Złote Łąki

[Imari]

Imari nie miał ochoty być na tej całej koronacji. Uważał ją za zbędna i nudną. Zabrał się za patrol, w końcu powinien robić takie rzeczy. Będąc na jednym ze wzgórz zasiadł obserwując tereny stada i te dalej. Nie istniała fizyczna graniczą, mur czy coś. Można było wzrokiem pomylić tereny odjąć ich lub dodać. Imari będzie musiał nauczyć się aby wzrokiem móc poznać gdzie jest koniec terenów stada. Siedział tak i ruszył do wąwozu.
zt

[Mistrz Gry]

Rzeka zaprowadziła Eltaena i Mugambę w okolice sporej sawanny. Lampart był już w pobliżu wcześniej, więc przejął rolę prowadzącego. Wciąż podróżowali w całkowitym milczeniu, nasłuchując i wypatrując przeciwników.

[Thanatos]

@Zawadi

Thanatos szedł po woli nie spiesząc się, aby Zawadi mogła podziwiać to jak zmieniła się Lwia Ziemia od momentu, kiedy ostatni raz tutaj była.
Gdy zaszli na sawannę, Than zabrał ją na rozległe łąki, było ładnie stąd widać resztę miejsc w tym regionie.
Znalazł więc jakiś malutki pagórek i przysiadł na nim. Popatrzył przed siebie wpatrując się w horyzont. W tym kierunku, na który patrzył widać było bardzo daleko Drzewo Życia.
Westchnął tylko i po dłuższej chwili popatrzył się na lwice i zapytał. - Pamiętasz to wielkie drzewo, tam daleko takie jest... bardzo charakterystyczne. - Powiedział i posłał jej delikatny uśmiech.

[Zawadi]

Zawadi szła przed siebie, podziwiając piękno, jakim oznaczały się tereny Lwiej Ziemi.
Wdrapała się na pagórek. Rozglądając się z zaciekawieniem, napotkała wzrokiem odległe duże drzewo.
-Chyba je pamiętam.-powiedziała, siadając obok lwa. Posłała w jego stronę uśmiech.-Właściwie, to dużo się zmieniło. Zastanawiam się, czy na nowo przywyknę.

[Mistrz Gry]

Po opuszczeniu bagien Thanatos czuł się nieco lepiej, lecz po długim marszu znów zaczęło dawać o sobie znać osłabienie. Choć słońce grzało przyjemnie, lew czuł ciarki przechodzące mu po grzbiecie, a mówienie sprawiało mu trudność ze względu na bolące gardło.

[Thanatos]

Lew spróbował coś powiedzieć, ale poczuł mocny ból gardła. To pewnie przez to trzymanie łba w głowię, pomyślał.
Odkaszlnął i spróbował ciszej odpowiedzieć Zawadi. - To Drzewo Życia. Przywykniesz, nie ma co się denerwować. - Powiedział i kaszlnął.
Następnie skierował swój łeb, trochę obok, w stronę pięciu akacji, które były o wiele bliżej nisz Drzewo Życia. - A pamiętasz te pięć akacji? - Powiedział do lwicy, po czym cicho zaśmiał się. - Pamiętam jak tam biegaliśmy za dzieciaka.

[Zawadi]

Lwica energicznie pokiwała głową.
-Jak mogłabym zapomnieć? Uwielbiałam tamto miejsce. Zwłaszcza, gdy wygrałam z tobą w berka.-odparła z szerokim uśmiechem, który po krótkiej chwili zszedł z jej pyska.-Wszystko w porządku? Nie powinieneś tak kaszleć. Możesz chcesz już wrócić na Lwią Skałę?

[Thanatos]

Zaśmiał się cicho, bo nie był w stanie głośno. - Tak pamiętam, może chcesz to powtórzyć? - Spytał się z zainteresowaniem.
Po chwili odparł na jej pytanie. - Nie spokojnie, jestem chory przez... - Urwał, bo nie chciał mówić o tamtej próbie, miał takie trochę poczucie wstydu i złości na samego siebie przez to. - ...nieważne... - Chciał szybko zmienić temat. - To jak jesteś chętna?

[Zawadi]

Zastrzygła z zainteresowaniem uszami.
-Kiedy jest się chorym, to powinno się leżeć i odpoczywać.-odparła lwica.-Tylko doskonale wiem, że raczej byś tego nie zrobił, tak więc wyścig brzmi interesująco.
Miała nadzieję, że będzie bez forów. Chętnie sprawdzi swoje umiejętności, oraz rozprostuje łapy.

[Thanatos]

Jak się okazała, znała go lepiej niż myślał. Uśmiechnął się do niej. - A więc chodź. - Powiedział i ruszył w kierunku akacji.
/zt