x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Pomocna łapa [Nyota, Dhoruba]
Regulamin forum
- W tym dziale można rozgrywać swoimi postaciami dodatkowe wątki, powiązane ze światem fabuły. Wątki dziejące się w innych realiach można prowadzić w dziale Offtopic.
- Akcja wątku może dziać się wyłącznie w przeszłości. Czas akcji należy sprecyzować w pierwszym poście.
- Miejscem akcji może być dowolna lokacja w krainie, nawet należąca do obcego stada. Niemożliwe jest jednak przejmowanie terenów. Miejsce akcji musi być jasno sprecyzowane w pierwszym poście.
- Postaci na fabule nie mogą posiadać wiedzy pochodzącej z wątku pobocznego, który jeszcze się nie zakończył, nawet jeśli dzieje się on w przeszłości.
- Na spotkaniach można wykonywać akcje związane ze zużywaniem surowców - tworzenie przedmiotów. Nie można zbierać ziół, surowców ani innych zasobów.
- Na spotkaniach nie zmienia się liczba punktów życia. W związku z tym nie można wykonywać akcji leczenia, polowania czy walki.
- Wątki, w których nie pojawił się żaden post w przeciągu miesiąca będą przenoszone do działu Zakończone.
- Dhoruba
- Posty: 245
- Gatunek: Gepard
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 21 kwie 2016
- Specjalizacja:


- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Pomocna łapa [Nyota, Dhoruba]
Około półtora roku przed powrotem Dhoruby, odległa kraina gdzieś na zachodzie.
Odkąd uciekł z Lwiej Ziemi, w obawie, że mimo obiecanej ochrony i tak dopadnie go zemsta członków dawnego stada, które zdradził, gepard nieco podróżował. Przez kolejny rok, może trochę więcej, odwiedzał różne krainy, jednakże nigdzie nie zagościł na dłużej, aż do teraz. Na tych ziemiach udało mu się wkupić w łaski pewnego stada. Zyskał ochronę, przez co nie musiał już się obawiać, że zemsta za przeszłe występki do dopadnie. W zamian służył stadu jako szpieg i zwiadowca, czasami również pomagając przy polowaniach. Początkowo nadal okropnie bał się, iż prędzej, czy później ktoś go tu znajdzie, jednakże skoro nic takiego nie miało jeszcze miejsca, powoli zaczynał czuć się pewniej.
Był akurat w podróży, z kolejną zleconą przez owo stado misją. Miał za zadanie udać się w najdalszy zakątek krainy, by zdobyć nieco informacji o sytuacji w tamtych stronach. Chodziły słuchy, że gdzieś tam powstało jakieś nowe stado, o którym niewiele było wiadomo, a grupa, której służył, wolała to sprawdzić. Miał jeszcze kawał drogi przed sobą, zwłaszcza, że wolał nie ryzykować i omijał wszelkie niebezpieczne szlaki. Nie śpieszył się zanadto, ani nie przemęczał.
Dziś miał najwyraźniej okropnego pecha.
Zaczął doskwierać mu głód, tak więc postanowił zrobić sobie krótką przerwę na łowy, posiłek i krótką drzemkę. Przynajmniej taki był początkowy plan, jednakże ów szybko wziął w łeb. Polowanie nie przebiegło po jego myśli. Owszem, bez większych problemów wytropił i dogonił upatrzoną antylopę. Ta jednakże broniła się zaciekle i udało jej się dotkliwie zranić ją rogiem. Krwawiący, zmęczony i obolały, musiał obejść się smakiem.
Naprawdę żałował, że był tak daleko od stada. Tamtejszy medyk opatrzyłby go bez większych problemów, a tak nie bardzo wiedział, jak poradzić sobie z bólem i rozerwaną skórą na barku. Dowlókł się do jakiejś opuszczonej jamy, gdzie planował chwilę odpocząć i spróbować oczyścić ranę, nim zastanowi się, co dalej. Musiał znaleźć jakąś pomoc, i to szybko. Problem w tym, że nie znał okolicy i nie bardzo wiedział, gdzie jej szukać. Nie mógł też zostać tu na długo, zapewne wszędzie roznosił zapach krwi, który prędzej, czy później kogoś tu sprowadzi. Na razie jednak położył się na chwilę i, krzywiąc się przy tym malowniczo, wykręcił ciało tak, by miał jak najlepszy dostęp do zranienia. Zaczął powoli wylizywać ranę.
@Nyota
Odkąd uciekł z Lwiej Ziemi, w obawie, że mimo obiecanej ochrony i tak dopadnie go zemsta członków dawnego stada, które zdradził, gepard nieco podróżował. Przez kolejny rok, może trochę więcej, odwiedzał różne krainy, jednakże nigdzie nie zagościł na dłużej, aż do teraz. Na tych ziemiach udało mu się wkupić w łaski pewnego stada. Zyskał ochronę, przez co nie musiał już się obawiać, że zemsta za przeszłe występki do dopadnie. W zamian służył stadu jako szpieg i zwiadowca, czasami również pomagając przy polowaniach. Początkowo nadal okropnie bał się, iż prędzej, czy później ktoś go tu znajdzie, jednakże skoro nic takiego nie miało jeszcze miejsca, powoli zaczynał czuć się pewniej.
Był akurat w podróży, z kolejną zleconą przez owo stado misją. Miał za zadanie udać się w najdalszy zakątek krainy, by zdobyć nieco informacji o sytuacji w tamtych stronach. Chodziły słuchy, że gdzieś tam powstało jakieś nowe stado, o którym niewiele było wiadomo, a grupa, której służył, wolała to sprawdzić. Miał jeszcze kawał drogi przed sobą, zwłaszcza, że wolał nie ryzykować i omijał wszelkie niebezpieczne szlaki. Nie śpieszył się zanadto, ani nie przemęczał.
Dziś miał najwyraźniej okropnego pecha.
Zaczął doskwierać mu głód, tak więc postanowił zrobić sobie krótką przerwę na łowy, posiłek i krótką drzemkę. Przynajmniej taki był początkowy plan, jednakże ów szybko wziął w łeb. Polowanie nie przebiegło po jego myśli. Owszem, bez większych problemów wytropił i dogonił upatrzoną antylopę. Ta jednakże broniła się zaciekle i udało jej się dotkliwie zranić ją rogiem. Krwawiący, zmęczony i obolały, musiał obejść się smakiem.
Naprawdę żałował, że był tak daleko od stada. Tamtejszy medyk opatrzyłby go bez większych problemów, a tak nie bardzo wiedział, jak poradzić sobie z bólem i rozerwaną skórą na barku. Dowlókł się do jakiejś opuszczonej jamy, gdzie planował chwilę odpocząć i spróbować oczyścić ranę, nim zastanowi się, co dalej. Musiał znaleźć jakąś pomoc, i to szybko. Problem w tym, że nie znał okolicy i nie bardzo wiedział, gdzie jej szukać. Nie mógł też zostać tu na długo, zapewne wszędzie roznosił zapach krwi, który prędzej, czy później kogoś tu sprowadzi. Na razie jednak położył się na chwilę i, krzywiąc się przy tym malowniczo, wykręcił ciało tak, by miał jak najlepszy dostęp do zranienia. Zaczął powoli wylizywać ranę.
@Nyota
- Nyota
- Posty: 59
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 62
- Kontakt:
Nyota już od dłuższego czasu podróżował poza Królestwem, poznając kulturę różnych stad, krain, a także zwiedzając różne ciekawe miejsca niczym turysta. Choć nie było to wszystkim, co robił - nie zamierzał bowiem zaprzestać bycia uzdrowicielem pomimo tego, że opuścił rodzinne strony już szmat czasu temu. Przysięga była wiążąca, i choć czasami ją... delikatnie naginał czy też interpretował pod swoją decyzję - bo przecież nie śmiałby jej łamać! - to zamierzał ją dopełniać. Każdego dnia.
I tak los chciał, że łapy zaniosły go aż tutaj dzisiejszego dnia w jego podróżach. Jego i jego torbę pełną ziół i innych medykamentów. Zaczynała już wyglądać na dość wysłużoną, gdzieniegdzie wytartą i trochę w niektórych miejscach postrzępioną, jednak na szczęście nie zanosiło się - jeszcze - by miała pojawić się w niej jakaś dziura.
W pewnym momencie do nosa Wędrownego Uzdrowiciela doszedł zapach krwi i nie pierwszy raz w swoim życiu samiec się nim pokierował. Zwykle na końcu albo czekał go pacjent albo posiłek... jeśli akurat był głodny i zwierzę było aktualnie zwierzyną, a nie drapieżnikiem. Mięso drapieżników nie było dla niego czymś przyjemnym w smaku i zjadłby je tylko, gdyby głodował.
Nyota stanął blisko wejścia do jamy, nie zamierzając wściubiać nosa do środka. Jeszcze. Ranne oraz chore zwierzęta zachowywały się różnie. Miał doświadczenie już z kilkoma przypadkami, gdzie istota potrzebująca pomocy rzucała się na niego z pazurami (czy z kopytami, bo miał w swoim życiu garstkę kopytnych jako pacjentów!). Kilku nawet wpadło w taką panikę na widok dorosłego samca lwa, że pogorszyli swój stan na miejscu.
Zapach wskazywał lwu na drapieżnika. Nie czuł też jakiegoś innego martwego zwierza, którego wcześniej - bo z dystansu - zapach krwi mógłby zmylić. Mógł więc bezpiecznie założyć, że nie przeszkadzał drapieżnikowi w obiedzie.
- Dzień dobry. A cóż to tak pachnie? Czyżby nieszczęście? Czy to resztki po obiedzie? - Tak, już zdążył założyć, że to nie od jedzenia, jednak nie miał zamiaru przedstawiać, ile już przeanalizował. I choć jego ton był pogodny, lekki, to na jego pysku nie malował się jego typowy uśmiech. Właściwie to żaden, bowiem jego pysk nie zdradzał żadnych emocji. Dopiero gdy siebie dojrzą, to na mordzie samca się on odmaluje - i to jakże przekonująco - teraz jednak w jego mniemaniu nie było sensu się uśmiechać, bo trzymał łeb za krawędzią jamy, poza zasięgiem wzroku. Zresztą musiał też zobaczyć stan potencjalnego pacjenta. Może nie wypadałoby mu się wcale uśmiechać, jeśli stan był bardzo zły.
@Dhoruba
I tak los chciał, że łapy zaniosły go aż tutaj dzisiejszego dnia w jego podróżach. Jego i jego torbę pełną ziół i innych medykamentów. Zaczynała już wyglądać na dość wysłużoną, gdzieniegdzie wytartą i trochę w niektórych miejscach postrzępioną, jednak na szczęście nie zanosiło się - jeszcze - by miała pojawić się w niej jakaś dziura.
W pewnym momencie do nosa Wędrownego Uzdrowiciela doszedł zapach krwi i nie pierwszy raz w swoim życiu samiec się nim pokierował. Zwykle na końcu albo czekał go pacjent albo posiłek... jeśli akurat był głodny i zwierzę było aktualnie zwierzyną, a nie drapieżnikiem. Mięso drapieżników nie było dla niego czymś przyjemnym w smaku i zjadłby je tylko, gdyby głodował.
Nyota stanął blisko wejścia do jamy, nie zamierzając wściubiać nosa do środka. Jeszcze. Ranne oraz chore zwierzęta zachowywały się różnie. Miał doświadczenie już z kilkoma przypadkami, gdzie istota potrzebująca pomocy rzucała się na niego z pazurami (czy z kopytami, bo miał w swoim życiu garstkę kopytnych jako pacjentów!). Kilku nawet wpadło w taką panikę na widok dorosłego samca lwa, że pogorszyli swój stan na miejscu.
Zapach wskazywał lwu na drapieżnika. Nie czuł też jakiegoś innego martwego zwierza, którego wcześniej - bo z dystansu - zapach krwi mógłby zmylić. Mógł więc bezpiecznie założyć, że nie przeszkadzał drapieżnikowi w obiedzie.
- Dzień dobry. A cóż to tak pachnie? Czyżby nieszczęście? Czy to resztki po obiedzie? - Tak, już zdążył założyć, że to nie od jedzenia, jednak nie miał zamiaru przedstawiać, ile już przeanalizował. I choć jego ton był pogodny, lekki, to na jego pysku nie malował się jego typowy uśmiech. Właściwie to żaden, bowiem jego pysk nie zdradzał żadnych emocji. Dopiero gdy siebie dojrzą, to na mordzie samca się on odmaluje - i to jakże przekonująco - teraz jednak w jego mniemaniu nie było sensu się uśmiechać, bo trzymał łeb za krawędzią jamy, poza zasięgiem wzroku. Zresztą musiał też zobaczyć stan potencjalnego pacjenta. Może nie wypadałoby mu się wcale uśmiechać, jeśli stan był bardzo zły.
@Dhoruba
► Pokaż Spoiler

- Dhoruba
- Posty: 245
- Gatunek: Gepard
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 21 kwie 2016
- Specjalizacja:


- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Niedługo był sam. Wkrótce stało się to, czego się obawiał - zapach krwi doprowadził kogoś prostu do jego kryjówki. Dlatego też początkowo mocno się przestraszył, gdy niespodziewanie usłyszał głos dobiegający z zewnątrz jamy. Poderwał szybko łeb, łypiąc na otwór wejściowy wielkimi oczami, po czym oderwał je od niego, by rozejrzeć się nerwowo za jakąkolwiek inną drogą ucieczki. Niestety nora, w której się schronił posiadała jedynie jedno wejście, które teraz blokował przybysz. Gepard odniósł nieprzyjemne wrażenie, że właśnie wpadł w pułapkę. Okropnie się bał, nawet mimo pozornie uprzejmego tonu nieznajomego. To zdecydowanie zbyt mało, by w pełni mu zaufać, przynajmniej w mniemaniu cętkowanego, który czasami bywał aż nad wyraz ostrożny.
Musiał szybko znaleźć sposób, by wybrnąć cało z tej sytuacji. Nie mógł nic kombinować, w końcu tamten już go znalazł i najwyraźniej już podejrzewał, że był ranny. Nie był pewien, w jakim celu tutaj przybywał, lecz musiał się postarać, by przekonać tamtego, by mu pomógł. Może powinien go przekupić, by pozwolił mu odejść w spokoju i wskazał drogę do najbliższego medyka?
Powoli, starając się jak tylko mógł, by ukryć swój niepokój, przemieścił się bliżej wyjścia, by móc zobaczyć kto przy nim stoi. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, dostrzegł jasnego lwa z błękitnymi piórkami wplecionymi w grzywę. Pewnie normalnie zainteresowałby się ozdobą, gdyby sytuacja bardziej temu sprzyjała.
- Dzień dobry - odpowiedział, dobrze już wyuczonym, uprzejmym tonem. - Wypadek przy polowaniu, niestety - przyznał, bo przecież nie było sensu tego ukrywać. - Jeśli naruszyłem czyjeś tereny, czy też zakłóciłem czyjś spokój, serdecznie przepraszam. Jestem podróżnikiem i nie znam tych okolic - wolał się nie przyznawać do powiązań z jednym z tutejszych stad. A nuż przybysz miałby coś przeciwko niemu. - Odpocznę chwilę i już mnie tu nie ma. Choć nie ukrywam, byłbym niezwykle wdzięczny za wskazanie mi drogi do najbliższego medyka - zakończył, obserwując reakcję samca.
@Nyota
Musiał szybko znaleźć sposób, by wybrnąć cało z tej sytuacji. Nie mógł nic kombinować, w końcu tamten już go znalazł i najwyraźniej już podejrzewał, że był ranny. Nie był pewien, w jakim celu tutaj przybywał, lecz musiał się postarać, by przekonać tamtego, by mu pomógł. Może powinien go przekupić, by pozwolił mu odejść w spokoju i wskazał drogę do najbliższego medyka?
Powoli, starając się jak tylko mógł, by ukryć swój niepokój, przemieścił się bliżej wyjścia, by móc zobaczyć kto przy nim stoi. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, dostrzegł jasnego lwa z błękitnymi piórkami wplecionymi w grzywę. Pewnie normalnie zainteresowałby się ozdobą, gdyby sytuacja bardziej temu sprzyjała.
- Dzień dobry - odpowiedział, dobrze już wyuczonym, uprzejmym tonem. - Wypadek przy polowaniu, niestety - przyznał, bo przecież nie było sensu tego ukrywać. - Jeśli naruszyłem czyjeś tereny, czy też zakłóciłem czyjś spokój, serdecznie przepraszam. Jestem podróżnikiem i nie znam tych okolic - wolał się nie przyznawać do powiązań z jednym z tutejszych stad. A nuż przybysz miałby coś przeciwko niemu. - Odpocznę chwilę i już mnie tu nie ma. Choć nie ukrywam, byłbym niezwykle wdzięczny za wskazanie mi drogi do najbliższego medyka - zakończył, obserwując reakcję samca.
@Nyota
- Nyota
- Posty: 59
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 62
- Kontakt:
Na odpowiedź lew obniżył nieco łeb, by zajrzeć do środka i zobaczyć, z kim dokładnie ma do czynienia. Tym razem na pysku Nyoty odmalował się lekki, uprzejmy uśmiech. Gepard mógł poprawnie mówić, więc przynajmniej nie był w stanie... umierającym.
- Oh, nie nie, sam jestem podróżnikiem, nie należę do żadnego z tutejszych stad. Choć tak między nami... - Zniżył nieco głos, tak teatralnie. - ...kawałek na południe stąd znajduje się aktualne stado, chyba świeżo powstałe - potrzebowali pomocy uzdrowiciela, żadnego w swoich szeregach nie mają. Nie wiem jednak, jak zapatrują się na gepardy, więc może unikanie tamtych stron w stanie powypadkowym byłoby dobrym pomysłem. - zakończył lekkim tonem i odsłonił nieco zęby w uśmiechu. Zaraz jednak jego pysk przybrał bardziej poważny wyraz, gdy przyglądał się gepardowi - w każdym razie na tyle ile mógł spoza jamy.
- Wskazanie drogi do najbliższego medyka, powiadasz? Myślę, że kilka kroków do przodu by wystarczyło. - Uniósł łapę i poklepał swą torbę pełną medykamentów wymownie. - Moje imię to Nyota, pochodzę z Królestwa Srebrzystego Nieba i wybrałem los Wędrownego Uzdrowiciela. - Królestwo znajdowało się bardzo daleko stąd, więc nie użył pełnego przedstawienia się. W zwyczaju było podawanie swej kasty oraz imienia ojca, może nawet obojgu rodziców, jednak z góry założył, że przedstawianie się w ten sposób w tak dalekich stronach nie miało sensu. Czasami wciąż to robił, jakby miał to we krwi, jednak nie tym razem.
- Nie pobieram opłat, moja przysięga uzdrowicielska jest wiążąca. Jednak też ich nie odmawiam, jeśli ktoś nalega. - dodał z błyskiem w oku. - Faktem jest, że nieraz korzystałem z takich donacji, by pomóc innym napotkanym chorym.
Większość zwierząt oczywiście oczekiwała, że będą musiały w jakiś sposób zapłacić bądź inaczej odwdzięczyć się uzdrowicielowi, dlatego chciał mieć z głowy poinformowanie pacjenta. Potencjalnego pacjenta. Zaraz też zrobił kilka kroków w tył, by zwolnić nieco przestrzeni, zamiast stać tak na wejściu i je blokować.
@Dhoruba
- Oh, nie nie, sam jestem podróżnikiem, nie należę do żadnego z tutejszych stad. Choć tak między nami... - Zniżył nieco głos, tak teatralnie. - ...kawałek na południe stąd znajduje się aktualne stado, chyba świeżo powstałe - potrzebowali pomocy uzdrowiciela, żadnego w swoich szeregach nie mają. Nie wiem jednak, jak zapatrują się na gepardy, więc może unikanie tamtych stron w stanie powypadkowym byłoby dobrym pomysłem. - zakończył lekkim tonem i odsłonił nieco zęby w uśmiechu. Zaraz jednak jego pysk przybrał bardziej poważny wyraz, gdy przyglądał się gepardowi - w każdym razie na tyle ile mógł spoza jamy.
- Wskazanie drogi do najbliższego medyka, powiadasz? Myślę, że kilka kroków do przodu by wystarczyło. - Uniósł łapę i poklepał swą torbę pełną medykamentów wymownie. - Moje imię to Nyota, pochodzę z Królestwa Srebrzystego Nieba i wybrałem los Wędrownego Uzdrowiciela. - Królestwo znajdowało się bardzo daleko stąd, więc nie użył pełnego przedstawienia się. W zwyczaju było podawanie swej kasty oraz imienia ojca, może nawet obojgu rodziców, jednak z góry założył, że przedstawianie się w ten sposób w tak dalekich stronach nie miało sensu. Czasami wciąż to robił, jakby miał to we krwi, jednak nie tym razem.
- Nie pobieram opłat, moja przysięga uzdrowicielska jest wiążąca. Jednak też ich nie odmawiam, jeśli ktoś nalega. - dodał z błyskiem w oku. - Faktem jest, że nieraz korzystałem z takich donacji, by pomóc innym napotkanym chorym.
Większość zwierząt oczywiście oczekiwała, że będą musiały w jakiś sposób zapłacić bądź inaczej odwdzięczyć się uzdrowicielowi, dlatego chciał mieć z głowy poinformowanie pacjenta. Potencjalnego pacjenta. Zaraz też zrobił kilka kroków w tył, by zwolnić nieco przestrzeni, zamiast stać tak na wejściu i je blokować.
@Dhoruba
► Pokaż Spoiler

- Dhoruba
- Posty: 245
- Gatunek: Gepard
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 21 kwie 2016
- Specjalizacja:


- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Przez chwilę przyglądał się lwu uważnie, wciąż z lekką nutką podejrzliwości skrywającą się w jego spojrzeniu. Dhoruba zawsze wolał być ostrożny i nikomu tak naprawdę do końca nie ufał. Wiedział, że zaniechanie tej ostrożności może dla niego skończyć się tragicznie, tak więc po prostu wolał nie ryzykować. Dlatego też także i jasnogrzywy - choć wydawał się całkiem uprzejmy, a goszczący na jego pysku uśmiech wyglądał na autentyczny - wciąż pozostawał w jego mniemaniu potencjalnym zagrożeniem.
Gdy samiec podzielił się z nim informacją o tutejszym stadzie, skinął krótko głową, odnotowując to sobie w głowie. Grupa, dla której sam pracował zapewne wynagrodzi go za takie wieści.
- Dziękuję za ostrzeżenie - odpowiedział, znów wracając do tego samego, uprzejmego tonu. Dobrze, że nie znajdował się na terenach tamtych, mogli nie być tacy pobłażliwi, gdyby się dowiedzieli, iż tu polował. Być może musiałby kogoś przekupić, by w ogóle wyjść z tego cało. Zresztą, skoro nie mieli medyka, to i tak nie miał czego u nich szukać.
Wyglądało jednak, że Przodkowie się do niego uśmiechnęli, zsyłając mu wędrownego znachora prosto przed nos. Dhorubie trudno było uwierzyć w takie szczęście, tak więc początkowo uniósł lekko brew w geście zdumienia, po czym powiódł spojrzeniem ku wskazanej przez samca wypchanej torbie. Po zrobieniu kolejnego, drobnego kroku w stronę jasnofutrego zorientował się, że ów rzeczywiście pachniał ziołami, więc zapewne nie kłamał. Jaki inny drapieżnik nosiłby ze sobą torbę wypchaną roślinnością, jeśli nie byłby medykiem?
- No proszę, chyba los mi dzisiaj sprzyja - odezwał się krótko, wyginając wargi w lekkim uśmiechu. - Dhoruba, łowca i podróżnik - przedstawił się zwięźle, kiwając głową. Oczywiście nie wspomniał o swoim powiązaniu z jakimkolwiek stadem. Może i jasnofutry najpewniej tamtej grupy nie kojarzył, lecz jaki byłby z niego szpieg, gdyby rozgłaszał wszem i wobec, że był szpiegiem. Zresztą, wolał zbyt wiele o sobie nie zdradzać, na wszelki wypadek. Nawet i stado, które zapewniło mu ochronę nie wiedziało zbyt wiele o jego przeszłości. Na szczęście nie wnikali.
- Zapłacę. W końcu my, wędrowcy powinniśmy się wspierać - odpowiedział przymilnym tonem, wskazując krótkim gestem na niesioną przez niego sakiewkę. W przyszłości straci ją, jak i jej zawartość, teraz jednakże mieściła ona nieco paciorków, które zarobił. On sam dawno przestał wierzyć w bezinteresowną pomoc. I szczerze powiedziawszy wolał, gdy ktoś oczekiwał w zamian za nią dóbr materialnych. Przysługi, długi wdzięczności i inne tego typu powiązania były niezwykle kłopotliwe i wolał za wszelką cenę ich unikać.
@Nyota
Gdy samiec podzielił się z nim informacją o tutejszym stadzie, skinął krótko głową, odnotowując to sobie w głowie. Grupa, dla której sam pracował zapewne wynagrodzi go za takie wieści.
- Dziękuję za ostrzeżenie - odpowiedział, znów wracając do tego samego, uprzejmego tonu. Dobrze, że nie znajdował się na terenach tamtych, mogli nie być tacy pobłażliwi, gdyby się dowiedzieli, iż tu polował. Być może musiałby kogoś przekupić, by w ogóle wyjść z tego cało. Zresztą, skoro nie mieli medyka, to i tak nie miał czego u nich szukać.
Wyglądało jednak, że Przodkowie się do niego uśmiechnęli, zsyłając mu wędrownego znachora prosto przed nos. Dhorubie trudno było uwierzyć w takie szczęście, tak więc początkowo uniósł lekko brew w geście zdumienia, po czym powiódł spojrzeniem ku wskazanej przez samca wypchanej torbie. Po zrobieniu kolejnego, drobnego kroku w stronę jasnofutrego zorientował się, że ów rzeczywiście pachniał ziołami, więc zapewne nie kłamał. Jaki inny drapieżnik nosiłby ze sobą torbę wypchaną roślinnością, jeśli nie byłby medykiem?
- No proszę, chyba los mi dzisiaj sprzyja - odezwał się krótko, wyginając wargi w lekkim uśmiechu. - Dhoruba, łowca i podróżnik - przedstawił się zwięźle, kiwając głową. Oczywiście nie wspomniał o swoim powiązaniu z jakimkolwiek stadem. Może i jasnofutry najpewniej tamtej grupy nie kojarzył, lecz jaki byłby z niego szpieg, gdyby rozgłaszał wszem i wobec, że był szpiegiem. Zresztą, wolał zbyt wiele o sobie nie zdradzać, na wszelki wypadek. Nawet i stado, które zapewniło mu ochronę nie wiedziało zbyt wiele o jego przeszłości. Na szczęście nie wnikali.
- Zapłacę. W końcu my, wędrowcy powinniśmy się wspierać - odpowiedział przymilnym tonem, wskazując krótkim gestem na niesioną przez niego sakiewkę. W przyszłości straci ją, jak i jej zawartość, teraz jednakże mieściła ona nieco paciorków, które zarobił. On sam dawno przestał wierzyć w bezinteresowną pomoc. I szczerze powiedziawszy wolał, gdy ktoś oczekiwał w zamian za nią dóbr materialnych. Przysługi, długi wdzięczności i inne tego typu powiązania były niezwykle kłopotliwe i wolał za wszelką cenę ich unikać.
@Nyota
- Nyota
- Posty: 59
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 62
- Kontakt:
Nyota wciąż utrzymywał swój zwyczajowy przyjazny wyraz pyska. Sam byłby na pewno podejrzliwy, gdyby był rannym gepardem i nagle zjawiłby się lew, który twierdził, że był uzdrowicielem i mógłby go wyleczyć, w dodatku za darmo. Po tylu podróżach był już przyzwyczajony do różnych podejrzliwości, nieufności, i w sumie im się nie dziwił, przecież najróżniejsze istoty stąpały po tym świecie, o czym też przekonał się po opuszczeniu rodzinnych ziem. Tam oczywiście nie było takiego podejścia wśród członków Królestwa, choć zakłamanie kryło się gdzie indziej - w polityce.
- To twój szczęśliwy dzień. - rzucił półżartem w odpowiedzi - w końcu gepard w ogóle nie potrzebowałby uzdrowiciela, gdyby nie doznał wypadku przy polowaniu. - Ah, tak, Burzowy Łowca i pokrewna dusza w wędrowaniu. Kłaniam się. - Schylił nieco łeb po wymianie imion w aktualnym płytkim ukłonie, jakby w bardzo uprzejmy sposób dając jeszcze dodatkowo znać, że miło poznać.
- Co łaska. - odparł, tak z nutką żartobliwości w swoim głosie. Zawsze doceniał, gdy ktoś na jego długiej drodze wędrowca zdecydował się go wesprzeć - czy to medykamentami, czy to paciorkami, czy innymi zasobami, a nawet informacją. Zerknął też krótko na sakiewkę geparda, choć szybko powrócił spojrzeniem do pyska rozmówcy.
- No cóż, to skoro wszystkie grzeczności mamy za sobą... - Zatarłby pewnie łapy przed swoją pracą, jednak był w pozycji stojącej, więc nie chciał się wygłupiać i jeszcze stracić równowagę, więc tylko zatarł je tak mentalnie. Był to jego żywioł. - Czas obejrzeć twoją ranę - widzę, że została wstępnie wyczyszczona - dobrze. - oznajmił, ale tylko wstępnie, bo zaraz lepiej na ranę spojrzy. - A także przejść się kawałek - płaski głaz jest zawsze przydatny w rozkładaniu zawartości mojej torby, a także przy przyrządzaniu nowych uzdrowicielskich specjałów. Niestety tego do swej torby wcisnąć nie mogę. - Jego wibrysy zadrgały lekko, a po chwili lew zaprosił gestem Dhorubę, by ten przeszedł się z nim kawałek, aż znajdą odpowiednie miejsce - przy okazji Nyota będzie mógł zobaczyć, czy ten może poprawnie chodzić, czy może coś głębiej zostało uszkodzone. A może ból byłby zbyt duży, promieniujący? W każdym razie nie zamierzał iść długo, by nie zwlekać - chciał rozejrzeć się tylko odrobinę po okolicy - a może nawet wcale, jeśli coś wadziło w chodzie gepardowi. Zawsze mógł ubić trochę wysoką trawę, albo znaleźć kawałek ziemi z krótszą. Miał w końcu przy sobie małą skórę, którą mógłby ułożyć także na podłożu, jednak nic nie mogło pobić płaskiego - a zwłaszcza gładkiego - głazu!
@Dhoruba
- To twój szczęśliwy dzień. - rzucił półżartem w odpowiedzi - w końcu gepard w ogóle nie potrzebowałby uzdrowiciela, gdyby nie doznał wypadku przy polowaniu. - Ah, tak, Burzowy Łowca i pokrewna dusza w wędrowaniu. Kłaniam się. - Schylił nieco łeb po wymianie imion w aktualnym płytkim ukłonie, jakby w bardzo uprzejmy sposób dając jeszcze dodatkowo znać, że miło poznać.
- Co łaska. - odparł, tak z nutką żartobliwości w swoim głosie. Zawsze doceniał, gdy ktoś na jego długiej drodze wędrowca zdecydował się go wesprzeć - czy to medykamentami, czy to paciorkami, czy innymi zasobami, a nawet informacją. Zerknął też krótko na sakiewkę geparda, choć szybko powrócił spojrzeniem do pyska rozmówcy.
- No cóż, to skoro wszystkie grzeczności mamy za sobą... - Zatarłby pewnie łapy przed swoją pracą, jednak był w pozycji stojącej, więc nie chciał się wygłupiać i jeszcze stracić równowagę, więc tylko zatarł je tak mentalnie. Był to jego żywioł. - Czas obejrzeć twoją ranę - widzę, że została wstępnie wyczyszczona - dobrze. - oznajmił, ale tylko wstępnie, bo zaraz lepiej na ranę spojrzy. - A także przejść się kawałek - płaski głaz jest zawsze przydatny w rozkładaniu zawartości mojej torby, a także przy przyrządzaniu nowych uzdrowicielskich specjałów. Niestety tego do swej torby wcisnąć nie mogę. - Jego wibrysy zadrgały lekko, a po chwili lew zaprosił gestem Dhorubę, by ten przeszedł się z nim kawałek, aż znajdą odpowiednie miejsce - przy okazji Nyota będzie mógł zobaczyć, czy ten może poprawnie chodzić, czy może coś głębiej zostało uszkodzone. A może ból byłby zbyt duży, promieniujący? W każdym razie nie zamierzał iść długo, by nie zwlekać - chciał rozejrzeć się tylko odrobinę po okolicy - a może nawet wcale, jeśli coś wadziło w chodzie gepardowi. Zawsze mógł ubić trochę wysoką trawę, albo znaleźć kawałek ziemi z krótszą. Miał w końcu przy sobie małą skórę, którą mógłby ułożyć także na podłożu, jednak nic nie mogło pobić płaskiego - a zwłaszcza gładkiego - głazu!
@Dhoruba
► Pokaż Spoiler

- Dhoruba
- Posty: 245
- Gatunek: Gepard
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 21 kwie 2016
- Specjalizacja:


- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Sam fakt bycia gepardem już skłaniał Dhorubę do zachowania ostrożności, zwłaszcza w towarzystwie większych kotów. Był boleśnie wręcz świadomy tego, że jego gatunek do najsilniejszych drapieżników nie należał. W przypadku ewentualnego konfliktu jego jedyną szansą na uratowanie skóry była ucieczka, czego się nie wstydził. W przeciwieństwie do tego, co sądzili o nim co niektórzy, nie uważał się za tchórza.
Jednakże w znacznym stopniu na jego postępowanie wpływała jego przeszłość. Przed laty zdradził jedno stado, by ratować skórę. Znów w jego mniemaniu nie miał wyboru - w końcu jeśli doszłoby do wojny ze znacznie liczniejszym wrogiem, z pewnością by zginął. A przysięgi wierności to przecież tylko słowa. Czy słowa są ważniejsze od czyjegoś życia? Niemniej, wciąż obawiał się, że ktoś kiedyś zechce się zemścić za tą zdradę, dlatego przecież uciekł. Co prawda teraz, gdy przez tak długi czas nikt go nie szukał, zdołał poczuć się nieco bezpieczniej, lecz ta obawa do końca nie znikła.
Być może dlatego też drgnął nieznacznie, gdy został nazwany Burzowym Łowcą. Dziwna zbieżność między znaczeniem jego własnego imienia a nazwą stada, które niegdyś zdradził zawsze nieco go bawiła. Lecz teraz wywołała u niego lekkie ukłucie niepokoju, nie był bowiem w stu procentach pewien, co też jasnofutry miał na myśli. Posłał mu badawcze spojrzenie, marszcząc nieznacznie brwi. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że chodziło jednak o znaczenie jego imienia. Nie kojarzył tego tutaj, zresztą prawdopodobieństwo, iż jakiś wysłany przez Berghi szpieg wytropił go tutaj było zbyt małe. Zwłaszcza, że przecież nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot, gepard jakich wiele, złotofutry i cętkowany.
Wygiął więc znów wargi w lekkim uśmieszku.
- Proponuję równowartość zużytych na leczenie ziół - powiedział krótko, uznając, że tak będzie sprawiedliwie. Sam co prawda niewiele wiedział o ziołolecznictwie, lecz zdołał zorientować się nieco w tutejszych cenach. Na terenach stada, dla którego ostatnimi czasy pracował czasami pojawiali się wędrowni kupcy.
- Dobrze - odpowiedział krótko, kiwając głową, po czym wypełzł z jamy i ruszył za samcem. @Nyota mógł zauważyć, że chwilami nieco się krzywi, podczas ruchu odczuwał bowiem ostry ból w poranionym barku. W dodatku podczas któregoś z kroków po złocistym futrze popłynęła nowa strużka krwi.
- To rana po antylopie, zahaczyła mnie rogiem - postanowił wyjaśnić, by rozwiać wszelkie ewentualne wątpliwości medyka. W końcu ci zazwyczaj utrzymywali, że wszelkie tego typu informacje były pomocne.
Jednakże w znacznym stopniu na jego postępowanie wpływała jego przeszłość. Przed laty zdradził jedno stado, by ratować skórę. Znów w jego mniemaniu nie miał wyboru - w końcu jeśli doszłoby do wojny ze znacznie liczniejszym wrogiem, z pewnością by zginął. A przysięgi wierności to przecież tylko słowa. Czy słowa są ważniejsze od czyjegoś życia? Niemniej, wciąż obawiał się, że ktoś kiedyś zechce się zemścić za tą zdradę, dlatego przecież uciekł. Co prawda teraz, gdy przez tak długi czas nikt go nie szukał, zdołał poczuć się nieco bezpieczniej, lecz ta obawa do końca nie znikła.
Być może dlatego też drgnął nieznacznie, gdy został nazwany Burzowym Łowcą. Dziwna zbieżność między znaczeniem jego własnego imienia a nazwą stada, które niegdyś zdradził zawsze nieco go bawiła. Lecz teraz wywołała u niego lekkie ukłucie niepokoju, nie był bowiem w stu procentach pewien, co też jasnofutry miał na myśli. Posłał mu badawcze spojrzenie, marszcząc nieznacznie brwi. Ostatecznie jednak doszedł do wniosku, że chodziło jednak o znaczenie jego imienia. Nie kojarzył tego tutaj, zresztą prawdopodobieństwo, iż jakiś wysłany przez Berghi szpieg wytropił go tutaj było zbyt małe. Zwłaszcza, że przecież nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot, gepard jakich wiele, złotofutry i cętkowany.
Wygiął więc znów wargi w lekkim uśmieszku.
- Proponuję równowartość zużytych na leczenie ziół - powiedział krótko, uznając, że tak będzie sprawiedliwie. Sam co prawda niewiele wiedział o ziołolecznictwie, lecz zdołał zorientować się nieco w tutejszych cenach. Na terenach stada, dla którego ostatnimi czasy pracował czasami pojawiali się wędrowni kupcy.
- Dobrze - odpowiedział krótko, kiwając głową, po czym wypełzł z jamy i ruszył za samcem. @Nyota mógł zauważyć, że chwilami nieco się krzywi, podczas ruchu odczuwał bowiem ostry ból w poranionym barku. W dodatku podczas któregoś z kroków po złocistym futrze popłynęła nowa strużka krwi.
- To rana po antylopie, zahaczyła mnie rogiem - postanowił wyjaśnić, by rozwiać wszelkie ewentualne wątpliwości medyka. W końcu ci zazwyczaj utrzymywali, że wszelkie tego typu informacje były pomocne.
- Nyota
- Posty: 59
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 62
- Kontakt:
Na badawcze spojrzenie posłane przez geparda nie zareagował - może nie zauważył, a może stwierdził, że uda, że nie zauważył. Albo wziął je za nieufność, co było pewnie najbardziej prawdopodobną opcją. Sam by pewnie się nawet i wgapił uważnie w napotkane uzdrowiciela, gdyby był na miejscu Dhoruby.
Na propozycję geparda skinął jakże wdzięcznie głową.
- Jak sobie życzysz.
Jasnofutry uważnie obserwował samca kątem oka, jednak też często zerkał dookoła, by znaleźć odpowiednie miejsce. Jako uzdrowiciel był przyzwyczajony do wykonywania wielu czynności naraz. Gdy z rany Dhoruby popłynęła świeża strużka krwi, Nyota stanął w miejscu.
- Dobrze, to miejsce się nada. - Nie było idealne, jednak nie miał zamiaru dalej prowadzić krwawiącego pacjenta. Zresztą dostrzegł też niedaleko jakiś głaz, więc się poszczęściło. Nie był perfekcyjny w swym kształcie, ale lepsze to niż nic - dało się na tym pracować.
Nyota stanął przy Dhorubie, oglądając teraz dokładnie jego ranę z bliska z cichym "tsk, tsk".
- Takie "zahaczenie rogiem" często skutkuje paskudnymi ranami kłutymi. - Zamknął na moment jedno oko i zbliżył łeb, jakby to pozwalało bardziej mu się skupić przy oglądaniu rany, jednak zaraz stanął wyprostowany - jakby nigdy nic - nie ogłaszając ostatecznie co takiego znalazł. Co w sumie dobrze świadczyło - gdyby rana była naprawdę paskudna, to zareagowałby inaczej.
- Przysiądź, by odpocząć i oczyść jeszcze ranę językiem, a ja przez ten czas zajmę się ziołami. - zarządził, wskazując zaraz pyskiem na znajdujący się nieopodal głaz. - Mam przy sobie jeszcze trochę opatrunków, jednak bez odpowiedniej zawartości. - Bo po takim czasie zawartość by się wysuszyła albo zgniła. Zawsze starał zaopatrywać się w opatrunki, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Natknął się na swojej drodze na kilka bardziej cywilizowanych stad z rzemieślnikami, gdzie dokonywał różnych wymian - a to przedmiotów, a to informacji, a to usług. W końcu te opatrunki, które wziął ze sobą, gdy opuszczał ziemie Królestwa, już dawno się wyczerpały.
- Będę musiał nałożyć na opatrunek medykamenty. - oznajmił co zamierzał zrobić, a następnie skierował swe kroki ku głazowi. Wyciągnął małą skórę zwierzęcia ze swojej torby, by położyć ją na kamieniu, po czym rozłożył na niej kilka ziół. Po chwili wyciągnął też ze swej torby nieduży kamień o ostrej krawędzi.
@Dhoruba
Na propozycję geparda skinął jakże wdzięcznie głową.
- Jak sobie życzysz.
Jasnofutry uważnie obserwował samca kątem oka, jednak też często zerkał dookoła, by znaleźć odpowiednie miejsce. Jako uzdrowiciel był przyzwyczajony do wykonywania wielu czynności naraz. Gdy z rany Dhoruby popłynęła świeża strużka krwi, Nyota stanął w miejscu.
- Dobrze, to miejsce się nada. - Nie było idealne, jednak nie miał zamiaru dalej prowadzić krwawiącego pacjenta. Zresztą dostrzegł też niedaleko jakiś głaz, więc się poszczęściło. Nie był perfekcyjny w swym kształcie, ale lepsze to niż nic - dało się na tym pracować.
Nyota stanął przy Dhorubie, oglądając teraz dokładnie jego ranę z bliska z cichym "tsk, tsk".
- Takie "zahaczenie rogiem" często skutkuje paskudnymi ranami kłutymi. - Zamknął na moment jedno oko i zbliżył łeb, jakby to pozwalało bardziej mu się skupić przy oglądaniu rany, jednak zaraz stanął wyprostowany - jakby nigdy nic - nie ogłaszając ostatecznie co takiego znalazł. Co w sumie dobrze świadczyło - gdyby rana była naprawdę paskudna, to zareagowałby inaczej.
- Przysiądź, by odpocząć i oczyść jeszcze ranę językiem, a ja przez ten czas zajmę się ziołami. - zarządził, wskazując zaraz pyskiem na znajdujący się nieopodal głaz. - Mam przy sobie jeszcze trochę opatrunków, jednak bez odpowiedniej zawartości. - Bo po takim czasie zawartość by się wysuszyła albo zgniła. Zawsze starał zaopatrywać się w opatrunki, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Natknął się na swojej drodze na kilka bardziej cywilizowanych stad z rzemieślnikami, gdzie dokonywał różnych wymian - a to przedmiotów, a to informacji, a to usług. W końcu te opatrunki, które wziął ze sobą, gdy opuszczał ziemie Królestwa, już dawno się wyczerpały.
- Będę musiał nałożyć na opatrunek medykamenty. - oznajmił co zamierzał zrobić, a następnie skierował swe kroki ku głazowi. Wyciągnął małą skórę zwierzęcia ze swojej torby, by położyć ją na kamieniu, po czym rozłożył na niej kilka ziół. Po chwili wyciągnął też ze swej torby nieduży kamień o ostrej krawędzi.
@Dhoruba
► Pokaż Spoiler

- Dhoruba
- Posty: 245
- Gatunek: Gepard
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 21 kwie 2016
- Specjalizacja:


- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Podążył za medykiem, starając się ignorować ból w poranionym barku, co jednak udawało mu się raczej średnio. Cóż, Dhoruba może i przez lata stał się znakomitym aktorem, który opanował umiejętność skrywanie swych prawdziwych emocji niemalże do perfekcji... Lecz nie kiedy w grę wchodziły krew i ból. Dlatego też na jego pysku przy co gwałtowniejszym ruchu pojawiał się bolesny grymas.
Z ulgą przyjął więc fakt, iż uzdrowiciel nakazał mu się położyć. Skinął głową i wykonał polecenie, układając się na boku tak, by lew mógł bez problemów go opatrzyć. Nie poruszył się, kiedy @Nyota oglądał ranę, choć jakaś część jego osoby z pewnością nie czuła się zbyt pewnie mając wyposażony w wielkie zębiska lwi pysk tak blisko swego boku. Choć być może po prostu znów przesadzał z podejrzliwością.
Pokiwał głową, zgadzając się z kolejnym stwierdzeniem jasnofutrego.
- Oj tak, mogło skończyć się o wiele gorzej... - przytaknął, siląc się na słaby uśmiech. Polowanie na antylopy wiązało się ze sporym ryzykiem, co też było jednym z powodów, dla którego zazwyczaj preferował mniejszą zdobycz. Nieduży zwierzak pokroju takiego na przykład zająca nie bardzo miał możliwości się obronić, gdy już go dopadł. Jeśli miał nieco szczęścia, to zdąży może go nieco podrapać nim go zadusi. Tym razem skusił się na antylopę, dostrzegając kulejącego osobnika, który oddalił się od stada. I niestety się przeliczył, choć i tak miał sporo szczęścia, że nie skończyło się to dla niego o wiele gorzej.
Ponownie przytaknął medykowi i odprowadził go wzrokiem, po czym, zgodnie z kolejnym poleceniem, zmieniwszy uprzednio pozycję na nieco wygodniejszą, zaczął wylizywać ranę, krzywiąc się kilkukrotnie, kiedy szorstki język zahaczył o jakieś wyjątkowo bolesne miejsce.
Od czasu do czasu podnosił wzrok, by zerknąć na krzątającego się przy kamieniu lwa.
- Od dawna jesteś w podróży? - spytał po chwili, by jakoś przerwać ciszę.
Z ulgą przyjął więc fakt, iż uzdrowiciel nakazał mu się położyć. Skinął głową i wykonał polecenie, układając się na boku tak, by lew mógł bez problemów go opatrzyć. Nie poruszył się, kiedy @Nyota oglądał ranę, choć jakaś część jego osoby z pewnością nie czuła się zbyt pewnie mając wyposażony w wielkie zębiska lwi pysk tak blisko swego boku. Choć być może po prostu znów przesadzał z podejrzliwością.
Pokiwał głową, zgadzając się z kolejnym stwierdzeniem jasnofutrego.
- Oj tak, mogło skończyć się o wiele gorzej... - przytaknął, siląc się na słaby uśmiech. Polowanie na antylopy wiązało się ze sporym ryzykiem, co też było jednym z powodów, dla którego zazwyczaj preferował mniejszą zdobycz. Nieduży zwierzak pokroju takiego na przykład zająca nie bardzo miał możliwości się obronić, gdy już go dopadł. Jeśli miał nieco szczęścia, to zdąży może go nieco podrapać nim go zadusi. Tym razem skusił się na antylopę, dostrzegając kulejącego osobnika, który oddalił się od stada. I niestety się przeliczył, choć i tak miał sporo szczęścia, że nie skończyło się to dla niego o wiele gorzej.
Ponownie przytaknął medykowi i odprowadził go wzrokiem, po czym, zgodnie z kolejnym poleceniem, zmieniwszy uprzednio pozycję na nieco wygodniejszą, zaczął wylizywać ranę, krzywiąc się kilkukrotnie, kiedy szorstki język zahaczył o jakieś wyjątkowo bolesne miejsce.
Od czasu do czasu podnosił wzrok, by zerknąć na krzątającego się przy kamieniu lwa.
- Od dawna jesteś w podróży? - spytał po chwili, by jakoś przerwać ciszę.
- Nyota
- Posty: 59
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 45
- Percepcja: 62
- Kontakt:
Lew obejrzał jeszcze skórę, by zobaczyć, czy ta nie ma na sobie żadnych pozostałości z jego ostatnich medycznych poczynań - na szczęście nie miała i nie musiał jej teraz na szybko czyścić. Oczywiście jako uzdrowiciel zawsze dbał o to, by wyczyścić przydatne narzędzia po pracy, nawet bez wody w okolicy, jednak zawsze - ale to zawsze! - musiał wszystko jeszcze kontrolnie sprawdzić jeszcze przed zabraniem się do następnego roboty. Obejrzał jeszcze zioła, jakby sprawdzając, czy te są w dobrym stanie, czy się nie zepsuły - były częściowo już ususzone, co dobrze o nich świadczyło. Może i wtedy dawały mniej soku, jednak wciąż działały, a ususzone mógł przechowywać przez długi czas.
Zabrał się niebawem za uważne, wprawne miażdżenie ziół, używając przy tym ostrego kamienia, moment temu wyciągniętego ze swej torby.
- Hm. A to dobre pytanie. - rzucił najpierw w odpowiedzi do geparda, wciąż wpatrując się w to, co robił. W jego głosie wyczuwalne było skupienie. Milczał przez chwilę, jakby liczył w głowie, ile czasu minęło. Chyba jeszcze nie będą to dwa lata. - Powiem Tobie szczerze, Dhorubo, że w podróży straciłem poczucie czasu. Ale zapewne będzie to już rok, może rok z kawałkiem. - Zerknął kątem oka na samca, krótko, bo zaraz wrócił do swojego zajęcia.
Czasami zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy Królestwo. Oddalał się od rodzinnych ziem coraz bardziej - może za kolejny rok, a może za dwa lata czy więcej nie będzie już w stanie do nich powrócić. Nie podróżował jednak w linii prostej, więc może, gdyby kiedyś dobrze zaplanował swą podróż, będzie w stanie wrócić tam na starość... Choć czy zastałby swój dom takim, jaki był, gdy go opuszczał? Na pewno nie. Może zmieniłby się na gorsze. Ciekawe, czy ktoś by go jeszcze rozpoznawał. Nie żałował jednak swojej decyzji o podróżowaniu. Jego dusza rwała się do pełnienia funkcji uzdrowicielskiej nie tylko na terenach Królestwa, ale na całych niezbadanych ziemiach, do zwiedzania terenów i poznawania kultur, o których nawet nigdy nie słyszał.
Przez kilka chwil panowała pełna namysłu cisza, zanim Nyota odwdzięczył się pytaniem, dodając przy tym też własne:
- A jak z Tobą, Dhorubo? I czy Twe łapy zaprowadziły Cię w jakieś cudowne lub nad wyraz dziwaczne miejsca warte opowieści czy chociaż wspomnienia? - Tym razem jego spojrzenie nawet na moment nie było spuszczone z ziół i ostrego kamienia.
@Dhoruba
Zabrał się niebawem za uważne, wprawne miażdżenie ziół, używając przy tym ostrego kamienia, moment temu wyciągniętego ze swej torby.
- Hm. A to dobre pytanie. - rzucił najpierw w odpowiedzi do geparda, wciąż wpatrując się w to, co robił. W jego głosie wyczuwalne było skupienie. Milczał przez chwilę, jakby liczył w głowie, ile czasu minęło. Chyba jeszcze nie będą to dwa lata. - Powiem Tobie szczerze, Dhorubo, że w podróży straciłem poczucie czasu. Ale zapewne będzie to już rok, może rok z kawałkiem. - Zerknął kątem oka na samca, krótko, bo zaraz wrócił do swojego zajęcia.
Czasami zastanawiał się, czy kiedykolwiek jeszcze zobaczy Królestwo. Oddalał się od rodzinnych ziem coraz bardziej - może za kolejny rok, a może za dwa lata czy więcej nie będzie już w stanie do nich powrócić. Nie podróżował jednak w linii prostej, więc może, gdyby kiedyś dobrze zaplanował swą podróż, będzie w stanie wrócić tam na starość... Choć czy zastałby swój dom takim, jaki był, gdy go opuszczał? Na pewno nie. Może zmieniłby się na gorsze. Ciekawe, czy ktoś by go jeszcze rozpoznawał. Nie żałował jednak swojej decyzji o podróżowaniu. Jego dusza rwała się do pełnienia funkcji uzdrowicielskiej nie tylko na terenach Królestwa, ale na całych niezbadanych ziemiach, do zwiedzania terenów i poznawania kultur, o których nawet nigdy nie słyszał.
Przez kilka chwil panowała pełna namysłu cisza, zanim Nyota odwdzięczył się pytaniem, dodając przy tym też własne:
- A jak z Tobą, Dhorubo? I czy Twe łapy zaprowadziły Cię w jakieś cudowne lub nad wyraz dziwaczne miejsca warte opowieści czy chociaż wspomnienia? - Tym razem jego spojrzenie nawet na moment nie było spuszczone z ziół i ostrego kamienia.
@Dhoruba
► Pokaż Spoiler

Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość
























