x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Pracownia Athastana
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
- Nilima
- Posty: 221
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 28 maja 2018
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Re: Pracownia Athastana
Gdyby nie fakt, że w sumie była już dorosła, pewnie nie odważyłaby się na te poszukiwania, w końcu mieli uważać na siebie po ostatnich doniesieniach o wodzu, a zamierzała przecież wyjść poza tereny stada. Nie była jednak głupia i dla wszystkiego wolała wziąć kogoś do pomocy, choć akurat ta dwójka była nieco za bardzo narwana, mimo wszystko postanowiła spróbować. -Nie przeszkadzamy więc. Wyruszamy na poszukiwanie księżniczki, gdyby Tib pytał, przekaż mu to proszę.- kiwnęła głową do Athastana, który skupił się na pomocy lwicy. Malahir chyba zrozumiał i nadal miał chęć na poszukiwanie jej przybranej siostry, za to jego brat postanowił się zamyślić. Cóż, może jednak to nie było dla niego? Nie mogła jednak dłużej czekać, już wystarczająco długo zwlekali, niedługo trop się urwie i będą szukać po omacku, a przejście całej krainy zajęłoby im wieki. -Zafirze, zajmij się proszę poszukiwaniami na terenach stada.- rzuciła jeszcze do jasnego, bowiem kto wie, czy ta nie postanowiła jednak gdzieś się zaszyć, bądź po prostu wróci ze swojej wyprawy. Kiwnęła łbem w stronę wyjścia dla Malahira i ruszyła w stronę wodopoju, tam zaczną.
/zt x 2 (Nil + Malahir)
@Malahir @Zafir
/zt x 2 (Nil + Malahir)
@Malahir @Zafir
- Shani
- Posty: 161
- Gatunek: Leo Panthera
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 14 sie 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
Szaman poziom 1 - Waleczność: 40
- Zręczność: 41
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Lwica niestety musiała na ten moment wyjść chcąc kogoś odnalezc jednakże to było już coś prywatnego.
- Braciszku muszę wyjść na chwilę - odpowiedziała krótko.
z.t
- Braciszku muszę wyjść na chwilę - odpowiedziała krótko.
z.t
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Jasne, Gunter w wielu przypadkach mógł narzekać na powodzenie u płci przeciwnej i nie mógł przeboleć tego, że odwracają od niego wzrok. Ale nie mógł wiedzieć, jak było, gdy wybył w dalszą drogę. A na pewno nie zagrzał u nich miejsca na długo. Plotki jeszcze długo rozchodziły się pocztą pantoflową, nawet jeśli go zbytnio nie obchodziły. A może faktycznie ona inaczej to zapamiętała, albo sen w tym przypadku zakłócił jej retrospekcje? Gdy wspomniała o jego nadprogramowej wadze, duch zniknął, jak na zawołanie. Nie poczuła pustki, wręcz przeciwnie - ulgę i spokój. Jeszcze jakiś czas zabawiła na pogorzelisku, chodząc po nim bez celu.
Była już w o wiele lepszym stanie niż parę godzin temu. Sen ukoił jej umysł, a aloes liczne rany. Nie musieli długo czekać, aż sama z siebie wybudzi się z letargu. Tym razem jednak na dobre, bez kolejnych omdleń. Przetarła łapą zaropiałe oczęta i ziewnęła soczyście, wieńcząc mlaśnięciem. Otaksowała skonsternowanym wzrokiem swoisty gabinet lekarski. Nie było już tamtej lwicy, ani czarnogrzywego młodzieniaszka. Sapnęła w niezadowoleniu i utkwiła spojrzenie w jedynym obecnym tu lwie. Spojrzała na własne bandaże, później z powrotem na niego. Od razu przypisała mu wszelkie zasługi, zresztą słusznie.
- Masz u mnie dług. Przyjdź do Szkarłatnych, by się o niego upomnieć. Powołaj się na Falkę. - poleciła. Szczerze nie wiedziała, jak jej współplemieńcy potraktują Lwioziemca. Jedno wiedziała na pewno - jeśli targnęliby się na jego życie, później mieliby z nią do czynienia.
Wstała i niemrawym krokiem zaczęła kierować się ku wyjściu.
Była już w o wiele lepszym stanie niż parę godzin temu. Sen ukoił jej umysł, a aloes liczne rany. Nie musieli długo czekać, aż sama z siebie wybudzi się z letargu. Tym razem jednak na dobre, bez kolejnych omdleń. Przetarła łapą zaropiałe oczęta i ziewnęła soczyście, wieńcząc mlaśnięciem. Otaksowała skonsternowanym wzrokiem swoisty gabinet lekarski. Nie było już tamtej lwicy, ani czarnogrzywego młodzieniaszka. Sapnęła w niezadowoleniu i utkwiła spojrzenie w jedynym obecnym tu lwie. Spojrzała na własne bandaże, później z powrotem na niego. Od razu przypisała mu wszelkie zasługi, zresztą słusznie.
- Masz u mnie dług. Przyjdź do Szkarłatnych, by się o niego upomnieć. Powołaj się na Falkę. - poleciła. Szczerze nie wiedziała, jak jej współplemieńcy potraktują Lwioziemca. Jedno wiedziała na pewno - jeśli targnęliby się na jego życie, później mieliby z nią do czynienia.
Wstała i niemrawym krokiem zaczęła kierować się ku wyjściu.
- Gunter
- Posty: 788
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 06 lut 2011
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
Odniósł wrażenie, że Athastan niepotrzebnie skupia się na mało istotnych szczegółach kiedy właśnie pacjentka próbuje uciec z łoża boleści.
- Mam na myśli jej narządy wewnętrzne. Z psychiką nie jest najlepiej. Możliwe nawet, że z powodu urazów doznała lekkiej amnezji. - w żaden inny sposób nie potrafił wyjaśnić jej nielogicznych wspomnień. Nie zamierzał tłumaczyć się szamanowi z tego w jaki sposób doszedł do swoich wniosków. Może i recytowanie na głos każdego kroku było zwyczajem tutejszych medyków, on jednak nie zamierzał tracić na to czasu.
- No proszę, obudziła się. Niech pan ją zatrzyma. Z całą pewnością członkini obcego stada może opowiedzieć w ramach wdzięczności wiele ciekawostek, nieprawdaż? Poza tym, powinna pozostać pod obserwacją przez kilka dni biorąc pod uwagę jak poważne były jej obrażenia. - przekonywał Athastana. Wystarczy już, że Sheria'ya wymknął się z jego łap, jej nie może pozwolić odejść.
- Czy mógłby pan mnie przedstawić? Byłoby to nieeleganckie, gdyby dama nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności tutaj. - podążył za Falką, która kierowała się w stronę wyjścia. Może uda mu się wykrzesać z siebie kilka chłodnych podmuchów wiatru, które skłonią ją do pozostania wewnątrz jaskini.
- Mam na myśli jej narządy wewnętrzne. Z psychiką nie jest najlepiej. Możliwe nawet, że z powodu urazów doznała lekkiej amnezji. - w żaden inny sposób nie potrafił wyjaśnić jej nielogicznych wspomnień. Nie zamierzał tłumaczyć się szamanowi z tego w jaki sposób doszedł do swoich wniosków. Może i recytowanie na głos każdego kroku było zwyczajem tutejszych medyków, on jednak nie zamierzał tracić na to czasu.
- No proszę, obudziła się. Niech pan ją zatrzyma. Z całą pewnością członkini obcego stada może opowiedzieć w ramach wdzięczności wiele ciekawostek, nieprawdaż? Poza tym, powinna pozostać pod obserwacją przez kilka dni biorąc pod uwagę jak poważne były jej obrażenia. - przekonywał Athastana. Wystarczy już, że Sheria'ya wymknął się z jego łap, jej nie może pozwolić odejść.
- Czy mógłby pan mnie przedstawić? Byłoby to nieeleganckie, gdyby dama nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności tutaj. - podążył za Falką, która kierowała się w stronę wyjścia. Może uda mu się wykrzesać z siebie kilka chłodnych podmuchów wiatru, które skłonią ją do pozostania wewnątrz jaskini.
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Księżniczka zniknęła... znowu. Co prawda nie ta sama, (choć tamtą też już w sumie wywiało) ale dalej. Czyżby od czasów śmierci ostatniego z dwóch braci nad lwioziemską monarchią ciążyła jakaś klątwa? Co prawda Simbę chyba ona oszczędziła (przynajmniej do czasu powodzi), ale on przecież urodził się wcześniej. Zaś jego córka... no cóż. Co można powiedzieć o kimś, kto wybiera sobie za partnera takiego brązowego niezgułę, który najpierw wykorzystał ją jako element przewagi w negocjacjach, potem próbował zabić jej ojca (w kompletnie pozbawiony pomyślunku i polotu sposób - jego przybrany ojciec musiał wtedy się między gwiazdami przewracać), na koniec zaś na dokładkę zdradził swój ród... Ich latorośl też nie była lepsza - przy pierwszej nieodpwiadającej jej zmianie pokręciła noskiem i porzuciła swój lud.
Dobrze że chociaż Raisa okazała się być od nich lepsza - widać siostra szanowanego księcia miała lepsze geny.
Od rozmyślań na temat dziejów monarchii oderwało go poruszenie się pacjentki.Początkowo wyglądało na to, że wszystko wygląda prawidłowo - lwica wybudzała się w sposób łagodny, bez szoku pojawiającego się niekiedy po walce czy odniesieniu cięższych obrażeń.
- Witamy z powrotem wśród żywych. - powiedział z lekkim uśmiechem, gdy jej spojrzenie zogniskowało się na jego osobie. Natomiast soczyste ziewnięcie i kolejne następnujące po nim zachowania, charaterystyczne dla wybudzania się ze zwyczajnego snu wbiły go w niejaką konsternację - w końcu wcześniej wszystkie symptomy wskazywały na to, źe mieli tu do czynienia z klasycznym przypadkiem utraty przytomności.
Natomiast gdy lwica wstała z posłania, i rzuciwszy kilka słów skierowała się ku wyjściu, opadła mu szczęka - i to niemal dosłownie. Owszem, miewał już do czynienia z pacjentami którzy uciekali ze stołu, gdy tylko udawało im się stanąć na nogach - daleko takich szukać nie trzeba było - jednak nawet w porównaniu z nimi, to było szybkie. Za szybkie - czyżby był to jakiś efekt tych kłopotów związanych z psychiką ,o których mówił Gunter?
Ze stuporu wyrwały go kolejne słowa martwego szamana. Pierwszą część jego sugestii zignorował - próba wyciągnięcia danych wywiadowczych z pacjenta (mającego ponoć na dokładkę problemy w spektrum psychinczym) pyła poniżej jakichkolwiek norm etyki zawodowej czy zwyczajnej przyzwoitości.
- Może nie kilka dni, ale na pewno też nie powinna ruszać od razu w teren. - fakt faktem, choć jej rany były dosyć poważne, nie było wśród nich żadnej bezpośrednio zagrażającej życiu. Natomiast to, że nie powinna się nigdzie na razie wybierać, również nie pozostawiało wątpliwości - przecież praktycznie dopiero skończył ją łatać!
Ruszył więc w stronę wejścia do jaskini, z zamiarem zatrzymania 'uciekinierki'.
- Cóż, bardzo mi miło, i jeśli w przyszłości będę czegoś potrzebował, to na pewno się powołam... Ale na razie prosiłbym, żebyś jeszcze na chwilę wróciła i usiadła - w końcu przed chwilą byłaś jeszcze nieprzytomna, a opatrunki są tak świeże, że nie zdążyły się jeszcze dobrze ulerzeć. Poza tym... - odwrócił na chwile łeb, chcąc zlokalizować ducha, po czym wyciągnął w jego kierunku łapę odwróconą wewnętrzną stroną ku górze - jest tu jeszcze ktoś, kto prosił, by ci go przedstawić. Aktualnie jest tu w wśród nas obecny imć Gunter - niegdyś praktykujący szaman i medyk, obecnie w stanie spoczynku. - zaanonsował, ciekaw czy lwica w jakiś sposób zareaguje na to imię. Choć po poprzednim razie, duch szaman prosił o skomunikowane go z kimś, powinien się właściwie spodziewać braku jakiejkolwiek reakcji.
Dobrze że chociaż Raisa okazała się być od nich lepsza - widać siostra szanowanego księcia miała lepsze geny.
Od rozmyślań na temat dziejów monarchii oderwało go poruszenie się pacjentki.Początkowo wyglądało na to, że wszystko wygląda prawidłowo - lwica wybudzała się w sposób łagodny, bez szoku pojawiającego się niekiedy po walce czy odniesieniu cięższych obrażeń.
- Witamy z powrotem wśród żywych. - powiedział z lekkim uśmiechem, gdy jej spojrzenie zogniskowało się na jego osobie. Natomiast soczyste ziewnięcie i kolejne następnujące po nim zachowania, charaterystyczne dla wybudzania się ze zwyczajnego snu wbiły go w niejaką konsternację - w końcu wcześniej wszystkie symptomy wskazywały na to, źe mieli tu do czynienia z klasycznym przypadkiem utraty przytomności.
Natomiast gdy lwica wstała z posłania, i rzuciwszy kilka słów skierowała się ku wyjściu, opadła mu szczęka - i to niemal dosłownie. Owszem, miewał już do czynienia z pacjentami którzy uciekali ze stołu, gdy tylko udawało im się stanąć na nogach - daleko takich szukać nie trzeba było - jednak nawet w porównaniu z nimi, to było szybkie. Za szybkie - czyżby był to jakiś efekt tych kłopotów związanych z psychiką ,o których mówił Gunter?
Ze stuporu wyrwały go kolejne słowa martwego szamana. Pierwszą część jego sugestii zignorował - próba wyciągnięcia danych wywiadowczych z pacjenta (mającego ponoć na dokładkę problemy w spektrum psychinczym) pyła poniżej jakichkolwiek norm etyki zawodowej czy zwyczajnej przyzwoitości.
- Może nie kilka dni, ale na pewno też nie powinna ruszać od razu w teren. - fakt faktem, choć jej rany były dosyć poważne, nie było wśród nich żadnej bezpośrednio zagrażającej życiu. Natomiast to, że nie powinna się nigdzie na razie wybierać, również nie pozostawiało wątpliwości - przecież praktycznie dopiero skończył ją łatać!
Ruszył więc w stronę wejścia do jaskini, z zamiarem zatrzymania 'uciekinierki'.
- Cóż, bardzo mi miło, i jeśli w przyszłości będę czegoś potrzebował, to na pewno się powołam... Ale na razie prosiłbym, żebyś jeszcze na chwilę wróciła i usiadła - w końcu przed chwilą byłaś jeszcze nieprzytomna, a opatrunki są tak świeże, że nie zdążyły się jeszcze dobrze ulerzeć. Poza tym... - odwrócił na chwile łeb, chcąc zlokalizować ducha, po czym wyciągnął w jego kierunku łapę odwróconą wewnętrzną stroną ku górze - jest tu jeszcze ktoś, kto prosił, by ci go przedstawić. Aktualnie jest tu w wśród nas obecny imć Gunter - niegdyś praktykujący szaman i medyk, obecnie w stanie spoczynku. - zaanonsował, ciekaw czy lwica w jakiś sposób zareaguje na to imię. Choć po poprzednim razie, duch szaman prosił o skomunikowane go z kimś, powinien się właściwie spodziewać braku jakiejkolwiek reakcji.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Musiała być twarda, jak na Szkarłatną przystało. Nie mogła przecież robić z siebie ofiary i użalać się nad sobą, podczas gdy inni cierpieli bardziej. Miała dużo ran, owszem, ale nie na tyle poważnych, żeby całkowicie zaniemóc. Skoro przebyła z nimi taki kawał drogi na Lwią Skałę, to tym bardziej mogła wrócić do domu z już opatrzonymi. Nie robiło jej to żadnej różnicy. Była już "zaprawiona w boju". I nie znała żadnej choroby psychicznej, która miałaby wpływ na stan fizyczny. Jakby usłyszała myśli szamanów, jakoby miejsce takiej miałoby w jej przypadku, zapewne najpierw wybuchnęłaby gromkim śmiechem, a później ich doszczętnie zrugała.
Już prędzej podejrzewałaby o to krótkogrzywego, bo ni z gruszki ni z pietruszki zaczął rozmawiać sam ze sobą. Musiała się szybko ewakuować. Doceniała, że ją uzdrowił, ale przebywanie w obecności kogoś z podobnymi objawami chciała skrócić do minimum. Nagle ten zastąpił jej drogę i zaczął prawić morały. Uniosła wysoko brwi do góry i spojrzała na niego z pobłażaniem. Normalnie odsunęłaby to chucherko na bok i ruszyła dalej, ale... nie, nie miała jeszcze tylu sił na przepychanki, poza tym, musiała zachować wobec niego jakieś resztki kultury.
- Ech, no dobrze, już dobrze, dobrze. - przewróciła seledynowymi ślepiami i odwróciła się. - Ale pamiętaj, im dłużej tu przebywam, tym bardziej przesiąkam waszym zapachem oraz bardziej nadwyrężam cierpliwość waszego kanclerza, a także innych Lwioziemców. - zaczęła gderać idąc z powrotem do leża, po czym walnęła się na nim z naburmuszoną miną. - Lyanna nie będzie zadowolona.. - rzekła nieco ciszej.
Słuchając jego kolejnych słów nie wiedziała, czy zacząć się śmiać, czy płakać.
- Ach więc to o to chodzi? Sprawdzasz teraz moją psychikę? Niestety muszę cię zawieźć, bowiem jest w najlepszym porządku i nie uwierzę w żadne duszki, które chciałyby ze mną porozmawiać. - doprawdy ciekawe praktykował metody. Podejrzewała, o kogo może chodzić, ale póki co zatrzymała się na domysłach. Aczkolwiek czy dziwnym zbiegiem okoliczności mogło im chodzić o tę samą osobę, którą już kiedyś spotkali?
Już prędzej podejrzewałaby o to krótkogrzywego, bo ni z gruszki ni z pietruszki zaczął rozmawiać sam ze sobą. Musiała się szybko ewakuować. Doceniała, że ją uzdrowił, ale przebywanie w obecności kogoś z podobnymi objawami chciała skrócić do minimum. Nagle ten zastąpił jej drogę i zaczął prawić morały. Uniosła wysoko brwi do góry i spojrzała na niego z pobłażaniem. Normalnie odsunęłaby to chucherko na bok i ruszyła dalej, ale... nie, nie miała jeszcze tylu sił na przepychanki, poza tym, musiała zachować wobec niego jakieś resztki kultury.
- Ech, no dobrze, już dobrze, dobrze. - przewróciła seledynowymi ślepiami i odwróciła się. - Ale pamiętaj, im dłużej tu przebywam, tym bardziej przesiąkam waszym zapachem oraz bardziej nadwyrężam cierpliwość waszego kanclerza, a także innych Lwioziemców. - zaczęła gderać idąc z powrotem do leża, po czym walnęła się na nim z naburmuszoną miną. - Lyanna nie będzie zadowolona.. - rzekła nieco ciszej.
Słuchając jego kolejnych słów nie wiedziała, czy zacząć się śmiać, czy płakać.
- Ach więc to o to chodzi? Sprawdzasz teraz moją psychikę? Niestety muszę cię zawieźć, bowiem jest w najlepszym porządku i nie uwierzę w żadne duszki, które chciałyby ze mną porozmawiać. - doprawdy ciekawe praktykował metody. Podejrzewała, o kogo może chodzić, ale póki co zatrzymała się na domysłach. Aczkolwiek czy dziwnym zbiegiem okoliczności mogło im chodzić o tę samą osobę, którą już kiedyś spotkali?
- Zafir
- Posty: 58
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
- Tak jest! - odpowiedział starszej Nillimie, choć nie do końca wiedział, co ma dokładnie zrobić? Czy sam był w stanie to zrobić? Istniały pewne wątpliwości, ale nie zdążył już pobiec za bratem i koleżanką. Wciąż nie potrafił oderwać wzroku od nieznajomej, czarnej lwicy. Była ze Szkarłatnych? Chyba słyszał coś od starszych. Czy nie byli przypadkiem ich wrogami? Nie potrafił zrozumieć jak jego wujek może pomagać wrogiej lwicy. Co prawda mama mówiła, że zawsze trzeba każdemu pomagać, podobnie jak ojciec, ale nie było to dla niego w tej chwili istotne, jakoś o tym zapomniał. Dziwne uczucia wywołało u niego również zachowanie wujka, który rozmawiał jakby z kimś innych niż Gvalch'ca. Zainteresowanie tą sprawą znikło kiedy przypomniał sobie o zadaniu. Zmarnował tutaj za dużo czasu, a nie chciał dostać nagany za nieprzykładanie się do obowiązków Lwiej Straży. Co by na to powiedzieli rodzice? Ruszył więc bez słowa na poszukiwanie księżniczki. Nie wiedział co dokładnie ma robić, ale jakkolwiek miałoby to wyglądać, musiał to zrobić niezwłocznie.
//zt
//zt
Zafir jako młody dorosły. Na etapie nastolatka jego grzywa jest trochę mniejsza, jej kolor jednak ten sam.
- Gunter
- Posty: 788
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 06 lut 2011
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
Rozmowy o zaginionych księżniczkach, które toczyły się obok nie zaprzątały jego uwagi w stopniu wyższym niż pozostałe elementy otoczenia. Zdaje się, że taka już natura księżniczek iż lubią był ratowane z opałów, więc jeżeli się w nich nie znalazły z przyczyn naturalnych, to same muszą pomóc własnemu szczęściu. Bardziej interesowała go czarna lwica, która wciąż pozostawała dla niego częściowo niewiadomą. Całe szczęście Athastan wykazał się rozsądkiem i przyznał mu rację, gdyż szukanie kolejnej ofiary byłoby zdecydowanie nużące. Po zaginionym synu i dawnej pacjentce musiałby wytężyć wyobraźnię by wykreować kolejną wiarygodną historię, akurat pasującą do osoby, która miała pecha zostać wybraną na jego kolejną myszką doświadczalną. Oszczędził sobie ukłonów i przywitań w sytuacji gdy rozmówczyni nie mogła go dostrzec. Zasady dobrego wychowania zdecydowanie nie przewidywały wielu sytuacji, w tym takiej kiedy jesteś duchem i próbujesz za pomocą pośrednika przywitać się z lwicą po tym jak bez zmrużenia oka przyglądałeś się jak o mało nie została zamordowania. Tak, savoir-vivre pełen był w tej materii braków i niedomówień.
- Takie grubiaństwo z ust damy, kto by pomyślał. Duszki, doprawdy! - oburzył się. Na cmentarzu zdecydowanie odczuwała jego obecność, teraz zaś udawała niedowiarka. Nazwanie go duszkiem godziło w jego poczucie własnej wartości oraz jasno dowodziło dyskryminacji duchów o jaką już wcześniej podejrzewał mieszkańców tej okolicy. Przydałaby im się inwazja złośliwych duchów z prawdziwego zdarzenia by nabrali szacunku do zmarłych. Być może poszuka w grobowcach nowych znajomych, którzy wspólnie z nim rozruszaliby trochę swoje przewracające się w mogiłach kości.
- Zero szacunku dla przodków. Zapewne miałaby na ten temat inne zdanie gdyby pewien medyk nie powstrzymał jej przed podążeniem za światełkiem w tunelu. - rzekł sugestywnie, co jednak nie miało żadnego sensu skoro Gvalch'ca wciąż go nie słyszała. Pociemniał odrobinę, co za czasów gdy posiadał ciało mogłoby stanowić oznakę irytacji w postaci zmarszczonego czoła.
- Zapewne nie uwierzy pan, że to moja krewna? - zapytał ze zrezygnowaniem, dobrze znając już odpowiedź na to pytanie. Westchnął, a raczej wypuścił obłoczek nicości z miejsca gdzie kiedyś posiadał pysk. - W każdym razie, wiem jak to zabrzmi w obliczu ostatnich wydarzeń i mojego nieodżałowanego syna, który się mnie wyrzekł, ale znam tą lwicę. Spotkałem ją gdy była dzieckiem. To oznacza, że ona jest brakującym ogniwem które może wskazać moje geograficzne i czasowe położenie w świecie. Proszę ją zapytać skąd pochodzi i ile ma lat. - podejrzewał, że szaman z chęcią zakończyłby jak najszybciej śledztwo Guntera i obwiesił się amuletami ochronnymi by mieć wreszcie od niego spokój, więc może wizja zakończenia sprawy go zmotywuje.
- Takie grubiaństwo z ust damy, kto by pomyślał. Duszki, doprawdy! - oburzył się. Na cmentarzu zdecydowanie odczuwała jego obecność, teraz zaś udawała niedowiarka. Nazwanie go duszkiem godziło w jego poczucie własnej wartości oraz jasno dowodziło dyskryminacji duchów o jaką już wcześniej podejrzewał mieszkańców tej okolicy. Przydałaby im się inwazja złośliwych duchów z prawdziwego zdarzenia by nabrali szacunku do zmarłych. Być może poszuka w grobowcach nowych znajomych, którzy wspólnie z nim rozruszaliby trochę swoje przewracające się w mogiłach kości.
- Zero szacunku dla przodków. Zapewne miałaby na ten temat inne zdanie gdyby pewien medyk nie powstrzymał jej przed podążeniem za światełkiem w tunelu. - rzekł sugestywnie, co jednak nie miało żadnego sensu skoro Gvalch'ca wciąż go nie słyszała. Pociemniał odrobinę, co za czasów gdy posiadał ciało mogłoby stanowić oznakę irytacji w postaci zmarszczonego czoła.
- Zapewne nie uwierzy pan, że to moja krewna? - zapytał ze zrezygnowaniem, dobrze znając już odpowiedź na to pytanie. Westchnął, a raczej wypuścił obłoczek nicości z miejsca gdzie kiedyś posiadał pysk. - W każdym razie, wiem jak to zabrzmi w obliczu ostatnich wydarzeń i mojego nieodżałowanego syna, który się mnie wyrzekł, ale znam tą lwicę. Spotkałem ją gdy była dzieckiem. To oznacza, że ona jest brakującym ogniwem które może wskazać moje geograficzne i czasowe położenie w świecie. Proszę ją zapytać skąd pochodzi i ile ma lat. - podejrzewał, że szaman z chęcią zakończyłby jak najszybciej śledztwo Guntera i obwiesił się amuletami ochronnymi by mieć wreszcie od niego spokój, więc może wizja zakończenia sprawy go zmotywuje.
- Athastan
- Posty: 556
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 cze 2015
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 32
- Zręczność: 50
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Kolejny niedowiarek. A spodziewał by się ktoś, że w porządnym, prymitywnym środowisku, gdzie dominuje system plemienny, a szamanizm jest oficjalną dziedziną wiedzy, będzie nieco mniejszy odsetek osobników wyznających racjonalizm i tym podobne oświeceniowe bzdury, ale nie. Im mniej kto miał wspólnego z nauką, tym mocniej odmawiał przyjęcia do wiadomości tak prostych i logicznych faktów jak istnienie duchów i całego spektrum sił mistycznych, magii, klątw i artefaktów. To wcale nie tak, że to wszystko było tuż obok, na wyciągnięcie ręki i wystarczyło tylko oderwać się na chwilę od tego idiotycznego, materialistycznego światopoglądu żeby to wszystko zobaczyć. Pomijając już ten drobny szczegół, że istnienie wszystkich powyższych zjawisk zostało dowiedzione doświadczalnie u zarania dziejów, a spora część każdej sensownej społeczności mogła się pochwalić bezpośrednim lub pośrednim kontaktem z nimi. Ale nie, oczywiście pierwszy lepszy wojownik będzie uparcie twierdził, że nie wierzy w duchy, i co gorsza, będzie twierdził że pomimo to wszystko z nim w porządku. Bo przecież te mikstury które żłopie przed bitwą, albo ten pancerz, który grzecznie leżąc w koncie sam się naprawia, tak idealnie pasują do jego światopoglądu.
Zaiste, ignorancja poparta przekonaniem o własnej nieomylności i połączona z brakiem umiejętności logicznego myślenia oraz wyciągania wniosków z obserwacji otaczającej rzeczywistości, jest po prostu straszna. Choć widok ducha wiszącego w powietrzu tuż obok osoby z takim przekonaniem negującej jego istnienie, jest nawet zabawny. Zaś na prawdę śmieszny będzie moment, gdy ci wszyscy 'racjonaliści' zobaczą w reszcie z perspektywy pierwszej osoby, jak wygląda po tamtej stronie.
W pierwszym odruchu, słysząc słowa lwicy chciał zazgrzytać zębami, jednakże jako że do tej sztuki potrzebne są trzonowce, tudzież przynajmniej w miarę płasko ścięte siekacze, poprzestał na potarciu łapą nasady nosa. Następnie spróbował opanować ,będącą efektem swoich przemyśleń, wesołość - i co by nie powiedzieć, prawie mu się to udało. Gdy ochłonął, stwierdził:
- Po pierwsze, skoro to kanclerz cię tu przyprowadził, to niewątpliwie zależało mu na tym, żeby doprowadzić cię do porządku, a nie na tym, żeby jak najszybciej się ciebie pozbyć. Dlatego też wątpię żeby miał coś przeciwko temu, że próbuje się upewnić, że nie padniesz po drodze do swojego stada. Zaś co do Lwioziemców, to prawo stada wyraźnie mówi, że prawo do opieki medycznej, jest prawem podstawowym. Ponad to ta pracownia - moja, nie stadna, jeśli już o tym mowa - jest terytorium, na którym to ja decyduję kogo - nie zależnie od przynależności politycznej czy biografii - i jak długo, można leczyć. - Oczywiście nie znaczyło to od razu, że miał zamiar leczyć każdego kto się nawinie - na pewno znalazły by się przypadki, którym pragnąłby wręcz pomóc w przejściu na drugą stronę. Nie mniej, lwica nie zrobiła chyba nic, by zasłużyć sobie na takie podejście, a jej Złoziemskie pochodzenie niezbyt mu przeszkadzało. Będzie więc mogła tu przebywać, tak długo jak będzie tego wymagała sytuacja, a ewentualni niezadowoleni mogli wysmarować zażalenie pod jego adresem do zarządu. Oczywiście pod warunkiem, że nauczyli by się najpierw pisać.
Zaś co do zapachu, to gwarantuję, że aromat tej groty, a konkretnie składowanych w niej ziół, skutecznie zabija wszelkie inne zapachy. - Uśmiechnął się lekko. Faktycznie, to wnętrze było dosyć aromatyczne, na szczęście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie mniej, zdarzały się lokale jeszcze bardziej aromatyczne od tego - jak na przykład jaskinia Nabo. Wydobywających się stamtąd wyziewów nie dało się niczym zamaskować. Aczkolwiek niebezpieczeństwo identyfikacji na podstawie tamtejszego zapachu również było znikome - z tej prostej przyczyny, że u kogoś nieprzyzwyczajonego pierwszy kontakt z tą wonią powodował długotrwałą martwotę komórek węchowych.
Zaś co do duchów... Muszę cię zmartwić, ale nieuznawanie ich istnienia bynajmniej nie jest oznaką zdrowia psychicznego. Rzekłbym że wręcz przeciwnie, stanowi raczej o swego rodzaju niemożności przyswajania pewnych faktów i tendencji do wymazywania z pamięci zdarzeń nie pasujących do własnego światopoglądu. Jestem się bowiem w stanie założyć, że miałaś ostatnio do czynienia z jakiegoś rodzaju sensacjami, których nijak nie da się wyjaśnić z materialistycznego punktu widzenia. - na chwilę przeniósł wzrok na Guntera. Pokiwał głową w odpowiedzi na jego słowa, w końcu jeśli chodzi o temat niedowiarstwa mieli jak raz podobne zdanie, a potem w odpowiedzi na jego pytanie uniósł brew i zapytał retorycznie:
- A jak pan myśli? - w końcu duch nie dawał za wiele powodu żeby mu wierzyć. Po prawdzie, to po ostatniej akcji powinien odmówić dalszego udzielania mu pomocy, ale jakoś tak poczucie obowiązku nie pozwalało mu go tak po prostu wyegzorcyzmować. (Choć nie za wiele już go w obecnej sytuacji zostało) Abstrahując zaś od tego - czy przypadkiem jego pomoc nie miała polegać na znalezieniu mordercy, a nie na wyszukiwaniu mu kolejnych 'krewniaków' do towarzystwa?
Na wspomnienie o 'synu' wywrócił oczami, ale przeniósł swój wzrok z powrotem na lwicę i powiedział:
- Pan Gunter twierdzi, że była byś dziś innego zdania, gdyby jako medyk nie wyleczył cię, gdy byłaś jeszcze lwiątkiem. - przerwał, a po chwili dodał - Prosi także, bym zapytał cię o miejsce z którego pochodzisz. I nie, nie chodzi mi teraz o twoje aktualne stado - mam na myśli ziemie, na których się wychowywałaś i na których cię wtedy spotkał. Chodzi o to, by móc zlokalizować okolicę, w której odbywał praktyki w odniesieniu do Lwiej Krainy. - Pytanie o wiek pominął - jakby nie patrzeć, lwicy o wiek się nie pyta. Poza tym, to co potrzebował, mógł stwierdzić na oko - skoro Gunter kiedyś ją leczył, to znaczyło to że był mniej więcej współczesny - i to było wszystko, co było mu chwilowo potrzebne. Jakoś bowiem wątpił, by poznanie dokładnego wieku lwicy pomogło w ustaleniu daty zgonu i przybliżyło to nieszczęsne śledztwo do zakończenia.
Zaiste, ignorancja poparta przekonaniem o własnej nieomylności i połączona z brakiem umiejętności logicznego myślenia oraz wyciągania wniosków z obserwacji otaczającej rzeczywistości, jest po prostu straszna. Choć widok ducha wiszącego w powietrzu tuż obok osoby z takim przekonaniem negującej jego istnienie, jest nawet zabawny. Zaś na prawdę śmieszny będzie moment, gdy ci wszyscy 'racjonaliści' zobaczą w reszcie z perspektywy pierwszej osoby, jak wygląda po tamtej stronie.
W pierwszym odruchu, słysząc słowa lwicy chciał zazgrzytać zębami, jednakże jako że do tej sztuki potrzebne są trzonowce, tudzież przynajmniej w miarę płasko ścięte siekacze, poprzestał na potarciu łapą nasady nosa. Następnie spróbował opanować ,będącą efektem swoich przemyśleń, wesołość - i co by nie powiedzieć, prawie mu się to udało. Gdy ochłonął, stwierdził:
- Po pierwsze, skoro to kanclerz cię tu przyprowadził, to niewątpliwie zależało mu na tym, żeby doprowadzić cię do porządku, a nie na tym, żeby jak najszybciej się ciebie pozbyć. Dlatego też wątpię żeby miał coś przeciwko temu, że próbuje się upewnić, że nie padniesz po drodze do swojego stada. Zaś co do Lwioziemców, to prawo stada wyraźnie mówi, że prawo do opieki medycznej, jest prawem podstawowym. Ponad to ta pracownia - moja, nie stadna, jeśli już o tym mowa - jest terytorium, na którym to ja decyduję kogo - nie zależnie od przynależności politycznej czy biografii - i jak długo, można leczyć. - Oczywiście nie znaczyło to od razu, że miał zamiar leczyć każdego kto się nawinie - na pewno znalazły by się przypadki, którym pragnąłby wręcz pomóc w przejściu na drugą stronę. Nie mniej, lwica nie zrobiła chyba nic, by zasłużyć sobie na takie podejście, a jej Złoziemskie pochodzenie niezbyt mu przeszkadzało. Będzie więc mogła tu przebywać, tak długo jak będzie tego wymagała sytuacja, a ewentualni niezadowoleni mogli wysmarować zażalenie pod jego adresem do zarządu. Oczywiście pod warunkiem, że nauczyli by się najpierw pisać.
Zaś co do zapachu, to gwarantuję, że aromat tej groty, a konkretnie składowanych w niej ziół, skutecznie zabija wszelkie inne zapachy. - Uśmiechnął się lekko. Faktycznie, to wnętrze było dosyć aromatyczne, na szczęście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie mniej, zdarzały się lokale jeszcze bardziej aromatyczne od tego - jak na przykład jaskinia Nabo. Wydobywających się stamtąd wyziewów nie dało się niczym zamaskować. Aczkolwiek niebezpieczeństwo identyfikacji na podstawie tamtejszego zapachu również było znikome - z tej prostej przyczyny, że u kogoś nieprzyzwyczajonego pierwszy kontakt z tą wonią powodował długotrwałą martwotę komórek węchowych.
Zaś co do duchów... Muszę cię zmartwić, ale nieuznawanie ich istnienia bynajmniej nie jest oznaką zdrowia psychicznego. Rzekłbym że wręcz przeciwnie, stanowi raczej o swego rodzaju niemożności przyswajania pewnych faktów i tendencji do wymazywania z pamięci zdarzeń nie pasujących do własnego światopoglądu. Jestem się bowiem w stanie założyć, że miałaś ostatnio do czynienia z jakiegoś rodzaju sensacjami, których nijak nie da się wyjaśnić z materialistycznego punktu widzenia. - na chwilę przeniósł wzrok na Guntera. Pokiwał głową w odpowiedzi na jego słowa, w końcu jeśli chodzi o temat niedowiarstwa mieli jak raz podobne zdanie, a potem w odpowiedzi na jego pytanie uniósł brew i zapytał retorycznie:
- A jak pan myśli? - w końcu duch nie dawał za wiele powodu żeby mu wierzyć. Po prawdzie, to po ostatniej akcji powinien odmówić dalszego udzielania mu pomocy, ale jakoś tak poczucie obowiązku nie pozwalało mu go tak po prostu wyegzorcyzmować. (Choć nie za wiele już go w obecnej sytuacji zostało) Abstrahując zaś od tego - czy przypadkiem jego pomoc nie miała polegać na znalezieniu mordercy, a nie na wyszukiwaniu mu kolejnych 'krewniaków' do towarzystwa?
Na wspomnienie o 'synu' wywrócił oczami, ale przeniósł swój wzrok z powrotem na lwicę i powiedział:
- Pan Gunter twierdzi, że była byś dziś innego zdania, gdyby jako medyk nie wyleczył cię, gdy byłaś jeszcze lwiątkiem. - przerwał, a po chwili dodał - Prosi także, bym zapytał cię o miejsce z którego pochodzisz. I nie, nie chodzi mi teraz o twoje aktualne stado - mam na myśli ziemie, na których się wychowywałaś i na których cię wtedy spotkał. Chodzi o to, by móc zlokalizować okolicę, w której odbywał praktyki w odniesieniu do Lwiej Krainy. - Pytanie o wiek pominął - jakby nie patrzeć, lwicy o wiek się nie pyta. Poza tym, to co potrzebował, mógł stwierdzić na oko - skoro Gunter kiedyś ją leczył, to znaczyło to że był mniej więcej współczesny - i to było wszystko, co było mu chwilowo potrzebne. Jakoś bowiem wątpił, by poznanie dokładnego wieku lwicy pomogło w ustaleniu daty zgonu i przybliżyło to nieszczęsne śledztwo do zakończenia.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!
Cały Ath
-
- Posty: 1090
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 lip 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 61
- Zręczność: 41
- Percepcja: 51
- Kontakt:
To nie tak, że Falka nie wierzyła w duchy, ani inne pozamaterialne byty. Wierzyła, tylko nieskrzętnie to okazywała. Właściwie to starała się udawać hardą pod tym względem i sprawiać wrażenie, iż sądzi, że to jedynie bajki dla dzieci. Bała się reakcji lwów - no bo jak to tak? Dorosła lwica i wierzy w takie brednie? Dlatego nawet gdy Athastan ostro zaczął ją krytykować i nazywać krótkowzroczną, nie ozwała się ani słowem, nawet nie próbując zmieniać jego zdania oraz wydanej już opinii. Co prawda uparcie twierdziła, że słowa innych ma w głębokim poważaniu, jednakże każda negatywna ocena tycząca się jej osoby, zawsze ją w jakiś sposób ubodła. Mniej lub bardziej. Każdy jeden komentarz zostawiał skazę na jej dumie, na jej godności, a także pokrojonym, posiatkowanym i zdeptanym już serduchu.
W kwestii duchów i innych pozamaterialnych bytów - od maleńkości dawała im wiarę. Z początku ją to przerażało. Nie mogła pojąć, jak mógł istnieć inny świat, tuż obok nich, wręcz przenikający się z ich własnym? W dodatku każdorazowa opowieść jaką usłyszała od starszych przedstawiała ich materię w złym świetle. Traktowała ogół jako monstra, nieprzychylne lwom ani innym rozumnym zwierzętom. Sprawiające im krzywdę, przynoszące wyłącznie ból i cierpienie. Z biegiem czasu, jak już zaczęła dorastać i poznawać coraz więcej faktów niż klechd, a także mieć bardziej dojrzały światopogląd, zaczęła rozumieć, że te byty nie są tylko jednostkami chcącymi zabijać i mordować, wśród nich znajdowały się również zbłąkane osobniki, pogodne, pragnące pomóc. Ponadto usłyszała dwie wersje tyczące się świata astralnego, czy jakkolwiek inaczej można było nazwać "ten drugi". Pierwsza uważała, że jest podzielony na trzy różne płaszczyzny. Na ten dla dobrych, na ten dla złych oraz dla tych pośrednich, którzy musieli odpokutować. Niektórzy nie mogli trafić do żadnej z płaszczyzn, ponieważ nie załatwili do końca spraw doczesnych i błąkali się wiecznie po padole łez. Druga teza nazywana była reinkarnacją, czyli w skrócie poglądem, według którego dusza bądź świadomość po śmierci ciała mogła wcielić się w nowy byt fizyczny. Mogło to być inne zwierzę, a czasem mogła to być po prostu roślina. Nie wiedziała, której wersji bardziej ufać, gdyż obydwie był równie prawdopodobne. Ale z jednym się zgadzała z szamanem - nieuznawanie ich istnienia bynajmniej nie jest oznaką zdrowia psychicznego.
Słuchała krótkogrzywego z zapartym tchem, niczym pokorna studentka na wykładzie u rektora, czasem jedynie wydając z siebie cichy pomruk. Miał rację, zdrowo tu dawało apteką, więc może to zamaskuje do reszty zapach Lwioziemców? Wolała przesiąknąć zbieraniną różnorodnych mocnych ziół i prawie od nich zwymiotować, niźli borykać się później ze współplemieńcami i być oskarżaną o zdradę. Później znów napomknął coś o jej rzekomym niedowierzaniu. Była ciekawa, czy on był równie ufny we wszystko co usłyszał o duchach, zanim jeszcze został szamanem. Zanim w ogóle poznał pierwsze szamańskie ziele. I zanim ujrzał na własne oczy jakiegoś ducha. Według starego porzekadła, zawsze mógł być niewiernym Tomaszem, nie afiszując się z tym przy nikim. Ale na domysłach wszystko stanęło. Chciała zakończyć ten temat. I dobrze, bo rówieśnik rozpoczął monolog o ich kanclerzu. Mimowolnie nieodgadniony uśmieszek wpełzł jej na ryjek. Fakt, martwił się o nią, mimo przynależności do dwóch wrogich stad. To jej mocno schlebiało. I poprawiło po części humor.
- W krasomówstwie przebijasz nawet moją matkę. - ta dopiero potrafiła walić kazania. Zwłaszcza gdy dziecięciem będąc niechcący popełniła jakąś gafę, wtedy musiała zarezerwować następne pół dnia na nadchodzący monolog połączony z reprymendą i niewybrednymi docinkami, uformowanymi w zgrabny sposób.
Kolejne wspomnienie jego imienia intensywnie poruszyło jej szare komórki. Jedynego Guntera, którego kojarzyła, spotkała bardzo dawno temu. W rodzimym stadzie. Podczas jej ciężkiej choroby, którą udało mu się wyleczyć. Zamarła. A więc on nie żył? I teraz oczekiwał od niej jakiejś zapłaty? Następny słowotok radcy tylko to potwierdzał. Wcześniej też wspomniał coś o tym, że miała do czynienia niedawno z paranormalnymi zjawiskami. Przypomniała sobie te dziwne boleści brzucha i głowy na cmentarzu, a także dziwny ryk, który przypisała do czarnookiego. Rozejrzała się po pracowni, głównie po powale, próbując zlokalizować przybysza z zaświatów, bezskutecznie. I mimo, że w swych wizjach w stanie omdlenia zobaczyła go, a nawet przypomniała sobie kim jest i co uczynił dla niej, na jawie o tym zapomniała. Ale Athastan pomógł jej odświeżyć pamięć.
- Pochodzę z Calarn, krainy na północ stąd. Nasze stado.. nie miało nazwy.. - rzekła i skuliła się na legowisku ze skór, nadal intensywnie wpatrując się w losowe punkty przy suficie. Nigdy nie miała kontaktu ze zjawami. Wiedziała, że są, że gdzieś tam sobie egzystują i załatwiają swoje sprawy, ale żeby tak ni z gruszki ni z pietruszki śledzić ją cały ten czas, a teraz jeszcze chcieć z nią porozmawiać? To było dla niej za dużo. Taki rzut na bardzo, bardzo głęboką wodę. Rzecz jasna dla Athastana to była codzienność i dlatego reakcja Falki znów mogła wydać mu się zabawną, lecz jej obecnie nie było do śmiechu.
W kwestii duchów i innych pozamaterialnych bytów - od maleńkości dawała im wiarę. Z początku ją to przerażało. Nie mogła pojąć, jak mógł istnieć inny świat, tuż obok nich, wręcz przenikający się z ich własnym? W dodatku każdorazowa opowieść jaką usłyszała od starszych przedstawiała ich materię w złym świetle. Traktowała ogół jako monstra, nieprzychylne lwom ani innym rozumnym zwierzętom. Sprawiające im krzywdę, przynoszące wyłącznie ból i cierpienie. Z biegiem czasu, jak już zaczęła dorastać i poznawać coraz więcej faktów niż klechd, a także mieć bardziej dojrzały światopogląd, zaczęła rozumieć, że te byty nie są tylko jednostkami chcącymi zabijać i mordować, wśród nich znajdowały się również zbłąkane osobniki, pogodne, pragnące pomóc. Ponadto usłyszała dwie wersje tyczące się świata astralnego, czy jakkolwiek inaczej można było nazwać "ten drugi". Pierwsza uważała, że jest podzielony na trzy różne płaszczyzny. Na ten dla dobrych, na ten dla złych oraz dla tych pośrednich, którzy musieli odpokutować. Niektórzy nie mogli trafić do żadnej z płaszczyzn, ponieważ nie załatwili do końca spraw doczesnych i błąkali się wiecznie po padole łez. Druga teza nazywana była reinkarnacją, czyli w skrócie poglądem, według którego dusza bądź świadomość po śmierci ciała mogła wcielić się w nowy byt fizyczny. Mogło to być inne zwierzę, a czasem mogła to być po prostu roślina. Nie wiedziała, której wersji bardziej ufać, gdyż obydwie był równie prawdopodobne. Ale z jednym się zgadzała z szamanem - nieuznawanie ich istnienia bynajmniej nie jest oznaką zdrowia psychicznego.
Słuchała krótkogrzywego z zapartym tchem, niczym pokorna studentka na wykładzie u rektora, czasem jedynie wydając z siebie cichy pomruk. Miał rację, zdrowo tu dawało apteką, więc może to zamaskuje do reszty zapach Lwioziemców? Wolała przesiąknąć zbieraniną różnorodnych mocnych ziół i prawie od nich zwymiotować, niźli borykać się później ze współplemieńcami i być oskarżaną o zdradę. Później znów napomknął coś o jej rzekomym niedowierzaniu. Była ciekawa, czy on był równie ufny we wszystko co usłyszał o duchach, zanim jeszcze został szamanem. Zanim w ogóle poznał pierwsze szamańskie ziele. I zanim ujrzał na własne oczy jakiegoś ducha. Według starego porzekadła, zawsze mógł być niewiernym Tomaszem, nie afiszując się z tym przy nikim. Ale na domysłach wszystko stanęło. Chciała zakończyć ten temat. I dobrze, bo rówieśnik rozpoczął monolog o ich kanclerzu. Mimowolnie nieodgadniony uśmieszek wpełzł jej na ryjek. Fakt, martwił się o nią, mimo przynależności do dwóch wrogich stad. To jej mocno schlebiało. I poprawiło po części humor.
- W krasomówstwie przebijasz nawet moją matkę. - ta dopiero potrafiła walić kazania. Zwłaszcza gdy dziecięciem będąc niechcący popełniła jakąś gafę, wtedy musiała zarezerwować następne pół dnia na nadchodzący monolog połączony z reprymendą i niewybrednymi docinkami, uformowanymi w zgrabny sposób.
Kolejne wspomnienie jego imienia intensywnie poruszyło jej szare komórki. Jedynego Guntera, którego kojarzyła, spotkała bardzo dawno temu. W rodzimym stadzie. Podczas jej ciężkiej choroby, którą udało mu się wyleczyć. Zamarła. A więc on nie żył? I teraz oczekiwał od niej jakiejś zapłaty? Następny słowotok radcy tylko to potwierdzał. Wcześniej też wspomniał coś o tym, że miała do czynienia niedawno z paranormalnymi zjawiskami. Przypomniała sobie te dziwne boleści brzucha i głowy na cmentarzu, a także dziwny ryk, który przypisała do czarnookiego. Rozejrzała się po pracowni, głównie po powale, próbując zlokalizować przybysza z zaświatów, bezskutecznie. I mimo, że w swych wizjach w stanie omdlenia zobaczyła go, a nawet przypomniała sobie kim jest i co uczynił dla niej, na jawie o tym zapomniała. Ale Athastan pomógł jej odświeżyć pamięć.
- Pochodzę z Calarn, krainy na północ stąd. Nasze stado.. nie miało nazwy.. - rzekła i skuliła się na legowisku ze skór, nadal intensywnie wpatrując się w losowe punkty przy suficie. Nigdy nie miała kontaktu ze zjawami. Wiedziała, że są, że gdzieś tam sobie egzystują i załatwiają swoje sprawy, ale żeby tak ni z gruszki ni z pietruszki śledzić ją cały ten czas, a teraz jeszcze chcieć z nią porozmawiać? To było dla niej za dużo. Taki rzut na bardzo, bardzo głęboką wodę. Rzecz jasna dla Athastana to była codzienność i dlatego reakcja Falki znów mogła wydać mu się zabawną, lecz jej obecnie nie było do śmiechu.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości