x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Krzewiasty Zagajnik
Regulamin forum
Nad Wodopojem zawisły ciężkie, deszczowe chmury, a rzęsiste opady i towarzyszące im podmuchy wiatru oczyszczają okolicę z zalegającego tu do niedawna smrodu i trucizn.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Nad Wodopojem zawisły ciężkie, deszczowe chmury, a rzęsiste opady i towarzyszące im podmuchy wiatru oczyszczają okolicę z zalegającego tu do niedawna smrodu i trucizn.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Re: Krzewiasty Zagajnik
Zawahała się. To wszystko nie było takie proste. Właściwie nic nie było proste.
- Ven, ja w ogóle nie zamierzałam wracać. Nie chciałam wracać. Przyszłam tylko dlatego, że chciałam pomóc tej lwicy z dżungli. A teraz... - Teraz wszystko było zbyt skomplikowane.
Gdy beżowa wspomniała o swoim powrocie, w Narie błysnęła nagła iskra przerażenia, nie myśląc, co robi, wyciągnęła łapę i objęła nią łapę lwicy, niemal jakby w ten sposób miała nadzieję ją zatrzymać.
- Chodź ze mną. - Dlaczego, do cholery, to powiedziała?! Jej łapa drgnęła, trochę z zaskoczenia, a trochę dlatego, że brązowa nie mogła się zdecydować, czy ją cofnąć. Miała wielką ochotę ją ukryć, lecz jednocześnie nie chciała puszczać lwicy.
Skoro już zaczęła, jakkolwiek niespodziewane i niewygodne by to nie było, nie mogła się teraz cofnąć.
- Tylko na jakiś czas. Teraz nikt nie uwierzy, że jestem zdrowa. Więcej, mogą uznać, że też się zaraziłaś i zamknąć ciebie. Jeśli trochę odczekamy i potem wrócimy, bez żadnych objawów, łatwiej będzie nam ich przekonać - tłumaczyła, nie odrywając wzroku od oczu Ven. Jej głos brzmiał dużo pewniej, niż w rzeczywistości się czuła. Jej wymyślone na poczekaniu argumenty miały sens, a jakże. Ale doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo egoistycznie się zachowuje.
- Mogę powiedzieć Malahirowi, że nie chcę wracać. A potem uciec. Ty pójdziesz mnie szukać, a on wróci do stada przekazać, co się stało. Dowiedzą się, że się uspokoiłam i że ty też jesteś bezpieczna. Nikt nawet nie będzie musiał kłamać - rozwijała plan ściszonym głosem. Niby samiec siedział zbyt daleko, by ich usłyszeć, ale towarzyszący jej ciągle strach nie pozwolił na mówienie normalnie. Nie teraz, gdy tak wiele od tego zależało. A co do kłamstwa... Wiedziała, że jej nazewnictwo w tym zakresie jest mocno zachwiane, i że musi bardzo pilnować, by nie dać się skusić naginaniem prawdy. Ale przecież tutaj to nagięcie było takie drobne...
- Zawsze będziesz mogła wrócić, jeśli tylko będziesz chciała. Ale jeśli teraz wrócisz, nie wiadomo, czy jeszcze się zobaczymy - wyciągnęła ostatni argument. Właściwie końcówka miała brzmieć bardziej w stylu "kiedy następnym razem pozwolą ci opuścić stado". Skarciła się w duchu za to przejęzyczenie, ale jednocześnie starała się nie pokazać, że coś jest nie tak. Ścisnęła mocniej łapę Ven, wciąż nie odrywając wzroku od jej oczu.
- Ven, ja w ogóle nie zamierzałam wracać. Nie chciałam wracać. Przyszłam tylko dlatego, że chciałam pomóc tej lwicy z dżungli. A teraz... - Teraz wszystko było zbyt skomplikowane.
Gdy beżowa wspomniała o swoim powrocie, w Narie błysnęła nagła iskra przerażenia, nie myśląc, co robi, wyciągnęła łapę i objęła nią łapę lwicy, niemal jakby w ten sposób miała nadzieję ją zatrzymać.
- Chodź ze mną. - Dlaczego, do cholery, to powiedziała?! Jej łapa drgnęła, trochę z zaskoczenia, a trochę dlatego, że brązowa nie mogła się zdecydować, czy ją cofnąć. Miała wielką ochotę ją ukryć, lecz jednocześnie nie chciała puszczać lwicy.
Skoro już zaczęła, jakkolwiek niespodziewane i niewygodne by to nie było, nie mogła się teraz cofnąć.
- Tylko na jakiś czas. Teraz nikt nie uwierzy, że jestem zdrowa. Więcej, mogą uznać, że też się zaraziłaś i zamknąć ciebie. Jeśli trochę odczekamy i potem wrócimy, bez żadnych objawów, łatwiej będzie nam ich przekonać - tłumaczyła, nie odrywając wzroku od oczu Ven. Jej głos brzmiał dużo pewniej, niż w rzeczywistości się czuła. Jej wymyślone na poczekaniu argumenty miały sens, a jakże. Ale doskonale zdawała sobie sprawę, jak bardzo egoistycznie się zachowuje.
- Mogę powiedzieć Malahirowi, że nie chcę wracać. A potem uciec. Ty pójdziesz mnie szukać, a on wróci do stada przekazać, co się stało. Dowiedzą się, że się uspokoiłam i że ty też jesteś bezpieczna. Nikt nawet nie będzie musiał kłamać - rozwijała plan ściszonym głosem. Niby samiec siedział zbyt daleko, by ich usłyszeć, ale towarzyszący jej ciągle strach nie pozwolił na mówienie normalnie. Nie teraz, gdy tak wiele od tego zależało. A co do kłamstwa... Wiedziała, że jej nazewnictwo w tym zakresie jest mocno zachwiane, i że musi bardzo pilnować, by nie dać się skusić naginaniem prawdy. Ale przecież tutaj to nagięcie było takie drobne...
- Zawsze będziesz mogła wrócić, jeśli tylko będziesz chciała. Ale jeśli teraz wrócisz, nie wiadomo, czy jeszcze się zobaczymy - wyciągnęła ostatni argument. Właściwie końcówka miała brzmieć bardziej w stylu "kiedy następnym razem pozwolą ci opuścić stado". Skarciła się w duchu za to przejęzyczenie, ale jednocześnie starała się nie pokazać, że coś jest nie tak. Ścisnęła mocniej łapę Ven, wciąż nie odrywając wzroku od jej oczu.
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Poczuła jakby jej całe spojrzenie na rzeczywistość zawaliło się w jednym momencie, co pewnie dało się też wyczytać z jej spojrzenia.
Nie zamierzała nigdy wracać...? Że po wyprawie do dżungli chciała po prostu odejść i zostawić od tak stado? I zostawić też Ven?
Nawet nie zarejestrowała kiedy łapa Narie znalazła się na niej, była zbyt zgubiona w myślach, zbyt zszokowana.
Zauważyła, że im więcej czasu spędzała z brązową, tym mniej zdawała się o niej wiedzieć, nawet nie wpadła na to, że lwica nie widziała Lwiej Ziemi, w ten sam sposób co ona, jako takie miejsce które dla Ven wiązało się ze spokojem i bezpieczeństwem. Mogła się zorientować, że nie wszyscy na około mają takie same przeżycia i doświadczenia jak ona, i nie każdy kojarzy Lwią Skałe jako swój dom.
Jej następne słowa już tak ją zdezorientowały, że sama miała ochotę wstać i zacząć biec w niewiadomą stronę. Dopiero co się znalazła, wróciła na swoje dawne tereny i z ulgą przyjęła odrodzenie się stada. Bez zawahania dołączyła, dostała swoją pierwszą poważną posadę, została kimś znaczącym. Teraz miała wszystko rzucić i iść za kimś kogo tak naprawdę ledwo znała?
W końcu zebrała się na spojrzenie w oczy Narie, która już od dłuższego czasu patrzyła się na nią intensywnie, wyczekująco.
Słuchała tych wszystkich argumentów roztrzęsiona w środku, choć z zewnątrz nawet nie ważył jej się ogon drgnąć, była jak zamarznięta. Nie sądziła, że jeśli się zgodzi będzie mogła potem tak łatwo wrócić.
Może Tib by wszystko zrozumiał... ale miała wrażenie, że on teraz robi tylko za kukiełkę medyczki, reprezentuje stado co najwyżej dawną reputacją, a wszystkie ważne decyzję podejmuje Danusia, która nie przyjmie jej z otwartymi łapami jeśli zdecyduje się uciec, nawet jeśli była jej byłą przyjaciółką - jeśli kiedykolwiek nią była, bo po tym co widziała i słyszała w ostatnim czasie nie była pewna, czy faktycznie ją w ogóle lubiła, czy po prostu Ven była dla niej przydatna, dlatego królowa była dla niej miła.
- ...Chcesz uciec i chcesz, żebym powiedziała Malahirowi, że pójdę cie szukać, wysłać go na Lwią Skałe, a potem mam... nie wrócić? - Spytała z niedowierzaniem, chcąc się upewnić, że zrozumiała wszystko dobrze. Brzmiało to jakby faktycznie obie postradały zmysły. Może jednak ta choroba ich dopadła?
Choć wiedziała, że jest ryzyko, że nigdy nie wróci do stada, ostatni argument ją definitywnie przekonał, uważała jednak, że był to cios poniżej pasa ze strony Narie, przekonywanie jej poprzez granie na jej emocjach.
"Będę tego żałować" - Pomyślała zamykając oczy i łapiąc oddech, żeby uspokoić trochę mocno bijące serce, po czym kiwnęła głową, żeby przekazać, że się na to wszystko zgadza.
Coś czuła, że będzie nad tą decyzją ubolewać później, oby tylko Narie wiedziała o czym mówi.
Nie zamierzała nigdy wracać...? Że po wyprawie do dżungli chciała po prostu odejść i zostawić od tak stado? I zostawić też Ven?
Nawet nie zarejestrowała kiedy łapa Narie znalazła się na niej, była zbyt zgubiona w myślach, zbyt zszokowana.
Zauważyła, że im więcej czasu spędzała z brązową, tym mniej zdawała się o niej wiedzieć, nawet nie wpadła na to, że lwica nie widziała Lwiej Ziemi, w ten sam sposób co ona, jako takie miejsce które dla Ven wiązało się ze spokojem i bezpieczeństwem. Mogła się zorientować, że nie wszyscy na około mają takie same przeżycia i doświadczenia jak ona, i nie każdy kojarzy Lwią Skałe jako swój dom.
Jej następne słowa już tak ją zdezorientowały, że sama miała ochotę wstać i zacząć biec w niewiadomą stronę. Dopiero co się znalazła, wróciła na swoje dawne tereny i z ulgą przyjęła odrodzenie się stada. Bez zawahania dołączyła, dostała swoją pierwszą poważną posadę, została kimś znaczącym. Teraz miała wszystko rzucić i iść za kimś kogo tak naprawdę ledwo znała?
W końcu zebrała się na spojrzenie w oczy Narie, która już od dłuższego czasu patrzyła się na nią intensywnie, wyczekująco.
Słuchała tych wszystkich argumentów roztrzęsiona w środku, choć z zewnątrz nawet nie ważył jej się ogon drgnąć, była jak zamarznięta. Nie sądziła, że jeśli się zgodzi będzie mogła potem tak łatwo wrócić.
Może Tib by wszystko zrozumiał... ale miała wrażenie, że on teraz robi tylko za kukiełkę medyczki, reprezentuje stado co najwyżej dawną reputacją, a wszystkie ważne decyzję podejmuje Danusia, która nie przyjmie jej z otwartymi łapami jeśli zdecyduje się uciec, nawet jeśli była jej byłą przyjaciółką - jeśli kiedykolwiek nią była, bo po tym co widziała i słyszała w ostatnim czasie nie była pewna, czy faktycznie ją w ogóle lubiła, czy po prostu Ven była dla niej przydatna, dlatego królowa była dla niej miła.
- ...Chcesz uciec i chcesz, żebym powiedziała Malahirowi, że pójdę cie szukać, wysłać go na Lwią Skałe, a potem mam... nie wrócić? - Spytała z niedowierzaniem, chcąc się upewnić, że zrozumiała wszystko dobrze. Brzmiało to jakby faktycznie obie postradały zmysły. Może jednak ta choroba ich dopadła?
Choć wiedziała, że jest ryzyko, że nigdy nie wróci do stada, ostatni argument ją definitywnie przekonał, uważała jednak, że był to cios poniżej pasa ze strony Narie, przekonywanie jej poprzez granie na jej emocjach.
"Będę tego żałować" - Pomyślała zamykając oczy i łapiąc oddech, żeby uspokoić trochę mocno bijące serce, po czym kiwnęła głową, żeby przekazać, że się na to wszystko zgadza.
Coś czuła, że będzie nad tą decyzją ubolewać później, oby tylko Narie wiedziała o czym mówi.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Przesadziła. Wiedziała o tym jeszcze zanim skończyła mówić.
Co ona sobie w ogóle myślała? Ven miała całkowitą rację, nie miała prawa prosić ją o takie rzeczy. W ogóle nie powinna była się odzywać. Trzeba było po prostu uciec, skoro już miała szansę. Ale nie mogła. Zbyt dużo pozwoliła już sobie poczuć, żeby teraz zniknąć jakby nigdy jej tu nie było.
Dlaczego, gdy kierowała się logiką i kalkulacją, wszystko wychodziło tak strasznie źle, ale gdy pozwoliła sobie pójść za emocjami, było jeszcze bardziej fatalnie.
Aż się skuliła, gdy lwica w końcu się odezwała. Właściwie taki dokładnie był plan, ale teraz to wszystko zabrzmiało dużo gorzej niż przed chwilą. Tym bardziej zdziwiła się, kiedy beżowa się zgodziła. I w tym momencie Narie ostatecznie straciła resztki swojego przekonania. Puściła lwicę, stuliła uszy. Tak naprawdę nie miała pojęcia, o czym mówi, i ciężar odpowiedzialności spadł na nią ze zdwojoną siłą. Znowu czuła się jak zagubione lwiątko. Znowu chciała biec.
- Poszłabym z tobą, gdybym tylko mogła. Gdybym wiedziała, że żadnej z nas nic się nie stanie, że nas nie rozdzielą - tłumaczyła się rozpaczliwie. Jakkolwiek nierozsądne by to nie było, w tym momencie była gotowa wszędzie pójść, byle tylko mogły być razem. I gdyby wiedziała, że Ven nie zostanie wysłana do dżungli. A przynajmniej nie bez niej. Chociaż w tym jednym Danusia miała rację, zbyt wielkich szans na obronienie jej nie miała. Co ją w ogóle podkusiło, żeby mieszać się w tę sprawę? Przecież wiedziała, że za każdym razem, gdy próbuje zrobić coś dobrego, ktoś na tym cierpi. Ktoś jej bliski.
Przymknęła oczy i kilka razy odetchnęła głęboko, próbując uspokoić rozdygotane łapy. Nie mogła pozwolić, by Ventruma przez nią ucierpiała. Wszystko pięknie, tylko co, jeśli nie ma wyjścia, które by to zapewniło? Jeśli teraz uciekną, lwica straci wszystko, co miała. Dla niej, Narie. Jak w ogóle mogło jej przyjść do głowy, żeby o to prosić? Ale jeśli beżowa wróci do stada, czeka ją dżungla. Ale jeśli sama chciała tam iść, to kim była brązowa, żeby podejmować decyzję za nią?
- Nie musisz tego robić. Zrób to, co chcesz. Ja sobie poradzę - powiedziała w końcu z bólem. Słowa ledwo przechodziły jej przez gardło. Wszystko w niej krzyczało, że kłamie, że przecież doskonale wie, że sobie nie poradzi. Ale to przecież był już jej problem, nie Ven.
Co ona sobie w ogóle myślała? Ven miała całkowitą rację, nie miała prawa prosić ją o takie rzeczy. W ogóle nie powinna była się odzywać. Trzeba było po prostu uciec, skoro już miała szansę. Ale nie mogła. Zbyt dużo pozwoliła już sobie poczuć, żeby teraz zniknąć jakby nigdy jej tu nie było.
Dlaczego, gdy kierowała się logiką i kalkulacją, wszystko wychodziło tak strasznie źle, ale gdy pozwoliła sobie pójść za emocjami, było jeszcze bardziej fatalnie.
Aż się skuliła, gdy lwica w końcu się odezwała. Właściwie taki dokładnie był plan, ale teraz to wszystko zabrzmiało dużo gorzej niż przed chwilą. Tym bardziej zdziwiła się, kiedy beżowa się zgodziła. I w tym momencie Narie ostatecznie straciła resztki swojego przekonania. Puściła lwicę, stuliła uszy. Tak naprawdę nie miała pojęcia, o czym mówi, i ciężar odpowiedzialności spadł na nią ze zdwojoną siłą. Znowu czuła się jak zagubione lwiątko. Znowu chciała biec.
- Poszłabym z tobą, gdybym tylko mogła. Gdybym wiedziała, że żadnej z nas nic się nie stanie, że nas nie rozdzielą - tłumaczyła się rozpaczliwie. Jakkolwiek nierozsądne by to nie było, w tym momencie była gotowa wszędzie pójść, byle tylko mogły być razem. I gdyby wiedziała, że Ven nie zostanie wysłana do dżungli. A przynajmniej nie bez niej. Chociaż w tym jednym Danusia miała rację, zbyt wielkich szans na obronienie jej nie miała. Co ją w ogóle podkusiło, żeby mieszać się w tę sprawę? Przecież wiedziała, że za każdym razem, gdy próbuje zrobić coś dobrego, ktoś na tym cierpi. Ktoś jej bliski.
Przymknęła oczy i kilka razy odetchnęła głęboko, próbując uspokoić rozdygotane łapy. Nie mogła pozwolić, by Ventruma przez nią ucierpiała. Wszystko pięknie, tylko co, jeśli nie ma wyjścia, które by to zapewniło? Jeśli teraz uciekną, lwica straci wszystko, co miała. Dla niej, Narie. Jak w ogóle mogło jej przyjść do głowy, żeby o to prosić? Ale jeśli beżowa wróci do stada, czeka ją dżungla. Ale jeśli sama chciała tam iść, to kim była brązowa, żeby podejmować decyzję za nią?
- Nie musisz tego robić. Zrób to, co chcesz. Ja sobie poradzę - powiedziała w końcu z bólem. Słowa ledwo przechodziły jej przez gardło. Wszystko w niej krzyczało, że kłamie, że przecież doskonale wie, że sobie nie poradzi. Ale to przecież był już jej problem, nie Ven.
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ven momentalnie wyrzuciła wszystkie myśli z głowy, dała się za bardzo ponieść emocjom. Wdech, wydech i od początku, nie miały dużo czasu, ale stres nie pomoże w wymyśleniu planu szybciej.
- Okej, moment, czekaj. Nie zostawiam cie, ale jeśli odejdę, nie będę mogła już tu wrócić. - Stwierdziła poważnie i spojrzała w stronę odległej, niewyraźnej Lwiej Skały. Uświadomiła sobie, że nie była jeszcze gotowa na zostawienie wszystkiego.
Wtedy jakby za sprawą magii poczuła jak logika do niej wraca.
- Chodźmy do Tiba, on nam pomoże. -Zaproponowała entuzjastycznie.
Zapomniała przez chwilę o drugiej osobie u władzy, tylko on mógłby przekonać Dature do ich racji. W końcu nie było żadnej epidemii, to tylko małe nieporozumienie które zamieniło się w coś większego.
- To najlepsza opcja, nie będę musiała wybierać między tobą, a nimi. - Z trudem wypowiedziała te zdanie, bo znaczyło ono, że Narie jest na tyle dla niej ważna jak jej stado, a nie chciała tego tak wcześnie przyznawać ani jej ani sobie.
Potrząsnęła głową, żeby się ogarnąć i spowrotem wrócić do tematu.
- Jeśli się boisz, schowaj się gdzieś w okolicy i poczekaj, a ja i Malahir po niego pójdziemy. - W praktyce nie było to takie proste, ale wszelkie inne opcje były zbyt ryzykowne i po prostu jej nie pasowały, jeśli uda im się to zrobić, beżowa nie straci ani zielonookiej, ani Lwiej Ziemi.
- Okej, moment, czekaj. Nie zostawiam cie, ale jeśli odejdę, nie będę mogła już tu wrócić. - Stwierdziła poważnie i spojrzała w stronę odległej, niewyraźnej Lwiej Skały. Uświadomiła sobie, że nie była jeszcze gotowa na zostawienie wszystkiego.
Wtedy jakby za sprawą magii poczuła jak logika do niej wraca.
- Chodźmy do Tiba, on nam pomoże. -Zaproponowała entuzjastycznie.
Zapomniała przez chwilę o drugiej osobie u władzy, tylko on mógłby przekonać Dature do ich racji. W końcu nie było żadnej epidemii, to tylko małe nieporozumienie które zamieniło się w coś większego.
- To najlepsza opcja, nie będę musiała wybierać między tobą, a nimi. - Z trudem wypowiedziała te zdanie, bo znaczyło ono, że Narie jest na tyle dla niej ważna jak jej stado, a nie chciała tego tak wcześnie przyznawać ani jej ani sobie.
Potrząsnęła głową, żeby się ogarnąć i spowrotem wrócić do tematu.
- Jeśli się boisz, schowaj się gdzieś w okolicy i poczekaj, a ja i Malahir po niego pójdziemy. - W praktyce nie było to takie proste, ale wszelkie inne opcje były zbyt ryzykowne i po prostu jej nie pasowały, jeśli uda im się to zrobić, beżowa nie straci ani zielonookiej, ani Lwiej Ziemi.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Tego się nie spodziewała. A właściwie powinna, nie znała przecież obecnych zasad panujących na Lwiej Ziemi. Wiele stad karało odejście, dlaczego więc nie to? Zwłaszcza, gdy rządzili Danusia i Tib.
Właśnie, Tib. Wcale mu nie ufała, nie po tym wszystkim, co między nimi zaszło. Ale z drugiej strony miał już kilka okazji, żeby się jej pozbyć. Jeśli by tego chciał, czy nie zrobiłby tego już dawno? Próbowała przeanalizować wszystkie potencjalne plany i intrygi obecnych rządzących, ale tylko rozbolała ją od tego głowa. Nie miała siły, po prostu nie miała siły analizować każdego swojego ruchu, każdego słowa, rozważać, czy zostanie wykorzystane przeciwko niej i mierzyć się z konsekwencjami.
Ale z drugiej strony była Ven. Nie miała prawa namawiać jej do odejścia, to stało się już bardziej niż pewne. Mogłaby więc sama odejść. Tak by było pewnie dla wszystkich najlepiej. Ona zniknęłaby z ich życia jak gdyby nigdy się w nim nie pojawiła, a sama wróciłaby do swojej wygodnej tożsamości wędrowca. Uciekłaby od tego przeklętego miejsca, od wszystkich znajomych twarzy, od wspomnień i emocji. Pół swojego życia uciekała, dlaczego niby teraz miałaby przestać? Dla lwicy, która odwróci się od niej, gdy tylko dowie się, co zrobiła? Tylko dlatego, że mówiła, że nie chce wybierać między nią a stadem? Narie poczuła nagły ucisk w sercu, tak mocny, jakiego już dawno nie doświadczyła. Tak bardzo pragnęła uwierzyć w te słowa, w to, co mogły oznaczać. Ale wiedziała, że nie może. To wszystko, co się wydarzyło... Kompletnie się zapomniała. Owszem, Ven ewidentnie traktowała ją jako kogoś ważnego, a konkretniej jako starą przyjaciółkę. I nie powinna była nigdy pozwolić sobie myśleć, że jest inaczej.
A jednak nie potrafiła odejść. Nie potrafiła znieść myśli o życiu ze świadomością, że nigdy nie dowie się, co stało się z beżową w dżungli, do której zostanie wysłana z jej winy. Przegrała tę bitwę z samą sobą i teraz pozostawało jedynie ze zrezygnowaniem przyjąć skutki swojej kolejnej złej decyzji.
- Oczywiście, że się boję. Ale nie ma sensu tracić tyle czasu - odpowiedziała w końcu ze spokojem. Tak, w końcu się uspokoiła, ale głównie dlatego, że już mało co w niej zostało. Dlaczego zawsze musiała albo cała płonąć, albo być zupełnie pusta? Dlaczego nie mogło być nic pomiędzy?
- Chodź, wracajmy. - Wstała, postąpiła krok w stronę Malahira i przystanęła, by odwrócić jeszcze głowę do beżowej. Zmusiła się, by posłać jej blady, zachęcający uśmiech.
Właśnie, Tib. Wcale mu nie ufała, nie po tym wszystkim, co między nimi zaszło. Ale z drugiej strony miał już kilka okazji, żeby się jej pozbyć. Jeśli by tego chciał, czy nie zrobiłby tego już dawno? Próbowała przeanalizować wszystkie potencjalne plany i intrygi obecnych rządzących, ale tylko rozbolała ją od tego głowa. Nie miała siły, po prostu nie miała siły analizować każdego swojego ruchu, każdego słowa, rozważać, czy zostanie wykorzystane przeciwko niej i mierzyć się z konsekwencjami.
Ale z drugiej strony była Ven. Nie miała prawa namawiać jej do odejścia, to stało się już bardziej niż pewne. Mogłaby więc sama odejść. Tak by było pewnie dla wszystkich najlepiej. Ona zniknęłaby z ich życia jak gdyby nigdy się w nim nie pojawiła, a sama wróciłaby do swojej wygodnej tożsamości wędrowca. Uciekłaby od tego przeklętego miejsca, od wszystkich znajomych twarzy, od wspomnień i emocji. Pół swojego życia uciekała, dlaczego niby teraz miałaby przestać? Dla lwicy, która odwróci się od niej, gdy tylko dowie się, co zrobiła? Tylko dlatego, że mówiła, że nie chce wybierać między nią a stadem? Narie poczuła nagły ucisk w sercu, tak mocny, jakiego już dawno nie doświadczyła. Tak bardzo pragnęła uwierzyć w te słowa, w to, co mogły oznaczać. Ale wiedziała, że nie może. To wszystko, co się wydarzyło... Kompletnie się zapomniała. Owszem, Ven ewidentnie traktowała ją jako kogoś ważnego, a konkretniej jako starą przyjaciółkę. I nie powinna była nigdy pozwolić sobie myśleć, że jest inaczej.
A jednak nie potrafiła odejść. Nie potrafiła znieść myśli o życiu ze świadomością, że nigdy nie dowie się, co stało się z beżową w dżungli, do której zostanie wysłana z jej winy. Przegrała tę bitwę z samą sobą i teraz pozostawało jedynie ze zrezygnowaniem przyjąć skutki swojej kolejnej złej decyzji.
- Oczywiście, że się boję. Ale nie ma sensu tracić tyle czasu - odpowiedziała w końcu ze spokojem. Tak, w końcu się uspokoiła, ale głównie dlatego, że już mało co w niej zostało. Dlaczego zawsze musiała albo cała płonąć, albo być zupełnie pusta? Dlaczego nie mogło być nic pomiędzy?
- Chodź, wracajmy. - Wstała, postąpiła krok w stronę Malahira i przystanęła, by odwrócić jeszcze głowę do beżowej. Zmusiła się, by posłać jej blady, zachęcający uśmiech.
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Szczerze wierzyła, że Tib w tym momencie był jedyną rozsądną osobą pod skałą i jedyną godną zaufania, choć dostanie się do niego będzie nie lada wyzwaniem.
W ogóle w tym momencie nie myślała o misji na dżungli, była tymczasowo zawieszona przez te sytuacje.
Ze zdziwieniem przyjęła spokojną i poważną postawę Narie, zupełnie jakby kompletnie się wyłączyła i upłynęły z niej wszystkie emocje.
Nawet ten uśmiech jej nie przekonał, ale nie było czasu na sprawdzenie, czy brązowa jest pewna swojej decyzji, zmarnowali już za dużo czasu.
Również podeszła w stronę @Malahira i zebrała się na krótkie wyjaśnienie mu planu.
- Narie nie może trafić do Datury, nie uwierzy nam, że jest zdrowa. - Stwierdziła w jego stronę, badając jego reakcje spojrzeniem, próbując wyczytać czy wie do czego zmierza.
- Potrzebuje twojej pomocy, mógłbyś znaleźć Tiba i go wyciągnąć na bok skały? Powiesz mu, że to bardzo ważna sprawa. - Dodała i w jej głosie można było usłyszeć nutkę desperacji.
- Będę mieć u ciebie wieeelki dług. - I nie była pewna jak da radę go spłacić, Danusia kazała mu przyprowadzić Narie, a beżowa prosiła go o coś zupełnie innego i sprzecznego. Może wspólna wyprawa między nim, a Narie i Tamu sprawiła, że samiec zgodzi się na te propozycje?
W ogóle w tym momencie nie myślała o misji na dżungli, była tymczasowo zawieszona przez te sytuacje.
Ze zdziwieniem przyjęła spokojną i poważną postawę Narie, zupełnie jakby kompletnie się wyłączyła i upłynęły z niej wszystkie emocje.
Nawet ten uśmiech jej nie przekonał, ale nie było czasu na sprawdzenie, czy brązowa jest pewna swojej decyzji, zmarnowali już za dużo czasu.
Również podeszła w stronę @Malahira i zebrała się na krótkie wyjaśnienie mu planu.
- Narie nie może trafić do Datury, nie uwierzy nam, że jest zdrowa. - Stwierdziła w jego stronę, badając jego reakcje spojrzeniem, próbując wyczytać czy wie do czego zmierza.
- Potrzebuje twojej pomocy, mógłbyś znaleźć Tiba i go wyciągnąć na bok skały? Powiesz mu, że to bardzo ważna sprawa. - Dodała i w jej głosie można było usłyszeć nutkę desperacji.
- Będę mieć u ciebie wieeelki dług. - I nie była pewna jak da radę go spłacić, Danusia kazała mu przyprowadzić Narie, a beżowa prosiła go o coś zupełnie innego i sprzecznego. Może wspólna wyprawa między nim, a Narie i Tamu sprawiła, że samiec zgodzi się na te propozycje?
- Malahir
- Posłaniec

- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Właściwie to zaraz po tym, jak się położył, zaczął się zastanawiać, czy podjął dobrą decyzję. Może nie powinien ot tak pozwolić dać się zbyć tej dwójce i zacząć nalegać, by po prostu z nim szły? Nie chciał z tym zwlekać. Nie wiedział, co tak naprawdę działo się w głowie @Narie, nie miał pojęcia, co planuje. Co, jeśli za chwilę się zerwie i ucieknie na dobre?
Co, jeśli właśnie wraz z Ven coś przeciwko knuły?
Myśl pojawiła się znienacka, nie wiadomo skąd. Sam do końca nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego. Właściwie to zaraz po tym, jak się pojawiła, zaczął jej żałować. Jak mógł podejrzewać beżową o... Tak naprawdę to o co? Sam nie był pewien. Ale wiedział jedno. @Ventruma była bardzo blisko z byłą księżniczką, w taki, czy inny sposób. Sprawiała wrażenie, że zrobiłaby dla niej wszystko. Nawet, jeśli wiązałoby się to z wystąpieniem przeciwko stadu.
Ale czego tak dokładnie się spodziewał? Planowania wspólnej ucieczki? Knucia przeciwko Daturze? Do końca nie był pewien. Lecz nie był pewien też, czy tak naprawdę mógł im ufać.
Dlatego też od czasu do czasu posyłał samicom badawcze spojrzenia, by zorientować się, co robią. Lecz... No właściwie to nie robiły nic, oprócz prowadzenia rozmowy. Z tej oczywiście nic nie słyszał, a i trudno było cokolwiek wywnioskować z ich mowy ciała, czy wyrazu pysków. Kilkukrotnie miał wielką ochotę po prostu im przerwać, lecz ostatecznie rezygnował. W końcu się zgodził, powinien dotrzymać słowa.
Miał nadzieję, że tego nie pożałuje.
Wreszcie lwice wstały, powoli kierując się w jego stronę. Widząc to, podniósł się powoli, patrząc na podchodzącą bliżej beżową wyczekująco... Po czym lekko zmarszczył czoło, słysząc jej słowa.
- No... To jest chyba całkiem możliwe - odpowiedział, gdy Ven wspomniała o Daturze. Zielonooki odniósł wrażenie, że królowa ma do brązowej jakąś urazę i miał wrażenie, iż chodziło o coś osobistego. Może coś więcej, niż jej odejście ze stada przed laty. Nie wiedział, jak bardzo jej uczucia względem byłej księżniczki mogą wpłynąć na podejmowane decyzje, lecz nie mógł tego wykluczać.
Gdy usłyszał jej kolejne słowa, jego brwi zmarszczyły się nieco bardziej.
- To może być trudne. Po tym, jak Danusia ryknęła na pół Lwiej Ziemi, Tib pewnie od razu tam do niej pobiegł - powiedział powątpiewającym tonem. Podejrzewał, że po tym ryku w okolicy zebrała się połowa stada, tak więc pewnie i sam król. W końcu zazwyczaj tak to właśnie na Lwiej Ziemi działało. - Jeśli są tam razem, to raczej go stamtąd nie wyciągnę bez od cholery pytań z jej strony - dodał.
Osobiście miał wrażenie, że lwice strasznie to komplikowały.
Co, jeśli właśnie wraz z Ven coś przeciwko knuły?
Myśl pojawiła się znienacka, nie wiadomo skąd. Sam do końca nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego. Właściwie to zaraz po tym, jak się pojawiła, zaczął jej żałować. Jak mógł podejrzewać beżową o... Tak naprawdę to o co? Sam nie był pewien. Ale wiedział jedno. @Ventruma była bardzo blisko z byłą księżniczką, w taki, czy inny sposób. Sprawiała wrażenie, że zrobiłaby dla niej wszystko. Nawet, jeśli wiązałoby się to z wystąpieniem przeciwko stadu.
Ale czego tak dokładnie się spodziewał? Planowania wspólnej ucieczki? Knucia przeciwko Daturze? Do końca nie był pewien. Lecz nie był pewien też, czy tak naprawdę mógł im ufać.
Dlatego też od czasu do czasu posyłał samicom badawcze spojrzenia, by zorientować się, co robią. Lecz... No właściwie to nie robiły nic, oprócz prowadzenia rozmowy. Z tej oczywiście nic nie słyszał, a i trudno było cokolwiek wywnioskować z ich mowy ciała, czy wyrazu pysków. Kilkukrotnie miał wielką ochotę po prostu im przerwać, lecz ostatecznie rezygnował. W końcu się zgodził, powinien dotrzymać słowa.
Miał nadzieję, że tego nie pożałuje.
Wreszcie lwice wstały, powoli kierując się w jego stronę. Widząc to, podniósł się powoli, patrząc na podchodzącą bliżej beżową wyczekująco... Po czym lekko zmarszczył czoło, słysząc jej słowa.
- No... To jest chyba całkiem możliwe - odpowiedział, gdy Ven wspomniała o Daturze. Zielonooki odniósł wrażenie, że królowa ma do brązowej jakąś urazę i miał wrażenie, iż chodziło o coś osobistego. Może coś więcej, niż jej odejście ze stada przed laty. Nie wiedział, jak bardzo jej uczucia względem byłej księżniczki mogą wpłynąć na podejmowane decyzje, lecz nie mógł tego wykluczać.
Gdy usłyszał jej kolejne słowa, jego brwi zmarszczyły się nieco bardziej.
- To może być trudne. Po tym, jak Danusia ryknęła na pół Lwiej Ziemi, Tib pewnie od razu tam do niej pobiegł - powiedział powątpiewającym tonem. Podejrzewał, że po tym ryku w okolicy zebrała się połowa stada, tak więc pewnie i sam król. W końcu zazwyczaj tak to właśnie na Lwiej Ziemi działało. - Jeśli są tam razem, to raczej go stamtąd nie wyciągnę bez od cholery pytań z jej strony - dodał.
Osobiście miał wrażenie, że lwice strasznie to komplikowały.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Ven słusznie mówiła, chociaż jej plan wyraźnie miał pewnie luki. Ale brązowa nie zamierzała się czepiać, w końcu sama nie miała siły układać lepszego. Mimo wszystko, oddanie dowodzenia komuś innemu było bardzo wygodne.
Nie mogła jednak zaprzeczyć, że w argumentach Malahira było jeszcze więcej racji. Sapnęła cicho, lekko zniecierpliwiona. Skoro już podjęła decyzję, wolała mieć to jak najszybciej za sobą. Zanim zdąży się rozmyślić.
- No nic, trudno. W takim razie po prostu chodźmy. Przecież na zawsze mnie nie zamknie. - Dobra argumentacja zawsze ją uspokajała, szkoda tylko, że w tym przypadku akurat wcale nie była przekonana co do prawdziwości swojego argumentu.
Ach, właśnie, była jeszcze jedna rzecz.
- Nie jestem chora. Zanim się pojawiłeś, spotkałam... no, spotkałam bardzo dawno nie widzianą rodzinę, która... z którą nie jestem w najlepszych relacjach. - Uhum, jakie okrągłe eufemizmy, czy ktoś przyznaje nagrody za opowiadanie historii w najmniej oddający ją sposób? - Możecie zrobić ze mnie niezrównoważoną wariatkę, i nawet nie miniecie się z prawdą. Ale z chorobą czy bez, zachowałabym się tak samo. - Te słowa skierowała oczywiście bardziej do Malahira, Ven przecież nie musiała przekonywać. Nie, żeby była z tego stanu rzeczy dumna, ale... jakoś zależało jej, żeby samca przekonać. Może dlatego, że taka właśnie była prawda. Tym razem ta prawdziwa, nie nagięta.
Jako że wydawało jej się, że nie ma tu już nic więcej do powiedzenia, ruszyła powoli w stronę majaczącej w oddali Lwiej Skały. Powoli, żeby pozostali mogli ją wyprzedzić, w końcu raczej powinni pojawić się tam pierwsi. Czy będzie tego żałować? Już żałowała.
jak inni wyjdą to z.t. za nimi
Nie mogła jednak zaprzeczyć, że w argumentach Malahira było jeszcze więcej racji. Sapnęła cicho, lekko zniecierpliwiona. Skoro już podjęła decyzję, wolała mieć to jak najszybciej za sobą. Zanim zdąży się rozmyślić.
- No nic, trudno. W takim razie po prostu chodźmy. Przecież na zawsze mnie nie zamknie. - Dobra argumentacja zawsze ją uspokajała, szkoda tylko, że w tym przypadku akurat wcale nie była przekonana co do prawdziwości swojego argumentu.
Ach, właśnie, była jeszcze jedna rzecz.
- Nie jestem chora. Zanim się pojawiłeś, spotkałam... no, spotkałam bardzo dawno nie widzianą rodzinę, która... z którą nie jestem w najlepszych relacjach. - Uhum, jakie okrągłe eufemizmy, czy ktoś przyznaje nagrody za opowiadanie historii w najmniej oddający ją sposób? - Możecie zrobić ze mnie niezrównoważoną wariatkę, i nawet nie miniecie się z prawdą. Ale z chorobą czy bez, zachowałabym się tak samo. - Te słowa skierowała oczywiście bardziej do Malahira, Ven przecież nie musiała przekonywać. Nie, żeby była z tego stanu rzeczy dumna, ale... jakoś zależało jej, żeby samca przekonać. Może dlatego, że taka właśnie była prawda. Tym razem ta prawdziwa, nie nagięta.
Jako że wydawało jej się, że nie ma tu już nic więcej do powiedzenia, ruszyła powoli w stronę majaczącej w oddali Lwiej Skały. Powoli, żeby pozostali mogli ją wyprzedzić, w końcu raczej powinni pojawić się tam pierwsi. Czy będzie tego żałować? Już żałowała.
jak inni wyjdą to z.t. za nimi
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Zauważyła, że samiec był wyraźnie zniecierpliwiony nimi, ale pewnie każdy by był w tej sytuacji. Chciała to wszystko załatwić jak najszybciej i przerwać ten chaos.
Jego słowa robiły sens i sama wiedziała, że tak prosto to nie zadziała, ale warto było chociaż zaproponować. Czuła, że jest odpowiedzialna za te dwójkę i, że musi mieć jakiś plan, bo tego od niej oczekują.
Może po prostu sama od siebie oczekiwała więcej?
W końcu Narie najwyraźniej znudziła się komplikowaniem tego i sama zgodziła się, żeby iść prosto do Datury, co ją zdziwiło i zmartwiło, ale jeśli innego wyjścia nie było, a wszyscy byli zgodni to nie będzie protestować.
Zdecydowanie i tak gdy tylko dotrą na Lwią Skałe zwróci się do Tiba.
Westchnęła, po czym wstała i bez słowa ruszyła zmarnowana w kierunku Lwiej Ziemi.
Z.t x3
Jego słowa robiły sens i sama wiedziała, że tak prosto to nie zadziała, ale warto było chociaż zaproponować. Czuła, że jest odpowiedzialna za te dwójkę i, że musi mieć jakiś plan, bo tego od niej oczekują.
Może po prostu sama od siebie oczekiwała więcej?
W końcu Narie najwyraźniej znudziła się komplikowaniem tego i sama zgodziła się, żeby iść prosto do Datury, co ją zdziwiło i zmartwiło, ale jeśli innego wyjścia nie było, a wszyscy byli zgodni to nie będzie protestować.
Zdecydowanie i tak gdy tylko dotrą na Lwią Skałe zwróci się do Tiba.
Westchnęła, po czym wstała i bez słowa ruszyła zmarnowana w kierunku Lwiej Ziemi.
Z.t x3
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość




















