x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Mogłaś moją być kryzysową narzeczoną { Falka + Tatarak }

Awatar użytkownika
Taharaki
Posty: 67
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 04 sie 2014
Zdrowie: 100
Waleczność: 40
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

Re: Mogłaś moją być kryzysową narzeczoną { Falka + Tatarak }

#11

Post autor: Taharaki » 08 lis 2019, 17:42

Taharaki natomiast był... typowym facetem. Miejsce - owszem - kipiało romantycznością z każdej dziury, niemniej sam lew nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Nauczył się ignorować otoczenie, nawet równie drażniące niektóre jednostki. Objął jedynie obojętnym spojrzeniem okolicę, natrafiając na jakieś tam migdalące się pary. Co prawda nie był zwolennikiem aż tak dobitnego obnoszenia się z pożądaniem i publicznych umizgów, jednak nie widział powodu, dla którego miałby być zły. Może nieco zniesmaczony, bo od nadmiaru słodkości mdliło, niemniej wystarczyło przecież odwrócić głowę, nie skupiać się na radosnym świergocie ptaków - i stawało się do przetrwania. Dlatego pewnie uznałby reakcję Rusałki za nieco przesadzoną, na szczęście nie mógł wejść do jej głowy i przyjrzeć się poszczególnym myślom niczym prawdziwy kolekcjoner; omieść je okiem znawcy i wysunąć jakiekolwiek wnioski. Jej spojrzenie zatem wydało mu się karcące, nieprzyjazne nawet, złowieszcze. Nie bardzo wiedział, dlaczego go nim obdarowała, a może rozumieć nie chciał, w każdym jednak razie nie dał po sobie niczego poznać. Prawdziwy twardziel. Przywykł zresztą do podobnych spojrzeń, przywykł do otwartej krytyki niepodpartej dowodami, przywykł do czepialstwa się i zaczepiania z powodu byle głupoty. Zazwyczaj jednak miał pojęcie, skąd u potencjalnego nie-przyjaciela takie czy owe emocje. Teraz - zwyczajnie - zgłupiał. Widocznie posiadał jeszcze mniej doświadczenia w życiu w społeczeństwie niźli początkowo założył. Wzruszył tylko barkami, niejako dając sygnał, iż nie ma pojęcia w czym rzecz. Spytał z czystej troski - czy to ona spowodowała niezadowolenie Falki?
Zgodnie z jej poleceniem udał się za nią, dziękując w duchu, iż skończyło się na tymże spojrzeniu. Gdzieś tam, owszem, podejrzewał, iż rzecz miała się w tym, że zadał pytanie, na które notabene chyba doskonale znał odpowiedź - i to na długo przed tym, nim rozchylił wargi. I to właśnie dlatego zwykł siedzieć cicho! Zawsze palnie coś nie tak. Kłamstwem byłoby, iż nie odczuwał pewnego skrępowania wynikającego z miejsca, w którym się znaleźli. Niemniej... On czuł się niezręcznie praktycznie od samego początku, tak więc nie robiło mu szczególnej różnicy, jak mocno odczuwa dyskomfort, jak dotkliwy on jest oraz które flaki skręca. Kroczył za ciemnolicą pewnym krokiem, w którym - standardowo - czaiła się spora doza ciężkości charakterystycznej dla wieku starczego. I chociaż Taharaki nie czuł się aż tak leciwie, dźwigał na barkach bagaż godny niejednego seniora. Być może to przytłoczenie sprawiało, iż momentami zachowywał się niczym stereotypowy, zgorzkniały i wiecznie niezadowolony, starzec.
Przysiadł niedaleko samicy, pozostawiając pomiędzy nimi dość spory dystans - nawet, gdyby skrócił go o połowę, zapewne żadne z nich nie odczułoby, iż to drugie pcha się do strefy zbyt bliskiej, zbyt intymnej. Obserwował zabawę zielonookiej z owocem.
- Marula? - spytał, nie mając jednak pewności. Sam owe owoce znał tylko z opowieści, które docierały do uszu wędrowca zmienione i zniekształcone w zależności od tego, kto opowiadał. - Podobno nawet gdzieś tutaj żyje jakiś samiec, który wydobywa z nich sok, by żyć na haju - powiedział spokojnie, zawieszając wzrok na owocu. Czy był tak interesujący? A może nie wytrzymał ciężaru spojrzenia swojej rozmówczyni? Sam nie odczuwał potrzeby, aby się relaksować czy rozluźniać. Nie dbał o siebie bardziej, niźli to konieczne - nie chodził brudny czy głodny, wysypiał się i nie śmierdział, jednak nie widział potrzeby w dokonywaniu zmian natury bardziej duchowej, mentalnej. Po co? Dla kogo?

@Gvalch'ca

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#12

Post autor: Gvalch'ca » 12 lis 2019, 12:44

Okręcała owoc na pazurze jeszcze przez chwilę. Na pytanie samca jedynie lekko skinęła łbem. W końcu dobrze odgadł nazwę. Ona sama o niej już zapomniała, jednak wystarczyło jedno wspomnienie, by odświeżyć jej pamięć. Nigdy nie uważała tego za potrzebne, nigdy tego nie używała, więc zbędna treść ulokowała się gdzieś na samym końcu szarych komórek. Odstawiła owoc obok. Z dziury po pazurze zaczął lecieć strużką jego sok. Przełamała się i spróbowała go, soczyście przejeżdżając ozorem po skórce. Mlasnęła, przełknęła. Nagle jej lico wykrzywiło się brzydko, ukazując jak mocno ciecz musiała być cierpka. Jak oni mogli to pić, i to jeszcze w takich ilościach? Odczekała chwilę, kwaśny smak zanikł, a ona nie czuła absolutnie żadnej różnicy. Nie było jej ani weselej, ani smutniej. Chyba była niewrażliwa na alkohol. Samiec nie wyrażał żadnego zainteresowania „afrodyzjakiem”, tylko nadal siedział z ponurą gębą, jakby czekając na skazanie.
- Ech, sztywny jesteś jak mokre gacie suszone na mrozie.albo jak księgowy w gipsie. Machnęła łapą. Przypomniało jej się, co powiedział przed paroma minutami, a na co nie zareagowała.
- Co to za jegomość? – może kiedyś się do niego uda i skosztuje jego specyfiku? Wierzyła, że dobrze zajmował się obróbką maruli i smakuje o niebo lepiej, niż ta zwykła, lekko wysuszona.
Spojrzała na dystans, jaki ich dzieli. Aż tak się jej bał?
- Podejdź bliżej, nie ugryzę cię. – nie chciała się do niego wydzierać za każdym razem. Jakby zrobił te parę kroków jej stronę, to korona z głowy by mu nie spadła. A tak to po kilku zdaniach już mogła zachrypnąć. I on zresztą też.
- Opowiesz o sobie coś więcej poza imieniem?

Awatar użytkownika
Taharaki
Posty: 67
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 04 sie 2014
Zdrowie: 100
Waleczność: 40
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#13

Post autor: Taharaki » 12 lis 2019, 19:43

Jak widać kiczowatość tego miejsca nie była problemem wagi najwyższej, było wszak coś, co męczyło Falkę bardziej. Cóż, znał dobrze ten scenariusz; początkowo rozmówca udaje, iż nie brak mu cierpliwości i czerpie jakąkolwiek satysfakcję ze spotkania, być może czasami aby uniknąć kłopotliwej sytuacji udaje tylko, że chce być tutaj, obok Taha. Niektórzy nawet całkiem długo wytrzymują, za co powinien być im dozgonnie wdzięczny. Jednak zawsze kończyło się tak samo - dany osobnik znikał z jego życiorysu szybciej, niż się w ogóle w nim pojawił, odciskając swoją łapę na kartach historii bursztynowookiego.
Nie miał pojęcia, co to gacie. Ale skoro rozmówczyni wspomniała, iż są sztywne - nie widział powodu, by nie zawierzyć w prawdę zawartą w jej słowach. Spojrzał na nią jedynie oczyma pustymi, zdaniem niejednego wręcz przerażającymi, zupełnie jakby z dawna ktoś wyssał wszelkie emocje i wraz z duszą samca wysłał je na odległą planetę. Tłamsił wszystko, a jak wiadomo - niewypowiedziane słowa oraz niewyładowane emocje kumulują się, napierają, męczą, aż w końcu znajdują ujście w najmniej odpowiednim momencie. Skłonił głową, jakby to miało wyczerpać temat.
- Prawdopodobnie masz rację - przyznał, podnosząc spojrzenie na lica lwicy. Zupełnie, jakby próbował z jej ślepi wyczytać, jak długo jeszcze wytrzyma jego towarzystwo. Męczące, nietrudno zauważyć. Jednak, chociaż nigdy nie powie tego na głos, cieszył się z tego spotkania. Szkoda tylko, że nie miał w zwyczaju tego okazywać...
- Nie mam pojęcia, jak go zwą - odparł na pytanie odnośnie bimbrownika z Lwiej Ziemi, niespiesznie wykonując jej polecenie i zmniejszając dystans, który ich dzielił. Cóż, bywało, że panicznie bał się za bardzo zbliżać do innych - czy to dlatego, by nie naruszać ich poczucia komfortu i prywatności, czy też po prostu samemu nie czując się nazbyt wygodnie w pobliżu nieznajomych. Przysiadł na tyłku, kontynuując: - A raczej nie przywiązałem do jego miana należytej uwagi. Uznałem, że podobne informacje nie okażą się aż tak przydatnymi. - Nawet nie był pewien, czy kiedykolwiek usłyszał o owym jegomościu coś ponad niewybredne żarty o jego ciąży alkoholowej. Imię padło raz, w dość niewybredny sposób, i na chwilę obecną nie był w stanie go odtworzyć.
- Co chciałabyś wiedzieć? - spytał jeszcze, spoglądając na nią nieco niepewnie. Nie lubił mówić o sobie, jednak nauczył się maskować niepewność niemal równie dobrze, jak zżerający go od środka smutek i skręcającą kiszki tęsknotę, tak więc ciemnolica nie powinna tego wyłapać, nawet mimo świetnie rozwiniętej intuicji. Był dobrym aktorem, miał w końcu długie miesiące na przygotowania się do roli. Nie potrafił jednak ot tak paplać dla paplania, dlatego liczył, iż odpowiedź na postawione przezeń pytanie jakkolwiek nakieruje jego wypowiedź. Wolał konkrety, niestety, taki typ.


@Gvalch'ca

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#14

Post autor: Gvalch'ca » 03 gru 2019, 18:00

Wbrew pozorom Falka nie uważała tego miejsca za kiczowate. Co prawda było tu od cholery zwierząt, każde jedno pieszczące się z drugim, jakby zapomnieli o bożym świecie i o sąsiedzie tuż obok. Ale jej wcześniejsza reakcja nie była spowodowana zażenowaniem, tylko lekką zazdrością. Tak, tak! Niestety nie miała pod względem zażyłości szczęścia w życiu, kilkukrotnie została oszukana przez samca własnej rasy i teraz skutki tego było widać po dziś dzień. Chciałaby być na miejscu któregokolwiek ze zwierząt, któremu się poszczęściło i znalazło drugą połówkę. Jakby to ujął Taka, założyciel jej stada, czy też raczej jego spadkobierca – ”Los nie jest sprawiedliwy”. A ona też chciała mieć partnera u boku, liczyć na niego w trudnych chwilach, mieć z nim liczną gromadkę pociech. Ale przecież nie będzie się z takich rzeczy spowiadać ledwo co poznanemu lwu!
Zerknęła kątem oka, jak zaczyna zmierzać w jej kierunku. Uśmiechnęła się pod nosem. Zawsze satysfakcję jej sprawiało, gdy ktoś się jej słuchał, nawet w tych niepozornych kwestiach. Miała wtedy poczucie – większe bądź mniejsze – władzy, nieomylności. A zresztą, kto nie miał podobnie? Cóż, szkoda, że nie miała wglądu do jego głowy. Przynajmniej wiedziałaby, że Tatarak cieszy się ze spotkania. A tak to wyglądał, jakby przed chwilą ktoś zabił mu matkę, ojca, brata i babkę stryjecznej kuzynki. Z jednej strony denerwowało ją to, jak lakonicznie odpowiada na jej pytania, z drugiej strony cieszyła się, że jest treściwy i nie nuży jej opowieściami bez głębszego sensu i morału. W poprzednim stadzie lwice miały to do siebie, że gadały godzinami, dosłownie o niczym. A jej od tego jazgotu puchła głowa tudzież uszy. Inna sprawa, gdyby dyskutowałyby o czymś ciekawym. O czymś, co mogłaby w przyszłości wykorzystać do swoich celów. Dlatego towarzystwo samotnika ją w pewnym stopniu uspokajało.
Co chciałabyś wiedzieć? No tak, czego innego mogłaby się spodziewać. Facet nie zacznie opowiadać o sobie, sam z siebie, tylko potrzebuje konkretnych wytycznych. A ona.. nie miała pojęcia, o co mogłaby go teraz zapytać. Było zbyt dużo tematów. W trakcie rozmyślań nieświadomie zaczęła zbierać obiema łapami czarnoziem pod spodem. Zbierała go w jedno miejsce, tworząc dość pokaźny kopiec. Na koniec uklepała go ładnie i porobiła w nim dziury palcem. Mrówki mogły bez problemu użyć go jako domu. Nawet termitiery się przy nim nie umywały.
- Na początku może ogólniki. Skąd znalazłeś się na tych ziemiach, ile masz lat, czy masz tu jakieś rodzeństwo, albo dalszą rodzinę, czy chciałbyś dołączyć do któregoś z ugrupowań, o. – miał pełne pole do popisu.

Awatar użytkownika
Taharaki
Posty: 67
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 04 sie 2014
Zdrowie: 100
Waleczność: 40
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#15

Post autor: Taharaki » 04 gru 2019, 19:14

Oczywiście, że spotkanie z ciemnofutrą dostarczało mu swego rodzaju radości oraz przyjemności, niemniej nie należał do istot, które potrafiły obnosić się z emocjami - zarówno pozytywnymi, jak tymi negatywnymi. Nie po to wszak trenował pokerową twarz długimi miesiącami, by teraz żonglować uśmiechem czy komplementami. Sporo wody przetoczy się przez Rzekę Królów, nim skorupa Taharakiego skruszeje na tyle, by dopuścić kogokolwiek do swego wnętrza. Niczym - w sporym jednak uproszczeniu - ziemska kula bowiem złożony był z dwóch, zupełnie przeciwnych sobie, warstw: gorące serce skryte pod grubą otuliną twardego płaszcza obojętności. Był na szczęście szlachetny oraz posiadał dobrze funkcjonujący kręgosłup moralny, toteż nie stanowił zagrożenia - pomimo pozornej nieumiejętności cieszenia się i odczuwania empatii.
Wysłuchał uważnie ostrzału pytań, którymi uraczyła go - notabene na jego własne życzenie - Rusałka, nie zmieniwszy wyrazu pyska ni na moment, przez co Gvalch'ca mogła wręcz odnieść wrażenie, iż jej nie słuchał. Nic bardziej mylnego! Był tu obecny zarówno ciałem, jak i duchem, chłonąc każde z jej słów oraz - w przeciwieństwie do sporej części męskiej nacji - zapamiętując każdy szczegół. Nie tylko dotyczący znaczenia słów, lecz także sposobu w jaki je wypowiadała, intonacji, momentu nabrania powietrza czy jego wypuszczenia, zachowania. Nie był złym obserwatorem, przeciwnie. Problem w tym, iż swoje opinie zachowywał jedynie dla samego siebie, obawiając się wysnucia niekoniecznie poprawnych wniosków.
- Historia mojego pojawienia się w okolicy jest do bólu banalną - zaczął, mówiąc niespiesznie i łagodnie muskając ucho rozmówczyni ciepłym (pomimo ogólnego chłodu wyzierającego od jego osoby) barytonem. - Szukałem swojego miejsca. - W typowym sobie stylu nie zagłębiał się w szczegóły, nie opowiadał o anegdotach ukochanego dziadka i miejscach, o których przodek mu wspominał; pominął też fakt, iż to właśnie owe historie sprowokowały go do wędrówki - na szczęście owocnej, jak miało się jednak dopiero okazać, bo rzecz dzieje się w przeszłości. Ach, marginesy. - Moja rodzina nie żyje, więc nie mam nikogo zarówno tutaj, jak i gdziekolwiek indziej. - Nie wspomniał o tym, iż nadal paskudnie obwinia się o śmierć siostrzyczek, zwłaszcza jednej z nich, nad którą obiecał rozpostrzeć swoją pieczę, a która po prostu zniknęła, bo jej nie dopilnował; nie miał też pojęcia, iż ta tak naprawdę przetrwała i znajduje się bliżej, niźli zakładał. - Nic mnie więc nie trzymało w domu, ba, wręcz mnie od niego odpychało. Jednak chyba czas zalec gdzieś na dłużej. Póki co nie należę do stada, nie chcę również niczego planować. Z planów zazwyczaj nie wychodzi nic dobrego. Mam ponad pięć lat - na koniec jeszcze wypadało odpowiedzieć na jedno z tych pytań, które padły najwcześniej. Zmarszczył na króciutki ułamek chwili czoło, najpewniej rozważając, czy każde z zapytań zostało rozpatrzonym. Następnie niespiesznie przeniósł spojrzenie jasnych oczu wprost na zielonkawe ślepia rozmówczyni, zatrzymując się na nich na niedługą chwilę - kilka sekund, których potrzebował, by się zrewanżować oznakami ciekawości:
- A Ty Rusałko pochodzisz stąd? Może zechcesz opowiedzieć mi conieco o zamieszkujących okolicę stadach? Byłbym zobowiązany - mówił łagodnie, dość monotonnie - bo niezmiennym nawet na chwilę tonem do tego stopnia, że jedynie z kontekstu można było się domyślić, iż jego wypowiedzi faktycznie w jakiejś mierze stanowią pytania, nie zaś zdania oznajmujące.

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#16

Post autor: Gvalch'ca » 05 gru 2019, 0:37

Rozsiadła się wygodnie i słuchała co też ciekawego samiec ma do powiedzenia na wspomnianą wcześniej serię pytań. O dziwo poradził sobie nader dobrze. A przez ”dobrze” rozumiała odpowiadanie na każde z zagadnień. Trochę ubodło ją to, że mówił tak lakonicznie, w końcu dała mu wolną rękę i mógł zaszaleć, a tu doznała gorzkiego rozczarowania. Nie mniej jednak słuchała pilnie co mówił i notowała sobie gdzieś na końcu szarych komórek. Kto wie, kiedy to jej się przyda.
- A wyglądam ci na miejscową? – zadała retoryczne pytanie i uśmiechnęła się półgębkiem. Nie wyglądała jak typowa Lwioziemka, nie wyglądała też jak typowa Złoziemka, tylko jak skrajcowanie obydwu stereotypów. Co innego, gdy nie wiedziało się, jak wyglądają samice obu stad.
- Mamy w krainie pięć stad. Zacznę od Królestwa Lwiej Ziemi. – nabrała głębokiego powietrza do płuc. Lew wiedział już, że to nie będzie krótkie opowiadanie.
- Zajmują tereny sawann i równiny. Ich ideologia jest prosta jak konstrukcja cepa. Czynią dobro, wierzą w karmę i w ten cały Krąg Życia, powołując się na niego przy każdej okazji. Jednocześnie uważają się za lepszych, gdyż ich biografia ma najdłuższą historię i zaczyna się wiele lat przed powstaniem jakiegokolwiek innego ugrupowania. Poza tym, mało konfliktowi, dobroduszni, do bólu ekstrawertyczni. Przynajmniej tak o sobie mówią. – zrobiła pauzę, po czym kontynuowała.
- Ja należę do stada Szkarłatnych Grzyw, do niedawna nazywaną krzywdząco Złą Ziemią. Mieszkamy na zachód od Wielkiej Wody. Jak pewnie zauważyłeś, nie lubimy się zbytnio z Lwią Ziemią. Właściwie to bardzo się nie lubimy. Ma to swoje podłoże właśnie we wcześniej wspomnianej biografii. Ale długo by gadać, jak będziesz chciał, to to później rozwinę. Mniejsza. Dla nas liczy się przede wszystkim lojalność. Traktujemy się jak jedną wielką rodzinę, każdy jest gotów skoczyć za kompanem w ogień. Nie boimy się ubrudzić sobie łap, bardzo cenimy sobie odwagę. Nie możemy mieć też partnerów spoza stada, co jest dla mnie dziwnym wymysłem obecnej władzy.
- Kolejna grupa to Mroczne Bractwo. Rządzi w nim moja siostra. Pomieszkują w górach i dolinie na wschodzie. Jest tam mocno rygorystycznie, ale lwom to odpowiada. Warunki też dają w kość, nie ma tam takich upałów jak tutaj, na sawannie, tylko panują straszne mrozy. Pewnie nawet nie wiesz czym są? W każdym razie ja zdecydowanie wolę skwar słońca od niego.
- Gdy przybyłam do tej krainy po raz pierwszy, napotkałam Królestwo Oazy. Na północ stąd jest pustynia i wydmy, a oni zajęli jedyną oazę – jak sama nazwa mówi – pośrodku nich. Chciałam ugasić pragnienie po podróży, po czym spotkałam samego władcę. Nie było to miłe spotkanie. Zostałam wyzwana od egoistek i szarańczy, bo zaczerpnęłam odrobinę wody z ich zbiornika, zabawne co?
- W dżungli poznałam pewnego lwa. Na imię miał Tadji. Twierdził, że jest z Królestwa Końca Burzy. Nie wiele o nich wiem, nie wiem też, gdzie mają siedzibę. Ale ów lew miał duże zdolności prekognicji.

Awatar użytkownika
Taharaki
Posty: 67
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 04 sie 2014
Zdrowie: 100
Waleczność: 40
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#17

Post autor: Taharaki » 05 gru 2019, 13:25

Owszem, nie był wylewny. Niemniej i tak Falka - wbrew pozorom - usłyszała od niego bardzo wiele; więcej, aniżeli ktokolwiek inny od momentu, w którym uciekł opuścił w tempie wskazującym na wyjątkowy pośpiech rodzime stado. Tak więc chociaż przekaz był wyjątkowo ubogi i raczej nie zawierał nazbyt wiele treści, stanowił dla Taharakiego i tak niemałe wyzwanie. Spodziewał się, iż Rusałka może nie być nazbyt zadowoloną, ba, być może wręcz odczuć pewnego rodzaju zawód - i myśl ta była uporczywa niczym natrętna mucha latem. Przeszkadzało mu, że wiecznie tylko wywoływał rozczarowania, gdzie tylko się pojawił. Jednak brakowało mu sił, odwagi czy energii do tego, by cokolwiek zmieniać. Na dnie duszy był rozsypany na miliard kawałków. Może, gdyby komukolwiek o tym opowiedział; może gdyby przed kimkolwiek otworzył w końcu swe serce - nabrałby nowych porcji wigoru, by zawalczyć o samego siebie?
Słuchał uważnie płynących z ciemnej gardzieli słów, nie przerwawszy jej wykładu ni jednym słowem, pomrukiem czy chociażby głośniejszym oddechem. Jedynie od czasu do czasu skłonił głową, jakoby chcąc ukazać, że wciąż tutaj jest; że nadal słucha łapczywie jej opowieści. Starał się zapamiętać jak najwięcej detali, wytworzyć jak najbardziej szczegółowy obraz poszczególnych grup. Szukając nowego domu powinien w końcu przywiązać uwagę do stosunków sąsiedzkich, czyż nie?
- Prekognicji? Co przez to rozumiesz? - Tak, naprawdę tak się stało. Z całej opowieści, trwającej kilka minut, najmocniej w chwili obecnej zainteresował ją ów jasnowidz, o którym wspomniała kompanka. Spojrzał mądrymi oczyma na lica samicy, nie wpatrując się w nie jednak nazbyt długo. Nie chcąc być niegrzecznym nie odwrócił teatralnie głowy (cóż, nie potrafił wytrzymywać zbyt długiego kontaktu wzrokowego, bynajmniej nie ze strachu przez fizycznym atakiem - lecz lękiem, że samica wyczyta z jego ślepi nazbyt wiele), lecz jedynie zawiesił wejrzenie nieco mniej na niej; patrzył jakoby "przez nią", starając się nie myśleć o tym, jak niedaleko się znajdowała.
- Pięć stad to całkiem sporo. I funkcjonują tutaj bez otwartej wojny, jedynie na bazie jakichś pomniejszych konfliktów, jak chociażby ten pomiędzy twoim stadem, Rusałko, a całą tą Lwią Ziemią? - dopytał jeszcze. Tam, skąd pochodził, trwający nazbyt długo pokój był niczym innym jak jedynie zapowiedzią poważnych przewrotów i brutalnych walk.

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#18

Post autor: Gvalch'ca » 05 gru 2019, 14:46

- Prekognicja to inaczej jasnowidzenie kolego. A raczej jego odłam. Daje dostęp do wiedzy o przyszłych zdarzeniach. Nie jest to umiejętność nabyta, a wrodzona. I też nie zawsze działa, zaś często tyczy się rzeczy małostkowych. Podam ci kilka przykładów, z jakimi spotkałam się w tamtej dżungli. Ów osobnik wiedział, że wyciągnę pazury, zanim jeszcze to zrobiłam. Przeszkodził mi w kąpieli, miałam prawo się zdenerwować. Wiedział też, co chcę powiedzieć, zanim zdążyłam choćby otworzyć pysk. Nie jest to coś, z czym lew spotyka się na co dzień. – wzruszyła ramionami. Nie robiło to na niej specjalnego wrażenia. Gdyby, dajmy na to, ciemnogrzywy zaczął wtedy lewitować, albo gdyby zaczął ziać z paszczy ogniem – może wtedy by ją to ruszyło. Ale tak to jego umiejętność nie wychodziła poza ramy przeciętnej. Oczywiście w mniemaniu zielonookiej.
Próbowała wyczytać cokolwiek z jego pokerowej twarzy po przydługim monologu. Ale efekt byłby taki sam, jakby patrzyła właśnie na obmyty rzeczny kamień. Coś biło z jego kanarkowych ślepi, lecz co to było i co oznaczało? Nie miała bladego pojęcia. I nie przyłożyła do tego odpowiedniej wagi.
- Nie prowadzimy z nikim wojny, jeśli o to pytasz. Nasze zatargi z Lwią Ziemią można nazwać otwartym konfliktem, choć i tak byłoby to wygórowane porównanie. Nie wiem jak wzajemne stosunki innych stad, ale wszystko wskazuje na to, że są wobec siebie neutralnie nastawione. – zamilkła, lecz po chwili przypomniał jej się dość istotny szczegół nawiązujący bezpośrednio do obranego tematu. – Ktoś powiedział mi niedawno, że do krainy przybył lew odziany w kościany pancerz. Zebrał wokół siebie niewielki oddział, jednak są za mali na stworzenie jakiegokolwiek stada. Delikwent zapowiedział, że wybije wszystkich i zaprowadzi tu nowy porządek. Ale według mnie powinien mierzyć siły na zamiary. – zaśmiała się pod nosem na wspomnienie irracjonalnego samca, któremu ewidentnie brakowało którejś klepki.
@Taharaki

Awatar użytkownika
Taharaki
Posty: 67
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 04 sie 2014
Zdrowie: 100
Waleczność: 40
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#19

Post autor: Taharaki » 10 gru 2019, 13:56

Cóż, towarzyszka widocznie nie do końca zrozumiała pytanie, którym ją uraczył. A może raczej to on niekoniecznie dostatecznie precyzyjnie je skonstruował. Znał pojęcie "prekognicji", nie potrzebował wyjaśnień. Oczywiście wysłuchał jej grzecznie i na koniec skłonił głową, akceptując jej wyjaśnienia czy definicje. Bardziej chodziło mu o konkretny przypadek; o to, co takiego uczynił ten cały Tadji, iż Rusałka w taki właśnie sposób go opisała. Dlatego też druga część jej opowieści zainteresowała go bardziej, chociaż niemożliwością byłoby wyczytanie owego zaciekawienia z pustego spojrzenia pozornie nieobecnych oczu. Na wieść o przeszkodzeniu jej w kąpieli mimochodem wyobraził sobie takową scenę - zaraz jednak skarcił sam siebie w myślach, a wyjątkowo krótkotrwały blask podekscytowania szybko wyblakł, dzięki czemu być może nawet pozostał niezauważonym. Tego właśnie pragnął. Jeszcze tylko brakowało, aby tu obecna lwica potraktowała go jak jakiegoś zboczeńca...
- Lew odziany w kościany pancerz... - powtórzył nieco głucho, najprawdopodobniej grzebiąc właśnie w pamięci i tam przerzucając całą swoją obecność, i tak zresztą nieszczególnie wybitnie rzucającą się w oczy. Zmarszczył delikatnie czoło, najpewniej nad czymś się zastanawiając. Czyżby opowiastki, których zasłyszał tu i ówdzie, nie były wcale bajeczkami dla niegrzecznych lwiątek? Taka wiecie, czarna wołga w świecie disnejowskiej Afryki. - Zwą go Wodzem? Słyszałem, że nieprzyjemny typ - rzekł w końcu, po raptem kilku sekundach milczenia, które jednak mogły dłużyć się w nieskończoność dla kogoś, kto był skazany na towarzystwo tego gaduły.
- Czasami braki w liczbie wojaków można załatać odpowiednią strategią, dobrym pomyślunkiem i bystrym przewodnikiem. Poza tym nie można mieć pewności, czy któreś ze stad, skuszone wizją nowego porządku, nie zdecyduje się dołączyć do jego oddziałów... - Rozmowa nagle stała się jakaś taka... poważna.


@Gvalch'ca

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#20

Post autor: Gvalch'ca » 11 gru 2019, 18:10

Był w błędzie. Wyłapała ten nagły błysk, niewidoczną na pierwszy rzut oka iskierkę na wspomnienie o kąpieli. Nawet sobie nie wyobrażała, jak prowokacyjne i intymne wizje wywołała w umyśle samca, pozornie nienaumyślnie. Każdy przecież lubił pokazywać się z tej najlepszej strony. Każdy chciał się każdemu podobać, głównie z aparycji. A wiedząc, że samiec to istota prosta i niezbyt skomplikowana, bezczelnie to wykorzystywała na swoją korzyść i powoli, małymi kroczkami plusowała sobie w jego oczach i umiejętnie owijała go sobie wokół palca. Gorzej, gdy cała ta gra z kamienną twarzą runie, odsłoni swoje prawdziwe oblicze i rzuci się na nią w przypływie dzikiej żądzy. Ale to było równie prawdopodobnie jak to, że userka kiedykolwiek wygra w totka.
Skinęła łbem, gdy wypowiedział jego imię, czy też tytuł, jakim raczył okolicznych plotkarzy. Wódz w końcu nie jest imieniem, jakie daje się lwiątkom po narodzinach, chyba, że weszła jakaś nowa moda, a ona jak zwykle była z informacjami do tyłu. Zdumiona popatrywała na Tataraka, nie wierząc, że słyszał o czarnym jegomościu. Tib poprosił ją, by rozpowszechniała wiedzę o przyodzianym lwie, a tymczasem okazało się, że już prawie wszyscy o nim wiedzieli. Nawet lwy, które dopiero co przybyły do krainy. Poczta pantoflowa działała, bez dwóch zdań. Albo faktycznie zdążył w okolicznych regionach powybijać parę stad bądź osobników z nich uprowadzonych, a wieści były sprawdzonymi relacjami z patrolów, ewentualnie raportami od emisariuszy.
- Szkarłatni na pewno nie zgodzą się na współpracę z tym obwiesiem. A Lwioziemcy są zbyt bojaźliwi i poczciwi, żeby w ogóle rozważyć jego ofertę. – wzruszyła ramionami. Chyba, że to była oferta nie do odrzucenia. Takiej nie sposób odmówić. Pozostawały więc jeszcze trzy inne stada. Burzowi, Mroczni i Oazanie. Jej siostra na pewno też nie zgodziłaby się na jakikolwiek układ z Wodzem. Nie wiedziała, co na to dwa pozostałe.
Poważną pogawędkę coś przerwało. Niuchnęła nosem parokrotnie i zamarła. Po chwili dopiero poczuła, że coś jest nie tak. Z jej dolnych partii zaczęła sączyć się posoka. Póki co w drobnych ilościach skapywała na grunt, ale jednak. Nie wiedziała za bardzo, co ma teraz zrobić. I póki im obojgu nie strzeli coś głupiego do łba. Zaczęła sobie przysypywać tyłek sporą ilością piachu. Musiała działać szybko, co z tego, że idiotycznie? Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie! Poza tym miała nadzieję, że złotooki nie zorientuje się o jej trudnym położeniu.
@Taharaki

Odpowiedz

Wróć do „Zakończone”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości