Pagórek przyjaźni

[Sheria'ya Om]

Słysząc jak Kronowi plącze się język lew uśmiechnął się i przedstawił się:
-Witaj, jestem Sheria'ya Om.-lew ukłonił się-Czy widziałaś może Lwa, który wiekowo mógłby być moim ojcem, i ma kolor oczu, pyska i grzywy, lub czy widziałaś jakiegoś szamana?

[Invicta]

Lwica spojrzała na orła oraz lwa i uśmiechnęła się. Tworzyli doprawdy uroczą parę, ale to akurat wolała zostawić dla siebie. Najwyraźniej w tych stronach polowano w ten sposób, co było dużą nowością. Nie przeszkadzało jej to zbytnio, chociaż wielkie ptaki stanowiły zagrożenie i nie należało im ufać. Brak potężnych pazurów rekompensowały sobie chciwością i podstępem.
- Polujecie razem tylko dlatego, że jeden nie zje drugiego, a może jesteście kochankami? - rzekła, niespecjalnie dbając o powitanie. - Nie widziałam tutaj nikogo, ale też za nikim się nie rozglądałam - dodała jeszcze, ciągle leżąc pod drzewem.

[Sheria'ya Om]

Sheria parsknął śmiechem i odpowiedział:
-Nie jesteśmy kochankami, tylko znajomymi. A polujemy razem, ponieważ podczas załatwiania pewnej sprawy zgłodnieliśmy, a razem polować jest łatwiej.- Lew zastanowił się skąd przyszło lwicy takie pytanie na myśl, po czym dodał:
-A mógłbym wiedzieć, co panią sprowadza w te strony?

[Mistrz Gry]

Nastroszył pióra z oburzenia, słysząc uwagę lwicy.
- Drapieżniki nie zjadają siebie nawzajem. - wyjaśnił to, co zawsze uważał za oczywiste. Wzmiankę o kochankach zignorował, podejrzewając że lwica próbuje ich sprowokować. Podleciał na wyższą gałąź, by to Sheria zajął się rozmową. Skoro jest lwem, to niech on znosi docinki od lwicy.

[Sheria'ya Om]

Lew szybko dodał:
-Chyba, że to są ekstremalne sytuacje. Wiem coś o tym.

[Invicta]

Pokiwała łbem i ponownie spojrzała na obcego lwa. Jej ślepia nie wyrażały niczego, bił z nich jedynie chłód, który całkowicie nie pasował do upalnego dnia. Nie lubiła samców i natrętnych pytań. W ogóle starała się nie przebywać w większej grupie zbyt długo. Starała się być niezależna, wolała nie wtrącać się w sprawy, którymi zajmowały się stada.
- Na razie leżę pod drzewem - stwierdziła i po chwili wstała. - Teraz zaś stoję. To wszystko - wyjaśniła krótko.

[Sheria'ya Om]

Lew zwrócił się do ptaka:
-Nic tu po nas. Może lepiej chodźmy upolować coś, zanim zwariuję z głodu.-Sheria zwrócił się do nieznajomej-Przepraszam, że zajęliśmy pani cenny czas.

[Invicta]

Spokojnie odprowadziła ich wzrokiem. Pierwszy kontakt miała już za sobą. Zaczęła się zastanawiać, czy kolejny będzie równie beznamiętny. Najwyraźniej znajdowała się na ziemi niczyjej, skoro nikt nie chciał się jej pozbyć. Przymknęła ślepia, starając się powrócić do poważniejszych rozmyślań.

[Mistrz Gry]

Obserwując z góry Sherię po raz kolejny przekonał się, że nie ma on podejścia do samic. A może to ta samica nie była zbyt towarzyska. W każdym razie, rozmowa zakończyła się zanim na dobre zdążyła się rozpocząć.
- Żegnam. - rzucił krótko na pożegnanie lwicy.
- Dokąd więc ruszamy teraz? - zapytał Sherię, mając wrażenie że ich śledztwo od momentu rozpoczęcia nie posunęło się naprzód ani o piórko.

[Sheria'ya Om]

Lew zamyślił się na chwilę i odpowiedział ptakowi:
-Myślę, że nie ma sensu byś dłużej marnował czas na pomoc nieznajomemu lwu w poszukiwaniu ojca, przynajmniej dzięki Tobie wiem, że powinienem szukać szamana. Zresztą pewnie rodzina martwi się o Ciebie.