x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Beztroska rodzinna wycieczka [Fedha i jej lwiątka]

Awatar użytkownika
Fedha
Posty: 340
Gatunek: Lew Afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 06 cze 2016
Waleczność: 40
Zręczność: 50
Percepcja: 60
Kontakt:

Beztroska rodzinna wycieczka [Fedha i jej lwiątka]

#1

Post autor: Fedha » 01 kwie 2020, 0:11

Szła przed siebie w milczeniu, kierując się w stronę jaskini, gdzie zamierzała zacząć szukać Visenyi. Na bezczelność Yakutiego odpowiedziała jedynie wściekłym warkotem, dając mu do zrozumienia, że jeśli jeszcze raz tak się zachowa, gorzko pożałuje. W innych okolicznościach nie zwlekała by z wymierzeniem kary, ale pytania Oyo trochę ją rozstroiły. Przypomniały jej o życiu, które kiedyś wiodła i dzieciństwie, którego nigdy nie miała. Z goryczą pomyślała, że nigdy nie było nikogo, kto by się o nią troszczył, nigdy. Jej młode miały przynajmniej matkę, której na nich zależało.

Awatar użytkownika
Oyo
Posty: 25
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 24 sty 2020
Zdrowie: 100
Waleczność: 35
Zręczność: 40
Percepcja: 45
Kontakt:

#2

Post autor: Oyo » 01 kwie 2020, 0:20

Truchtała zaraz obok mamy, próbując sama wytropić zgubę. Z niecierpliwością czekała na odpowiedzi na jej liczne pytania. Zauważyła że rodzicielka się jakoś dziwnie zamyśliła.
-Mamo? - rzuciła by wybić ją z rozmyślania i mając nadzieję że rozwinie się ciekawa rozmowa zamiast kolejnych afer i kłótni.

Awatar użytkownika
Yakuti
Posty: 429
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 24 sty 2020
Zdrowie: 100
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#3

Post autor: Yakuti » 01 kwie 2020, 0:30

Wlókł się dobre kilka metrów za matką. Może go zgubi i nie zauważy? Cóż, gdyby bał się jej odrobinkę mniej to by nawet to sprawdził. Niestety, obawa przed gniewem rodzicielki skutecznie tłamsiła jakiekolwiek przejawy samodzielności - jak nazywał szwendanie się tam i ówdzie. Jakoś nie potrafił wierzyć, iż matula wydaje im podobne zakazy i polecenia z czystej troski. Skoro bowiem się o nich martwiła, dlaczego ich zastraszała? Dlaczego nastawiała przeciwko sobie? Dlaczego chciała, by sami sobie wymierzali kary? Nie, nie wierzył w jej dobre serce. Nie pojmował tylko, dlaczego nie dała mu szansy; dlaczego nie chciała go pokochać...


CAN YOU FEEL THE LOVE TONIGHT
► Pokaż Spoiler

Awatar użytkownika
Fedha
Posty: 340
Gatunek: Lew Afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 06 cze 2016
Waleczność: 40
Zręczność: 50
Percepcja: 60
Kontakt:

#4

Post autor: Fedha » 01 kwie 2020, 1:25

Zastrzygła uchem, gdy do jej świadomości przedarł się głos Oyo i spojrzała na córkę. Rozważała, co jej odpowiedzieć i czy w ogóle powinna. Była jej matką, miała prawo zachować milczenie, to było całkowicie naturalne. Po co dzielić się czymś, czego nigdy dotąd nikomu nie powiedziała z nieświadomymi lwiątkami?
Z drugiej strony, powinny wiedzieć, jaki świat jest okrutny i zrozumieć, co może je spotkać, jeśli będą głupio ryzykować, oddalając się od niej. To może być dla nich cenna lekcja... Choć oczywiście pewne rzeczy opowie im, gdy dorosną.
- Nie, Oyo, nie byłam - odparła wreszcie z kamienną twarzą. - Urodziłam się w Księżycowym Królestwie, w stadzie gdzie żyły od pokoleń same białe lwy, takie, jak Avallac'h. Rządziły nim lwice wyznające Białego Boga imieniem Vashar. Ich wrogami była Mroczna Ziemia, stado rządzone przez samców, gdzie wszyscy mieli czarne futra. Stada te od niepamiętnych czasów toczyły wojnę i nawet zwykła rozmowa pomiędzy tymi wrogami była traktowana jak zdrada. A moi rodzice pochodzili z dwóch różnych stąd. - Westchnęła ciężko i kontynuowała. - Ojciec był czarny, matka biała i w dodatku należała do kadry rządzącej - kapłanek Vashara. Moja matka wiedziała, że posiadanie lwiątka z wrogiem skaże ją na śmierć, miała więc nadzieję, że będę wyglądać tak, jak ona i nikt się nie domyśli, skąd był mój ojciec. Ale jak widzisz, jestem szara. - No, łatwa część była już za nimi, teraz pora na trudniejszą.
- Gdy się urodziłam, wybuchł ogromny skandal i gdyby nie decyzja Najwyższej Kapłanki Białego Boga, prawdopodobnie zarówno ja, jak i moja matka zostałybyśmy poddane torturom i skazane na śmierć. Jednak owa kapłanka otrzymała wizję od swego patrona i zdecydowała się nas oszczędzić. Aby jednak ukarać mą matkę za zdradę, wygnała ją spośród grona kapłanek Vashara i kazała jej wydrapać oczy oraz wyrwać język, aby nigdy więcej nie obraziła Białego Boga, słowem bądź spojrzeniem.
Wyprostowała się dumnie. Na odpowiedź na resztę pytań przyjdzie pora, gdy lwiątka przetrawią tę część historii. Z zaskoczeniem stwierdziła, że póki co opowiedzenie jej nie było tak trudne, jak się spodziewała. Może jednak nie będzie tak źle?

Awatar użytkownika
Tähti
Posty: 23
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 24 sty 2020
Zdrowie: 100
Waleczność: 22
Zręczność: 35
Percepcja: 33
Kontakt:

#5

Post autor: Tähti » 01 kwie 2020, 3:20

Słuchała uważnie słów rodzicielki z lekkim smutkiem. Nie tylko nie podobała jej się wizja ciągłej walki między tymi stadami, ale najbardziej zaszokowało ją to, co zrobiono babci. Wyobraźnia mimowolnie podrzuciła jej wizję tak okrutnej kary, zjerzyła aż sierść na karku i lekko się wyprostowała tknięta wydarzeniem, którego mimo wszystko świadkiem nie była. A jednak bolało. Kłuło ją to w środeczku, przedstawiono im motyw, święte prawo, bogów, biel i czerń... Mimo to czuła, jakby było to niewłaściwe. Zgryzła dolną wargę i po chwili zapytała:
- Jaka ona była...? Jaka była babcia? - cały czas jej mały lwi móżdżek frapowało to jaką samicą była ta okrutnie potraktowana lwica. Może i niewiele przekazała mamie, bo w końcu okaleczono ją, jednak może dowiedziała się czegoś od innych, albo nawet od dziadka? Właśnie, czy spotkała kiedyś dziadka? Czy odnalazł ją i pomógł jej, czy ktoś ich jeszcze razem widział? Czy ktoś cokolwiek o nich wie? Czy, jeżeli nawet nie żyją już od dawna - spojrzała w niebo - czy kochają się? Nie zadała jednak tych pytań, nie chciała denerwować mamy zasypując ją gradem pytajników, na które tak chętnie młoda chciała poznać odpowiedź.
Obrazek ^ by Mertseger (Kitchiki - lineart)

Awatar użytkownika
Wajibu
Pazur
Pazur
Posty: 231
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 24 sty 2020
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Zdrowie: 100
Waleczność: 65
Zręczność: 55
Percepcja: 30
Kontakt:

#6

Post autor: Wajibu » 01 kwie 2020, 17:19

Sposób w jaki ich wychowywała może nie był kolorowy i radosny, jednakże dla Wajibu nie było to problemem. Nie widział jak mają inne rodziny więc uważał że tak po prostu musi być, matka nie znosi facetów, albo zwyczajnie chce sprawdzić które z nich jest silniejsze, uczy ich czegoś w sposób, którego nie do końca rozumieją. Nie zamierzał się jej sprzeciwiać, przynajmniej nie teraz, wszak był jeszcze za mały. Kto wie co będzie chociażby nastolatkiem i zyska o wiele więcej siły, może bardziej wstawi się za rodzeństwem, a może dzięki matce zacznie być samowystarczalny i nie będzie ich potrzebował. Już teraz byli ciężarem u nogi, przez nich dostał szlaban, musząc ich pilnować, z chęcią więc wbije swoje małe kły w każdego, który tylko spróbuje zwiać a najprawdopodobniej mógł to być Yakuti, dlatego też szedł właśnie niedaleko niego, cały czas obserwując czarnego. Słuchał jednak uważnie opowieści matki i coraz bardziej rozumiał czemu taka była, może przez futro Yakutiego i Oyo? Chociaż ją akurat w miarę tolerowała, może więc jednak faktycznie nie lubiła samców... ciężko było ją zrozumieć. -Ty za to zostałaś wśród nich, traktowano cię inaczej?- zapytał z ciekawością. Wszak wyróżniała się w białym stadzie, z pewnością doświadczyła chociażby krzywych spojrzeń.

Awatar użytkownika
Avallac'h
Posty: 32
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 24 sty 2020
Zdrowie: 100
Waleczność: 35
Zręczność: 35
Percepcja: 20
Kontakt:

#7

Post autor: Avallac'h » 01 kwie 2020, 17:29

Avallac'h dreptał żwawo za matką wsłuchując się w opowieść, tak go wciągnęła, że prawie wszedł na drzewo co mogło się skończyć dość boleśnie. W ostatniej chwili jednak odskoczył w bok, ratując pyszczek przed uszkodzeniem. Wreszcie dowiedział się czegoś o swoim pochodzeniu, tak długo zastanawiał się czemu jest tak odmienny od rodzeństwa, że ciężko zliczyć nieprzespane godziny. Obstawiał przygarnięcie albo znalezienie, jednak na szczęście okazało się, że po prostu był jak dawne stado Fedhy. Cała opowieść o bogu jakoś do niego nie trafiała, może był na to jeszcze za młody aby to pojąć.
- To, że byłaś innego koloru to coś złego? Przecież nie mogłaś o tym zadecydować. Nie powinni Cię za to karać. - spuścił nosek na kwintę, myśląc również o sobie w ten sposób.
Postanowił zapytać jeszcze o coś, co go męczyło do dawna.
- A kim był tata? Gdzie on teraz jest? Czemu nie ma go z nami? - to właściwie była seria połączonych pytań. Podejrzewał, że nie tylko on chciał poznać odpowiedzi.

Awatar użytkownika
Oyo
Posty: 25
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 24 sty 2020
Zdrowie: 100
Waleczność: 35
Zręczność: 40
Percepcja: 45
Kontakt:

#8

Post autor: Oyo » 02 kwie 2020, 0:42

Opowieść mamy była naprawdę wciągająca i trochę trudna do zrozumienia. Pierwsze o co chciała się zapytać to powód wojny.
-O co się rozchodziło? Czemu nie mogli się pogodzić? - przecież nie mogło chodzić o kolor futra, chyba...
Zaciekawiły ją te kolory. Mama mamy była biała, a ojciec czarny. Jak to się stało że kolory się zmieszały i mama jest szara? Skąd w ogóle biorą się dzieci? - może kiedyś zapyta.
-Ojciec? - zapytała praktycznie w tym samym momencie co Avallac'h. Spojrzała się na niego i lekko uśmiechnęła, jednak szybko ten uśmiech znikł bo przypomniała sobie że jasny brat raczej nie jest po jej stronie.
Dalej o niego nie wypytywała bo została wyprzedzona.
Gdy mama przeszła do drugiej części opowieści, aż ją sparaliżowało na myśl o wydrapywaniu oczu i wyrywaniu języka. Przystanęła na sekundę.
-To okrutne! Jak można kazać tak komuś zrobić! Nie powinno się krzywdzić innych, prawda?
Po chwili doznała oświecenia. Przypomniało jej się jak mama wyzywała Yakutiego od idiotów i kto wie czego jeszcze. Wydawało jej się że jakoś tak traktowała braci gorzej.
-Zaraz... mi się tylko wydaje czy przez tą wojnę nie przepadasz za chłopakami? - to by wyjaśniało nieobecność ojca, chociaż nie mogła być pewna. W głowie nadal miała mieszanie kolorów. Skoro żeby Fedha była szara, potrzebna była biała matka i czarny ojciec, to jak to się stało że Oyo ma też jasne rodzeństwo? Czyżby mama nie musiała spotkać się z jakimś jasnym samcem? Ale przecież ona ich nie lubi... A może jednak? Ale czy wtedy Oyo nadal była by czarna?
-Jak to jest z tą sierścią? Skoro ty jesteś ciemna, ja jestem ciemna, to dlaczego na przykład Avallac'h jest jasny? - tyle pytań narazie chyba wystarczyło. Teraz czekała na kolejną porcję wiedzy i nowych opowieści. Oby tylko nie były straszniejsze od tego co przed chwilą usłyszała. Jakby się tak zastanowić to nie wiedziała czy mama mówi prawdę czy to zmyśliła. Sama przecież raczej nie mogła tego pamiętać, ktoś musiał jej to opowiedzieć... A może to poprostu wymyślona historyjka aby ich tylko nastraszyć?

Awatar użytkownika
Fedha
Posty: 340
Gatunek: Lew Afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 06 cze 2016
Waleczność: 40
Zręczność: 50
Percepcja: 60
Kontakt:

#9

Post autor: Fedha » 05 kwie 2020, 1:40

Aż tylu pytań to się naprawdę nie spodziewała i przez chwilę poczuła się wręcz przytłoczona. Szybko jednak odzyskała rezon i przełknęła ślinę, nawilżając gardło przed dalszą częścią opowieści.
- Dorastałam pod surową opieką mojej matki, na obrzeżach Księżycowego Królestwa. Nigdy nie traktowała mnie łagodnie, choć nie wiem, czy dlatego, że chciała choć trochę się zrehabilitować w oczach stada, czy dlatego, że pragnęła, abym wyrosła na silną lwicę. Od specjalnie przysłanej w tym celu nauczycielki dowiadywałam się wszystkiego o Białym Bogu, prawach obowiązujących w Księżycowym Królestwie, mrocznoziemcach. To była stara, wredna lwica, fanatycznie oddana stadu i wciąż mi powtarzała, jak wielkiej zdrady dopuściła się moja matka, jak bezwartościowym stworzeniem jestem i jak wielka jest łaskawość Vashara, który pozwolił mi żyć. Każdego dnia, bez końca, słuchałam, że jestem nikim, istotą gorszą niż najnędzniejszy robak.
Nie wolno było mi było się odzywać do kogokolwiek innego niż moja mistrzyni czy matka, ani nawet zbliżać się do lepszych od mnie, białych mieszkańców Księżycowego Królestwa. Nie miałam dzieciństwa. Nigdy się z nikim nie bawiłam, nie wygłupiałam, nie miałam przyjaciół. Prawie nie widywałam rówieśników, a jeśli już, to z daleka. Młodość upływała mi na modlitwach, nauce polowania i walki oraz milczących kontemplacjach nad własną egzystencją.
- Urwała na moment, aby zastanowić się, jak najprościej wyjaśnić, co czuła, tak, aby lwiątka zrozumiały.
- To był koszmar - powiedziała wreszcie po prostu.
- Nienawidziłam mojego życia. Zdarzało się, że miałam ochotę umrzeć, tylko po to, aby z tym wszystkim skończyć, ale moja nauczycielka wciąż powtarzała, że ci, którzy odbierają sobie życie, po śmierci są przez całą wieczność poddawani torturom. Nie starczyło mi odwagi na ten krok i zamiast tego pewnej nocy uciekłam na Mroczną Ziemię. Miałam nadzieję że tam wreszcie będę akceptowana, że wreszcie przestanę być osądzana po wyglądzie i pochodzeniu, może nawet znajdę swojego ojca i zostaniemy szczęśliwą rodziną. Oczywiście byłam głupia i naiwna.
Mrocznoziemcy początkowo pomyśleli, że jestem szpiegiem i choć w końcu pozwolili mi zostać, nie zamierzali się ze mną zaprzyjaźniać czy dopuszczać do swojego towarzystwa. Unikali mnie, a jeśli już musieli ze mną rozmawiać, bardzo uważali na słowa i szybko kończyli pogawędkę. Jak się może domyślacie, znów czułam się niechciana i choć próbowałam się wpasować, nie udało mi się to. Nie znalazłam ojca,. Jeśli nadal żył w stadzie, nigdy się nie przyznał, że ma córkę z białą lwicą. Ci, o których sądziłam, że zostaną moją nową rodziną, nie chcieli ze mną rozmawiać. A w Księżycowym Królestwie mnie nienawidzono.
Dlatego w końcu odeszłam i wyruszyłam w podróż, mając nadzieję, że w końcu znajdę miejsce, gdzie poczuję się wreszcie jak w domu.
- No, to powinno odpowiedzieć przynajmniej na część pytań jej lwiątek. Teraz przyszła pora na pozostałe.
- Nie chodziło tylko o mój kolor futra. Byłam w połowie mrocznoziemką, a zatem inna i przez to w pewnym sensie gorsza, niż ci, którzy byli czystej krwi od pokoleń - wyjaśniła niechętnie Avallac'howi. Sam jego widok przywoływał złe wspomnienia z Księżycowego Królestwa. Nie poprawiało jej to humoru.
- Według mojej nauczycielki, zaczęło się od tego, że przed wiekami, zanim ja, czy moja matka się urodziłyśmy, Mroczna Ziemia odmówiła poddania się Księżycowemu Królestwu i uznania ich zwierzchnictwa. Nie rozumieli, że to lwice są naturalnie stworzone do rządzenia i reprezentowania stada i woleli wszcząć wojnę, niż przyjąć rozsądne argumenty. Tak przynajmniej twiedziła moja nauczycielka; wersji Mrocznoziemców nigdy nie poznałam. Tak, czy inaczej, nienawiść między stadami trwała tak długo, że zawarcie pokoju stało się niemożliwe, nawet, gdyby obie strony tego chciały - odpowiedziała Oyo. Sama uważała w jej wieku ten konflikt za głupi; teraz było jej to obojętne.
Tak czy inaczej, jej córki musiały zrozumieć, czemu że względu na płeć są lepsze od braci.
- To nie przez wojnę. Po prostu przez prawie całe życie wychowywałam się w stadzie, gdzie samce zawsze słuchały samic. Gdy stamtąd odeszłam, poznałam inny rodzaj lwów. Takich, którym się wydawało, że to właśnie oni powinni rządzić lwicami, nie na odwrót. Wielu siłą próbowało mnie przekonać do tej absurdalnej koncepcji. Byłam też świadkiem wielu okrócieństw popełnianych przez samców, wszczynających między sobą bezsensowne wojny, w których ginęli niewinni. W niektórych z tych stad władzę sprawował najsilniejszy samiec. Gdy się zestarzał i opadł z sił, zjawiał się nowy, młody lew, najczęściej samotnik i zabijał starego przywódcę w pojedynku. A potem po kolei mordował wszystkie jego młode, żeby ich matki szybciej mogły urodzić jego lwiątka. Żadna lwicą nigdy nie posunęłaby się do takiego bezmyślnego okrucieństwa! - Zamilkła na moment, bo z nerwów aż podniosła głos. Odetchnęła głęboko kilka razy i spróbowała się uspokoić.
- Widziałam i zaznałam złego traktowania że strony samców tyle razy, że nie mogę mieć o nich dobrego zdania. Pewien wyjątkowo podły typ uwięził mnie kiedyś i próbował zmusić, bym została jego posłuszną niewolnicą. A wasz ojciec... Nieważne. - Byli jeszcze za młodzi, by zagłębiać się w pewne tematy.
- O ojcu opowiem wam, gdy będziecie starsi, na razie jesteście za mali. Ale był złym lwem, naprawdę złym, nawet, jak na samca - burknęła ostro, ucinając temat.
Kwestia koloru futra wprawiła ją w konsternację. Ponieważ lefki nie znają koncepcji DNA, Fedha wiedziała tylko, że lwiątka rodzą się podobne najczęściej do rodziców, albo innych, bezpośrednich krewnych. Nie znała jednak przyczyn tego zjawiska.
- Nie wiem, Oyo - odrzekła niezadowolona. Nie lubiła przyznawać się do niewiedzy, zwłaszcza swoim młodym. - Pewnie ma to jakiś związek z tym, że mój ojciec był czarny a matka biała. Ja jestem szara, a zatem ciemniejsza od matki i jaśniejsza od ojca. Avallac'h biały jak jego babka, a Tt jesteś czarna, jak twój dziadek. Gdyby miał złociste futro, możliwe, że ty też byłabyś złota. - Nie wiedziała, jak prościej wytłumaczyć coś, czego sama nie rozumiała. Jakaś niepojęta siła sprawiała, że dzieci zawsze w jakimś stopniu przypominały rodziców. Może to sprawka Vashara?

Awatar użytkownika
Oyo
Posty: 25
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 24 sty 2020
Zdrowie: 100
Waleczność: 35
Zręczność: 40
Percepcja: 45
Kontakt:

#10

Post autor: Oyo » 10 kwie 2020, 12:04

Dalsze opowieści już nie były straszne, były za to bardzo smutne. Oyo aż spuściła głowę.
-To strasznie przykre... - rzuciła jakby ze współczuciem. Chwile się zastanowiła jakby to było, gdyby to ona była wtedy na miejscu matki. Dotarło do niej jak wielkie ma szczęście że ma co prawda trochę surową, ale przynajmniej ma mamę, która się nią opiekuje.
-Wiesz, cieszę się że cię mamy - powiedziała posyłając rodzicielce ciepły uśmiech. - A co do chłopaków... Chyba możesz ich nauczyć jak się porządnie zachowywać? Nie wszyscy muszą być źli... - podsunęła mamie delikatnie pytanie, żeby chociaż trochę łagodniej traktowała braci. Przecież Oyo potrafi się z nimi dogadać, a poza tym mają jeszcze wszystko przed sobą i każdy może się zmienić na lepsze... Była ciekawa co Fedha o tym sądzi.

Odpowiedz

Wróć do „Zakończone”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 27 gości