x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Patrol [Mane, Hatari]

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

Re: Patrol [Mane, Hatari]

#11

Post autor: Mane » 16 paź 2019, 19:36

Zastępca oberwał po pysku, ale na jego szczęście Dowódca w tym momencie wyskoczył z krzaków to powstrzymało agresora przed kolejnym atakiem. Zgodnie z procedurą, zgodnie z wieloma treningami i ćwiczeniami, oba lwy oddaliły się od siebie, próbując złapać nieznajomego w „kleszcze”, tak by w razie ataku na jednego z nich, drugi był w stanie zaatakować agresora od boku. Oczywiście dodatkowym celem było rozproszenie go, zmuszenie by skupił w pełni uwagę na ich obu. Spodziewali się chyba ucieczki, ale ten postanowił bronić terenu. Odważny? Albo głupi? Ciężko było ocenić. Oczywiście miał szansę, nawet z dwójką, był stosunkowo spory… ale nagły atak od tyłu zmienił całkiem układ sił. Najmłodszy z trójki rzucił się na niego, chwytając go za kark a następnie próbując go utrzymać. Pewnie by nie dał rady… gdyby w tym momencie Dowódca nie zaatakował, próbując chwycić ich przeciwnika za grzbiet, jakoś bardziej z tyłu, i również docisnąć go do ziemi.
- Spokój! Leżeć! – krzyknął trzeci z nich, chwytając jakiś kamień w pysk i próbując zdzielić agresora w łeb. Niezależnie czy udało się go pozbawić przytomności albo chociaż lekko zaćmić, zaczął szukać jakichś lian, by następnie próbować obwiązać nieznanemu pysk, a w razie sukcesu starając się też mu związać przednie łapy, robiąc na nich prowizoryczne pęta, by zbyt szerokie rozstawienie przednich nóg nie było możliwe.

Awatar użytkownika
Hatari
Posty: 207
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 12 cze 2012
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#12

Post autor: Hatari » 19 paź 2019, 14:13

Czego, jak czego, ale tego, że zostanie pobity na własnym terenie to by się nigdy nie spodziewał. Nie oznaczało to oczywiście, iż nigdy nie przegrał żadnej bójki, niemniej takie zdarzenia zazwyczaj miały miejsce gdzieś z dala od jego niedużego skrawka ziemi. W końcu znał ten teren jak nikt, tak więc był w stanie wykorzystać go na swoją korzyść. Niemniej na niewiele się to zdało w walce z kilkoma przeciwnikami naraz. Owszem, siły mu nie brakowało, lecz z oczywistych względów intruzi mieli przewagę. Hatari jednak nie miał w zwyczaju ot tak się poddawać. Nawet z dwoma lwami uwieszonymi na nim wciąż się szarpał, próbując jak tylko był w stanie uwolnić się spod ich łap. Raz, czy dwa razy kopnął tylnymi łapami w tego z przeciwników, który atakował jego tyły, przy odrobinie szczęścia go raniąc. Warczał i rzucał się wściekle, bez większego ładu i składu, po prostu starając się uwolnić z uścisku przeciwników.
Być może nawet i udało mu się nieco ów poluźnić, lecz w tym samym momencie został uderzony czymś twardym prosto w łeb. Zamroczyło go, łapy ugięły się mimowolnie, głowa padła ciężko na podłoże. Przez dobrą chwilę miał ciemno przed oczami i nie bardzo wiedział, co się wokół niego dzieje. Czuł ciężar dwójki przeciwników przygniatających go do ziemi, miał wrażenie, że ktoś obwiązuje mu czymś pysk. Instynktownie spróbował szarpnąć głową w bok, by mu to uniemożliwić, co najpewniej wyszło mu gorzej, niż zamierzał, zarówno przez pulsujący ból w czaszce, jak i delikwenta trzymającego go właśnie za kark. Koniec końców skończył z zawiązanym pyskiem. Czując, że ten próbuje zrobić to samo z przednimi łapami szarpnął się gwałtownie, choć już dużo słabiej, niż poprzednio.

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#13

Post autor: Mane » 19 paź 2019, 14:55

Jak mówiło stare lwie przysłowie, „nawet Lewkules dupa, kiedy wrogów kupa” (Nawet Lewkules zad, kiedy wrogów… szmat? Nawet Lewkules zadek, kiedy wrogów stadek? – jakoś tak. Historie o Lewkulesie, który już będąc lwiątkiem urwał łeb Hydrze, a będąc młodym pokonał Centaury, były popularne w Krainie Trzech Królestw), więc po małym podstępie i dłuższej szarpaninie, taktyka trójki lwów zdawała się być skuteczna, i to mimo mniejszej wielkości i sile. Jednak ich liczba robiła swoje. Dwójka trzymała lwa, mimo że ten rzucał się, szarpał na wszystkie strony, zażarcie wierzgał, mocno drapiąc Dowódcę. Na szczęście dla trójki, uderzenie kamieniem w łeb trochę go zaćmiło, osłabiło jego chęć walki, a wtedy Zastępca w końcu był w stanie obwiązać nieznajomemu pysk. Z przednimi łapami już było gorzej. Trzymając liany w pysku jest ciężko obwiązać łapy, zrobić na nich jakieś węzły, zwłaszcza gdy ktoś tymi łapami złośliwie rusza. W końcu lew stracił cierpliwość… i próbował zdzielić utrudniającego wszystko gospodarza kolejny raz kamieniem. A następnie starał się z mniejszym lub większym skutkiem zawiązać na przednich łapach liany, robiąc z nich prowizoryczne pęta – takie kajdany, uniemożliwiające zbyt szerokie rozłożenie łap. A gdy to im się udało… to pozostało zarzucić kolejne liany na szyję i zaczekać, aż ich więzień się całkiem ocknie. Póki co… rozmawiali. Dyskutowali, czy lepiej go przesłuchać tutaj czy zaprowadzić do Władcy. W końcu uznali, że nieznajomy nie był zbyt chętny do współpracy ani zbyt rozmowny, więc przesłuchanie byłoby tak samo trudne jak eskortowanie – ale za to drugie mogli liczyć na większą nagrodę za ujęcie sporego i silnego lwa… więc koniec końców o takim rozwiązaniu zdecydował Dowódca i rozkazał się zdrzemnąć, aby wykorzystać czas na odpoczynek. W końcu było dość późno.

Gdy schwytany lew zaczął się budzić, lub gdy nastąpił ranek, to zastępca i najmłodszy wartownik chwycili za liany zarzucone na szyję więźnia, stając na prawo i na lewo od niego w bliskiej odległości. Na tyle, by schwytany nie był w stanie się zadem do nich odwrócić i kopać z tylnych nóg, i by trzymany na krótkich lianach był łatwiejszy do kontroli. Dowódca ruszył za nimi, w bezpiecznej odległości, dzieląc swoją uwagę pomiędzy obserwowaniem otoczenia a zerkanie na eskortowanego lwa, będąc gotowym w razie problemów się na niego rzucić. Po chwili zaczęli zmierzać w stronę swoich domowych terenów. Bez większych problemów udało im się do nich dotrzeć?

Awatar użytkownika
Hatari
Posty: 207
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 12 cze 2012
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#14

Post autor: Hatari » 19 paź 2019, 20:56

Przez jakiś czas szarpał się ile tylko był w stanie, chcąc utrudnić napastnikom spętanie mu łap. Niemniej robił to mniej zawzięcie, niż dotychczas. Szarpanina z dwójką przeciwników zaczęła go już męczyć, zresztą ból głowy również nie pomagał. Hatari nie miał jednak zamiaru się poddawać, póki nie opadł jeszcze z sił, kierowany teraz głównie wściekłością. Kto by to widział, żeby rzucać się na kogoś we trójkę, od tyłu, jak ostatni tchórz i zamiast stanąć do walki jak na samca przystało ucieka się do jakiś nieuczciwych (w mniemaniu czerwonookiego przynajmniej) sztuczek? Co prawda było w tym nieco hipokryzji, bo w końcu i on sam nie zawsze był całkowicie uczciwy, niemniej nie zmieniało to faktu, iż ten atak na jego własnym terenie porządnie go rozzłościł. Szarpanina zakończyła się jednak szybciej, niż sądził. Ponowne uderzenie kamieniem przyniosło oczekiwany rezultat. Poczuł ból, a potem zapadła ciemność.

Kiedy się obudził, łeb bolał go wściekle, utrudniając zebranie myśli. Chwilę zajęło, nim zorientował się, że ruchy łap ograniczały mu pęta, a w kark również coś mu się wżyna, najpewniej kolejna lina. Fuknął, szarpnąwszy się na próbę, lecz bez skutku - strażnicy byli zbyt czujni, zresztą obity łeb zareagował na gwałtowny ruch falą bólu. Nim się zorientował został zmuszony do podniesienia się na łapy i poprowadzony gdzieś przed siebie, związany, obolały i gotujący się z gniewu.
Początkowo szarpał się nieco, utrudniając prowadzącym go samcom robotę tak bardzo, jak tylko był w stanie. Zapierał się łapami, póki ktoś go nie szarpnął, potrząsał wściekle łbem, starał się wyrwać trzymającym go strażnikom, lecz jego opór był słabszy, niż poprzedniego dnia. Zresztą ponownie, trudno mu było poradzić sobie z całą trójką. Pod koniec trasy podążał przed siebie bez większych protestów, od czasu do czasu potrząsając jedynie grzywą i powarkując na swą eskortę, machając ze wściekłością ogonem.
- Gdzie do cholery mnie wleczecie?! - burknął dopiero po dłuższej chwili marszu, mierząc dowódcę napastników gniewnym spojrzeniem. Jedno, co wiedział to to, że opuścili już jego tereny. Co niezmiernie go bolało. Uprowadzenie z własnej ziemi było poważnym ciosem dla jego dumy.

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#15

Post autor: Mane » 19 paź 2019, 21:16

Dowolny z napastników nie miałby żadnych szans z nieznajomym lwem, nawet dwójka z nich ledwo była w stanie go utrzymać… ale byli świadomi, że przy przewadze liczebnej, mogą zaczekać, aż ten się zmęczy… a gdy to w końcu nastąpiło, to wreszcie dali radę mu obwiązać nie tylko pysk, ale również spętać przednie łapy, robiąc na nich prowizoryczne pęta z lian. Co prawda wymagało to pozbawienie go przytomności, ale dla nich liczył się skutek. A i tak zapadał zmrok, nie było sensu ruszać nocą. Gdy w końcu nastał ranek a ich jeniec się obudził, to dwóch z nich szarpnęło za lianę, próbując go skłonić, by ten ruszył za nimi. Łatwe to nie było… a poszczególne lwy nie spodziewały się aż takiego uporu. Nie było to ich pierwsza taka akcja. Już kiedyś schwytali większą grupą inne lwy… a właściwie lwiątka. Nie spodziewali się jednak, że kolejnym razem będą mieli do czynienia ze sporym, silnym, upartym i agresywnym samcem!
- Zamknij się! Dowiesz się w swoim czasie! – warknął dowódca mocno wkurzony, że drań im utrudniał, przedłużając marsz. Miał nadzieję, że dotrą na miejsce koło południa, ale przez tą całą szarpaninę, zeszło im aż do wieczora. Gdy w końcu dotarli na miejsce, udali się do lochów, gdzie przekazali jeńca wartownikom z ostrzeżeniem, że drań jest silny, agresywny i niebezpieczny. Odbierający w normalnej sytuacji byliby mocno sceptyczni – w końcu każdy powracający patrol tak mówił, chcąc zwiększyć swoje zasługi… aczkolwiek przyprowadzany więzień rzeczywiście był spory. Dwa lwy odebrały więźnia i zaczęły go prowadzić do jednej z jaskiń – służącej do przesłuchań. Tam jeden starał się chwycić jeńca za kark i przycisnąć do ziemi, drugi próbował zdjąć mu liany z pyska i założyć jakiś skórzany kaganiec – w razie problemów pomagając sobie kamieniem, którym mógł zdzielić więźnia w łeb. A następnie starali się przywiązać łapy krótki lianami do palików wbitych w podłoże. W razie sukcesu zostawili przed więźniem drobno pokrojone mięso, które mógł jeść w kagańcu, jakąś korę z wodą i wyszli, w jakiś sposób zamykając jaskinię, stawiając przed nią strażnika.

Awatar użytkownika
Hatari
Posty: 207
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 12 cze 2012
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#16

Post autor: Hatari » 19 paź 2019, 22:25

Nawet nie próbował ukrywać faktu, jak bardzo go to wszystko rozzłościło. Jeszcze niedawno był dumnym lwem ze skrawkiem ziemi na własność, a teraz ot tak mu tę godność odebrano. Co więcej, właśnie prowadzono go nie wiadomo gdzie, spętanego jak... No właśnie, jak co? Więźnia? Niewolnika? W tamtych czasach dla Hatariego takie pojęcia nie były niczym normalnym, wręcz przeciwnie, wydawały się przeciwieństwem normalności. W końcu żył z dala od lwich cywilizacji. Wśród półdzikich samotników nikt nikogo nie więził, czy przesłuchiwał. Liczyło się to, by utrzymać konkurentów z daleka. Pokonany w walce odchodził wolno, uciekając z podkulonym ogonem. Ot, proste i przejrzyste zasady prostego świata.
Dla czerwonookiego pojmanie przez obcych było dużo bardziej upokarzające, niż przegrana bójka. Rany na ciele można łatwo wylizać, zranioną dumę trudniej wyleczyć. Nie mógł się pogodzić z tym, jak traktowała go tamta trójka, toteż słysząc słowa dowódcy warknął głośniej, szarpnąwszy mocniej głową.
- A żebyś zdechł! - burknął wściekle, posyłając mu groźne spojrzenie. Obiecał sobie, że jeśli uda mu się uwolnić znajdzie tego samca i odpłaci mu się za swoją krzywdę tak, że popamięta to do końca życia.
Przez resztę drogi się nie odzywał, ograniczając się jedynie do kolejnych fuknięć i warknięć skierowanych do swych strażników. Widział, że im dłużej podróż im schodzi tym bardziej są poirytowani i zapewne sprawiłoby mu to jakąś satysfakcję, gdyby sam nie był jeszcze bardziej wściekły. Zresztą z czasem zaczynał czuć się coraz bardziej zmęczony. W końcu spędził ostatnie godziny na nieustannej szarpaninie i marszu, tak więc stopniowo tracił siły. W dodatku łeb nadal go pobolewał, a w pewnym momencie zaczął odczuwać także i głód.
Po przybyciu na miejsce przejęła go kolejna dwójka. Powitał ich głębokim warkotem i szarpnięciem za liny, lecz koniec końców dał się zaprowadzić do jakiejś jaskini. Oczywiście, że podczas przywiązywania do palików szarpnął się kilkukrotnie, warcząc wściekle na napastników i gromiąc ich spojrzeniem, jednak zmęczenie dawało mu się we znaki. Wreszcie znieruchomiał, ograniczając swe protesty to wydawania z siebie niezadowolonych dźwięków, gdy strażnicy przywiązywali go do palików i zakładali kaganiec. Kiedy skończyli, spojrzał na nich wyzywająco. I co teraz? Zabiją go? Nie. Jednak nie. Podstawili mu pod pysk nieco mięsa i wody, z których skorzystał dopiero, gdy lwy opuściły pomieszczenie. Ot, by nie dawać im zbytnio satysfakcji. Następnie, korzystając z tego, że chwilowo nikt go nie pilnował, próbował się poruszyć, poluzować nieco więzy. Bezskutecznie. Sapnął ze złością, wbijając rozsierdzone spojrzenie przed siebie i bijąc wściekle ogonem o podłoże.

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#17

Post autor: Mane » 19 paź 2019, 23:49

Moja kraina, podobno od bardzo dawna, rządziła się swoimi prawami. Trzy stada rywalizujące ze sobą, wiecznie na skraju wojny, działały mobilizująco na lwy. Treningi, przygraniczne utarczki, były od zawsze częścią życia kotowatych. Raczej wpływało to korzystnie na rozwój – w końcu wszyscy, którzy uważali, że nie ma większej siły niż miłość mylili się. Nienawiść była zdecydowanie silniejsza, zmuszając lwy do treningów tylko po to, by zniszczyć inną grupę, inne stado. Więźniowie byli więc od zawsze obecni… bo w końcu, gdy się schwytało szpiegów przeciwnika, lepiej było ich uwięzić, wykorzystać do pracy fizycznej czy chociażby wymienić na własnych schwytanych szpiegów, niż po prostu poddać egzekucji. Później pojawili się więźniowie z zewnątrz, często wykorzystywani jak niewolnicy – zawsze uważałem, że był to dowód rozwoju, tworzenia się cywilizacji i lokalnej supremacji nad prostszymi i bardziej prymitywnymi lwami, które nie osiągnęły naszego poziomu. No i przy okazji szansa, na zdobycie taniej siły roboczej, która pod pewnymi warunkami w przyszłości mogła odzyskać wolność, dołączając do stada, gdy byliśmy pewni ich posłuszeństwa i lojalności.

Jak zostałem poinformowany wieczorem, wrócił jeden z patroli, prowadząc sporego lwa. Ich dowódca wkrótce się zameldował, składając mi raport. Przesadzał? Ślady pazurów widoczne na nim potwierdzały, że albo rzeczywiście kogoś groźnego schwytał, albo… albo zwyczajowo dał się zaskoczyć, popełnił jakiś błąd i głównie przez to został podrapany, a historia o agresywności i sile jego przeciwnika została zwyczajnie wymyślona. Cóż, postanowiłem to sprawdzić, a póki co podziękowałem mu za poświęcenie dobrze wiedząc, jak wsparcie armii jest ważne w delikatnej sytuacji politycznej zastanej po tym, jak przejąłem władzę po poprzednim władcy, którego nota bene uśmierciłem. Odprawiłem lwa, który sprawiał wrażenie mocno zmęczonego i stanowczo potrzebował odpoczynku. I być może jakiegoś znachora, chociaż rany od pazurów nie sprawiały wrażenia na tyle groźnych. Zastanowiłem się nad tym… i na wszelki wypadek postanowiłem wezwać dowódcę Lochów który… również potwierdził, że schwytany lew nie należy do najsłabszych i najposłuszniejszych. Zaintrygowało mnie to… ale nie na tyle, by udawać się tam od razu dzisiaj. W końcu było dość późno, a ja spędziłem sporo dnia na zajmowaniu się ostatnimi raportami wywiadu i po prostu nie miałem ochoty podejmować się dzisiaj przesłuchiwania lwa. Postanowiłem zaczekać z tym do rana.

Następnego dnia obudziłem się dość wcześnie i skierowałem się do lochów. Jeśli rzeczywiście jeniec został mocno wymęczony i nie spał za wiele poprzedniej nocy to sądziłem, że dalej będzie drzemał. A wtedy wcale nie będzie mi przykro, ze go budzę. W towarzystwie dwóch lwów wszedłem do jaskini służącej do przesłuchań. Jeśli więzień dalej był przywiązany i miał kaganiec na pysku, to odprawiłem wartowników skinieniem łba, zostając z więźniem sam na sam. Rzeczywiście był spory, jak mogłem dojrzeć. Mimo kagańca na pysku i przywiązanych do palików łap, sprawiał wrażenie… groźnego. Niepokojącego. Ze względu na wielkość? Może i spojrzenie? Zawahałem się, ale tylko na moment, bo już po chwili wolnym krokiem, by zyskać trochę czasu, skierowałem się w jego stronę, siadając w bezpiecznej odległości przed nim i tkwiąc przez chwilę w milczeniu, zerkając wyzywająco w jego ślepia.
- Dlaczego zaatakowałeś mojego zwiadowcę? – spytałem nagle, gdy byłem przekonany, że mój głos zabrzmi pewnie. Pytanie było tak skonstruowane, by go zmusić do tłumaczenia się, przedstawić go w roli agresora, winowajcy całego zajścia a nie poszkodowanego – Jak się w ogóle wabisz i kim jesteś? – spytałem.

Awatar użytkownika
Hatari
Posty: 207
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 12 cze 2012
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#18

Post autor: Hatari » 20 paź 2019, 21:53

I w ten oto sposób Hatari został pozostawiony samemu sobie, w tej co najmniej niewygodnej pozycji, na długie godziny. Nie mógł być pewien, co stanie się z nim dalej. Nie do końca rozumiał postępowanie tutejszych. Planowali go zabić? Jeśli tak, to po co prowadzili go taki kawał drogi, skoro równie dobrze mogli to uczynić i na miejscu, rozszarpując mu gardło zaraz po tym, jak go ogłuszyli? Mieli zamiar trzymać go tu związanego, aż nie zdechnie? Mało prawdopodobne, skoro dali mu strawę. Choć z drugiej strony mogło im zależeć, by utrzymał się przy życiu jak najdłużej, żeby dłużej pocierpiał. Może planowali go w ten sposób ukarać, czy upokorzyć? Sam czerwonooki co prawda nie trudziłby się aż tak bardzo, by dać komuś nauczkę, skoro zwykłe, proste skopanie zadu przyniosłoby podobne skutki. Lecz z drugiej strony nie znał przecież tutejszych zwyczajów.
Bezczynność była dużo bardziej męcząca, niż wysiłek. W końcu kiedy nie ma się co robić, to po łbie krążą różne myśli, których zazwyczaj wolałoby się uniknąć. Głucha cisza po jakimś czasie zaczyna działać na nerwy do tego stopnia, że ma się wrażenie, iż zaraz się oszaleje. Fakt, iż nie był w stanie się ruszyć tylko to pogarszał. Kilkukrotnie tego wieczora z lochu rozlegało się jego warczenie i odgłos szamotania, kiedy to próbował, jak tylko mógł, by poluzować więzy. Miał wrażenie, że po jakimś czasie nieco rozluźniła się pętla na prawej przedniej łapie, lecz nie na tyle, by dał radę się uwolnić. Po jakimś czasie wreszcie zwyciężyło zmęczenie i samiec zapadł w sen.

Obudziły go jakieś dźwięki. Zbliżające się kroki, a następnie odgłosy wchodzenia do jaskini. Otworzył więc ślepia, rozglądając się wokół nieprzytomnym wzrokiem i odruchowo próbując się przeciągnąć - co oczywiście okazało się niemożliwe ze względu na krępujące go więzy. Dopiero wówczas przypomniał sobie, gdzie jest i co się stało. Świadomość ta wzbudziła w nim cały szereg rozmaitych negatywnych emocji, od niepokoju aż po ponurą, bezsilną wściekłość.
Po chwili zorientował się też, że nie jest sam. Utkwił spojrzenie w przybyłych lwach, z którego zniknęła już senność, a zastąpił ją gniew. Warknął na samców i po raz kolejny próbował poruszyć łapami, bez większego skutku. Sfrustrowany, wysunął pazury i uderzył kilkukrotnie ogonem o podłoże.
Obrzucił uważnym, nieprzychylnym spojrzeniem od stóp do głów tego, który się zbliżył, a następnie odezwał. Z jego słów, oraz zachowania pozostałych wskazywało, że to on tu rządzi, choć według Hatariego jego postępowanie niewiele miało wspólnego z czynami prawdziwego władcy. Fuknął krótko.
- A ty co byś zrobił, gdyby ci się jakiś obcy kręcił po twojej ziemi, hę? - odpowiedział pytaniem, w którym dało się wyczuć rozgniewanie. W jego mniemaniu takie postępowanie było jak najbardziej uzasadnione i powinno zostać uszanowane. Najwyraźniej jednak brązowy miał inne zdanie.
Warknął ponownie.
- Nie mam imienia - burknął w odpowiedzi. Nie do końca skłamał, bo w końcu nigdy jako takiego miana nie otrzymał. A przynajmniej nie takie, które należałoby tylko do niego - jego opiekunka miała bowiem w zwyczaju zwracać się do niego imionami należącymi niegdyś do jej zmarłego tragicznie potomstwa. Dopiero później zaczął określać się mianem Hatari, tylko dlatego w sumie, że tak było prościej, a zresztą to do niego pasowało. Porywacz jednak nie musiał o tym wiedzieć.

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#19

Post autor: Mane » 20 paź 2019, 22:36

Pozycja w której więzień został zostawiony rzeczywiście zbyt wygodna nie była. Mając łapy przywiązane lianami do palików, mógł się niby położyć i przespać, ale ruch czy przeciągnięcie zbyt możliwe nie było. Cóż, było to zamierzona taktyka, mająca go skłonić do posłuszeństwa i pokazać mu jego miejsce. Podobnie jak czekanie na mnie. Jeśli liczył na „audiencję” natychmiast po przybyciu to musiał się odrobinę zawieść, czekając aż do rana. I tak miał szczęście, że nie przybył tydzień temu, bo by musiał czekać dwa dni na mnie, jako że byłem w delegacji, wizytując nasze granice, upewniając się, że patrole się przykładają do swojej pracy.

Wszedłem do pomieszczenia w towarzystwie dwójki wartowników. Potrzebowałem chwili, by moje ślepia przyzwyczaiły się do półmroku, a gdy zobaczyłem, że próby poruszenia się więźnia niewiele mu dają, to skinąłem do pary lwów, odsyłając ich. I w końcu mogłem przypatrzeć się uważnie więźniowi.
- Dobre pytanie więźniu, ale raczej zacząłbym od należytego rozpoznania i ocenienia szans. Czasami ucieczka czy negocjacje bywają lepsze, niż żałosna szarża – odpowiedziałem mu, protekcjonalnym tonem, jakbym się zwracał do małego lwiątka, któremu muszę tłumaczyć, dlaczego ruszające się drzewa powodują wiatr. Co prawda byłem przekonany, że próba ucieczki nic by mu nie dała – wysłani zwiadowcy byliby i tak szybsi, ale negocjacje byłyby przydatne. W końcu mieli wyciągnąć informację i gdyby sam ich udzielił, to nie byłoby konieczności chwytania go.
- Nie masz imienia? Czy masz jakieś dziwne zasady, które nie pozwalają go zdradzić? Kiedyś spotkaliśmy jakieś śmieszne stadko, które wierzyło, że poznanie czyjegoś imienia pozwala przyjąć dusze… czy inne brednie. Ale nie należysz chyba do religijnych fanatyków? Podobno nie przejąłeś się lwem podającym się za pielgrzyma? – spytałem retorycznie – W każdym razie… nie musisz podawać imienia. Może nawet lepiej, że się przyzwyczajasz do tego, że nie jesteś „kimś”, jesteś po prostu „więźniem”, „niewolnikiem”, „jeńcem”. A co się z Tobą stanie, to już zależy od Twojej przydatności – wyjaśniłem mu, wstając powoli i zaczynając go obchodzić, uważnie mu się przypatrując,
- A właśnie, będziesz grzeczny? Podobno należysz do tych, którzy się sprzeciwiają, nawet jeśli to nie ma sensu? – dopytywałem, obchodząc go dookoła. Z przodu i z boku z miarę bezpiecznej odległości, a przechodząc tuż za nim „niechcący” próbowałem nadepnąć na jego ogon, jeśli nim wystarczająco szybko nie uciekł – Jak duża jest ta „Twoja Ziemia”? Ile liczy lwów? – dopytywałem, kontynuując obchód, ponownie zatrzymując się przed nim, w bezpiecznej odległości. Sposób, w jaki się zwracał, a właśnie to jego akcentowanie „jego ziemi” sugerowały, że nie miał nikogo nad sobą. Był więc władcą? Podobno nie próbował wzywać pomocy ani w momencie ataku, ani przez noc, ani rano – więc raczej nikogo nie było… albo był to pojedynczy lew, raczej ktoś mniejszy, słabszy, raczej samica lub lwiątko. Ale strażnicy nic nie wyczuli, nikt go nie próbował szukać, nie natrafiono na mniejsze ślady a tylko spore – należące raczej do niego. Inny masywny lew prawdopodobnie próbowałby ataku z zaskoczenia nocą, by odbić kolegę. Więc sądziłem, że lew był samotnikiem… samotnikiem z przerośniętym ego, władczo nastawionym, mocno terytorialnym, przywiązanym do swojej ziemi. Może to i dobrze – takich często łatwiej było złamać, gdy zaczynali pojmować, że ich system wartości zaczynał się łamać.

Awatar użytkownika
Hatari
Posty: 207
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 12 cze 2012
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#20

Post autor: Hatari » 26 paź 2019, 20:23

Próby poruszenia się na niewiele się zdały, toteż jedyne, co mu zostało to wbijać gniewne spojrzenie w brązowogrzywego, który najpewniej tu rządził. Szczerze mówiąc prezentował się dość... Przeciętnie. Zapewne pomyliłby go z wieloma podobnymi. I z pewnością nie obawiałby się stanąć z nim do walki. Na myśl o tym mimowolnie wyciągnął pazury, by za chwilę je schować, po czym powtórzył tę czynność kilkukrotnie. Chętnie zmierzył się z tym tutaj, odwdzięczając za podobne traktowanie jakąś szpetną blizną, po czym uciekłby jak najdalej stąd, wracając z powrotem do znanej mu krainy. Sęk w tym, że za wejściem do jaskini zapewne stali strażnicy, a poza tym... No cóż, był spętany. Na razie musiał więc poprzestać na wyobrażaniu sobie, jak zadaje temu tutaj ból na niezliczoną ilość sposobów. Mięśnie bolały go od długiej bezczynności w niewygodnej pozycji, lecz dużo bardziej bolała go zraniona duma.
Prychnął w odpowiedzi na jego słowa.
- Łatwo pomylić się w osądzie, kiedy ma się do czynienia z bandą tchórzy kryjących się po krzakach - odparł krótko. Owszem, dużo było w tym jego winy, nie po raz pierwszy zresztą zareagował nie do końca roztropnie i teraz za to płacił, lecz... No cóż, bolało go to. To, że dał się oszukać. To, że pokonały go lwy atakujące od tyłu, jak ostatnie tchórze. Cała sytuacja zdecydowanie miałaby inny przebieg, gdyby zwiadowcy rozegrali to inaczej. Może i samotny wędrowiec u innych wzbudzał zaufanie i skłaniał do rozmowy, jednakże u Hatariego wzbudził tylko podejrzenia.
Kolejne zdania padające ze słów samca dotkliwie go ubodły, ponownie trafiając wprost w czułe miejsce. On? Nikim? Warknął wściekle, szarpnąwszy odruchowo łapami, co na niewiele się zdało, niemniej wydawało mu się, że jedna z lin poluzowała się trochę bardziej. Chciał ryknąć, lecz kaganiec utrudniał mu wystarczające rozwarcie szczęk. Łypnął na samca gniewnie.
- I co ci niby przyjdzie po uwięzieniu mnie? - warknął głucho. Gdy poczuł, że samiec depcze mu po ogonie prychnął i spróbował wyszarpnąć go spod jego łapy z zamiarem gwałtownego machnięcia nim, przy odrobinie szczęścia policzkując go brunatną kitą. Żałował, że w tej chwili nie mógł tego samego uczynić łapą.
- A co, te twoje przydupasy nie potrafią nawet się rozejrzeć dookoła i wywnioskować tego ze śladów? - odparł złośliwie, kończąc wypowiedź poirytowanym sapnięciem.

Odpowiedz

Wróć do „Zakończone”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości