x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Kąpielisko
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Firya
- Posty: 89
- Gatunek: lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 lip 2019
- Waleczność: 50
- Zręczność: 45
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Re: Kąpielisko
Podobnie jak on nie uważała wypytywania każdego po kolei czym się zajmuje w żyćku za najlepszą metodę - i chyba nic w tym dziwnego. Trzeba być nieźle zdesperowanym, żeby szukać w taki sposób. Cóż, nie miał łatwo, jeśli decydował się na szkolenie w tym kierunku, ale przecież… no, ktoś musi się zajmować rzemieślnictwem w tej krainie.
- Wiem tyle co ty. Ale taki rzemieślnik to powinien chyba sam dbać o to, żeby o nim jakkolwiek słyszano. W końcu komuś musi sprzedawać te swoje pancerze i torby. - stwierdziła. Sama może nie słyszała o żadnym typie zajmującym się rzemieślnictwem, ale być może po prostu w ich okolicy dotąd żaden się nie ulokował… zresztą, zawsze zakazywano im wychodzić poza granice, a to przecież znacznie utrudniało zdobywanie informacji z zewnątrz.
Jakkolwiek nie lubiła odwlekania rzeczy w czasie, bo to tylko kumulowało emocje, teraz zwyczajnie czuła, że w ten sposób będzie najlepiej. W przeciągu ostatnich godzin wydarzyło się już i tak wystarczająco dużo, by mieć czym zadręczać swój umysł.
- Tym bardziej Ath, a najlepiej pójść do niego. Nabo... no, wiadomo jak z nim jest, a Shani raczej za nami nie przepada- Ej, w sumie już dawno jej nie widziałam. - zauważyła nagle. Czyżby do tego stopnia straumatyzowali ją tą przeprawą przez krzaki, że ukryła się gdzieś albo uciekła? To byłoby rozczarowujące, biorąc pod uwagę fakt, że tak dumnie uznawali krzakoterapię za korzystną dla psychiki.
- Hmm... nic? - odparła. - Wróciłabym do jaskini. I tak mieliśmy jeszcze zobaczyć się z mamą, a poza tym... wiem, że sen jest dla słabych, ale mój dzisiejszy limit energii chyba się wyczerpał. - dodała z krzywym uśmieszkiem, przewracając się na drugi bok, by wyeksponować go na słońce. Ciepełko i bezczynne leżenie tylko potęgowało jej senność, która i bez tego byłaby całkiem uzasadniona.
- Wiem tyle co ty. Ale taki rzemieślnik to powinien chyba sam dbać o to, żeby o nim jakkolwiek słyszano. W końcu komuś musi sprzedawać te swoje pancerze i torby. - stwierdziła. Sama może nie słyszała o żadnym typie zajmującym się rzemieślnictwem, ale być może po prostu w ich okolicy dotąd żaden się nie ulokował… zresztą, zawsze zakazywano im wychodzić poza granice, a to przecież znacznie utrudniało zdobywanie informacji z zewnątrz.
Jakkolwiek nie lubiła odwlekania rzeczy w czasie, bo to tylko kumulowało emocje, teraz zwyczajnie czuła, że w ten sposób będzie najlepiej. W przeciągu ostatnich godzin wydarzyło się już i tak wystarczająco dużo, by mieć czym zadręczać swój umysł.
- Tym bardziej Ath, a najlepiej pójść do niego. Nabo... no, wiadomo jak z nim jest, a Shani raczej za nami nie przepada- Ej, w sumie już dawno jej nie widziałam. - zauważyła nagle. Czyżby do tego stopnia straumatyzowali ją tą przeprawą przez krzaki, że ukryła się gdzieś albo uciekła? To byłoby rozczarowujące, biorąc pod uwagę fakt, że tak dumnie uznawali krzakoterapię za korzystną dla psychiki.
- Hmm... nic? - odparła. - Wróciłabym do jaskini. I tak mieliśmy jeszcze zobaczyć się z mamą, a poza tym... wiem, że sen jest dla słabych, ale mój dzisiejszy limit energii chyba się wyczerpał. - dodała z krzywym uśmieszkiem, przewracając się na drugi bok, by wyeksponować go na słońce. Ciepełko i bezczynne leżenie tylko potęgowało jej senność, która i bez tego byłaby całkiem uzasadniona.
<ref>
- Pewnie tak... Ale powiedz, słyszałaś kiedyś o jakimś?Chociażby z trzeciej łapy? - zapewne tak samo jak on sam nie. To zaś oznaczało, że albo takowi nie występowali w tej części krainy... albo mieli na prawdę kijową reklamę. Tak czy inaczej, nie wróżyło to za dobrze.
- Myślę że możesz mieć tu trochę racji. Rytuał z Nabo... - zaczął i nie dokończył - bo i w towarzystwie siostry nie musiał. Co do rudego szamana, to do niego samego nic niemiał - wydawał się być w porządku, i, pomijając te jego mikstury, był chyba nawet taki bardziej normalny, niż krótkogrzywy radca... jednak proszenie go o przywołanie ducha wydawało się zakrawać na lekki hazard.
- A Shani to najpierw trzeba by znaleźć...- ostatnimi czasy jakoś jej nie widywali... A ściślej rzecz ujmując, nie widzieli jej od czasu pamiętnej wyprawy. Wtedy jednak koniec końców wyciągnęli ją z krzaków i oddali pod opiekę Jasira. A skoro on pokazywał się czasami na Skale, to jej chyba również nic nie zjadło.- Obraziła się na nas, czy co? - zamyślił się na głos. Z resztą, to nie było w sumie aż tak nieprawdopodobne. Cóż, tym gorzej dla niej.
- Brzmi kusząco. - mruknął, leżąc na grzbiecie i zmieniając powoli stan skupienia na płynny. - Z tym że ten plan ma jeden drobny mankament - droga do domu wygląda dla mnie w tej chwili jak coś robienie. - a tego chwilowo zdecydowanie wolał uniknąć. Oczywiście nie miałby nic przeciwko znalezieniu się tam - tyle że nie koniecznie pokonując tą odległość siłą własnych łap.
- Ale podobno to słońce jest źródłem energii... - stwierdził, powtarzając jedną z zasłyszanych teorii - A my wodę już mamy, podłoże też... więc chyba wszystko, czego rośliny potrzebują. Może zzielenieć by jeszcze trzeba...? - stwierdził, snując rozważania, przy których ktoś lepiej obezenany z popkulturą zaproponował by mu Żukersa, tudzież inną lokalną wariację popularnego batona....
- Myślę że możesz mieć tu trochę racji. Rytuał z Nabo... - zaczął i nie dokończył - bo i w towarzystwie siostry nie musiał. Co do rudego szamana, to do niego samego nic niemiał - wydawał się być w porządku, i, pomijając te jego mikstury, był chyba nawet taki bardziej normalny, niż krótkogrzywy radca... jednak proszenie go o przywołanie ducha wydawało się zakrawać na lekki hazard.
- A Shani to najpierw trzeba by znaleźć...- ostatnimi czasy jakoś jej nie widywali... A ściślej rzecz ujmując, nie widzieli jej od czasu pamiętnej wyprawy. Wtedy jednak koniec końców wyciągnęli ją z krzaków i oddali pod opiekę Jasira. A skoro on pokazywał się czasami na Skale, to jej chyba również nic nie zjadło.- Obraziła się na nas, czy co? - zamyślił się na głos. Z resztą, to nie było w sumie aż tak nieprawdopodobne. Cóż, tym gorzej dla niej.
- Brzmi kusząco. - mruknął, leżąc na grzbiecie i zmieniając powoli stan skupienia na płynny. - Z tym że ten plan ma jeden drobny mankament - droga do domu wygląda dla mnie w tej chwili jak coś robienie. - a tego chwilowo zdecydowanie wolał uniknąć. Oczywiście nie miałby nic przeciwko znalezieniu się tam - tyle że nie koniecznie pokonując tą odległość siłą własnych łap.
- Ale podobno to słońce jest źródłem energii... - stwierdził, powtarzając jedną z zasłyszanych teorii - A my wodę już mamy, podłoże też... więc chyba wszystko, czego rośliny potrzebują. Może zzielenieć by jeszcze trzeba...? - stwierdził, snując rozważania, przy których ktoś lepiej obezenany z popkulturą zaproponował by mu Żukersa, tudzież inną lokalną wariację popularnego batona....
- Firya
- Posty: 89
- Gatunek: lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 lip 2019
- Waleczność: 50
- Zręczność: 45
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Gdybym ja słyszała, ty najpewniej też. Ale może tak nam się kijowo złożyło, że nie mamy żadnych w okolicy. Wierzmy, że reszta krainy nie bierze przykładu z LZ i nie wszędzie jest to zawód na wymarciu. - stwierdziła, jednocześnie uznając, że na tym można zakończyć dyskusję o rzemieślnikach. Nic nowego już chyba nie wymyślą, a tak naprawdę to żyćko pokaże, czy widzi Mkaliego w tym fachu.
- Też mi to przeszło przez myśl. Ale o co? O kilka gałęzi i liści wplątanych w sierść? - rzuciła z teatralną urazą, a kącik jej pyska wykrzywił się lekko w złośliwym uśmieszku. - Ale serio, dziwne, że tak zniknęła. Zwykle była wszędzie tam, gdzie można było zepsuć komuś zabawę. - dodała po chwili w zastanowieniu. Próbowała przypomnieć sobie ostatni moment, gdy widziała Shani, ale wychodziło na to, że rzeczywiście był to tamten dzień, w którym zmusili ją do przeprawy przez krzaki. Ale chyba nie obraziłaby się z powodu jakichś dzieciaków... no nie?
- Raacja, mnie też nie zachęca ruszanie tyłka z tego ciepłego głazu. Ale jak tu zaśniemy i nie wrócimy na noc... no wiesz, lepiej nie dokładać mamce zmartwień. - mruknęła, choć mówiąc to wcale nie wyglądała, jakby miała zamiar się zbierać. Ani drgnęła, dalej płaszcząc się na skale. Wiedziała jednak, że jeśli nie chcą przyprawiać Raisy o zawał, powinni przed zmrokiem odstawić się do domu. Mieli jeszcze trochę czasu. Ale istniało dość spore ryzyko, że zaraz tu zasną.
- Wyobrażasz sobie zielonego lwa? Chyba wolę pozostać przy tradycyjnych źródłach energii. Przynajmniej nie zapuszczę korzeni. - odrzekła leniwie, przeciągając się lekko. - Sen jest o tyle ciekawą opcją, że generuje dziwne wizje. U, ciekawe, czy rośliny też mają halucynacje zażywając promieni słonecznych? - rzuciła, najwyraźniej wciągając się w te rozkminy, którym sprzyjała jej senność. Z jakiegoś powodu zaczęło ją interesować roślinowe jestestwo - no bo to coś rośnie, odżywia się, to może też myśli? Ciekawe czy czuje... to już by było drastyczne.
- Też mi to przeszło przez myśl. Ale o co? O kilka gałęzi i liści wplątanych w sierść? - rzuciła z teatralną urazą, a kącik jej pyska wykrzywił się lekko w złośliwym uśmieszku. - Ale serio, dziwne, że tak zniknęła. Zwykle była wszędzie tam, gdzie można było zepsuć komuś zabawę. - dodała po chwili w zastanowieniu. Próbowała przypomnieć sobie ostatni moment, gdy widziała Shani, ale wychodziło na to, że rzeczywiście był to tamten dzień, w którym zmusili ją do przeprawy przez krzaki. Ale chyba nie obraziłaby się z powodu jakichś dzieciaków... no nie?
- Raacja, mnie też nie zachęca ruszanie tyłka z tego ciepłego głazu. Ale jak tu zaśniemy i nie wrócimy na noc... no wiesz, lepiej nie dokładać mamce zmartwień. - mruknęła, choć mówiąc to wcale nie wyglądała, jakby miała zamiar się zbierać. Ani drgnęła, dalej płaszcząc się na skale. Wiedziała jednak, że jeśli nie chcą przyprawiać Raisy o zawał, powinni przed zmrokiem odstawić się do domu. Mieli jeszcze trochę czasu. Ale istniało dość spore ryzyko, że zaraz tu zasną.
- Wyobrażasz sobie zielonego lwa? Chyba wolę pozostać przy tradycyjnych źródłach energii. Przynajmniej nie zapuszczę korzeni. - odrzekła leniwie, przeciągając się lekko. - Sen jest o tyle ciekawą opcją, że generuje dziwne wizje. U, ciekawe, czy rośliny też mają halucynacje zażywając promieni słonecznych? - rzuciła, najwyraźniej wciągając się w te rozkminy, którym sprzyjała jej senność. Z jakiegoś powodu zaczęło ją interesować roślinowe jestestwo - no bo to coś rośnie, odżywia się, to może też myśli? Ciekawe czy czuje... to już by było drastyczne.
<ref>
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Nagle pod waszymi łapami zatrzęsła się ziemia, a z najbliższych drzew spadło kilka liści. Zerwał się również silny wiatr, zagarniając czarne burzowe chmury nad Lwią krainę. Centrum tej nagłej zmiany pogody wydawała się być Lwia Skała.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
Zawsze dało się coś nowego wymyślić w danym temacie... tylko nie zawsze miało by to sens. No i nie zawsze się chciało - bo i po co. Na siłę nawet rozkminy z gatunku tych głębokich, acz nie do końca dobrze świadczących o umyśle je snującym wychodziły jakieś takie... nieśmieszne.
- Któż to wie? - stwierdził tylko. Przy obecnym poziomie umiejętności nie pokusił by się nawet na próbę rozgryzienia logki dowolnej rówieśniczki (wyjąwszy oczywiście siostrę), a co dopiero starszej od nich lwicy. Która na dokładkę sama w sobie potrafiła być dość... specyficzna.
- Może wyleczyła się z tej przypadłości? A może my niewystarczająco aktywnie się bawimy? - Bo i w sumie czy leżenie brzuchem do góry na kamieniu kwalifikowało się jako rozrywka? A jeśli tak, czy dało się ją jakoś zepsuć? Cóż, może się i dało...
Jeśli zaś nie kwalifikowało się, przynależąc jedynie do sfery relaksu, to czy zdolność psucia zabawy na realks również oddziaływała...?
To było ciekawe zagadnienie - na tyle, by zaabsorbowało go do poziomu, w którym kolejne słowa Firki potwierdził jedynie bliżej nieokreślonym mruknięciem.
Zaskoczył dopiero z kolejnym tematem.:
- No nie wiem. Wyglądasz jakbyś była chwilowo na dobrej drodze. Ja z resztą też...
I myślę, że raczej nie. Abstrahując od tego, że nie łączyłbym snu z halucynacjami, my po zjedzeniu obiadu zazwyczaj też nie mamy zwidów. A skoro zielenina słońcem się odżywia... Nie wiem, światła nie sfermentujemy, ale może jakby je przepuszczać przez jakieś kolorowe, przezroczyste kamyki...?
Nie żeby jakoś miał zamiar prowadzić takie eksperymenty - pomijając już fakt, że raczej trudno było by określić ich wyniki, to, jak wiedzie się życie okolicznym rośliną było już raczej poza granicami jego zainteresowań. Dalej niż prywatne życie myszoskoczków - w odróżnieniu od nich trawy nie dało się bowiem zjeść.
Dalsze abstrakcyjne rozważania przerwały zjawiska, które w tej części krainy były równie niezwyczjane co one. Najpierw zatrzęsła się ziemia - głaz, na którym zalegali, sawanna, rzeka - wszystko dookoła. I to na tyle mocno by rozkołysać zarośla, płocząc tym samym wszelaki latający drób, potem zaś znikąd nadciągnęły ciemne chmury. Znowu.
Najgorsze jednak było to, że przyczyna tego zamieszania wydawała się leżeć na Lwiej Skale... a to nie wróżyło zbyt dobrze.
- To chyba oznacza, że zbieramy się na już. Cokolwiek się stało, wygląda jak coś, czego lepiej nie przegapić. - stwierdził, po czym już rozbudzony stanął na łapy.
- No chodź. - dodał jeszcze, i jeśli siostra nie opuściła zajmowanego kamienia, sam ją z niego ściągnął.
~Zt.
- Któż to wie? - stwierdził tylko. Przy obecnym poziomie umiejętności nie pokusił by się nawet na próbę rozgryzienia logki dowolnej rówieśniczki (wyjąwszy oczywiście siostrę), a co dopiero starszej od nich lwicy. Która na dokładkę sama w sobie potrafiła być dość... specyficzna.
- Może wyleczyła się z tej przypadłości? A może my niewystarczająco aktywnie się bawimy? - Bo i w sumie czy leżenie brzuchem do góry na kamieniu kwalifikowało się jako rozrywka? A jeśli tak, czy dało się ją jakoś zepsuć? Cóż, może się i dało...
Jeśli zaś nie kwalifikowało się, przynależąc jedynie do sfery relaksu, to czy zdolność psucia zabawy na realks również oddziaływała...?
To było ciekawe zagadnienie - na tyle, by zaabsorbowało go do poziomu, w którym kolejne słowa Firki potwierdził jedynie bliżej nieokreślonym mruknięciem.
Zaskoczył dopiero z kolejnym tematem.:
- No nie wiem. Wyglądasz jakbyś była chwilowo na dobrej drodze. Ja z resztą też...
I myślę, że raczej nie. Abstrahując od tego, że nie łączyłbym snu z halucynacjami, my po zjedzeniu obiadu zazwyczaj też nie mamy zwidów. A skoro zielenina słońcem się odżywia... Nie wiem, światła nie sfermentujemy, ale może jakby je przepuszczać przez jakieś kolorowe, przezroczyste kamyki...?
Nie żeby jakoś miał zamiar prowadzić takie eksperymenty - pomijając już fakt, że raczej trudno było by określić ich wyniki, to, jak wiedzie się życie okolicznym rośliną było już raczej poza granicami jego zainteresowań. Dalej niż prywatne życie myszoskoczków - w odróżnieniu od nich trawy nie dało się bowiem zjeść.
Dalsze abstrakcyjne rozważania przerwały zjawiska, które w tej części krainy były równie niezwyczjane co one. Najpierw zatrzęsła się ziemia - głaz, na którym zalegali, sawanna, rzeka - wszystko dookoła. I to na tyle mocno by rozkołysać zarośla, płocząc tym samym wszelaki latający drób, potem zaś znikąd nadciągnęły ciemne chmury. Znowu.
Najgorsze jednak było to, że przyczyna tego zamieszania wydawała się leżeć na Lwiej Skale... a to nie wróżyło zbyt dobrze.
- To chyba oznacza, że zbieramy się na już. Cokolwiek się stało, wygląda jak coś, czego lepiej nie przegapić. - stwierdził, po czym już rozbudzony stanął na łapy.
- No chodź. - dodał jeszcze, i jeśli siostra nie opuściła zajmowanego kamienia, sam ją z niego ściągnął.
~Zt.
- Firya
- Posty: 89
- Gatunek: lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 lip 2019
- Waleczność: 50
- Zręczność: 45
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Hm. Coś mi mówi, że to nie to. Choć fakt, że ostatnio trochę gorzej z tą zabawą. - odparła. Dalsze rozważanie nad zniknięciem Shani mogłoby ich do niczego nie doprowadzić. Albo raczej doprowadzić do pomnożenia się coraz dziwniejszych wyjaśnień.
Nawet nie zastanawiała się nad sensem swoich słów o roślinach, ot, takie senne rozkminy bez ładu i składu. A naukowe podejście brata, które otrzymała w odpowiedzi, zupełnie nie było tym, czego mogłaby się w tym momencie spodziewać.
- Ta, dokładnie. - mruknęła, nie do końca nawet go słuchając. Ale temat i tak na tym się zakończył, bo nagła zmiana pogody oraz trzęsienie ziemi momentalnie przerwały ich rozkminy, skutecznie odciągając od nich całą uwagę. Firya podniosła się z podobnym bratu rozbudzeniem i rozejrzała się, przelatując wzrokiem poprzez chylące się od wiatru drzewa i niespokojną taflę wody, na Lwiej Skale kończąc. Wyglądało na to, że to tam właśnie coś się działo.
- Co jest? Nabo użył marulówki do rytuału? - wypaliła rozkojarzona, po chwili zwlekania zeskakując z głazu. To niewątpliwie jakaś szamańska sprawka, zresztą nie pierwsza której są dziś świadkami. Ale ta, w przeciwieństwie do wodopoju, nie nasuwała zbyt łatwo wytłumaczenia.
- Nie musisz dwa razy powtarzać. - odparła, spoglądając znacząco na Mkaliego i od razu po tym obierając kurs na Lwią Skałę. Aż trudno uwierzyć, że przed chwilą tak bardzo nie chciało jej się złazić z kamienia.
/ zt
Nawet nie zastanawiała się nad sensem swoich słów o roślinach, ot, takie senne rozkminy bez ładu i składu. A naukowe podejście brata, które otrzymała w odpowiedzi, zupełnie nie było tym, czego mogłaby się w tym momencie spodziewać.
- Ta, dokładnie. - mruknęła, nie do końca nawet go słuchając. Ale temat i tak na tym się zakończył, bo nagła zmiana pogody oraz trzęsienie ziemi momentalnie przerwały ich rozkminy, skutecznie odciągając od nich całą uwagę. Firya podniosła się z podobnym bratu rozbudzeniem i rozejrzała się, przelatując wzrokiem poprzez chylące się od wiatru drzewa i niespokojną taflę wody, na Lwiej Skale kończąc. Wyglądało na to, że to tam właśnie coś się działo.
- Co jest? Nabo użył marulówki do rytuału? - wypaliła rozkojarzona, po chwili zwlekania zeskakując z głazu. To niewątpliwie jakaś szamańska sprawka, zresztą nie pierwsza której są dziś świadkami. Ale ta, w przeciwieństwie do wodopoju, nie nasuwała zbyt łatwo wytłumaczenia.
- Nie musisz dwa razy powtarzać. - odparła, spoglądając znacząco na Mkaliego i od razu po tym obierając kurs na Lwią Skałę. Aż trudno uwierzyć, że przed chwilą tak bardzo nie chciało jej się złazić z kamienia.
/ zt
<ref>
- Sikhanir
- Posty: 74
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lut 2021
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 65
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Szedł wzdłuż rzeki dość długo, by dotrzeć do sawanny. Przystanął, zrobił sobie przystanek, żeby dać odpocząć łapom. Ugasił pragnienie. Papirus zebrany chwilę wcześniej trzymał w prowizorycznym schowku, owinięty trawą i dużymi liśćmi. Całość jednak musiał transportować w pysku. Kiedyś zrobi sobie porządną torbę! Na razie jednak musiał sobie radzić z tym, co mógł. Dlatego zanim się napił, musiał to nieestetyczne zawiniątko odłożyć między łapami, tak, by rzeka go nie porwała. Po napiciu się przesunął się wraz ze znaleziskiem w trawy. A może by tak poszukać bawełny? Może miał dobry dzień na zbieranie surowców?
> 2 sukcesy
Tuptał sobie chwilę pośród traw, rozsuwając je lekko nosem czy łapą. Oczywiście papirus pozostawił w jednym miejscu, niedaleko sporego kamienia, bo z jego szczęściem miałby problem potem wrócić w to samo miejsce. W końcu dojrzał coś na kształt małych puchatych "owieczek" ulokowanych w trawach. Uśmiechnął się więc, w kilku susach znalazł się koło kłaczków. Bawełna! Miał dzisiaj sporo szczęścia! Zerwał więc kilka roślin, wrócił w poprzednie miejsce i dołączył do zawiniątka. A potem ruszył dalej.
> zebrano 1x bawełna, źródło
/ zt
Sikhanir wyrzuca 3d100:
36, 61, 99
36, 61, 99
> 2 sukcesy
Tuptał sobie chwilę pośród traw, rozsuwając je lekko nosem czy łapą. Oczywiście papirus pozostawił w jednym miejscu, niedaleko sporego kamienia, bo z jego szczęściem miałby problem potem wrócić w to samo miejsce. W końcu dojrzał coś na kształt małych puchatych "owieczek" ulokowanych w trawach. Uśmiechnął się więc, w kilku susach znalazł się koło kłaczków. Bawełna! Miał dzisiaj sporo szczęścia! Zerwał więc kilka roślin, wrócił w poprzednie miejsce i dołączył do zawiniątka. A potem ruszył dalej.
> zebrano 1x bawełna, źródło
/ zt
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
W poszukiwaniu medyka przychodzącego w sprawie ogłoszenia Ven udała się nad kąpielisko znajdujące się nad Rzeką Królów.
Po zapachu wiedziała, że dawno tu nikogo nie było, aż przez chwile zastanawiała się, czy aby na pewno nie sprowadziły się tu krokodyle, jako, że nie miał kto ich wygonić.
Czy współczesne dinozaury żyły w tej części wód czy nie pewnie dowie się za chwilę, bo po rozejrzeniu się czy na pewno tu nikogo nie ma lwica z rozpędu wskoczyła do wody, w końcu był tak upalny dzień!
No i w dodatku wymyje z siebie wszelkie zarazki które mogły przejść z tamtej dżunglowej drużyny.
Po zrobieniu małego kółka w wodzie, szybko wyszła na brzeg i otrzepała się niczym pies, co sprawiło, że jej futro skierowane było na wszystkie strony świata.
Jeszcze raz upewniła się, że nikt nie widział jak dobrze bawi się podczas patrolu i usiadła w cieniu drzewa, wylizując się, żeby trochę przygładzić to futro. Zdecydowała się na przeczekanie tu chwili, może ktoś przyjdzie?
Po zapachu wiedziała, że dawno tu nikogo nie było, aż przez chwile zastanawiała się, czy aby na pewno nie sprowadziły się tu krokodyle, jako, że nie miał kto ich wygonić.
Czy współczesne dinozaury żyły w tej części wód czy nie pewnie dowie się za chwilę, bo po rozejrzeniu się czy na pewno tu nikogo nie ma lwica z rozpędu wskoczyła do wody, w końcu był tak upalny dzień!
No i w dodatku wymyje z siebie wszelkie zarazki które mogły przejść z tamtej dżunglowej drużyny.
Po zrobieniu małego kółka w wodzie, szybko wyszła na brzeg i otrzepała się niczym pies, co sprawiło, że jej futro skierowane było na wszystkie strony świata.
Jeszcze raz upewniła się, że nikt nie widział jak dobrze bawi się podczas patrolu i usiadła w cieniu drzewa, wylizując się, żeby trochę przygładzić to futro. Zdecydowała się na przeczekanie tu chwili, może ktoś przyjdzie?
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Spotkanie z Tunu zdecydowanie poprawiło jej humor. Do tej pory była przekonana, że z jej dawnego stada pozostała tylko ona i choć pewnie by się do tego nie przyznała, nieco ją ten fakt smucił. Ponowne ujrzenie dawnej uczennicy sprawiło, iż brązowa odczuła pewną ulgę. Dało jej nadzieję na to, że jednak nie zostanie sama. Jeśli lamparcica pozostanie przy niej, będzie mogła poczuć się bezpieczniej. No i nie będzie zmuszona przymierać więcej głodem i żywić się padliną. Należało jedynie upewnić się, by samica pozostała u jej boku. W tym zadbać, by nie dosięgła ją jej klątwa. Sheeba czuła, że tym razem nie mogła tego po prostu ukryć, musiała powiedzieć lamparcicy prawdę i wytłumaczyć, iż jedynym sposobem na uchronienie się przed tym przekleństwem była ofiara z krwi. Była przekonana, że to właśnie tutaj popełniła błąd, ukrywając prawdę o klątwie przed Bractwem, i tym samym ściągnęła na stado nieszczęście. Nie mogła go powtórzyć. Wiedziała, że czekała ją poważna rozmowa z lamparcicą i miała nadzieję, iż samica zrozumie. Mogła przecież równie dobrze uznać ją za wariatkę, jak większość innych zwierząt.
Jednakże to musiało poczekać, gdyż przybyła właśnie na tereny Lwiej Ziemi. Nietrudno się zorientować, że przekroczyła właśnie ich granicę. Znaczenia zapachowe były doskonale wyczuwalne. Wiedziała, iż natrafienie na jakiś patrol to tylko kwestia czasu. W głębi ducha nieco się stresowała, choć wciąż była przekonana, że Lwioziemcy przecież niewiele o niej wiedzą i raczej nie mają jej nic do zarzucenia. Przynajmniej nie powinni.
Szła, aż nie wypatrzyła jakiejś lwicy wylegującej się pod drzewem. Powoli ruszyła w jej kierunku, obrzucając ją spojrzeniem zdrowego oka. Gdy podeszła nieco bliżej, dostrzegła naszyjnik. Najpewniej należała więc do stada. Odruchowo zerknęła w dół, tam, gdzie jeszcze niedawno sama nosiła stadny medalion. Tak przyzwyczaiła się do tej ozdoby, że teraz bez niej czuła się jakoś dziwnie. Lecz cóż. Lepiej sprawiać wrażenie samotniczki.
Przygładziła krótkim ruchem futro na piersi, po czym podeszła do samicy, zatrzymując się o kilka kroków od niej.
- Witaj - powiedziała rzeczowym tonem, skinąwszy jej przy tym głową. - Słyszałam, że Lwia Ziemia poszukuje medyka. Czy to prawda? - spytała po prostu, wbijając spojrzenie zdrowego oka w młodszą samicę.
@Ventruma
Jednakże to musiało poczekać, gdyż przybyła właśnie na tereny Lwiej Ziemi. Nietrudno się zorientować, że przekroczyła właśnie ich granicę. Znaczenia zapachowe były doskonale wyczuwalne. Wiedziała, iż natrafienie na jakiś patrol to tylko kwestia czasu. W głębi ducha nieco się stresowała, choć wciąż była przekonana, że Lwioziemcy przecież niewiele o niej wiedzą i raczej nie mają jej nic do zarzucenia. Przynajmniej nie powinni.
Szła, aż nie wypatrzyła jakiejś lwicy wylegującej się pod drzewem. Powoli ruszyła w jej kierunku, obrzucając ją spojrzeniem zdrowego oka. Gdy podeszła nieco bliżej, dostrzegła naszyjnik. Najpewniej należała więc do stada. Odruchowo zerknęła w dół, tam, gdzie jeszcze niedawno sama nosiła stadny medalion. Tak przyzwyczaiła się do tej ozdoby, że teraz bez niej czuła się jakoś dziwnie. Lecz cóż. Lepiej sprawiać wrażenie samotniczki.
Przygładziła krótkim ruchem futro na piersi, po czym podeszła do samicy, zatrzymując się o kilka kroków od niej.
- Witaj - powiedziała rzeczowym tonem, skinąwszy jej przy tym głową. - Słyszałam, że Lwia Ziemia poszukuje medyka. Czy to prawda? - spytała po prostu, wbijając spojrzenie zdrowego oka w młodszą samicę.
@Ventruma
- Ventruma
- Strażniczka

- Posty: 609
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 10 kwie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 62
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ven już miała się zbierać, kiedy za nią pojawiła się nieznana jej lwica, która zdecydowanie Lwioziemką nie była.
Przez chwilę można było zobaczyć zaskoczenie na jej twarzy, kiedy dostrzegła jej dosyć nietypowy wygląd; jedno widzące oko, wiele blizn i chudą sylwetkę, ale szybko zmieniła wyraz pyska na ciepły i witający, żeby nie sprawić wrażenia nieuprzejmej - musiała dobrze reprezentować swoje stado.
Wstała i skinęła jej głową, nie widząc żadnego znaku rozpoznawczego uznała ją za samotniczkę.
Słysząc jej pytanie poczuła ulgę i radość, że tak szybko znaleźli kandydata.
- Jesteś medyczką? - Spytała dla jasności, choć raczej lwica nie przyszłaby tu gdyby nie była.
- Tak, mogę zaprowadzić cie do Królowej która da ci więcej informacji o sytuacji i wynagrodzeniu, ale w skrócie chodzi o sprawę medyczną jednej mieszkanki dżungli. - Nie chciała się zbytnio rozgadać ani też podać za dużo informacji, ale wydawało jej się, że tyle brązowa powinna na razie wiedzieć, a Danusia wyjaśni całą resztę.
Poczekała na odpowiedź i jeśli bliznowata się zgodziła, zawołała Malahira umówionym wcześniej sygnałem.
Przez chwilę można było zobaczyć zaskoczenie na jej twarzy, kiedy dostrzegła jej dosyć nietypowy wygląd; jedno widzące oko, wiele blizn i chudą sylwetkę, ale szybko zmieniła wyraz pyska na ciepły i witający, żeby nie sprawić wrażenia nieuprzejmej - musiała dobrze reprezentować swoje stado.
Wstała i skinęła jej głową, nie widząc żadnego znaku rozpoznawczego uznała ją za samotniczkę.
Słysząc jej pytanie poczuła ulgę i radość, że tak szybko znaleźli kandydata.
- Jesteś medyczką? - Spytała dla jasności, choć raczej lwica nie przyszłaby tu gdyby nie była.
- Tak, mogę zaprowadzić cie do Królowej która da ci więcej informacji o sytuacji i wynagrodzeniu, ale w skrócie chodzi o sprawę medyczną jednej mieszkanki dżungli. - Nie chciała się zbytnio rozgadać ani też podać za dużo informacji, ale wydawało jej się, że tyle brązowa powinna na razie wiedzieć, a Danusia wyjaśni całą resztę.
Poczekała na odpowiedź i jeśli bliznowata się zgodziła, zawołała Malahira umówionym wcześniej sygnałem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość






















