Przestronna jaskinia

[Mjinga]

Ależ ona nie zamierzała siedzieć tutaj całkiem sama! Pójdzie z nimi! Inna sprawa, że pewnie zgubi się po drodze pięćset razy... Czy to ważne? Nie mogą jej zauważyć, bo przegonią! Musiałą się skradać! Hihi ale Nabo będzie miał niespodziankę, jak nagle do niego wyskoczy z uśmiechem na pysku!

/zt.

[Ventruma]

Weszła do jaskini w poszukiwaniu tykwy. Rozejrzała się, ale na pierwszy rzut oka nic nie znalazła. Dalej jednak z entuzjazmem w oczach podeszła do półek skalnych i zaczęła je oglądać wszystkie. W końcu trafiła na tykwę i wzięła ją do pyska. Już miała wychodzić, kiedy zobaczyła, że w jaskini jest woda.
Wróciła się i napiła się trochę, żeby sprawdzić czy świeża. O dziwo była, więc nabrała tyle ile zmieściło się w tykwie i wyszła zadowolona. Tym razem szła powolutku, żeby jej nie wylać.


zt

[Nabo]

Nabo wpadł do swojej jaskini i bez chwili zwłoki zabrał się do przygotowania lekarstwa.
Chwycił w pysk jedną z leżących na stole misek, a następnie nabrał do niej deszczówki. Potem wrzucił do niej marulę i za pomocą kościanego moździerza zrobił z niej miazgę. Następnie umieścił zawartość miski w specjalnym zbiorniku, by tam mogła w spokoju sfermentować. Teraz pozostawało tylko czekać...

[Nabo]

W pewnym momencie ze zbiornika doszedł go znajoma woń sfermentowanych owoców. Przez krótką chwilę grubas zastanawiał się czy nie spożyć trochę napoju przed zabiegiem, ale świadomość, że za leczenie po pijaku Athastan najpewniej wykopałaby go ze stada ostatecznie wybiła mu to ze łba. Rudogrzywy nabrał do miski sfermentowany sok z maruli, po czym ruszył do pracowni Athastana.

z/t

[Nabo]

W drodze do swojej jaskini, Nabo zahaczył o składzik, gdzie lwioziemcy trzymali swoje zapasy. Jakoś nigdy wcześniej nie miał moralnych problemów z beztroskim korzystaniem z zasobów którzy inni członkowie stada zdobyli z dość wielkim trudem. Tym razem było tak samo. Rudogrzywy chwycił w pysk trzy kawałki mięcha i wkroczył z nimi do swojej "piwnicy".
Szaman położył je na środku, po czym zwrócił sie do swoich gości.
-Dobra, możecie śmiało się rozgościć. Z chęcią poczęstowałby was swoim napojem ale właśnie skończyła mi się marula- powiedział wyraźnie tym faktem zasmucony, po czym uwalił się na ziemi i chwycił swój kawałek.
- A swoja drogą, macie już może jakieś plany co będziecie robić dalej- zapytał, gdy pierwszy kęs posiłku wędrował już ku jego żołądkowi, by następnie stać się częścią jego tłustego imperium.

@Chini
@Zevran

[Chini]

Sporo musiał przejść zanim wreszcie mógł coś zjeść. Nabo przyniósł trochę mięska, a na ten widok uśmiechnął się szeroko.
-To miłe że się z nami dzielisz - powiedział, poczym zaczął zatapiać zęby w swoim kawałku.
Następnie padło pytanie, na które Chini nie znał odpowiedzi. Rzucił jedynie krótko:
-A ja wiem? - spojrzał na grubaska licząc że on zasugeruje co mogliby porobić.

[Nabo]

-Drobnostka, w końcu szczytem buractwa byłoby gdybyśmy mieli tyle jedzenia i nie dzielili się nim z tymi którzy chodzą głodni- powiedział. Oczywiście gdyby młody należał do żyjącego na zachodzi stada albo był jednym ze sługusów Berghi szaman nie byłby już raczej taki hojny. Ale czy na pewno? Nabo bardzo lubił uważać się za twardego i pozbawionego zbędnych uczuć ale w rzeczywistości był on ciepłą kluchą o dość miękkim sercu.
-Wiesz, jeżeli nie macie gdzie się udać to mógłbym pogadać z odpowiednimi osobami i wkręcić was do stada. Jeżeli byś chciał to mógłbym cię wyszkolić na medyka- dodał, po czym zwrócił się w kierunku wejścia.
-Gdzie się podziewa ten drugi?- pomyślał na głos.

[Chini]

-Stada? Byłoby super! - lepiej nie mógł trafić. Miły gość, jedzonkiem częstuje i jeszcze załatwi dołączenie do stada!
Wziął kolejnego kęsa i zastanowił się nad propozycją szkolenia.
-Obserwowałem dokładnie jak pracowałeś, podoba mi się to! Chętnie się pouczę. - odpowiedział uradowany. Czyżby wreszcie jego nudne życie, polegające na niekończącej się wędrówce bez celu, mogło się odmienić? Chini cieszył się że nareszcie będzie mógł robić coś wartościowego.
Jego radość przerwało kolejne pytanie.
-Zaraz, co? - Natychmiast zerwał się na nogi i zaczął gwałtownie rozglądać. Był przekonany, że Zevran cały czas był z nimi. Przecież to przez Chiniego się tu znaleźli, więc młody miałby na sumieniu gdyby coś mu się stało.
-A co jeśli coś mu się stało? Musimy go znaleźć!

[Nabo]

-Świetnie, w takim razie jak zjemy pójdziemy poszukać Kanclerza albo któregoś z Radców. Tego pierwszego dość ciężko przeoczyć- zażartował, po czym wsłuchał się w kolejne słowa młodego. Nabo cieszył się, że Chini ma ochotę pomagać innym ale z drugiej strony czuł się zobowiązany, żeby przestrzec go przed odpowiedzialnością jaką weźmie na swoje barki.
-Tylko musisz pamiętać, że leczenie to nie zabawa- powiedział w dość poważny sposób a delikatny uśmieszek zniknął z jego pyska.
-Czasem jeden błąd może doprowadzić do czyjejś śmierci i musisz mieć tego świadomość- dodał a po chwili na jego obliczu znów gościł szeroki uśmiech.
-Spokojnie, Lwia Skała to najbezpieczniejsze miejsce w całej krainie- rzekł, ale widząc, że Chini bardzo się tym przejmuje, dźwignął swoje cielsko z ziemi i spokojnym krokiem ruszył ku wyjściu z jaskini.
-W takim razie chodźmy go poszukać- powiedział, po czym opuścił jaskinię.

z/t

[Nabo]

Razem z nowymi znajomymi Nabo powrócił do swojej "piwnicy". Szaman starannie wypakował z torby zioła, po czym odłożył te, które należały do Chiniego. A wiec rytuał...
Grubas zabrał się za przegląd swoich ziół. Tym razem nie powtórzy poprzedniego błędu i nie użyje taniego zamiennika. Z Daturą mógł sobie pozwolić na ryzyko, w końcu po tej wiedźmie i tak nikt by nie płakał. Z Chinim sprawa miała się nieco inaczej, bo była to trzecia osoba w jego życiu, jaką Nabo, rzeczywiście polubił. No i tego serwala też by było szkoda.

@Chini
@Spyro