x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Przestronna nora
- Chester
- Posty: 166
- Gatunek: Hiena cętkowana (krokuta)
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lip 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Re: Przestronna nora
Chester przyglądał się, jak nowo narodzone szkraby zaczynały stawiać swoje pierwsze kroki. Początkowo dość niezdarne, szybko jednak nabierały wprawy. Rodzeństwo zaczęło się bawić między sobą, urządzając niegroźne zapasy. Patrzył na nie z czułością połączoną z niedowierzaniem. Wciąż trudno mu było uwierzyć w to, że właśnie został ojcem dwójki małych hienek, gdy wtem Alfaijri znów zaczęła przeć!
- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony, zwróciwszy zatroskany wzrok ku niej. Po chwili rozległ się słaby pisk należący do trzeciej hienki, która właśnie przyszła na świat.
- Jeszcze jedno? - zdumiał się, ponieważ nie znał żadnej hieny, która urodziłaby trójkę dzieci naraz! Zbliżył się do nowo narodzonego synka i pochylił się nad nim, obwąchawszy go. Był mniejszy i drobniejszy od swojego rodzeństwa, które brykało wesoło po jamie, ganiając się i przewracając, wydając przy tym donośne piski. Ich braciszek wydawał się wcale niezainteresowany zabawą. Zamiast dołączyć do dzikich harców, wolał napić się mleka i zwinąć się w kłębek przy brzuchu matki.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie z nim w porządku - powiedział cicho, przesuwając językiem po jego drobnym ciałku, podczas gdy Alfaijri zajęła się wylizywaniem pozostałej dwójki. W tym czasie Nana opuściła ciepłą i przytulną jamę, w której się znajdowali, a po chwili pojawiła się Ilanga, która złożyła gratulacje świeżo upieczonym rodzicom.
- Dziękujemy - Chester posłał jej rozpromieniony uśmiech. Właśnie zaczynało do niego docierać, że naprawdę został ojcem trójki rozkosznych szkrabów.
- Jak się czujesz, najdroższa? - zwrócił się do Alfajiri, która oznajmiła jak będą nazywać się ich dzieci, przygarniając do siebie całą trójkę, którą ułożyła przy swoim brzuchu.
- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony, zwróciwszy zatroskany wzrok ku niej. Po chwili rozległ się słaby pisk należący do trzeciej hienki, która właśnie przyszła na świat.
- Jeszcze jedno? - zdumiał się, ponieważ nie znał żadnej hieny, która urodziłaby trójkę dzieci naraz! Zbliżył się do nowo narodzonego synka i pochylił się nad nim, obwąchawszy go. Był mniejszy i drobniejszy od swojego rodzeństwa, które brykało wesoło po jamie, ganiając się i przewracając, wydając przy tym donośne piski. Ich braciszek wydawał się wcale niezainteresowany zabawą. Zamiast dołączyć do dzikich harców, wolał napić się mleka i zwinąć się w kłębek przy brzuchu matki.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie z nim w porządku - powiedział cicho, przesuwając językiem po jego drobnym ciałku, podczas gdy Alfaijri zajęła się wylizywaniem pozostałej dwójki. W tym czasie Nana opuściła ciepłą i przytulną jamę, w której się znajdowali, a po chwili pojawiła się Ilanga, która złożyła gratulacje świeżo upieczonym rodzicom.
- Dziękujemy - Chester posłał jej rozpromieniony uśmiech. Właśnie zaczynało do niego docierać, że naprawdę został ojcem trójki rozkosznych szkrabów.
- Jak się czujesz, najdroższa? - zwrócił się do Alfajiri, która oznajmiła jak będą nazywać się ich dzieci, przygarniając do siebie całą trójkę, którą ułożyła przy swoim brzuchu.
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
Po dokładnym wylizaniu córeczki zabrała się za ciemno umaszczonego synka i również jemu wyczyściła futerko. Gdy skończyła, puściła obydwoje i na dłuższą chwilę zajęła się obserwacją tej dwójki w milczeniu, od czasu do czasu ich rozdzielając, gdy w swoich przepychankach pozwalali sobie za dużo.
Podniosła wzrok, słysząc słowa Nany, po czym kiwnęła głową, wciąż się nie odzywając. Może i jej pysk niczego szczególnego nie wyrażał, lecz w rzeczywistości odczuwała pewną dozę niepokoju i zmartwienia. Miała nadzieję, że szamanka miała rację i najmniejszy synek koniec końców nabierze sił. Niemniej jego widok budził w niej nieprzyjemne wspomnienia. Doskonale pamiętała, co działo się z takimi, jak Mtiifu w jej rodzimym klanie. Ci, którzy byli zbyt słabi, by dotrzymać kroku innym podczas wędrówki zostawali porzuceni. Czasami ktoś się nad nimi zlitował i ich dobił, zanim dopadły go jakieś inne zwierzęta, nie każdy jednak dostąpił tej łaski. Jedno z jej młodszego rodzeństwa miało szczęście, zapewne przez wzgląd na pozycję jej matki. Nadal pamiętała to chude, małe ciałko leżące smętnie pod jakimś drzewem, kiedy odchodzili. I teraz, ku jej przerażeniu odkryła, że właściwie to całkiem przypominało ono jej syna.
Teraz będzie inaczej. Nie musimy już wędrować, mamy swój własny dom, niedługo swoje tereny, próbowała pocieszać się w myślach, obserwując jednocześnie poczynania szamanki. Choć wciąż nieco sceptyczna jeśli chodzi o duchy i tym podobne, była jej niesamowicie wdzięczna za to błogosławieństwo. Uśmiechnęła się do brązowej, gdy ta zbierała się do odejścia.
- Dziękuję ci. Za wszystko - rzuciła cicho.
Długo nie byli z Chesterem sami, bowiem zaraz później do jamy weszła Ilanga. Na jej pysku ponownie pojawił się uśmiech, gdy usłyszała, jak jasnofutra zachwyca się młodymi.
- Dziękujemy - rzuciła do samicy. Miała rację, trójka dzieciaków to rzadkość i fiołkowooka była tego świadoma. Nie chciała jednak teraz dłużej rozmyślać nad możliwymi powodami takiego obrotu spraw, zamiast tego skupiając się na rzeczach bardziej przyziemnych. Jak biegające coraz żwawiej młode i pytanie jej partnera.
- Zmęczona... I w sumie trochę głodna, ale wszystko w porządku - odpowiedziała, trochę już żwawiej, choć wciąż brzmiała nieco słabo. Musiała odpocząć, odzyskać trochę siły, zanim będzie mogła na nowo zająć się sprawami wymagającymi większego wysiłku, liczyła jednak na to, że nie potrwa to zbyt długo.
Podniosła wzrok, słysząc słowa Nany, po czym kiwnęła głową, wciąż się nie odzywając. Może i jej pysk niczego szczególnego nie wyrażał, lecz w rzeczywistości odczuwała pewną dozę niepokoju i zmartwienia. Miała nadzieję, że szamanka miała rację i najmniejszy synek koniec końców nabierze sił. Niemniej jego widok budził w niej nieprzyjemne wspomnienia. Doskonale pamiętała, co działo się z takimi, jak Mtiifu w jej rodzimym klanie. Ci, którzy byli zbyt słabi, by dotrzymać kroku innym podczas wędrówki zostawali porzuceni. Czasami ktoś się nad nimi zlitował i ich dobił, zanim dopadły go jakieś inne zwierzęta, nie każdy jednak dostąpił tej łaski. Jedno z jej młodszego rodzeństwa miało szczęście, zapewne przez wzgląd na pozycję jej matki. Nadal pamiętała to chude, małe ciałko leżące smętnie pod jakimś drzewem, kiedy odchodzili. I teraz, ku jej przerażeniu odkryła, że właściwie to całkiem przypominało ono jej syna.
Teraz będzie inaczej. Nie musimy już wędrować, mamy swój własny dom, niedługo swoje tereny, próbowała pocieszać się w myślach, obserwując jednocześnie poczynania szamanki. Choć wciąż nieco sceptyczna jeśli chodzi o duchy i tym podobne, była jej niesamowicie wdzięczna za to błogosławieństwo. Uśmiechnęła się do brązowej, gdy ta zbierała się do odejścia.
- Dziękuję ci. Za wszystko - rzuciła cicho.
Długo nie byli z Chesterem sami, bowiem zaraz później do jamy weszła Ilanga. Na jej pysku ponownie pojawił się uśmiech, gdy usłyszała, jak jasnofutra zachwyca się młodymi.
- Dziękujemy - rzuciła do samicy. Miała rację, trójka dzieciaków to rzadkość i fiołkowooka była tego świadoma. Nie chciała jednak teraz dłużej rozmyślać nad możliwymi powodami takiego obrotu spraw, zamiast tego skupiając się na rzeczach bardziej przyziemnych. Jak biegające coraz żwawiej młode i pytanie jej partnera.
- Zmęczona... I w sumie trochę głodna, ale wszystko w porządku - odpowiedziała, trochę już żwawiej, choć wciąż brzmiała nieco słabo. Musiała odpocząć, odzyskać trochę siły, zanim będzie mogła na nowo zająć się sprawami wymagającymi większego wysiłku, liczyła jednak na to, że nie potrwa to zbyt długo.
- Ilanga
- Posty: 109
- Gatunek: Crocuta crocuta
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 cze 2015
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 20
- Zręczność: 37
- Percepcja: 68
- Kontakt:
— To ja nie będę już wam przeszkadzać. Odpoczywaj, Alfo, i miej oko na te małe urwisy. Gdybyś czegoś ode mnie potrzebowała, będę w pobliżu. — powiedziała z uśmiechem. Dzisiaj nie była na polowaniu, ale przecież Chester był, więc pewnie on jej coś przyniesie. Sama chętnie popatrzyłaby jeszcze na maluchy, ale pomyślała, że jej dłuższe przebywanie w jamie byłoby zbędne, tylko zaduch by się robił.
Swoją drogą, ciekawe, czy reszta już wie? Jeśli nie, to trzeba im powiedzieć!
z/t
Swoją drogą, ciekawe, czy reszta już wie? Jeśli nie, to trzeba im powiedzieć!
z/t
- Chester
- Posty: 166
- Gatunek: Hiena cętkowana (krokuta)
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lip 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
- Dziękujemy - Chester posłał uśmiech wychodzącej Ilandze, po czym skupił uwagę na Alfajiri, która leżała przypatrując się śpiącemu obok niej synkowi, podczas gdy pozostała dwójka znów zaczęła dokazywać i baraszkować.
- Piękne mamy dzieci. Zapewnimy im teraz bezpieczny i szczęśliwy dom - uśmiechnął się, choć widok śpiącego synka trochę go zaniepokoił, skoro jego rodzeństwo póki co w ogóle nie miało ochoty na sen i wypiło znacznie więcej mleka.- On chyba nie jest chory? - zapytał z niepokojem, pochyliwszy się nad nim. Obwąchał go uważnie, ale nie wyczuł niczego niepokojącego. - Właśnie wróciłem z polowania. Przyniosę Ci jedzenie póki jeszcze jest ciepłe - oznajmił, kiedy Alfaijri stwierdziła, że jest trochę głodna. Wyszedł z jamy, a po chwili wrócił z udźcem upolowanego roślinożercy, który złożył u stóp ukochanej. - Proszę, najedz się i odpocznij, a ja popilnuję maluchów - uśmiechnął się, spoglądając na baraszkujące wesoło dzieciaki.- Takie szkraby, a tyle w nich energii - zaśmiał się próbując ich rozdzielić, za co zapewne otrzymał kilka drobnych ugryzień ich małych ząbków. Zaśmiał się, popychając lekko nosem zadziorną córeczkę, a gdy przewróciła się na grzbiet, połaskotał nosem jej brzuch.
- Mała śliczna Dahabi - powiedział popatrzywszy na nią z czułością. Mała szara hienka rzeczywiście była prześliczna - wyraźnie wdała się w matkę. Następnie zwrócił wzrok na dokazującego synka o kruczoczarnej sierści. - I dzielny łobuziak Fo - uśmiechnął się, trącając go nosem. Już dawno wspólnie z partnerką zdecydowali, jakie imię nadadzą synowi, a jakie córce, choć nie spodziewali się, że będą mieć dwóch synów.
- A jak nazwiemy jego? - zwrócił się do Alfaijri wskazując na śpiącego przy niej synka, który jasnoszarym kolorem sierści najbardziej przypominał jego.
- Piękne mamy dzieci. Zapewnimy im teraz bezpieczny i szczęśliwy dom - uśmiechnął się, choć widok śpiącego synka trochę go zaniepokoił, skoro jego rodzeństwo póki co w ogóle nie miało ochoty na sen i wypiło znacznie więcej mleka.- On chyba nie jest chory? - zapytał z niepokojem, pochyliwszy się nad nim. Obwąchał go uważnie, ale nie wyczuł niczego niepokojącego. - Właśnie wróciłem z polowania. Przyniosę Ci jedzenie póki jeszcze jest ciepłe - oznajmił, kiedy Alfaijri stwierdziła, że jest trochę głodna. Wyszedł z jamy, a po chwili wrócił z udźcem upolowanego roślinożercy, który złożył u stóp ukochanej. - Proszę, najedz się i odpocznij, a ja popilnuję maluchów - uśmiechnął się, spoglądając na baraszkujące wesoło dzieciaki.- Takie szkraby, a tyle w nich energii - zaśmiał się próbując ich rozdzielić, za co zapewne otrzymał kilka drobnych ugryzień ich małych ząbków. Zaśmiał się, popychając lekko nosem zadziorną córeczkę, a gdy przewróciła się na grzbiet, połaskotał nosem jej brzuch.
- Mała śliczna Dahabi - powiedział popatrzywszy na nią z czułością. Mała szara hienka rzeczywiście była prześliczna - wyraźnie wdała się w matkę. Następnie zwrócił wzrok na dokazującego synka o kruczoczarnej sierści. - I dzielny łobuziak Fo - uśmiechnął się, trącając go nosem. Już dawno wspólnie z partnerką zdecydowali, jakie imię nadadzą synowi, a jakie córce, choć nie spodziewali się, że będą mieć dwóch synów.
- A jak nazwiemy jego? - zwrócił się do Alfaijri wskazując na śpiącego przy niej synka, który jasnoszarym kolorem sierści najbardziej przypominał jego.
- Dhahabi
- Posty: 44
- Gatunek: Krokuta Cętkowana (Hiena)
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 20 lis 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 35
- Zręczność: 23
- Percepcja: 17
- Kontakt:
Podgryzałam brata, kiedy tata nas rozdzielił. Zła z tego powodu podgryzłam tatę lekko w nos, ale zostałam powalona i połaskotana czego nie chciałam. Łaskotki są okropne! Śmiejesz się i nie możesz przestać! Nie podobało mi się to. Wstała szybko i przyczepiłam się zębami do nogi taty, za karę, że mnie łaskotał. Znów usłyszałam słowo, chyba moje imię. Od razu zwróciłam się do niego i machnęłam ogonem zadowolona. Próbowałam powalić tatę i na niego się wspiąć, ale nie było to tak łatwe jak myślałam.
Udało mi się tylko powiesić się przednimi łapkami na jego grzbiecie, ale szybko zleciałam. Odpuściłam sobie i zajęłam się bratem. Chwyciłam go znów za ogon i pociągnęłam w moją stronę, po czym zaczęłam uciekać.
Udało mi się tylko powiesić się przednimi łapkami na jego grzbiecie, ale szybko zleciałam. Odpuściłam sobie i zajęłam się bratem. Chwyciłam go znów za ogon i pociągnęłam w moją stronę, po czym zaczęłam uciekać.
- Alfajiri
- Posty: 360
- Gatunek: Krokuta cętkowana
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 15 maja 2016
- Specjalizacja:
- Waleczność: 45
- Zręczność: 61
- Percepcja: 20
- Kontakt:
Uśmiechnęła się krótko do Ilangi, gdy ta wychodziła, po czym przeniosła wzrok na Chestera, kiwając głową. Miała szczerą nadzieję, że ich nowy dom będzie bezpieczny dla nich wszystkich, w tym dla młodych. Sama się postara, żeby tak było. Próbowała myśleć pozytywnie, skupić się na tym, że los właśnie daje jej szanse na nowe życie. Wciąż jednak była świadoma tego, iż czeka ich wiele pracy i sporo niebezpieczeństw.
Westchnęła, gdy Chester wyraził swoje zaniepokojenie stanem zdrowia syna.
- Jestem pewna, że gdyby był chory Nana by coś powiedziała - rzekła cicho. - Myślę, że po prostu... No cóż, jest słabszy od reszty. Będziemy musieli mieć na niego oko - dodała, rzucając partnerowi znaczące spojrzenie. Wiedziała, że nie będzie to łatwe, lecz musieli robić, co w ich mocy. Alfajiri nie darowałaby sobie, gdyby jeden z jej potomków nie przeżył. Oznaczałoby to w końcu, że zawiodła jako matka.
Chester wyszedł na chwilę, by zaraz wrócić z kawałem mięsa. Samica wymamrotała jakieś podziękowania i bez większej zwłoki przystąpiła do jedzenia. Wiedziała, że musi jak najszybciej odzyskać siły. Czekało ją wiele pracy, zarówno jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, jak i sprawy powstającego właśnie klanu. Nie mogła sobie pozwolić na długotrwałe osłabienie.
- Mtiifu - odpowiedziała samcowi. - Nazwiemy go Mtiifu.
Minęło nieco czasu. Mogło by się wydawać, że dzieciaki dosłownie rosły w oczach, nabierając siły i energii, tak samo, jak i ona sama wracała stopniowo do poprzedniej sprawności. Wreszcie nadszedł czas, kiedy bezczynne siedzenie w jamie nie miało większego sensu, a zresztą stało się nawet bardziej męczące, niż robienie czegokolwiek. No i poza tym reszta klanu z pewnością pragnęłaby w końcu obejrzeć młode, które do tej pory spędzały swój czas w bezpiecznym legowisku.
Dlatego też Alfajiri dźwignęła się na łapy i złapała dzieci za skórę na karku, Dhahabi i Fo sadzając sobie na grzbiecie, a małego Mtiifu przenosząc bezpiecznie w pysku, poniekąd obawiając się, że miałby problemy z utrzymaniem się, jeśli by się znalazł na miejscu rodzeństwa.
- Czas, żebyście zobaczyli coś więcej, niż tylko wnętrze nory, no i poznali wszystkie ciocie i wujków - powiedziała do młodych. - Trzymajcie się wszyscy. I nie oddalajcie za bardzo.
Po tych słowach ostrożnie opuściła norę.
/zt + Dhahabi, Mtiifu i Fo.
Westchnęła, gdy Chester wyraził swoje zaniepokojenie stanem zdrowia syna.
- Jestem pewna, że gdyby był chory Nana by coś powiedziała - rzekła cicho. - Myślę, że po prostu... No cóż, jest słabszy od reszty. Będziemy musieli mieć na niego oko - dodała, rzucając partnerowi znaczące spojrzenie. Wiedziała, że nie będzie to łatwe, lecz musieli robić, co w ich mocy. Alfajiri nie darowałaby sobie, gdyby jeden z jej potomków nie przeżył. Oznaczałoby to w końcu, że zawiodła jako matka.
Chester wyszedł na chwilę, by zaraz wrócić z kawałem mięsa. Samica wymamrotała jakieś podziękowania i bez większej zwłoki przystąpiła do jedzenia. Wiedziała, że musi jak najszybciej odzyskać siły. Czekało ją wiele pracy, zarówno jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, jak i sprawy powstającego właśnie klanu. Nie mogła sobie pozwolić na długotrwałe osłabienie.
- Mtiifu - odpowiedziała samcowi. - Nazwiemy go Mtiifu.
Minęło nieco czasu. Mogło by się wydawać, że dzieciaki dosłownie rosły w oczach, nabierając siły i energii, tak samo, jak i ona sama wracała stopniowo do poprzedniej sprawności. Wreszcie nadszedł czas, kiedy bezczynne siedzenie w jamie nie miało większego sensu, a zresztą stało się nawet bardziej męczące, niż robienie czegokolwiek. No i poza tym reszta klanu z pewnością pragnęłaby w końcu obejrzeć młode, które do tej pory spędzały swój czas w bezpiecznym legowisku.
Dlatego też Alfajiri dźwignęła się na łapy i złapała dzieci za skórę na karku, Dhahabi i Fo sadzając sobie na grzbiecie, a małego Mtiifu przenosząc bezpiecznie w pysku, poniekąd obawiając się, że miałby problemy z utrzymaniem się, jeśli by się znalazł na miejscu rodzeństwa.
- Czas, żebyście zobaczyli coś więcej, niż tylko wnętrze nory, no i poznali wszystkie ciocie i wujków - powiedziała do młodych. - Trzymajcie się wszyscy. I nie oddalajcie za bardzo.
Po tych słowach ostrożnie opuściła norę.
/zt + Dhahabi, Mtiifu i Fo.
- Chester
- Posty: 166
- Gatunek: Hiena cętkowana (krokuta)
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lip 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Chester przez cały ten czas zajmował się zdobywaniem żywności dla swojej rodziny. Poświęcał też dużo uwagi swoim pociechom, które z dnia na dzień stawały się coraz bardziej żywotne i ciekawe świata na zewnątrz. Gdy tylko Alfaijri odzyskała siły, postanowili dać zadość życzeniu maluchów i pokazać im świat poza norą oraz zapoznać ich z pozostałymi członkami stada, którzy zdążyli się już zadomowić w nowym miejscu.
z/t
z/t
- Mtiifu
- Posty: 15
- Gatunek: Hiena
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 20 lis 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 25
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Młody chybcikiem wpadł do nory, najbezpieczniejszego i najbardziej mu znanego miejsca w tym momencie. Nagły skok adrenaliny dał się mu we znaki, zaczął się trząść i przez dłuższy czas w ogóle nie dawał się uspokoić. Ostatecznie do tego doszło ze zwymiotował w kącie nory i tak już trwał skulony.
- Dhahabi
- Posty: 44
- Gatunek: Krokuta Cętkowana (Hiena)
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 20 lis 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 35
- Zręczność: 23
- Percepcja: 17
- Kontakt:
Weszłam trochę głębiej w norę, gdzie siedział mój szczurowaty brat, który najwyraźniej nie wytrzymał stresu. Ja się bałam, ale nie aż tak.
-Jak rodzice się z nim rozprawią będziesz to sprzątał.-Powiedziałam z obrzydzeniem i spojrzałam na wejście do nory. Westchnęłam i położyłam się w drugim kącie, kładąc głowę na przednie łapy.
Wzięłam w pysk jedną ze skór, którymi była wyścielana nora i przykryłam się nią. W środku panikowałam, ale na zewnątrz nie było tego widać. Nastawiłam uszy i przysłuchiwałam się tego co się dzieję.
Byłam pewna, że nasz klan wygra. Przecież walczyli tylko z jednym spasłym lwem. Na pewno wysłali go ci z Lwiej Ziemi o której opowiadała mama. Stado głupich lwów którzy wszystkich zabijają!
-Jak rodzice się z nim rozprawią będziesz to sprzątał.-Powiedziałam z obrzydzeniem i spojrzałam na wejście do nory. Westchnęłam i położyłam się w drugim kącie, kładąc głowę na przednie łapy.
Wzięłam w pysk jedną ze skór, którymi była wyścielana nora i przykryłam się nią. W środku panikowałam, ale na zewnątrz nie było tego widać. Nastawiłam uszy i przysłuchiwałam się tego co się dzieję.
Byłam pewna, że nasz klan wygra. Przecież walczyli tylko z jednym spasłym lwem. Na pewno wysłali go ci z Lwiej Ziemi o której opowiadała mama. Stado głupich lwów którzy wszystkich zabijają!
- Fo
- Posty: 28
- Gatunek: krokuta cętkowana
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 20 lis 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 40
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Fo w tym wszystkim się pogubił. Z nudów i przymusu siedzenia w norze skoczył na siostrę. Lubił zaczepiać ją i w ogóle. Co innego jest tutaj do roboty.
-Fo się nudzi- Rzucił leżąc na siostrze i lekko szczerząc swoje ząbki. Lwy sa nie dobre i trzeba takie istoty tępić ale za mały na to.
-Fo się nudzi- Rzucił leżąc na siostrze i lekko szczerząc swoje ząbki. Lwy sa nie dobre i trzeba takie istoty tępić ale za mały na to.
Czy to idący wybiera drogę, czy droga idącego?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości