Czas: około tydzień temu (?)
Minęło kilkanaście dni, od kiedy wstąpiłem do Bractwa, więc wymyśliłem jakieś głupie zadanie dla swojego niewolnika, każąc mu policzyć liście na jakimś drzewie, mając nadzieję, że zajmie mu to co najmniej kilka dni, a sam wybrałem się na dłuższą wycieczkę poza nasze tereny, mając nadzieję, że gówniarz nie narozrabia podczas mojej nieobecności. Nic nie trwa wiecznie – już raz musiałem uchodzić z krainy, gdzie przez krótki czas byłem władcą małego stada… ale takie było życie. Więc i tutaj wolałem rozeznać się w okolicznym terenie, czy to w sytuacji, gdybym musiał uciekać od tej białej furiatki, albo chociażby z myślą o polowaniach, ewentualnych działaniach wojennych czy jakichkolwiek innych okolicznościach. Każdy lew wiedział, że znajomość okolicznych terenów to było coś, co warto było mieć. Dlatego też przechadzałem się po prawdopodobnie ziemi niczyjej, na lewo widząc jakaś odległą górę, na prawo podążając wzdłuż Knurowej Rzeki. A może Knurzastej? Knurzej? Jakoś tak. Nigdy nie byłem dobry z geografii. Rozglądałem się uważnie dookoła, zachowując czujność.
@Lapis