x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Jaskinia Raisy i Maru
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Hatimakali
- Posty: 70
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 70
- Zręczność: 55
- Percepcja: 25
- Kontakt:
Re: Jaskinia Raisy i Maru
Na pierwsze dwa zdania odpowiedział pomrukiwaniem i skiniem głowy. Być może jego wnioski były zbyt pochopne i tę dwójkę łączy po prostu pasja do swego zawodu? Chociaż... pierwsze spotkanie zielonych i brązowych ślepi nie tylko nie było przypadkowym, ale też niosło ważny przekaz. Może i nie potwierdził nic słowami, jednak oczy nie mogły kłamać. I ta nagła zmiana ze strony pulchnego lwa, nie, coś musiało być na rzeczy. Nie czas to teraz roztrącać, póki wie tak niewiele. Przemyśli to ponownie potem, teraz i tak nie może pozwolić sobie na bycie zbyt narwanym w stosunku do swego "gospodarza".
- Coś mi już napomknięto. - pociągnął nosem i przetarł pysk łapą - Jednak czym tu się przejmować? Zawsze znajdzie się ktoś, kto zagraża stadu, czy to samotny lew, jakaś grupa, czy też inne stado. Nie rozumiem co akurat w tym jednym Wodzu jest takiego nadzwyczajnego. - ordynarnie zaakcentował nazwę tegoż antagonisty specjalnie obnażając kły w szerokim grymasie, jakby wyśmiewając to całe zagrożenie, którym jak widać żyli lokalni. Wiedział ze swego doświadczenia, że nawet mała grupa potrafi poważnie zagrozić stadu, jednak nie wierzył w porywczość kogoś, kto posługuje się takim pseudonimem czy imieniem. Megaloman z garstką przydupasów, ot co. W swoich oczach mógł sobie pozwolić na lekceważenie tegoż agresora, póki nie jest jakimś maniakiem chcącym wszystkich wyrżnąć. A tego po kimś tytułującym się "Wodzem" nie spodziewał.
- Po prostu za bardzo się przejmujecie. - przeciągnął się wysuwając pazury, trąc nimi lekko o posadzkę i po chwili podniósł jakby coś sobie przypomniał. - Właśnie, Kanclerz, ale co z panującym Królem czy też jego małżonką? Sam rozumiesz, pierwszy raz jestem w tych stronach i niekoniecznie pojmuję wasz system władzy, wydaje się on... - zawiesił na chwilę głos jakby szukając właściwego określenia, po czym spojrzał na Nabo unosząc lekko brwi - ...inny?
- Coś mi już napomknięto. - pociągnął nosem i przetarł pysk łapą - Jednak czym tu się przejmować? Zawsze znajdzie się ktoś, kto zagraża stadu, czy to samotny lew, jakaś grupa, czy też inne stado. Nie rozumiem co akurat w tym jednym Wodzu jest takiego nadzwyczajnego. - ordynarnie zaakcentował nazwę tegoż antagonisty specjalnie obnażając kły w szerokim grymasie, jakby wyśmiewając to całe zagrożenie, którym jak widać żyli lokalni. Wiedział ze swego doświadczenia, że nawet mała grupa potrafi poważnie zagrozić stadu, jednak nie wierzył w porywczość kogoś, kto posługuje się takim pseudonimem czy imieniem. Megaloman z garstką przydupasów, ot co. W swoich oczach mógł sobie pozwolić na lekceważenie tegoż agresora, póki nie jest jakimś maniakiem chcącym wszystkich wyrżnąć. A tego po kimś tytułującym się "Wodzem" nie spodziewał.
- Po prostu za bardzo się przejmujecie. - przeciągnął się wysuwając pazury, trąc nimi lekko o posadzkę i po chwili podniósł jakby coś sobie przypomniał. - Właśnie, Kanclerz, ale co z panującym Królem czy też jego małżonką? Sam rozumiesz, pierwszy raz jestem w tych stronach i niekoniecznie pojmuję wasz system władzy, wydaje się on... - zawiesił na chwilę głos jakby szukając właściwego określenia, po czym spojrzał na Nabo unosząc lekko brwi - ...inny?
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ven nie zwracała na nic uwagi. Zagapiła się na wejście od jaskini rozmyślając nad czymś, sama nie wiedząc nad czym. Zwróciła uwagę tylko na błagalne spojrzenie Newtona które odwzajemniła, sama nie znosiła medyków...
Leżała sobie spokojnie, podsłuchując rozmowę dwóch samców, bo jak wszyscy wiedzą Ven wie wszystko o wszystkim. Usłyszała coś o Wodzu... warto coś się dowiedzieć. Coś jej tak kazało się wtrącić w te rozmowę i coś powiedzieć, jednak trzymała język za zębami. Postanowiła zająć się czymś innym.
Ciekawe czy ta szara z grzywką wróci. Wydawała się miła. Z niecierpliwością patrzyła w stronę rozmawiających czekając aż leczenie się skończy. Biedaczka nie miała pojęcia ile tu jeszcze będzie leżeć. Chciała spełnić obietnice i znaleźć ojca Newtona który postanowił go porzucić. Co jeśli w ogóle zapomniał o Newtonie i już sobie poszedł? Narie też gdzieś zniknęła... Skoro nie udało jej się spełnić obietnicy Narie i przyprowadzić dzieci, przyprowadzi jej przynajmniej Newtona.
//Welp, sorki za słabą jakość posta ale odzwyczaiłam się od pisania.
Leżała sobie spokojnie, podsłuchując rozmowę dwóch samców, bo jak wszyscy wiedzą Ven wie wszystko o wszystkim. Usłyszała coś o Wodzu... warto coś się dowiedzieć. Coś jej tak kazało się wtrącić w te rozmowę i coś powiedzieć, jednak trzymała język za zębami. Postanowiła zająć się czymś innym.
Ciekawe czy ta szara z grzywką wróci. Wydawała się miła. Z niecierpliwością patrzyła w stronę rozmawiających czekając aż leczenie się skończy. Biedaczka nie miała pojęcia ile tu jeszcze będzie leżeć. Chciała spełnić obietnice i znaleźć ojca Newtona który postanowił go porzucić. Co jeśli w ogóle zapomniał o Newtonie i już sobie poszedł? Narie też gdzieś zniknęła... Skoro nie udało jej się spełnić obietnicy Narie i przyprowadzić dzieci, przyprowadzi jej przynajmniej Newtona.
//Welp, sorki za słabą jakość posta ale odzwyczaiłam się od pisania.
- Nabo
- Posty: 488
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 maja 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 65
- Kontakt:
-Też tak myślałem- odparł, po czym pozbierał myśli, by móc lepiej ubrać je w słowa.
-Po ostatnim starciu z sługusami Wodza dostarczono nam rannych. Nasi strażnicy wzięli do niewoli dwójkę tamtych a ja musiałem jednego z nich poskładać. Facet stracił oko, z jego pyska została praktycznie krwawa miazga a ran jakie zdobiły jego ciało starczyłoby, żeby powalić słonia. Pomimo to, tamten był w stanie rzucić się na naszego Kanclerza i zrobić mu niezła dziurę w klatce piersiowej a szef nie jest byle kim, bo swego czasu był generałem gwardii królewskiej- powiedział. Była to historyczna chwila, bo po raz pierwszy w swoim życiu, Nabo wypowiedział się o Tibie, nie wykazując przy tym choćby odrobiny pogardy.
-Jak chcesz, to w wolnej chwili możesz pogadać z Chalem. Jego stado zostało zmiecione z powierzchni ziemi przez Wodza. Poza tym, nie gadałeś z nimi. Sługusy Wodza to fanatycy, nie straszna im śmierć czy tortury. Wierzą w swoja misję jaką jest oczyszczenie tej krainy. Wiem, ze brzmi to jak bajka dla dzieci i na początku sam byłem co do tego sceptyczny...-grubas zrobił małą pauzę na znalezienie odpowiednich słów- po prostu widziałem już za wiele, żeby mieć wątpliwości- dodał.
-Otóż Lwioziemcy przejechali się na systemie, w którym jedna osoba dyktuje innym jak mają żyć i ustanawia prawo pod siebie. Monarcha pełni u nas funkcje reprezentacyjną a faktyczna władza spoczywa w łapach Kanclerza oraz Radców, którzy są wybierani przez stado. Jeżeli któryś z nich złamie prawo, to stado może go legalnie pozbawić władzy. Także ten, koniec z wszelkiej maści tyranami i dyktaturą, niech żyje wolność- dodał wesoło.
-Po ostatnim starciu z sługusami Wodza dostarczono nam rannych. Nasi strażnicy wzięli do niewoli dwójkę tamtych a ja musiałem jednego z nich poskładać. Facet stracił oko, z jego pyska została praktycznie krwawa miazga a ran jakie zdobiły jego ciało starczyłoby, żeby powalić słonia. Pomimo to, tamten był w stanie rzucić się na naszego Kanclerza i zrobić mu niezła dziurę w klatce piersiowej a szef nie jest byle kim, bo swego czasu był generałem gwardii królewskiej- powiedział. Była to historyczna chwila, bo po raz pierwszy w swoim życiu, Nabo wypowiedział się o Tibie, nie wykazując przy tym choćby odrobiny pogardy.
-Jak chcesz, to w wolnej chwili możesz pogadać z Chalem. Jego stado zostało zmiecione z powierzchni ziemi przez Wodza. Poza tym, nie gadałeś z nimi. Sługusy Wodza to fanatycy, nie straszna im śmierć czy tortury. Wierzą w swoja misję jaką jest oczyszczenie tej krainy. Wiem, ze brzmi to jak bajka dla dzieci i na początku sam byłem co do tego sceptyczny...-grubas zrobił małą pauzę na znalezienie odpowiednich słów- po prostu widziałem już za wiele, żeby mieć wątpliwości- dodał.
-Otóż Lwioziemcy przejechali się na systemie, w którym jedna osoba dyktuje innym jak mają żyć i ustanawia prawo pod siebie. Monarcha pełni u nas funkcje reprezentacyjną a faktyczna władza spoczywa w łapach Kanclerza oraz Radców, którzy są wybierani przez stado. Jeżeli któryś z nich złamie prawo, to stado może go legalnie pozbawić władzy. Także ten, koniec z wszelkiej maści tyranami i dyktaturą, niech żyje wolność- dodał wesoło.
Z wyglądu Nabo to stereotypowy lwioziemiec. Kolor sierści i grzywy są niemal identyczne jak u byłego króla Simby. Największą różnicą pomiędzy szamanem a byłym monarchą jest sylwetka, która jasno wskazuje, że Nabo preferuje raczej bierny tryb życia.- Hatimakali
- Posty: 70
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 70
- Zręczność: 55
- Percepcja: 25
- Kontakt:
- Oczyszczenie...? - powtórzył mechanicznie za rudogrzywym nieco ściszonym głosem. Ciężko było mu w to uwierzyć, nie spotkał na swej drodze jeszcze nikogo aż tak szalonego. Czy mogło być to prawdą? Agresja rannego wcale go nie dziwiła, jednak podejście napastników i ich przywódcy - to było coś osobliwego. Dążenie do wyrżnięcia stada, może nie tylko tego ale też innych, tylko po co? Przez chwilę zawiesił całkiem puste spojrzenie na swoim rozmówcy, jakby zamiast źrenic wstawiono dwie tafle szkła.
- Ale czemu, dlaczego, w jakim celu... - pytania telepały mu się we łbie jedno po drugim, aż w końcu z ust wypadło tylko - ...po co...?
To był jeden z tych nielicznych razów, gdy faktycznie nie był w stanie pojąć pobudek czyjegoś zachowania, podstaw jego intencji. Oczywiście nie był jakimś jasnowidzem czy mistrzem analiz, jednak praktycznie zawsze malował mu się z tyłu głowy obraz wzorców postępowania jego rozmówcy czy oponenta, tym jednak razem tam gdzie powinna zacząć się rysować konsekwentna wizja tkwiła... pustka. Nie było tu już miejsca na niepokój, gdyż wewnątrz zaczęło wzbudzać przerażenie. Nawet jeżeli to co usłyszał nie do końca było prawdą i brakowało tam wielu szczegółów, to nadal nie mogło to wyjaśnić niemożności pojęcia przytyków tego "Wodza".
Mrugnął kilka razy odwracając wzrok by otrząsnąć się i stłamsić wewnętrzne rozbicie i znów wbił spojrzał poważnie na Nabo.
- Jeżeli to co mówisz jest prawdą, to faktycznie macie prawo do pewnej dozy paranoi pośród tych skalnych ścian.
Na dalsze wyjaśnienia apropo systemu władzy pokręcił lekko łbem i uśmiechnął się. Niegłupie rozwiązanie, choć według niego pozostawienie choćby namiastki władzy królewskiej bez jej prerogatywów nie miało większego sensu. Albo ma się radę starszych, albo króla. No ale co kraj to obyczaj, prawda? Postanowił dalej nie drążyć tego wątku, więcej dowie się pewnie od samych rządzących, bo jak się spodziewał wizyta u lokalnej wierchuszki wcale go nie ominie, był w końcu w siedzibie tegoż stada. Wykrzywił tylko lekko pysk w grymasie niezadowolenia na tę myśl.
- Z tego co już wiem, to jesteście silnym i otwartym stadem, więc na pewno nie staniecie się łatwą ofiarą, słyszałem że są tu też inne stada, one też są świadome zagrożenia - spauzował na chwilę po czym dodał - ...prawda? - z pewną nutą niepewności w głosie. Nie tyle obchodziło go teraz bezpieczeństwo tej krainy, co nieobecnej właśnie szarej lwicy. Bo jeżeli ktoś jest w stanie zagrozić temu stadu, to na pewno i wspomniana przez nią Oaza nie będzie bezpieczna.
- Ale czemu, dlaczego, w jakim celu... - pytania telepały mu się we łbie jedno po drugim, aż w końcu z ust wypadło tylko - ...po co...?
To był jeden z tych nielicznych razów, gdy faktycznie nie był w stanie pojąć pobudek czyjegoś zachowania, podstaw jego intencji. Oczywiście nie był jakimś jasnowidzem czy mistrzem analiz, jednak praktycznie zawsze malował mu się z tyłu głowy obraz wzorców postępowania jego rozmówcy czy oponenta, tym jednak razem tam gdzie powinna zacząć się rysować konsekwentna wizja tkwiła... pustka. Nie było tu już miejsca na niepokój, gdyż wewnątrz zaczęło wzbudzać przerażenie. Nawet jeżeli to co usłyszał nie do końca było prawdą i brakowało tam wielu szczegółów, to nadal nie mogło to wyjaśnić niemożności pojęcia przytyków tego "Wodza".
Mrugnął kilka razy odwracając wzrok by otrząsnąć się i stłamsić wewnętrzne rozbicie i znów wbił spojrzał poważnie na Nabo.
- Jeżeli to co mówisz jest prawdą, to faktycznie macie prawo do pewnej dozy paranoi pośród tych skalnych ścian.
Na dalsze wyjaśnienia apropo systemu władzy pokręcił lekko łbem i uśmiechnął się. Niegłupie rozwiązanie, choć według niego pozostawienie choćby namiastki władzy królewskiej bez jej prerogatywów nie miało większego sensu. Albo ma się radę starszych, albo króla. No ale co kraj to obyczaj, prawda? Postanowił dalej nie drążyć tego wątku, więcej dowie się pewnie od samych rządzących, bo jak się spodziewał wizyta u lokalnej wierchuszki wcale go nie ominie, był w końcu w siedzibie tegoż stada. Wykrzywił tylko lekko pysk w grymasie niezadowolenia na tę myśl.
- Z tego co już wiem, to jesteście silnym i otwartym stadem, więc na pewno nie staniecie się łatwą ofiarą, słyszałem że są tu też inne stada, one też są świadome zagrożenia - spauzował na chwilę po czym dodał - ...prawda? - z pewną nutą niepewności w głosie. Nie tyle obchodziło go teraz bezpieczeństwo tej krainy, co nieobecnej właśnie szarej lwicy. Bo jeżeli ktoś jest w stanie zagrozić temu stadu, to na pewno i wspomniana przez nią Oaza nie będzie bezpieczna.
-
Newton
- Posty: 178
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Czuł się już lepiej, a gruby medyk był zajęty rozmową, więc była to idealna okazja żeby się wymknąć zanim znów zacznie go poić jakimiś paskudnymi miksturami. Przysunął się więc bliżej Ventrumy i szturchnął ją konspiracyjnie.
- Ciociu, możemy już iść? Skoro nie musimy już nic pić znaczy że jesteśmy zdrowi. - wyszeptał, zerkając czy Nabo nie patrzy.
- Tata pewnie się o mnie martwi. I dawno nie widziałem mamy. Rodzeństwa też nie. Powinniśmy ich poszukać. - poprosił. Tęsknił za rodziną, która gdzieś się rozpłynęła. Oby tylko oni się nie rozchorowali.
@Ventruma
- Ciociu, możemy już iść? Skoro nie musimy już nic pić znaczy że jesteśmy zdrowi. - wyszeptał, zerkając czy Nabo nie patrzy.
- Tata pewnie się o mnie martwi. I dawno nie widziałem mamy. Rodzeństwa też nie. Powinniśmy ich poszukać. - poprosił. Tęsknił za rodziną, która gdzieś się rozpłynęła. Oby tylko oni się nie rozchorowali.
@Ventruma
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Minęło nieco czasu, nim powróciła. W pyszczku trzymała płat kory w kształcie łódeczki z nieco uniesionymi brzegami (lub nieco obniżonym środkiem, jak kto woli), na którym znajdowały się dwie całkiem spore porcje miodu. Gdy tylko weszła do jaskini położyła znalezisko na ziemi, podchodząc do Nabo, coby szepnąć konspiracyjnie:
- Nad wodopojem jest coraz gorzej. Musicie coś z tym zrobić i to szybko, te zatrute wody wsiąkają w grunt... - Nie chciała go za bardzo straszyć (i wchodzić w kompetencje MG), niemniej skoro z wodami nikt nic nie robił chyba naturalną koleją rzeczy jest, iż te zaczynają truć też wody gruntowe czy tam podziemne, którymi 'żywią się' rosnące po sąsiedzku rośliny.
Spojrzała na Newtona i posłała młodemu uśmiech. Odniosła wrażenie, iż młody czuje się już nieco lepiej, co sprawiło, iż na serduszku Shantee zrobiło się cieplej. Następnie skierowała spojrzenie na roztarty imbir, który nie tak dawno przygotowała. Nie zmarnuje się. Zawsze można się nim podzielić tak na wszelki wypadek, coby przeklęta nosówka nie złapała również zgromadzonych w tym niewielkim pomieszczeniu. Posłała uśmiech w kierunku Hatiego, dostrzegając, że jakoś się odnajdował pośród innych lwów - widocznie nie był aż tak aspołeczny, jak obawiała się fioletowooka.
A potem zrobiła, co powinna, ruszając z kawałkiem kory i miodem na niej zgromadzonym do Newtona. Uśmiechnęła się ponownie do młodego.
- Na zabicie wszelkich niesmacznych wspomnień oraz wzmocnienie. Proszę, poczęstuj się - rzekła kojącym głosem. Uznała, iż najpierw poczęstuje młodego, a dopiero potem towarzyszącą mu Ventrumę. Zawsze miała słabość do najmłodszych, może z racji na fakt, iż prawdopodobnie nie mogła posiadać własnych?
- Nad wodopojem jest coraz gorzej. Musicie coś z tym zrobić i to szybko, te zatrute wody wsiąkają w grunt... - Nie chciała go za bardzo straszyć (i wchodzić w kompetencje MG), niemniej skoro z wodami nikt nic nie robił chyba naturalną koleją rzeczy jest, iż te zaczynają truć też wody gruntowe czy tam podziemne, którymi 'żywią się' rosnące po sąsiedzku rośliny.
Spojrzała na Newtona i posłała młodemu uśmiech. Odniosła wrażenie, iż młody czuje się już nieco lepiej, co sprawiło, iż na serduszku Shantee zrobiło się cieplej. Następnie skierowała spojrzenie na roztarty imbir, który nie tak dawno przygotowała. Nie zmarnuje się. Zawsze można się nim podzielić tak na wszelki wypadek, coby przeklęta nosówka nie złapała również zgromadzonych w tym niewielkim pomieszczeniu. Posłała uśmiech w kierunku Hatiego, dostrzegając, że jakoś się odnajdował pośród innych lwów - widocznie nie był aż tak aspołeczny, jak obawiała się fioletowooka.
A potem zrobiła, co powinna, ruszając z kawałkiem kory i miodem na niej zgromadzonym do Newtona. Uśmiechnęła się ponownie do młodego.
- Na zabicie wszelkich niesmacznych wspomnień oraz wzmocnienie. Proszę, poczęstuj się - rzekła kojącym głosem. Uznała, iż najpierw poczęstuje młodego, a dopiero potem towarzyszącą mu Ventrumę. Zawsze miała słabość do najmłodszych, może z racji na fakt, iż prawdopodobnie nie mogła posiadać własnych?

- Nabo
- Posty: 488
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 maja 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 65
- Kontakt:
-Może mu się nudzi?-odparł po czym pokręcił łbem.
-A tak szczerze to też się nad tym zastanawiam. Pewnie to kolejny psychol, któremu w życiu nie wyszło i teraz chce się odegrać na świecie? Może chce w ten sposób przekazać światu wiadomość, że nie godzi się na obecną formę bytu? Może chce coś zamanifestować...ale to tylko moja skromna teoria- powiedział, po czym zwieńczył swoja wypowiedź tajemniczym uśmiechem.
-Cóż, ostatnio dowaliliśmy im w otwartej bitwie, jednak nikt nie wie jak licznymi siłami dysponuje Wódz. Co do innych stad...podobno daliśmy cynk tym z Zachodu ale zając życie ci idioci w ogóle się tym nie przejęli...-urwał, bo w tym momencie do jaskini wpadła Shante.
-Dobrze, że jesteś, bo gadaliśmy z Hatim o tym całym Wodzu. Dobrze by było nawiązać jakieś porozumienie pomiędzy naszymi stadami- wypalił. Grubas zarejestrował naszyjnik znajdujący się na szyi lwicy i na początku nawet trochę go zabolało, że obiekt jego westchnień postanowił związać się z inną grupą. Chociaż jak teraz jak o tym myślał, to ich miłość mogłaby stworzyć podwaliny pod sojusz. Byliby jak Kovu i Kiara, z tą różnica, że Kiara była księżniczką a Kovu nie był gruby. Cóż, nieistotne szczegóły.
-Jeszcze się tym nie zajęli? Chyba sami będziemy musieli się tam przejść- rzucił wesoło, po czym spojrzał na Newtona.
-Chyba jesteś już zdrowy. Zmykaj do rodziców młody, i nie zapomnij o swojej nagrodzie- dodał wesoło, po czym posłał Shantee miły uśmiech. Nabo jeszcze nigdy w swoim żuci nie spotkał tak dobrej osoby i to mu w Shantee najbardziej imponowało.
-To jak drużyno, ruszamy na przygodę?- zakrzyknął wesoło, jakby miał poprowadzić zebranych na jakaś magiczna wyprawę.
-A tak szczerze to też się nad tym zastanawiam. Pewnie to kolejny psychol, któremu w życiu nie wyszło i teraz chce się odegrać na świecie? Może chce w ten sposób przekazać światu wiadomość, że nie godzi się na obecną formę bytu? Może chce coś zamanifestować...ale to tylko moja skromna teoria- powiedział, po czym zwieńczył swoja wypowiedź tajemniczym uśmiechem.
-Cóż, ostatnio dowaliliśmy im w otwartej bitwie, jednak nikt nie wie jak licznymi siłami dysponuje Wódz. Co do innych stad...podobno daliśmy cynk tym z Zachodu ale zając życie ci idioci w ogóle się tym nie przejęli...-urwał, bo w tym momencie do jaskini wpadła Shante.
-Dobrze, że jesteś, bo gadaliśmy z Hatim o tym całym Wodzu. Dobrze by było nawiązać jakieś porozumienie pomiędzy naszymi stadami- wypalił. Grubas zarejestrował naszyjnik znajdujący się na szyi lwicy i na początku nawet trochę go zabolało, że obiekt jego westchnień postanowił związać się z inną grupą. Chociaż jak teraz jak o tym myślał, to ich miłość mogłaby stworzyć podwaliny pod sojusz. Byliby jak Kovu i Kiara, z tą różnica, że Kiara była księżniczką a Kovu nie był gruby. Cóż, nieistotne szczegóły.
-Jeszcze się tym nie zajęli? Chyba sami będziemy musieli się tam przejść- rzucił wesoło, po czym spojrzał na Newtona.
-Chyba jesteś już zdrowy. Zmykaj do rodziców młody, i nie zapomnij o swojej nagrodzie- dodał wesoło, po czym posłał Shantee miły uśmiech. Nabo jeszcze nigdy w swoim żuci nie spotkał tak dobrej osoby i to mu w Shantee najbardziej imponowało.
-To jak drużyno, ruszamy na przygodę?- zakrzyknął wesoło, jakby miał poprowadzić zebranych na jakaś magiczna wyprawę.
Z wyglądu Nabo to stereotypowy lwioziemiec. Kolor sierści i grzywy są niemal identyczne jak u byłego króla Simby. Największą różnicą pomiędzy szamanem a byłym monarchą jest sylwetka, która jasno wskazuje, że Nabo preferuje raczej bierny tryb życia.- Hatimakali
- Posty: 70
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 70
- Zręczność: 55
- Percepcja: 25
- Kontakt:
Gdy do jaskini wparowała szara lwica w duchu odetchnął z ulgą. Zdecydowanie pewniej czuł się gdy była w pobliżu, miał dzięki temu sposobność w razie czego zwrócić się do niej z pomocą, plus mogłą zawsze zagadać grubasa gdyby ten zaczął naciskać na jakiś szczegół. Choć póki co nie zapowiadało się, by był jakkolwiek groźny. No, chyba że by na Hatim usiadł, wtedy mogłoby być ciężko zrzucić z siebie taką masę.
Odwzajemnił uśmiech w stronę samicy i dalej słuchał lokalnego medyka, chciał nawet zapytać o zachodnie stado, jednak nim otworzył pysk Nabo zwrócił się już do fioletowookiej. Obleciał więc tylko spojrzeniem rudogrzywego i zawiesił wzrok na swojej przewodniczce. Gdy tylko z ust Nabo padło pytanie westchnął i posłał jej zrezygnowane spojrzenie. Nie widziało mu się towarzystwo tłuścioszka, jednak już i tak obiecał spędzić trochę czasu z gospodarzem, tak więc może uda się to odbębnić trochę szybciej. No i też nie chciałby zostawiać Shantee sam na sam z tym samcem, ta wizja zupełnie się mu nie podobała, oj nie. Może się więc chwilowo poświęcić, przynajmniej teraz możliwym jest, że dowie się czegoś wartościowego o tym co się dzieje między tą dwójką. No i być może uda się mu trochę na tę relację wpłynąć.
- Yhym - zamruczał podnosząc się i przeciągając. Ponownie wystawił pazury skrobiąc nimi o posadzkę po czym przeszedł kilka kroków w stronę wyjścia zatrzymując się w progu i omiatając pomieszczenie spojrzeniem.
Odwzajemnił uśmiech w stronę samicy i dalej słuchał lokalnego medyka, chciał nawet zapytać o zachodnie stado, jednak nim otworzył pysk Nabo zwrócił się już do fioletowookiej. Obleciał więc tylko spojrzeniem rudogrzywego i zawiesił wzrok na swojej przewodniczce. Gdy tylko z ust Nabo padło pytanie westchnął i posłał jej zrezygnowane spojrzenie. Nie widziało mu się towarzystwo tłuścioszka, jednak już i tak obiecał spędzić trochę czasu z gospodarzem, tak więc może uda się to odbębnić trochę szybciej. No i też nie chciałby zostawiać Shantee sam na sam z tym samcem, ta wizja zupełnie się mu nie podobała, oj nie. Może się więc chwilowo poświęcić, przynajmniej teraz możliwym jest, że dowie się czegoś wartościowego o tym co się dzieje między tą dwójką. No i być może uda się mu trochę na tę relację wpłynąć.
- Yhym - zamruczał podnosząc się i przeciągając. Ponownie wystawił pazury skrobiąc nimi o posadzkę po czym przeszedł kilka kroków w stronę wyjścia zatrzymując się w progu i omiatając pomieszczenie spojrzeniem.
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Dobrze, że chociaż Nabo przejmował się stanem wodopoju. Skinęła przyjacielowi potakująco głową, odczuwając pewną ulgę - sprawa naprawdę zdawała się poważna. Sama Shanteeroth nie miała pojęcia, od jak dawna tamtejsze wody poddane są działaniu trucizny, niemniej czuła, iż pewne istoty zwyczajne tą kwestię zbagatelizowały, a tego nie była w stanie zrozumieć.
Zdecydowanie bardziej zainteresowała ją kwestia porozumienia pomiędzy stadami. Uśmiechnęła się nieśmiało, odrywając na moment spojrzenie od brązowego smyka, który nie spieszył się do wciskania w siebie kolejnych specyfików - a ona doskonale to rozumiała. Pewnie uczono go, aby nie przyjmować cukierków miodu od nieznajomych.
- Nie wiem tylko, czy jestem, no wiesz, osobą odpowiednią do podobnych rozmów... Należę do Oazy od niedawna, ale jak tylko ustanie tamtejsza burza piaskowa - z chęcią skontaktuję się z naszym Faraonem w tej sprawie - mówiła spokojnie, chociaż w serduszku wszystko się w niej rwało od radości oraz ekscytacji. Poczuła się ważnym trybikiem politycznej machiny; istnieniem na tyle ważnym, by rozpatrywać z nią podobne kwestie. Odruchowo poprawiła stadny medalion. Tak, opowie o wszystkim Faraonowi, gdy tylko sytuacja nad pustynią nieco się uspokoi!
Kiedy zaś szaman wspomniał o przygodzie, powróciła spojrzeniem na Newtona i posłała młodemu serdeczny uśmiech, odstawiając naczynie z kory tuż przed noskiem młodego. Następnie odszukała wejrzeniem Ventrumę, by rzucić dziarsko:
- Miodu wystarczy także dla ciebie, podzielcie się proszę. Na pewno dobrze wam to zrobi - zapewniła, odruchem skinąwszy łepetyną.
Nie miała bladego pojęcia, iż wizja wspólnej popijawy niekoniecznie przypadła do gustu Hatiemu - w końcu Shantee nie była mistrzynią wysnuwania podobnych wniosków, naiwnie wierząc w lwią szczerość w każdej sytuacji. Uśmiechnęła się więc do zielonookiego, mrużąc w tym geście nieco fioletowe ślepka. Autentycznie radowała sie z tego, iż Nabo oraz Hatimakali - dwie tak bliskie jej serduszku istotki - najwyraźniej się polubiły!
- Ja jestem gotowa - zakomunikowała.
/ wybaczcie chaos, ale ledwo się obudziłam ^^'
EDIT, żeby nie mnożyć niepotrzebnie postów:
Gdy tylko Nabo ruszy, ona podąży za nim. Oczywiście przypilnuje, by nie stracić Hatiego, bo jeszcze by gdzieś pobłądził czy wpadł w tarapaty, czego Shantee by sobie nie wybaczyła. Pożegnała obecne tu lwiątko i jego opiekunkę, posyłając ciepły uśmiech i życzenie zdrowia. A potem poczłapała za szamanem.
/ zt.
Zdecydowanie bardziej zainteresowała ją kwestia porozumienia pomiędzy stadami. Uśmiechnęła się nieśmiało, odrywając na moment spojrzenie od brązowego smyka, który nie spieszył się do wciskania w siebie kolejnych specyfików - a ona doskonale to rozumiała. Pewnie uczono go, aby nie przyjmować cukierków miodu od nieznajomych.
- Nie wiem tylko, czy jestem, no wiesz, osobą odpowiednią do podobnych rozmów... Należę do Oazy od niedawna, ale jak tylko ustanie tamtejsza burza piaskowa - z chęcią skontaktuję się z naszym Faraonem w tej sprawie - mówiła spokojnie, chociaż w serduszku wszystko się w niej rwało od radości oraz ekscytacji. Poczuła się ważnym trybikiem politycznej machiny; istnieniem na tyle ważnym, by rozpatrywać z nią podobne kwestie. Odruchowo poprawiła stadny medalion. Tak, opowie o wszystkim Faraonowi, gdy tylko sytuacja nad pustynią nieco się uspokoi!
Kiedy zaś szaman wspomniał o przygodzie, powróciła spojrzeniem na Newtona i posłała młodemu serdeczny uśmiech, odstawiając naczynie z kory tuż przed noskiem młodego. Następnie odszukała wejrzeniem Ventrumę, by rzucić dziarsko:
- Miodu wystarczy także dla ciebie, podzielcie się proszę. Na pewno dobrze wam to zrobi - zapewniła, odruchem skinąwszy łepetyną.
Nie miała bladego pojęcia, iż wizja wspólnej popijawy niekoniecznie przypadła do gustu Hatiemu - w końcu Shantee nie była mistrzynią wysnuwania podobnych wniosków, naiwnie wierząc w lwią szczerość w każdej sytuacji. Uśmiechnęła się więc do zielonookiego, mrużąc w tym geście nieco fioletowe ślepka. Autentycznie radowała sie z tego, iż Nabo oraz Hatimakali - dwie tak bliskie jej serduszku istotki - najwyraźniej się polubiły!
- Ja jestem gotowa - zakomunikowała.
/ wybaczcie chaos, ale ledwo się obudziłam ^^'
EDIT, żeby nie mnożyć niepotrzebnie postów:
Gdy tylko Nabo ruszy, ona podąży za nim. Oczywiście przypilnuje, by nie stracić Hatiego, bo jeszcze by gdzieś pobłądził czy wpadł w tarapaty, czego Shantee by sobie nie wybaczyła. Pożegnała obecne tu lwiątko i jego opiekunkę, posyłając ciepły uśmiech i życzenie zdrowia. A potem poczłapała za szamanem.
/ zt.
Ostatnio zmieniony 06 kwie 2020, 10:16 przez Shanteeroth, łącznie zmieniany 1 raz.

- Nabo
- Posty: 488
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 maja 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 65
- Kontakt:
-Burza pisakowa? Ale takie coś chyba nie trwa zbyt długo, co nie?- rzucił nieco zaniepokojony. Skoro Shantee do nich przystała to musieli być w porządku a Nabo z natury nie życzył miłym gościom.
-Wystarczy jak dasz im cynk. Z reszta ja zrobię podobnie. Mam wysoko postawionego znajomego wiec moje słowa na pewno trafią grze trzeba- dodał. Oczywiście tym też musiał przyszpanować...musiał.
-Dobra, skoro wszyscy są gotowi to nie traćmy czasu-rzucił wesoło, po czym wytoczył sie z jaskini.
z/t
-Wystarczy jak dasz im cynk. Z reszta ja zrobię podobnie. Mam wysoko postawionego znajomego wiec moje słowa na pewno trafią grze trzeba- dodał. Oczywiście tym też musiał przyszpanować...musiał.
-Dobra, skoro wszyscy są gotowi to nie traćmy czasu-rzucił wesoło, po czym wytoczył sie z jaskini.
z/t
Z wyglądu Nabo to stereotypowy lwioziemiec. Kolor sierści i grzywy są niemal identyczne jak u byłego króla Simby. Największą różnicą pomiędzy szamanem a byłym monarchą jest sylwetka, która jasno wskazuje, że Nabo preferuje raczej bierny tryb życia.Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość





























