x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Jaskinia za wodospadem
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
- Chloris
- Posty: 67
- Gatunek: Fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 16 cze 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 35
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Re: Jaskinia za wodospadem
Dziwne było to, że Hiraeth jest tak specyficznie nastawiona do łaskotania, ale sama Chloris też pewnie by się przestraszyła. Gdy fenka zwróciła się do niej, spojrzała w jej stronę i nastawiła uszy słuchając uważnie co mówi.
-Jasne.-Odpowiedziała z uśmiechem i wzięła skórę. Dziurki nie mogły być za wielkie, bo mogą się przerwać. Musiała więc znaleźć inną metodę niż pazury. Poszukała kamienia który miał dość kruchą strukturę, żeby łatwo było go wymodelować. Obiła go o ściany jaskini tak, by był cieniutki i ostry i nim zrobiła dziurki w skórze. Podała ją znów Hiraeth. Nie wiedziała po co im ten palacz dusz, no ale skoro Uran załaskotała małą na śmierć za niego, to musiał być ważny. Z zadowoleniem przyjęła pieszczoty za dobrze wykonaną pracę i usiadła obok mandrylki. Nie rozumiała tylko, czemu nauczycielka okłamała ją, że to sakiewka dla niej, a dała ją Hiraeth, jednak może się po prostu pomyliła? Taką wersję Chloris będzie utrzymywać. Skoro Uran gadała ze swoją nauczycielką o szamańskich sprawach, Chloris ułożyła się na jednej z półek i zamknęła oczy. Niedługo popadła w głęboki sen.
-Jasne.-Odpowiedziała z uśmiechem i wzięła skórę. Dziurki nie mogły być za wielkie, bo mogą się przerwać. Musiała więc znaleźć inną metodę niż pazury. Poszukała kamienia który miał dość kruchą strukturę, żeby łatwo było go wymodelować. Obiła go o ściany jaskini tak, by był cieniutki i ostry i nim zrobiła dziurki w skórze. Podała ją znów Hiraeth. Nie wiedziała po co im ten palacz dusz, no ale skoro Uran załaskotała małą na śmierć za niego, to musiał być ważny. Z zadowoleniem przyjęła pieszczoty za dobrze wykonaną pracę i usiadła obok mandrylki. Nie rozumiała tylko, czemu nauczycielka okłamała ją, że to sakiewka dla niej, a dała ją Hiraeth, jednak może się po prostu pomyliła? Taką wersję Chloris będzie utrzymywać. Skoro Uran gadała ze swoją nauczycielką o szamańskich sprawach, Chloris ułożyła się na jednej z półek i zamknęła oczy. Niedługo popadła w głęboki sen.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Dziękuję, o to właśnie chodziło - powiedziała,kiedy Chloris skończyła manipulacje przy jasnej skórce, i zwinęła ją w wygodny rulon, jak poprzednio. Chciała do niej spakować swoje bałagany, ale Uran zaproponowała sakiewkę. No nie mogła zaprzeczyć, że się przyda. Z pewnym wahaniem podeszła bliżej mandrylki. - Tobie też... dziękuję - Jeszcze przez jakiś czas zachowywała rezerwę w stosunku do medyczki - ot, wzmożoną czujność, na wypadek, gdyby ta znów chciała wypalić z jakimiś niespodziewanymi i gwałtownymi pieszczotami.
Toteż gdy Chloris poszła spać, Hiraeth też znalazła sobie wygodną półkę skalną - podwijając pod siebie łapki, jak kot, i otaczając je ogonkiem - ale jeszcze nie zasypiała. Nie skończyła przecież opowiadać Uran o szamaństwie. A opowieści o duchach idealnie się nadawały na dobranoc.
Za ścianą wodospadu jednostajnie szumiała ulewa.
- Pytałaś o Przodków - zaczęła. -Mówi się tak o duchach wszystkich tych, który odeszli z tego świata przed nami. To, co się z nimi dzieje po śmierci, zależne jest od tego, co czynili za życia, ale też jako istoty niematerialne nie zostają pozbawione woli... I o ile zwykle odchodzą do Gwieździstej Krainy, jeśli nic już ich nie łączy z tym padołem, o tyle czasem pozostawiają za sobą jakieś niezałatwione sprawy do dopilnowania, miejsca lub osoby, których decydują się strzec - nazywają się wtedy Stróżami. Z nimi stosunkowo łatwo nawiązać kontakt, jako że są bliskie naszemu światu... - opowieść płynęła dalej, lisiczka wspomniała też o opętaniach, przy okazji tłumacząc, jak sobie z nimi radzić, o odchłani, gdzie trafiali najwięksi niegodziwcy, i jak odesłać tam niepowołaną istotę nadprzyrodzoną. Opowiedziała o demonach, przypominając sobie historie, jakimi raczył ją mistrz, i które gwarantowały bezsenność na kolejnych kilka nocy. Wtedy jednak była małą fenką. Teraz, im więcej poruszała się na granicy między światami - nawykła.
Lisiczka ziewnęła.
- Nauczę cię jeszcze znaków - powiedziała do Uran. - A potem, nad ranem, przeprowadzę ceremonię namaszczenia. Nie uczyni cię to szamanem, ale będzie znakiem dla Przodków. Żeby zostać szamanem, będziesz musiała dowieść swojej siły ducha, i udać się do Zakątka Przodków w Dżugli. Sama. - Tak to właśnie musiało wyglądać.
_______
+ 1 sakiewka,
+ 1 gwiaździsty mech
Toteż gdy Chloris poszła spać, Hiraeth też znalazła sobie wygodną półkę skalną - podwijając pod siebie łapki, jak kot, i otaczając je ogonkiem - ale jeszcze nie zasypiała. Nie skończyła przecież opowiadać Uran o szamaństwie. A opowieści o duchach idealnie się nadawały na dobranoc.
Za ścianą wodospadu jednostajnie szumiała ulewa.
- Pytałaś o Przodków - zaczęła. -Mówi się tak o duchach wszystkich tych, który odeszli z tego świata przed nami. To, co się z nimi dzieje po śmierci, zależne jest od tego, co czynili za życia, ale też jako istoty niematerialne nie zostają pozbawione woli... I o ile zwykle odchodzą do Gwieździstej Krainy, jeśli nic już ich nie łączy z tym padołem, o tyle czasem pozostawiają za sobą jakieś niezałatwione sprawy do dopilnowania, miejsca lub osoby, których decydują się strzec - nazywają się wtedy Stróżami. Z nimi stosunkowo łatwo nawiązać kontakt, jako że są bliskie naszemu światu... - opowieść płynęła dalej, lisiczka wspomniała też o opętaniach, przy okazji tłumacząc, jak sobie z nimi radzić, o odchłani, gdzie trafiali najwięksi niegodziwcy, i jak odesłać tam niepowołaną istotę nadprzyrodzoną. Opowiedziała o demonach, przypominając sobie historie, jakimi raczył ją mistrz, i które gwarantowały bezsenność na kolejnych kilka nocy. Wtedy jednak była małą fenką. Teraz, im więcej poruszała się na granicy między światami - nawykła.
Lisiczka ziewnęła.
- Nauczę cię jeszcze znaków - powiedziała do Uran. - A potem, nad ranem, przeprowadzę ceremonię namaszczenia. Nie uczyni cię to szamanem, ale będzie znakiem dla Przodków. Żeby zostać szamanem, będziesz musiała dowieść swojej siły ducha, i udać się do Zakątka Przodków w Dżugli. Sama. - Tak to właśnie musiało wyglądać.
_______
+ 1 sakiewka,
+ 1 gwiaździsty mech
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Uran
- Posty: 94
- Gatunek: Mandryl
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 kwie 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 55
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Machnęła ręką w odpowiedzi na podziękowania nauczycielki, chcąc pokazać, że to przecież nic takiego. W końcu zgodziła się ją uczyć, więc wypadało się jej jakoś odwdzięczyć.
- Eee, nie ma za co. Skoro już mnie uczysz, to wypada żebyś same też coś z tego miała.
Gdy fenka ułożyła się i zaczęła snuć opowieść o mistycznym świecie duchów sama również usiadła i obięła kolana górnymi łapami przyciągając je do siebie. Słuchała słów nauczycielki z zapartym tchem i wyrazem zafascynowania na twarzy, od czasu do czasu przechylając tylko głowę w jedną lub drugą stronę. Gdy tylko wykład się skończył, od razu w jej głowie pojawiało się pełno pytań.
- A ci Stróże... czy szamani mogą coś zrobić, żeby pomóc im przejść do tej, no... Gwiaździstej Krainy? I to odsyłanie tych złych duchów - czy szaman często się musi nimi zajmować ? I jeszcze czy... - pytania trwały i twały, przechodząc przez chyba wszystkie poruszone przed chwilą tematy. Gdy się zaś skończyły, energicznie pokiwała głową na wzmiankę o nauce znaków. Po chwili jednak posłała nauczycielce nieco zaniepokojone spojrzenie.
- Sama... ...myślisz, że dam radę?
- Eee, nie ma za co. Skoro już mnie uczysz, to wypada żebyś same też coś z tego miała.
Gdy fenka ułożyła się i zaczęła snuć opowieść o mistycznym świecie duchów sama również usiadła i obięła kolana górnymi łapami przyciągając je do siebie. Słuchała słów nauczycielki z zapartym tchem i wyrazem zafascynowania na twarzy, od czasu do czasu przechylając tylko głowę w jedną lub drugą stronę. Gdy tylko wykład się skończył, od razu w jej głowie pojawiało się pełno pytań.
- A ci Stróże... czy szamani mogą coś zrobić, żeby pomóc im przejść do tej, no... Gwiaździstej Krainy? I to odsyłanie tych złych duchów - czy szaman często się musi nimi zajmować ? I jeszcze czy... - pytania trwały i twały, przechodząc przez chyba wszystkie poruszone przed chwilą tematy. Gdy się zaś skończyły, energicznie pokiwała głową na wzmiankę o nauce znaków. Po chwili jednak posłała nauczycielce nieco zaniepokojone spojrzenie.
- Sama... ...myślisz, że dam radę?
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Hiraeth odpowiadała na wszystkie pytania, najlepiej jak umiała. A umiała tyle, ile jej samej dane było doświadczyć, gdyż jak wiadomo najlepiej pamięta się rzeczy, które się zrobiło, a nie tylko te posłyszane (no chyba że jest się wyłącznie słuchowcem). Nie miała tu tego samego komfortu, co jej mistrz - szkolenie lisiczki było znacznie bardziej rozciągnięte w czasie. Może dlatego, że zaczęła wcześniej, a dzieci pewnych rzeczy nie rozumieją. Ale też pewne rzeczy przychodzą im naturalniej... Fenka wracała wspomnieniami do tych czasów, kiedy razem z mistrzem rozmawiali z duchami, zwyczajnie zagubionymi, lub zbyt upartymi, żeby odpuścić. Opowiadała mandrylce o przeprowadzanych ceremoniach, i odnalezionych drogach, i pozamykanych przejściach.
Bardzo to było dużo wiedzy, jak na jedną noc.
Szarzało już (i notabene przestało lać), kiedy szamanka przeszła do nauki znaków.
W tym celu przeszła z Uran bliżej wejścia do jaskini. Grunt był tu na tyle rozmiękły, że rysowało się w nim łapkami całkiem swobodnie. Hiraeth zauważyła, że medyczce będzie dużo łatwiej kreślić precyzyjne znaki - czy to palcami, czy za pomocą kredy, albo węgla.
Ze znakami było trochę jak z rytuałami - każdy kreślił je na swój sposób, Hiraeth słyszała nawet, że niektórzy wcale tego nie robili, albo nie przy każdym obrządku. No cóż, szamanizm był poniekąd sztuką. Chciała więc przekazać Uran, że nie musi robić wszystkiego dokładnie tak samo, a raczej słuchać serca. A błędy, cóż, zdarzały się zawsze. I zwykle były doskonałą nauką.
- I pamiętaj, żeby do rytuałów nigdy nie używać cebuli. Po prostu nie. - była to taka urban legend, przekazywana z szamana na szamana. Zapewne chodziło o te warstwy, ale Hir wolała nie sprawdzać na własnej skórze.
- Dasz sobie radę - pocieszyła Uran. - To będzie dla ciebie coś w rodzaju sprawdzianu, ale też odpowiedzi. Jeśli naprawdę czegoś chcesz, i jest to twoim przeznaczeniem, cały świat będzie działał tak, żeby ci się udało - no, chyba że Uran nie miała zostać szamanką, wtedy świat jej to uniemożliwi. Stanie się to, co się ma stać.
- Usiądź teraz, i pochyl głowę - poprosiła małpkę. Hiraeth obeszła ją dookoła,swoim śladem tworząc czworokąt, wierzchołkami skierowany na cztery strony świata (między innymi po to czekała na wschód słońca, żeby lepiej określić kierunek - tu, w Upendi, gwiazdy były nieco inne niż nad pustynią... z resztą,kiedy lało, i tak ich nie było widać). Na każdym z wierzchołków narysowała runę, będącą odpowiednikiem żywiołu - ziemi, powietrza, ognia i wody. Wygmerała ze swoich zasobów voacangę, zarzuciła na siebie jasną skórkę albinosa w formie narzutki, i wróciła przed uczennicę.
- Przodkowie - zaczęła. - Stajemy przed wami w pokorze, o przedwieczni strażnicy Kręgu Życia. Oto Uran, służąca dotąd światu jako medyk, lecząca doczesne dolegliwości. Pragnie ona wstąpić na drogi właściwe szamanom, zgłębić ścieżki ducha, i być wam pomocą w utrzymywaniu ładu i strzeżeniu granic.
Dała Uran znak, żeby położyła dłonie płasko na wilgotnej ziemi.
- Niech stąpa pewnie drogą prawdy.
Hiraeth była malutka, ale położenie przez medyczkę dłoni na ziemi i dodatkowe pochylenie głowy dawało lisiczce możliwość sięgnięcia pyszczkiem do jej twarzy, i dmuchnięcia jej prosto w nos i mordkę.
- Niech jej słowa będą pełne mocy.
Rozłupała owoc voacangi, i nabrawszy pomarańczowego miąższu na łapkę, rozmazała go na czole medyczki.
- Niech jej umysł będzie światłem w ciemności.
Teraz Hiraeth doceniła bliskość niedużego wodospadu, szturchnęła Uran lekko nosem i szepnęła do niej "Wstań!", popychając ją w stronę ściekającej ze skał wody, tak, żeby mandrylka znalazłszy się pod jej strumieniem była w stanie spłukać z siebie błoto, owocową paciarę i w ogóle wszystko, co było do spłukania.
- Niech jej serce pozostaje czyste.
Hiraeth odczekała z boku, aż jej uczennica się umyje i doprowadzi do porządku. Ona sama sprzątnęła bałagan sprzed wejścia do jaskini, i obmyła łapki w strumyku.
Ceremonia przedstawienia Uran duchom została zakończona.
Słońce wstało, nastał nowy dzień.
- Możesz już wyruszać - powiedziała Hiraeth do małpki. I tym sposobem Uran została posłana.
Na jasnym,wyprawionym kawałku skóry lśnił kolejny, jaskrawopomarańczowy znak, w miejscu wcześniej poplamionym sokiem voacangi. __________
- 1 voacanga do "ceremonii"
*zasugerowałam się trochę obrazkiem voacangi, według mnie miąższ przypomina płomień, no i fakt jej właściwości psychoaktywnych pasował mi do rytuału
https://herbalistics.com.au/wp-content/ ... 841903.jpg
Bardzo to było dużo wiedzy, jak na jedną noc.
Szarzało już (i notabene przestało lać), kiedy szamanka przeszła do nauki znaków.
W tym celu przeszła z Uran bliżej wejścia do jaskini. Grunt był tu na tyle rozmiękły, że rysowało się w nim łapkami całkiem swobodnie. Hiraeth zauważyła, że medyczce będzie dużo łatwiej kreślić precyzyjne znaki - czy to palcami, czy za pomocą kredy, albo węgla.
Ze znakami było trochę jak z rytuałami - każdy kreślił je na swój sposób, Hiraeth słyszała nawet, że niektórzy wcale tego nie robili, albo nie przy każdym obrządku. No cóż, szamanizm był poniekąd sztuką. Chciała więc przekazać Uran, że nie musi robić wszystkiego dokładnie tak samo, a raczej słuchać serca. A błędy, cóż, zdarzały się zawsze. I zwykle były doskonałą nauką.
- I pamiętaj, żeby do rytuałów nigdy nie używać cebuli. Po prostu nie. - była to taka urban legend, przekazywana z szamana na szamana. Zapewne chodziło o te warstwy, ale Hir wolała nie sprawdzać na własnej skórze.
- Dasz sobie radę - pocieszyła Uran. - To będzie dla ciebie coś w rodzaju sprawdzianu, ale też odpowiedzi. Jeśli naprawdę czegoś chcesz, i jest to twoim przeznaczeniem, cały świat będzie działał tak, żeby ci się udało - no, chyba że Uran nie miała zostać szamanką, wtedy świat jej to uniemożliwi. Stanie się to, co się ma stać.
- Usiądź teraz, i pochyl głowę - poprosiła małpkę. Hiraeth obeszła ją dookoła,swoim śladem tworząc czworokąt, wierzchołkami skierowany na cztery strony świata (między innymi po to czekała na wschód słońca, żeby lepiej określić kierunek - tu, w Upendi, gwiazdy były nieco inne niż nad pustynią... z resztą,kiedy lało, i tak ich nie było widać). Na każdym z wierzchołków narysowała runę, będącą odpowiednikiem żywiołu - ziemi, powietrza, ognia i wody. Wygmerała ze swoich zasobów voacangę, zarzuciła na siebie jasną skórkę albinosa w formie narzutki, i wróciła przed uczennicę.
- Przodkowie - zaczęła. - Stajemy przed wami w pokorze, o przedwieczni strażnicy Kręgu Życia. Oto Uran, służąca dotąd światu jako medyk, lecząca doczesne dolegliwości. Pragnie ona wstąpić na drogi właściwe szamanom, zgłębić ścieżki ducha, i być wam pomocą w utrzymywaniu ładu i strzeżeniu granic.
Dała Uran znak, żeby położyła dłonie płasko na wilgotnej ziemi.
- Niech stąpa pewnie drogą prawdy.
Hiraeth była malutka, ale położenie przez medyczkę dłoni na ziemi i dodatkowe pochylenie głowy dawało lisiczce możliwość sięgnięcia pyszczkiem do jej twarzy, i dmuchnięcia jej prosto w nos i mordkę.
- Niech jej słowa będą pełne mocy.
Rozłupała owoc voacangi, i nabrawszy pomarańczowego miąższu na łapkę, rozmazała go na czole medyczki.
- Niech jej umysł będzie światłem w ciemności.
Teraz Hiraeth doceniła bliskość niedużego wodospadu, szturchnęła Uran lekko nosem i szepnęła do niej "Wstań!", popychając ją w stronę ściekającej ze skał wody, tak, żeby mandrylka znalazłszy się pod jej strumieniem była w stanie spłukać z siebie błoto, owocową paciarę i w ogóle wszystko, co było do spłukania.
- Niech jej serce pozostaje czyste.
Hiraeth odczekała z boku, aż jej uczennica się umyje i doprowadzi do porządku. Ona sama sprzątnęła bałagan sprzed wejścia do jaskini, i obmyła łapki w strumyku.
Ceremonia przedstawienia Uran duchom została zakończona.
Słońce wstało, nastał nowy dzień.
- Możesz już wyruszać - powiedziała Hiraeth do małpki. I tym sposobem Uran została posłana.
Na jasnym,wyprawionym kawałku skóry lśnił kolejny, jaskrawopomarańczowy znak, w miejscu wcześniej poplamionym sokiem voacangi. __________
- 1 voacanga do "ceremonii"
*zasugerowałam się trochę obrazkiem voacangi, według mnie miąższ przypomina płomień, no i fakt jej właściwości psychoaktywnych pasował mi do rytuału
https://herbalistics.com.au/wp-content/ ... 841903.jpg
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Uran
- Posty: 94
- Gatunek: Mandryl
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 kwie 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 55
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Słuchała kolejnych opowieści fenki, starając się przyswoić jak najwięcej z oferowanej jej wiedzy, zastanawiając się czy i jej będzie kiedyś dane wziąć udział w podobnych historiach. Miała nadzieję że tak - w końcu po to pragnęła zostać szamanką, by mieć kontakt z tymi sprawami, które na co dzień pozostają ukryte, niedostępne dla większości śmiertelników. Układając sobie w głowie kolejne porcie informacji, w pewnym momencie z zaskoczeniem stwierdziła, że na zewnątrz powoli zaczyna robić się szaro. Co dziwniejsze, była do tego stopnia podniecona czekającym ją jeszcze rytuałem i mającym nastąpić później pierwszym spotkaniem z duchami Przodków, że wcale nie odczuwała zmęczenia jakie powinno ją dopaść po nieprzespanej nocy.
Skwapliwie pokiwała głową, słuchając kolejnych rad mistrzyni, a potem zaczęła posłusznie wykonywać kolejne jej polecenia. Usiadła i pochyliła się, położywszy obydwie dłonie na ziemi, a potem przymknęła oczy i skupia się na przeprowadzanym nad nią rytuale, cały czas słuchając uważnie słów szamanki.
Gdy lisiczka nakreśliła na jej czole voacangowy ślad, poczuła jak rozchodzi się od niego fala jakiegoś takiego dziwnego odczucia - jednak zaraz potem nauczycielka wysłała ją pod wodospad i nie miała czasu dokładniej się nad nim zastanowić. Zmyła dokładnie wszystkie substancje którymi pokryte było jej futro, po czym wróciła do jaskini. Słysząc że może już ruszać, mruknęła:
- Och, dobrze, już, już... - zaczęła zbierać wszystkie swoje szpargały, po czym jeszcze raz obrzuciła wzrokiem wnętrze jaskini i jej tymczasowych lokatorów. Oparła się pokusie powtórnego pomiziania lisiczki, a zamiast tego uśmiechnęła się szeroko i pomachała na pożegnanie otwartą dłonią.
- Życz mi szczęścia... I dziękuję za wszystko!
Potem przekroczyła wodną kurtynę i... już jej nie było.
-zt.
Skwapliwie pokiwała głową, słuchając kolejnych rad mistrzyni, a potem zaczęła posłusznie wykonywać kolejne jej polecenia. Usiadła i pochyliła się, położywszy obydwie dłonie na ziemi, a potem przymknęła oczy i skupia się na przeprowadzanym nad nią rytuale, cały czas słuchając uważnie słów szamanki.
Gdy lisiczka nakreśliła na jej czole voacangowy ślad, poczuła jak rozchodzi się od niego fala jakiegoś takiego dziwnego odczucia - jednak zaraz potem nauczycielka wysłała ją pod wodospad i nie miała czasu dokładniej się nad nim zastanowić. Zmyła dokładnie wszystkie substancje którymi pokryte było jej futro, po czym wróciła do jaskini. Słysząc że może już ruszać, mruknęła:
- Och, dobrze, już, już... - zaczęła zbierać wszystkie swoje szpargały, po czym jeszcze raz obrzuciła wzrokiem wnętrze jaskini i jej tymczasowych lokatorów. Oparła się pokusie powtórnego pomiziania lisiczki, a zamiast tego uśmiechnęła się szeroko i pomachała na pożegnanie otwartą dłonią.
- Życz mi szczęścia... I dziękuję za wszystko!
Potem przekroczyła wodną kurtynę i... już jej nie było.
-zt.
- Hiraeth
- Posty: 341
- Gatunek: fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 wrz 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 10
- Zręczność: 21
- Percepcja: 55
- Kontakt:
- Powodzenia! - powiedziała madrylce. Na dobrą sprawę, nie musiała iść już, od razu- ale mogła. A skoro tak właśnie zdecydowała, wyglądało na to, że rola Hiraeth na razie dobiegła końca. Ona nie czuła potrzeby, żeby wyruszać natychmiast - zdrzemnęła się chwilę po zarwanej nocy, a kiedy się obudziła, nasyciła pragnienie wodą ze strumienia, i szturchnęła nosem wciąż śpiącą Chloris.
- Będę się zbierać - powiedziała cicho. - Myślę,że będziesz mogła wrócić do waszego domku, deszcze powinien spłukać wszystkie nieczystości. Albo zostać tutaj, bo to całkiem przyjemne miejsce. Miejmy nadzieję, że Uran zda swój sprawdzian i wróci do ciebie niedługo - uśmiechnęła się do fenki pokrzepiająco. - Dziękuję jeszcze raz za pomoc, i do zobaczenia! Kiedyś pewnie tu wrócę, dobrze będzie mieć kogoś "swojego" w tych stronach. Bywaj zdrowa, niech Przodkowie czuwają nad tobą! - pożegnała się, i zabrawszy swój dobytek, wyszła z jaskini.
Z.T.
- Będę się zbierać - powiedziała cicho. - Myślę,że będziesz mogła wrócić do waszego domku, deszcze powinien spłukać wszystkie nieczystości. Albo zostać tutaj, bo to całkiem przyjemne miejsce. Miejmy nadzieję, że Uran zda swój sprawdzian i wróci do ciebie niedługo - uśmiechnęła się do fenki pokrzepiająco. - Dziękuję jeszcze raz za pomoc, i do zobaczenia! Kiedyś pewnie tu wrócę, dobrze będzie mieć kogoś "swojego" w tych stronach. Bywaj zdrowa, niech Przodkowie czuwają nad tobą! - pożegnała się, i zabrawszy swój dobytek, wyszła z jaskini.
Z.T.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?" /S. Barańczak/
- Chloris
- Posty: 67
- Gatunek: Fenek
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 16 cze 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 2
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 15
- Zręczność: 35
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Chloris słysząc w tle jakieś pożegnania, obudziła się powoli. Ciągle była zaspana. Mrugała chwile by przyzwyczaić się do panujących tu odcieni i rozejrzała się. Nie było nikogo! Zapomnieli o niej! Lekko się przestraszyła i nerwowo szukała gdzieś Uran, ale jej tu nie było. Szybko zabierając swoje rzeczy wybiegła z jaskini. Może znajdzie ją w domku? A może uciekła gdzieś od niej na zawsze i to był jej plan, żeby ją zostawić? Nie, nie, nie. Na pewno gdzieś tu jest. Pewnie poszła zbierać zioła czy coś.
zt
zt
- Ganju
- Posty: 449
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 06 sty 2018
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 45
- Zręczność: 55
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Ganju i @Nilima robili wszystko co w ich mocy by znaleźć schronienie przed burzą. Na szczęście nie zajęło im to zbyt wiele czasu. Po krótkiej wędrówce dotarli do pobliskich wzniesień, którym zielonooki bardzo dokładnie się przyjrzał. Okazało się to doskonałym pomysłem gdyż po chwili jego oczom ukazał się spory wyłom między kamieniami. Wejście do tej jaskini częściowo przysłaniał mały wodospad więc dobrze, że nie padało bo w przeciwnym razie byłoby ciężko ją dostrzec. Zatem kiedy już zlokalizowali bezpieczne miejsce szybko ruszyli w tym kierunku. - Tutaj powinniśmy być bezpieczni - odparł odwracając się do lwicy i jednocześnie wchodząc do środka groty. Nie było tam może zbyt dużo miejsca ale za to było bardzo przytulnie. Więc może nic straconego... i uda im się dokończyć przerwaną rozmowę.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Po drodze w akompaniamencie ogłuszających huków i białych błyskawic na tle czarnych burzowych chmur, złapało was pojedyncze krople deszczu. Jednak dzięki waszej szybkiej akcji udało wam się znaleźć względnie bezpieczne i suche miejsce, zanim spadła na was ściana srogiej ulewy. Bez wątpienia jeszcze chwila i nie zostałaby na was nawet sucha nitka. Tym samym mały wodospad, trochę urósł, zyskując nową rangę większego wodospadu.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Nilima
- Posty: 221
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 28 maja 2018
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Trzymała się blisko jasnego samca, obawiając się burzy i piorunów, które gdy trafią w drzewo mogły narobić nie małego problemu. Na szczęście @Ganju odnalazł małą grotę tuż za wodospadem, dzięki czemu mogli przeczekać całą tą złą pogodę w spokoju. Gdy znaleźli się w środku, przytuliła się do niego, ciesząc się że byli w końcu bezpieczni. -Mam nadzieję że niedługo burza przejdzie. Stado się zacznie martwić.- westchnęła cicho wtulona w jego mokre futro.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości