x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Szczyt Wodospadu
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
Szczyt Wodospadu
Kamienny szczyt wodospadu. Rosną tutaj różne krzewy i drzewa. Przez wodę można przejść powalonym piniem, który leży trochę dalej. Z tego miejsca rozciąga się widok na okolicę. Jest tutaj cicho i spokojnie.
~Nyks
- Goliath
- Posty: 72
- Gatunek: Orłosęp
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 lut 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 23
- Zręczność: 52
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Czasami Goliath zapomina, że rzemieślnictwo poza pozyskiwaniem surowców niesie dodatkowe plusy - podziwianie widoków. Imponujący wodospad, którego woda grzmiała w momencie przecierania się przez skały, a z samego szczytu widok na pobliską okolicę w tym brzeg i środek rzeki, gdzie tak niedawno znajdował się orłosęp. Jeszcze chwilę poddał się temu przepięknemu widokowi, po czym wrócił do zajęcia. Przybył do dżungli nie tylko celem znalezienia wikliny oraz trzciny, jego głównym celem pozostaje zdobycie żelaznego drewna. Rzemieślnik latał między kolejnymi drzewami szukając tego pożądanego.
Orłosęp zirytował się niemiłosiernie. Ile podczas rzemieślnictwa zniszczy nerwów, to jego.
Przeklęty los. Jak tak dalej pójdzie, opuszczę dżunglę obciążony wyłącznie o trzcinę. Następnym razem spróbuję w innej części dżungli, ale teraz nie mam na to czasu. - pomyślał Goliath po raz kolejny mijając drzewo, którego nie poszukiwał. Wygląda na to, że nie ma tu już nic do roboty i pozostaje zlecieć na dół wodospadu, w celu poszukiwania kauczuku, zatem tak też zrobił.
//zt//
Goliath wyrzuca 3d100:
67, 51, 80
67, 51, 80
Orłosęp zirytował się niemiłosiernie. Ile podczas rzemieślnictwa zniszczy nerwów, to jego.
Przeklęty los. Jak tak dalej pójdzie, opuszczę dżunglę obciążony wyłącznie o trzcinę. Następnym razem spróbuję w innej części dżungli, ale teraz nie mam na to czasu. - pomyślał Goliath po raz kolejny mijając drzewo, którego nie poszukiwał. Wygląda na to, że nie ma tu już nic do roboty i pozostaje zlecieć na dół wodospadu, w celu poszukiwania kauczuku, zatem tak też zrobił.
//zt//
-
Tacitus
- Posty: 112
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 sty 2015
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Odmierzałem przebyty dystans stawianymi krokami. Nauczyły mnie tego człekokształtne trzy lata temu, oczywiście musiałem nieco zmodyfikować owy wyznacznik, bowiem poruszałem się inaczej niż one. I miałem kompletnie inną budowę - dłuższą, bardziej horyzontalną. Dziesięć kroków, dziesięć metrów, sto kroków, sto metrów, tysiąc kroków, jedna mila. Było to bardzo żmudne, ale co innego miałem do roboty? Przynajmniej wiedziałem, ile przeszedłem. I jak daleko znajduję się od dawnego domu. Zajęło mnie to na tyle, że nie spostrzegłem, kiedy znalazłem się w dżungli, opuszczając jałowy step. Było tu kompletnie inaczej niż w gaju z gorylami. Bardziej nieprzyjaźnie, rosło tu też więcej roślinności, przez którą ledwo mogłem się przedrzeć, a zewsząd dochodziły mnie odgłosy drapieżników, których nigdy przedtem nie słyszałem, ani nie widziałem. Łatwo można było się tu zgubić. Ale byłem przygotowany na podobne okoliczności. Zrezygnowałem z liczenia kroków i zacząłem zaznaczać co dziesiąte drzewo, zdzierając pazurami kawałki kory. Czasem również się o nie otarłem, choć wiedziałem, że zapach nie utrzyma się na zbyt długo, dlatego pierwsza metoda okazywała się skuteczniejsza. Przecinając matecznik natknąłem się na rzeczkę. Bez większego namysłu ruszyłem wzdłuż niej, pod prąd - tam, gdzie najwyraźniej biło źródło. Mając w zanadrzu taki prekursor i metoda z drzewami była już zbędna. Tak, przyswoiłem wiele reguł i umiałem się nimi posługiwać będąc samemu jak palec. Ale chyba już zaczął odpowiadać mi taki stan rzeczy. Stanąłem nagle i zacząłem poruszać nozdrzami. Co to za zapach?
Zaraz obok rzeki rósł potężny drzewostan. Podszedłem do niego i starannie go obejrzałem. Ach, no tak, już wiedziałem, co to było. Miałem z tym do czynienia nie raz. Pokazał mi go kiedyś mój przyjaciel Oll, powiedział również, co można z niego pozyskać oraz w jaki sposób. Jak dobrze, że jego gałęzie były dość nisko osadzone. Podskoczyłem i uczepiłem się jednej łapami, by po chwili wylądować z kawałkiem na ziemi. Odłupałem niepotrzebne części i zostawiłem najważniejsze części żelaznego drzewa. Z tego co mówił Oll, można było z tego wykonać niebosiężną broń podczas walk, albo do obrony. Uniosłem łeb i niuchnąłem raz jeszcze. Kolejny zapach. Bardziej interesujący.
Też zaraz obok rzeczki, też drzewo. Figowiec. Tylko jakiś inny, mniejszy. Z pęknięcia pośrodku pnia wydobywał się lepki i gęsty płyn. Zastanowiłem się przez moment, drapiąc się w potylicę. To chyba był kauczuk. Podszedłem do cieczy i zaciągnąłem się aromatem, omal się nie krztusząc. Tak, to z całą pewnością był kauczuk. Oll mówił, że działał jak klej i przydawał się do mocowania różnych przedmiotów. Toteż nie mogłem tego zebrać gołą łapą. Rozejrzałem się dookoła, podreptałem, aż ostatecznie znalazłem maleńką tykwę, którą napełniłem lecącym płynem. Trochę mi to zajęło, ponieważ leciał okropnie wolno. Schowałem wszystko i poszedłem dalej wzdłuż potoku, zadowolony ze zbiorów. Po krótkim czasie wyrósł przede mną wodospad, wielki i majestatyczny. Coś natchnęło mnie, by wdrapać się na samą jego górę. Ale najpierw upiłem z niego parę łyków, a następnie porządnie się wykąpałem. Może i nie byłem misterem, ale przynajmniej dbałem o higienę osobistą. Otrzepałem kremowe futro i wskoczyłem na pieniek, potem już tylko mozolnie wdrapywałem się na szczyt. O dziwo nie był ziemisty, jak zakładałem, tylko kamienny. Mimo wszystko rosło tu trochę krzewów, które mogłyby mnie zasłonić. Położyłem się wygodnie na brzuchu i objąłem spojrzeniem całą okolicę. Na początku dżungla wydała mi się surowa, nieetyczna, teraz jednak zyskała w mych oczach dwukrotnie. Lecz zmęczenie wzięło górę nad podziwianiem widoków i pokrótce zasnąłem, twardym snem bez snów.
Tacitus wyrzuca 3d100:
9, 24, 83
9, 24, 83
Zaraz obok rzeki rósł potężny drzewostan. Podszedłem do niego i starannie go obejrzałem. Ach, no tak, już wiedziałem, co to było. Miałem z tym do czynienia nie raz. Pokazał mi go kiedyś mój przyjaciel Oll, powiedział również, co można z niego pozyskać oraz w jaki sposób. Jak dobrze, że jego gałęzie były dość nisko osadzone. Podskoczyłem i uczepiłem się jednej łapami, by po chwili wylądować z kawałkiem na ziemi. Odłupałem niepotrzebne części i zostawiłem najważniejsze części żelaznego drzewa. Z tego co mówił Oll, można było z tego wykonać niebosiężną broń podczas walk, albo do obrony. Uniosłem łeb i niuchnąłem raz jeszcze. Kolejny zapach. Bardziej interesujący.
Tacitus wyrzuca 3d100:
3, 79, 28
3, 79, 28
Też zaraz obok rzeczki, też drzewo. Figowiec. Tylko jakiś inny, mniejszy. Z pęknięcia pośrodku pnia wydobywał się lepki i gęsty płyn. Zastanowiłem się przez moment, drapiąc się w potylicę. To chyba był kauczuk. Podszedłem do cieczy i zaciągnąłem się aromatem, omal się nie krztusząc. Tak, to z całą pewnością był kauczuk. Oll mówił, że działał jak klej i przydawał się do mocowania różnych przedmiotów. Toteż nie mogłem tego zebrać gołą łapą. Rozejrzałem się dookoła, podreptałem, aż ostatecznie znalazłem maleńką tykwę, którą napełniłem lecącym płynem. Trochę mi to zajęło, ponieważ leciał okropnie wolno. Schowałem wszystko i poszedłem dalej wzdłuż potoku, zadowolony ze zbiorów. Po krótkim czasie wyrósł przede mną wodospad, wielki i majestatyczny. Coś natchnęło mnie, by wdrapać się na samą jego górę. Ale najpierw upiłem z niego parę łyków, a następnie porządnie się wykąpałem. Może i nie byłem misterem, ale przynajmniej dbałem o higienę osobistą. Otrzepałem kremowe futro i wskoczyłem na pieniek, potem już tylko mozolnie wdrapywałem się na szczyt. O dziwo nie był ziemisty, jak zakładałem, tylko kamienny. Mimo wszystko rosło tu trochę krzewów, które mogłyby mnie zasłonić. Położyłem się wygodnie na brzuchu i objąłem spojrzeniem całą okolicę. Na początku dżungla wydała mi się surowa, nieetyczna, teraz jednak zyskała w mych oczach dwukrotnie. Lecz zmęczenie wzięło górę nad podziwianiem widoków i pokrótce zasnąłem, twardym snem bez snów.
- Tao
- Posty: 199
- Gatunek: Lampart
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 mar 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 51
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Centkowana opuściwszy lwicę o imieniu Lokatt postanowiła spróbować wdrapać się na szczyt wodospadu. Bardzo chciała zobaczyć jaki widok rozciąga się z góry. Tak więc nic nie czekając zaczęła się wspinać. Owa czynność nie była dla niej niczym trudnym gdyż była przecież lampartem. Jednak wspinanie się po drzewach znacząco różniło się od łażenia po skałach. Tak więc musiała bardzo uważać żeby nie spaść. Dodatkowo całą eskapade utrudniała wszechobecna woda, która sprawiała iż każda ze skał była śliska niczym skuta lodem.
Na szczęście po jakimś czasie udało jej się dostać do celu. Krajobraz jaki można było stamtąd podziwiać zapierał dech w piersiach i na pewno rekompensował podjęty wysiłek. Po krótkim zaopatrzeniu się w dal Tao zaczęła rozglądać się wokół siebie. Była tu nad wyraz cicho i spokojnie lecz samica odnosiła wrażenie, że nie jest sama. Wskazywał na to zapach unoszący się w powietrzu. Z tego co wyczuła musiał należeć on do jakiegoś samca. Nigdy nie czuła czegoś podobnego więc nie wiedziała jakiego gatunku może być owy nieznajomy. Jednak chęć odkrycia prawdy była tak silna, że na ciekawości nie pozostało i centkowana zaczęła po prostu go szukać. Niestety przez dłuższy czas na nikogo nie trafiła. Niewątpliwie poszukiwania bardzo utrudniały wszechobecne krzewy oraz inne rośliny.
Już miała się poddać kiedy nagle zupełnienie przez przypadek wlazła wprost na leżącego w gąszczu jegomościa. Ahh, niezdara ze mnie. odezwała się w myślach jednocześnie podnosząc się z ciała na którym wylądowała. Widząc z kim ma do czynienia lekko się wzdrygnęła gdyż nie przypuszczała, że spotka tutaj lwa. Przełknęła głośno ślinę gdyż przeszło jej przez myśl, że właśnie może skończyć życie. W końcu go obudziła więc zadowolony pewnie nie będzie. Miło będzie zginąć z łap takiego przystojniaka. Uśmiechnęła się ironicznie. Wszak nie umiała ukryć, że owy drapieżnik momentalnie wpadł jej w oko. Jeśli od razu jej nie zabije to zapewnie zauważy na jej polikach ogromne wypieki.
Na szczęście po jakimś czasie udało jej się dostać do celu. Krajobraz jaki można było stamtąd podziwiać zapierał dech w piersiach i na pewno rekompensował podjęty wysiłek. Po krótkim zaopatrzeniu się w dal Tao zaczęła rozglądać się wokół siebie. Była tu nad wyraz cicho i spokojnie lecz samica odnosiła wrażenie, że nie jest sama. Wskazywał na to zapach unoszący się w powietrzu. Z tego co wyczuła musiał należeć on do jakiegoś samca. Nigdy nie czuła czegoś podobnego więc nie wiedziała jakiego gatunku może być owy nieznajomy. Jednak chęć odkrycia prawdy była tak silna, że na ciekawości nie pozostało i centkowana zaczęła po prostu go szukać. Niestety przez dłuższy czas na nikogo nie trafiła. Niewątpliwie poszukiwania bardzo utrudniały wszechobecne krzewy oraz inne rośliny.
Już miała się poddać kiedy nagle zupełnienie przez przypadek wlazła wprost na leżącego w gąszczu jegomościa. Ahh, niezdara ze mnie. odezwała się w myślach jednocześnie podnosząc się z ciała na którym wylądowała. Widząc z kim ma do czynienia lekko się wzdrygnęła gdyż nie przypuszczała, że spotka tutaj lwa. Przełknęła głośno ślinę gdyż przeszło jej przez myśl, że właśnie może skończyć życie. W końcu go obudziła więc zadowolony pewnie nie będzie. Miło będzie zginąć z łap takiego przystojniaka. Uśmiechnęła się ironicznie. Wszak nie umiała ukryć, że owy drapieżnik momentalnie wpadł jej w oko. Jeśli od razu jej nie zabije to zapewnie zauważy na jej polikach ogromne wypieki.

-
Tacitus
- Posty: 112
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 sty 2015
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Na początku nie śniłem absolutnie niczego, ogarniała mnie wszechobecna pustka i ciemność, dopiero potem przyszedł do mnie sen. Następnie przemienił się w koszmar. W sumie ten sam co zawsze. Miewałem go sporadycznie, ale jednak miewałem, na swoje nieszczęście. Ten sam schemat, ta sama fabuła, czasem różniąca się w szczegółach. Polowałem na zebrę, głupie, prawda? Przecież samemu nie poluje się na tak dużą zwierzynę. Gdy już udaje mi się ją dorwać i powalić, wgryzam się w jej szyję i czuję na języku metaliczny, słodkawy smak posoki. Nagle zebra przemienia się w moją matkę, która leży bez ducha, z krwawiącą nadal grdyką. Wszystko widzi mój pieprzony ojciec, który podchodzi i zaczyna mnie dusić. A ja? Ja nie mogę nawet kiwnąć palcem, dostaję paraliżu, nie mogę odpłacić mu się pięknym za nadobne. Gdy już brakowało mi tlenu, budziłem się. Tym razem jednak się nie obudziłem, sen urwał się i znowu otoczył mnie mrok. Nie miałem pojęcia, co on oznaczał, powinienem udać się do jakiegoś szamana lub innej śniączki, która pozwoliłaby zinterpretować ową marę. Ze snu, czy raczej letargu, wyrwało mnie uderzenie, a po chwili głuchy łomot o ziemię. Otworzyłem raptownie jedno oko, by cokolwiek zarejestrować w pobliżu. I zobaczyłem - lamparcicę zbierającą się z podłoża. No tak, miałem tak ponadprzeciętnie długie cielsko, że można je było pomylić z kłodą rzucaną pod nogi. Ale przecież wyróżniałem się kolorystycznie na tle roślinności, co było dziwne. Podniosłem się i odwróciłem w kierunku nieznajomej, po czym przysiadłem na zadzie. Nie godzi się wszak leżeć w obliczu damy, co prawda dość niezdarnej, ale nadal damy. Ewidentnie się speszyła, próbując uniknąć mojego wzroku, a taksowałem ją dość... obcesowo. Dopiero drugi raz w życiu widziałem tego kotowatego, choć kiedyś przecież mieszkałem w dżungli. Szukałem różnic między samicą lamparcią, a tą lwią, ale była ich doprawdy garstka. Były minimalnie mniejsze, no i oczywiście upstrzone wszędzie cętkami, ale poza tym? Nic a nic. Choć podobnych pomarańczowych oczu również nigdy nie spotkałem u lwów, lecz to może moje niedoinformowanie.
- Powitanie i skromne przeprosiny w zupełności by wystarczyły. - uniosłem brew i trzepnąłem uchem, przez co kolczyk lekko zafurkotał. Nie byłem zły, a nagana nie była surowa. Po prostu zwracałem jej uwagę, żeby w przyszłości nie popełniała podobnych gaf.
- Powitanie i skromne przeprosiny w zupełności by wystarczyły. - uniosłem brew i trzepnąłem uchem, przez co kolczyk lekko zafurkotał. Nie byłem zły, a nagana nie była surowa. Po prostu zwracałem jej uwagę, żeby w przyszłości nie popełniała podobnych gaf.
- Tao
- Posty: 199
- Gatunek: Lampart
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 mar 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 51
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Kiedy Tao zachaczywszy się o leżącego lwa padła na ziemię ten momentalnie zareagował. Jednak nie w taki sposób jakiego się obawiała. Nie rzucił się na nią, a po prostu wstał odwracając się w jej kierunku po czym usadowił swoje cztery litery na ziemi. Czyżbym trafiła na prawdziwego dżentelmena? Dopiero teraz mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Jegomość nie przypominał typowego przedstawiciela swojego gatunku. Jego ciało było znacznie dłuższe niż normalnie zresztą podobnie jak i łapy. Umaszczenie też było dość specyficzne. Przynajmniej ona nigdy podobnego nie widziała. No i do tego te oczy. Lamparciy od razu zrobiło się raźniej. Teraz wiedziała, że nie tylko ona jest jakaś inna. Jednak ta przyjemna chwila nie trwała zbyt długo gdyż samiec właśnie postanowił się odezwać. W jednej chwili przypomniała sobie o swojej niepełnosprawność a jej wyraz pyska wyraźniej posmutniał. No nie, znowu to samo. Czy ja nie mogę być normalna? Wzdychnęła ciężko.
Na słowa nieznajomego tylko się uśmiechnęła. Bo co innego mogła zrobić. Normalnie by go przeprosiła. Lecz jak to zrobić bez użycia słów? Nie da się przecież tego narysować. Zatem zamiast dokonać niemożliwego centkowana stwierdziła, że spróbuję przekazać nieznajomemu iż jest głuchoniema. Tak więc na nic nie czekając spojrzała mu prosto w oczy i podjęła wyzwanie. Złapała obiema łapami za swoje uszy i pokręciła głową. Następnie zatkała sobie pysk i wykonała podobny gest co wcześniej. Dodatkowo, aby krwistooki na pewno zrozumiał co miała na myśli, szybko nabazgrała pazurem na jednym z kamieni swoją głowę skreślając tam te części ciała, które przed chwilą wskazała. Kiedy skończyła ponownie skierowała na niego swój wzrok, czekając na reakcję.
Na słowa nieznajomego tylko się uśmiechnęła. Bo co innego mogła zrobić. Normalnie by go przeprosiła. Lecz jak to zrobić bez użycia słów? Nie da się przecież tego narysować. Zatem zamiast dokonać niemożliwego centkowana stwierdziła, że spróbuję przekazać nieznajomemu iż jest głuchoniema. Tak więc na nic nie czekając spojrzała mu prosto w oczy i podjęła wyzwanie. Złapała obiema łapami za swoje uszy i pokręciła głową. Następnie zatkała sobie pysk i wykonała podobny gest co wcześniej. Dodatkowo, aby krwistooki na pewno zrozumiał co miała na myśli, szybko nabazgrała pazurem na jednym z kamieni swoją głowę skreślając tam te części ciała, które przed chwilą wskazała. Kiedy skończyła ponownie skierowała na niego swój wzrok, czekając na reakcję.

-
Tacitus
- Posty: 112
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 sty 2015
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Zauważyłem, że ze speszenia wyraźnie przechodzi w smutek. Czy powiedziałem coś nie tak? Może byłem trochę za ostry? Odwykłem od relacji między.. kotowych, mogłem wyjść z wprawy i pozapominać większości manier, jakie mi wpojono. Miałem dopytać co się stało, ewentualnie sam przeprosić, w końcu kobiety były dla mnie odwieczną zagadką bez puenty, ale nagle lamparcica złapała się za uszyska i zaczęła kręcić łbem na boki. Wyprostowałem się i rozszerzyłem oczy ze zdziwienia, wpadając w niemałą konsternację. Czyżby to była jakaś młódka i grała właśnie ze mną w kalambury? Dobrze, czemu nie? Potem położyła sobie łapę na licu i znów zaczęła kręcić przecząco głową. Nie uszy, nie usta... może nie słuch i nie mowa? Ach tak, teraz już rozumiałem. Ona mi właśnie przekazywała swoje ułomności, to nie była zabawa. Odchrząknąłem znacząco, nie za bardzo wiedząc, jak zareagować. Zrobiło mi się wręcz głupio.
- Biedactwo. - nie wiedziałem, jak inaczej wyrazić współczucie, to było pierwsze, co mi ślina na język przyniosła. Machnąłem ogonem, odganiając upierdliwe muszyska i wpatrując się w rozmówczynię - czy raczej współtowarzyszkę - nachalnie. Nie słyszała i nie potrafiła mówić, ale widziałem, że rozumie wypowiadane przeze mnie słowa. To znacząco ułatwiało robotę. Też postanowiłem jej to ułatwić i nie wygłaszać długich peanów, choć w moim przypadku to mogło być trudne. Pokrótce panterka zaczęła rysować pazurem po kamieniu. Zacmokałem niezadowolony, powoli i delikatnie chwyciłem jej łapę i odstawiłem ją na grunt, widząc, jak bez sensu tępi najlepszy łowczy narząd.
- Rysuj tutaj. - puściłem jej kończynę i uśmiechnąłem się doń niemrawo. Dopiero teraz spojrzałem na niedokończone dzieło. Właściwie to przedstawiało dokładnie to samo, co zademonstrowała mi parę chwil wcześniej. Przynajmniej miałem już pewność.
- Jak się nazywasz? Możesz to jakoś pokazać, albo narysować? - mówiłem nieśpiesznie, oddzielając każde pojedyncze słowo, by na pewno mnie zrozumiała.
- Biedactwo. - nie wiedziałem, jak inaczej wyrazić współczucie, to było pierwsze, co mi ślina na język przyniosła. Machnąłem ogonem, odganiając upierdliwe muszyska i wpatrując się w rozmówczynię - czy raczej współtowarzyszkę - nachalnie. Nie słyszała i nie potrafiła mówić, ale widziałem, że rozumie wypowiadane przeze mnie słowa. To znacząco ułatwiało robotę. Też postanowiłem jej to ułatwić i nie wygłaszać długich peanów, choć w moim przypadku to mogło być trudne. Pokrótce panterka zaczęła rysować pazurem po kamieniu. Zacmokałem niezadowolony, powoli i delikatnie chwyciłem jej łapę i odstawiłem ją na grunt, widząc, jak bez sensu tępi najlepszy łowczy narząd.
- Rysuj tutaj. - puściłem jej kończynę i uśmiechnąłem się doń niemrawo. Dopiero teraz spojrzałem na niedokończone dzieło. Właściwie to przedstawiało dokładnie to samo, co zademonstrowała mi parę chwil wcześniej. Przynajmniej miałem już pewność.
- Jak się nazywasz? Możesz to jakoś pokazać, albo narysować? - mówiłem nieśpiesznie, oddzielając każde pojedyncze słowo, by na pewno mnie zrozumiała.
- Tao
- Posty: 199
- Gatunek: Lampart
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 mar 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 51
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Z tego co zauważyła centkowana samiec przez jakiś czas nie rozumiał co znaczą gesty przez nią wykonywane. Był wręcz zdziwiony jej zachowaniem. No nie, znowu to samo - wzdychnęła zrezygnowana. Na szczęście lew po chwili domyślił się o co chodzi. Widać było, że nie wiedział jak zareagować na informację, którą właśnie otrzymał. Dlatego też aby nie było mu głupio samica posłała mu lekki uśmieszek.
Odczytawszy z jego mimiki to co właśnie powiedział, lamparcica jeszcze bardziej rozpromieniała. Uśmiech na jej pysku momentalnie stał się dużo większy. Jaki kochany. Jeszcze nigdy nie spotkała na swej kogoś kto by jej współczuł, aż do teraz. Odnosiła wrażenie, że towarzysz siedzący przed nią jest pod tym względem wyjątkowy.
Kiedy samica rysowała na jednym z kamieni to co przed chwilą zademonstrowała, nagle w połowie pracy poczuła, że samiec chwyta jej łapę i odkłada ją na bok. Szybko podniosła głowę po czym spojrzała mu w oczy. Nie wiedziała o co chodzi. Mogła się tylko domyślać, że miał na myśli to iż niszczy sobie tylko pazury używając ich do nieodpowiednich celów.
Dokładnie mu się przyglądając zauważyła, że znowu coś do niej mówi. Oczywiście prawie od razu udało się jej odczytać owe słowa. Udzielenie na nie odpowiedzi było bardzo proste gdyż imię było jednym z niewielu wyrazów, które umiała wypowiedzieć. Oczywiście nie bez trudu ale dobre i to. Tak więc na nic nie czekając spróbowała ułożyć swoje usta tak aby wydać z siebie pożądany dźwięk. - Tao - odparła w miarę wyraźnie. Następnie wskazała łapą na towarzysza dając mu do zrozumienia aby teraz on się przedstawił.
Odczytawszy z jego mimiki to co właśnie powiedział, lamparcica jeszcze bardziej rozpromieniała. Uśmiech na jej pysku momentalnie stał się dużo większy. Jaki kochany. Jeszcze nigdy nie spotkała na swej kogoś kto by jej współczuł, aż do teraz. Odnosiła wrażenie, że towarzysz siedzący przed nią jest pod tym względem wyjątkowy.
Kiedy samica rysowała na jednym z kamieni to co przed chwilą zademonstrowała, nagle w połowie pracy poczuła, że samiec chwyta jej łapę i odkłada ją na bok. Szybko podniosła głowę po czym spojrzała mu w oczy. Nie wiedziała o co chodzi. Mogła się tylko domyślać, że miał na myśli to iż niszczy sobie tylko pazury używając ich do nieodpowiednich celów.
Dokładnie mu się przyglądając zauważyła, że znowu coś do niej mówi. Oczywiście prawie od razu udało się jej odczytać owe słowa. Udzielenie na nie odpowiedzi było bardzo proste gdyż imię było jednym z niewielu wyrazów, które umiała wypowiedzieć. Oczywiście nie bez trudu ale dobre i to. Tak więc na nic nie czekając spróbowała ułożyć swoje usta tak aby wydać z siebie pożądany dźwięk. - Tao - odparła w miarę wyraźnie. Następnie wskazała łapą na towarzysza dając mu do zrozumienia aby teraz on się przedstawił.

-
Tacitus
- Posty: 112
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 sty 2015
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Im bardziej się jej przyglądałem, tym bardziej ją rozumiałem. Była niesłysząca, nie potrafiła też mówić, choć proste sformułowania potrafiła artykułować. Czy też raczej wydusić dziwnym głosem. Umiała odczytać słowa z ruchu mych warg, ale nie wszystkie. Nie wyśmiewałem jej, sam przecież byłem odmieńcem. Trafił swój na swego - dziecko z kazirodczego związku i głuchoniema lamparcica. Duet prawie idealny. Relacja z nią i konwersacje wydawały się być ciężkie, ale nie niewykonalne. Lubiłem wyzwania. Kiedy wskazała na mnie łapą zastanowiłem się, czy wyjawić jej prawdziwe miano, czy może wskazać coś z przyrody, czym by mnie tytułowała. Oszczędziłoby to sporo zachodu, lecz do odważnych świat należy. Gdy nie zrozumie mojego miana, wtedy wybiorę drugą opcję.
- Tacitus. Ta-ci-tus. - znów mówiłem wolno i wyraźnie, uważając, by patrzyła prosto na mój pysk, a nie gdzieś w bok. Ciekawe, czy po prostu przytaknie, czy będzie starała się powtórzyć po mnie. Prawdę mówiąc kwestia ta przestała mnie interesować bardzo szybko. Zastąpiła ją nieco inna, która zaczęła wiercić mój łeb na wskroś. Chciałem, by spotkanie obrało w końcu właściwe tory.
- Zaczekaj tu. - rzekłem i wykonałem charakterystyczny gest łapą, by została na miejscu. Żwawo zacząłem schodzić dróżką ze szczytu wodospadu i rozglądałem się na boki, próbując odnaleźć charakterystyczne rozłożyste drzewo, które minąłem w drodze tutaj. Gdyby nie pamięć fotograficzna, pewnie szukałbym go jeszcze przez pół dnia. Zebrałem owoce, które leżały u podnóża drzewostanu, a następnie znalazłem tykwę, dość szeroką i odpowiednio głęboką. Ubiłem w niej sfermentowane owoce, pozbawiając je wcześniej pestek i zamieszałem powstały wywar. Pachniał bardzo zachęcająco, ale był nadal zbyt gęsty. Dolałem wody z czystej rzeki, ale tylko odrobinę, po czym wziąłem tykwę z zawartością w pysk i wróciłem do Tao.
- Masz, wypij. - postawiłem prowizoryczne naczynie przed jej nosem i uśmiechnąłem się zachęcająco. To była marulówka. Normalnie zastosowałbym swoje standardowe procedury, ale że okoliczności były dość niecodzienne, to i musiałem zastosować niecodzienne metody. Pytanie, czy Tao się na to zgodzi. W głowie zacząłem na wszelki wypadek opracowywać "plan b".
- Tacitus. Ta-ci-tus. - znów mówiłem wolno i wyraźnie, uważając, by patrzyła prosto na mój pysk, a nie gdzieś w bok. Ciekawe, czy po prostu przytaknie, czy będzie starała się powtórzyć po mnie. Prawdę mówiąc kwestia ta przestała mnie interesować bardzo szybko. Zastąpiła ją nieco inna, która zaczęła wiercić mój łeb na wskroś. Chciałem, by spotkanie obrało w końcu właściwe tory.
- Zaczekaj tu. - rzekłem i wykonałem charakterystyczny gest łapą, by została na miejscu. Żwawo zacząłem schodzić dróżką ze szczytu wodospadu i rozglądałem się na boki, próbując odnaleźć charakterystyczne rozłożyste drzewo, które minąłem w drodze tutaj. Gdyby nie pamięć fotograficzna, pewnie szukałbym go jeszcze przez pół dnia. Zebrałem owoce, które leżały u podnóża drzewostanu, a następnie znalazłem tykwę, dość szeroką i odpowiednio głęboką. Ubiłem w niej sfermentowane owoce, pozbawiając je wcześniej pestek i zamieszałem powstały wywar. Pachniał bardzo zachęcająco, ale był nadal zbyt gęsty. Dolałem wody z czystej rzeki, ale tylko odrobinę, po czym wziąłem tykwę z zawartością w pysk i wróciłem do Tao.
- Masz, wypij. - postawiłem prowizoryczne naczynie przed jej nosem i uśmiechnąłem się zachęcająco. To była marulówka. Normalnie zastosowałbym swoje standardowe procedury, ale że okoliczności były dość niecodzienne, to i musiałem zastosować niecodzienne metody. Pytanie, czy Tao się na to zgodzi. W głowie zacząłem na wszelki wypadek opracowywać "plan b".
- Tao
- Posty: 199
- Gatunek: Lampart
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 mar 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 51
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Nie sposób było nie zauważyć, że samiec bacznie się jej przyglądał. Jednak nie peszyło to już lamparcicy tak jak na początku. Ba, nawet się jej to podobało. Miło było odczuwać zainteresowanie ze strony takiego przystojniaka jakim niewątpliwie był. Uważaj bo się jeszcze zakochasz - roześmiała się. W tym momencie czuła się tak swobodnie jakby znali się już bardzo długo.
Kiedy wskazała łapą na jegomościa aby wyjawił swoje miano ten przez chwilę się zastanowił co oczywiście nie przeszło jej uwadze. Zapomniał swojego imienia? Wstydził się go? Nagle w łbie centkowanej pojawiło się mnóstwo myśli. Na szczęście nie musiała długo nad nimi się zastanawiać gdyż towarzysz właśnie odpowiedział. Na początku ciężko było jej odczytać owe sformułowanie lecz gdy powtórzył dodatkowo rozkładając imię na sylaby momentalnie zajażyła. Nie wiedzieć dlaczego spróbowała nawet je powtórzyć co w pewnym stopniu jej się udało. Przynajmniej tak się jej wydawało. - Ta...ci...tus - odparła lekko przekręcając jego wydźwięk.
Nawet nie zdążyła dobrze wypuścić powietrza po tym nie lada wysiłku gdy usta jasnogrzywego znowu się poruszyły. Zaczekać tu? - zdziwiła się lekko. Jednak co szkodziło posłuchać? I tak nie miała pomysłu co robić dalej więc przystała na jego prośbę. Odprowadziła go wzrokiem a gdy zniknął ułożyła się wygodnie na ziemi kładąc łapy pod siebie. Wszak nie w smak było jej czekać bezczynnie skoro mogła chwilę sobie odpocząć.
Już prawie zasypiała gdy w końcu jej towarzysz powrócił. Przeciągnęła się i wstała jednocześnie spoglądając na to co ze sobą przyniósł. Tykwa? A po co mi to? Przez moment się zastanawiała ale wszystko się wyjaśniło gdy postawił owy przedmiot tuż przed jej nosem. Jak się okazało użył go jako naczynia, a w środku znajdował się jakiś płyn. Kiedy mu się przyjrzała jej wzrok znów skierował się na lwa, który zaproponował aby to wypiła. Owszem, pachniało nawet ładnie jednak przez chwilę się zawahała. A co jeśli chce mnie otruć? Nie była pewna jego zamiarów lecz postanowiła spróbować. Chwyciła tykwę obiema łapami po czym jednym duszkiem wypiła całą zawartość. Gdyby tylko mogła powiedziałaby, że było całkiem smaczne. Jednak nadal ważniejszym dla niej było po co miała się tego napić?
Kiedy wskazała łapą na jegomościa aby wyjawił swoje miano ten przez chwilę się zastanowił co oczywiście nie przeszło jej uwadze. Zapomniał swojego imienia? Wstydził się go? Nagle w łbie centkowanej pojawiło się mnóstwo myśli. Na szczęście nie musiała długo nad nimi się zastanawiać gdyż towarzysz właśnie odpowiedział. Na początku ciężko było jej odczytać owe sformułowanie lecz gdy powtórzył dodatkowo rozkładając imię na sylaby momentalnie zajażyła. Nie wiedzieć dlaczego spróbowała nawet je powtórzyć co w pewnym stopniu jej się udało. Przynajmniej tak się jej wydawało. - Ta...ci...tus - odparła lekko przekręcając jego wydźwięk.
Nawet nie zdążyła dobrze wypuścić powietrza po tym nie lada wysiłku gdy usta jasnogrzywego znowu się poruszyły. Zaczekać tu? - zdziwiła się lekko. Jednak co szkodziło posłuchać? I tak nie miała pomysłu co robić dalej więc przystała na jego prośbę. Odprowadziła go wzrokiem a gdy zniknął ułożyła się wygodnie na ziemi kładąc łapy pod siebie. Wszak nie w smak było jej czekać bezczynnie skoro mogła chwilę sobie odpocząć.
Już prawie zasypiała gdy w końcu jej towarzysz powrócił. Przeciągnęła się i wstała jednocześnie spoglądając na to co ze sobą przyniósł. Tykwa? A po co mi to? Przez moment się zastanawiała ale wszystko się wyjaśniło gdy postawił owy przedmiot tuż przed jej nosem. Jak się okazało użył go jako naczynia, a w środku znajdował się jakiś płyn. Kiedy mu się przyjrzała jej wzrok znów skierował się na lwa, który zaproponował aby to wypiła. Owszem, pachniało nawet ładnie jednak przez chwilę się zawahała. A co jeśli chce mnie otruć? Nie była pewna jego zamiarów lecz postanowiła spróbować. Chwyciła tykwę obiema łapami po czym jednym duszkiem wypiła całą zawartość. Gdyby tylko mogła powiedziałaby, że było całkiem smaczne. Jednak nadal ważniejszym dla niej było po co miała się tego napić?

Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość
















