x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Zapisy

Miejsce na informacje o postaciach: zapisy, karty postaci, dzienniki umiejętności, zawieszanie postaci i zakup umiejętności.

Awatar użytkownika
Imari
Posty: 89
Gatunek: lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 17 maja 2016
Zdrowie: 0
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

Re: Zapisy

#121

Post autor: Imari » 19 maja 2019, 18:08

Imari to lew znikąd.
Jego matka pochodziła z Lwiej Ziemi. Nigdy nie zdradziła powodów opuszczenia swojego domu. Urodził się niedługo potem. Nie wrócili na Lwią Ziemię. Przygarnął ją z lwiątkiem potężny złoty lew. Wcielił obydwoje do swojego stada. Imari miał rodzeństwo ale nie miał czasu aby nawiązać większe więzi. Był najstarszy i był samcem, co nie za bardzo podobało się partnerowi jego matki.Obce lwy traktował jako konkurencje. Imari nie był z jego krwi i stał się drzazgą w oku. Od najmłodszych lat był łamany i trenowany. Ciemny samiec walczył w imię swojego ojczyma czy to na polu walki czy w innych sytuacjach. Jego rodzina nie funkcjonował tak jak powinna. Na łożu śmierci matka kazała Imariemu wrócić na lwia ziemie i porozmawiać z królem i ten wszystko będzie wiedział. Tam miał wszystkiego się dowiedzieć, tam miał poznać prawdę. Nie miał wyjścia, jeśli by nie odszedł to ojczym albo by pozbawił go życia albo sam wygnał. Młody samiec ruszył w drogę.

Akcept

Awatar użytkownika
Jasiri
Posty: 13
Gatunek: Lew Afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 04 lut 2019
Waleczność: 35
Zręczność: 35
Percepcja: 20
Kontakt:

#122

Post autor: Jasiri » 20 maja 2019, 16:15

Historia:
Na świat przyszła jako "samotnik", w oddalonej od lwich terenów, dżungli. Z racji na awersję Maishy do stad oraz jej wrodzoną nieufność, Jasiri nie miała kontaktów z lwami spoza swej najbliższej rodziny, co niejednokrotnie przekładało się na silne uczucie nudy, zwłaszcza gdy z upływem czasu, lwiątko stawało się coraz aktywniejsze. Ze względu na surowe nastawienie matki do obcych, jej jedynym źródłem rozrywki była eksploracja pobliskich terenów, niemal zawsze w towarzystwie członka rodziny. Zdarzały się jednak sytuacje, kiedy to Jasiri zdołała umknąć przed czujnym wzrokiem swego opiekuna, co pozwalało lwiątku na nawiązywanie znajomości z innymi zwierzętami. Jej życie poza lwimi ziemiami z całą pewnością trwałoby dłużej, gdyby nie nagła śmierć matki. Maisha została zamordowana przez grupę hien, podczas samotnego polowania. W ten dość okrutny sposób, poznała na własnej skórze siłę jedności. Odejście lwicy mocno wstrząsnęło małą Jasiri, a także przyczyniło się do gwałtownej decyzji ojca. Mjuvi postanowił opuścić dżunglę, by udać się na poszukiwania swego kuzyna. W tę trudną wyprawę postanowił wziąć swoją córkę, co spotkało się z oburzeniem siostry zamordowanej - Malkii. Lwica nie chciała pozwolić mu zabrać lwiątka ze sobą. Swój sprzeciw argumentowała trudami wędrówki, a także często używanym wśród lwic sformułowaniem "stado to kłopoty". Malkia nie tylko zamierzała zatrzymać Jasiri, ale także odwieść od tego pomysłu samego Mjuviego. Bezskutecznie. Samiec postawił na swoim, a skuszone wizją nowych odkryć i poznania innych lwów, młódka postanowiło udać się wraz z ojcem w nieznane.
Szybko zrozumiała, co ciocia Malkia miała na myśli, gdy wspominała o trudach wędrówki. Dla tak młodziutkiego organizmu, był to spory wysiłek. Często kończyła w pysku ojca, gdyż jej łapki łatwo męczyły się długą wędrówką. Mjuvi, mimo obaw pozostawionej w dżungli lwicy, bardzo dobrze dbał o młode, stawiając jej dobro ponad swoje. To dzięki jego opiece, przeżyła mozolną wędrówkę i dotarła do Lwiej Ziemi, jednakże to właśnie tutaj obawy Malkii zaczęły się sprawdzać.
Mjuvi, pogrążony w nostalgii i napędzany chęcią dołączenia do zamieszkującego tamte rejony stada, rozdzielił się ze swoją córką. Był tak zaabsorbowany opowiadaniem potomstwu własnej historii, że nie zauważył, iż jego słuchacz zaintrygowany nowymi widokami, zboczył nieco z wyznaczonej przez niego ścieżki.

Charakter:
Jest dość ciekawską i odważną istotką. Z racji na swój młody wiek, często bywa naiwna oraz przesadnie ufna w stosunku do obcych. W przeciwieństwie do swej doświadczonej przez życie matki, Jasiri nie potrafi spojrzeć na innego lwa, jak na zagrożenie. Nie jest zatem w stanie trafnie ocenić intencji rozmówcy. Choć śmierć rodzicielki była dla niej niezwykle bolesnym doświadczeniem, lwiątko nie zatraciło swojej radości życia. Wciąż jest energicznym, wszędobylskim kociakiem, który nie potrafi usiedzieć dłużej w jednym miejscu. Jest osobą przyjacielską i niezwykle towarzyską. Samo wychowywanie się w dość ograniczonym środowisku, zachęciło ją do nawiązywania znajomości z najróżniejszymi zwierzętami, nawet starszymi od siebie.

Akcept

Awatar użytkownika
Samael
Posty: 120
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 18 lis 2016
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#123

Post autor: Samael » 23 maja 2019, 22:34

Imię:
Samael, choć zwykle mówi o sobie po prostu "Sam", co jest jednocześnie skrótem imienia, jak i jawnym nawiązaniem do trybu życia.

Wiek:
2,5 roku
Ranga:
Gbur i Podrywacz, a tak szczerze... brak.
Rodzina:
Może jest, a może i zdechła - kto ich tam wie. Ich obecność dla samca jest tak ważna jak ostatnio upolowana ofiara.

Stado:
Samotnicy

Aparycja:
Jego budowę można określić w dosyć prosty sposób - wygląda tak, jak na Lamparta przystało. Ma "zgrabne", delikatne ciało z zarysowaną linią mięśni w najważniejszych partiach, nienaruszone niczym u kocięcia. Wszystko to okryte warstwą ciemnej sierści, dającej dobre okrycie w zaciemnionych miejscach. Współczuć tylko ofierze, która w ciemności dojrzy parę jasno-zielonych ślepi, podążających za sylwetką, a następnie posmakuje na swej skórze ostrości białych, ostrych kłów, oraz czarnych, tnących niczym ostrze pazurów.

Charakter:
Cóż, jest nijaki, choć jeżeli trzeba powiedzieć coś więcej - kierujmy się w tą gorszą stronę. Ma okropnie olewcze podejście do większości żyjących istot, nie licząc wymaganych ofiar stanowiących podstawę diety, oraz... wszelkiego rodzaju samic. Zdecydowanie uważa, że większość kotowatych samców, zachowuje się jak napuszone pawie, więc nie są dla niego żadnym ciekawym punktem zaczepienia, choć zdarzają się wyjątki. Samice zaś i ich elegancja, są jego życiowym celem... chętnie się wokół nich kręci, giętkim językiem zbliża do swojej fałszywie szarmanckiej persony, by w rezultacie wykorzystać ich wiedzę, czy inne aspekty dla swej własnej pociechy. Jako że przez większość czasu żył samotnie, nie wdaje się w bójki, a jeżeli już ma walczyć, to stara się wszystko kończyć jednym, zabójczym atakiem z ukrycia. Trudny gnojek można rzec...

Ozdoby i ich pochodzenie:
Sam w sobie jest ozdobą!


Historia:
Nie była ciekawa - urodził się poza krainami, będąc owocem wątpliwej miłości, ba, był owocem gwałtu, którego następstwem była śmierć jego matki z łap "ojca". Zastraszony wizją podzielenia losu rodzicielki, począł kroczyć za mordercą, chcąc-nie chcąc łapiąc przy tym jego styl życia, oraz nauki. Mijał czas,a uczucia do martwej matki, mieszane z nienawiścią i rozpustnym życiem ojca, doprowadziły do kulminacyjnego momentu, którego zapalnikiem był zamach na znienawidzonego tatusia, którego inicjatorami była grupa pokrzywdzonych samic, oraz samców - partnerów wcześniej wymienionych. Los gnoja był przesądzony - został rozszarpany na strzępy, zaś w obawie o to, że Sam będzie kontynuował jego praktyki, postanowiono dokonać tego samego na nim, z tym... że on już wiedział co się szykuje i zdołał wziąć łapy za pas. Ucieczka przed przeszłością, próba nowego startu, długa wędrówka i tak trafił do krainy... a co będzie dalej? Kto to wie... oby było zabawnie.

Akcept
Obrazek

Awatar użytkownika
Maisha
Posty: 182
Gatunek: lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 01 gru 2017
Waleczność: 50
Zręczność: 50
Percepcja: 50
Kontakt:

#124

Post autor: Maisha » 05 cze 2019, 21:33

Maisha to brązowa lwica z jasnym podbrzuszem i błękitnymi oczami. Ma jasne znaczenia na łapach i ciemny pędzelek ogona. Jest smukła, normalnej wielkości. Delikatnie zarysowane mięśnie sugerują całkiem niezłą sprawność fizyczną.Porusza się lekkim tanecznym krokiem jakby chciała się unieść nad ziemię.

Lwiczka podróżuje przez świat próbując znaleźć swoje miejsce. Nie lubi się przywiązywać, choć jest towarzyska. Jest ciekawa i raczej uśmiechnięta. Żywiołowa i niecierpliwa szybko się denerwuje choć zwykle nie na długo. Jest empatyczna ale potrafi dbać też o siebie.

Urodziła się w dość dużym stadzie na południu. Z siostrami miała dobry kontakt jednak jej oczkiem w głowie był jej braciszek Silver. Ten urwis zawsze potrafił ją rozśmieszyć. Rodzice ją kochali, ale zawsze dawali jej do zrozumienia, że wraz z osiągnięciem dojrzałości będzie musiała ich opuścić a lwica akceptowała to. I tak wyruszyła w swoją wędrówkę.

Lwica jest bardzo umuzykalniona. Ma przyjemny miękki ale silny głos i uwielbia grać na wszystkim czym się da. W okół ogona zawinięte ma rzemienie tak samo na szyi.

Akcept
Ostatnio zmieniony 15 paź 2019, 19:33 przez Maisha, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Neyaarii
Posty: 51
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 10 cze 2014
Waleczność: 45
Zręczność: 65
Percepcja: 40
Kontakt:

#125

Post autor: Neyaarii » 10 cze 2019, 12:55

Od czego by tu zacząć... czy w ogóle jest sens? Nie lubię wracać do swojej przeszłości, ale skoro już zapytałeś to mogę się nią podzielić. Pewnie zadajesz sobie pytanie czemu tak bardzo staram się wszystko trzymać pod kluczem i nie pozwalam żadnemu ze swoich dziejowych majaków pojawić się przed moimi oczami? Ha, no cóż... Bo to boli. Urodziłam się niezbyt daleko od granic krainy, gdzieś na wschód stąd. Jeszcze zanim uzyskałam samoświadomość istnienia wszyscy w piątkę byliśmy częścią stada. Ba, mój tatulek był nawet prawą łapą wodza. Ale kiedy miałam rok, wszystko się zmieniło. Zorganizowali pucz. Nikt nie wie po co, dlaczego. Było nam przecież wszystkim tak dobrze. Musieliśmy uciekać. Wtedy ostatni raz widziałam ojca. Pamiętam jak... jak patrzył na matkę ze łzami w oczach, zresztą ze wzajemnością. Wtedy jeszcze nie rozumiałam, myślałam, że po wszystkim się spotkamy.
Mama, ja i dwójka moich braci błąkaliśmy się jak jakieś wyrzutki, nie mogąc znaleźć miejsca dla siebie. Czas mijał, dorastaliśmy, a kochana rodzicielka miała już bliżej, niż dalej. Świadomość tego była jakoś zatarta, bo przecież matki są niezniszczalne, one nie umierają szybko. Ale pech chciał, że musieliśmy się z nią szybko pożegnać. Wspomnienie z tamtego dnia do tej pory śni mi się po nocach. Pamiętam, że to była pora deszczowa, apogeum trwające tydzień. I to akurat wtedy nas znaleźli. Ci sami, którzy zorganizowali zamach stanu - chcieli głów wszystkich, którzy byli związani ze starą władzą. Pamiętam rzekę, strasznie rwała. Biegliśmy po kłodzie, najpierw ja, za mną bracia. A po drugiej strony ona, próbując za wszelką cenę nie pozwolić intruzom przejść na drugą stronę. Kazała nam uciekać, ale my nie mogliśmy się ruszyć. Kiedy padła myśleliśmy, że jest już po niej. Ale kiedy dwójka zabójców znalazła się na kłodzie, matka ostatkiem sił wykonała skok, porywając ich i siebie w przepaść. Zniknęli gdzieś w prądach rzeki. Wiesz... Ja nawet nie wiem co wtedy czułam. Widzę to jakby wyraźnie, ale jednak przez mgłę wewnętrznego szoku. Pamiętam, jak kilka dni po jej śmierci wędrowaliśmy w kompletnej ciszy. Ciężko było nam się pogodzić z jej stratą. Heh, tyle w tym dobrego, że przynajmniej potrafiliśmy już poradzić sobie sami. Ale w końcu nastał ten moment, że postanowiliśmy się rozdzielić, aby odnaleźć swoje własne powołanie. Teraz nie wiem co się z nimi dzieje, gdzie są, kim są. Ale wiesz, tęsknię za moimi braciszkami... Pytasz, co teraz ze mną? Przekroczyłam granice krainy w poszukiwaniu nowego życia. Ale jak na razie jakoś marnie mi to idzie. Dobra, ruszmy się w końcu, bo zaczynam być głodna. A nie chcesz mnie widzieć w amoku mięsnego pożądania, hah.
________________________________________ Jak wygląda?
Pięcioletni okaz zdrowia. Zgrabna i proporcjonalna sylwetka, nie za duża, nie za mała. Całość okala szara, aczkolwiek wpadająca lekko w beż sierść. Podbrzusze i żuchwa są jaśniejsze. Jej cechą charakterystyczną jest jasna, nieregularna plama na nosie oraz skarpeta na prawej tylnej łapie. Co przykuwa uwagę to na pewno jej oczy - tęczówki w kolorze wiosennej trawy wręcz skłaniają rozmówcę do utrzymywania kontaktu wzrokowego. Jej chód jest bardzo lekki, pełny gracji.

Jaka jest?
Neyaarii jest lwicą pełną życia, starającą się czerpać z niego jak najwięcej. Raczej optymistka, aczkolwiek stara się patrzeć realnie na otaczający ją świat. Nie jest porywcza, raczej kieruje się rozumem, niż nagłymi pobudkami, chociaż czasem zmuszona jest ulec kompletnego spontanowi. W stosunku do innych jest empatyczna i otwarta, chociaż swoje zaufanie dozuje wraz z poznawaniem nowych osobników. Nie boi się głosić swojego zdania, często przejmuje inicjatywę i nie straszne jej podejmowanie odpowiedzialności za kogoś lub coś. Do celu brnie na upartego, stosując przy tym różne środki.

Akcept

Awatar użytkownika
Savie
Posty: 29
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 15 mar 2015
Waleczność: 60
Zręczność: 40
Percepcja: 50
Kontakt:

#126

Post autor: Savie » 14 cze 2019, 13:03

Wspomnienia...
Możliwe, że miała kochającą rodzinę. Możliwe, że byłaby kimś więcej niż tylko pośmiewiskiem dla hien. Ciężko powiedzieć, bo to wszystko działo się za szybko i za wcześnie. Maluch nie był jeszcze gotowy, ale to tak jak my wszyscy. Dopiero wyjdzie w praniu. Tak czy inaczej, możemy się tylko domyślać "co by było gdyby...". Faktem jest to, że została porwana i porzucona.
Znalazła się na Pustkowiach - terenach zajętych przez hieny. Dorastała wśród tych zwierząt w ciężkich warunkach. Oczywiście sama by sobie nie poradziła. Wychowała ją jedna z hien, która otoczyła maluszka miłością i opieką. Niestety, niektórzy nie mogli tego zaakceptować. Zaczęły się pierwsze szarpaniny, bójki i choć Savie była silną lwicą przeciwników było za dużo. Też naiwnie myślała, że jest jedną z nich. Dopiero czas otworzył jej oczy. Od początku wmawiano jej różne kłamstwa. Sama uwierzyła w to, że jest słaba i do niczego się nie nadaje. Była pewna, że to właśnie z tego powodu jest potępiana. Ale powodem okazało się zupełnie co innego... Strach.
Hieny dokuczały nie tylko Savie, ale również jej opiekunce. Któregoś dnia obudziła się obok martwego ciała swojej przyszywanej matki. Nie mogła już tego znieść, wybuchła. Dopiero wtedy okazało się, że jest o wiele silniejsza od tych zapchleńcow. Nigdy wcześniej nie podejmowała się walki z nimi. Wydawało się jej, że nie może nic z tym zrobić. Jak widać, myliła się.
Była już dorosła. Opuściła swój dotychczasowy dom, bo już nie miała czego tam szukać. Wszystkie rachunki wyrównane, więc teraz przyszedł czas na porzucenie tego syfu w cholerę. W końcu trzeba zacząć żyć z prawdą i już nigdy nie dać się zwieść.

Akcept
Obrazek*Szaliczek na avku jest symboliczny, w fabule jego nie posiada*

Awatar użytkownika
Deviant
Posty: 15
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 sie 2015
Waleczność: 60
Zręczność: 40
Percepcja: 40
Kontakt:

#127

Post autor: Deviant » 18 cze 2019, 20:00

Historia: Urodził się jako młody daleko poza terenami Lwiej Ziemi, jednak nie lubi mówić za bardzo o swoich szczenięcych i młodzieńczych latach. Jednak aby zrozumieć postępowanie Deviant musimy się trochę o tym dowiedzieć. Jego rodzina zamieszkiwała odległe trawiaste równiny i nigdy nie zapuszczała się w okolice Lwiej Skały. Deviant od początku nie pasował do swojej rodziny. Był niemiły dla społeczności, ciągle wyruszał gdzieś samotnie na jakieś wyprawy, po czym wracał po kilku lub kilkunastu dniach z pyskiem umazanym krwią i jakimś trofeum, a to łapą, a to językiem, a to ogonem jakiegoś stworzenia. Jego rodzina zaczęła na niego patrzeć jak na wykolejeńca, a z czasem jak Deviant rósł nawet zaczęli się go obawiać. Nikt nie wiedział gdzie chadzał młody lampart, aż kiedyś, gdy był on już prawie na progu młodzieńczości i zbliżał się do dwoch lat jego rodzice wysłali za nim dyskretnie jednego z jego braci, by ten go śledził. Deviant nie wiedział o tych zamiarach więc spokojnie i bez oglądania się za siebie przemierzał znany mu dobrze kawałek równin w poszukiwaniu kolejnej swojej ofiary. Wreszcie po trzech dniach wędrówki zauważył przed sobą znikające w gęstwinie długi ogon. Przez kolejny dzień skradał się do niego będąc jednak bardzo ostrożnym, bo nie spłoszyć potencjalnej ofiary. Wreszcie o świcie uznał, że dostatecznie rozpoznał ofiarę i rzucił się na nią z zamiarem odebrania jej życia. Walka nie trwała długo i dopiero po odgryzieniu łapy swojej ofierze zorientował się, że zaatakował swojego brata. W tym momencie Deviant odpuścił dalszej walki i gdy był pewny, że członek jego rodziny doszedł do siebie odszedł od znanych sobie terenów i ruszył w poszukiwaniu swojego prawdziwego przeznaczenia. Nie wiedział jednak, że jego własny ojciec i kilku innych członków jego byłej rodziny postanowiło go wygnać. Młody lampart nieświadomy tego zagrożenia odchodził jak najdalej od znanych sobie równin, aż wreszcie znalazł się blisko granicy terytorium jego rodziny. Właśnie wówczas jego ojciec z kilkoma dorosłymi Lampartami dopędzili go i zaczęła się walka. Deviant nie miał z nimi szans jednak dzięki doświadczeniu zdobytemu jako młody osobnik paru dotkliwie poranił. Potyczka pomiędzy rodzicem, a synem trwała do nocy. Wreszcie korzystając z okazji i cofając się ciągle do tyłu Deviant zrozumiał, że nie ma szans. W ostatnim porywie świadomości wziął rozpęd i skoczył nad niepisaną graicą. Jego ojciec widząc co wyprawia jego syn odpuścił pogoń i wrócił wraz ze swoimi przyjaciółmi do rodziny by oświadczyć, że Deviant spadł w zginie. Nie wiedział gdzie trafił ale chęć życia w młodym lamparcie była silniejsza niż objęcia śmierci. Ostatkiem sił wszedł na tereny Lwiej Ziemi i tam padł nieprzytomny. I tak Deviant znalazł się na zupełnie nowym terenie z popalonymi za sobą mostami.
Gdy wreszcie po paru dniach się ocknął wyglądał bardzo nieciekawie, na czarnej sierści widać było zaschniętą krew, a rany choć zaczął je lekko wylizywać były zaognione. Lecz najgorszą sprawą jaką odczuwał był głód. Deviant dopiero teraz uświadomił sobie, że nie jadł i nie pił od paru dni. Od razu wyruszył na poszukiwanie zarówno strawy jak i wody. Przez pewien czas wędrował i od czasu do czasu staczał mniej lub bardziej spektakularne bitwy. Poznawał nowe tereny i starał się dowiedzieć o nich jak najwięcej. Lecz cały czas czuł się na nich obcy i był bardzo ostrożny. Od dwóch lat przebywa więc na tych terenach, a co się przydarzy i jakie będą jego dalsze losy to się okaże.

Akcept

Awatar użytkownika
Sagala
Posty: 43
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 13 lut 2016
Waleczność: 70
Zręczność: 60
Percepcja: 20
Kontakt:

#128

Post autor: Sagala » 22 cze 2019, 12:52

Młody samiec, któremu rośnie grzywa i ma już jaka taka ale niezbyt pełną. Jego sierść jak i grzywa ma jasny odcień. Pochodzi z południowego zachodu. Udało mu się wywraca z tyrani w jakim przebywał. Stado w którym był było prowadzone twardą i bezwzględną łapą. Zwykli oni napadać na inne mniejsze grupy i uprowadzać samice wraz z młodymi. Los takich "przygarniętych" nie był najlepszy ale próby ucieczki kończyły się zwykle śmiercią jeśli kogoś takiego dorwali. Sama ucieczka oznaczała śmierć rodziny uciekiniera aby dać przykład reszcie. Sagala uciekł, jego matka już dawno nie żyła więc nie czuł żalu. miał już dosyć takiego życia. Zmęczony dotarł na kraniec tutejszych krain z nadzieją, że nigdy tamci go nie odnajdą.

Jest bardzo silny i zręczny ale niezbyt spostrzegawczy czy bardzo ....pojętny.

Akcept
Obrazek

Huzuni
Posty: 13
Gatunek: Lew Afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 23 kwie 2017
Waleczność: 70
Zręczność: 50
Percepcja: 30
Kontakt:

#129

Post autor: Huzuni » 22 cze 2019, 15:52

Przyszła na świat w Mrocznym Gniewie, stadzie słynącym ze swej brutalności i bezwzględności. Dla lwów z tamtych ziem, równość i wolność nie istniały. Młodym lwiątkom z góry narzucano role, które miały pełnić w przyszłości. Najbardziej wartościowymi jednostkami dla grupy byli wojownicy, toteż tylko najsilniejsze kocięta mogły czuć się bezpiecznie podczas "odsiewu". Reszcie przydzielano mniej istotne funkcje lub brutalnie zabijano, aby nie tracić czasu na wychowywanie "nieprzystosowanych do życia" jednostek. Okrucieństwo towarzyszyło zatem lwicy już od najmłodszych lat. Nie tylko obserwowała, jak słabsze lwiątka były mordowane ku uciesze zebranego tłumu, ale także brała czynny udział w tych krwawych obrzędach podczas Testu Dojrzałości. To właśnie wtedy młode pokolenia wojowników udowadniały swą przydatność, dopuszczając się niewyobrażalnej zbrodni. Zbrodni, która dla wszystkich zebranych była czymś zwyczajnym. Huzuni również postrzegała to jako normę, w końcu świat funkcjonował tak od zawsze. Słabsze jednostki ginęły z rąk silniejszych, a ci co przetrwali, przekazywali swe geny dalej, wzmacniając gatunek. Wszystko to trwało w jednym, nieprzerwanym cyklu.
Wojownikom wpajano wiele zasad, które dla sporej części lwów mogły wydawać się barbarzyńskie. Hartowano ich już od maleńkości, przygotowując do prawdziwej wojny. Siła, bezwzględność i lojalność. Tego od nich oczekiwano. Mieli być zdolni do popełnienia najgorszej zbrodni, aby tylko zapewnić stadu przetrwanie. Brak emocji odgrywał tutaj największą rolę. Od członków Mrocznego Gniewu bił chłód i niezwykła obojętność na cudze krzywdy.
Dorastając w takim środowisku, wyrosła na zamkniętą w sobie, egoistyczną jednostkę. Wbrew temu, co chciało osiągnąć stado, Huzuni była wierna swoim własnym przekonaniom. Nie podążała ślepo za wpajanymi jej zasadami, choć te na swój sposób mocno na nią wpłynęły. Tak jak pozostali członkowie grupy, nade wszystko ceniła sobie siłę, jednak miała także swój osobisty kodeks, którego przestrzegała. Był on dla niej ważniejszy niż zasady stada, gdyż wielokrotnie spotykała się z naginaniem zasad przez jednostki wyżej postawione w hierarchii. Jednym z takich przykładów było odejście Shauri. Lwica powinna zostać zabita, jednak z racji na uczucia, którymi darzył ją przywódca, pozwolono jej odejść bez konsekwencji. Choć zachowanie lidera rozdrażniło Huzuni, było niczym w porównaniu z działaniami jego brata. Ten bowiem postanowił nakłonić samicę do zabójstwa własnej siostry. To zdarzenie przelało czarę goryczy. Lwica w szale zabiła niedoszłego zleceniodawcę, a następnie opuściła stado, postrzegając obecną linię przywódców za słabą i niegodną tej roli.

Gut

Awatar użytkownika
Biashara
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 115
Gatunek: Sekretarz
Płeć: Samica
Data urodzenia: 08 kwie 2015
Specjalizacja:
medyk 1
Medyk 1
szaman 1
Szaman 1
Waleczność: 10
Zręczność: 35
Percepcja: 60
Kontakt:

#130

Post autor: Biashara » 22 cze 2019, 18:24

Usiądźcie kochani, ciocia Biashara opowie wam bajkę.

Działo się to bardzo dawno temu, jeszcze kiedy Biashary nie było na świecie, nie była nawet w planach, ba nawet jej rodzice nie byli jeszcze w zamierzeniu. Był kiedyś taki wieeeelki duch, bardzo zły, bardzo potężny i bardzo zdenerwowany na takiego jednego sekretarz, ot, niewinnego ptaszka, który pojawił się w złym miejscu i w złym czasie.
Ptaszek ten, bardzo skromny nazywał się Silva. Jest on prapradziadkiem Biashary.
A ten wielki zły duch, to duch lwa, straszny przypadek. Miał na imię Mumba, Mambo, Mamba, czy jakoś tak. Biashara już nie pamięta.
W każdym razie ten cały zły lew miał plan jak przejąć władzę w jeden z dolin, jak skumplować się z hienami i pogonić swojego brata. Brzmi znajomo, prawda? Ostatecznie do przewrotu żadnego nie doszło, bo pojawił się tam ten mały ptaszek Silva i pojawiwszy się w kluczowym momencie zapobiegł rychłej rzezi. Zginął tylko ten niedobry lewek.
Ale zamiast pójść tam gdzie wszystkie duchy idą, ten uwziął się na Silvie i terroryzował go tak długo, że ten musiał nauczyć się bronić. Od kogo? A byli tacy jedni, nazywani szamanami. Silva bardzo długą drogę odbył ze swojego domu do krainy zwanej ziemią lwów, obfitą w zwierzynę i piękne, słoneczne tereny. Zabrał ze sobą jedynie swoje naszyjniki i chusty, dawno temu znalezione po jednej z zmasakrowanych ludzkich siedzib. Jednak oni nie są tutaj istotni.
Silva spotkał wtedy jeszcze młodego Rafikiego, który pomógł mu z jego problemem na tyle, na ile był w stanie. Tego bardzo złego ducha nie dało się jednak do końca przegonić, więc Silva musiał nauczyć się przed nim bronić.
Tak Silva został po długich latach pierwszym szamanem sekretarzem jaki gościł na szerokich ziemiach. Osiadł się daleko od lwich siedzib, na akacjowych drzewach i tam wspólnie z Aerą założył gniazdo. Sam nauczył ją praktyk szamańskich w razie gdyby jemu się nie powiodło któregoś razu. I w ten sposób, pokolenie po pokoleniu przekazywana była informacja o praktykach szamańskich wśród pierzastej rodziny.

Jak się domyślacie, Biashary też taka nauka nie ominęła. I Biasharę nie ominęła też tragedia.

Ten zły duch, odsuwany przez tyle lat został zapomniany i kiedy Biashara przychodziła na świat, uznano, że nie ma już z jego strony zagrożenia. Nauczono ją tego co uczono jej dziada i pradziada tylko raczej ze względu na tradycję rodzinną niż ze względu na realne zagrożenie.

I to był błąd. Biashara ciągle uczyła się bronić przed duchem, a kiedy pozostali członkowie rodziny porzucili jeden raz ten uczynek, zostali zamordowani. We śnie.

Biashara jedyne co mogła zrobić to zabrać rodzinne pamiątki i się wynieść. Sprawdziła potem całą siebie dokładnie i po duchu nie było ani śladu. Najwidoczniej odebrał to co miał zrobić, Silvę i wszystkich jego potomków. Może Biashara tak naprawdę nigdy nie była córką tych z którymi żyła, a może duch nigdy nie odpuścił? Trudno powiedzieć.

W każdym razie Biashara postanowiła teraz poszukać innego zakątka i tam kontynuować to co robiła do tej pory - "szamanowała" najlepiej jak potrafi.

Jest ok

Odpowiedz

Wróć do „Postacie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości