x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
To zawsze jest chwilowe [Hiraeth, Samael] (zakończony)
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Re: To zawsze jest chwilowe [Hiraeth, Samael]
- No, raczej - przytaknęła zamaszyście, aż zafalowały jej uszy. - Ale gdybyś chciał zapolować na kogoś ze mną za uchem, byłoby trudniej, nie? - zapytała w zasadzie w ramach żartu, a wtem okazało się, że lampart akurat wziął ją chyba serio. Albo zechciał ją jednak...zeżreć? ...nie, podsadził ją tylko, i ulokował za swoim uchem, zaiste.
- Nie użrem - powiedziała mu szeptem do kosmatej małżowiny usznej. - Zwykle zjadam w całości. A-ale tylko krocionogi! - poprawiła się natychmiast,kiedy tylko skierował na nią spojrzenie zielonych ślepi. Zrobiła niewinną minkę. - Niczego się nie nawdychałam! - zaperzyła się. Chyba że wyziewów z jego pyska, jak chuchał na nią wtedy wcześniej. Ale tego mu przecież nie powie.. w pysk. A z resztą nie przypuszczała, żeby było to halucynogenne.
-Żeby rozmawiać z Przodkami trzeba być szamanem, a nie ćpunem. - ulokowała się wygodniej w zagłębieniu między lamparcimi łopatkami, żeby nie zlecieć przy byle smagnięciu lianą.
- Nie mam - odparła zaskoczona kolejnym pytaniem. Skąd w ogóle taki temat. - A ty? - Cholera, może on nie chce jej zeżreć, tylko opchnąć swojej oblubienicy?! Ale nie, no powiedział przecież, że się nie można nią najeść... Ale wypchać i postawić koło legowiska jako pluszaczka?
- Nie użrem - powiedziała mu szeptem do kosmatej małżowiny usznej. - Zwykle zjadam w całości. A-ale tylko krocionogi! - poprawiła się natychmiast,kiedy tylko skierował na nią spojrzenie zielonych ślepi. Zrobiła niewinną minkę. - Niczego się nie nawdychałam! - zaperzyła się. Chyba że wyziewów z jego pyska, jak chuchał na nią wtedy wcześniej. Ale tego mu przecież nie powie.. w pysk. A z resztą nie przypuszczała, żeby było to halucynogenne.
-Żeby rozmawiać z Przodkami trzeba być szamanem, a nie ćpunem. - ulokowała się wygodniej w zagłębieniu między lamparcimi łopatkami, żeby nie zlecieć przy byle smagnięciu lianą.
- Nie mam - odparła zaskoczona kolejnym pytaniem. Skąd w ogóle taki temat. - A ty? - Cholera, może on nie chce jej zeżreć, tylko opchnąć swojej oblubienicy?! Ale nie, no powiedział przecież, że się nie można nią najeść... Ale wypchać i postawić koło legowiska jako pluszaczka?
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
- Jakbyś trzymała język za zębami, mogłabyś być drugą parą oczu do obserwacji. - zauważył, co w sumie mogłoby nie być takim złym pomysłem, gdyby nie fakt że jakoś zbytnio nie widział siebie z jakimś siodłem, oraz ujeżdżającej go lisiczki, szepcącej "Po lewej, po lewej". To byłoby poniżające. Zamiast tego, usłyszał jej słowa dotyczące kwestii żarcia, na co parsknął cicho pod nosem, próbując sobie wyobrazić jak wciąga robala jak makaron. Bleh, jak można to jeść?!
- Spróbowałabyś dobrego mięsa, a nie jakieś robale... - przykładowo swojego, można by dodać, ale no raczej nie interesował jej self-kanibalizm, choć kto wie... - Taaak? Jak tak zerkasz w moje oczy, to widzę że jakiś niezły towar był wdychany.
Zaśmiał się gardłowo, oczywiście nie jarząc że lisiczka jest oczofilką i zakochała się w jego szmaragdach. A co do wyziewów, to lepiej żeby o tym wspominała, chyba by jej zrobił... pysk-nos, czy coś...
- Szamanem? To już całkowicie brzmi irracjonalnie.
Ale on się w sumie nie znał, był prostym kotem, lubiącym proste morderstwa... a nie jakieś duchy, przodkowie i inne dyrdymały. Oczywiście, nie zaprzeczał prawdziwości słów Hiraeth, może rzeczywiście coś widziała, ale no on nie doświadczył nigdy czegoś takiego, ani nikt kogo znał - czegoś takiego nie praktykował. A może byli po prostu na to za głupi? I on był za głupi?
- Więc nikt nie będzie za Tobą płakał. - rzucił pół-żartem, pół-serio, puszczając jej oczko. Na odbitą zaś piłeczkę, zastanowił się chwilę. - Jest taka, która mi się podoba, ale myślę że różnica gatunków, może ją do mnie zniechęcać.
Jakby tak na to spojrzeć z tej strony, to rzeczywiście mogło to być problemem, ale nadzieja umiera ostatnia!
- Spróbowałabyś dobrego mięsa, a nie jakieś robale... - przykładowo swojego, można by dodać, ale no raczej nie interesował jej self-kanibalizm, choć kto wie... - Taaak? Jak tak zerkasz w moje oczy, to widzę że jakiś niezły towar był wdychany.
Zaśmiał się gardłowo, oczywiście nie jarząc że lisiczka jest oczofilką i zakochała się w jego szmaragdach. A co do wyziewów, to lepiej żeby o tym wspominała, chyba by jej zrobił... pysk-nos, czy coś...
- Szamanem? To już całkowicie brzmi irracjonalnie.
Ale on się w sumie nie znał, był prostym kotem, lubiącym proste morderstwa... a nie jakieś duchy, przodkowie i inne dyrdymały. Oczywiście, nie zaprzeczał prawdziwości słów Hiraeth, może rzeczywiście coś widziała, ale no on nie doświadczył nigdy czegoś takiego, ani nikt kogo znał - czegoś takiego nie praktykował. A może byli po prostu na to za głupi? I on był za głupi?
- Więc nikt nie będzie za Tobą płakał. - rzucił pół-żartem, pół-serio, puszczając jej oczko. Na odbitą zaś piłeczkę, zastanowił się chwilę. - Jest taka, która mi się podoba, ale myślę że różnica gatunków, może ją do mnie zniechęcać.
Jakby tak na to spojrzeć z tej strony, to rzeczywiście mogło to być problemem, ale nadzieja umiera ostatnia!
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Zamilkła na dłuższą chwilę, zastanawiając się, czy pierwsza kwestia lamparta to było zawoalowane "zamknij w końcu pyszczek i nie dziamgaj". Ale skoro temat zszedł na jedzenie...
- Stawonogi są bardzo pożywne i chrupiące - zaprotestowała żywo. - No i nie błagają o litość - dodała jeszcze, przypominając sobie różne takie... mordy rytualne. A z resztą, ze swoimi rozmiarami nie bardzo mogła startować do jakichś większych zdobyczy. Może jedynie jako bycie supportem dla większego drapieżnika, ale też w ich towarzystwie rzadko czuła się na tyle swobodnie, żeby pozwalać sobie na wspólne zabójstwa dla obopólnych korzyści.
- No, moje zajęcie niewiele ma wspólnego z racjonalnością - przyznała spokojnie. - Bardziej z... eee... intuicją? Instynktem? Czy jak to tam zwać - zbagatelizowała to, co ktoś inny mógł uznać za coś w rodzaju obrazy. Ale też nie czuła potrzeby udowadniania innym swoich racji. Ile zwierząt, tyle podejść do życia...
- Masz rację, nikt - chyba nie wyłapała żartu, mimo puszczania oczka jednym z zielonych ślepi. Ani rodzice, ani rodzeństwo, ani ukochany. Hiraeth pogodziła się z tym stanem rzeczy. Musiała pozwolić przywiązaniu odejść.
- A ciebie różnica gatunków nie zniechęca, jak mniemam? -zapytała troszku zaczepnie, chyba żeby zejść całkiem z tematów jej oderwania od rzeczywistości. Poniekąd przecież miała przed sobą (albo raczej - pod sobą) twarde dowody, że lampart rasistą nie jest. - Cóż, będziesz musiał skonfrontować swoje sympatie z jej poglądami na ten temat. Czasem taka konfrontacja ma też w sobie elementy perswazji, i przekonywania innych do swojego zdania. Nie tylko słownie - tym razem to ona chciała puścić oczko, ale robienie tego w kierunku potylicy lamparta raczej nie miało większego sensu.
- Stawonogi są bardzo pożywne i chrupiące - zaprotestowała żywo. - No i nie błagają o litość - dodała jeszcze, przypominając sobie różne takie... mordy rytualne. A z resztą, ze swoimi rozmiarami nie bardzo mogła startować do jakichś większych zdobyczy. Może jedynie jako bycie supportem dla większego drapieżnika, ale też w ich towarzystwie rzadko czuła się na tyle swobodnie, żeby pozwalać sobie na wspólne zabójstwa dla obopólnych korzyści.
- No, moje zajęcie niewiele ma wspólnego z racjonalnością - przyznała spokojnie. - Bardziej z... eee... intuicją? Instynktem? Czy jak to tam zwać - zbagatelizowała to, co ktoś inny mógł uznać za coś w rodzaju obrazy. Ale też nie czuła potrzeby udowadniania innym swoich racji. Ile zwierząt, tyle podejść do życia...
- Masz rację, nikt - chyba nie wyłapała żartu, mimo puszczania oczka jednym z zielonych ślepi. Ani rodzice, ani rodzeństwo, ani ukochany. Hiraeth pogodziła się z tym stanem rzeczy. Musiała pozwolić przywiązaniu odejść.
- A ciebie różnica gatunków nie zniechęca, jak mniemam? -zapytała troszku zaczepnie, chyba żeby zejść całkiem z tematów jej oderwania od rzeczywistości. Poniekąd przecież miała przed sobą (albo raczej - pod sobą) twarde dowody, że lampart rasistą nie jest. - Cóż, będziesz musiał skonfrontować swoje sympatie z jej poglądami na ten temat. Czasem taka konfrontacja ma też w sobie elementy perswazji, i przekonywania innych do swojego zdania. Nie tylko słownie - tym razem to ona chciała puścić oczko, ale robienie tego w kierunku potylicy lamparta raczej nie miało większego sensu.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Nie, miał raczej na myśli rzeczywistą chęć współpracy z uchatą. Jej oczy i uszy, które były zdecydowanie lepsze od tych kocich, mogły być niesamowitą przewagą podczas polowań, nie tylko tych na pożywienie, ale i na... inne, niewygodne koty.
- Dobra, niechaj będzie że przekonałaś mnie tą chrupkością, dla mnie robale są raczej... obślizgłe i takie... bleh... - aż wzdrygnął się na samą myśl. Czyżby nasz czarnuch miał jakąś wewnętrzną fobię przed robactwem. - Ojciec mnie straszył, że jak będę nieposłuszny, wsadzi mi wija do ucha...
Trauma dzieciństwa, świadomość że taki robal zostanie wpuszczony do małżowiny, by potem wyżreć wszystko co jest wewnątrz, a potem dostać się do mózgu... coż, nagrody za bezstresowe wychowanie ojczulek raczej by nie zdobył. Ale dobra, koniec! Przecież on zwariuje, jeszcze jak sobie przypomniał traumę z dzieciństwa, cholera by to!
- Powiedz mi, tak wracając do kwestii tych Twoich szamańskich zabaw... jak to się dzieje? Jak nawiązujesz kontakt z tymi duchami? Wiem, że jestem natrętny, ale no tak o tym mówisz, że no jednak rzeczywiście musi być w tym jakiś sens i logika.
Coż, móże rzeczywiście nie powinien jej nazywać od razu ćpunką? Może to on teraz wyjdzie na takiego co wyśmiewa a sam jest ograniczonym umysłowo bufonem? I w sumie... tak, jest bufonem.
- Ej no nie pleć takich głupot. Masz swoje duchy, skoro jesteś szamanką to pewnie są i inni szamani... no i może gdzieś znajdzie się taki mikrus jak Ty... tylko taki jak ja... znaczy samiec, no... i wiesz. Całe życie przed Tobą, fajna z Ciebie kita - nie wszystko stracone, nie łam się.
Nie musiał być profesorem by zauważyć że Hiraeth była raczej pozytywną wiewiórką... znaczy Fenką, na pewno znajdzie się jakiś fagas którego pokocha. O ile nie zostanie wcześniej zjedzony(przez Sama).
- Hej, nawet nie wiesz jak mało lampartów jest w dżungli. Nie licząc mnie, chyba widziałem jeszcze jednego. I uwierz - to nie była samica. Nie jestem wybredny pod tym względem, ale... ona jest taka... inna. Ma to coś, co mnie ku niej ciągnie... wiesz, mamy podobny styl bycia, jak brat i siostra... tylko że ona jest lwicą, no i jest śliczna... takie sprawy.
Aż się speszył nieco. Hirka wiedziała o co chodzi, no zakochał się chyba... albo zauroczył.
- Dobra, niechaj będzie że przekonałaś mnie tą chrupkością, dla mnie robale są raczej... obślizgłe i takie... bleh... - aż wzdrygnął się na samą myśl. Czyżby nasz czarnuch miał jakąś wewnętrzną fobię przed robactwem. - Ojciec mnie straszył, że jak będę nieposłuszny, wsadzi mi wija do ucha...
Trauma dzieciństwa, świadomość że taki robal zostanie wpuszczony do małżowiny, by potem wyżreć wszystko co jest wewnątrz, a potem dostać się do mózgu... coż, nagrody za bezstresowe wychowanie ojczulek raczej by nie zdobył. Ale dobra, koniec! Przecież on zwariuje, jeszcze jak sobie przypomniał traumę z dzieciństwa, cholera by to!
- Powiedz mi, tak wracając do kwestii tych Twoich szamańskich zabaw... jak to się dzieje? Jak nawiązujesz kontakt z tymi duchami? Wiem, że jestem natrętny, ale no tak o tym mówisz, że no jednak rzeczywiście musi być w tym jakiś sens i logika.
Coż, móże rzeczywiście nie powinien jej nazywać od razu ćpunką? Może to on teraz wyjdzie na takiego co wyśmiewa a sam jest ograniczonym umysłowo bufonem? I w sumie... tak, jest bufonem.
- Ej no nie pleć takich głupot. Masz swoje duchy, skoro jesteś szamanką to pewnie są i inni szamani... no i może gdzieś znajdzie się taki mikrus jak Ty... tylko taki jak ja... znaczy samiec, no... i wiesz. Całe życie przed Tobą, fajna z Ciebie kita - nie wszystko stracone, nie łam się.
Nie musiał być profesorem by zauważyć że Hiraeth była raczej pozytywną wiewiórką... znaczy Fenką, na pewno znajdzie się jakiś fagas którego pokocha. O ile nie zostanie wcześniej zjedzony(przez Sama).
- Hej, nawet nie wiesz jak mało lampartów jest w dżungli. Nie licząc mnie, chyba widziałem jeszcze jednego. I uwierz - to nie była samica. Nie jestem wybredny pod tym względem, ale... ona jest taka... inna. Ma to coś, co mnie ku niej ciągnie... wiesz, mamy podobny styl bycia, jak brat i siostra... tylko że ona jest lwicą, no i jest śliczna... takie sprawy.
Aż się speszył nieco. Hirka wiedziała o co chodzi, no zakochał się chyba... albo zauroczył.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Och - bąknęła na wzmiankę o metodach wychowawczych ojca Sama. -Wobec tego nie dziwie się, że możecie się nie lubić... z bezkręgowcami - te kotowate to jakaś patologia jednak, pomyślała. Co to za podejście w ogóle, wyrabiające traumę na całe życie. I dziwić się potem niekontrolowanym wybuchom agresji i temu podobnym. Choć tyle, że Samael sprawiał wrażenie opanowanego...
I o proszę, jednak się zainteresował szamaństwem.
- Trudno mi wyjaśnić racjonalnie jak to się dzieje - zaczęła. - W każdym stadzie, w każdym gatunku zwierząt, zdarzają się osobniki bardziej wrażliwe. Nie chodzi mi tu bystrzejszy wzrok, czy czulszy słuch - po prostu takie będące w stanie dostrzegać więcej. Tyczy się to wyłapywania podtekstów czy różnych niuansów sytuacji, ale także... och, no takiego patrzenia głębiej, nie po wierzchu, jeśli wiesz, co mam na myśli - zaplątała się trochę. Zastanowiła się przez chwilę, ale chyba nie umiała znaleźć lepszego wyjaśnienia.
- Kiedy taki szczeniak zostanie zauważony przez plemiennego (albo wędrownego?) szamana, i chce nauczyć się rozumieć, to co widzi, i umieć na to wpływać - w tym na świat istot nadprzyrodzonych, czyli upraszczając duchów, który przenika się z naszym - zaczyna szkolenie. - "To, co znane, przestaje być koszmarem." - Uczy się wyciągania wniosków z tego, co widzi, znaków, formuł, pozwalających przyzwać lub odesłać pewne byty. - Niektórzy uważali to za coś w rodzaju władzy. Dla Hiraeth było to raczej jak pasterstwo.
Zmieniła trochę pozycję, wiercąc się pomiędzy łopatkami czarnego kocura.
- Ale ja się nie łamię - zaprotestowała. - Ani też nie szukam nikogo. Ci, których kochałam, czekają na mnie, aż wypełnię swoje obowiązki tutaj. To nawet pomaga w ogólnym podejściu do życia, wiesz? Nie trzymam się go aż tak kurczowo. Nic nie jest dane nam na zawsze - jak na małego pluszaka brzmiała straszliwie poważnie, choć, gdyby się nad tym zastanowić, przecież nie smutno. Może to też wyjaśniało jej tupet w podejściu do większych od fenki drapieżników.
Zachichotała ciepło lampartełowi do ucha.
- Rozumiem - powiedziała. - To dobry początek. Kociąt może z tego nie będzie, ale kto wie, może będzie wam dane stworzyć razem coś pięknego. Albo po prostu nacieszyć się swoim towarzystwem - lisiczka nie była w stanie wyczytać przyszłości z ucha, i wywróżyć Samowi świetlanego związku. Był on zaledwie jedną z możliwych wersji rozwoju wydarzeń. A przyszłość była ciągłym ruchem.
- To do niej idziesz poza dżunglę, prawda? - zaryzykowała.
I o proszę, jednak się zainteresował szamaństwem.
- Trudno mi wyjaśnić racjonalnie jak to się dzieje - zaczęła. - W każdym stadzie, w każdym gatunku zwierząt, zdarzają się osobniki bardziej wrażliwe. Nie chodzi mi tu bystrzejszy wzrok, czy czulszy słuch - po prostu takie będące w stanie dostrzegać więcej. Tyczy się to wyłapywania podtekstów czy różnych niuansów sytuacji, ale także... och, no takiego patrzenia głębiej, nie po wierzchu, jeśli wiesz, co mam na myśli - zaplątała się trochę. Zastanowiła się przez chwilę, ale chyba nie umiała znaleźć lepszego wyjaśnienia.
- Kiedy taki szczeniak zostanie zauważony przez plemiennego (albo wędrownego?) szamana, i chce nauczyć się rozumieć, to co widzi, i umieć na to wpływać - w tym na świat istot nadprzyrodzonych, czyli upraszczając duchów, który przenika się z naszym - zaczyna szkolenie. - "To, co znane, przestaje być koszmarem." - Uczy się wyciągania wniosków z tego, co widzi, znaków, formuł, pozwalających przyzwać lub odesłać pewne byty. - Niektórzy uważali to za coś w rodzaju władzy. Dla Hiraeth było to raczej jak pasterstwo.
Zmieniła trochę pozycję, wiercąc się pomiędzy łopatkami czarnego kocura.
- Ale ja się nie łamię - zaprotestowała. - Ani też nie szukam nikogo. Ci, których kochałam, czekają na mnie, aż wypełnię swoje obowiązki tutaj. To nawet pomaga w ogólnym podejściu do życia, wiesz? Nie trzymam się go aż tak kurczowo. Nic nie jest dane nam na zawsze - jak na małego pluszaka brzmiała straszliwie poważnie, choć, gdyby się nad tym zastanowić, przecież nie smutno. Może to też wyjaśniało jej tupet w podejściu do większych od fenki drapieżników.
Zachichotała ciepło lampartełowi do ucha.
- Rozumiem - powiedziała. - To dobry początek. Kociąt może z tego nie będzie, ale kto wie, może będzie wam dane stworzyć razem coś pięknego. Albo po prostu nacieszyć się swoim towarzystwem - lisiczka nie była w stanie wyczytać przyszłości z ucha, i wywróżyć Samowi świetlanego związku. Był on zaledwie jedną z możliwych wersji rozwoju wydarzeń. A przyszłość była ciągłym ruchem.
- To do niej idziesz poza dżunglę, prawda? - zaryzykowała.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Cóż, to nie tak że kotowate były patologią. Po prostu jego rodzina była patologią, już nawet nie wspominając o tym co się działo w jego rodzinnych stronach, bo musiałby chyba znowu przedstawić swoją życiową historię, a jako że zbytnio nie chciał zanudzać, czy zamęczać lisiczki - pozwolił sobie, kiwnąć tylko mordą na jej stwierdzenie, pozwalając by opowiedziała o swoich szamańskich doświadczeniach. Gdy wspomniała o tym, że w KAŻDYM stadzie, jest ktoś kto ma szamańskie zdolności, upuścił z pyska delikatny pomruk. Czyli te szalone koty o których słyszał, mogły być powiązane z szamańskimi zabawami... z tym że oni siedzieli w kadzidłach, krzyczeli jakieś modły, prosili o powodzenie, kij wie co jeszcze, dlatego właśnie uznał na początku Hirkę za ćpunkę. Aż jakoś tak zaczął się z tym źle czuć, gdy słuchał jej słów.
- Co jeżeli jednak... taki dzieciak nie zechce wgłębiać się w swój dar widzenia, czy słyszenia więcej, niżeli zwykłe dzieciaki? Da się z tego... "wyleczyć"?
W sumie, nie wspominała o tym, ale zapewne są i takie młodziaki, które obawiają się tego co nieznane, nawet Samael miałby co do tego obawy... co w sumie było dość dziwne, bo nie bał się odbierać życia, ale rozmawiać z "przodkami" już tak.
- Zabrzmiałaś tak, jakbyś była małym zwierzaczkiem który nic nie znaczy w świecie, to chciałem Cię trochę podnieść na duchu. Niby nie wierzę w krąg życia, ale myślę że każdy z nas ma cel, oraz gdzieś jest ktoś, kto na nas czeka.
Nie był może najlepszym pocieszaczem, czy też wsparciem... ale przynajmniej próbował. Właśnie dlatego cicho liczył, że mimo iż był bardzo rzadko spotykanym gatunkiem kotowatego, jest gdzieś w świecie samica która pokocha go nawet mimo wszelkich różniących go cech... a kto wie, czy już tej samicy nie spotkał?
- Ej, nie mów że może nie być z tego kociąt... niby nie słyszałem o młodych Lwicy i Lamparta, ale... chyba taka możliwość istnieje. - jakby się tak nad tym zastanowić, to takie młode byłyby unikalne. Posiadać cechy i Lamparta i Lwa... kot idealny! - Nie, nie do niej... interesy moja droga, interesy.
- Co jeżeli jednak... taki dzieciak nie zechce wgłębiać się w swój dar widzenia, czy słyszenia więcej, niżeli zwykłe dzieciaki? Da się z tego... "wyleczyć"?
W sumie, nie wspominała o tym, ale zapewne są i takie młodziaki, które obawiają się tego co nieznane, nawet Samael miałby co do tego obawy... co w sumie było dość dziwne, bo nie bał się odbierać życia, ale rozmawiać z "przodkami" już tak.
- Zabrzmiałaś tak, jakbyś była małym zwierzaczkiem który nic nie znaczy w świecie, to chciałem Cię trochę podnieść na duchu. Niby nie wierzę w krąg życia, ale myślę że każdy z nas ma cel, oraz gdzieś jest ktoś, kto na nas czeka.
Nie był może najlepszym pocieszaczem, czy też wsparciem... ale przynajmniej próbował. Właśnie dlatego cicho liczył, że mimo iż był bardzo rzadko spotykanym gatunkiem kotowatego, jest gdzieś w świecie samica która pokocha go nawet mimo wszelkich różniących go cech... a kto wie, czy już tej samicy nie spotkał?
- Ej, nie mów że może nie być z tego kociąt... niby nie słyszałem o młodych Lwicy i Lamparta, ale... chyba taka możliwość istnieje. - jakby się tak nad tym zastanowić, to takie młode byłyby unikalne. Posiadać cechy i Lamparta i Lwa... kot idealny! - Nie, nie do niej... interesy moja droga, interesy.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Nie, to nie jest coś, co można wyleczyć - powiedziała fenka, kontynuując poprzedni temat. - Można się to nauczyć kontrolować, albo nie zwracać uwagi. Zwykle jednak wypada coś z tym zrobić... Bo wiesz, w pewnym momencie niewyszkolony szczeniak może przestać widzieć granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co nie... a stąd już niedaleko od szaleństwa..albo zostaniem uznanym za takowego, co często prowadzi jedno do drugiego. O, albo do nadużyć. Albo otwiera drogę opętaniom. No, generalnie takie tam nieciekawe zjawiska - westchnęła lisiczka, i zeskoczyła ze swojego stanowiska, jako że dżungla zaczęła się już przerzedzać i spokojnie mogła iść na swoich łapkach.
A potem zadarła łepek do góry, żeby znów spojrzeć lampartowi w pysk.
- Jestem przecież małym zwierzaczkiem - powiedziała. - A znaczenie jest rzeczą względną. Tak, jak ta twoja lwica może być dla ciebie całym światem, dla mnie jest po prostu lwem, takim jak sto tysięcy innych lwów. A cały czas przecież pozostaje tym, czym jest. - nie dodała na głos, że Samael w sumie przestał już być dla niej jak sto tysięcy innych. Ale jeszcze obrósłby w piórka.
Dreptała przez chwilę u jego boku, słuchając, co jeszcze ma do powiedzenia. Ach, więc jednak nie trafiła. Albo kłamał.
- Interesy są ważniejsze niż ona?
A potem zadarła łepek do góry, żeby znów spojrzeć lampartowi w pysk.
- Jestem przecież małym zwierzaczkiem - powiedziała. - A znaczenie jest rzeczą względną. Tak, jak ta twoja lwica może być dla ciebie całym światem, dla mnie jest po prostu lwem, takim jak sto tysięcy innych lwów. A cały czas przecież pozostaje tym, czym jest. - nie dodała na głos, że Samael w sumie przestał już być dla niej jak sto tysięcy innych. Ale jeszcze obrósłby w piórka.
Dreptała przez chwilę u jego boku, słuchając, co jeszcze ma do powiedzenia. Ach, więc jednak nie trafiła. Albo kłamał.
- Interesy są ważniejsze niż ona?
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
- Właśnie to miałem przed oczyma, myśląc o wyleczeniu. Szaleństwo. - rzekł, gdy tylko odrzekła negatywnie na zadane pytanie. - Czyli można rzec, że każdy z takimi objawami, albo jest zmuszony żyć i starać się przetrwać, albo z własnej woli zaakceptuje stan rzeczy i nauczy się nad tym panować, by w przyszłości... widzieć duchy, tak jak Ty. Mylę się?
Nie lubił jak mu coś wmuszano, dlatego w głębi serca cieszył się że nie został "wybrany" przez... cokolwiek było źródłem tego pseudo "daru". Potem i jego nazywaliby naćpanym, tak jak on uczynił to względem Hiraeth. I nawet było mu z tego powodu trochu głupio, ale że Sam to Sam - otwarcie raczej tego nie przyzna.
- Ty nie musisz być jednym z wielu tysięcy uszatych. To, że potrafisz widzieć więcej niż prawdopodobnie spora ilość kotowatych, już stawia Cię wyżej. Twoje umiejętności byłyby niezastąpione w wielu sytuacjach. Nie myślałaś może, by komuś ich użyczyć? Dołączyć do jakiegoś stada?
I miała rację, choć po części tylko. Falka nie była lwem jak innych sto tysięcy - była w końcu ciemna. Były takie przypadki w przyrodzie? On się z takowymi jeszcze nie spotkał. Ale prawda, była dla niego ważniejsza niż tysiące innych lwic.
- Interesy są w pewien sposób z nią związane. Myślę, że będziesz wiedziała, o co mi chodzi.
Wyszczerzył ku niej kły. Tia, trzeba było zaczepić tą całą Królową, by móc bez problemu rwać czarnulce futro.
Nie lubił jak mu coś wmuszano, dlatego w głębi serca cieszył się że nie został "wybrany" przez... cokolwiek było źródłem tego pseudo "daru". Potem i jego nazywaliby naćpanym, tak jak on uczynił to względem Hiraeth. I nawet było mu z tego powodu trochu głupio, ale że Sam to Sam - otwarcie raczej tego nie przyzna.
- Ty nie musisz być jednym z wielu tysięcy uszatych. To, że potrafisz widzieć więcej niż prawdopodobnie spora ilość kotowatych, już stawia Cię wyżej. Twoje umiejętności byłyby niezastąpione w wielu sytuacjach. Nie myślałaś może, by komuś ich użyczyć? Dołączyć do jakiegoś stada?
I miała rację, choć po części tylko. Falka nie była lwem jak innych sto tysięcy - była w końcu ciemna. Były takie przypadki w przyrodzie? On się z takowymi jeszcze nie spotkał. Ale prawda, była dla niego ważniejsza niż tysiące innych lwic.
- Interesy są w pewien sposób z nią związane. Myślę, że będziesz wiedziała, o co mi chodzi.
Wyszczerzył ku niej kły. Tia, trzeba było zaczepić tą całą Królową, by móc bez problemu rwać czarnulce futro.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Czyż nie o to właśnie chodzi w życiu? - zapytała lisiczka, podnosząc na niego czarne ślepka. - Żeby starać się żyć, przetrwać, niezależnie od sposobu? Zagrać takimi kośćmi, jakie dostało się do łapek? - uśmiechnęła się, trochę przekornie. - A jednak dla współgraczy dobrze jest, jeśli ktoś wyjaśni reguły. W przeciwnym razie taka jednostka może po omacku stworzyć własne, które utrudnią całej reszcie życie. Zaburzą porządek rzeczy. - głos fenki przybrał trochę chłodniejszy ton, krótkie wrażenie, jak chmura przesłaniająca na moment słońce.
- Nie mylisz się, panie lamparcie - podjęła Hiraeth. - Akceptacja tego, kim się jest, dużo ułatwia. - jak choćby nie przejmowanie się, co pomyślą sobie inni. Nawet gdyby miało to związek z kwestionowaniem jej poczytalności.
- Z dołączeniem do jej stada mają związek, tak? - stwierdziła odkrywczo. Ha, czyli jednak się myliła, a Sam nie kłamał. Uśmiechnęła się zadowolona, choć mogło to też być odpowiedzią na jego komplement. - Aż tak wysoko mnie cenisz? - wyżej niż większość kotowatych, niebywałe. Żaden lew nigdy by tego nie powiedział. A przynajmniej żaden z tych, których dotąd spotkała. W czarnych ślepkach błysnęło coś na kształt zaskoczenia nietypową sytuacją, ale raczej obróconego w żart, niż w nagłą butę. Tym bardziej że nie tak dawno zarzucał jej naćpanie. - Oczywiście, że ich użyczam. Wtedy, kiedy jest taka potrzeba, i kiedy uznam za stosowne. I stado nie ma tu większego znaczenia. To, do którego należałam, już nie istnieje. Nie przynależę zatem do żadnego, a jednocześnie po trochu do każdego, które spotkam. - Lepiej należeć, gdzie się nie przynależy, niż nie należeć tam, gdzie się kiedyś przynależało, pamiętając, jak to było kiedyś przynależeć. - A najbardziej chyba sama do siebie. - Wszystko jest jednym, a jedno wszystkim. - Samotność ma w sobie dużo wolności, nie uważasz, Sam? - zagadnęła, i zaśmiała się cichutko, kiedy do niej dotarło, co właśnie powiedziała. Nie było w niej jednak kpiny. Samael był lampartem, powinien zrozumieć ten punkt widzenia. Nawiązała z resztą do początku ich rozmowy.
- Nie mylisz się, panie lamparcie - podjęła Hiraeth. - Akceptacja tego, kim się jest, dużo ułatwia. - jak choćby nie przejmowanie się, co pomyślą sobie inni. Nawet gdyby miało to związek z kwestionowaniem jej poczytalności.
- Z dołączeniem do jej stada mają związek, tak? - stwierdziła odkrywczo. Ha, czyli jednak się myliła, a Sam nie kłamał. Uśmiechnęła się zadowolona, choć mogło to też być odpowiedzią na jego komplement. - Aż tak wysoko mnie cenisz? - wyżej niż większość kotowatych, niebywałe. Żaden lew nigdy by tego nie powiedział. A przynajmniej żaden z tych, których dotąd spotkała. W czarnych ślepkach błysnęło coś na kształt zaskoczenia nietypową sytuacją, ale raczej obróconego w żart, niż w nagłą butę. Tym bardziej że nie tak dawno zarzucał jej naćpanie. - Oczywiście, że ich użyczam. Wtedy, kiedy jest taka potrzeba, i kiedy uznam za stosowne. I stado nie ma tu większego znaczenia. To, do którego należałam, już nie istnieje. Nie przynależę zatem do żadnego, a jednocześnie po trochu do każdego, które spotkam. - Lepiej należeć, gdzie się nie przynależy, niż nie należeć tam, gdzie się kiedyś przynależało, pamiętając, jak to było kiedyś przynależeć. - A najbardziej chyba sama do siebie. - Wszystko jest jednym, a jedno wszystkim. - Samotność ma w sobie dużo wolności, nie uważasz, Sam? - zagadnęła, i zaśmiała się cichutko, kiedy do niej dotarło, co właśnie powiedziała. Nie było w niej jednak kpiny. Samael był lampartem, powinien zrozumieć ten punkt widzenia. Nawiązała z resztą do początku ich rozmowy.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Samael
- Posty: 120
- Gatunek: Lampart plamisty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 18 lis 2016
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Cóż, niezbyt zgadzał się z podejściem lisicy. Może i większość stworzeń sawanny wierzyła w Krąg Życia, w przymus życia takim rytmem jaki nadaje nam los - ale nie on. On był inny, myślał i widział wszystko inaczej, miał wiele perspektyw na różnorakie tematy, przez co mógł być uznawany za dziwaka, ale cóż... lepiej być dziwnym, niż nudnym, czyż nie?
- Nie w moim przekonaniu. - Odrzekł jej niemalże od razu, gdy zerknęła w jego stronę, chcąc zaraz pociągnąć temat, jednakże uszata dokończyła swoją myśl, przez co prawie zapomniał co chciał powiedzieć - tak to jest jak się intensywnie nad czymś myśli. - Żyć za wszelką cenę, owszem... ale chodzenie torem wyznaczonym przez kości losu - już nie do końca. Możesz mnie więc mieć za tego problematycznego współgracza, jednakże chyba wolę iść swoją drogą, zgodną z moimi przekonaniami, nie bacząc na to czy droga ta jest dobra, czy zła. Najważniejsze bym czuł się wolny. To jest istota życia, Hiraeth...
Ależ zaleciało mądrością, tak niespotykaną u czarnucha... to chyba wpływ samiczki, obudziła jego wewnętrznego myśliciela! Ta wypowiedź jednak na moment przygrzała jego styki, gdyż dopiero po chwili ciszy, ogarnął że Hirka zapytała o kwestię stada.
- Dokładnie. Obawiam się, że miałaby problem, gdyby ktoś spoza stada się do niej zalecał, a nie chciałbym tego. - westchnął cicho, trochę nie wierząc w to jakiego poświęcenia się podejmuje dla jednej lwicy. Cholera. - No wiesz, mając na uwadze fakt, że lwy, nie licząc tej piękniejszej części są tępymi bufonami, to... tak. Czasem nie docenia się tego, kto przebywa w naszym otoczeniu, a potem okazuje się że nawet mała szara mysz, swoim sprytem i obeznaniem w terenie, potrafi przechylić szalę zwycięstwa całego stada.
Czy zasługuje na tytuł filozofa? A może to chwilowe i jest chory? Może to Koronawirus który rozwija funkcje mózgowe?! Co by to nie było, poszerzało lamparcie horyzonty.
- Myślę że powinnaś gdzieś osiąść, może nie oficjalnie... ale jednak pozostać przy jednym. Jeżeli spotkamy się ponownie, gdy akurat zawitasz tam, gdzie postanowiłem się udać - nie omieszkam przedstawić Cię szefostwu, może oni Cię przekonają, plus zawsze jeden znajomy pysk na wyciągnięcie łapy.
Cóż, wybór należał do niej, ale rzeczywiście - dobrze byłoby mieć Hiraeth w pobliżu, kto wie czy nie mogliby sobie wzajemnie pomóc, jednocześnie pomagając stadu? Dwie pieczenie na jednym ogniu upiec, to byłby dobry plan.
- Oczywiście że ma. Z drugiej jednak strony, będąc dosyć rzadkim gatunkiem, jest dość ciężko... w pewnym momencie odechciewa się tej codziennej rutyny, ciszy, walki z myślami. Mnie wzięła jakaś chęć aktywizacji, rozwoju samego siebie, a dołączenie do stada może mi w tym pomóc, więc ta lwica nie jest jedynym powodem mojej rezygnacji z samotniczego trybu życia.
Tak się rozgadali, że nim zdołał się czarnuch obejrzeć, byli u kresu dżungli. Cóż, Hiraeth nic nie zeżarło, a on miał wolną drogę na tereny Szkarłatnych, tak też przyszedł czas rozłąki.
- No, teraz już powinno być bezpiecznie. - stwierdził, zerkając na towarzyszkę. To był DŁUGI spacer, zdecydowanie za długi, ale czasem czegoś takiego w życiu potrzeba. - Będę lecieć, zobaczymy co wyjdzie z tej stadnej sprawy. Dzięki za towarzystwo... i do zobaczenia, mam nadzieję.
Na koniec, czarnuch uśmiechnął się cwanie, jak to miał w zwyczaju i truchtem ruszył ku terenom SG, pełen nadziei, oraz z nowym spojrzeniem na świat, dzięki pewnej małej uszatej panience....
z/t
- Nie w moim przekonaniu. - Odrzekł jej niemalże od razu, gdy zerknęła w jego stronę, chcąc zaraz pociągnąć temat, jednakże uszata dokończyła swoją myśl, przez co prawie zapomniał co chciał powiedzieć - tak to jest jak się intensywnie nad czymś myśli. - Żyć za wszelką cenę, owszem... ale chodzenie torem wyznaczonym przez kości losu - już nie do końca. Możesz mnie więc mieć za tego problematycznego współgracza, jednakże chyba wolę iść swoją drogą, zgodną z moimi przekonaniami, nie bacząc na to czy droga ta jest dobra, czy zła. Najważniejsze bym czuł się wolny. To jest istota życia, Hiraeth...
Ależ zaleciało mądrością, tak niespotykaną u czarnucha... to chyba wpływ samiczki, obudziła jego wewnętrznego myśliciela! Ta wypowiedź jednak na moment przygrzała jego styki, gdyż dopiero po chwili ciszy, ogarnął że Hirka zapytała o kwestię stada.
- Dokładnie. Obawiam się, że miałaby problem, gdyby ktoś spoza stada się do niej zalecał, a nie chciałbym tego. - westchnął cicho, trochę nie wierząc w to jakiego poświęcenia się podejmuje dla jednej lwicy. Cholera. - No wiesz, mając na uwadze fakt, że lwy, nie licząc tej piękniejszej części są tępymi bufonami, to... tak. Czasem nie docenia się tego, kto przebywa w naszym otoczeniu, a potem okazuje się że nawet mała szara mysz, swoim sprytem i obeznaniem w terenie, potrafi przechylić szalę zwycięstwa całego stada.
Czy zasługuje na tytuł filozofa? A może to chwilowe i jest chory? Może to Koronawirus który rozwija funkcje mózgowe?! Co by to nie było, poszerzało lamparcie horyzonty.
- Myślę że powinnaś gdzieś osiąść, może nie oficjalnie... ale jednak pozostać przy jednym. Jeżeli spotkamy się ponownie, gdy akurat zawitasz tam, gdzie postanowiłem się udać - nie omieszkam przedstawić Cię szefostwu, może oni Cię przekonają, plus zawsze jeden znajomy pysk na wyciągnięcie łapy.
Cóż, wybór należał do niej, ale rzeczywiście - dobrze byłoby mieć Hiraeth w pobliżu, kto wie czy nie mogliby sobie wzajemnie pomóc, jednocześnie pomagając stadu? Dwie pieczenie na jednym ogniu upiec, to byłby dobry plan.
- Oczywiście że ma. Z drugiej jednak strony, będąc dosyć rzadkim gatunkiem, jest dość ciężko... w pewnym momencie odechciewa się tej codziennej rutyny, ciszy, walki z myślami. Mnie wzięła jakaś chęć aktywizacji, rozwoju samego siebie, a dołączenie do stada może mi w tym pomóc, więc ta lwica nie jest jedynym powodem mojej rezygnacji z samotniczego trybu życia.
Tak się rozgadali, że nim zdołał się czarnuch obejrzeć, byli u kresu dżungli. Cóż, Hiraeth nic nie zeżarło, a on miał wolną drogę na tereny Szkarłatnych, tak też przyszedł czas rozłąki.
- No, teraz już powinno być bezpiecznie. - stwierdził, zerkając na towarzyszkę. To był DŁUGI spacer, zdecydowanie za długi, ale czasem czegoś takiego w życiu potrzeba. - Będę lecieć, zobaczymy co wyjdzie z tej stadnej sprawy. Dzięki za towarzystwo... i do zobaczenia, mam nadzieję.
Na koniec, czarnuch uśmiechnął się cwanie, jak to miał w zwyczaju i truchtem ruszył ku terenom SG, pełen nadziei, oraz z nowym spojrzeniem na świat, dzięki pewnej małej uszatej panience....
z/t
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości