Strumień Młodości /miejsce wyjątkowe/

[Noir]

Nie była to jego puszcza lecz marna jej namiastka. Taka pierwsza myśl, przemknęła mu przez łeb w momencie gdy postawił łapę na zalesionym obszarze. Jedyny plus był taki, że jednak rosły tu jakieś wysokie drzewa, przez które poczuł się pewniej. Lepsze niż sawanny i inne odsłonione tereny. Ugasił pragnienie w pobliskim strumieniu i wdrapał się na drzewo, by z góry mieć widok na okoliczne tereny. Póki co, miał ochotę trochę poobserwować zanim się ujawni. Chyba, że w końcu się na kogoś natknie i zostanie wykryty. Póki co odnosił wrażenie, że niespecjalnie to stado dba o swoje włości i nieproszonych gości.
- Lwy to jednak leniwe dupki. -Mruknął sam do siebie. Mieć taką przewagę liczebną od innych kotowatych a jednak nadal nic z tym pożytecznego nie robili.

[Noir]

Przez większość dnia kręcił się po lesie zaznajamiając z jego zakątkami. Ani na granicy ani tutaj nie dostrzegł obecności strażników. Albo mieli braki w kadrach albo byli tak lekko myślni, uważając, że nie muszą strzec własnych granic. Upolował niewielką antylopę, która skonsumował na gałęzi. Resztki zostawił by smętnie zwisały i czekały na ptasich padlinożerców. Oblizał pysk, zdrzemnął się i ruszył następnego dnia dalej.
z/t

[Noir]

Wrócił do lasu, drzewa sprawiały, ze czuł się w nich bezpiecznie oraz dawały mu przewagę na polu ewentualnej walki. Pierwsze co zrobił po odejściu od lwiej skały to wdrapał się na pobliskie drzewo i tam położył. Polizał jęzorem swoja łapę by później nią przemyć zraniony policzek. kto wie jakie brudy pod tymi pazurami miał ten tłuścioch. W nosie miał również to, że jeszcze nie opuścił terytorium stada. Zerknął jedynie przelotem na lwa, który za nim podążał.

[Hamza]

Śledzenie czarnej plamki na tle żółtych i zielonych traw, czy krzaków nie było bardzo trudne. Trzymał się cały ten czas kilkanaście kroków z tyłu, tak dla własnego bezpieczeństwa. Nie krył się nie składał i tylko na chwilę stracił Noira z oczu, a ten nagle gdzieś zniknął krzyżując mu nieco plany.
Zatrzymał się i zaczął węszyć przy ziemi jak pies tropiący w poszukiwaniu śladów lamparta. Coś nawet wyłapał, dotarł pod drzewo i obszedł je trzy razy, po trzecim właśnie orientując się że krąży wokoło pnia.
- Phie. - Zadarł łeb w górę mrużąc oczy za tym gagatkiem. - Wiem że gdzieś tam jesteś!

[Noir]

Przewrócił ślepiami, gdyby chciał go zgubić udałoby mu się to bez większych problemów w tym lesie. Nawet jeśli nie był na swoich włościach, drzewa naprawdę dawały mu spora przewagę. Jego czarne umaszczenie idealnie zlewało się z cieniami wśród gęstego listowia.
- I co zamierzasz zrobić z tą wiedzą? - Zapytał nie przerywając swojej czynności jaką było przemywanie rany. Lew od dołu mógł zobaczyć czarną kite i kawałek wystającej tylnej łapy, która zwisała swobodnie z gałęzi.

[Hamza]

Za to mógł nie lubić lampartów, za to że mogły sobie siedzieć bezkarnie na drzewie zdala od łap lwa.
Obszedł drzewo dookoła i zatrzymał się stając na tylnych łapach, jakby chciał zaryzykować wspinaczke. Skończyło się jednak na tym że stał oparty o drzewo zerkając na swojego rozmówcę.
- Absolutnie nic. Albo niewiele. - Zszedł na ziemię. - Co Cię tak porożniło z tym spaślakiem? Heh, poza gabarytami. - Parsknął i poszukał sobie miejsca w cieniu do położenia się.

[Noir]

Przez moment zastanawiał się ile może zdradzić przypadkowemu lwu. W końcu tamtemu grubasowi też zbyt wiele nie powiedział aczkolwiek dał pewien istotny cynk. Pozostaje kwestia tego na ile pracowały u tamtego zwoje mózgowe.
- Przybyłem jako reprezentant mieszkańców z moich terenów. Zwierzęta czują się zagrożone, inne nie zdają sobie jeszcze z tego sprawy co się święci. - Usłyszał w oddali ryk lwów. Pewnie świętują skoro przyciągnęli na skałę niczym muchy do łajna.
- W końcowym rozrachunku te ziemie zostaną spalone razem z populacją przeróżnych gatunków. Żal mi jedynie będzie tej młodej samicy lamparta, przed którą zatajają jej to kim jest wmawiając wierutne kłamstwa. - Jak dla niego całe to stado mogło pójść z dymem. Powinien również wrócić do swojej dżungli jednakże chciał tu jeszcze załatwić pewną sprawę.

[Hamza]

Słuchając czarnego zaczął drapać się po tyle głowy jak pies, a potem tylna z łap zaszczyciła też i gardło. Po tym zabiegu otrząsnął się i rzekł.
- Coś się święci? Na myśli masz że Zła Ziemia jednak chętnie przejmie tereny Lwiej?- Czyżby kuzyn wraz z cioteczką ruszyli swoje szanowne dupeczki i zaczęli podboje? Może papa niesłusznie ich ocenił?
- Nic na to nie poradzisz kamracie, niektóre zwierzęta nie są dumne z własnej krwi. Czy wspaniale być lwem? To zależy, zapytałbym czy powinno być Ci żal kogoś kto wypiera się tego kim jest? Wolność polega też na tym że mamy prawo do złych decyzji i błędów. Mógłbym spróbować pogadać z Tibem o tym by nie robili wody z mózgu tej małej, nie liczyłbym jednak na cuda. - Zwłaszcza po tym jak zignorowali zagrożenie na rzecz imprezy koronacyjnej.

[Noir]

Noir nie wiedział czym jest zła ziemia. Z kontekstu dało się wyłapać, że chodzi zapewne o jakieś lokalne stado, które jest konkurencja dla lwich.
- Uważasz, że zawracałbym sobie głowę błahymi sprawami lokalnych tubylców?- Prychnął na rozumowanie lwa. Świat nie kreci się tylko wokół ich zadków.
Skończył oczyszczać ranę, oparł się wygodnie łapami a łeb lekko wychylił by mieć widok na samca na dole.
- To jeszcze kocię, nie pojmuje rozumowania świata jak dorosły. Po za tym zatajanie umyślne faktów jest złe. Jeśli dorośnie i nie odziedziczy głupoty po spaślaku to dojdzie do pewnych konkluzji. Będzie się różniła od innych budową, predyspozycjami. Tego nie oszukasz. Nie wspominając o spółkowaniu i tworzeniu hybryd, to abominacja. Powinna się wychowywać wśród swoich. - Zadeklarował stanowczo a sam jego ton głosu sugerował, że nie przyjmie innego toku rozumowania. Mieszańców należało tępić.

[Hamza]

Wzruszył barkami i pokręcił łbem.
- Nie wiem, usiłuje Cię wyczuć. Żywy lampart pod skałą pełną lwów to raczej niecodzienne zjawisko. - Zadawanie wielu pytań pomagało mu odnaleźć się w sytuacji i wyniuchać co jest grane.
- Masz absolutną rację, ciężko przewidzieć przyszłość, ale założenie kilku scenariuszy może nieco ułatwić pewne kwestie, powziąć odpowiednie środki i uniknąć przykrych konsekwencji. - Chociaż obserwowanie jak Nabo, czy Tib zapłacą za swoją ignorancję mogłoby być interesującą rozrywką. Ale też szkoda w tym wszystkim małej. I tu pojawia się odwieczny problem trawiący umysł Hamzy, zabawa, czy odpowiedzialność. Resztki jego przyzwoitości uporczywie walczyły o przetrwanie.
- Powinna. Nie wiadomo czemu tak nie jest. A jeśli uratowali ją od śmierci, można żywić w stosunku do nich minimum wdzięczność. - Niczego nie sugerował, ale jak zwykle składających się wydarzeń na obecną sytuację było wiele.
- To tylko hipoteza. - Dorzucił szybko. - Powinienem chyba wracać. Wspomnę że opuściłeś tereny Lwiej Ziemi. - Czas na niego, może załapie się jeszcze na coś do żarcia.

ZT (edytuje bo po co pisać post.)