x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Zapisy

Miejsce na informacje o postaciach: zapisy, karty postaci, dzienniki umiejętności, zawieszanie postaci i zakup umiejętności.

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

Re: Zapisy

#71

Post autor: Malahir » 15 sty 2019, 12:02

Życie każdego stworzenia ma gdzieś swój początek. Malahir ma go jeszcze przed sobą. Historia lwiątka dopiero się rozpoczyna, w ten sam sposób, jak wiele innych - w ciepłej, przytulnej jaskini, wśród swojej rodziny. Przyszłość stoi przed nim otworem i los pokaże, jak się potoczy.

Na razie Malahir jest jedynie pulchną, złocistą, niewielką kulką o krótkich, niezgrabnych łapkach i pyzatym pyszczku. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że w przeciwieństwie do swej siostry odziedziczył barwę sierści po Jasirze, choć już teraz można dostrzec jaśniejsze, kremowe przebarwienia na spodzie ciała i pyszczku, które zapewne staną się wyraźniejsze wraz z wiekiem. W późniejszych latach końcówka ogona znacznie ściemnieje, aż do czerni ojcowskiej grzywy, a gdy otworzy już ślepia, okażą się one być kopią zielonych oczu Shani.

Charakter Malahira dopiero zacznie się kształtować i przyszłość pokaże, na kogo wyrośnie. Na razie jest jedynie niezgrabną kulką nie do końca świadomą swego miejsca w świecie. Niebawem nietrudno będzie stwierdzić, że jest lewkiem pełnym energii, lecz w jaki sposób w przyszłości ją spożytkuje dopiero się okaże.

Gut

Awatar użytkownika
Sheila
Posty: 56
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 sty 2019
Waleczność: 30
Zręczność: 35
Percepcja: 55
Kontakt:

#72

Post autor: Sheila » 15 sty 2019, 14:03

Cóż można powiedzieć o małej, puchatej kulce, która siedzi sobie jeszcze w brzuchu mamusi? Raczej niewiele. Może tylko tyle, że musi dzielić aktualne miejsce pobytu z trójką rodzeństwa, a także, że powstała w wyniku spotkania Shani i Jasira. Jak większość maluchów jest czystą kartką do zapisania.

I następna do gromadki

Awatar użytkownika
Zafir
Posty: 58
Gatunek: lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Zdrowie: 100
Waleczność: 50
Zręczność: 50
Percepcja: 50
Kontakt:

#73

Post autor: Zafir » 15 sty 2019, 20:10

Imię: Zafir
Wygląd: Przypomina z wyglądu o wiele bardziej Shani niż Jasira. Kolor sierści, zielone oczy i nos niewątpliwie odziedziczył po mamie. Jest bardzo podobna do Sheily (siostrzyczki), jednak są pewne różnice m.in. w kolorze nosa i w ubarwieniu. Na razie wygląda bardzo niewinnie - jest malutką, włochatą kuleczką, która nie otworzyła jeszcze oczu.
Historia: Syn Jasira i Shani przyszedł na świat w jednym miocie wraz z trójką rodzeństwa na Lwiej Skale w Jaskini jej rodziców. Od urodzenia należy do stada Lwiej Ziemi/Strażników Kręgu. Ojciec i matka pochodzą z dwóch różnych stron, ale oprócz tego jest spokrewniona z Athastanem, bratem Shani, który regentem na Lwiej Skale. Jej charakter oraz dalszy rozwój będą zależeć od starań wychowawczych rodziców, rodzeństwa oraz zmieniającego się otoczenia i sytuacji.

No i jest komplet :)
Zafir jako młody dorosły. Na etapie nastolatka jego grzywa jest trochę mniejsza, jej kolor jednak ten sam.

Awatar użytkownika
Kifo
Posty: 212
Gatunek: lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 19 sie 2016
Waleczność: 55
Zręczność: 55
Percepcja: 40
Kontakt:

#74

Post autor: Kifo » 20 sty 2019, 19:54

Opowiedzmy o Kifo:
Można śmiało powiedzieć, że nie jest on najszlachetniejszym ze szlachetnych. Można też zaryzykować stwierdzenie, że nie jest wcale. Zdecydowanie cechuje go oportunizm, który jest w stanie przełamać chyba tylko do najbliższych. Mimo to jest rozsądnym i zimno kalkulującym sprytnym lwem. Nie jest zbyt emocjonalną postacią dlatego też stworzenie ewentualnego stada czy rodziny byłoby powodowane rozsądkiem niż odruchami serca. Choć być może po prostu czuje sympatię tylko do tych, którzy jakoś mu imponują i przedstawiają jakąś wartość.
Myśli też o sobie dość wysoko, zna swoją własną wartość i nie jest zdolny do sztucznej skromności a jeśli jakaś sytuacja lub temat go przerastają - po prostu myśli i zbiera informacje.
Poza tym Kifo jest lwem sporym choć raczej smukłym, nie jest chodzącą kupą mięsa mimo iż siły nie można mu odmówić. Szarobrązowe futro wyróżnia się na łapach i pysku plamami, które nie zniknęły w okresie dzieciństwa i zapewne nigdy nie znikną. Włos jego grzywy jest gruby i gęsty ale raczej posty i ładnie lejący się na grzbiecie i ramionach

Historia:
Urodził się w małym stadku a jego ojciec nie należał do imponujących osobników. Prawdę powiedziawszy był raczej nieudacznikiem i nie potrafił nigdy na długo chronić swoich ziem przed intruzami i często wraz z przyjaciółmi i rodziną przenosił się. Zresztą stado pomniejszało się sukcesywnie bo często zdarzało się, że obce samce albo odciągały lwice od stada albo porywali je siłą. Cóż, okrutne życie. Nie wiadomo właściwie jakim cudem Kifo i jego dwóm siostrom udało się dotrwać do dorosłości ale żadne z nich nie chciało wspierać słabego ojca więc cale rodzeństwo rozeszło się we własne strony.

Akcept

Awatar użytkownika
Sigrun
Królowa
Królowa
Posty: 313
Gatunek: Lew kameruński
Płeć: Samica
Data urodzenia: 24 gru 2013
Specjalizacja:
medyk 2
Medyk 2
czyste łapy
Czyste łapy
rzemieślnik 2
Rzemieślnik 2
recykling
Recykling
Zdrowie: 100
Waleczność: 20
Zręczność: 60
Percepcja: 70
Kontakt:

#75

Post autor: Sigrun » 22 sty 2019, 14:24

♦Sigrun
staronorweskie sigr "zwycięstwo" i rún "sekret"

♦ Charakter:
Sigrun posiada bardzo ciepłą i miłą osobowość. Jest też bardzo ciekawa czym przypłaciła za młodu wysoką cenę. Wpuściła do swego ciała ducha, który potrafi przejąć nad nią ciało jak i umysł. Jednakże dzięki temu zyskała możliwość komunikowania się z istotami żywymi jak i tymi z zaświatów. Mimo tak łagodnego usposobienia jakby wszelkie troski tego świata ją nie dotyczyły, wszystkie smutki skrywa głęboko w sobie. Jej entuzjazm nieco przygasł gdy w wieku czterech miesięcy zaginął jeden z jej braci, choć w dalszym ciągu nie traciła nadziei na jego powrót. Nie istnieje dla niej takie pojęcie jak brzydota, dla niej wszyscy są piękni. U Sigrun za młodu dominowała dziecięca naiwność i niewinność.

♦ Aparycja:
Młode kocię:
Obrazek
Obecnie:
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Wygląd Szeptu, złączonego z jej ciałem.
Obrazek
Obrazek


Jej sierść to jasne i ciemne odcienie szarości,
oczy są odbiciem nieba.
Sigrun prócz posiadania grzywy,
w każdym aspekcie przypomina swojego ojca.
Wręcz idealna kopia.


Sigrun jest owocem miłości Vasanti Vei i Ragnara. Przyszła na świat razem ze swoimi trzema braćmi. Od samego początku nie wykazywała się aktywnością, nie wydawała z siebie żadnych pisków charakterystycznych dla malców. Była słaba i wątła a oddychanie jakby sprawiało jej wielkie trudności. Pierwsza doba była w tym zakresie najgorsza, później dopiero wszystko zaczęło się normować a jej funkcje życiowe się ustabilizowały. Szara była najmniejsza i najbardziej wątła z rodzeństwa, przez swoje słabe mięśnie nigdy nie potrafiła wygrać w dziecięcym sparingu czy zabawach. Jej pierwsze polowanie również okazało się fiaskiem, nawet nie chciała próbować twierdząc, że jest zmęczona. Tak za każdym razem. Sigrun była przywiązana do swojej rodziny, bardzo kochała swoich rodziców i braci. Choć młoda, czuła instynktownie, że sprawiała swojej mamie zawód. Całkowicie nie spełniała wymagań i kryteriów jakie przystoją księżniczce.
W wieku czterech miesięcy na swoim pierwszym spacerze z rodzeństwem poznała młodego Furahę. Małe lwiątko należące do stada zgubiło matkę i Vei kierowana instynktem macierzyńskim przygarnęła go pod opiekę. Sigrun zyskała kolejnego brata, któremu do normalności było całkowicie odległe. Zbudzona pewnego dnia w środku nocy, wyszła z jaskini napawając się uroczym widokiem gwiazd. W oddali dane było jej dostrzec zielona poświatę powoli sunącą ku niej. Cała drżała wystraszona, dopiero Furaha wyjaśnił jej, że nie powinna obawiać się tego co skrywa w sobie ciemność. Uznała słowa starszego brata za świętość traktując je bardzo poważnie. Od tamtej pory strach był jej obcy.
Dziwne omamy oraz nawoływania miast ustać tylko się nasiliły. Młoda lwiczka jednak jakby podświadomie sama zaczęła ku temu dążyć, chcąc rozwikłać tajemnicę dziwnego zielonego światła, które dane było widzieć tylko jej. Podczas spaceru z Ragnarem usłyszała kolejne wołanie, które nie zakończyło się a nasilało z każda chwilą. Pociągnęła za sobą zaniepokojonego jej zachowaniem ojca. Trafili do grobowca władców, tam zaś wpuściła w swoje ciało ducha. Ragnar był pierwszym, który usłyszał jej "głos". Sama Sigrun niewiele pamiętała z wydarzeń w tym miejscu.
Sigrun zaprzyjaźniła się również z albinotycznym krokodylem Chakavu, traktując go jako kolejnego ze swoich braci. Łuskowy przyjaciel pod wpływem targających go negatywnych emocji pożarł ojca Sigrun. Nikt nie był świadkiem tego zdarzenia, dopiero później matka szukając partnera trafiła na poszlaki na brzegu rzeki świadczące o zbrodni jaka zaszła. Vasanti powiedziała swoim dzieciom, że ich ojciec po prostu odszedł do dalekich krain. Od tego momentu stosunki między matką a córką zaczęły się psuć. Obie nie mogły się zrozumieć a sama królowa jakby za wiele chciała wymagać od dziecka by zachowywało się jak na księżniczkę przystało. Sigrun coraz bardziej zaczęła się trzymać na uboczu, szczególnie po tym jak dwójka z jej braci wyruszyła bez zgody na podróż chcąc pójść w ślady ojca. Do tego dochodziły problemy z jej opętaniem, duch coraz częściej przejmował nad nią kontrolę. Okiełznać zjawę pomogła jej stara szamanka likaonka Szena. Lwiczka skwapliwie i z wielką determinacja poświęcała się szkoleniu i opanowaniu choć nie została wtajemniczona w szczegóły szamanizmu i rytuałów z tym związanych. W międzyczasie spotkała również małpę, która za tęczowe kamienie zgodziła jej się zrobić grzechotkę na ogon i bęben ze skóry. Szara kochała muzykę i oddawała się temu procederze za każdym razem gdy miała na to ochotę. Najczęściej grała na cmentarzysku, dla zbłąkanych dusz. Tam też poznała Myra, który później pod przymusem nakazał złożyć obietnicę by dołączyć do jego stada. Oderwana od rodzinnych stron była zagubiona poruszając się wśród obcych lwów, którzy to mieli stanowić teraz jej rodzinę. Któregoś dnia, szwendając się po nowym terytorium zapoznała hybrydę sępa Morénę. To w sumie dzięki niej mogła się łatwiej porozumieć z innymi oraz nabrała więcej pewności siebie. Ptaszyna stała się jej nieodłącznym towarzyszem.
Jej dawne ziemie stada zostały, w końcu podbite przez Myra. Stado do któregoś niegdyś należała rozpierzchło się i szara pozostała z uczuciem pustki i samotności. Wewnętrzny konflikt obecnego stada, sprawił, że Myr zabrał swoją partnerkę, dzieci i kilku zaufanych lwów i wyruszył w drogę. Ona sama chcąc nie chcąc podążyła za nim związana słowem przysięgi. A obietnice miały dla niej duże znaczenie. Dopiero jak przywódca zniknął w tajemniczych okolicznościach uznała, że została zwolniona z tego obowiązku. Oddzieliła się od reszty, starając się żyć na swoją łapę jako samotnik. Przez te kilka lat wędrówek zmieniła swoje podejście o pożywienie się nie martwiła, pomagała jej w tym ptaszyna, która sprawnym okiem wynajdywała padliny. W trakcie wędrówek uległ zniszczeniu jej bębenek nad czym bardzo ubolewała.
Na przestrzeni lat coraz bardziej zapominała swoją przeszłość, jej wspomnienia zacierały się a zastępowały je wizje podrzucane przez Szept. Nie jest pewna kim właściwie była, co jest prawda a co jawą. W ramach tego by nie stracić resztki rozumu znalazła sobie kreatywne zajęcie ćwicząc sprawność swoich łap, bawić w się drobnego rzemieślnika i malarza. Uplamiona pigmentami sierść była na porządku dziennym.
Wszystko z zachowaniem umiaru na ile pozwalało jej słabe zdrowie.
W końcu trafiła na tutejsze ziemie gdzie rozpoczyna się jej kolejny etap życia i ciąg dalszy historii...

♦ Ciekawostki:
- W młodocianych wieku w grobowcu władców została opętana przez ducha imieniem Szept.
- Niemowa. Dzięki opętaniu jest w stanie się komunikować z tymi co są bardziej wyczuleni na świat nadprzyrodzony.
- Sigrun mimo iż potrafi się komunikować dzięki Szeptowi nie korzysta za często z tej umiejętności. Podobnie jest z widzeniem innych zjaw, nie lubi afiszować się tym.
- Szept to duch Kudu.
- Nigdy nie polowała ze względów zdrowotnych, tym samym nigdy nikogo nie zabiła. Żywiła się tylko padliną lub tym co kiedyś przynosiło jej stado.
- Zaprzyjaźniła się z hybrydą sępa, który stał się jej nieodłącznym towarzyszem przez cztery lata. Los sprawił, że ich drogi się rozdzieliły.
- Kocha muzykę.
- Posiadała bęben ze skóry ale uległ on zniszczeniu
- Na końcówce ogona ma przymocowaną grzechotkę.[/align]

Akcept

A droga wiedzie w przód i w przód,
Choć się zaczęła tuż za progiem
I w dal przede mną mknie na wschód,
A ja wciąż za nią - tak jak mogę...
Skorymi stopy za nią w ślad -
Aż w szerszą się rozpłynie drogę,
Gdzie strumień licznych dróg już wpadł...
A potem dokąd? - rzec nie mogę...
♪♫♪

Obrazek Tutu tutu tutu tutu|Gdy posuniesz się za daleko|Yummy|☙❦❧ Karta postaci

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#76

Post autor: Mane » 25 sty 2019, 23:56

Historia:
Mane urodził się w krainie, w której istniały trzy rywalizujące ze sobą stada. On sam należał do najsłabszego z nich, ale nie ograniczało to jego ambicji. Powoli piął się w górę jego hierarchii, starając się w pewnym stopniu związać z dwoma rywalizującymi ze sobą stronnictwami, nie przystępując jednak do żadnego z nich. Udało mu się podstępem zabić następcę tronu a następnie pozbył się również Władcy. Oba stronnictwa rzuciły się sobie do gardeł, oskarżając się wzajemnie o zbrodnie i walcząc o władzę w stadzie. Długie negocjacje nie pozwalały wybrać nowego Króla, aż w końcu zdecydowano wybrać kogoś spoza nich. Pomysł został podsunięty co prawda przez Manea, ale w taki sposób, że obie rywalizujące grupy były przekonane, że był właśnie ich. Udało mu się zdobyć władzę… ale to był dopiero początek jego planu. Następnie próbował wykonać podobny manewr w większej skali. Co prawda rządził najmniejszym z trzech stad, więc by przejąć władzę… należało osłabić pozostałe dwa. Za pomocą intryg, podstępów próbował doprowadzić do wybuchy wojny między tymi silniejszymi. Miał nadzieję, że oba stada się nawzajem wybiją, a on przejmie władzę. Niestety tym razem się przeliczył. Jego podstęp został wykryty przez jakiegoś szpiega, oba duże stada szybko się pogodziły, uderzyły na jego małe i z łatwością wygrały. W trakcie długiego sądu nad nim chciano go zabić, ale koniec końców zdecydowano się go wygnać. Został więc skazany na wieczną banicję, bez prawa powrotu do domu. Błąkał się po świecie, aż po wielu tygodniach tułaczki, przybył tutaj.

Charakter:
Na pierwszy rzut oka może wydawać się miłym, uprzejmym i pomocnym lwem... ale to tylko maska, za którą stara się ukryć swoje prawdziwe oblicze, rola którą przed innymi odgrywa. Mane tak naprawdę jest wrednym, złośliwym, dwulicowym samcem, który jednak w stosunku do swojej grupy sprawia wrażenie służalczo nastawionego, uniżonego. Tak naprawdę jest bardzo interesowny: nie zrobi nic dla kogoś innego, chyba że sam na tym zyska. Z drugiej strony potrafi schlebiać lwom, prawić im komplementy i być dla nich miłym, jeśli tylko ma szanse coś z tego mieć. Obłudny, zakłamany, skrajnie egoistyczny, nastawiony do życia hedonistycznie. Nie jest lojalny - zależy mu tylko na sobie ale jednocześnie stara się sprawiać wrażenie lojalnego. Marzy o władzy: i nad pojedynczymi lwami jak i nad całym stadem.

Wygląd:
Przeciętnej wielkości samiec, w miarę silny ale nieprzesadnie umięśniony. W trakcie walki woli raczej korzystać ze swojej zwinności i inteligencji niż z ogromnej siły. Proporcjonalnie zbudowany. Gęsta, bujna i długa grzywa.

Dobry zapis, tylko jeszcze uzupełnij statystyki.

Akcept

Awatar użytkownika
Ua
Posty: 137
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 10 maja 2017
Waleczność: 35
Zręczność: 67
Percepcja: 48
Kontakt:

#77

Post autor: Ua » 28 sty 2019, 19:19

Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego razu pewien lew natknął się na małe, czarne lwiątko. Nie wiadomo było, skąd się tam wzięło, czy jego matka specjalnie je porzuciła, czy może nie żyła, ale wiadomo było, że maluch nie przeżyje. Przyniesiono go do stada i dano na wychowanie lwicy, która niedawno urodziła swoje własne dzieci. Lwiątko dostało na imię Imbali. Chociaż młodemu Imowi nic nie brakowało, nikt nie postarał się, by poczuł się jak w rodzinie. Jego karmicielkę zawsze bardziej obchodziły własne młode. Nawet nie próbowała udawać jego prawdziwej matki, od początku uświadamiała mu, jak bardo jest obcy i inny. A malec robił wszystko, żeby swoją odmienność podkreślić. Zupełnie nie interesowały go polowania i walki, zasady miał w głębokim poważaniu, większość czasu spędzał na włóczęgach ze swoim najlepszym przyjacielem Banjem. Gdy lwy dorosły, opóściły stado (prawdopodobnie ku wielkiej uciesze pozostałych członków) i wyruszyły w wędrówkę po świecie. Nie ma potrzeby opisywać wszystkiego, co ich po drodze spotkało. Grunt, że pewnego razu Im natknął się na młodą, piękną, białą lwicę imieniem Wema. Należała ona do stada, w którym wielką wagę przykładano do takich rzeczy jak tradycja, honor, dobre wychowanie... Nikt nie podejrzewał, że tak dobrze ułożona lwica jak Wema zakocha się w lwie, który był właściwie przeciwieństwem wszystkich wyznawanych przez nią wartości. A jednak tak się stało. Stado nie tolerowało takich włóczęg jak nasza para przyjaciół, więc Wema zdecydowała się uciec z domu i znaleźć razem z Imbalim nowe miejsce do życia, takie, gdzie nikt nie stawałby na drodze ich miłości. Czekało ją wielkie rozczarowanie. Okazało się bowiem, że jej wyobrażenia o wielkim, czarnym lwie nie do końca pokrywają się z rzeczywistością. Nie, żeby Im jej nie kochał, lecz podchodził do niej jak do całego życia - z wielką beztroską. Pewnego dnia po prostu znikł. Osamotniona lwica z początku go szukała, lecz szybko stało się jasne, że nigdy więcej ukochanego nie zobaczy. Postanowiła nie wracać do stada. Nawet, gdyby znalazła drogę, pozostali członkowie nie wybaczyliby jej ucieczki z włóczęgą. Zamiast tego osiedliła się w lesie przysypanym białym puchem. Tam właśnie niedługo potem przyszły na świat dwa śnieżnobiałe lwiątka - Kama i Ua. Mimo iż młode przypominały jej dawną, bolesną miłość, kochała je całym sercem. Od początku starała się wpajać im idee i wartości swego rodzinnego stada. O ojcu, którego młodym nigdy nie dane było spotkać, opowiadała jako o wspaniałym, dzielnym rycerzu, który zginął bohaterską śmiercią w walce. Ale bardziej niż matkę, Ua zapamiętała brata, który zawsze traktował ją jak młodszą siostrzyczkę, mimo iż teoretycznie byli w tym samym wieku. Często opowiadał jej bajki, przeważnie przez niego wymyślone, i opiekował się białą lwiczką, gdy Wemy nie było w domu, co zdarzało się dość często - w końcu musiała zupełnie sama wykarmić trzy osoby! Ua nigdy nie dostrzegała zmęczenia matki ani smutku w jej oczach, gdy ta przyglądała się kiełkującej czarnej grzywie syna. Nie uszło to za to uwadze Kamy, który wkrótce zaczął uważać, że przynosi innym pecha. Jego przekonanie potwierdzioło się, gdy pewnego razu rodzeństwo zostało same na dużo dłużej, niż to było w zwyczaju Wemy. Czas mijał, mama nie wracała, a lwiątka robiły się coraz bardziej głodne. W końcu młody samczyk postanowił wziąć sprawy we własne łapy i samotnie wyruszył na poszukiwanie jedzenia. Jak można się było spodziewać, jedzenia nie znalazł, a za to zgubił drogę powrotną. Opuszczona i głodna Ua niedługo potem poszła go szukać. Żadne z nich już nigdy nie zobaczyło domu ani rodziny.
Kama natknął się na klan krokut, które postanowiły go przygarnąć. To od nich młody lew nauczył się polować. Im dłużej przebywał z hienowatymi, tym bardziej traciły dla niego znaczenie wszystkie wartości i zasady przekazywane przez matkę. Było mu dobrze w nowym domu, ale zawsze prześladowało go poczucie, że jest inny. Obcy. Do tego z każdym dniem wzmagało się w nim przeświadczenie, że kiedyś sprowadzi nieszczęście na młode. W końcu, niedługo po narodzinach miotu samicy alfa, poszedł na polowanie i już nigdy nie wrócił. Po wielu dniach uciążliwej wędrówki trafił w końcu na lwie stado. Dziwny zbieg okoliczności, ale było to właśnie to stado, w którym urodził się jego ojciec. Kama został wzięty pod opiekę przez jednego z najlepszych wojowników, Tiba. Z jego pomocą z nieco ciapowatego, melancholijnego lwiątka przeobraził się w silnego, pewnego siebie, choć nieco butnego i bezwzględnego młodzieńca. Mentor stał się dla niego niemal ojcem. Kama opowiedział mu całą swoją historię, a Tib za to uświadomił mu, kim tak naprawdę był ojciec czarnogrzywego. Reszty nietrudno było się domyślić. Nietrudno się też domyślić, że prawdziwa tożsamość rodziciela nie spodobała się młodziakowi, w którym wkrótce obudziła się żądza krwi. I nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby nie atak nieznanych napastników na stado. Kama został brutalnie zamordowany przez dwa razy większego od siebie, czarnego samca, z którym nie miał najmniejszych szans.
Ua przewijała się przez mnóstwo różnych towarzystw, lecz nigdzie nie udawało jej się zagrzać miejsca. Jednak do wszystkich przeciwności podchodziła z iście ojcowską radością i beztroską. Zawsze dobrze dogadywała się z lwiątkami, szczególnie młodszymi od niej. Za to dorośli, a szczególnie władcy, nie wiedzieć czemu przeważnie za nią nie przepadali. W końcu jednak pewna para cesarska ulitowała się nad nastoletnią już lwiczką i przyjęła ją do swojego stada. Wdzięczna i szczęśliwa Ua chciała jak najbardziej zasłużyć na swoją nową pozycję. Wróciły jej dawne opowieści o dzielnych rycerzach oraz pięknych damach i robiła wszystko, by stać się taką właśnie damą. Szybko stała się pierwszą służką Cesarzowej. W dodatku poznała pewnego młodzieńca imieniem Moyo i zapałała do niego ajakże ogromnym uczuciem. Oczywiście rozmawiała z nim może dwa razy, ale to przecież nie znaczy jeszcze, że ta miłość nie przetrwa wieków! Ua w końcu czuła się szczęśliwa i byłoby to pewnie wspaniałe zakończenie tej opowieści, ale niestety, los jeszcze raz się od lwiczki odwrócił. Pewnej nocy Cesarzowa została otruta i zginęłaby, gdyby nie szybka interwencja medyka. Oczywiście główne oskarżenie padło na jej służkę. Bezradna i zdezorientowana Ua prawdopodobnie zostałaby skazana na śmierć, gdyby nie Moyo, który jeszcze tej samej nocy uciekł wraz z nią. Czeka ich teraz długa, uciążliwa wędrówka. Czy uda im się zgubić pogoń? Czy pomoc Moya okaże się bezinteresowna? Czy Ua odnajdzie swoje miejsce na ziemi? Dowiecie się już jutro o tej samej porze (no chyba, że administracja nie zdąży przeczytać mojego wywodu tudzież okażę się zbyt leniwa by wejść na fabułę).

Administracja przeczytała i czeka z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)

Awatar użytkownika
Moyo
Posty: 209
Gatunek: lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 22 mar 2017
Waleczność: 65
Zręczność: 45
Percepcja: 40
Kontakt:

#78

Post autor: Moyo » 29 sty 2019, 0:28

/ Ciąg dalszy nadchodzi  /

Na początku był chaos. A nie, jednak nie. Była sawanna na której żyło stado lwów. Było raczej pokojowe a życie uplywalo tam spokojnie.Pewna niezwykle zakochana para szlachecka, będąca dość wysoko w hierarchii, właśnie spodziewała się potomstwa. Nowomianowany kapitan straży opiekował się partnerką najlepiej jak umiał, wyobrażając sobie nowe życie. Wkrótce młoda lwica Shandja, powiła trzy maluchy- dwa samczyki i dziewczynkę bez problemów i rodzice mogli w spokoju nacieszyć się pociechami. Jednakże nie na długo. Da da daaam! Shandja z każdym dniem słabła, a z jej sutków płynęło coraz mniej mleka. Lwiątka słabły i słabły, aż w końcu ostał się tylko on. Pierworodny syn o złotej sierści, brązowo czerwonawej grzywie i błękitnych oczach. Moyo. Jego matka przez kilka tygodni utrzymywała siebie i synka przy życiu lecz marny jej trud. Zginęła. Ojciec Moya mimo rozpaczy wychowywał syna najlepiej jak mógł w myśl zasad ,, Przodkowie, Honor, Ojczyzna!”. Trenował syna w walce i strategii.Mały rósł jak na drożdżach rosnąć i nabierają siły. Sielanka mogłaby powrócić na dobre, gdyby nie zaraza. Pojawiła się znikąd i dziesiątkowała stado nie okazując litości.Lwy padały jak muchy, a muchy jak... Nieważne. Ważne, że Kardir dostrzegłszy w sobie pierwsze oznaki choroby, przerażony udał się w jedyne znane mu bezpieczne miejsce. Do teściowej. Stara, wypłowiała od słońca lwica, prowadząca samotniczy, nawet możnaby rzec putleniczy tryb życia, zgodziła się przyjąć pod opiekę lwiątko mimo niechęci do zięcia.  Ojciec ze łzami pożegnał się z synem.Dzielnu kapitan straży po raz drugi w życiu był w rozpaczy. Było to trudne, a maluch nie za bardzo wiedział co się stało. Ojciec, ten ojciec który honor i rodzinę stawiał na pierwszym miejscu zostawiał go. Tak po prostu. Dopiero po wielu latach poznał prawdę i przestał się obwiniać o odejście ojca. Stara lwica wychowywała młodego lewka surowo. Nie miał zbyt wielu wygód, ciężko pracował ucząc się polować i postepowac zgodnie z Kodeksem. Był to zbiór cnót, wartości i tradycji, które codziennie wpajała mu babka. Jej słownictwo było staroświeckie i samczyk na początku miał problemu z komunikacją. Jednak szybko przyswoił sobie ten sposób mówienia, a nawet zaczął go modyfikować i sklecać w dziecięce rymowanki, które potem przerodziły się w wiersze które lew potrafił składać na bieżąco . Mniej więcej po ukończeniu przez Moya roku, babka zmarła ze starości. Nastoletni rycerz wyruszył w swą włóczęgę. Och, ile przygód go czekało. Walki z ptakami na kamienie, grzebanie lwic stratowanych przez antylopy, wiersze kierowane do pięknych kobiet, romanse i miłosne porażki, walki i pojedynki. No i wyzywanie co drugiej osoby na pojedynek oczywiście. To wszystko w otoczce honoru i dobrych manier. Choć nie zawsze udawało mu się wprowadzać w życie zasady ojca, starał się postępować jak najgodniej potrafił, przypominając sobie słowa kapitana i babki, a także kierując się Kodeksem i swoimi ideami, wypracowanymi przez doświadczenia.Wędrówka doprowadziła go do właśnie tworzącego się niewielkiego stada, którego wartości idealnie pokrywały się z wartościami Moya. Nastoletni samiec czuł się jak ryba w wodzie pełniąc funkcje strażnika, patrolując i zdobywając nowe tereny. Zdobywal doświadczenie i przyjaciół, rósł i uczył się. I wtedy pojawiła się Ona. Jej oczy, kilka słów czy jeden uśmiech wystarczył, by nasz Casanova się zakochał. Wszystkie dotychczasowe panny wydawały się niczym w stosunku do niej. Była niezwykła nie tylko pod względem urody, ale i charakteru. Wydawała się kierować tymi samymi drogami co on. Wpadł po uszy i zwariował na punkcie Uy, śnieżnobiałej panny. Co dzień wyobrażał sobie jak dla niej walczy, śpiewa ballady i przynosi kwiaty. Patrzył na nią a gdy szli razem na stadne polowanie był najszczęśliwszym lwem pod słońcem. Miało być pięknie. Nareszcie miał dom. Dom który okazał sie znów zawieść jego zaufanie. Jedna noc która zmieniła wszystko i znów przekreśliła wspaniałą przyszłość. Ukochana cesarzowa została otruta. Nie wiadomo czym, przez kogo, dlaczego. Cesarzowa umierała, a wina spadła na bezbronną istotę o oczach pełnych łez. Nie wierzył, by Ua to zrobiła. Jaki to miałoby sens? oskarżenia obruszyły rudogrzywego. Nie mógł znieść myśli o straceniu ukochanej, która czekała śmierć za zbrodnię której nie popełniła. Pod osłoną nocy uciekł więc próbując ratować swoją miłość. Medykowi udało się uratować cesarzowa, lecz cesarz wysłał pościg za zbiegami. Moje z całej siły starał się działać najlepiej, jak potrafił.Lecz czy jest wystarczająco dobry by sprostać zadaniu? Czy los odwróci się i wreszcie młody lew zazna szczęścia?

Akcept
Obrazek

Awatar użytkownika
Bomvu
Posty: 196
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 lut 2014
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#79

Post autor: Bomvu » 02 lut 2019, 21:05

Historia:
Bomvu urodził się pięć lat temu, jako jedno z lwiątek lwicy żyjącej samotnie. Bardziej można powiedzieć, że on i jego rodzeństwo byli wtopą młodej i jeszcze niedoświadczonej lwicy, która nie wiedziała, że szybka i przelotna znajomość z wędrującym samcem może się zakończyć trójką lwiątek. Na szczęście dla naszego bohatera, okazała się ona jednak twarda charakterem i wolą przetrwania zarówno swoją, jak i młodych. Bywały chwile lepsze i gorsze, ale udało się wszystkim przeżyć aż do wieku nastoletniego. Bomvu jako jedyny samiec w miocie miał nieco inne plany niż jego siostry, który zamierzały zostać z matką i stworzyć niejako żeńską koalicję. On natomiast zawsze marzył o życiu samemu, dlatego też uczęszczał na lekcje z polowań i sam radził i dalej radzi z tym dosyć dobrze. W międzyczasie siłował się z rodzeństwem, niemal zawsze wygrywając te lwie zapasy, czasami nawet dając "for" dwie na jednego. Przyszedł jednak czas rozłąki, ale nie był to jakiś nagły akt przegonienia, albo ulotnienie się cichaczem nocą. O wszystkim powiadomił z wyprzedzeniem, dzięki czemu miał jeszcze okazję podszlifować skradanie się i łowiectwo u matki. Nie robiła mu ona problemu z odchodzeniem, wiedziała, że taka jest kolej rzeczy u lwów. Pożegnał się czule ze swoją rodziną życząc im wszystkiego dobrego i odszedł w swoją stronę. Spotykał na swej drodze różne postaci od barbarzyńców po opanowane lwy, chętnie dzielące się wiedzą. To dzięki nim nabrał nieco masy i przypakował, jednak przekonując się, że samcowi bardziej potrzebna jest surowa siła i masa, niż zręczne łapy, jednakże nie oznacza to, że z Bomvu jest łamaga, potykająca się co dwa kroki. Nauki zdobyte jeszcze od matki nie poszły w las i dalej jest to przebiegły i sprytny lew. Po paru latach wędrowniczego życia i powolnemu schyłkowi jego szczytowej formy postanowił osiąść gdzieś na stałe w stadzie, ewentualnie znaleźć sobie jakąś piękną lwicę do stałego związku. Co prawda w czasie podróży nieraz miał okazję flirtować z napotkanymi samotniczkami, ale czuł, że to jednak nie o to mu chodzi. Najwidoczniej dorósł już do bycia ojcem...
Biografię jego można zakończyć parafrazą z bajki Koziołek Matołek:
Właśnie nową zaczął podróż,
by ją skończyć w Pacanowie.
A co przeżył i co widział
film ten wszystko wam opowie.



Charakter:
Gdyby Bomvu żył w starożytności to najpewniej uczęszczałby na zajęciach u mistrza Zenona z Kition, gdyż jest to żywy przykład lwiej odmiany stoicyzmu. Cytując za Wikipedią:
Etyka stoicka, która większości ludzi kojarzy się ze słowem "stoicyzm", opiera się na zasadzie osiągania szczęścia przez wewnętrzną dyscyplinę moralną, sumienne spełnianie tych obowiązków, które spadają na nas naturalną koleją rzeczy, oraz odcięcie swoich emocji od zdarzeń zewnętrznych, czyli utrzymywanie stanu spokojnego szczęścia niezależnie od zewnętrznych warunków.

Wygląd:
Najlepiej spojrzeć do podpisu, albo nieco w prawo na avatar. Faktem jest, że Bomvu to samiec lwa z jasno-brązowym futrem, nieco wpadającym w kolor szary i rudawą grzywą, z nienaganną sylwetką i podłużnymi mięśniami, delikatnie rysującymi się pod skórą. Przyciąga to na pewno uwagę płci pięknej, o czym miałem już okazję się przekonać na poprzednim forum, a także na shoutboxie. Źrenice ma jasno-karmazynowe, a nos - z racji wieku - ciemno-brązowy.


nieźle, leci akcept
Obrazek 🎶

Awatar użytkownika
Hasara
Posty: 6
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Waleczność: 55
Zręczność: 40
Percepcja: 55
Kontakt:

#80

Post autor: Hasara » 03 lut 2019, 21:26

Historia:
Cóż można o nim powiedzieć...? Jest zły. Tak z zasady, no i bo tak mu wygodnie. I do tego może nieco szurnienty, żeby było nieco ciekawiej.
Urodził się w spokojnym, niczym nie wyróżniającym się stadzie na wschód od lwiej ziemi, w przyzwoitej, wielodzietnej rodzinie. Nie miał wuja psychopaty, chcącego go zabić stryja czy sadystycznej ciotki, nikt też nie wymordował jego stada, bliskich czy przyjaciół, słowem brak było mu zwyczajowych bodźców wydobywających z lwów to co najgorsze.
Do tego, kim się stał doprowadziło właściwie splątanie się dwóch czynników:
Po pierwsze - uczył się na szamana. Był ciekawy, pragnął wiedzy i związanej z nią potęgi.
Po drugie - był leniwy. To, czego pożądał, chciał uzyskać jak najszybciej do tego najlepiej jak najniższym kosztem własnym.
Efektów można było się domyślić - zaczął szukać drogi na skróty w 'duchowym' wymiarze, w tym także w kontaktach z istotami, z którymi nauki szamańskie jasno zakazywały jakichkolwiek prób kontaktu, o nawiązywaniu dialogu nawet nie mówiąc.
I w końcu doczekał się swego - podczas jednego z seansów skomunikował się z duchem akolity Czarnej Grani. Ten natomiast, po zapoznaniu się z sytuacją i pragnieniami lwa, jakże by inaczej, zaproponował swą radę i pomoc w 'wyzwoleniu pełnego potencjału' młodego szamana, w zamian za niewielką odpłatę, w postaci krwawej ofiary z jakiegoś gryzonia raz na miesiąc.
Hasara bez dłuższego zastanowienia przystał na ten warunek, przyjmując ofertę tajemniczego akolity. Na efekty nie trzeba było długo czekać - w krótkim czasie przebił wynikami wszystkich innych uczniów, opanował moc w stopniu zadziwiającym nawet jego (oficjalnego) mistrza, przy tym zaś był powszechnie lubiany, stanowił zawsze duszę towarzystwa i stanowił obiekt westchnień młodych lwic. A to wszystko za cenę prostego rytuału i nic nie znaczącego życia pojedynczych gryzoni.
Jednak stan ten nie trwał wiecznie. Z razu powoli, później zaś coraz szybciej, zachodziły zmiany. Jego pewność siebie zaczęła przeradzać się w chamstwo, zachowania stawały się bardziej agresywne, rytuały bardziej chaotyczne... Zmiany zaczęły dotykać także jego ciała - permanentne sine wory i zmarszczki pod oczami, notorycznie przekrwione białka, oraz ciemniejący kolor sierści. Tym co jeszcze im podlegało, były ofiary. Najpierw zwiększała się ich częstotliwość, potem wartość - mysz, dwie myszy, jakiś ptak, szczur, fenek, sęp, szakal, guziec, hiena, antylopa, zebra... W końcu w okolicy zaczęły również znikać lwy. Raz na pół roku, co kwartał, co miesiąc... Wraz ze wzrostem wartości ofiar, rosła również ranga jego 'duchowego przewodnika', od akolity, przez wtajemniczonego, czempiona, mistrza i dalej.
W końcu ktoś ze stada dodał dwa do dwóch i zrozumiał co się dzieje. Postanowiono zająć się sprawą od razu, wysyłając już od pewnego czasu nie będącego ulubieńcem wszystkich szamana, do piachu i na sąd przodków.
Właściwie, to powinien tam wtedy zginąć, z łap pałającego (słusznym z resztą) gniewem tłumu. Do dziś nie wie, jak udało mu się wtedy uciec, z resztą nie za wiele z samej ucieczki pamięta, a jeśli już powracają jakieś obrazy, to widziane wyłącznie z perspektywy osoby trzeciej.
Pierwszym dobrze zapamiętanym momentem po tamtych wydarzeniach, jest chwila, gdy będąc na pustyni zobaczył zbliżającą się karawanę lwów, będących mniej lub bardziej takich jak on. Pamięta również to, że kolejnym głosem z drugiej strony, który do niego przemówił, był kolejny w hierarchii 'nauczycieli' - demon Set. Od tamtej chwili wszystko jest już dla niego jasne - jest tu by przelewać krew i zganiać nagrody, w służbie swego plugawego władcy, Seta.

akcept

Obecnie: (wiem, że powinno być wcześniej, ale zgubiłem to gdzieś po drodze...)
Odkąd przystąpił do Legionu i został jego gorliwym wyznawcą, pełni funkcję jego głównego proroka Seta, oznajmiającego jego wole władcom stada i całej reszcie jego członków. Przy okazji również, ze względu na pobierane niegdyś nauki, piastuje stanowisko stadnego szamana, choć jak można się domyślić, wszelkie przeprowadzane przez niego rytuały i terapie noszą na sobie piętno spaczenia i chaosu, będące efektem układu, którym niegdyś się związał.
Ostatnio zmieniony 04 lut 2019, 20:07 przez Hasara, łącznie zmieniany 1 raz.

Odpowiedz

Wróć do „Postacie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości