x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Tragiczna miłość zrodzona z cierpienia [Karol, Zawadi]

Awatar użytkownika
Karol
Posty: 40
Gatunek: Ichneumon (mangusta egipska)
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 13 lip 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 40
Percepcja: 40
Kontakt:

Tragiczna miłość zrodzona z cierpienia [Karol, Zawadi]

#1

Post autor: Karol » 11 gru 2019, 19:01

Po opuszczeniu bandy półgłówkowatych hien obrałem kierunek w okolice, gdzie według zasłyszanych informacji mogłem spotkać lwy. Już od dawna pragnąłem poznać te silne i inteligentne stworzenia w nadziei, iż okażą się godne przebywania w towarzystwie mej zacnej osoby. Byłem już porządnie wygłodniały, bowiem od kilku dni nie miałem nic w ustach. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że mą uwagę przykuło ptasie gniazdo znajdujące się w rozwidleniu gałęzi jednej z wysokich, rozłożystych akacji, które mijałem po drodze. A w nim smakowite ptasie jaja, stanowiące mój przysmak. Przełknąłem ślinę, która napłynęła mi do ust i rozejrzawszy się pobieżnie wokoło, jednym zwinnym susem wskoczyłem na drzewo. Wspiąłem się z łatwością po chropowatej korze. Gniazdo znajdowało się dobre 20 metrów nad ziemią, bowiem drzewo było wyjątkowo rosłe, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ potrafiłem z łatwością wspinać się na najwyższe drzewa. Posiadałem jeszcze wiele innych przydatnych umiejętności. W końcu byłem urodzonym geniuszem. Dotarcie do gniazda położonego w najwyższej i najbardziej niedostępnej partii drzewa było dla mnie dziecinną igraszką. Jaja były tuż na wyciągnięcie ręki, gdy wtem... Coś uderzyło we mnie jak grom z jasnego nieba. Potężne uderzenia ostro zakończonego, haczykowatego dzioba spadały na mnie niczym grad pocisków. Uderzenia potężnych skrzydeł były jak huragan. Prawdziwe uosobienie śmierci w postaci olbrzymiego, czarnego ptaszyska. Upiorny, rozdzierający skrzek i uczucie nagłego bólu. Ciemność przed oczami i utracony nagle grunt pod nogami. Przerażające uczucie spadania w czeluści bezdennej otchłani, poprzedzające gwałtowny wstrząs spowodowany silnym uderzeniem. A potem chrzęst łamanej kości i głuchy jęk rannego stworzenia. I ból - silny, dotkliwy, przeszywający całe ciało aż do szpiku kości. Rozpłaszczone brązowe ciało leżące pod wyniosłym drzewem. A przecież trzeba iść dalej! Tu czai się śmierć w szponach upiornego straszydła! Dźwignąłem się na nogi z najwyższym wysiłkiem. Przeraźliwy ból powalił mnie z powrotem na ziemię. Czułem, że moje ciało było jedną, krwawą miazgą. A przecież musiałem iść dalej! Nie mogłem się poddać i tak po prostu tu zdechnąć jak... jak zwierzę! Dźwignąłem się ponownie do pozycji stojącej. Okrutny ból, rozrywający wszystkie członki mego okrutnie sponiewieranego ciała, sprawił że pociemniało mi w oczach, jednak ze wszystkich swoich sił starałem się go zignorować. Dasz radę, Karol. Kto jak nie ty - próbowałem dodać sobie otuchy w myślach, ruszając chwiejnym krokiem przed siebie z zaciśniętymi zębami. Posuwałem się naprzód silnie utykając. Miałem pogruchotane kości i złamaną przednią łapę. Cud prawdziwy, że nie przetrąciłem sobie kręgosłupa spadając z tak wysoka. Na szczęście wysoka, bujna trawa, w którą wpadłem, zamortyzowała upadek na tyle, że mogłem się jeszcze poruszać. Złamana łapa, którą trzymałem w górze, nie mogąc na niej stanąć, silnie krwawiła i chyba wystawała z niej kość, ale wolałem na to nie patrzeć. Szkarłatna krew sączyła się również z kilku innych ran widniejących na mym poturbowanym ciele, brocząc moją piękną, aksamitną sierść. Było ze mną naprawdę źle, a ogromny wysiłek, jaki włożyłem w próbę oddalenia się od przeklętego drzewa, jeszcze bardziej pogorszył mój iście opłakany stan. Odszedłszy jakieś kilkadziesiąt metrów od miejsca swego tragicznego upadku, znękane kończyny odmówiły mi zupełnie posłuszeństwa. Nogi ugięły się pode mną i upadłem sromotnie na ziemię, znacząc ją swoją krwią wypływającą z mego poranionego ciała. Wysunąłem spierzchnięty język, czując metaliczny posmak krwi, która pociekła mi z ust. Odczuwałem silne pragnienie, a każdy oddech sprawiał ostry, przejmujący ból. A więc to koniec. Świat nigdy nie dowie się o moim błyskotliwym geniuszu. Co za przerażająca strata - skonać taką marną, bezsensowną śmiercią w kwiecie wieku! Taki młody i przystojny! Taki zdolny i błyskotliwy, a już martwy! Moje wspaniałe ciało miało stać się pokarmem dla plugawych padlinożerców, takich jak te obleśne, głupkowate hieny! O okrutny, przewrotny losie, cóż złego uczyniłem, że tak marnie kończę?! Do oczu napłynęły mi łzy w przypływie głębokiej rozpaczy i bezradności, jaka mnie ogarnęła. Tak bardzo nie chciałem umierać!
Skomplikowany projekt musi być dziełem inteligentnego umysłu.

Awatar użytkownika
Zawadi
Posty: 172
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 25 wrz 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#2

Post autor: Zawadi » 17 gru 2019, 23:42

Jak to było nie należeć do żadnej przynależności?
To pytanie dręczyło myśli Zawadi. Wyobraziła sobie, że jest samotniczką, włóczącą się bez celu po rozległych krainach. Sama. Zdana jedynie na siebie. Niebezpieczeństwa czyhałyby na każdym kroku, gotowe w momencie najbardziej kryzysowym, by wyjść na wierzch. Świat był duży, piękny i pełen tajemnic. Ciekawską duszę Zawadi, ciągnęło do ich odkrycia.
Świadomość, że nie miałaby do kogo otworzyć pyska, była jednak zbyt wielka. Dlatego tak często, wybierała się na wędrówki. Nie chodziło w nich tylko o zwiedzanie. Od czasu do czasu, miło było uciszyć nieciekawe myśli.
Brązowa lwica rozejrzała się wokół, rozbudzając wszystkie zmysły. Odkąd wróciła z pogorzeliska, stała się jeszcze czujniejsza. Bezpieczeństwo było teraz jej priorytetem. W ostatnim czasie, wszystko się komplikowało. Ciągle tylko walka i walka. Niekiedy dobrze było odetchnąć świeżym powietrzem, tak dla odmiany. Nie pogardziłaby oczywiście miłym towarzystwem, ale jakoś żal było jej prosić kogoś, o wybranie z nią na spacer. Zawadi szła przed siebie, równym, niespiesznym krokiem. Łapy głucho obijały się o ziemię. Delikatny wiatr, muskał ją w pyszczek. Lwica oddała się coraz bardziej. Majestatyczna Lwia Skała, pomału zanikała na horyzoncie. Czując coraz większe podekscytowanie, od nosa po czubek koniuszka ogona, puściła się biegiem przed siebie. Zawi zanurzyła się w wysokiej, bujnej trawie, śmiejąc się cicho. Nagła radość napełniła jej serce. Tak właśnie się czuła za każdym razem, gdy łapał ją duch przygody.
Usłyszawszy coś w oddali, stanęła gwałtownie. Czy to jakiś ptak zabłądził wśród traw, poszukując pożywienia? Wysunęła pazury, przygotowując się na przyszły atak. Dźwięk powtórzył się ponownie, tym razem z oddali. Zaintrygowana zmrużyła oczy. Wytężyła wzrok, przyglądając się trasie przed sobą. Dojrzała jasny punkt, idealnie komponujący się z obrazem sawanny. Zawadi zawahała się. Z jednej strony, mógł być to zwykły kamień, jakich pełno w tych okolicach. Z innej natomiast, co jeśli to jakieś ciekawe znalezisko? Ostrożnie zbliżyła się w tamtą stronę.
Z każdym kolejnym krokiem, dostrzegała coraz więcej szczegółów. Kształt sylwetki nie mówił jej, do jakiej istoty należy jasna sierść z czarnymi plamami i białym podbrzuszem. W swoim krótkim życiu, nigdy jeszcze nie spotkała podobnego zwierzęcia. Była przekonana, że nie jest to ani hiena, ani gepard, tym bardziej nie lew. Kimkolwiek była ta istota, potrzebowała pomocy.
Zawadi zatrzymała się w odpowiedniej odległości, mierząc przerażonym spojrzeniem widoczne na ciele rany. Miała już pewność, że był to samiec. Gatunek wciąż pozostawał w jej niewiedzy, postanowiła o to zapytać, gdy sytuacja zostanie ustabilizowana. Łapa stworzenia musiała być złamana. Zawi skrzywiła się lekko, widząc wystającą z niej kość. Z licznych ran, sączyła się krew. Ciemny płyn obmyć sierść nieznanego osobnika. Wydawał się taki bezsilny, zmęczony, boleśnie poraniony. Stan jego poranionego ciała, był opłakany. Musiało go bardzo boleć. Widząc łzy w oczach stworzenia, poczuła głębokie współczucie. Spoglądała na nieznajomego z ogromnym smutkiem. Jeśli uda mu się przeżyć, będzie musiał zapewne długo wypoczywać. Brązowa lwica bardzo chciała go uratować. Wydawał się zbyt młody, żeby tak szybko opuścić ich świat. Mógł jeszcze tyle zobaczyć. Czuła, że nie pożałuje tej decyzji. W tej sytuacji, liczyła się każda chwila.
-Hej, jeszcze nie pora umierać.-rzuciła ostrożnie, przesuwając spojrzeniem po jego ciele, od góry do dołu.-Co ci się stało? Może będę mogła ci pomóc.
Obrazek

Awatar użytkownika
Karol
Posty: 40
Gatunek: Ichneumon (mangusta egipska)
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 13 lip 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 40
Percepcja: 40
Kontakt:

#3

Post autor: Karol » 18 gru 2019, 18:57

Leżałem na ziemi z trudem łapiąc oddech. Słońce paliło niemiłosiernie i z każdą chwilą czułem się coraz słabszy. Byłem zmuszony pogodzić się z tym, co nieuniknione, choć umysł mój buntował się przeciwko takiemu stanowi rzeczy. Wtem w polu mego widzenia pojawiła się jakaś brązowa sylwetka. Mój wzrok był zamglony, więc widziałem jedynie zamazane kształty. Zbliżająca się postać była dość duża, a mimo to stąpała lekko, gdyż w ogóle nie było słychać stawianych przez nią kroków. Pewnie jakiś drapieżnik przyszedł się posilić mą osobą, wyczuwszy zapach krwi. Co za straszny i okrutny los skończyć jako pokarm dla jakiejś bestii! Był to najgorszy koniec, jaki mógł mnie spotkać. Zacisnąłem powieki w oczekiwaniu na najgorsze, jednak zamiast poczuć bolesny chwyt szczęk zaciskających się na mym osłabłym ciele, usłyszałem ciepły, łagodny, pełen współczucia głos, pełen kobiecej delikatności i empatii. Głos, który pytał, co się stało, oznajmiając że może będzie mogła mi pomóc. A zatem nie była to drapieżna bestia o morderczych zamiarach, która postanowiła dokończyć dzieło upiornego ptaszyska, lecz przyjazna istota, która chciała mi pomóc. Otworzyłem oczy, widząc pochylającą się nade mną głowę nieznajomej. I choć mój zmętniały wzrok nie był zbyt wyraźny, to zdołałem spostrzec, iż jej oblicze charakteryzowało się łagodnymi rysami i ciepłym spojrzeniem wyrazistych, intensywnie niebieskich oczu. Kimkolwiek ona była, była naprawdę piękna. Tchnęła dobrocią i wrażliwością, jakich jeszcze nie dane było mi spotkać.
- Błagam, nie pozwól mi umrzeć... - zdołałem wymówić z trudem, krztusząc się od zebranej w gardle krwi, której strużka pociekła mi z ust.
Skomplikowany projekt musi być dziełem inteligentnego umysłu.

Awatar użytkownika
Zawadi
Posty: 172
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 25 wrz 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#4

Post autor: Zawadi » 19 gru 2019, 22:22

Spotkany zwierzak żył. Jego bok unosił się, rozpaczliwie walcząc o każdy oddech. Z poranionego ciała, sączyła się szkarłatna krew. Złamała łapa utrudniała ruch, czy jakiekolwiek podniesienie się. Stworzenie wydawało się słabe, a Zawadi byłam niemal absolutnie pewna, że bardzo cierpiało. Przecież nie mogła pozwolić mu zginąć! Łagodna dusza lwica, nie pozwoliłaby jej teraz tak po prostu odejść. Ze współczuciem odbijającym się w niebieskich oczach, podeszła o kilka kroków bliżej. Nachyliła się nad nieznajomym. Uważnie obejrzała widoczne rany. Co musiało mu się przydarzyć, że znalazł się w takim stanie? Westchnęła ze smutkiem. Nie była uzdrowicielem, by z sukcesem zająć się jego obrażeniami, chociaż mogła spróbować.
Samiec otworzył oczy, niewyraźnym wzrokiem jej się przyglądając. Zawadi uśmiechnęła się lekko, próbując mu pokazać, że nie ma złych zamiarów. Wręcz przeciwnie.
Mówił z trudem, krztusząc się krwią, zebraną w gardle. Ostrożnie dotknęła jego boku koniuszkiem ogona, chcąc sprawdzić jak bardzo jest zraniony.
-Nie pozwolę. Postaram ci się pomóc. Wytrzymaj jeszcze chwilę... albo dwie. Pomyśl o czymś pozytywnym.-rzuciła pośpiesznie.
Brązowa lwica uniosła głowę, rozglądając się po terenie. Może powinna poszukać jakiś liści i zatamować krwawienie?
Obrazek

Awatar użytkownika
Karol
Posty: 40
Gatunek: Ichneumon (mangusta egipska)
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 13 lip 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 40
Percepcja: 40
Kontakt:

#5

Post autor: Karol » 20 gru 2019, 16:52

Jej słowa sprawiły, że wstąpiła we mnie nadzieja. Tylko czy nie było już za późno? Byłem tak bardzo osłabiony, że nie byłem w stanie się poruszyć. W dodatku leżałem w pełnym słońcu i czułem okrutne pragnienie. Z bezchmurnego nieba lały się potoki żaru, a palące, słoneczne promienie potęgowały jeszcze bardziej ból krwawiących ran. Szczególnie mocno bolała złamana łapa, z której wciąż obficie tryskała krew. Przymknąłem powieki oddychając ciężko i chrapliwie. Z trudem przełknąłem ślinę z obrzydliwym, krwawym posmakiem.
- Wody... - wyszeptałem z trudem, czując się całkowicie odwodniony. W tej chwili niczego nie pragnąłem bardziej niż ugaszenia dręczącego mnie pragnienia, lecz nie wiedziałem czy w okolicy znajduje się jakiś wodopój, a nawet jeśli, to i tak nie byłbym w stanie sam go odnaleźć.
Skomplikowany projekt musi być dziełem inteligentnego umysłu.

Awatar użytkownika
Zawadi
Posty: 172
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 25 wrz 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#6

Post autor: Zawadi » 23 gru 2019, 17:01

Lwica musiała pochylić bardziej głowę, by usłyszeć co do niej mówi. Jego głos był cichy i chrapliwy. To jedno słowo, sprawiło mu pewnie ogromny trud. Zawadi westchnęła, czując promienie słońca na swoim futrze. Jeśli jej było gorąco, to co miał powiedzieć nieznajomy, jeśli leżał tu zapewne pół dnia?
-Wody. Tak, już poszukam.-pośpiesznie odpowiedziała.
Nie czekając na reakcję, odwróciła się, pośpiesznie się oddalając. Z tego co pamiętała, mijała kilkanaście kroków temu jakieś źródło wody. Chłodny płyn ugasi pragnienie znalezionego stworzenia i zapewni mu ochłodzenie. Może nawet ocali życie. Brązowa lwica przyspieszyła tempo. Nie było czasu się zastanawiać. W swoim krótkim życiu, nie zaznała jeszcze widoku śmierci i raczej nie było jej do tego śpieszno.
Wróciła do nieznajomego, niosąc w pysku duży liść, który wcześniej napełniła wodą. Ułożyła "miseczkę" przy jego pysku.
-Napij się, a ja spróbuję coś wymyślić.-mruknęła pod nosem. Usiadła obok, by lepiej przyjrzeć się raną.-Powinnam zaprowadzić cię do kogoś, kto ci pomoże. Dasz radę pójść ze mną głębiej w tereny Lwiej Ziemi?
Nie była pewna, czy stworzenie da radę się podnieść. Warto było jednak spróbować. W ostateczności, będzie musiała coś wymyślić, żeby go zaprowadzić. Nawet jeśli zmuszona będzie go ciągnąć. Zmrużyła oczy.
-Co ci się właściwie stało?
Inne pytania, typu "skąd jesteś?", postanowiła zachować na później. Delikatnie dotknęła łapą jego boku, chcąc sprawdzić, jak bardzo bolesną są obrażenia. Jeśli wydał z siebie chociaż cichy odgłos niezadowolenia, lub okazał, że go boli, to skrzywdziła się. Może powinna zrobić mu jakieś opatrunki?
Obrazek

Awatar użytkownika
Karol
Posty: 40
Gatunek: Ichneumon (mangusta egipska)
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 13 lip 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 40
Percepcja: 40
Kontakt:

#7

Post autor: Karol » 27 gru 2019, 14:11

Leżałem w bezruchu, starając się oszczędzać siły. Nieznajoma dała mi nadzieję na przeżycie, choć nie miałem żadnej pewności, czy zdoła mi pomóc. Po chwili wróciła kładąc przede mną duży liść wypełniony wodą. Podniosłem z trudem głowę, by ugasić dręczące mnie pragnienie. - Dziękuję Ci – wyszeptałem zdoławszy wypić kilka łyków, nim zamroczyło mnie zupełnie. Osunąłem się bezwładnie na ziemię, tracąc przytomność.
Skomplikowany projekt musi być dziełem inteligentnego umysłu.

Awatar użytkownika
Zawadi
Posty: 172
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 25 wrz 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#8

Post autor: Zawadi » 04 sty 2020, 19:42

Zawadi obserwowała krótko, jak nieznajome stworzenie wypija wodę. Pierwszy sukces za nimi. Gdyby jeszcze wróciły mu siły, żeby mógł podnieść się na równe łapy i samemu dotrzeć do Lwiej Skały...
Nieznajomy wciąż był zbyt słaby i lwicy zdawało się, że rany bolą go bardziej. Westchnęła, kręcąc głową niezadowolona, gdy zamiast odpowiedzieć na jej pytania, osunąłem się bezwładnie na ziemię. Stracił przytomność. W nowej sytuacji, nie była pewna swojego następnego ruchu. Oczywistym było, że nie może go zostawić, kompletnie bezbronnego, w świetle gorącego słońca i to jeszcze nieprzytomnego. Przyniesienie większej ilości wody, chyba też w niczym nie pomoże. Najlepiej było od razu znaleźć kogoś, kto udzieli mu pomocy.
-Ej! Wstawaj! No nie umieraj!-trąciła go mocniej łapą, chcąc sprawdzić reakcję. Na szczęście oddychał.-Proszę wytrzymaj. Zaraz ci jakoś pomogę.
Ostrożnie chwyciła go za skórę na karku. Dobrze, że nie był lwem. Przynajmniej był bardziej lekki. Zaczęła go ciągnąć we wcześniej obranym kierunku. Jakoś znajdzie dla niego pomoc. Może po drodze się obudzi i nie będzie musiała go ciągnąć przez całą drogę?
----
Po dłuższym ciągnięciu osłabionej istoty, dotarła do pracowni Athastana. Nieznajomy dalej oddychał, ale trzeba było szybko zająć się jego ranami.
-Cześć?-zaczęła.-Mógłbyś mi pomóc, proszę?
Podbiegła do Atha, zostawiając istotę w bezpiecznym miejscu, na jakimś posłaniu i spojrzała na niego błagalnie. Każde życie, było warte uratowania.
Obrazek

Awatar użytkownika
Athastan
Posty: 556
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 25 cze 2015
Specjalizacja:
szaman 2
Szaman 2
medyk 3
Medyk 3
Zdrowie: 0
Waleczność: 32
Zręczność: 50
Percepcja: 70
Kontakt:

#9

Post autor: Athastan » 10 sty 2020, 1:39

Polał wodą z trzymanej w pysku tykwy pokrytą pastą na bazie soli ostatnią ze zdobiących podłogę plam - pamiątek po poprzednim pacjencie, przeniesionym już do innej jaskini, gdzie mógł w spokoju odpoczywac. Reszta pracowni także była już uprządkowana - na służącym mu za stół roboczy kamiennym postumencie leżały już świeże liście, zastępujące poprzednie, skrwawione pokrycie, zioła wróciły na swoje miejsca na półkach, oczyszone naczynia także znalazły się już tam gdzie powinny, a stojące pod ścianą dwa moździerze lśniły bielą polerowanej kości. Udało mu się również pozbyć wszelkich aromatycznych pozostałości unoszących się do niedawna w powietrzu - teraz zastępował je zwyczajowy aromat ziół z mocną, morską nutą używanej przed chwilą soli. Ba, udało mu się doprowadzić do porządku nawet siebie - po kilku kwadransach namaczania i solidnego szorowania dało się usunąć z futra nawet najbardziej zakrzepnięte zacieki.


Czyjaś postać mignęła w wejściu do Pracowni, odwrócił się więc, by zobaczyć przybysza. Gdy ujrzał w drzwiach znajoma sylwetkę, na jego pysk wypłynął szeroki uśmiech. Odwrócił się więc coprędzej, by odłożyć trzymaną wciąż w zębąch pustą już teraz tykwę, i rozradowany ruszył w kierunku lwicy, która zdążyła w tym czasie położyć już coś na stole i odwrócić się w jego stronę.
- Cześć! - powiedział wesoło, i dopiero teraz, widząc jej minę, spoważniał - Oczywiście. Co się stało? - zapytał, zaniepokojony jej błagalnym spojrzeniem. Coś musiało się stać... Zawi jednak na pierwszy rzut oka wyglądała dobrze, czyżby więc kto inny padł ofiarą jakiegoś nieszczęścia? Wiedziony ciekawością podszedł do stołu by obejrzeć, przyniesiony przez nią obiekt.
- Co to je... - zaczął pytanie, przerwał jednak, widząc że przyniesiony przedmiot jest w rzeczywistości żywym stworzeniem, na pierwszy rzut oka jakimś krewnym surykatki. A więc to o niego chodziło.
- Co mu się stało? - dokończył poprzednie pytanie, przystępując do badania niewielkiego (w porównaniu z lwem) pacjenta.
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.

Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!

Cały Ath

Awatar użytkownika
Zawadi
Posty: 172
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 25 wrz 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 60
Zręczność: 60
Percepcja: 30
Kontakt:

#10

Post autor: Zawadi » 21 sty 2020, 17:06

Ciągnięcie istoty po twardym podłożu, ozdobionym malutką trawką, prosto w stronę znajomych terenów, nie było takie trudne. Zawadi, na początku spodziewała się, że zwierzak okaże się być ciężki i że się poważnie zmęczy, zanim w ogóle dotrą do pracowni. Tak się jednak nie stało. Brązowa lwica odetchnęła z ulgą, widząc dobrze znane jej miejsce. Miała szczęście. Athastan był w środku. Liczyła, że nie jest bardzo zajęty. Nie chciała mu przeszkadzać, mimo iż sprawa była pilna. Chodziło tutaj o życie niewinnego stworzenia. Lwica była świadoma, że jeden błąd wystarczy, by nieznajomy stracił życie. Bardzo tego nie chciała. Wydawał się młody, mógł jeszcze tyle zobaczyć, pogadać z najróżniejszymi gatunkami. Trzeba było mu pomóc!
Samiec dalej był osłabiony, ale przynajmniej oddychał. Ułożywszy go na jakimś stole, uniosła głowę, rozglądając się w poszukiwaniu przyjaciela. Zauważając Atha, podbiegła do niego, z błagalnym spojrzeniem.
-Znalazłam go w takim stanie. Ma chyba złamaną łapę.-pośpiesznie powiedziała, przenosząc spojrzenie z Atha, prosto na pacjenta. Łapa stworzenia nie wyglądała dobrze. Na domiar złego, chyba wystawała z niej kość.-Stracił przytomność. To chyba przez zbyt dużą utratę krwi.
Nie znała się na ranach, ale te noszone przez nieznajomego, dość mocno krwawiły i były liczne. Zmrużyła oczy. Co mogli zrobić, żeby mu pomóc?
-Dasz radę się nim zająć? Czy jest w ogóle szansa, że przeżyje?-spytała niepewnie.
Obrazek

Odpowiedz

Wróć do „Zakończone”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości