x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Brzeg
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Re: Brzeg
Charakterek jaki pokazywał świeżo przyszły lew bardzo intrygował lwicę, a Ronja z każdą minutą coraz bardziej zaskakiwała zielonooką Berghi, która cały czas obserwowała zebrane lwy z dozą zaskoczenia związanego z obawą o swoje życie. Nigdy nie wiadomo, czy kotowate nie wiążą jakiejś koalicji, by złapać ważną osobistość dla własnych celów politycznych albo po prostu chcących ją zgładzić i pozbyć się przeszkadzającego elementu na drodze do własnych planów.
Shamir podłapał jej zabawę, więc zdecydowała się na krok dalej. Uśmiechnęła się uroczo, przegryzając przy tym dolną wargę. Spokojnie ruszyła w jego stronę, okrążając i jednocześnie zaczepiając go kitą ogona po pysku. Zachichotała smagając go łapą w ucho.
Berghi pewnie jeszcze chętnie by się z czerwonookim pobawiła i pozaczepiała testując jego granice i poznając słabe punkty, ale niestety całą jej grę spaliła jasna towarzyszka, ujawniając kim tak naprawdę złota jest. No cóż została zepchnięta ku rzeczowej odpowiedzi, ale nie zamierzała tak od razu wszystkiego wyśpiewać. Jasne, że wiedziała gdzie Lwia Ziemia, ale czy sprzedanie takiej informacji się jej opłaci. Póki nie była pewna nie zamierzała tego tak od razu robić.
- No skoro już tak daleko to zaszło... - zaczęła wolno - Jestem Berghi z rodu Lwiej Ziemi, Pierwsza Tego Imienia, Niespalona, Królowa zza gór, Wybawicielka Niewolników. - wydukała z zadowoleniem swoją regułkę specjalnie dla Shamira. Nic więcej jednak nie dodawała, budując napięcie.
Alexandra i Maru, którzy w międzyczasie gdzieś wyciekli nie byli dla Niespalonej ważni, ale podejrzane wydało się jej ich zniknięcie zaraz po powrocie niebieskookiego i jego krótkiej rozmowie z piegowatą kotką.
Shamir podłapał jej zabawę, więc zdecydowała się na krok dalej. Uśmiechnęła się uroczo, przegryzając przy tym dolną wargę. Spokojnie ruszyła w jego stronę, okrążając i jednocześnie zaczepiając go kitą ogona po pysku. Zachichotała smagając go łapą w ucho.
Berghi pewnie jeszcze chętnie by się z czerwonookim pobawiła i pozaczepiała testując jego granice i poznając słabe punkty, ale niestety całą jej grę spaliła jasna towarzyszka, ujawniając kim tak naprawdę złota jest. No cóż została zepchnięta ku rzeczowej odpowiedzi, ale nie zamierzała tak od razu wszystkiego wyśpiewać. Jasne, że wiedziała gdzie Lwia Ziemia, ale czy sprzedanie takiej informacji się jej opłaci. Póki nie była pewna nie zamierzała tego tak od razu robić.
- No skoro już tak daleko to zaszło... - zaczęła wolno - Jestem Berghi z rodu Lwiej Ziemi, Pierwsza Tego Imienia, Niespalona, Królowa zza gór, Wybawicielka Niewolników. - wydukała z zadowoleniem swoją regułkę specjalnie dla Shamira. Nic więcej jednak nie dodawała, budując napięcie.
Alexandra i Maru, którzy w międzyczasie gdzieś wyciekli nie byli dla Niespalonej ważni, ale podejrzane wydało się jej ich zniknięcie zaraz po powrocie niebieskookiego i jego krótkiej rozmowie z piegowatą kotką.
? 02.01 - 24.01 ?
- Shamir
- Posty: 24
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 30 lis 2012
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Shamirowi wyraźnie nie spodobało się to, w jaki sposób Maru i Aleksandra go "zlali". Miał dziwne, ale to baaardzo dziwne przeczucie, że coś tu jest nie tak... A z jakiegoż to powodu? A z takiego, że nagle owa parka postanowiła ich opuścić w wyjątkowo dużym pośpiechu. I to akurat w momencie, kiedy to nawinął się temat Lwiej Ziemi.
Rudy samiec zmierzył odchodzącą dwójkę zirytowanym, ale i władczym spojrzeniem. Musiał ich zapamiętać, bo kto wie, może niedługo znów się spotkają?
I wtedy jego uwagę odwróciło coś zupełnie innego, ale tym razem - dużo milszego, a mianowicie - ogon jednej z lwic, która postanowiła go zaczepić. Czerwonooki spojrzał za nią, uśmiechając się pod nosem zalotnie, wyraźnie zainteresowany tą gierką.
W międzyczasie usłyszał Ronję i spojrzał na nią badawczo, unosząc jedną z brwi.
-Och... A więc tak? Czyli też jesteś jedną z nie tutejszych, hm?-
Uśmiechnął się do lwicy, a następnie znów na Berghi, słuchając jej słów.
-Z rodu...? A to Ci heca. Ja również należę do rodu z Wielkiej, Lwiej Ziemi. I miałem zamiar właśnie wrócić do domu.-
Shamir podniósł się na cztery łapy, spoglądając po lwicach. Jego uśmiech poszerzył się nieznacznie.
-W moich żyłach również płynie królewska krew.-
Przyznał, czekając na reakcje towarzyszek.
Rudy samiec zmierzył odchodzącą dwójkę zirytowanym, ale i władczym spojrzeniem. Musiał ich zapamiętać, bo kto wie, może niedługo znów się spotkają?
I wtedy jego uwagę odwróciło coś zupełnie innego, ale tym razem - dużo milszego, a mianowicie - ogon jednej z lwic, która postanowiła go zaczepić. Czerwonooki spojrzał za nią, uśmiechając się pod nosem zalotnie, wyraźnie zainteresowany tą gierką.
W międzyczasie usłyszał Ronję i spojrzał na nią badawczo, unosząc jedną z brwi.
-Och... A więc tak? Czyli też jesteś jedną z nie tutejszych, hm?-
Uśmiechnął się do lwicy, a następnie znów na Berghi, słuchając jej słów.
-Z rodu...? A to Ci heca. Ja również należę do rodu z Wielkiej, Lwiej Ziemi. I miałem zamiar właśnie wrócić do domu.-
Shamir podniósł się na cztery łapy, spoglądając po lwicach. Jego uśmiech poszerzył się nieznacznie.
-W moich żyłach również płynie królewska krew.-
Przyznał, czekając na reakcje towarzyszek.
- Ronja
- Posty: 57
- Gatunek: P.Leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 23 lis 2015
- Waleczność: 36
- Zręczność: 66
- Percepcja: 48
- Kontakt:
Patrzenie na zalotne spojrzenia "ahy" i inne macanki ogonami między lwami, które dopiero się poznały było dla niej dość niezręczne. Odwróciła więc wzrok udając że lecący ptaszek był taki interesujący, co z tego że był szary i pospolity w okolicy.
Berghi znowu rzuciła swoje przydługie imię, może teraz uda się jej je zapamiętać? Nie, chyba jednak nie.
Odwróciła nagle łeb w ich stronę jak porażona.
- O, awww to może jesteście nawet krewnymi! Przepraszam, ale spotkania rodzinne zawsze mnie rozczulają.- Podniosła łapę i położyła ją na swoim splocie. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego że teraz wyglądało to jakby brat z siostrą, albo w tym lepszym przypadku kuzyni flirtowali ze sobą.
- Yhm tak, nietutejsza, więc w moich żyłach nie płynie raczej krew królów z tych okolic.- Zwykła szara myszka z innej krainy, może jednak pora na nią. Popatrzyła za siebie, może jeszcze dogoni Maru i Alex.
- Na pewno chcecie sobie wiele opowiedzieć i moja obecność chyba jest tu raczej zbędna?- Uśmiechnęła się, bardzo mocno siląc się przy tym na uprzejmość, pewnie nie wyszło do końca tak jak tego chciała. Prawdopodobnie zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie.
Berghi znowu rzuciła swoje przydługie imię, może teraz uda się jej je zapamiętać? Nie, chyba jednak nie.
Odwróciła nagle łeb w ich stronę jak porażona.
- O, awww to może jesteście nawet krewnymi! Przepraszam, ale spotkania rodzinne zawsze mnie rozczulają.- Podniosła łapę i położyła ją na swoim splocie. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego że teraz wyglądało to jakby brat z siostrą, albo w tym lepszym przypadku kuzyni flirtowali ze sobą.
- Yhm tak, nietutejsza, więc w moich żyłach nie płynie raczej krew królów z tych okolic.- Zwykła szara myszka z innej krainy, może jednak pora na nią. Popatrzyła za siebie, może jeszcze dogoni Maru i Alex.
- Na pewno chcecie sobie wiele opowiedzieć i moja obecność chyba jest tu raczej zbędna?- Uśmiechnęła się, bardzo mocno siląc się przy tym na uprzejmość, pewnie nie wyszło do końca tak jak tego chciała. Prawdopodobnie zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie.
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Wyznanie Shamira ją nieco zamurowało. Na pysku Berghi natychmiast pojawiła się mina pełna wyrzutu i irytacji. Jak może pochodzić z Lwiej Ziemi, skoro sama się tam wychowywałam i nikogo podobnego do niego nie znałam? Pewnie łże, by wkupić się w moje łaski, albo ma zamiary przejąć tron! O nie, nie mogę mu na to pozwolić. Tron należy się tylko mi! Mlasnęła paszczą i oblizała suche wargi, nie zamierzała już dłużej spoufalać się z Shamirem, którego uważała po prostu za nikogo innego jak za kłamcę. Zajęła więc pozycję bliżej Ronji, przy której czuła się pewniej i bezpieczniej. Samiec mógł być dla niej zagrożeniem, kto wie czy nie jest jakimś mordercą, który ją ściga w odwecie za jakiś czyn.
- Wątpię, by płynęła w nas ta sama krew... znałam całą rodzinę ojca i matki z jej opowiadań i tego czego się sama w stadzie dowiedziałam. Nie przypominam sobie abym cię znała lub by ktoś o tobie tam wspominał, Shamirze. Śmiem sądzić iż łżesz. - wypowiedziała się stojąc z dumnie wypiętą wprzód piersią, nerwowo machając ogonem to w lewo to w prawo.
Nie potrafiła nawet ułożyć sobie w głowie jakiejś możliwości spokrewnienia z czerwoonokim, ale nawet nie spodziewała się jak są dla siebie pod względem rodzinnym bliscy. Wspólny ojciec, zmarły król i władca...
- Ronjo, zostań ze mną. - skierowała do kremowej posyłając jej znaczące spojrzenie.
- Wątpię, by płynęła w nas ta sama krew... znałam całą rodzinę ojca i matki z jej opowiadań i tego czego się sama w stadzie dowiedziałam. Nie przypominam sobie abym cię znała lub by ktoś o tobie tam wspominał, Shamirze. Śmiem sądzić iż łżesz. - wypowiedziała się stojąc z dumnie wypiętą wprzód piersią, nerwowo machając ogonem to w lewo to w prawo.
Nie potrafiła nawet ułożyć sobie w głowie jakiejś możliwości spokrewnienia z czerwoonokim, ale nawet nie spodziewała się jak są dla siebie pod względem rodzinnym bliscy. Wspólny ojciec, zmarły król i władca...
- Ronjo, zostań ze mną. - skierowała do kremowej posyłając jej znaczące spojrzenie.
? 02.01 - 24.01 ?
- Shamir
- Posty: 24
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 30 lis 2012
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Uśmiech Shamira poszerzył się, kiedy dostrzegł zdenerwowanie lwicy. Napiął nieznacznie mięśnie w razie ataku od strony lwic, nic poza tym.
Potem ruszył pewnym krokiem w stronę Bergi, patrząc jej teraz w ślepia. I dopiero kiedy się jej przyjrzał jej oczy wydały mu się znajome...
-Sądzisz mnie, a nie wiesz nawet, ile lat może nas dzielić.-
Mruknął obojętnie, spoglądając na nią w tym momencie z wyższością.
-Jestem synem zgładzonego niegdyś króla... Imię „Skaza”... Coś Ci mówi, droga Berghi?-
Uniosl jedną z brwi, spoglądając na nią uważnie. Wtem zerknął też na Ronję.
-Och...? Nie opuszczaj nas. Zaraz wszystko powinno się wyjaśnić.-
I tu zerknął na kremową lwicę z którą prowadził, jak na razie, spokojną dyskusje.
Potem ruszył pewnym krokiem w stronę Bergi, patrząc jej teraz w ślepia. I dopiero kiedy się jej przyjrzał jej oczy wydały mu się znajome...
-Sądzisz mnie, a nie wiesz nawet, ile lat może nas dzielić.-
Mruknął obojętnie, spoglądając na nią w tym momencie z wyższością.
-Jestem synem zgładzonego niegdyś króla... Imię „Skaza”... Coś Ci mówi, droga Berghi?-
Uniosl jedną z brwi, spoglądając na nią uważnie. Wtem zerknął też na Ronję.
-Och...? Nie opuszczaj nas. Zaraz wszystko powinno się wyjaśnić.-
I tu zerknął na kremową lwicę z którą prowadził, jak na razie, spokojną dyskusje.
Ostatnio zmieniony 06 sty 2019, 19:50 przez Shamir, łącznie zmieniany 1 raz.
- Ronja
- Posty: 57
- Gatunek: P.Leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 23 lis 2015
- Waleczność: 36
- Zręczność: 66
- Percepcja: 48
- Kontakt:
(Sarabi miała pomarańczowe oczy, a Skaza jaskrawo zielone )
To się sprawa skomplikowała, już podnosiła łapę by zrobić pierwszy krok, ale Berghi nie tylko nie znała Shamira, ale wyraźnie była zdenerwowana i poprosiła ją o wsparcie. A instynktowna solidarność wśród lwic podpowiadała jej by od tak nie zostawić jej samej na pastwę coraz bardziej podejrzanego samca.
- Hola, hola kolego, bez cwaniakowamia tylko. Lepiej stój tam gdzie stoisz dopóki sprawa się nie wyjaśni inaczej nie ręczę za moje łapy.- Otrząsnęła się i stanęła na czterech łapach u boku lwicy spinając mięśnie, dwie na jednego, miały jakieś, a nawet całkiem niezłe szanse. Chociaż tak naprawde nie uśmiechała się jej bijatyka.
To się sprawa skomplikowała, już podnosiła łapę by zrobić pierwszy krok, ale Berghi nie tylko nie znała Shamira, ale wyraźnie była zdenerwowana i poprosiła ją o wsparcie. A instynktowna solidarność wśród lwic podpowiadała jej by od tak nie zostawić jej samej na pastwę coraz bardziej podejrzanego samca.
- Hola, hola kolego, bez cwaniakowamia tylko. Lepiej stój tam gdzie stoisz dopóki sprawa się nie wyjaśni inaczej nie ręczę za moje łapy.- Otrząsnęła się i stanęła na czterech łapach u boku lwicy spinając mięśnie, dwie na jednego, miały jakieś, a nawet całkiem niezłe szanse. Chociaż tak naprawde nie uśmiechała się jej bijatyka.
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Shamir się zbliżył mimo słów Ronji, która na szczęście została z Berghi i wspierała ją swoją osobą, dzięki czemu ta czuła się jeszcze pewniej i bezpieczniej. Chciał górować nad nią? Na to wyglądało, a co za tym szło bardzo się samicy nie spodobało. Warknęła nieznacznie w jego stronę i energicznie przeszyła ogonem powietrze.
Co on w ogóle wygaduje! Nie mógł być synem Skazy! Zielonooka zaczynała się coraz bardziej irytować, ale nie okazywała tego specjalnie. Opanowanie i twarde stanie na swoim, tego się nauczyła niegdyś władając, bo tylko to daje dyplomatyczną przewagę oczywiście zaraz za logicznymi argumentami, których... no właśnie jak widać nie zamierzał szczędzić jej rozmówca. Oblizała suche wargi i wlepiła spojrzenie w jego oczy.
- To niemożliwe, bo to ja jestem jego córką, prawowitą następczynią Lwiej Skały. - stwierdziła ponownie oddalając możliwość tego by byli jakkolwiek spokrewnieni. Co ciekawsze wcale nie uznała, że znał imię jej ojca.
- Poza Zirą i moją matką Skaza zabawiał się z innymi lwicami, ale żadna nie przyniosła mu na świat potomstwa. - rzekła spokojnym tonem głosu - Simba zapłaci mi za to jak perfidnie mnie wykreślił z praw do posiadania tronu, który należy się mnie. - dokończyła mrużąc ślepia i poruszając niezadowolona uszami.
Co on w ogóle wygaduje! Nie mógł być synem Skazy! Zielonooka zaczynała się coraz bardziej irytować, ale nie okazywała tego specjalnie. Opanowanie i twarde stanie na swoim, tego się nauczyła niegdyś władając, bo tylko to daje dyplomatyczną przewagę oczywiście zaraz za logicznymi argumentami, których... no właśnie jak widać nie zamierzał szczędzić jej rozmówca. Oblizała suche wargi i wlepiła spojrzenie w jego oczy.
- To niemożliwe, bo to ja jestem jego córką, prawowitą następczynią Lwiej Skały. - stwierdziła ponownie oddalając możliwość tego by byli jakkolwiek spokrewnieni. Co ciekawsze wcale nie uznała, że znał imię jej ojca.
- Poza Zirą i moją matką Skaza zabawiał się z innymi lwicami, ale żadna nie przyniosła mu na świat potomstwa. - rzekła spokojnym tonem głosu - Simba zapłaci mi za to jak perfidnie mnie wykreślił z praw do posiadania tronu, który należy się mnie. - dokończyła mrużąc ślepia i poruszając niezadowolona uszami.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2019, 22:05 przez Berghi, łącznie zmieniany 1 raz.
? 02.01 - 24.01 ?
- Shamir
- Posty: 24
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 30 lis 2012
- Waleczność: 50
- Zręczność: 50
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Zatrzymał się tuż przed lwicami, nie bardzo przejmując się ich rzucaniem i machaniem ogonem. Nie miał zamiaru atakować, co było z resztą widać po jego opanowanych i nieco flegmatycznych ruchach. Przysiadł ze spokojem na ziemi, wpatrując się w oczy Berghi bez większych emocji.
Poczekał, aż kremowa lwica skończy swoją wypowiedź spoglądając w międzyczasie na Ronję stojącą obok.
Kiedy siostra w końcu pozwoliła mu dojść do głosu, Shamir ze spokojem odparł:
-Aaa jak widzisz... Możliwe. Prawda w oczy kole, hę?-
Czarnogrzywy uśmiechnął się nikle pod nosem, a jego ogon z wolna przejechał po podłożu za nim. Wtem spojrzał jeszcze na Ronję.
-Spokojnie. Nie zależy mi na rozlewie krwi. Choć jeśli będę musiał się bronić... Nie będę litościwy.-
Zaznaczył i zwrócił swoją uwagę znów na Berghi.
-Poza Zirą i twoją matką Skaza miał jeszcze romans z jedną lwicą, która urodziła mu mnie. Nic dziwnego, że mnie nie kojarzysz, w końcu, urodziłem się jeszcze za jego panowania. Na własne oczy widziałem jego śmierć, a po wszystkim - zostałem wygnany razem ze swoją matką. A Simba...-
Westchnął, robiąc małą pauzę.
-Już dawno powinien za to zapłacić.-
Uniósł z lekka brwi, tak samo jak i swój zadek z ziemi.
-Urodziłem się na Lwiej Ziemi i mam tam zamiar wrócić. Uważam więc, że nie powinniśmy być sobie wrodzy, siostro.-
Uśmiechnął się do niej nieznacznie.
-A współpraca nie brzmi chyba najgorzej, hm?-
Poczekał, aż kremowa lwica skończy swoją wypowiedź spoglądając w międzyczasie na Ronję stojącą obok.
Kiedy siostra w końcu pozwoliła mu dojść do głosu, Shamir ze spokojem odparł:
-Aaa jak widzisz... Możliwe. Prawda w oczy kole, hę?-
Czarnogrzywy uśmiechnął się nikle pod nosem, a jego ogon z wolna przejechał po podłożu za nim. Wtem spojrzał jeszcze na Ronję.
-Spokojnie. Nie zależy mi na rozlewie krwi. Choć jeśli będę musiał się bronić... Nie będę litościwy.-
Zaznaczył i zwrócił swoją uwagę znów na Berghi.
-Poza Zirą i twoją matką Skaza miał jeszcze romans z jedną lwicą, która urodziła mu mnie. Nic dziwnego, że mnie nie kojarzysz, w końcu, urodziłem się jeszcze za jego panowania. Na własne oczy widziałem jego śmierć, a po wszystkim - zostałem wygnany razem ze swoją matką. A Simba...-
Westchnął, robiąc małą pauzę.
-Już dawno powinien za to zapłacić.-
Uniósł z lekka brwi, tak samo jak i swój zadek z ziemi.
-Urodziłem się na Lwiej Ziemi i mam tam zamiar wrócić. Uważam więc, że nie powinniśmy być sobie wrodzy, siostro.-
Uśmiechnął się do niej nieznacznie.
-A współpraca nie brzmi chyba najgorzej, hm?-
- Ronja
- Posty: 57
- Gatunek: P.Leo
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 23 lis 2015
- Waleczność: 36
- Zręczność: 66
- Percepcja: 48
- Kontakt:
Historie Lwiej Ziemi były jej obce, nie kojarzyła żadnej wspomnianej postaci, żadna Zira, Skaza, czy inny Simba, nic jej nie mówili.
Jedno jednak wiedziała, ten tutaj zaufania nie budził, nawet jeśli był załóżmy na to braciszkiem Berghi to wyraźnie usiłował nią manipulować i grać na emocjach. Do tego dość nieudolnie w jej mniemaniu, nie była tylko pewna czy Berghi widzi to tak klarownie jak ona.
- Tak? Łał, to ja Cię lojalnie ostrzegam że nie tylko jestem ładna, ale jak trzeba to umiem i wydrapać komuś oczy.- Jak już się przechwalać życiowymi osiągnięciami to na całego. Nie spuszczała z niego oczu, nawet jeśli był opanowany, czy tam flegmatyczny mógł to być tylko fortel by uśpić ich czujność. Tatuś wpajał im by zawsze byli o krok przed przeciwnikiem.
- I tak zupełnie bezinteresownie masz zamiar pomagać siostrze zdobyć tron? Przepraszam, ale jak patrzę na twój bliznowaty pysk, to na altruiste mi nie wyglądasz. A nawet bardziej na takiego co to niejednego lwa usiłował w capa zrobić.- Uniosła brew sceptycznie patrząc na Shamira.
- Typek coś knuje.- Mruknęła ukosem do Berghi żeby ją ostrzec.
Jedno jednak wiedziała, ten tutaj zaufania nie budził, nawet jeśli był załóżmy na to braciszkiem Berghi to wyraźnie usiłował nią manipulować i grać na emocjach. Do tego dość nieudolnie w jej mniemaniu, nie była tylko pewna czy Berghi widzi to tak klarownie jak ona.
- Tak? Łał, to ja Cię lojalnie ostrzegam że nie tylko jestem ładna, ale jak trzeba to umiem i wydrapać komuś oczy.- Jak już się przechwalać życiowymi osiągnięciami to na całego. Nie spuszczała z niego oczu, nawet jeśli był opanowany, czy tam flegmatyczny mógł to być tylko fortel by uśpić ich czujność. Tatuś wpajał im by zawsze byli o krok przed przeciwnikiem.
- I tak zupełnie bezinteresownie masz zamiar pomagać siostrze zdobyć tron? Przepraszam, ale jak patrzę na twój bliznowaty pysk, to na altruiste mi nie wyglądasz. A nawet bardziej na takiego co to niejednego lwa usiłował w capa zrobić.- Uniosła brew sceptycznie patrząc na Shamira.
- Typek coś knuje.- Mruknęła ukosem do Berghi żeby ją ostrzec.
- Maer’vu
- Posty: 216
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 gru 2016
- Zdrowie: 0
- Waleczność: 0
- Zręczność: 0
- Percepcja: 0
- Kontakt:
I wtedy na scenę wkroczył Jednooki. Nieco czasu minęło od spotkania z Sheebą, i czarno-białogrzywy, który lepiej pragnął poznać krainę, w jakiej się znalazł, podczas zwiedzania zawędrował aż tutaj. Węch mówił mu, że nieopodal znajdują się jakieś lwy, ale to go nie odstraszyło. Był niemal pewien, że w walce potrafiłby pokonać większość przeciwników, a w najgorszym razie uciec.
Wyłonił się spokojnym krokiem między drzew i zatrzymał się, ogarniając wszystko wzrokiem. Troje lwów, jeden pobliźniony samiec i dwie lwice, jedna o postawie kogoś ważnego, a druga ładna, w dodatku samice wyglądające na nieco spięte. Dziwna zbieranina, nie ma co.
Obserwował ich przez chwilę beznamiętnym spojrzeniem, po czym lekko skinął łbem całej trójce na powitanie, ale postanowił się na razie nie odzywać. Milcząc, mógł się więcej dowiedzieć, niż mówiąc.
Zachował neutralną postawę, stojąc nieruchomo i obserwując uważnie swym jedynym okiem zgromadzonych. Emanowała od niego siła, władczość i pewność siebie, ale nie starał się ich tłumić; bo niby po co?
Wyłonił się spokojnym krokiem między drzew i zatrzymał się, ogarniając wszystko wzrokiem. Troje lwów, jeden pobliźniony samiec i dwie lwice, jedna o postawie kogoś ważnego, a druga ładna, w dodatku samice wyglądające na nieco spięte. Dziwna zbieranina, nie ma co.
Obserwował ich przez chwilę beznamiętnym spojrzeniem, po czym lekko skinął łbem całej trójce na powitanie, ale postanowił się na razie nie odzywać. Milcząc, mógł się więcej dowiedzieć, niż mówiąc.
Zachował neutralną postawę, stojąc nieruchomo i obserwując uważnie swym jedynym okiem zgromadzonych. Emanowała od niego siła, władczość i pewność siebie, ale nie starał się ich tłumić; bo niby po co?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości