeroth. Nie, nie zamierzała odpuścić. Jeśli nie znajdzie chociaż kilku kropli w pobliżu akacji, przemierzy całe kilometry kanionem - byleby dopomóc ciężarnej. Wiedziała, że nie miała aż tak wiele czasu, bo Sekhmet słabła pewnie z chwili na chwilę. Poza tym gryzło medyczkę, iż zostawiła księżniczkę samą z Jasmin. Bała się, że tamte stworzenia, których krzyk zaalarmował je nieco wcześniej, trafią w końcu na ślad lwic. Bała się też komplikacji, na które młoda i mniej doświadczona Jasmin nie była przygotowana. Chciała więc jak najszybciej dołączyć do kompanek!
Czuła, że i ją powoli dopada zmęczenie. Niemniej troska o los księżniczki i Jasmin były o wiele silniejszymi. Dlatego przemierzała kolejne kroki, odsuwając się od akacji i biesiadujących w jej koronie małpek. Wcześniej oczywiście do skorupy wepchnęła perlicę i zabrała to wszystko ze sobą, delikatnie łapiąc w zęby kant łupiny. Nie odpuści! Krok za krokiem, łapa za łapą. Oddalała się nieco od jaskini, w której pozostawiła koleżanki. Wierzyła jednak, iż w razie czego zdąży interweniować, gdyby tylko coś poszło nie tak.
W końcu dostrzegła gładką, obijającą słoneczne światło (albo światło gwiazd? Kompletnie nie pamiętam już, jaka panuje pora doby) powierzchnię. Nastawiła aż z wrażenia uszu i o mało nie upuściła łupiny, bo uśmiechnęła się odruchowo, w ostatniej chwili nad grymasem panując. Pospiesznie pochyliła się nad kałużą, odkładając skorupę. Wyjęła z niej perlicę, a potem napełniła naczynie wodą. Potem przyszła pora zastanowienia - jak przenieść jednocześnie ptasie truchło oraz wypełnioną po brzegi (nabrała tyle, ile się dało!) wodą łupinę... Postanowiła więc przerzucić ptaka przez sakwę, tak, że znajdował się on na sakiewce, przytknięty jednak do piersi samicy, coby nie wypadł - bo wstyd. W szczękę zaś pochwyciła łupinę. Czekała ją trudna droga powrotna - slalom pomiędzy kamiennymi ścianami, wspinaczki i spadki. Będzie musiała iść bardzo powoli i wyjątkowo ostrożnie, bo chciała jak najwięcej chłodnej cieczy swojej pacjentce dostarczyć!
zt/
Na szczęście w pobliżu jednego z niewielu drzew na dnie kanionu ujrzała zwabionego nieliczną kępką roślinności zająca. Co prawda niewielki to kąsek - jednak z drugiej strony po tak długim okresie głodowania samica nie mogła przyjąć zbyt wielu kalorii, bo mogłoby się to dla niej naprawdę niedobrze skończyć. W dodatku, jakby nie patrzeć, kicaki mają całkiem miękkie i smaczne mięso. Idealne. I już zamierzała rzucić się w kierunku zająca, gdy nagle - spłoszona ruchem - spłoszyła się perliczka. A że perlice wolą uciekać po lądzie, w czym są całkiem niezłe, zamiast wznosić się w powietrze - Shanteeroth zadziałała instynktownie. Rzuciła się długim susem w jej kierunku, przygniatając ptaka do podłoża. A potem było już z górki - z chirurgiczną wręcz precyzją wgryzła się w szyję stworzonka, zaduszając szarpiącą się przekąskę w kilka chwil. Oblizała mordę z posoki, ukrywając perlicę w cieniu akacji.
Woda. Tutaj będzie trudniej. Userka googlowała nieco na temat klimatu Tanzanii i zdaje się, że obecnie w północnej części kraju panuje krótka pora deszczowa, o raczej nieintensywnych opadach. A że Kilimandżaro znajduje się na północy - można chyba założyć, że istniała szansa, iż na dnie kanionu znajdzie się jakąś kałużę. Najpierw jednak warto poszukać czegoś, w czym ciecz można przetransportować do jaskini. Cóż, sakwa raczej się nie spełni w tej roli...
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
63, 53, 88
1 sukces63, 53, 88
Początkowo nic nie rzuciło się samicy w oczy. Nie zamierzała się jednak tak łatwo poddawać! Odeszła nieco od akacji. I wtedy usłyszała dziwny śmiech, dobiegający spomiędzy jej liści. Zadarła głowę i przyjrzała się koronie drzewa. Kilka małpek najwidoczniej urządziło sobie beztroską zabawę. Westchnęła, nieco zazdroszcząc im tej swobody oraz spokoju ducha. Sama do niedawna czuła to samo - ale wtedy była częścią Królestwa Oazy. Potrzepała głową, odganiając te myśli. Kontynuowała poszukiwania... czego? Czegokolwiek! Po prostu... Liczyła, że kiedy ujrzy coś odpowiedniego, z całą pewnością będzie o tym wiedzieć.
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
79, 39, 57
1 sukces79, 39, 57
Była zdesperowana. O mało już nie spytała zaśmiewających się i nie szczędzących nieco złośliwych komentarzy małpek, czy nie byłyby w stanie jakoś dopomóc. Gdyby miała do czynienia z szympansem - zapewne zagaiłaby rozmowę. Jednak do tych małych małpiatek wszelakiej maści nie miała zaufania - uważała je za zwyczajnie złośliwe i nieco dokuczliwe, chociaż nieszczególnie szkodliwe.
Krążyła w tą i tamtą, nosem raz po raz odgrzebując nieco trawy czy innych roślin, dbając jednak o to, by niczego nie uszkodzić. Natura nie po to tworzyła te wszelkie cuda, by jakiś lew pojawił się znikąd i niszczył jej dary.
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
25, 48, 32
3 sukcesy25, 48, 32
Nagle ujrzała sporą łupinę kokosa. Najwidoczniej - jak wnioskowała Shantee - małpy, być może całkiem nieświadomie, dopomogły właśnie pewnej lwicy w dosć zaawansowanej ciąży. Zadarła głowę i uśmiechnęła się w kierunku stworzeń. One jednak nie bardzo wiedziały, o co chodzi, więc tylko zaśmiały się głośno. Shanteeroth podniosła skorupę, odkrywając, iż była ona całkiem spora, dzięki czemu będzie w stanie napełnić ją całkiem sporą ilością wody. W pierwszej kolejności po to, aby zaspokoić pragnienie umęczonej Sekhmet. Najwyżej pobiega w tę i z powrotem, kilka razy - było to poświęcenie, na które była gotowa i w którym nie widziała żadnego problemu.
Miała już przekąskę oraz naczynie na wodę.
Czas poszukać wody.
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
48, 79, 85
1 sukces48, 79, 85
Jak widać bogowie swoją mocą nie sięgali aż tak daleko poza pustynię. Pomimo tego, że jakiś czas temu nieco popadało, wszystko wyglądało na to, iż wszelka woda albo wyparowała, albo została pochłonięta przez zwierzęta, które były tutaj przed Shanteeroth. Nie, nie zamierzała odpuścić. Jeśli nie znajdzie chociaż kilku kropli w pobliżu akacji, przemierzy całe kilometry kanionem - byleby dopomóc ciężarnej. Wiedziała, że nie miała aż tak wiele czasu, bo Sekhmet słabła pewnie z chwili na chwilę. Poza tym gryzło medyczkę, iż zostawiła księżniczkę samą z Jasmin. Bała się, że tamte stworzenia, których krzyk zaalarmował je nieco wcześniej, trafią w końcu na ślad lwic. Bała się też komplikacji, na które młoda i mniej doświadczona Jasmin nie była przygotowana. Chciała więc jak najszybciej dołączyć do kompanek!
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
49, 62, 88
1 sukces49, 62, 88
Czuła, że i ją powoli dopada zmęczenie. Niemniej troska o los księżniczki i Jasmin były o wiele silniejszymi. Dlatego przemierzała kolejne kroki, odsuwając się od akacji i biesiadujących w jej koronie małpek. Wcześniej oczywiście do skorupy wepchnęła perlicę i zabrała to wszystko ze sobą, delikatnie łapiąc w zęby kant łupiny. Nie odpuści! Krok za krokiem, łapa za łapą. Oddalała się nieco od jaskini, w której pozostawiła koleżanki. Wierzyła jednak, iż w razie czego zdąży interweniować, gdyby tylko coś poszło nie tak.
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
18, 53, 50
3 sukcesy!18, 53, 50
W końcu dostrzegła gładką, obijającą słoneczne światło (albo światło gwiazd? Kompletnie nie pamiętam już, jaka panuje pora doby) powierzchnię. Nastawiła aż z wrażenia uszu i o mało nie upuściła łupiny, bo uśmiechnęła się odruchowo, w ostatniej chwili nad grymasem panując. Pospiesznie pochyliła się nad kałużą, odkładając skorupę. Wyjęła z niej perlicę, a potem napełniła naczynie wodą. Potem przyszła pora zastanowienia - jak przenieść jednocześnie ptasie truchło oraz wypełnioną po brzegi (nabrała tyle, ile się dało!) wodą łupinę... Postanowiła więc przerzucić ptaka przez sakwę, tak, że znajdował się on na sakiewce, przytknięty jednak do piersi samicy, coby nie wypadł - bo wstyd. W szczękę zaś pochwyciła łupinę. Czekała ją trudna droga powrotna - slalom pomiędzy kamiennymi ścianami, wspinaczki i spadki. Będzie musiała iść bardzo powoli i wyjątkowo ostrożnie, bo chciała jak najwięcej chłodnej cieczy swojej pacjentce dostarczyć!
zt/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości