x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Martwa Rzeka
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Miejsce wyjątkowe
Rzucone tutaj klątwy są o 50% silniejsze.
Kary i negatywne efekty
- To miejsce jest nawiedzone. Istnieje ryzyko napotkania wrogo nastawionych duchów lub złapania choroby duchowej.
- Przebywająca w górach postać jest narażona na lawiny, burze albo inne przeszkody.
- Większe ryzyko złapania choroby.
Miejsce wyjątkowe
Rzucone tutaj klątwy są o 50% silniejsze.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Re: Martwa Rzeka
- Krótko mówiąc, musimy się wyrobić przed zmrokiem - szamanka podsumowała ciąg dalszy wierszowanej epopei, wygłoszonej przez ducha. - Bo marny nasz los, jak nas tutaj ciemność zastanie - Nie uważała, że skoro pieśń mówi o księżycu w zenicie, że nów byłby okolicznością łagodzącą. W każdym razie, wczesne wstawanie okazało się bardzo sensownym początkiem dnia... abstrahując od tego, że Bor miał na ten temat ewidentnie inne zdanie. Powstrzymała się jednakowoż przed rzucaniem mu triumfalnych spojrzeń, nie chciała sobie nagrabić bardziej, niż już to miało miejsce.
- "Rozdarcie"? - zapytała jeszcze czujnie, gdy jedno ze słów Sautiego szczególnie przykuło jej uwagę. A potem skupiła się na analizie wskazówek...
- Hm, gdyby chodziło o miejsce, z którego wypływa rzeka, pieśń (czy co to tam jest) nie wspominałaby o drodze, tylko o wodzie... - po nadmiernym komplikowaniu, którego dopuściła się będąc tu poprzednim razem, teraz lisiczka starała się w miarę możliwości upraszczać. - Musimy zatem znaleźć jakąś ścieżkę. - rozejrzała się po dolinie, przez moment stając słupka. Ech, wszędzie żwir, kamienie, jakieś liche porosty... jak tu wydeptać ścieżkę? Chyba że... - Tam, pomiędzy tymi skałami, są chyba jakieś ścieżki...? - pokazała nosem na Iglicowisko i spojrzała na szakala. W końcu on bywał tu jeszcze wcześniej... a może miał w ogóle inną koncepcję na temat tego, gdzie należałoby teraz pójść.
- "Rozdarcie"? - zapytała jeszcze czujnie, gdy jedno ze słów Sautiego szczególnie przykuło jej uwagę. A potem skupiła się na analizie wskazówek...
- Hm, gdyby chodziło o miejsce, z którego wypływa rzeka, pieśń (czy co to tam jest) nie wspominałaby o drodze, tylko o wodzie... - po nadmiernym komplikowaniu, którego dopuściła się będąc tu poprzednim razem, teraz lisiczka starała się w miarę możliwości upraszczać. - Musimy zatem znaleźć jakąś ścieżkę. - rozejrzała się po dolinie, przez moment stając słupka. Ech, wszędzie żwir, kamienie, jakieś liche porosty... jak tu wydeptać ścieżkę? Chyba że... - Tam, pomiędzy tymi skałami, są chyba jakieś ścieżki...? - pokazała nosem na Iglicowisko i spojrzała na szakala. W końcu on bywał tu jeszcze wcześniej... a może miał w ogóle inną koncepcję na temat tego, gdzie należałoby teraz pójść.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Szakal pisze:I znowu zagadki, znowu wiersze. Jak on nienawidził takich łamigłówek. Poza tym nawet niezbyt czujny obserwator patrząc na jego pysk od razu wiedziałby, że nie jest on skalany myślą. Wolał czyny od słów. A tu wymagali od niego czegoś, co nie było jego mocną stroną. Westchnął, myśląc nad własną interpretacją i gdzieś tam przy okazji słuchając wypocin fenki, która nie miała problemów z przetworzeniem opowiastki.
- Byliśmy przy czarnej ścianie wtedy na uroczysku. Gdy odtwarzałem bieg wydarzeń z szarą lwicą i drugim fenkiem. - przypomniał jej delikatnie, po czym kontynuował. - Według mnie tu nie chodzi o ścieżkę, tylko o rzekę. Autor specjalnie nie wspomniał o wodzie, znając życie by dodać dramaturgii i tajemniczości swoim elaboratom. A z tego co wiem, przy owej ścianie płynie jeden główny nurt. - mlasnął pod koniec.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Mówisz o płaskowyżu? - upewniła się. - Ale tam byliśmy już przecież, Bor. Zaprowadziłeś mnie tam wczoraj. Nic tam nie było, żadnych duchów, śladów, posążków, niczego. - o tym właśnie mówiła przed chwilą - wizja lokalna została już przeprowadzona, i niczego nie wniosła do sprawy. - Z resztą powiedziałeś, że one sobie stamtąd poszły. Ta lwica z fenkiem. I ślad po nich zaginął. - Nie chciała wprost zarzucać szakalowi kłamstwa, nie miała ku temu podstaw. Ale twierdził wtedy, że przestał je śledzić... A, nie sama coś przekręciła. To on sobie poszedł, a tamte poszukiwaczki zostały. Czy to cokolwiek zmieniało? Westchnęła sfrustrowana, czuła jakby kręciła się w kółko. Nie miała ochoty wracać na płaskowyż, nie miała pomysłu, co jeszcze miałaby tam sprawdzać. - Dobrze, sprawdźmy najpierw twoją hipotezę. - powiedziała w końcu. Nie było to duże pójście na ustępstwa - ale zawsze w jakiś sposób uwzględniła zdanie rudego.
Wstała na równe łapki i podążyła wzdłuż strumyczka, w górę jego biegu. Brzeg całkiem się nadawał na spacer, bez ryzyka pokaleczenia sobie opuszek łapek o ostre fragmenty iglic. Mimo, że kierowała się w stronę szczeliny skalnej, z której wypływała woda, i tak zerkała trochę na boki, na wypadek, gdyby dane jej było dostrzec jakieś przejście między fragmentami wulkanicznego szkliwa.
Dotarła do źródełka i przyjrzała mu się uważnie.
- Ryt pajęczy... - mruknęła pod nosem. Może chodziło o jakieś promieniście rozchodzące się pęknięcia?
Wstała na równe łapki i podążyła wzdłuż strumyczka, w górę jego biegu. Brzeg całkiem się nadawał na spacer, bez ryzyka pokaleczenia sobie opuszek łapek o ostre fragmenty iglic. Mimo, że kierowała się w stronę szczeliny skalnej, z której wypływała woda, i tak zerkała trochę na boki, na wypadek, gdyby dane jej było dostrzec jakieś przejście między fragmentami wulkanicznego szkliwa.
Dotarła do źródełka i przyjrzała mu się uważnie.
- Ryt pajęczy... - mruknęła pod nosem. Może chodziło o jakieś promieniście rozchodzące się pęknięcia?
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
- Owszem, tak było by najrozsądniej - przytaknął szamance - Co prawda teoretycznie można by nocować gdzieś na terenie Uroczyska... ale to raczej nie jest najlepszy pomysł. Prawdę mówiąc, nawet on, mimo iż był martwy, niechętnie spędzał by tu noc. Na tych ziemiach nie działały normalne prawa, i nawet duchowi mogło się coś przydarzyć...
- No tak, Rozdarcie. - przytaknął, spozierając na fenkę, tak jakby pytała o najbardziej oczywistą rzecz pod słońcem - wyrwa w granicy chroniącej świat żywych przed przybyszami z innych dziedzin, i generująca zaburzenie w sferze ducha. - stwierdził pewnym siebie tonem, a właściwie wyrecytował wyuczoną niegdyś formułkę. Po prawdzie to sam za bardzo nie miał pojęcia, jak to dokładnie działało, nie mniej podstawową definicję znał chyba każdy członek kompanii - to po prostu była wiedza powszechna. To i legendy dotyczące jego powstania - choć znów, by uzyskać jakieś bardziej precyzyjne dane należało pytać by historyków. A może szamanów...?
Przez chwilę słuchał jak para psowatych analizuje wskazówki zawarte w przyniesionych przez niego słowach, jednak doszedłszy do wniosku że chyba jednak szukają nie tam gdzie trzeba postanowił się wtrącić.
- Jeśli mógłbym coś zasugerować... Proponował bym zacząć poszukiwania od skalnej ściany wzrastającej pośrodku doliny, a konkretnie jej krawędzi. Pionowej. O, tej tam... - powiedział, wskazując na majaczący po środku Uroczyska monolityczny masyw z czarnej skały, którego ściany zbiegały się w połowie, tworząc niemal idealnie gładką, przynajmniej z tej odległości, pionową krawędź. Miał wrażenie, że jednak tam należało szukać dalszych wskazówek. Swojej teorii nie opierał bynajmniej o jakieś lepsze niż u pozostałych zdolności analizy zawiłych tekstów, bo w tym akurat od zawsze był kiepski. Po prostu miał tą przewagę, że znał Muhuriego przez większą część swojego ziemskiego życia, i dzięki temu nauczył się w miarę celnie co tamten miał na myśli. Choć oczywiście również i jego interpretacje bywały obarczone błędem - w końcu któżby był w stanie do końca pojąć, o co chodziło w tych zagadkowych rymowankach.
- No tak, Rozdarcie. - przytaknął, spozierając na fenkę, tak jakby pytała o najbardziej oczywistą rzecz pod słońcem - wyrwa w granicy chroniącej świat żywych przed przybyszami z innych dziedzin, i generująca zaburzenie w sferze ducha. - stwierdził pewnym siebie tonem, a właściwie wyrecytował wyuczoną niegdyś formułkę. Po prawdzie to sam za bardzo nie miał pojęcia, jak to dokładnie działało, nie mniej podstawową definicję znał chyba każdy członek kompanii - to po prostu była wiedza powszechna. To i legendy dotyczące jego powstania - choć znów, by uzyskać jakieś bardziej precyzyjne dane należało pytać by historyków. A może szamanów...?
Przez chwilę słuchał jak para psowatych analizuje wskazówki zawarte w przyniesionych przez niego słowach, jednak doszedłszy do wniosku że chyba jednak szukają nie tam gdzie trzeba postanowił się wtrącić.
- Jeśli mógłbym coś zasugerować... Proponował bym zacząć poszukiwania od skalnej ściany wzrastającej pośrodku doliny, a konkretnie jej krawędzi. Pionowej. O, tej tam... - powiedział, wskazując na majaczący po środku Uroczyska monolityczny masyw z czarnej skały, którego ściany zbiegały się w połowie, tworząc niemal idealnie gładką, przynajmniej z tej odległości, pionową krawędź. Miał wrażenie, że jednak tam należało szukać dalszych wskazówek. Swojej teorii nie opierał bynajmniej o jakieś lepsze niż u pozostałych zdolności analizy zawiłych tekstów, bo w tym akurat od zawsze był kiepski. Po prostu miał tą przewagę, że znał Muhuriego przez większą część swojego ziemskiego życia, i dzięki temu nauczył się w miarę celnie co tamten miał na myśli. Choć oczywiście również i jego interpretacje bywały obarczone błędem - w końcu któżby był w stanie do końca pojąć, o co chodziło w tych zagadkowych rymowankach.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Szakal pisze:Więc ani on nie miał racji, ani ona. Przekręcił oczyma teatralnie. Jak było wspomniane wcześniej, nie był zbyt dobry w łamigłówkach. Wysłuchał ducha i spróbował mniej więcej zorientować się w terenie. Skalna ściana wzrastająca pośrodku doliny, a konkretniej jej krawędź. Pionowa. Była tylko jedna taka na całym uroczysku. Kiwnął głową do gawiedzi i ruszył na przodzie specyficznego orszaku.
/zt + Hiraeth + Duszek
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Nie wiem, czy to aktualna Mapka Uroczyska (autorstwa Hiraeth), czy nie. ale jeśli aktualna, to po wybiegnięciu ze Skałoszklanej Ostrogrzędy, zobaczyłem przed sobą pionową skałę, więc odbiłem w drugą stronę, wykonując kilka skrętów, słysząc że ktoś mnie ścigał no i czekając, że lada moment natrafię na czyhające lwy. Ale nikogo nie było? Dziwne. Nie jest fajnie natrafić na lwy, ale jeszcze gorzej jest na nie nie natrafić, mimo że można się ich spodziewać. To tak jak niektóre lwy, które panikują na widok pająka, jak go widzę i panikują jeszcze bardziej gdy go stracą z oczu i nie wiedzą gdzie jest? Czy jakoś tak.
- Kto to był? - spytałem się po dłuższym biegu, chyba bardziej samego siebie, rozglądając się na boki i zerkając do tyłu. Dostrzegłem jakieś lwy? Coś usłyszałem?
- Zgubiliśmy ich? - dodałem po chwili, pytanie ewidentnie kierując do @Newton, o ile za mną biegł. Rozglądnąłem się dookoła dostrzegając... jakąś rzekę? Raczej jakiś strumyk? Coś dziwnego? W każdym razie nie budziło to zaufania. Nad prawdziwą rzeką powinno rosnąć dużo zielonego, stanowiącego jedzenie dla jedzenia, a tutaj... no nie było jedzenia, ani tego zielonego, które nasze jedzenie zjadało. Podejrzane.
- Co to niby jest? - dopytywałem zaskoczony, ponownie rozglądając się na boki. Nawet jeśli było sporo lwów i była jakaś pułapka, w którą próbowano nas wpędzić, to chyba ją ominęliśmy?
- Kto to był? - spytałem się po dłuższym biegu, chyba bardziej samego siebie, rozglądając się na boki i zerkając do tyłu. Dostrzegłem jakieś lwy? Coś usłyszałem?
- Zgubiliśmy ich? - dodałem po chwili, pytanie ewidentnie kierując do @Newton, o ile za mną biegł. Rozglądnąłem się dookoła dostrzegając... jakąś rzekę? Raczej jakiś strumyk? Coś dziwnego? W każdym razie nie budziło to zaufania. Nad prawdziwą rzeką powinno rosnąć dużo zielonego, stanowiącego jedzenie dla jedzenia, a tutaj... no nie było jedzenia, ani tego zielonego, które nasze jedzenie zjadało. Podejrzane.
- Co to niby jest? - dopytywałem zaskoczony, ponownie rozglądając się na boki. Nawet jeśli było sporo lwów i była jakaś pułapka, w którą próbowano nas wpędzić, to chyba ją ominęliśmy?
- Newton
- Posty: 178
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lis 2019
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
/to jedyna mapka, a więc aktualna/
Biegł za panem Mane ze łzami w oczach. Kolejne ostre kamienie raniły go w łapy, a raz wpadł nawet z całym impetem w pionową skałę, której nie zauważył przez zmrużone oczy. Poczuł ostry ból rozciętego czoła i był pewien, że rósł mu tam spory siniak. Kiedy wreszcie się zatrzymali wyglądał jak zbity kociak, cały podrapany, pokudłany i zapłakany.
- To jakaś wiedźma. - powtórzył Newt, będąc pewnym swojego zdania. Normalnie błyskawice nie trafiają w lwy i nie oślepiają na tak długo.
- Yyy... chyba. - udał, że rozgląda się dookoła, chociaż oczy miał zamknięte. Zrobił kilka kroków, żeby wyglądać przy tym bardziej przekonująco.
- Aagghhh... - wokół niego nagle pojawiła się woda. A raczej on do niej wpadł. Przebierając łapami wydobył się z powrotem na brzeg. Wykasłał wodę, którą zaciągnął wpadając.
- To jest woda proszę pana. - odpowiedział.
Biegł za panem Mane ze łzami w oczach. Kolejne ostre kamienie raniły go w łapy, a raz wpadł nawet z całym impetem w pionową skałę, której nie zauważył przez zmrużone oczy. Poczuł ostry ból rozciętego czoła i był pewien, że rósł mu tam spory siniak. Kiedy wreszcie się zatrzymali wyglądał jak zbity kociak, cały podrapany, pokudłany i zapłakany.
- To jakaś wiedźma. - powtórzył Newt, będąc pewnym swojego zdania. Normalnie błyskawice nie trafiają w lwy i nie oślepiają na tak długo.
- Yyy... chyba. - udał, że rozgląda się dookoła, chociaż oczy miał zamknięte. Zrobił kilka kroków, żeby wyglądać przy tym bardziej przekonująco.
- Aagghhh... - wokół niego nagle pojawiła się woda. A raczej on do niej wpadł. Przebierając łapami wydobył się z powrotem na brzeg. Wykasłał wodę, którą zaciągnął wpadając.
- To jest woda proszę pana. - odpowiedział.
- Vespera
- Posty: 63
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 12 maja 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 70
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Brązowa nie odpuszczała, prowadząc swą przyjaciółkę śladem tamtych samców. Wyglądało na to, że uciekali byle dalej, i to najwyraźniej trochę na oślep, skoro tropy najpierw doprowadziły samice do pionowej ściany. Na szczęście upatrzonym przez białą ofiarom nie przyszło przez głowę, by zatrzeć ślady, toteż zorientowanie się, gdzie pobiegli dalej nie stanowiło szczególnie trudnego wyzwania. Nawet i dla Vespery, która nigdy nie należała przecież do wybitnych tropicielek.
Utrzymywała miarowe tempo marszu, nie za szybkie, lecz i nie za wolne. Nie śpieszyło jej się. Tamci gnali jak na złamanie karku, więc prędzej, czy później i tak się zmęczą i będą musieli zwolnić. A że raz, czerwonooka była uparta, i dwa, nie miała nic lepszego do roboty, równie dobrze mogła ich tak śledzić do skutku. Albo póki ich nie zgubią.
W międzyczasie sama zdążyła opowiedzieć Xantrii, co się z nią działo. Wspomniała o próbach poszukiwania białej, potem także jak przeżyła tamtą inwazję, kończąc to paroma co zabawniejszymi anegdotkami, które, jak miała nadzieję, powinny poprawić przyjaciółce humor. Cieszyła się, że znów ma ją przy sobie. Znów miała się komu wygadać. W końcu o ile @Xantria mówiła raczej niewiele, to słuchaczką była całkiem dobrą.
Po jakimś czasie zorientowała się, iż ślady prowadzą w stronę czegoś, co przypominało jakąś dość marną rzekę. Nie zbliżały się co prawda zanadto do brzegu, unikając otwartej przestrzeni i wciąż korzystając z osłony czarnych kamieni, tak więc nie widziała stąd zbyt wielu szczegółów, lecz również zauważyła tę dziwną pustkę. Oczywiście, Vespera nie obarczyła winą za taki stan rzeczy duchy - ani nie słyszała plotek o tym, że te okolice są nawiedzone, ani nawet nie wierzyła w zjawy. Choć mimo to czasem zdarzało jej się podawać za wędrowną szamankę obiecującą kontakt z bliskimi zmarłymi, kiedy chciała kogoś oszukać w jakiś bardziej kreatywny sposób. Co jednak nie czyniła zbyt często, nie wywoływało to bowiem tak przyjemnego dreszczyku adrenaliny, jak zwyczajny, prosty napad.
W końcu zauważyła poruszające się przy brzegu brązowe sylwetki, tak więc ucichła i szturchnęła Xantrię, pokazując na nie łapą. Po czym schyliła się i schowała za jakiś kamień, polecając przyjaciółce to samo. Nie chciała znów rzucać się w pogoń, nie teraz, gdy jeszcze się tego pewnie spodziewali. Na razie wolała się nie ruszać i obserwować.
@Mane
@Newton
Utrzymywała miarowe tempo marszu, nie za szybkie, lecz i nie za wolne. Nie śpieszyło jej się. Tamci gnali jak na złamanie karku, więc prędzej, czy później i tak się zmęczą i będą musieli zwolnić. A że raz, czerwonooka była uparta, i dwa, nie miała nic lepszego do roboty, równie dobrze mogła ich tak śledzić do skutku. Albo póki ich nie zgubią.
W międzyczasie sama zdążyła opowiedzieć Xantrii, co się z nią działo. Wspomniała o próbach poszukiwania białej, potem także jak przeżyła tamtą inwazję, kończąc to paroma co zabawniejszymi anegdotkami, które, jak miała nadzieję, powinny poprawić przyjaciółce humor. Cieszyła się, że znów ma ją przy sobie. Znów miała się komu wygadać. W końcu o ile @Xantria mówiła raczej niewiele, to słuchaczką była całkiem dobrą.
Po jakimś czasie zorientowała się, iż ślady prowadzą w stronę czegoś, co przypominało jakąś dość marną rzekę. Nie zbliżały się co prawda zanadto do brzegu, unikając otwartej przestrzeni i wciąż korzystając z osłony czarnych kamieni, tak więc nie widziała stąd zbyt wielu szczegółów, lecz również zauważyła tę dziwną pustkę. Oczywiście, Vespera nie obarczyła winą za taki stan rzeczy duchy - ani nie słyszała plotek o tym, że te okolice są nawiedzone, ani nawet nie wierzyła w zjawy. Choć mimo to czasem zdarzało jej się podawać za wędrowną szamankę obiecującą kontakt z bliskimi zmarłymi, kiedy chciała kogoś oszukać w jakiś bardziej kreatywny sposób. Co jednak nie czyniła zbyt często, nie wywoływało to bowiem tak przyjemnego dreszczyku adrenaliny, jak zwyczajny, prosty napad.
W końcu zauważyła poruszające się przy brzegu brązowe sylwetki, tak więc ucichła i szturchnęła Xantrię, pokazując na nie łapą. Po czym schyliła się i schowała za jakiś kamień, polecając przyjaciółce to samo. Nie chciała znów rzucać się w pogoń, nie teraz, gdy jeszcze się tego pewnie spodziewali. Na razie wolała się nie ruszać i obserwować.
@Mane
@Newton
- Xantria
- Posty: 63
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 paź 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 70
- Zręczność: 50
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Słuchała z zapartym tchem przygód swojej dzielnej i drobnej przyjaciółki. Była pod sporym wrażeniem jej zaradności, bo ona to by temu i tamtemu przyfasoliła po pysku. Czasami nawet wyrwała jej się uwaga coś w stylu artykułowanego dźwięku "oh". Czas nawet lepiej i szybciej minął przy opowiastkach. Nawet nie zauważyła, że dogonili parę uciekinierów dopóki nie dostała kuksańca w żebro. Automatycznie oklapła na ziemię starając się rozpłaszczyć jak żaba, byleby jej nie dostrzeżono. Czekała na sygnał lub instrukcje.
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Serio nie miałem pojęcia, co z tym lwem było nie tak. Zachowywał się naprawdę dziwnie, niczym jakieś lwiątko, które nie panowało nad swoimi ruchami. Albo jakaś małpa, co to fermentujących owoców się najadła, co miało na nie dziwny wpływ. Podobno, tak słyszałem. W każdym razie z lwem ewidentnie coś było nie tak, a ja nie miałem pojęcia co. Chyba, że po prostu lubił się sam okaleczać? Bo momentami odnosiłem wrażenie, że specjalnie wbiega w różne rzeczy lub uderza o skałę.
- Co? Jaka wiedźma? – kolejny raz westchnąłem, bo nie miałem pojęcia o czym on gada i mnie to już zaczynało męczyć. Goniły nas jakieś dziwne lwice… a jemu wiedźmy w głowię. Znałem kiedyś pewną wiedźmę… czy raczej wyjątkowo dziką znachorkę. No i w sumie nie była jedyną lwicą, którą w życiu spotkałem i którą mogłem nazwać dziką. Jak się samicy dobrze za kark nie chwyciło, to każda trochę „dziczała”.
- Woda? Jakaś podejrzana ta woda? A skąd wiesz, że to woda… a nie na przykład… nie wiem co? Fatamorgana, do której udało się w końcu dojść? – spytałem. Bo fatamorgany zwykle wyglądały jak woda na horyzoncie, ale nią nie były, bo nie dało się do nich dojść – Dziwnie wygląda. I jakoś nie ma roślin. Ani zapachu? – zastanawiałem się, bo czegoś takiego w życiu nie widziałem!
- A może coś tutaj żyje, co wyżarło te rośliny? – rozważałem różne opcje, jakie mogły stać za ich brakiem. Rozglądnąłem się, ale nie dojrzałem ani innych stworzeń, ani potencjalnej pogoni. Podniosłem łeb w górę, zasięgając się zapachem, ale też nic do mnie nie dochodziło. Chyba zgubiliśmy tamto niespodziewane i raczej niechciane towarzystwo. Chociaż tyle.
@Newton
@Vespera
@Xantria
- Co? Jaka wiedźma? – kolejny raz westchnąłem, bo nie miałem pojęcia o czym on gada i mnie to już zaczynało męczyć. Goniły nas jakieś dziwne lwice… a jemu wiedźmy w głowię. Znałem kiedyś pewną wiedźmę… czy raczej wyjątkowo dziką znachorkę. No i w sumie nie była jedyną lwicą, którą w życiu spotkałem i którą mogłem nazwać dziką. Jak się samicy dobrze za kark nie chwyciło, to każda trochę „dziczała”.
- Woda? Jakaś podejrzana ta woda? A skąd wiesz, że to woda… a nie na przykład… nie wiem co? Fatamorgana, do której udało się w końcu dojść? – spytałem. Bo fatamorgany zwykle wyglądały jak woda na horyzoncie, ale nią nie były, bo nie dało się do nich dojść – Dziwnie wygląda. I jakoś nie ma roślin. Ani zapachu? – zastanawiałem się, bo czegoś takiego w życiu nie widziałem!
- A może coś tutaj żyje, co wyżarło te rośliny? – rozważałem różne opcje, jakie mogły stać za ich brakiem. Rozglądnąłem się, ale nie dojrzałem ani innych stworzeń, ani potencjalnej pogoni. Podniosłem łeb w górę, zasięgając się zapachem, ale też nic do mnie nie dochodziło. Chyba zgubiliśmy tamto niespodziewane i raczej niechciane towarzystwo. Chociaż tyle.
@Newton
@Vespera
@Xantria
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości