Bród

[Thanatos]

Thanatos biegł jak szalony przez cały las. Dopóki z niego nie wyszedł. Zatrzymał się na polanie, na której płynęła rzeka. Podszedł po woli do niej i popatrzył jeszcze do tyłu w stronę lasu. Zza niego wystawał tylko czubek lwiej skały.
Przez cała drogę tutaj, nie mógł zrozumieć dlaczego jego córka zrobiła mu to. Przecież umówili się. Teraz to już na pewno nie dowie się co kierowała Raisą, albo kto mógł kierować nią.
Wrócił wzrokiem z powrotem na rzece. Wszedł no niej na jakieś dwa kroki, położył się, wypuścił ostatni dech i włożył psyk pod wodę. Sam nie wiedział co robi. Wiedział tylko, że ma tego wszystkie dość.

[Sheria'ya Om]

Lew szedł wzdłuż rzeki zastanawiając się co mógłby zrobić dalej w sprawie poszukiwań. Nie szło mu za bardzo dogadywanie się z ptakami, które dotychczas spotkał, więc jeśli miałby prosić o pomoc szamana to spróbowałby u takiego, który jest też lwem. Tylko gdzie pójść? Nagle zobaczył lwa tuż obok, który ma zanurzony pysk w wodzie jak struś z głową w piasku. Postanowił zagadać:
-Moje uszanowanie panu.-powiedział na wszelki wypadek głośniej by mieć pewność, że ten drugi go usłyszy-Czy mogę wiedzieć co pan robi?

[Thanatos]

Nawet nie minęła chwila, a w pobliżu pojawił się jakiś lew. "Gwardzista" wyjął łeb z wody. Warknął na niego. - A co cie to kurwa obchodzi? Idź stąd. - Powiedział do lwa i wrócił do wcześniejszego zajęcia.

[Sheria'ya Om]

Sheria'ya Om mocno się zdziwił odpowiedzią.Jeszcze nikt mu w ten sposób nie odpowiedział na dzień dobry, nawet nieznajomy. Przewrócił więc oczami i odrzekł:
-Ponieważ staram się być miły, i liczę na to, że nawiąże się ciekawa rozmowa, a przecież od czegoś trzeba zacząć.-znów powiedział głośniej-I dlaczegóż to miałbym iść stąd, czy to pański teren? I proszę, bądźmy dla siebie choć odrobinę mili, bo przecież nie mamy żadnego powodu by warczeć na siebie proszę pana.

[Thanatos]

Lew był wyjątkowo uparty. Than, więc znów wyjął łeb z wody i na niego popatrzył i podszedł na bliską odległość. - Posłuchaj mnie do jasnej cholery. Jak chcesz zaznać miłości to pójdź tam. - Powiedział wskazując na skałę, która była za lasem. - Nie mam ochoty teraz gadać z kimkolwiek, więc albo stąd pójdziesz, albo cię zaraz zabiję. - Powiedział patrząc na lwa groźnym wzrokiem.

[Sheria'ya Om]

Lew jeszcze bardziej się zadziwił.
-Przepraszam, ale do czego mi miłość? Nawet o to się nie pytam.-odsunął się na wszelki wypadek o krok od nieznajomego-Jeżeli pan nie ma ochoty gadać to można było tak od razu, ale żeby grozić śmiercią? Zresztą może się mylę, i może rzeczywiście podczas łowienia ryb jak zagada się do wędkarza, to można go ostro zdenerwować.-po czym chwilę się zastanowił i odparł-Tylko jest jeden problem. Ryb tak się nie łowi. Jak pan chce to mogę panu zademonstrować.

[Thanatos]

Łowienie ryb? no to nieźle pojechał. Ryknął na lwa i przyjął pozycje do ataku. - Pójdziesz stąd czy nie? - Pokazał kły.

[Sheria'ya Om]

Lew przybrał pozycję obronną.
-Proszę pana po co w panu tyle agresji? Nie jesteśmy przecież wrogami.-kaszlnął od odoru z jego pyska-To mogę wiedzieć chociaż dlaczego życzy se pan bym poszedł stąd?

[Thanatos]

Poziom irytacji w głosie Thanatosa skoczył już na najwyższy poziom. - Nie nie możesz. Idź stąd do cholery! - Krzyknął na lwa.

[Sheria'ya Om]

Lew westchnął i powiedział:
-Wiedz, że samobójstwo nie rozwiąże twych problemów. Wręcz przeciwnie, nawet pogorszy sytuację Twoją i innych. Członkowie rodziny i wszyscy, którzy lubili Ciebie nie zapamiętają twej osoby jako taką, jaką polubili. Jedynie będą pamiętać zwłoki osoby, która nie chciała stawić czoła problemom i była samolubna.-Po czym dodał poważniejszym tonem.-Jeśli chcesz być zapamiętany taki to proszę bardzo, po śmierci jak będziesz patrzeć na skutki samobójstwa to będziesz się czuć jeszcze gorzej niż obecnie. A potem nie da się zabić drugi raz. A jak spotkasz się w zaświatach z bliskimi i przyjaciółmi to będą Ci to wypominać.
Po jakże inspirującej wypowiedzi lew dodał szykując się do odejścia, ale wolał mieć pewność, że nie zostanie zaatakowany:Wybierz mądrze, bo nie będzie odwrotu.