Resocjalizacja [Shadow i Nabo]

[Nabo]

Widząc spojrzenie jakim Shadow obdarzył podstawiony mu napój, Nabo westchnął cicho.
-Jak chcesz, to możemy się zamieć. Gdybym cie otruł to sam skończyłbym w celi a za bardzo lubię swoje obecne życie, żeby to robić- powiedział.
-Ty tak na serio? I powiedz mi, jak tu nie szkalować monarchii, skoro każdy bije się tam o władzę? Chociaż pozbycie się Ber mogłoby wyjść wszystkim na dobre. Takich jak ona powinno się pokazywać małym lwiątkom, żeby wiedziały jakimi nie być jak dorosną-rzekł wesoło. Tłuścioch liczył, że szkalując uzurpatorkę w końcu będzie miał z Shadowem jakiś wspólny temat i ich rozmowa stanie się nieco weselsza.

[Shadow]

- Owszem. Gdybym ja został przywódcą tego stada nie snułbym tak idiotycznych planów, jak zaatakowanie waszych terenów. Przecież ten pomysł jest z góry skazany na porażkę, skoro jesteście najliczniejszym stadem w tych okolicach, ale trudno spodziewać się czegoś mądrego po lwicy - prychnął z pogardą w głosie, siadając i oblizując się po obfitym posiłku. W końcu porządnie się najadł. - A ty to rozumiem, że pełnisz tu rolę błazna? - zapytał unosząc ironicznie brwi.

[Nabo]

-Gdybyś...-rzucił, jednocześnie posyłając Shadowowi złośliwy uśmieszek.
-A zamiast tego dałeś się pochwycić służbiście i synalkowi kanclerza, to jest tym śmieszniejsze, że ten drugi jest uzależniony od alkoholu a i tak był w stanie...-urwał.
-Wybacz, nie powinienem, a tak swoją drogą, to czemu aż tak zależało ci na Dhorubie. Nie wyglądasz mi na gościa, którego ktokolwiek by obchodził.- powiedział, po czym znów zdał sobie sprawę że był niemiły. Jeżeli Ath się o tym dowie, to zdecydowanie mu się to nie spodoba.
-Byłeś blisko. Jestem lekarzem i to jednym z lepszych na Lwiej Ziemi. A swoja drogą zawsze mnie zastanawiało, dlaczego każdy kto nie ma gigantycznego kija w dupie, musi być dla takich ponuraków jak wy błaznem?

[Shadow]

- Naprawdę myślisz, że mi na nim zależało? - prychnął z ironią. - To tej głupiej lwicy na nim zależało, dlatego chciałem go przekonać, by dał sobie z nią spokój i nie wracał do stada, które planowałem objąć w posiadanie. Nie chciałem w nim żadnego słabego kropkowańca - wyjaśnił mu spoglądając na niego z niechęcią. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć, czy pozwolicie mi w końcu opuścić te niegościnne? - zapytał unosząc brwi ku górze.

[Nabo]

-A komukolwiek zależało kiedyś na tobie?-rzucił, przyglądając się uważnie Shadowowi. Czy szaman postanowił właśnie pobawić się w psychologa? Czemu nie, może uda mu się jakoś dotrzeć do zielonookiego?
-Posłuchaj Shad, ubliżasz mi, jesteś wredny i nie okazujesz nawet odrobiny wdzięczności, ze poświęcam ci swój czas.Zanim ci odpuszczę chcę wiedzieć kto cię do cholery skrzywdził-powiedział tonem, który zdawał się nie tolerować sprzeciwu.

[Shadow]

- Na co ci ta wiedza? - zmarszczył brwi, zdziwiony jego pytaniem. - Nie widzę powodu dla którego miałbym okazać ci jakąkolwiek wdzięczność, bo tak się składa, że wcale nie prosiłem cię o to, byś poświęcał mi swój czas. Nie wiem po co w ogóle to robisz. Jedyne, czego chcę, to po prostu stąd odejść. Umożliw mi to, a może wtedy zasłużysz na moją wdzięczność - oznajmił wyniośle, spoglądając na niego z góry, z wyraźną pogardą w oczach.

[Nabo]

Nabo nie zamierzał dłużnej tego tolerować. Widząc spojrzenie jakim obdarował go Shadow, szaman westchnął cicho, po czym wstał z zajmowanego przez siebie miejsca.
-Posłuchaj, to co powiedział na twój temat Dhoruba, spokojnie starczyłoby na dwa wyroki śmierci. Szefostwo chciało upewnić się, czy rzeczywiście jesteś aż takim degeneratem czy może jest szansa zrobić z ciebie porządnego lwa. Niestety, po zakończeniu tego spotkania będę musiał do nich pójść i potwierdzić ich przypuszczenia- rzekł, po czym ustawił się na progu jaskini.
-Wracajmy, twoja cela czeka-

z/t?

[Shadow]

- Dhoruba? Od kiedy to lwy wierzą kropkowanym idiotom? - prychnął poirytowany tymi rewelacjami. - Żądam twardych, niepodważalnych dowodów i możliwości obrony! I tak dla twojej wiadomości, to nie ja knułem spiski przeciwko waszemu stadu, tylko ta szalona wariatka, którą zdecydowałem się porzucić! To ona stanowi dla was zagrożenie, a nie ja! - warknął ze złością posyłając mu wyjątkowo nieprzyjazne spojrzenie.

[Nabo]

-Cóż, na Lwiej Ziemi wierzymy w równość, więc to dość kiepski argument- odparł mu Nabo. Rudogrzywy był wyraźnie rozbawiony zachowaniem Shadowa. Pomimo dość krótkiej znajomości szaman już nim gardził. Dlatego też postanowił porzucić jakiekolwiek skrupuły w dalszej rozmowie z nim.
-Posłuchaj...przyszedłeś tutaj z naszyjnikiem burzowych, wiec jesteś traktowany jak jeden z nich. Berghi postarała się o to, żeby każdy członek waszego stada został wyjęty spod prawa. Oznacza to, ze każdy Lwioziemiec mógłby cię od tak zabić i nie poniósłby żadnych konsekwencji- wyłożył to najprościej jak umiał.
-Czy Berghi jest zagrożeniem? Możliwe ale nikt nie traktuje jej tutaj zbyt poważnie. To stara, szurnięta lwica, która niedługo zejdzie z tego świata. Po twojej egzekucji będziemy mogli być pewni, że ty również nie stanowisz zagrożenia- dodał, całość zwieńczając szerokim uśmiechem. To co robił było okrutne jednak pomimo to niezmiernie go to bawiło.
-To będzie jakoś za kilka dni, wiec zacznij się już szykować na swój wielki dzień.

[Shadow]

- Jakoś nie wydaje mi się, bym stanowił dla was jakiekolwiek zagrożenie. Szczerze mówiąc jestem już tym wszystkim zmęczony - oznajmił i na potwierdzenie swych słów szeroko ziewnął. - Może chociaż wyjaśnisz mi na jakiej podstawie uważasz mnie za degenerata, skoro zdecydowałem się na opuszczenie stada Berghi? Dhoruba może gadać co chce. Sam nie jest lepszy. To, że za mną nie przepada, wcale nie oznacza, że faktycznie muszę być taki jak twierdzi, nie sądzisz? - uniósł brwi ku górze, obdarzając go beznamiętnym, wypranym z emocji spojrzeniem.