Przybył tu z północy. Boki miał zapadnięte, żuchwę widoczną, a futro na łbie nader zmierzwione. Na pierwszy rzut oka widać było, że przeżył dużo. I był zmęczony. Cholernie zmęczony. Kroczył wolnym krokiem przez wydmy, wysuwając raz po raz pazury przednich łap, by nie zapadać się w szczerku. Kropelki potu zbierały się na jego czole, a opuszki piekły niemiłosiernie - ale zdawało się, że to mu nie przeszkadza i dalej brnął uparcie przed siebie. Na szczęście pustynia od tej strony nie była zbyt rozległa i po krótkim czasie znalazł się we wschodniej enklawie. Mimo, że żył tu od urodzenia, nie miał nigdy okazji znaleźć się w tym konkretnym miejscu. Nie różniło się co prawda od terenów blisko ich rodzinnej jamy, ale i tak czuł się tu swobodnie, dobrze.Czas: krótko po przybyciu Ozyrysa do oazy, po dłuższej nieobecności
Miejsce: Wschodnia Oaza
Podszedł do jedynej sadzawki i spojrzał w taflę. To, co tam zobaczył, rozdrażniło go i zasmuciło jednocześnie, dlatego powoli zanurzył się w chłodnym zbiorniku aż po czubki własnych uszu. Wychłeptał sporą ilość łyków, potem usunął "sklejki" na futrze. Czynność ta zajęła mu więcej niż początkowo przypuszczał, na tyle długo, by zacząć odczuwać niską temperaturę. Wyszedł na brzeg, ale nawet nie chciało mu się otrzepywać z wody, więc ta zaczęła spływać na ziemię tworząc kałuże.
Dudniący dźwięk zaczął wydobywać się z jego trzewi. No tak, był głodny, o czym całkowicie zapomniał. Jak na zawołanie obok na kamieniu zaczął wylegiwać się kędzierzawy jaszczur, nie dłuższy niż pół łokcia. Przyczaił się, zakradł od tyłu i szybko wbił wysunięty pazur prosto w środek tułowia gada. Gdy ten przestał się ruszać, jasnogrzywy usunął skórę i wyżarł wszystko, co znajdowało się pod nią, pomijając kości i chrząstki. Nie było tego wiele, ale i tak zaspokoiło głód, przynajmniej tymczasowo. Następnie usadowił się wygodnie pod daktylowcem i zasnął twardym snem.
@Sekhmet