x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
O Boże, Boże, Boże, Bożenko [Leon i Shanteeroth]
- Leon
- Posty: 565
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 27 gru 2014
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Re: O Boże, Boże, Boże, Bożenko [Leon i Shanteeroth]
- To wszystko o lwicach to czysta teoria. Zresztą każda jest inna, ma inne zwyczaje, charakter i takie tam. Jedna są bardzo logiczne, a inne wcale. Każdą należy wpierw obadać, zanim się podejmie decyzję. - w każdym razie tak wynikało z jego obserwacji, ale jakimś ekspertem w tej dziedzinie nie był.
W każdym razie i jemu przydałby się mały odpoczynek. Nie mógł sobie odpuścić takiej okazji na dogryzienie lwicy. Bardzo wolno przekręcał łeb ku niej, uśmiechając się przy tym dziwacznie.
- Mówisz, że łapki w odpowiedniej odległości...? Całe szczęście, że tylko łapki.- puścił jej tutaj oczko, w sumie nie wiadomo czy to dobrze, czy źle.
- To może poszukamy jakiegoś wzgórza i jaskini? Z tego co widzę, to jest ich kilka w okolicy, może się poszczęści i w środku nie będzie innych lwów, albo węży.
W każdym razie i jemu przydałby się mały odpoczynek. Nie mógł sobie odpuścić takiej okazji na dogryzienie lwicy. Bardzo wolno przekręcał łeb ku niej, uśmiechając się przy tym dziwacznie.
- Mówisz, że łapki w odpowiedniej odległości...? Całe szczęście, że tylko łapki.- puścił jej tutaj oczko, w sumie nie wiadomo czy to dobrze, czy źle.
- To może poszukamy jakiegoś wzgórza i jaskini? Z tego co widzę, to jest ich kilka w okolicy, może się poszczęści i w środku nie będzie innych lwów, albo węży.
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
// wybacz, zapalenie oskrzeli mnie zniszczyło ostatnio.
Wysłuchała jego pierwszych słów w ciszy, jedynie skinąwszy gdzieś tam w połowie jego wypowiedzi głową, bezgłośnie się z nim zgadzając. Sama przecież nabierała przekonania, iż podobnie jest także w przypadku "płci brzydkiej", której przedstawicieli nie powinna wkładać do jednego worka. W końcu matka tyle jadu wylewała na samczą część gatunku, podczas kiedy niedługo po jej śmierci jeden taki samiec się nią zaopiekował (może w nieco specyficzny sposób, niemniej nie zmienia to faktu, że tylko dzięki niemu nadal żyła). Dlatego nie miała żadnego powodu, aby upierać się przy owym braku logiczności wśród samic.
Na następną jednak część jego wypowiedzi parsknęła, ni to rozbawiona, ni zniesmaczona. Po prawdzie bliżej było jej tej pierwszej emocji, na szczęście jakoś dała radę nieco owe parsknięcie zneutralizować, tak, że nie było to aż tak oczywistym - przynajmniej dla mniej uważnego obserwatora.
- Lojalnie przestrzegam, każdą część ciała, która będzie próbowała się do mnie zbliżyć, bezlitośnie odgryzę - rzuciła dość przymilnym tonem, uśmiechając się w ten słodki sposób, który z każdej groźby albo uczyni jeszcze bardziej niepokojącą, albo przeciwnie - nakaże traktować ją lekko, z przymrużeniem oka. Kwestia interpretacji nie należała już do samej Shhanteeroth, czyż nie?
- Myślisz, że tak cukierkowe miejsca są tak często oblegane przez lwy, aby było to kwestią "poszczęścienia się"? - spytała dość poważnie, nie w ramach złośliwości tudzież uszczypliwości, lecz raczej faktycznego zainteresowania. W końcu nie bywała tutaj często, ba, wydawało jej się wręcz, iż zawędrowała tutaj po raz pierwszy.
Wysłuchała jego pierwszych słów w ciszy, jedynie skinąwszy gdzieś tam w połowie jego wypowiedzi głową, bezgłośnie się z nim zgadzając. Sama przecież nabierała przekonania, iż podobnie jest także w przypadku "płci brzydkiej", której przedstawicieli nie powinna wkładać do jednego worka. W końcu matka tyle jadu wylewała na samczą część gatunku, podczas kiedy niedługo po jej śmierci jeden taki samiec się nią zaopiekował (może w nieco specyficzny sposób, niemniej nie zmienia to faktu, że tylko dzięki niemu nadal żyła). Dlatego nie miała żadnego powodu, aby upierać się przy owym braku logiczności wśród samic.
Na następną jednak część jego wypowiedzi parsknęła, ni to rozbawiona, ni zniesmaczona. Po prawdzie bliżej było jej tej pierwszej emocji, na szczęście jakoś dała radę nieco owe parsknięcie zneutralizować, tak, że nie było to aż tak oczywistym - przynajmniej dla mniej uważnego obserwatora.
- Lojalnie przestrzegam, każdą część ciała, która będzie próbowała się do mnie zbliżyć, bezlitośnie odgryzę - rzuciła dość przymilnym tonem, uśmiechając się w ten słodki sposób, który z każdej groźby albo uczyni jeszcze bardziej niepokojącą, albo przeciwnie - nakaże traktować ją lekko, z przymrużeniem oka. Kwestia interpretacji nie należała już do samej Shhanteeroth, czyż nie?
- Myślisz, że tak cukierkowe miejsca są tak często oblegane przez lwy, aby było to kwestią "poszczęścienia się"? - spytała dość poważnie, nie w ramach złośliwości tudzież uszczypliwości, lecz raczej faktycznego zainteresowania. W końcu nie bywała tutaj często, ba, wydawało jej się wręcz, iż zawędrowała tutaj po raz pierwszy.

- Leon
- Posty: 565
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 27 gru 2014
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Wzruszył barkami na te groźby.
- Pfff... Tylko tyle? W dżungli każdy dzień to walka o przetrwanie, nie wspominając o innych niebezpieczeństwach, które to nierzadko nie poprzestają na odgryzaniu jednej części. Zresztą, nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Przyjmuję wyzwanie. - odwzajemnił słodziutki uśmieszek, można by tutaj dodać cukierkową tęczę i dwa jednorożce latające dookoła i śpiewające radosne pieśni.
- Szczerze, to nie mam pojęcia. Znajdziemy to wejdziemy i zobaczymy. Co ma być, to będzie. Może tam będą przyjemniejsze lwy, nie próbujące mi odgryzać członków ciała za zbliżanie się. lubił się z nią szczypać słówkami i szkoda byłoby zmarnować taką okazję na dogryzienie, na szczęście w miłej atmosferze.
- Pfff... Tylko tyle? W dżungli każdy dzień to walka o przetrwanie, nie wspominając o innych niebezpieczeństwach, które to nierzadko nie poprzestają na odgryzaniu jednej części. Zresztą, nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Przyjmuję wyzwanie. - odwzajemnił słodziutki uśmieszek, można by tutaj dodać cukierkową tęczę i dwa jednorożce latające dookoła i śpiewające radosne pieśni.
- Szczerze, to nie mam pojęcia. Znajdziemy to wejdziemy i zobaczymy. Co ma być, to będzie. Może tam będą przyjemniejsze lwy, nie próbujące mi odgryzać członków ciała za zbliżanie się. lubił się z nią szczypać słówkami i szkoda byłoby zmarnować taką okazję na dogryzienie, na szczęście w miłej atmosferze.
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Shanteeroth przymrużyła delikatnie ślepia, w niby to groźnym geście, mającym zapewne znaczyć "naprawdę taki z ciebie kozak?". Oczywiście - chociaż powtarzanie tego w każdym kolejnym poście jest męczące i pewnie nawet głupie - wszystko to w ramach przyjacielskiego drażnienia się z Leonem, nie zaś w formie faktycznej groźby czy ostrzeżenia.
- Tylko albo aż. Zależy, którą część ciała... - tutaj dość znacząco zerknęła w kierunku podbrzusza czy tam łap (bo przecież nie gapiła mu się stricte na klejnoty rodowe!) - Podejrzewam, że do niektórych jesteś dość mocno przywiązany - dokończyła myśl, unosząc zadziornie lewy kraniec pyska w czymś na kształt półuśmiechu.
Następnie prychnęła niczym rasowa, oburzona kotka, kiedy to coś poszło nie do końca po jej myśli.
- To jak już znajdziemy takie przyjaźniejsze, to możesz mnie wymienić. Zresztą być może i ja znajdę sobie mniej uszczypliwego czarusia, kto wie? - rzuciła lekkim tonem, po czym ruszyła przed siebie dość dziarskim krokiem. Oczywiście kołysząc delikatnie ogonem i biodrami, a raczej biodrami - bo ogon na skutek kołysania bioder poruszał się w sumie sam, jakby z automatu. Zadarła wysoko łeb, że to niby taka urażona księżniczka, chociaż momentami jej gardziel opuszczał stłumiony chichot.
- Dobra, nie umiem być taką wyniosłą. Jeszcze moment i bym się udusiła - rzuciła lekko tuż po tym, jak wypuściła nagromadzone w płucach powietrze. Ot, jakby właśnie ktoś upuścił cały gaz z balonika - na szczęście, cóż, odpowiednim krańcem ciała lwicy...
- Tylko albo aż. Zależy, którą część ciała... - tutaj dość znacząco zerknęła w kierunku podbrzusza czy tam łap (bo przecież nie gapiła mu się stricte na klejnoty rodowe!) - Podejrzewam, że do niektórych jesteś dość mocno przywiązany - dokończyła myśl, unosząc zadziornie lewy kraniec pyska w czymś na kształt półuśmiechu.
Następnie prychnęła niczym rasowa, oburzona kotka, kiedy to coś poszło nie do końca po jej myśli.
- To jak już znajdziemy takie przyjaźniejsze, to możesz mnie wymienić. Zresztą być może i ja znajdę sobie mniej uszczypliwego czarusia, kto wie? - rzuciła lekkim tonem, po czym ruszyła przed siebie dość dziarskim krokiem. Oczywiście kołysząc delikatnie ogonem i biodrami, a raczej biodrami - bo ogon na skutek kołysania bioder poruszał się w sumie sam, jakby z automatu. Zadarła wysoko łeb, że to niby taka urażona księżniczka, chociaż momentami jej gardziel opuszczał stłumiony chichot.
- Dobra, nie umiem być taką wyniosłą. Jeszcze moment i bym się udusiła - rzuciła lekko tuż po tym, jak wypuściła nagromadzone w płucach powietrze. Ot, jakby właśnie ktoś upuścił cały gaz z balonika - na szczęście, cóż, odpowiednim krańcem ciała lwicy...

- Leon
- Posty: 565
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 27 gru 2014
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Aż przymrużył oczy, dodatkowo jeszcze zamrugał kilka razy, by się upewnić. Jednak miał dobre przypuszczenia, że lwica najzwyczajniej w świecie spogląda na jego podbrzusze, może i na coś więcej. Chociaż słowa wypowiedziane przez nią nie napawały hurraoptymizmem. Aż go wzdrygało na samą myśl, że ktoś mógłby odgryźć tę część ciała.
- Chyba jednak czuję się mocno przywiązany do wszystkich części ciała, a do tych to nawet dość szczególnie. - potrząsnął głową, wyrzucając z siebie te wizje. Wolał skupić się na czymś przyjemniejszym.
- Phi! A po co mam Cię wymieniać na inną lwicę? Obie sobie zatrzymam. - teraz to on nieznacznie uniósł kąciki ust. Za to zaraz potem dał się wyprzedzić lwicy i bez żadnych ceregieli wpatrywał się w jej seksowny tyłeczek, dodatkowo jeszcze podkreślony przez ruch bioder. Nawet nie miał zamiaru przyspieszać kroku, skupił się aby na wpatrywaniu. W sumie to ten ogon mógłby się trochę podnieść, a nie tylko kołysać na boki, ale cóż, nie można mieć wszystkiego od razu. Za to po całym tym krótkim show, gdy już ktoś otworzył butelkę lwiej coca-coli i cały gaz z Shantee uciekł, biały lew udawał, że właśnie bardzo zainteresowały go gwiazdy, hen wysoko, bo miał wysoko uniesiony wzrok. Można by dodać do tego jeszcze pogwizdywanie i byłaby sytuacja jak z kreskówki..
- Chyba jednak czuję się mocno przywiązany do wszystkich części ciała, a do tych to nawet dość szczególnie. - potrząsnął głową, wyrzucając z siebie te wizje. Wolał skupić się na czymś przyjemniejszym.
- Phi! A po co mam Cię wymieniać na inną lwicę? Obie sobie zatrzymam. - teraz to on nieznacznie uniósł kąciki ust. Za to zaraz potem dał się wyprzedzić lwicy i bez żadnych ceregieli wpatrywał się w jej seksowny tyłeczek, dodatkowo jeszcze podkreślony przez ruch bioder. Nawet nie miał zamiaru przyspieszać kroku, skupił się aby na wpatrywaniu. W sumie to ten ogon mógłby się trochę podnieść, a nie tylko kołysać na boki, ale cóż, nie można mieć wszystkiego od razu. Za to po całym tym krótkim show, gdy już ktoś otworzył butelkę lwiej coca-coli i cały gaz z Shantee uciekł, biały lew udawał, że właśnie bardzo zainteresowały go gwiazdy, hen wysoko, bo miał wysoko uniesiony wzrok. Można by dodać do tego jeszcze pogwizdywanie i byłaby sytuacja jak z kreskówki..
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Zacmokała z dezaprobatą, odwracając się na tyle, na ile było koniecznym, aby spojrzeć prosto w facjatę Leona.
- No to problem. Nie umiem się dzielić - rzuciła łagodnym tonem, a na pyszczydło przywołała minę niewiniątka. Taka była prawda. Nigdy w końcu nie miała konieczności, aby czymkolwiek się dzielić. Jej mentor ćwiczył ją na jak najbardziej samowystarczalną istotkę - przynajmniej pod tymi względami, w których liczył, że Shante da radę sprostać wymaganiom. Próby nauczenia młodej wojaczki wypadały marnie, na tyle, że ślepy starzec nie musiał się wysilać, by pokazać gówniarze, gdzie jej miejsce. Niemniej z polowaniami dawała radę, dzięki nienagannej zwinności i wytrzymałości. Raz chciała podzielić się zwierzyną z nauczycielem. Plasnął ją łapą przez czerep, tłumacząc, że aby przetrwać, musi skupiać się na własnym tyłku. Więcej nie próbowała się dzielić.
W postawie samca jednak było coś, co zdawało się nie pasować. Uważnie przymrużyła ślepka, wpatrując się w niego nieufnie.
- A jeśli przyłapię cię na patrzeniu się na mój tyłek, to jak Mohatu kocham, wydłubię Ci te śliczne oczęta - warknęła, uśmiechając słodko.
- No to problem. Nie umiem się dzielić - rzuciła łagodnym tonem, a na pyszczydło przywołała minę niewiniątka. Taka była prawda. Nigdy w końcu nie miała konieczności, aby czymkolwiek się dzielić. Jej mentor ćwiczył ją na jak najbardziej samowystarczalną istotkę - przynajmniej pod tymi względami, w których liczył, że Shante da radę sprostać wymaganiom. Próby nauczenia młodej wojaczki wypadały marnie, na tyle, że ślepy starzec nie musiał się wysilać, by pokazać gówniarze, gdzie jej miejsce. Niemniej z polowaniami dawała radę, dzięki nienagannej zwinności i wytrzymałości. Raz chciała podzielić się zwierzyną z nauczycielem. Plasnął ją łapą przez czerep, tłumacząc, że aby przetrwać, musi skupiać się na własnym tyłku. Więcej nie próbowała się dzielić.
W postawie samca jednak było coś, co zdawało się nie pasować. Uważnie przymrużyła ślepka, wpatrując się w niego nieufnie.
- A jeśli przyłapię cię na patrzeniu się na mój tyłek, to jak Mohatu kocham, wydłubię Ci te śliczne oczęta - warknęła, uśmiechając słodko.

- Leon
- Posty: 565
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 27 gru 2014
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Przyspieszył nieco kroku, bo z oglądania chyba już nici, wiec gwiazdy na niebie musiały odejść na boczny tor, żeby skupić się na tej jednej stojącej obok.
- A tam nie umiesz. To znajdziemy jakiegoś fajnego lwa i będziesz miała dwóch, o! - plan idealny w swojej prostocie, bo ona dzielić się nie będzie już musiała. Toż to oferta marzeń, dwóch w cenie jednego. Przy okazji już dogonił lwicę w tym marszu i szedł obok niej, obdarowując ją swoim czarodziejskim, uwodzicielskim wzrokiem. Tak było przynajmniej do rozmowy o patrzeniu się na jej tyłek. Niezręcznie zakasał dwa razy, zasłaniając pysk łapą.
- Ekhem, ten nooo... śliczny mamy dziś wieczór, prawda?
- A tam nie umiesz. To znajdziemy jakiegoś fajnego lwa i będziesz miała dwóch, o! - plan idealny w swojej prostocie, bo ona dzielić się nie będzie już musiała. Toż to oferta marzeń, dwóch w cenie jednego. Przy okazji już dogonił lwicę w tym marszu i szedł obok niej, obdarowując ją swoim czarodziejskim, uwodzicielskim wzrokiem. Tak było przynajmniej do rozmowy o patrzeniu się na jej tyłek. Niezręcznie zakasał dwa razy, zasłaniając pysk łapą.
- Ekhem, ten nooo... śliczny mamy dziś wieczór, prawda?
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Poczuła coś na kształt zawstydzenia, kiedy wspomniał o tym, że Shante przygrucha sobie drugiego i będzie sprawiedliwie. Cóż, nie znała Leona niemal wcale, niemniej gdzieś tam na dnie serca jego słowa poruszyły czułą nutę, za co szybko skarciła samą siebie. W końcu znała go kilkanaście, może kilkadziesiąt minut i nie łączyło ich nic poza kilkoma wymienionymi zdaniami, spojrzeniami po swoich atutach czy może nieco nazbyt śmiałymi jak na nieznajomych żartami. A mimo wszystko... Głupie, prawda? Cóż, bardzo brzydko mówiąc była wyposzczona i jak dotąd nie spotkała żadnego samca, z którym chciałaby podtrzymać konwersację dłużej niż przez kilka chwil. Leon był jakiś inny, jakiś wyjątkowy w jej mniemaniu. I pewnie liczyła na zbyt wiele - z czego doskonale zdawała sobie sprawę. Niemniej, nie tracąc rezonu, odchrząknęła tylko, by zaraz odezwać się równie lekkim tonem, jak do tej pory:
- Cóż, myślę, że podobną ofertę mogłabym przemyśleć. - Nawet nie skłamała, sprytnie pozostając przy raczej neutralnym stanowisku oraz trybie przypuszczającym. Przez to, że nie skłamała (nie wprost, przynajmniej) czuła się odrobinę bardziej w porządku względem samej siebie oraz względem matki, której swego czasu złożyła sporo obietnic, z pozoru prostych oraz błahych, dzisiaj zaś nie ułatwiających bynajmniej życia.
Parsknęła, pokręciwszy z rozbawieniem głową, gdy ten nagle zaczął komplementować warunki atmosferyczne i inne podobne im dyrdymały.
- Samce. Każdy utrzymuje swoją wyjątkowość, a jednak w pewnych aspektach jesteście bardzo łatwi do przewidzenia - rzuciła bez krępacji czy jakiegokolwiek wyrzutu, a jej słowa stanowiły - po prostu! - podyktowany dobrym nastrojem komentarz; nic poza tym.
- Cóż, myślę, że podobną ofertę mogłabym przemyśleć. - Nawet nie skłamała, sprytnie pozostając przy raczej neutralnym stanowisku oraz trybie przypuszczającym. Przez to, że nie skłamała (nie wprost, przynajmniej) czuła się odrobinę bardziej w porządku względem samej siebie oraz względem matki, której swego czasu złożyła sporo obietnic, z pozoru prostych oraz błahych, dzisiaj zaś nie ułatwiających bynajmniej życia.
Parsknęła, pokręciwszy z rozbawieniem głową, gdy ten nagle zaczął komplementować warunki atmosferyczne i inne podobne im dyrdymały.
- Samce. Każdy utrzymuje swoją wyjątkowość, a jednak w pewnych aspektach jesteście bardzo łatwi do przewidzenia - rzuciła bez krępacji czy jakiegokolwiek wyrzutu, a jej słowa stanowiły - po prostu! - podyktowany dobrym nastrojem komentarz; nic poza tym.

- Leon
- Posty: 565
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 27 gru 2014
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Szczerze to zaskoczyła go takim wyznaniem, bo sądził, że była taką wstydliwa, pod kloszem i dobrze wychowana na taką świętą, a tu proszę. Niemniej były to tylko słowa, albo żarty, ale jednak taka myśl przeleciała przez jego głowę. Jednak znów udał oburzenie, zanim się na dobre pogrążył w zadumie.
- O proszę, a mnie to już się nikt nie zapyta, czy się umiem dzielić pięknymi lwicami. - trącił lekko jej bark łapą, ale w przyjacielskim tonie, takie koleżeńskie zaczepki.
Zdążył już ją polubić, bo wyglądało na to, że oboje mają bardzo podobne charaktery i spojrzenie na świat, bez kołków w tyłkach. No i mają dystans do siebie, bo z taką czepialską to Leon by nie wytrzymał długo. Chociaż... Ta tutaj też się dużo czepiała, ale na szczęście tylko w żartach... oby.
Kolejne słowa jednak zawstydziły go, bo mimo swojej przebiegłości chyba się domyśliła, czemu tak ochoczo nie przyspieszał kroku przed chwilą. Gdyby mógł, to by schował cały pysk w swojej grzywie.
- Nooo, wiesz... Jesteś bardzo ładna i podobasz mi się, dasz się lubić, no to tak trochę tylko, ale bardzo mało, przysięgam, popatrzyłem. No i w ogóle... bardzo ładne masz oczy i jesteś taka wesoła... - trochę nieładny stek słów, ale przynajmniej zachowujący logiczną całość i jakąś namiastkę próby wytłumaczenia się, chociaż w tej chwili gotów byłby oberwać wałkiem w łeb za swoje zachowanie.
- O proszę, a mnie to już się nikt nie zapyta, czy się umiem dzielić pięknymi lwicami. - trącił lekko jej bark łapą, ale w przyjacielskim tonie, takie koleżeńskie zaczepki.
Zdążył już ją polubić, bo wyglądało na to, że oboje mają bardzo podobne charaktery i spojrzenie na świat, bez kołków w tyłkach. No i mają dystans do siebie, bo z taką czepialską to Leon by nie wytrzymał długo. Chociaż... Ta tutaj też się dużo czepiała, ale na szczęście tylko w żartach... oby.
Kolejne słowa jednak zawstydziły go, bo mimo swojej przebiegłości chyba się domyśliła, czemu tak ochoczo nie przyspieszał kroku przed chwilą. Gdyby mógł, to by schował cały pysk w swojej grzywie.
- Nooo, wiesz... Jesteś bardzo ładna i podobasz mi się, dasz się lubić, no to tak trochę tylko, ale bardzo mało, przysięgam, popatrzyłem. No i w ogóle... bardzo ładne masz oczy i jesteś taka wesoła... - trochę nieładny stek słów, ale przynajmniej zachowujący logiczną całość i jakąś namiastkę próby wytłumaczenia się, chociaż w tej chwili gotów byłby oberwać wałkiem w łeb za swoje zachowanie.
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Z uśmiechem na pysku pokręciła czerepem.
- Wybacz, zapomniałam chyba wspomnieć, że jestem zwolenniczką równouprawnienia. Skoro więc ja się mam dzielić, to z góry założyłam, że i ciebie taki układ dotyczy - rzuciła pogodnym tonem, na zakończenie wypowiedzi rozciągając mordkę w karykaturalnie przerysowanej wersji uśmiechu, coś na zasadzie sławnego "PROOOSZĘĘ" Nali i Simby, kiedy to chcieli udać się w ekstra miejsce. Gdzieś tam jednak poczuła małą iskierkę ciepła, bo chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, iż ich relacja to póki co jedno pasmo rozmaitych żartów czy uwag, do których należy podchodzić ze sporym przymrużeniem oka, przez momencik poczuła się znowu jako numer jeden w jakiejś idiotycznej klasyfikacji, istniejącej jedynie w jej wyobraźni. Cóż, niewiele jej było potrzeba do szczęścia, należy przyznać.
Zaśmiała się serdecznie, kiedy ten zaczął się w jakże uroczy sposób plątać.
- Jasne, mam ładne oczy, co wyczytałeś mi z okolic ogona - rzuciła tylko, w pierwszym momencie najzwyczajniej w świecie nie będąc w stanie w jakkolwiek merytoryczny lub sensowny sposób odnieść się do jego komplementów. Nie była nauczona do przyjmowania pochwał. Uczyła się normalnych zachowań oraz codziennych społecznych wyzwań, odkrywając coraz więcej nowości oraz nieznanych jej dotąd sytuacji. Odchrząknęła jednak, by zachować pozory, że wie, co mówi i co myśli (a w tej kwestii był większy mętlik, niż można założyć).
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Może moja uwaga była nieco nie na miejscu, po prostu... Dotąd niekoniecznie poznawałam kogoś, kto byłby dla mnie tak miły i był w stosunku do mnie równie sympatyczny. W zasadzie... Nie poznałam nikogo, z kim utrzymywałabym jakieś takie normalne relacje. - Otworzyla się, nieco niepotrzebnie pewnie; zaraz zresztą dopadło ją poczucie winy. Nie użalaj się nad sobą, powtarzał nauczyciel. Skrywała emocje, nie okazywała uczuć. Teraz zaś, przy tym jegomości, hamulce jakoś zaczynały naturalnie puszczać, a ona pozwalała sobie na dość swobodne zachowanie. - Znaczy... Och, zabrzmiało, jakbym szukała współczucia, co nie? - wyparowała finalnie, uśmiechając w nieco przepraszający sposób.
- Wybacz, zapomniałam chyba wspomnieć, że jestem zwolenniczką równouprawnienia. Skoro więc ja się mam dzielić, to z góry założyłam, że i ciebie taki układ dotyczy - rzuciła pogodnym tonem, na zakończenie wypowiedzi rozciągając mordkę w karykaturalnie przerysowanej wersji uśmiechu, coś na zasadzie sławnego "PROOOSZĘĘ" Nali i Simby, kiedy to chcieli udać się w ekstra miejsce. Gdzieś tam jednak poczuła małą iskierkę ciepła, bo chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, iż ich relacja to póki co jedno pasmo rozmaitych żartów czy uwag, do których należy podchodzić ze sporym przymrużeniem oka, przez momencik poczuła się znowu jako numer jeden w jakiejś idiotycznej klasyfikacji, istniejącej jedynie w jej wyobraźni. Cóż, niewiele jej było potrzeba do szczęścia, należy przyznać.
Zaśmiała się serdecznie, kiedy ten zaczął się w jakże uroczy sposób plątać.
- Jasne, mam ładne oczy, co wyczytałeś mi z okolic ogona - rzuciła tylko, w pierwszym momencie najzwyczajniej w świecie nie będąc w stanie w jakkolwiek merytoryczny lub sensowny sposób odnieść się do jego komplementów. Nie była nauczona do przyjmowania pochwał. Uczyła się normalnych zachowań oraz codziennych społecznych wyzwań, odkrywając coraz więcej nowości oraz nieznanych jej dotąd sytuacji. Odchrząknęła jednak, by zachować pozory, że wie, co mówi i co myśli (a w tej kwestii był większy mętlik, niż można założyć).
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Może moja uwaga była nieco nie na miejscu, po prostu... Dotąd niekoniecznie poznawałam kogoś, kto byłby dla mnie tak miły i był w stosunku do mnie równie sympatyczny. W zasadzie... Nie poznałam nikogo, z kim utrzymywałabym jakieś takie normalne relacje. - Otworzyla się, nieco niepotrzebnie pewnie; zaraz zresztą dopadło ją poczucie winy. Nie użalaj się nad sobą, powtarzał nauczyciel. Skrywała emocje, nie okazywała uczuć. Teraz zaś, przy tym jegomości, hamulce jakoś zaczynały naturalnie puszczać, a ona pozwalała sobie na dość swobodne zachowanie. - Znaczy... Och, zabrzmiało, jakbym szukała współczucia, co nie? - wyparowała finalnie, uśmiechając w nieco przepraszający sposób.

Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości
















