x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Cztery wiatry, jeden świat, w piruecie rozkręcony {Dumat + Sikhanir}
- Dumat
- Posty: 218
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 kwie 2020
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 51
- Percepcja: 31
- Kontakt:
Cztery wiatry, jeden świat, w piruecie rozkręcony {Dumat + Sikhanir}
czas: kilka miesięcy temu
miejsce: okolice Skały Wolności, gdzie grupka H'runów urządziła chwilowy obóz
Mógłby przysiąc, że zapach tych ścierw rozpoznałby z daleka. Przyzwyczaił się, iż czasami jakaś część tego tałatajstwa odłączała się od głównego obozu, ruszając na zwiady czy tez szukając nowych stworzeń, z których mogliby wydrzeć życie; nowych miejsc do zniszczenia i dusz do złamania. Nie podobało mu się, iż czasami zapędzali się zbyt blisko Kościanego Szczytu.
Tym razem na ślad tych bestii trafił na szczęście stosunkowo daleko od swojego domu, co nie zmieniało jednak faktu, iż postanowił to sprawdzić. Nie mógłby przejść obojętnie, udawać, że nic się nie dzieje. Mijając szerokim łukiem Upendi trafił w końcu w okolice Skały Wolności. Wcześniej, rzecz jasna, ładnie umazał się błotkiem, coby na tle nocnego krajobrazu nie świecić niemal jak żarówka. Czasami zdarzało się, iż kolor sierści odziedziczył po rodzicach, zamiast zmutować czy złapać jakiegoś "ciemnego" gena po ewentualnych dziadkach.
Zakradł się więc do tymczasowego obozu grupki H'runów podobnie, jak kilkukrotnie wcześniej. Zadanie było nietrudne: podkraść się do wartownika i ukrócić jego życie, nim zdąży kogokolwiek zaalarmować o obecności wroga. Ta konkretna grupka widocznie była przekonana swojej potęgi oraz pewna tego, że nikt nie ośmieli się nawet do niej zbliżyć, przez co o zabezpieczenia obozu zadbano raczej - no cóż - średnio.
A nawet jeszcze mniej. Postawiony na straży zakapior smacznie sobie drzemał, na co Dumat nie miał chyba siły. Zgrabnie podkradł się do typa, by z zaskoczenia ukręcić mu łeb. I wtedy jego spojrzenie padło na uwiązanego jakimś cholerstwem młodego samca. Czy i on go ujrzał?
miejsce: okolice Skały Wolności, gdzie grupka H'runów urządziła chwilowy obóz
Mógłby przysiąc, że zapach tych ścierw rozpoznałby z daleka. Przyzwyczaił się, iż czasami jakaś część tego tałatajstwa odłączała się od głównego obozu, ruszając na zwiady czy tez szukając nowych stworzeń, z których mogliby wydrzeć życie; nowych miejsc do zniszczenia i dusz do złamania. Nie podobało mu się, iż czasami zapędzali się zbyt blisko Kościanego Szczytu.
Tym razem na ślad tych bestii trafił na szczęście stosunkowo daleko od swojego domu, co nie zmieniało jednak faktu, iż postanowił to sprawdzić. Nie mógłby przejść obojętnie, udawać, że nic się nie dzieje. Mijając szerokim łukiem Upendi trafił w końcu w okolice Skały Wolności. Wcześniej, rzecz jasna, ładnie umazał się błotkiem, coby na tle nocnego krajobrazu nie świecić niemal jak żarówka. Czasami zdarzało się, iż kolor sierści odziedziczył po rodzicach, zamiast zmutować czy złapać jakiegoś "ciemnego" gena po ewentualnych dziadkach.
Zakradł się więc do tymczasowego obozu grupki H'runów podobnie, jak kilkukrotnie wcześniej. Zadanie było nietrudne: podkraść się do wartownika i ukrócić jego życie, nim zdąży kogokolwiek zaalarmować o obecności wroga. Ta konkretna grupka widocznie była przekonana swojej potęgi oraz pewna tego, że nikt nie ośmieli się nawet do niej zbliżyć, przez co o zabezpieczenia obozu zadbano raczej - no cóż - średnio.
A nawet jeszcze mniej. Postawiony na straży zakapior smacznie sobie drzemał, na co Dumat nie miał chyba siły. Zgrabnie podkradł się do typa, by z zaskoczenia ukręcić mu łeb. I wtedy jego spojrzenie padło na uwiązanego jakimś cholerstwem młodego samca. Czy i on go ujrzał?
- Sikhanir
- Posty: 74
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lut 2021
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 65
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Sam już dawno zgubił rachubę jak długo tułał się za H'runami. Czasami zabierali go "w trasę", gdy akurat potrzebowali jego roboty. Tym razem było podobnie. Skrępowany lianami czy cholera wie, czym jeszcze trafił w to miejsce, by naprawiać zużyte pancerze czy inne elementy rynsztunku, chociaż przez swoje ograniczone umiejętności nie wszystko był w stanie załatwić. Nieraz i nie dwa dostał baty, kiedy nie wyrobił się na czas lub jego dzieła nie spełniały pokładanych w nich oczekiwań. Chyba już się przyzwyczaił.
Zaskoczyło go, gdy strażnik padł jak długi. Szybko podniósł oczy i ujrzał zielone patrzałki, gapiące się prosto na niego. Nie wiedział co zrobić. Bał się bo chyba tylko skończony kretyn nie czułby strachu.
— Zabierz mnie stąd, proszę — szepnął. Czuł, jak gardło mu się ściska po części ze strachu, po części z nadziei, że w końcu się stąd wyrwie. Ubłocony typ nie mógł nie mieć serca. To, że właśnie zamordował jednego z H'runów wcale nie musiało o nim źle świadczyć.
@Dumat
Zaskoczyło go, gdy strażnik padł jak długi. Szybko podniósł oczy i ujrzał zielone patrzałki, gapiące się prosto na niego. Nie wiedział co zrobić. Bał się bo chyba tylko skończony kretyn nie czułby strachu.
— Zabierz mnie stąd, proszę — szepnął. Czuł, jak gardło mu się ściska po części ze strachu, po części z nadziei, że w końcu się stąd wyrwie. Ubłocony typ nie mógł nie mieć serca. To, że właśnie zamordował jednego z H'runów wcale nie musiało o nim źle świadczyć.
@Dumat
- Dumat
- Posty: 218
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 kwie 2020
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 51
- Percepcja: 31
- Kontakt:
Cóż, szczerze mówiąc - obecność brązowego lwa kompletnie go zaskoczyła i nieco zbiła z pantałyku. Szybko jednak odzyskał rezon. To była wojna; nie czas tutaj na wpatrywanie się bez słowa w jakiegoś typka tylko dlatego, iż się go tutaj nie spodziewał. Musiał szybko reagować na otoczenie, jeśli zamierzał przeżyć inwazję. Podszedł bliżej samca, nie odrywając od niego spojrzenia. Mimo tego pozostawał czujnym i uważnie nasłuchiwał, czy czasami za jego plecami nie ma miejsca jakieś poruszenie, mogące zwiastować problemy.
- Niby czemu miałbym to zrobić? - mruknął cicho, stając pysk w pysk z @Sikhanirem. Jadowicie zielone tęczówki trwały hardo wbite w oczy tamtego, jakoby zamierzał przewiercić się za pomocą spojrzenia do mózgu (a może duszy?) tamtego. - Jesteś ścierwem, jak oni - mruknął, gestem głowy wskazując na elementy zdradzające zapewne, iż toffik pracuje dla nieprzyjaciela. Co prawda łatwiej przychodziło mu zabijanie wtedy, gdy niespodziewająca się tego ofiara nie wpatrywała się w niego błagalnie, prosząc o litość, niemniej sytuacja była odrobinę bardziej niecodzienna, aniżeli zazwyczaj miało to miejsce. A to wymagało niecodziennych rozwiązań, niestety.
- Niby czemu miałbym to zrobić? - mruknął cicho, stając pysk w pysk z @Sikhanirem. Jadowicie zielone tęczówki trwały hardo wbite w oczy tamtego, jakoby zamierzał przewiercić się za pomocą spojrzenia do mózgu (a może duszy?) tamtego. - Jesteś ścierwem, jak oni - mruknął, gestem głowy wskazując na elementy zdradzające zapewne, iż toffik pracuje dla nieprzyjaciela. Co prawda łatwiej przychodziło mu zabijanie wtedy, gdy niespodziewająca się tego ofiara nie wpatrywała się w niego błagalnie, prosząc o litość, niemniej sytuacja była odrobinę bardziej niecodzienna, aniżeli zazwyczaj miało to miejsce. A to wymagało niecodziennych rozwiązań, niestety.

JUŻ NIEBAWEM (autor: JieLing)
A GDY JUŻ BĘDĘ DUŻY...
- Sikhanir
- Posty: 74
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lut 2021
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 65
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Dobra, nie złożyło się najlepiej. Z drugiej strony czego tak właściwie się spodziewał? Pospiesznie obrzucił spojrzeniem porozrzucane wkoło skrawki skóry, fragmenty rzemieni, więzadła i masę różnych bibelotów, które raczej rzucały jasne światło na to czym się zajmował.
— To nie do końca tak. Uwierzysz, jak ci powiem, że mnie zmusili do pomocy? — spytał, uśmiechnął się lekko. Liczył, że jakoś przekona do siebie samca.
— No hej, jestem tu więźniem, jakby nie spojrzeć — szarpnął splecioną z wytrzymałych lian linę, którą był skrępowany i przywiązany do kołka wbitego w ziemię. Nie miał siły, żeby go wytargać, a lina okazała się paskudnie wytrzymała. Nie raz próbował swoich sił. Zawsze z marnym skutkiem.
— Stary, co nie co potrafię. Jak mnie stąd uwolnisz mogę ci skroić jakiś nie najgorszy pancerzyk czy coś, wiesz, na pewno w tych niepewnych czasach przyda ci się prywatny rzemieślnik — próbował przekonać go do siebie. Zapomniał jedynie wspomnieć, jak ograniczone są jego umiejętności i podkreślić, że poza byle sakwą czy zreperowaniem czegoś to w zasadzie nie za wiele umiał. Ups.
— To nie do końca tak. Uwierzysz, jak ci powiem, że mnie zmusili do pomocy? — spytał, uśmiechnął się lekko. Liczył, że jakoś przekona do siebie samca.
— No hej, jestem tu więźniem, jakby nie spojrzeć — szarpnął splecioną z wytrzymałych lian linę, którą był skrępowany i przywiązany do kołka wbitego w ziemię. Nie miał siły, żeby go wytargać, a lina okazała się paskudnie wytrzymała. Nie raz próbował swoich sił. Zawsze z marnym skutkiem.
— Stary, co nie co potrafię. Jak mnie stąd uwolnisz mogę ci skroić jakiś nie najgorszy pancerzyk czy coś, wiesz, na pewno w tych niepewnych czasach przyda ci się prywatny rzemieślnik — próbował przekonać go do siebie. Zapomniał jedynie wspomnieć, jak ograniczone są jego umiejętności i podkreślić, że poza byle sakwą czy zreperowaniem czegoś to w zasadzie nie za wiele umiał. Ups.
- Dumat
- Posty: 218
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 kwie 2020
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 51
- Percepcja: 31
- Kontakt:
Zazwyczaj starał się nie oceniać po pozorach. Czasami jednak nie było dość wiele czasu, aby poznać sprawę dość dogłębnie, szczegółowo i wyrobić sobie w miarę jak najbardziej bliską obiektywizmowi opinię. Zmrużył ślepia, nieufnie wiodąc nimi po całej sylwetce samca, jakoby próbując oszacować, jak bardzo mógłby okazać się groźny. Był młody, raczej nieprzesadnie umięśniony - Dumat pozwolił sobie więc założyć, iż bez większych trudności dałby radę go położyć na łopatki. Bo też z jakiego powodu miałby sądzić inaczej? Był w końcu synem samej Enasalin. Miał zajebistą podkładkę w genetyce, chociaż sam nie potrafiłby nazwać tego tymi słowami. Po prostu, bo takiej matce nie mógł się urodzić jako twór niedoskonały.
Finalnie parsknął krótko, pokręcił lekko łeb.
- Mam coś do załatwienia. Sorry, ale na liście moich priorytetów nie znajdujesz się nawet w pierwszej setce - odparł. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż gdy położy tutejszych oprawców, ten tutaj prawdopodobnie padnie z odwodnienia. Zakładając, że ta banda idiotów pamiętała, aby czasami przynieść mu wody czy rzucić jakimś ochłapem.
Zniknął mu w końcu z oczu. Miał misję do załatwienia. A pogaduszki z tym tutaj jedynie kradły mu minuty cennego czasu.
Finalnie parsknął krótko, pokręcił lekko łeb.
- Mam coś do załatwienia. Sorry, ale na liście moich priorytetów nie znajdujesz się nawet w pierwszej setce - odparł. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż gdy położy tutejszych oprawców, ten tutaj prawdopodobnie padnie z odwodnienia. Zakładając, że ta banda idiotów pamiętała, aby czasami przynieść mu wody czy rzucić jakimś ochłapem.
Zniknął mu w końcu z oczu. Miał misję do załatwienia. A pogaduszki z tym tutaj jedynie kradły mu minuty cennego czasu.

JUŻ NIEBAWEM (autor: JieLing)
A GDY JUŻ BĘDĘ DUŻY...
- Sikhanir
- Posty: 74
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lut 2021
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 65
- Percepcja: 55
- Kontakt:
No tak. Czego on się właściwie spodziewał. Przynajmniej ubłocony nie skręcił mu karku, zawsze to jakiś plus. Chociaż z drugiej strony tak byłoby chyba jednak lepiej. Jakby się nad tym zastanowić byłby to pewien akt łaski. Tymczasem zielonooki pozostawił go tu na pastwę losu, gzy, samotność i głód. Westchnął patrząc, jak lew znika w cieniu. Może nie był szczególnie bystry ale też nie potrzebował wcale nie wiadomo jak wysokiego poziomu IQ by pojąć, co zamierzał zrobić przybysz. A jeśli nie miał dość pewności wystarczyło rzucić okiem na rozciągnięte niedaleko zwłoki strażnika. Milutko. Pozostawało mu tylko czekać na rozwój wypadków.
- Dumat
- Posty: 218
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 kwie 2020
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 51
- Percepcja: 31
- Kontakt:
Jednostka, którą miał lada moment rozbić, okazała się nader skromna. Poszło względnie szybko oraz sprawnie. Nabrał już nieco wprawy w mordowaniu, kiedy nikt się go nie spodziewał. Niejednokrotnie mimowolnie przypominał sobie spotkanie z czarnymi lwami, pieprzącymi coś o Wodzu. Potem było już tylko gorzej. Musiał dorosnąć odrobinę wcześniej, niźli początkowo zakładał. Niczego jednak, czego się dopuścił, nie żałował. Nie czynił tego z pobudek górnolotnych. Nie chciał nikogo ratować, nawet nie samego siebie. Po prostu ubijanie H'runów dostarczało mu adrenaliny, której najwidoczniej dotąd mu brakowało.
Bo skończonej robocie ponownie zawitał u domniemywanego więźnia oprawców, bacznie mu się - nie po raz pierwszy i zaiste również nie po raz ostatni - przyglądając. Zbroił tych wszarzy. Powinien więc skończyć tak samo, jak oni. Zatrzymał się przed nim, na tyle blisko, iż Sikhanir mógl wręcz czuć ciepło jego oddechu na swojej mordzie.
- Twoja kolej. Nie martw się, zrobię to dość szybko, żebyś nie zdążył zwariować z bólu - obiecał, uśmiechając się lekko ku niemu. Podniósł jedną z przednich łap, wysunął pazur, przejechał nim po podbródku toffika. Przycisnął go jednak dopiero momencie, gdy zsunął palec ku nagłośni tamtego.
Bo skończonej robocie ponownie zawitał u domniemywanego więźnia oprawców, bacznie mu się - nie po raz pierwszy i zaiste również nie po raz ostatni - przyglądając. Zbroił tych wszarzy. Powinien więc skończyć tak samo, jak oni. Zatrzymał się przed nim, na tyle blisko, iż Sikhanir mógl wręcz czuć ciepło jego oddechu na swojej mordzie.
- Twoja kolej. Nie martw się, zrobię to dość szybko, żebyś nie zdążył zwariować z bólu - obiecał, uśmiechając się lekko ku niemu. Podniósł jedną z przednich łap, wysunął pazur, przejechał nim po podbródku toffika. Przycisnął go jednak dopiero momencie, gdy zsunął palec ku nagłośni tamtego.

JUŻ NIEBAWEM (autor: JieLing)
A GDY JUŻ BĘDĘ DUŻY...
- Sikhanir
- Posty: 74
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lut 2021
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 65
- Percepcja: 55
- Kontakt:
No świetnie. Jeszcze tylko tego brakowało, aby ten dziwny lew znikąd zaczął się nad nim znęcać. Spiął się wyraźnie kiedy Dumat znalazł się tak blisko. Spiął się jeszcze bardziej, gdy poczuł dotyk jego pazura. A gdy pazur wbił się w podgardle pisnął jak panienka i zacisnął mocno oczy.
— Ja to bym sobie chętnie trochę powariował, dla odmiany z innego powodu niż samotność albo patrzenie co te bydlaki wyrabiają. W sumie wiesz, wcale nie spieszy mi się na tamten świat, więc jeśli nie masz nic przeciwko to po prostu zerwij tą linę, a ja sobie pójdę i już się więcej nie zobaczymy. Przecież to świetny pomysł!
Zawsze dużo mówił. Ale kiedy był zdenerwowany to przechodził samego siebie!
— Ja to bym sobie chętnie trochę powariował, dla odmiany z innego powodu niż samotność albo patrzenie co te bydlaki wyrabiają. W sumie wiesz, wcale nie spieszy mi się na tamten świat, więc jeśli nie masz nic przeciwko to po prostu zerwij tą linę, a ja sobie pójdę i już się więcej nie zobaczymy. Przecież to świetny pomysł!
Zawsze dużo mówił. Ale kiedy był zdenerwowany to przechodził samego siebie!
- Dumat
- Posty: 218
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 kwie 2020
- Specjalizacja:

- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 51
- Percepcja: 31
- Kontakt:
Mimowolnie parsknął mu prosto w mordę, kiedy Sikhanir dostał słowotoku. Och, a gdyby tak wyciąć mu zgrabną dziurę w szyi i przepleść ozór, tym samym przyozdabiając samca w gustowny krawacik... Kusiło, trudno powiedzieć, że nie. Dumat przyzwyczaił się do samotności. Bractwo zniknęło, a on nie mając dokąd się udać, okupował Kościany Szczyt oraz okolice, samotnie próbując przetrwać. Przyzwyczaił się zatem do ciszy. Głos innego lwa wydawał się być dobrem doprawdy egzotycznym.
Problem w tym, iż egzotyka nie jest dla każdego.
- Powtarzam, nie widzę powodu, dla którego miałbym to zrobić - przyznał, cofając pazur. Jeszcze mu tu młodzik na zawał zejdzie, żadna to zabawa. - Wybacz, ale nie kupuję tych gadek o super wytworach. To tutaj wygląda na pobojowisko, a nie uporządkowane choć minimalnie miejsce pracy - gestem głowy omiótł okolicę. - A to... - Tutaj złapał jakiś zdecydowanie mniej udany pancerz i potrząsnął nim lekko, sprawiając, iż coś odpadło, a coś innego zmieniło raptownie swoje położenie. - Nie jest warte złamanego paciorka - mruknął, cisnąwszy w ziemię podróbkę pancerza.
Problem w tym, iż egzotyka nie jest dla każdego.
- Powtarzam, nie widzę powodu, dla którego miałbym to zrobić - przyznał, cofając pazur. Jeszcze mu tu młodzik na zawał zejdzie, żadna to zabawa. - Wybacz, ale nie kupuję tych gadek o super wytworach. To tutaj wygląda na pobojowisko, a nie uporządkowane choć minimalnie miejsce pracy - gestem głowy omiótł okolicę. - A to... - Tutaj złapał jakiś zdecydowanie mniej udany pancerz i potrząsnął nim lekko, sprawiając, iż coś odpadło, a coś innego zmieniło raptownie swoje położenie. - Nie jest warte złamanego paciorka - mruknął, cisnąwszy w ziemię podróbkę pancerza.

JUŻ NIEBAWEM (autor: JieLing)
A GDY JUŻ BĘDĘ DUŻY...
- Sikhanir
- Posty: 74
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lut 2021
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 65
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Może powinien po prostu zamknąć mordę?
— No dobra, czasami mi coś nie wyjdzie. Ale to przecież normalne, co nie? Założę się, że tobie też nie wszystko koniecznie zawsze się uda, taka kolej rzeczy. — Nawet przez moment nie pomyślał, że być może właśnie strzelił sobie w łapę. Pewnie nie jest najlepszym pomysłem przekonywanie kogoś kto może zrobić ci kuku do tego, że na pewno i jemu coś musiało się nie udać. Ale słowa raz rzuconego zawrócić już nie zdołał.
— Całkiem szybko się uczę. Na pewno lada moment wyszkolę się w fachu i będę potrafił robić wszystko, co tylko zrobić można. Może potrzebujesz sakwy? Mógłbyś w niej przechowywać jakieś lekarstwa albo... cokolwiek co chciałbyś mieć pod łapą. Machnę ci od łapy, nawet ozdobię jak zechcesz — zaproponował. Na koniec nawet spróbował się uśmiechnąć ale przez stres wyszedł mu raczej mało zgrabny szczękościsk.
— Zresztą tutaj nie da się pracować. Co chwila ktoś drze mordę jakby go ze skóry obdzierali... Och, czekaj... PRZECIEŻ TAK WŁAŚNIE BYŁO — na koniec próbował uderzyć w empatyczną strunę Dumata. Oby tylko trafił.
— No dobra, czasami mi coś nie wyjdzie. Ale to przecież normalne, co nie? Założę się, że tobie też nie wszystko koniecznie zawsze się uda, taka kolej rzeczy. — Nawet przez moment nie pomyślał, że być może właśnie strzelił sobie w łapę. Pewnie nie jest najlepszym pomysłem przekonywanie kogoś kto może zrobić ci kuku do tego, że na pewno i jemu coś musiało się nie udać. Ale słowa raz rzuconego zawrócić już nie zdołał.
— Całkiem szybko się uczę. Na pewno lada moment wyszkolę się w fachu i będę potrafił robić wszystko, co tylko zrobić można. Może potrzebujesz sakwy? Mógłbyś w niej przechowywać jakieś lekarstwa albo... cokolwiek co chciałbyś mieć pod łapą. Machnę ci od łapy, nawet ozdobię jak zechcesz — zaproponował. Na koniec nawet spróbował się uśmiechnąć ale przez stres wyszedł mu raczej mało zgrabny szczękościsk.
— Zresztą tutaj nie da się pracować. Co chwila ktoś drze mordę jakby go ze skóry obdzierali... Och, czekaj... PRZECIEŻ TAK WŁAŚNIE BYŁO — na koniec próbował uderzyć w empatyczną strunę Dumata. Oby tylko trafił.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości


















