x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Zapisy
- Abedi
- Posty: 7
- Gatunek: Szympans
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 19 maja 2018
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom !
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 35
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Re: Zapisy
Krzepa:35
Zręczność:50
Percepcja:45
Abedi wychowywał się tylko z matką. Ojca nie poznał i z tego co słyszał był niezłym łajdakiem. Dlaczego? Otóż podobno, gdy matka powiedziała, że jest w ciąży, jego kochany tatuś zostawił ją z całym tym szajsem. Dlatego też wychowywał się tylko z nią. To ona pokazała mu jak funkcjonować w tym świecie. Miał parę przygód w dzieciństwie, ale raczej był spokojnym dzieckiem, nie sprawiał kłopotów, nie wplątywał się w kłopoty, ani nie był również domagającym się dużo atencji dzieckiem. Zawsze starał się pomagać matce, bo wiedział jak to jest dla niej trudne wychowywać sama dziecko. Dorastał i dorastał, aż dorósł do wieku, gdzie musiał opuścić dom. W końcu pisklak kiedyś musi wylecieć z gniazda. Nie wiedział co ze sobą zrobić, więc postanowił zwiedzić świat. Podróżował przez cały kontynent, poznał wiele wspaniałych zwierząt, aż pewnego razu dotarł na lwią ziemię. Nigdy jeszcze nie dotarł, aż do tak bogatego w rejony miejsca. Zawsze zwykle, były to wielkie zalesione tereny, albo równie duże opuszczone bez żadnego skrawka zieleni. Postanowił więc zostać tu, bo czuł, że to jego miejsce. Zaczął zagłębiać się w dany rejon kontynentu. Poznawał obyczaje stad, spotkał wiele wspaniałych osobistości i odwiedził wiele niezwykłych miejsc. Tak więc pewnego dnia dotarł do stada, pawianów. Wiele z nich była bardzo fajnymi małpami, ale również większość z nich nie miała ciekawej historii, lecz jeden pawian był inny niż reszta. Miał bardzo podobna historię do Abediego i był dobrym rozmówcą. Pewnego razu jedna rozmowa, przybrała dość ciekawy temat, a mianowicie profesja, jaką wykonywał pawian. Było to rzemieślnictwo. Im więcej małpa opowiadała, o zawodzie, tym bardziej ciekawiła ona Abediego. Postanowił więc spytać się skromnie czy pawian może nie mógł by nauczyć go rzemiosła, a ten się zgodził. Tak właśnie uczył się tkać, przeplatać, o surowcach i tym gdzie występują, lecz nauka nie trwała zbyt długo. Stado zaczęło zmierzać w złym kierunku, zamiast grupy, która kiedyś tętniła życiem, utworzyła się sekta. Abedi postanowił więc odejść zanim było za późno i powrócił do swojego podróżowania.
Abedi jest osobą żadną przygód, ciekawską i dość odważną. Jest bardzo pomocny i wychodzi założenia, że każda osoba jest równa. Dość opanowany, natomiast gdy ktoś go mocno wkurzy, może rozwalić wszystko wokół siebie. Wstydzi się troszkę tego i nad tym pracuje. Nie boi się podchodzić do ludzi. Jest szczery, aż do bólu.
Wygląda ok.
Zręczność:50
Percepcja:45
Abedi wychowywał się tylko z matką. Ojca nie poznał i z tego co słyszał był niezłym łajdakiem. Dlaczego? Otóż podobno, gdy matka powiedziała, że jest w ciąży, jego kochany tatuś zostawił ją z całym tym szajsem. Dlatego też wychowywał się tylko z nią. To ona pokazała mu jak funkcjonować w tym świecie. Miał parę przygód w dzieciństwie, ale raczej był spokojnym dzieckiem, nie sprawiał kłopotów, nie wplątywał się w kłopoty, ani nie był również domagającym się dużo atencji dzieckiem. Zawsze starał się pomagać matce, bo wiedział jak to jest dla niej trudne wychowywać sama dziecko. Dorastał i dorastał, aż dorósł do wieku, gdzie musiał opuścić dom. W końcu pisklak kiedyś musi wylecieć z gniazda. Nie wiedział co ze sobą zrobić, więc postanowił zwiedzić świat. Podróżował przez cały kontynent, poznał wiele wspaniałych zwierząt, aż pewnego razu dotarł na lwią ziemię. Nigdy jeszcze nie dotarł, aż do tak bogatego w rejony miejsca. Zawsze zwykle, były to wielkie zalesione tereny, albo równie duże opuszczone bez żadnego skrawka zieleni. Postanowił więc zostać tu, bo czuł, że to jego miejsce. Zaczął zagłębiać się w dany rejon kontynentu. Poznawał obyczaje stad, spotkał wiele wspaniałych osobistości i odwiedził wiele niezwykłych miejsc. Tak więc pewnego dnia dotarł do stada, pawianów. Wiele z nich była bardzo fajnymi małpami, ale również większość z nich nie miała ciekawej historii, lecz jeden pawian był inny niż reszta. Miał bardzo podobna historię do Abediego i był dobrym rozmówcą. Pewnego razu jedna rozmowa, przybrała dość ciekawy temat, a mianowicie profesja, jaką wykonywał pawian. Było to rzemieślnictwo. Im więcej małpa opowiadała, o zawodzie, tym bardziej ciekawiła ona Abediego. Postanowił więc spytać się skromnie czy pawian może nie mógł by nauczyć go rzemiosła, a ten się zgodził. Tak właśnie uczył się tkać, przeplatać, o surowcach i tym gdzie występują, lecz nauka nie trwała zbyt długo. Stado zaczęło zmierzać w złym kierunku, zamiast grupy, która kiedyś tętniła życiem, utworzyła się sekta. Abedi postanowił więc odejść zanim było za późno i powrócił do swojego podróżowania.
Abedi jest osobą żadną przygód, ciekawską i dość odważną. Jest bardzo pomocny i wychodzi założenia, że każda osoba jest równa. Dość opanowany, natomiast gdy ktoś go mocno wkurzy, może rozwalić wszystko wokół siebie. Wstydzi się troszkę tego i nad tym pracuje. Nie boi się podchodzić do ludzi. Jest szczery, aż do bólu.
Wygląda ok.
- Kiroho
- Posty: 47
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 wrz 2019
- Specjalizacja: Szamanka I
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 55
Krzepa: 40
Zręczność: 55
Percepcja: 55
Historia: Stado inne niż większość, możnaby rzec iż właściwie tamtejsze lwice żyją w formacji podobnej do gildii, której to przewodziła najstarsza i najmądrzejsza z nich, mniej liczne samce zaś pełnią wyłącznie rolę straży, bez prawa głosu w obradach najwyżej rady.
Mniej utalentowane lwice zostają łowczyniami, bądź rzemieślnikami, zaś te w których duszy zagnieździła się święta iskra szkolone są od ukończenia sześciu pełnych księżycy na znachorki, bądź szamanów.
Natura bliska jest ich sercu, szczególną opieką i czcią otaczają stare drzewa, gdyż wierzą że to w nich dobre dusze przodków mogą znaleźć schronienie na tym świecie jeśli wciąż nie są gotowi by zasiąść pośród gwiazd z resztą. Co więcej w wierzeniach tych lwic jest i miejsce na niegodne tego zaszczytu dusze, głęboko pod ziemią w mroku, ogniu i duszącym dymie odbywają pokutę za zło które wyrządzili na ziemi. Miejsca w których znaleźć można gejzery bądź wulkan stanowią bramę do tych zaświatów i w trakcie medytacji szaman na wysokim poziomie jest w stanie oddzielić od ciała duszę by udać się do tego świata, jest to wyjątkowo niebezpieczne, gdyż złe duchy przyciąga życie i z chęcią pożarłby one energię kogoś żywego.
Teraz o samej Kiroho.
Lwiczka przyszła na świat w przedostatnim kwartale roku, jej matką jest jedna z wyższych kapłanem Aurora, ojcem zaś podróżnik Tazabana, który zawitał w osadzie niewiele wcześniej. Z początku patrzono nieprzychylnie na opasłego i leciwego samca, lecz szybko zdobył zaufanie kapłanek, a co za tym idzie solidne poparcie, a przynajmniej ochronę przed wykopaniem z ziem gildii w trybie natychmiastowym.
Urok osobisty i coś co tamtejsze lwice nazywają pokrewną aurą sprawiły że wpadł w oko Aurorze i dwie dusze złączyła więź, a owocem ich miłości stały się trzy śliczne i zdrowe kocięta. Od początku wiadome było że córki czeka kapłaństwo, obie bowiem obdarowane zostały iskrą, syn zaś w myśl tradycji stanie się obrońcą, bądź też z własnego wyboru ruszy w świat.
Przez pierwsze miesiące młode nabiera ciałka, rosły jak na drożdżach ciesząc oboje rodziców, poza drobnymi psotami pod postacią potłuczenia naczyń w świątyni, czy rozlaniem olejków nie spotkała ich żadna skandaliczna historia. Chociaż przez te pobite naczynia uszy Kiroho i Jowisz przez tydzień były czerwone.
Młode panny, gdy matka ruszała na duchowe pielgrzymki zostawały pod opieką ciotki będącej rzemieślnikiem o medycznej wiedzy, wtedy by małe nie psociły uczyła je jak wykonywać drobne wisiorki, czy pleść kosze, Jowisz zawsze grymasiła że to robota dla bardziej prostych lwic, Kiroho zaś bardzo chętnie pomagała cioci z ciekawością słuchając też jej opowieści. Kapłaństwo brzmiało fajnie, ale czemu poprzestawać tylko na jednej drodze? Zwłaszcza że w lot chwytała sploty i te wszystkie supełki.
Z szóstym księżycem przyszła pora na nauki pod skrzydłem najwyższej z kapłanek, co oznaczało mniej zabawy i więcej obowiązków.
Każdego ranka Aurora prowadziła lwiczki do świątyni, syn zaś zaczął nauki pod opieką ojca. Z początku była to teoria, nauka o ziołach i atrybutach, wprowadzenie do tajemniczego świata duchowego, część tychże lekcji odbywał się w plenerze, rolą szamana przeto nie jest siedzenie w świątyni na laurach, a pomaganie żywym i umarłym.
Dorastająca lwiczka wolne chwile spędzała dalej u ciotki szlifując rzemieślnicze umiejętności, ta zaczęła nawet zabierać ją na wyprawy po surowce by poznała też ich źródła, nie tylko zastosowanie.
Pierwsze torby które wykonała rozdała na jednej z lekcji, "każdy szaman powinien mieć gdzie chować swoje zapasy i narzędzie!"
Spryt i otwartość były jej atutami, za to była lubiana, ale i to prowadziło do zazdrości.
Jednej z starszych uczennic nie podobał się nowy pupil kapłanki, idealna że aż mózg piecze. Zawiść ta chociaż z początku niewielka stała się zapalnikiem dla dalszych mrocznych wydarzeń które miały znaczący wpływ na zmiany w charakterze Kiroho.
Mimo to udało się jej ukończyć szkolenie I została szamanem, mimo sukcesu przez panujące w stadzie zasady nie mogła zostać pełnoprawną kapłanką, żadna bowiem lwica, na której łapach spoczywa krew "siostry" nie może przebywać w świątyni.
Zdecydował się więc pomagać ciotce i podciągnąć w rzemieślnictwie oraz liznąć pod jej skrzydłem medycynę.
Ozdoby: W prawym uchu nosi kolczyk z niebieskimi koralikami. Poza tym wrodzoną, wielką ozdobą lwicy są jej piękne oczy.
Wygląd: Zgrabna lwica z ciałkiem w tych miejscach gdzie jest to oznaką zdrowia.
Kolor jej futra to szampanski róż, dziedziczony w pełni po matce. Oczy panny są jasnoniebieskie, zaś nos i poduszki łap różowe.
Charakter: Otwarta, ale w kaszę sobie nie pozwoli napluć, na pewno jest niezależna i cierpliwa. Chociaż siła nie jest jej atutem, to zna inne sposoby na wykończenie swojego przeciwnika, a potem jeszcze przeklnie jego duszę na 100lat.
Nie znosi idiotów, jest na tyle szczerą osobą że wprost powie komuś że nim jest. Można powiedzieć że jest to jej wada, czasem warto zachować pewne rzeczy dla siebie i ugryźć się w język.
Dobra, akcept już masz, tylko wypełnij jeszcze pole autorów obrazków.
... no i stado-ideał Datury w zapisie...
to się źle skończy :P
Zręczność: 55
Percepcja: 55
Historia: Stado inne niż większość, możnaby rzec iż właściwie tamtejsze lwice żyją w formacji podobnej do gildii, której to przewodziła najstarsza i najmądrzejsza z nich, mniej liczne samce zaś pełnią wyłącznie rolę straży, bez prawa głosu w obradach najwyżej rady.
Mniej utalentowane lwice zostają łowczyniami, bądź rzemieślnikami, zaś te w których duszy zagnieździła się święta iskra szkolone są od ukończenia sześciu pełnych księżycy na znachorki, bądź szamanów.
Natura bliska jest ich sercu, szczególną opieką i czcią otaczają stare drzewa, gdyż wierzą że to w nich dobre dusze przodków mogą znaleźć schronienie na tym świecie jeśli wciąż nie są gotowi by zasiąść pośród gwiazd z resztą. Co więcej w wierzeniach tych lwic jest i miejsce na niegodne tego zaszczytu dusze, głęboko pod ziemią w mroku, ogniu i duszącym dymie odbywają pokutę za zło które wyrządzili na ziemi. Miejsca w których znaleźć można gejzery bądź wulkan stanowią bramę do tych zaświatów i w trakcie medytacji szaman na wysokim poziomie jest w stanie oddzielić od ciała duszę by udać się do tego świata, jest to wyjątkowo niebezpieczne, gdyż złe duchy przyciąga życie i z chęcią pożarłby one energię kogoś żywego.
Teraz o samej Kiroho.
Lwiczka przyszła na świat w przedostatnim kwartale roku, jej matką jest jedna z wyższych kapłanem Aurora, ojcem zaś podróżnik Tazabana, który zawitał w osadzie niewiele wcześniej. Z początku patrzono nieprzychylnie na opasłego i leciwego samca, lecz szybko zdobył zaufanie kapłanek, a co za tym idzie solidne poparcie, a przynajmniej ochronę przed wykopaniem z ziem gildii w trybie natychmiastowym.
Urok osobisty i coś co tamtejsze lwice nazywają pokrewną aurą sprawiły że wpadł w oko Aurorze i dwie dusze złączyła więź, a owocem ich miłości stały się trzy śliczne i zdrowe kocięta. Od początku wiadome było że córki czeka kapłaństwo, obie bowiem obdarowane zostały iskrą, syn zaś w myśl tradycji stanie się obrońcą, bądź też z własnego wyboru ruszy w świat.
Przez pierwsze miesiące młode nabiera ciałka, rosły jak na drożdżach ciesząc oboje rodziców, poza drobnymi psotami pod postacią potłuczenia naczyń w świątyni, czy rozlaniem olejków nie spotkała ich żadna skandaliczna historia. Chociaż przez te pobite naczynia uszy Kiroho i Jowisz przez tydzień były czerwone.
Młode panny, gdy matka ruszała na duchowe pielgrzymki zostawały pod opieką ciotki będącej rzemieślnikiem o medycznej wiedzy, wtedy by małe nie psociły uczyła je jak wykonywać drobne wisiorki, czy pleść kosze, Jowisz zawsze grymasiła że to robota dla bardziej prostych lwic, Kiroho zaś bardzo chętnie pomagała cioci z ciekawością słuchając też jej opowieści. Kapłaństwo brzmiało fajnie, ale czemu poprzestawać tylko na jednej drodze? Zwłaszcza że w lot chwytała sploty i te wszystkie supełki.
Z szóstym księżycem przyszła pora na nauki pod skrzydłem najwyższej z kapłanek, co oznaczało mniej zabawy i więcej obowiązków.
Każdego ranka Aurora prowadziła lwiczki do świątyni, syn zaś zaczął nauki pod opieką ojca. Z początku była to teoria, nauka o ziołach i atrybutach, wprowadzenie do tajemniczego świata duchowego, część tychże lekcji odbywał się w plenerze, rolą szamana przeto nie jest siedzenie w świątyni na laurach, a pomaganie żywym i umarłym.
Dorastająca lwiczka wolne chwile spędzała dalej u ciotki szlifując rzemieślnicze umiejętności, ta zaczęła nawet zabierać ją na wyprawy po surowce by poznała też ich źródła, nie tylko zastosowanie.
Pierwsze torby które wykonała rozdała na jednej z lekcji, "każdy szaman powinien mieć gdzie chować swoje zapasy i narzędzie!"
Spryt i otwartość były jej atutami, za to była lubiana, ale i to prowadziło do zazdrości.
Jednej z starszych uczennic nie podobał się nowy pupil kapłanki, idealna że aż mózg piecze. Zawiść ta chociaż z początku niewielka stała się zapalnikiem dla dalszych mrocznych wydarzeń które miały znaczący wpływ na zmiany w charakterze Kiroho.
Mimo to udało się jej ukończyć szkolenie I została szamanem, mimo sukcesu przez panujące w stadzie zasady nie mogła zostać pełnoprawną kapłanką, żadna bowiem lwica, na której łapach spoczywa krew "siostry" nie może przebywać w świątyni.
Zdecydował się więc pomagać ciotce i podciągnąć w rzemieślnictwie oraz liznąć pod jej skrzydłem medycynę.
Ozdoby: W prawym uchu nosi kolczyk z niebieskimi koralikami. Poza tym wrodzoną, wielką ozdobą lwicy są jej piękne oczy.
Wygląd: Zgrabna lwica z ciałkiem w tych miejscach gdzie jest to oznaką zdrowia.
Kolor jej futra to szampanski róż, dziedziczony w pełni po matce. Oczy panny są jasnoniebieskie, zaś nos i poduszki łap różowe.
Charakter: Otwarta, ale w kaszę sobie nie pozwoli napluć, na pewno jest niezależna i cierpliwa. Chociaż siła nie jest jej atutem, to zna inne sposoby na wykończenie swojego przeciwnika, a potem jeszcze przeklnie jego duszę na 100lat.
Nie znosi idiotów, jest na tyle szczerą osobą że wprost powie komuś że nim jest. Można powiedzieć że jest to jej wada, czasem warto zachować pewne rzeczy dla siebie i ugryźć się w język.
Dobra, akcept już masz, tylko wypełnij jeszcze pole autorów obrazków.
... no i stado-ideał Datury w zapisie...
to się źle skończy :P
-
- Posty: 3
- Gatunek: Zając sawannowy
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 wrz 2018
- Zdrowie: 95
- Waleczność: 10
- Zręczność: 30
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Krzepa: 10
Zręczność: 30
Percepcja: 45
Historia: Jest zającem sawannowym nazwanym przez rodzinę Rakoa ku czci dawno zmarłego przodka. Prawdopodobnie jest jedynym zającem najemnikiem w krainie. Swoją sławę zawdzięcza zleceniu detektywistycznemu podczas którego odnalazł sprawcę kradzieży. Nie byle jakiego sąsiedzkiego złodziejstwa. Z pomocą zajęczych zmysłów Rakoa odnalazł sprawce, dzioborożca, i zaprowadził go przed oblicze sprawiedliwości.
Można wspomnieć o tym jak zajada się trawą i całą resztą zielska.
Ozdoby: Brak.
Wygląd: Nie odstaje od rówieśników.
Charakter: Odważny zając, który jest do wszystkiego dziecinny. Ma problemu z utrzymaniem powagi, gdy nie chodzi o jego własne lub czyjeś życie.
Zwykle energiczny, ale jak już zacznie się lenić to na całego i najlepiej na słońcu. Stara się patrzeć pozytywnie na świat. Jest chciwy oraz dość łatwo go przekupić, ale swoją godność ma i nie zrobi wszystkiego. Ma także swoją cenę jako jedyny w krainie zając najmnik o dobrej reputacji!
Jest przyzwyczajony do tego, że większość patrzy na niego z pogardą, ale zbywa to machnięciem łapska.
Ciekawostki:
- Kocha ryby i ogólnie wodorosty, ale świeże, nieobrobione w jakiś sposób, bo inaczej będzie marudzić. Nawet sól jest bleh!
- Uwielbia błyskotki i drogie rzeczy
- ...i uwielbia też kolekcjonować te drogie rzeczy!
Statystyki w porządku natomiast jeśli chodzi o zapis... no trochę go mało. Na pewno nic więcej nie wymyślisz...?
Teraz lepiej. Tylko, w ramach ciekawostki, przypomnę że zające ryb nie jadają. :P
Zręczność: 30
Percepcja: 45
Historia: Jest zającem sawannowym nazwanym przez rodzinę Rakoa ku czci dawno zmarłego przodka. Prawdopodobnie jest jedynym zającem najemnikiem w krainie. Swoją sławę zawdzięcza zleceniu detektywistycznemu podczas którego odnalazł sprawcę kradzieży. Nie byle jakiego sąsiedzkiego złodziejstwa. Z pomocą zajęczych zmysłów Rakoa odnalazł sprawce, dzioborożca, i zaprowadził go przed oblicze sprawiedliwości.
Można wspomnieć o tym jak zajada się trawą i całą resztą zielska.
Ozdoby: Brak.
Wygląd: Nie odstaje od rówieśników.
Charakter: Odważny zając, który jest do wszystkiego dziecinny. Ma problemu z utrzymaniem powagi, gdy nie chodzi o jego własne lub czyjeś życie.
Zwykle energiczny, ale jak już zacznie się lenić to na całego i najlepiej na słońcu. Stara się patrzeć pozytywnie na świat. Jest chciwy oraz dość łatwo go przekupić, ale swoją godność ma i nie zrobi wszystkiego. Ma także swoją cenę jako jedyny w krainie zając najmnik o dobrej reputacji!
Jest przyzwyczajony do tego, że większość patrzy na niego z pogardą, ale zbywa to machnięciem łapska.
Ciekawostki:
- Kocha ryby i ogólnie wodorosty, ale świeże, nieobrobione w jakiś sposób, bo inaczej będzie marudzić. Nawet sól jest bleh!
- Uwielbia błyskotki i drogie rzeczy
- ...i uwielbia też kolekcjonować te drogie rzeczy!
Statystyki w porządku natomiast jeśli chodzi o zapis... no trochę go mało. Na pewno nic więcej nie wymyślisz...?
Teraz lepiej. Tylko, w ramach ciekawostki, przypomnę że zające ryb nie jadają. :P
- Liwo
- Posty: 4
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 13 lip 2017
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
"Wiedźma! Łapać wiedźmę!
Co noc śni mi się ten sam koszmar, każdy dzień żyje w strachu przed prześladowcami. Nie potrafię długo zostać w jednym miejscu, to obawa przed przeszłością wciąż mnie gna ku temu by się stale przemieszczać."
Senea mieszkała na wzgórzu w wielkim drzewie, w którego pniu była ogromna wnęka służąca za jamę. Nieznane jej były obycia czy zagwozdki polityczne graniczących z pagórkiem przeróżnych stad, wychowywała ją babka i matka. Rodzicielka przygotowywała ją do życia i kontynuowania ich tradycji najlepiej jak umiała. Senea od początku była uczona pisma runicznego, mowy oraz umiejętności czytania ze starej księgi, która była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Wszystko po to by przygotować ją do nauk szamanizmu, przez innych określanych jako czary.
"Przychodziły różne zwierzęta, stare i młode, często schorowane. Prosiły o urodzaj, lekarstwa czy odprawienie ceremonii oraz pochówku by dusza mogła spocząć w pokoju i nie nękać swą obecnością żywych. Widziałam wdzięczność na ich pyskach oraz skromne podarki za udzielenie pomocy. Dlaczego w takim razie obrócili się przeciwko nam?"
Nauk szamanizmu, nie ukończyła, nauczona zaledwie podstaw lwica musiała pożegnać się ze wszystkim co było jej znane. I z osobami, które darzyła miłością.
"Czasy się zmieniają, wiara w dawne wierzenia odchodzi w niepamięć a jednak susza, która nie przemijała dała o sobie znać wszystkim. Nastały konflikty, brakowało żywności oraz wody. Kogoś trzeba było za to obwinić, tą klątwę przypisano nam..."
"Pamiętam ten żar gdy palono nasz dom, skwierczące strony księgi z zapiskami. Swąd przypalonej sierści, duszącą mieszankę ziół. Matula kazała mi uciekać i nie odwracać się za siebie, stanęła w mojej obronie dając mi tym samym czas. Biegłam ile sił miałam w łapach, płuca paliły żywym ogniem, zanim wbiegłam w gąszcz dorwała mnie jakaś starucha, poszarpała uszy. Udało mi się jednak oswobodzić i uciec w plątaninę gęstych zarośli a potem na bagna. Nawet tam ziemie były suche i popękane, pościg za mną trwał. Pewnie wierzyli, że klątwa przeminie wraz ze spaleniem wszystkich czarownic. " Czując się zagubiona i zdezorientowana, starała się przetrwać. Nie chciała by poświęcenie jej matki i babki poszło na marne, nie afiszuje się ze swoimi umiejętnościami. Przybrała inny przydomek, będzie chciała odbudować rodzinne tradycje. Przed tym czeka ją jeszcze długa droga.
Wygląd:
Kremowo-brzoskwiniowa sierść, trzy białe znaczenia pod oczami oraz dwie plamy na poszarpanych uszach. Biały pędzel ogona oraz przednich łap paliczki. Zielone oczy z ciemna obwódka dookoła nich oraz brązowy nos. Pysk jak i brwi lekko rozjaśnione.
Krzepa: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 60
Gut
Co noc śni mi się ten sam koszmar, każdy dzień żyje w strachu przed prześladowcami. Nie potrafię długo zostać w jednym miejscu, to obawa przed przeszłością wciąż mnie gna ku temu by się stale przemieszczać."
Senea mieszkała na wzgórzu w wielkim drzewie, w którego pniu była ogromna wnęka służąca za jamę. Nieznane jej były obycia czy zagwozdki polityczne graniczących z pagórkiem przeróżnych stad, wychowywała ją babka i matka. Rodzicielka przygotowywała ją do życia i kontynuowania ich tradycji najlepiej jak umiała. Senea od początku była uczona pisma runicznego, mowy oraz umiejętności czytania ze starej księgi, która była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Wszystko po to by przygotować ją do nauk szamanizmu, przez innych określanych jako czary.
Nauk szamanizmu, nie ukończyła, nauczona zaledwie podstaw lwica musiała pożegnać się ze wszystkim co było jej znane. I z osobami, które darzyła miłością.
"Czasy się zmieniają, wiara w dawne wierzenia odchodzi w niepamięć a jednak susza, która nie przemijała dała o sobie znać wszystkim. Nastały konflikty, brakowało żywności oraz wody. Kogoś trzeba było za to obwinić, tą klątwę przypisano nam..."
"Pamiętam ten żar gdy palono nasz dom, skwierczące strony księgi z zapiskami. Swąd przypalonej sierści, duszącą mieszankę ziół. Matula kazała mi uciekać i nie odwracać się za siebie, stanęła w mojej obronie dając mi tym samym czas. Biegłam ile sił miałam w łapach, płuca paliły żywym ogniem, zanim wbiegłam w gąszcz dorwała mnie jakaś starucha, poszarpała uszy. Udało mi się jednak oswobodzić i uciec w plątaninę gęstych zarośli a potem na bagna. Nawet tam ziemie były suche i popękane, pościg za mną trwał. Pewnie wierzyli, że klątwa przeminie wraz ze spaleniem wszystkich czarownic. " Czując się zagubiona i zdezorientowana, starała się przetrwać. Nie chciała by poświęcenie jej matki i babki poszło na marne, nie afiszuje się ze swoimi umiejętnościami. Przybrała inny przydomek, będzie chciała odbudować rodzinne tradycje. Przed tym czeka ją jeszcze długa droga.
Wygląd:
Kremowo-brzoskwiniowa sierść, trzy białe znaczenia pod oczami oraz dwie plamy na poszarpanych uszach. Biały pędzel ogona oraz przednich łap paliczki. Zielone oczy z ciemna obwódka dookoła nich oraz brązowy nos. Pysk jak i brwi lekko rozjaśnione.
Krzepa: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 60
Gut
- Skadi
- Posty: 21
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 cze 2019
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 55
- Percepcja: 65
- Kontakt:
"Idealny świat nie potrzebowałby bogów.
Lecz nawet w raju istnieją święci."
Bardzo, bardzo dawno temu, gdzie nie istniało nic, nawet pustka, była myśl. Trudno powiedzieć nawet czym była myśl, bowiem nie istniał ani czas, ani przestrzeń z której mogła się narodzić. Nie było nikogo, kto mógł nieświadomie potwierdzić jej istnienie, ani zaprzeczyć. Ale stare korzenie wszechrzeczy mówiły, że myśl była zgliszczami, tym, co się zostało. A ponieważ myśl była jedynie informacją, nie mogła powiedzieć skąd, kiedy, ani dlaczego. I choć każda myśl zdaje się mieć swojego twórcę, to takiej informacji myśl w sobie nie miała. Myśl miała jednak w sobie coś znacznie prostszego, bardziej potrzebnego niż mogłoby się wydawać.
Myśl była informacją istnienia.
Myśl zapoczątkowała czas i przestrzeń, dwa warunki by mogło cokolwiek zaistnieć. Była nurtem, która toczyła się w nieskończoność. Niestety, jak wszystkie mierzalne rzeczy, była niedoskonała. A może miała w sobie tą niedoskonałość od zawsze? Z jej powodu myśl przechodziła zmiany, aż w końcu ukształtowała się z niej świadomość, która mogła potwierdzić swoje istnienie.
By móc to zrobić rozsiała się po całej przestrzeni tworząc cały świat jaki istniał. Jednak to nie wystarczało tej świadomości, zatem wykorzystała samą siebie, by stworzyć życie. Było takie samo jak ona, równie niedoskonałe jak myśl, która zapoczątkowała wszystko i splotła w nieskończoność.
Ich nazywamy pierwszymi dziećmi. Istniały, miały taką samą moc twórczą, ale były niekompletne. Mimo wszystko, nie potrafiły zrobić nic więcej niż sam ich twórca. Dlatego też świadomość, która istniała jakby od zawsze, zaczęła się uczyć. Widząc swoje dzieci, wykształciła pragnienie, znane jako pierwsze uczucie, z którego powstały wszystkie inne uczucia, które znamy. Z tego pragnienia, zostało stworzone życie jakie znamy. Rozsiane po całej przestrzeni były pozbawione tego co pierwsze dzieci, ale za to zostało w nich tchnięte coś, co nazywamy losowością. Cel ich istnienia był niejasny i skończony, ale miały moc zmieniania siebie i swojego otoczenia. Drugie dzieci podjęły się zmiany co im przyszło do ich myśli, rozwijając swoje istnienie i próbując go doprowadzić do stanu w jakim powinny być, czyli tego jakie reprezentowała świadomość.
Wtedy też narodziło się drugie najsilniejsze uczucie nam znane, czyli strach. To on doprowadził do różnic między świadomością, a ich dziećmi i pomiędzy nie. Strach doprowadził do nienawiści, która rozwinęła mądrość, by móc jej przeciwdziałać i tak dalej.
Świadomość ze strachu jakiego się nauczyła zamknęła się na świat, który się z niej narodził. To miejsce było nieosiągalne ani dla duchów, ani żywych istot. Na wszelki wypadek, przed zniknięciem oddzieliła dzieci od siebie, by nigdy się nie połączyły i ją zniszczyły. Bowiem tylko świadomość, dzięki myśli wiedziała, że to było końcem, który zmusił ją do tego istnienia.
Lyn z zapartym tchem słuchała opowieści swojej babki aż do samego końca, w przeciwieństwie do innych lwiątek, które wolały zająć się zabawą niż mądrościami najstarszej szamanki w stadzie. Lyn wywróciła oczami, widząc jak jej dwaj bracia Varme i Tordenvær zdecydowanej bardziej wolą wojaczkę i ją właśnie uskuteczniają, gryząc się w udawanej bójce.
- Matoły - Mruknęła i wtedy została brutalnie (krew, flaki, śmierć za rogiem) zaatakowana przez jaśniejszego braciszka, który wykorzystał okazję i powalił biedną Lyn i złapał ją w morderczym uścisku, a jęzorem wymiętolił ucho.
Babka wstała i zaśmiała się pod nosem.
- Chyba skończymy innym razem drogie dzieci. - Po tych słowach wstała i odeszła, w tym samym czasie wkurzona Lyn wyswobodziła się spod tej małej żmiji. - Pajac jeden - burknęła w odpowiedzi.
Resztę tych i innych dni spędzali podobnie - we trójkę. Aż nie przyszedł czas naznaczenia. Bowiem cała trójka, narodzona podczas dużej i niebezpiecznej burzy była zarazem szczęśliwcami i dziećmi najwyżej postawionych osób w stadzie. I to nie byle jakiego, tylko żyjących w kamiennych budowlach, zbudowanych dzięki karkołomnej pracy kilku pokoleń rzemieślników. Fakt, że żyli w otoczeniu gór i dziczy z pewnością pomagał, większość "domów" była wykuta w kamieniu i przystosowana dzięki istnieniu jaskiń. Stado żyło w bliskim otoczeniu duchów, które, jak wierzyli, były pierwszymi dziećmi wszechstwórcy. Poza nim nie mieli innych bogów, ale podobną czcią otaczali przodków, którzy za życia dokonali istnych cudów, w obojętnie jakiej dziedzinie. Oni podobnież stawali się duchami, uosabiając jedną z emocji (podobnie jak duchy). Każdy przodek przynosił chwałę rodzinie z której się wywodził, podnosząc ją w drabinie społecznej.
Naznaczenie było rytuałem dostępnym dla każdego pokolenia, ale obowiązkowym dla tych urodzonych wyżej. Bowiem wierzono, że dzięki odpowiedniej krwi przekazywanej z pokolenia na pokolenie lwiątka mają największą szansę przeżycia. A polegał on na wpleceniu w dość bolesny sposób ducha w ciało lwiątka. Bowiem jak przepowiedziano, nastanie dzień, w którym duchy i żyjące stworzenia połączą się w jedno i dostąpią zaszczytu sprowadzenia na świat wszechstwórcy. Już nie wspominając o całej tej chwale i bogactwach.
Ona z całej trójki przeżyła. Jej duchem został Svyr - duch mądrości. Jego imię zostało zapieczętowane na tatuażach zdobiących ciało Lyn i od tej pory została oddana pod opiekę kapłanom, którzy mieli ją przygotować do tej roli. By ewentualne przeznaczenie się spełniło, jej duch musiał spleść się z duchem Svyra. Ale serce Lyn toczył żal po braciach i jej opiekuńczy duch miewał przebłyski stawania się tym, czego w jej stadzie się obawiano - duchem pychy. Co prędzej czy później sprowadziłoby na jej stado śmierć. Zatem nauczono ją mądrości przodków (szamaństwa), by jej umysł odciążył się od tych niebezpiecznych myśli. Zmieniono jej nawet imię na Skadi, patronkę szczytów górskich, by zapomniała o swoim dotychczasowym życiu.
Ale to tylko pogłębiło chorobę toczącą jej serce. Zadecydowano o wygnaniu dorosłej już Lyn, ale żeby jej niepotrzebnie nie gniewać, dano jej zadanie poszukania oświecenia daleko od domu. Spakowana w najpotrzebniejsze rzeczy ruszyła więc w nieznane.
Statystyki: K: 30 Z: 55 P: 65
Masz. Vade et luceat.
I swoją drogą, podoba mi się koncept. Tak pierwszej jak i drugiej część.
Lecz nawet w raju istnieją święci."
Bardzo, bardzo dawno temu, gdzie nie istniało nic, nawet pustka, była myśl. Trudno powiedzieć nawet czym była myśl, bowiem nie istniał ani czas, ani przestrzeń z której mogła się narodzić. Nie było nikogo, kto mógł nieświadomie potwierdzić jej istnienie, ani zaprzeczyć. Ale stare korzenie wszechrzeczy mówiły, że myśl była zgliszczami, tym, co się zostało. A ponieważ myśl była jedynie informacją, nie mogła powiedzieć skąd, kiedy, ani dlaczego. I choć każda myśl zdaje się mieć swojego twórcę, to takiej informacji myśl w sobie nie miała. Myśl miała jednak w sobie coś znacznie prostszego, bardziej potrzebnego niż mogłoby się wydawać.
Myśl była informacją istnienia.
Myśl zapoczątkowała czas i przestrzeń, dwa warunki by mogło cokolwiek zaistnieć. Była nurtem, która toczyła się w nieskończoność. Niestety, jak wszystkie mierzalne rzeczy, była niedoskonała. A może miała w sobie tą niedoskonałość od zawsze? Z jej powodu myśl przechodziła zmiany, aż w końcu ukształtowała się z niej świadomość, która mogła potwierdzić swoje istnienie.
By móc to zrobić rozsiała się po całej przestrzeni tworząc cały świat jaki istniał. Jednak to nie wystarczało tej świadomości, zatem wykorzystała samą siebie, by stworzyć życie. Było takie samo jak ona, równie niedoskonałe jak myśl, która zapoczątkowała wszystko i splotła w nieskończoność.
Ich nazywamy pierwszymi dziećmi. Istniały, miały taką samą moc twórczą, ale były niekompletne. Mimo wszystko, nie potrafiły zrobić nic więcej niż sam ich twórca. Dlatego też świadomość, która istniała jakby od zawsze, zaczęła się uczyć. Widząc swoje dzieci, wykształciła pragnienie, znane jako pierwsze uczucie, z którego powstały wszystkie inne uczucia, które znamy. Z tego pragnienia, zostało stworzone życie jakie znamy. Rozsiane po całej przestrzeni były pozbawione tego co pierwsze dzieci, ale za to zostało w nich tchnięte coś, co nazywamy losowością. Cel ich istnienia był niejasny i skończony, ale miały moc zmieniania siebie i swojego otoczenia. Drugie dzieci podjęły się zmiany co im przyszło do ich myśli, rozwijając swoje istnienie i próbując go doprowadzić do stanu w jakim powinny być, czyli tego jakie reprezentowała świadomość.
Wtedy też narodziło się drugie najsilniejsze uczucie nam znane, czyli strach. To on doprowadził do różnic między świadomością, a ich dziećmi i pomiędzy nie. Strach doprowadził do nienawiści, która rozwinęła mądrość, by móc jej przeciwdziałać i tak dalej.
Świadomość ze strachu jakiego się nauczyła zamknęła się na świat, który się z niej narodził. To miejsce było nieosiągalne ani dla duchów, ani żywych istot. Na wszelki wypadek, przed zniknięciem oddzieliła dzieci od siebie, by nigdy się nie połączyły i ją zniszczyły. Bowiem tylko świadomość, dzięki myśli wiedziała, że to było końcem, który zmusił ją do tego istnienia.
Lyn z zapartym tchem słuchała opowieści swojej babki aż do samego końca, w przeciwieństwie do innych lwiątek, które wolały zająć się zabawą niż mądrościami najstarszej szamanki w stadzie. Lyn wywróciła oczami, widząc jak jej dwaj bracia Varme i Tordenvær zdecydowanej bardziej wolą wojaczkę i ją właśnie uskuteczniają, gryząc się w udawanej bójce.
- Matoły - Mruknęła i wtedy została brutalnie (krew, flaki, śmierć za rogiem) zaatakowana przez jaśniejszego braciszka, który wykorzystał okazję i powalił biedną Lyn i złapał ją w morderczym uścisku, a jęzorem wymiętolił ucho.
Babka wstała i zaśmiała się pod nosem.
- Chyba skończymy innym razem drogie dzieci. - Po tych słowach wstała i odeszła, w tym samym czasie wkurzona Lyn wyswobodziła się spod tej małej żmiji. - Pajac jeden - burknęła w odpowiedzi.
Resztę tych i innych dni spędzali podobnie - we trójkę. Aż nie przyszedł czas naznaczenia. Bowiem cała trójka, narodzona podczas dużej i niebezpiecznej burzy była zarazem szczęśliwcami i dziećmi najwyżej postawionych osób w stadzie. I to nie byle jakiego, tylko żyjących w kamiennych budowlach, zbudowanych dzięki karkołomnej pracy kilku pokoleń rzemieślników. Fakt, że żyli w otoczeniu gór i dziczy z pewnością pomagał, większość "domów" była wykuta w kamieniu i przystosowana dzięki istnieniu jaskiń. Stado żyło w bliskim otoczeniu duchów, które, jak wierzyli, były pierwszymi dziećmi wszechstwórcy. Poza nim nie mieli innych bogów, ale podobną czcią otaczali przodków, którzy za życia dokonali istnych cudów, w obojętnie jakiej dziedzinie. Oni podobnież stawali się duchami, uosabiając jedną z emocji (podobnie jak duchy). Każdy przodek przynosił chwałę rodzinie z której się wywodził, podnosząc ją w drabinie społecznej.
Naznaczenie było rytuałem dostępnym dla każdego pokolenia, ale obowiązkowym dla tych urodzonych wyżej. Bowiem wierzono, że dzięki odpowiedniej krwi przekazywanej z pokolenia na pokolenie lwiątka mają największą szansę przeżycia. A polegał on na wpleceniu w dość bolesny sposób ducha w ciało lwiątka. Bowiem jak przepowiedziano, nastanie dzień, w którym duchy i żyjące stworzenia połączą się w jedno i dostąpią zaszczytu sprowadzenia na świat wszechstwórcy. Już nie wspominając o całej tej chwale i bogactwach.
Ona z całej trójki przeżyła. Jej duchem został Svyr - duch mądrości. Jego imię zostało zapieczętowane na tatuażach zdobiących ciało Lyn i od tej pory została oddana pod opiekę kapłanom, którzy mieli ją przygotować do tej roli. By ewentualne przeznaczenie się spełniło, jej duch musiał spleść się z duchem Svyra. Ale serce Lyn toczył żal po braciach i jej opiekuńczy duch miewał przebłyski stawania się tym, czego w jej stadzie się obawiano - duchem pychy. Co prędzej czy później sprowadziłoby na jej stado śmierć. Zatem nauczono ją mądrości przodków (szamaństwa), by jej umysł odciążył się od tych niebezpiecznych myśli. Zmieniono jej nawet imię na Skadi, patronkę szczytów górskich, by zapomniała o swoim dotychczasowym życiu.
Ale to tylko pogłębiło chorobę toczącą jej serce. Zadecydowano o wygnaniu dorosłej już Lyn, ale żeby jej niepotrzebnie nie gniewać, dano jej zadanie poszukania oświecenia daleko od domu. Spakowana w najpotrzebniejsze rzeczy ruszyła więc w nieznane.
Statystyki: K: 30 Z: 55 P: 65
Masz. Vade et luceat.
I swoją drogą, podoba mi się koncept. Tak pierwszej jak i drugiej część.
*
Malunki na ciele Skadi skrywają ducha, który jednocześnie "opętuje" lwicę i za każdym razem kiedy nią steruje, tatuaże się świecą (nawet tym, który nie widzą duchów). Jest to również dość męczące dla niej.
- Ubasti
- Posty: 27
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 30 lis 2020
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 39
- Zręczność: 51
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Córeczka Sekhmet, która jako jedyna z lwiątek przeżyła. Jest dość mała z powodu niedożywienia rodzicielki. Posiada ciemne, szare futerko w zimnych odcieniach i typowe dla królewskiego rodu złote znaczenia na pysku w okolicy oczu, ponadto została jakby posypana złotym brokatem. Oczy i ogonek ma po Sekhmet, z resztą jest do niej bardzo podobna. Charakter dopiero się ukształtuje, bo Ubasti siedzi sobie jeszcze w brzuszku mamusi.
Krzepa: 3
Zręczność: 7
Percepcja: 5
Pamiętaj o wpisaniu daty urodzenia
a kolorek dostaniesz po porodzie
Krzepa: 3
Zręczność: 7
Percepcja: 5
Pamiętaj o wpisaniu daty urodzenia
a kolorek dostaniesz po porodzie
- Shairi
- Posty: 31
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 13 kwie 2015
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
HISTORIA:
Shairi na świat przyszedł ponad pięć lat temu, daleko poza mapą naszej krainy. Syn wojowniczki i szamana z wyglądu wdał się co prawda w ojca, ale charakterem i umiejętnościami przypomina zdecydowanie o wiele bardziej matkę. Zawsze był dość muskularny i trenował od małego, żeby stawać się jak najlepszym w fachu. Mało kto wie, że tak naprawdę nigdy nie lubił się bić. Wiedział, że musi się szkolić by być w stanie obronić bliskich, gdy nadejdzie taka potrzeba. Zwłaszcza, że jego rodzinne stado od zawsze miało na pieńku z lwami, które nie uwzględniały żadnych świętości i dla głupich zachcianek atakowało innych, dla rozrywki.
Pech chciał że gdy napadli po raz ostatni (z punktu widzenia naszego bohatera) okazał się zbyt słaby aby odeprzeć atak. Napadł na jednego z rywali a ten kopnął go mocno, trafiając w łeb na skutek czego Sha stracił przytomność. Ocknął się dopiero w leżu nieprzyjaciół, którzy chcieli go przeciągnąć na swoją stronę. Głodzili go przez jakiś czas, próbując w ten sposób go złamać. Do teraz uważa, że tylko cudem udało mu się jakoś wymknąć pamiętnej nocy. A potem uciekł jak najdalej, bo strach nie pozwolił mu odwiedzić dawnego domu. Bał się tego co może tam zastać. A jeszcze bardziej bał się, że ocalali go znienawidzą.
Teraz po prawie czterech latach od ucieczki trafił tutaj i liczy, że w końcu uda mu się zająć miejsce gdzieś na dłużej.
CHARAKTER:
Nie lubi opowiadać o historii i jeśli już to robi, to po prostu zmyśla. Nie raz zdarzyło się, że pogubił się w tych swoich opowieściach przez co inni traktowali go po prostu jak mitomana i kłamczucha. Poza tym jednak jest lojalny tym, którzy zdobędą jego sympatię i szacunek. Jest wesoły, ale na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie mało sympatycznego i może trochę mrukliwego. Trochę trudno mu zaufać innym, ale kiedy to zrobi to jest bardzo wierny i oddany, gotowy własną piersią osłonić od ciosu. Nie przepada za bitkami i konfliktów raczej unika. Na ogół nie tchórzy, chyba że - patrz wyżej. Kiedy już się przełamie to okazuje się całkiem rozgadany.
APARYCJA:
STATYSTYKI:
K: 60 | Z: 60 | P: 30 Gut
Shairi na świat przyszedł ponad pięć lat temu, daleko poza mapą naszej krainy. Syn wojowniczki i szamana z wyglądu wdał się co prawda w ojca, ale charakterem i umiejętnościami przypomina zdecydowanie o wiele bardziej matkę. Zawsze był dość muskularny i trenował od małego, żeby stawać się jak najlepszym w fachu. Mało kto wie, że tak naprawdę nigdy nie lubił się bić. Wiedział, że musi się szkolić by być w stanie obronić bliskich, gdy nadejdzie taka potrzeba. Zwłaszcza, że jego rodzinne stado od zawsze miało na pieńku z lwami, które nie uwzględniały żadnych świętości i dla głupich zachcianek atakowało innych, dla rozrywki.
Pech chciał że gdy napadli po raz ostatni (z punktu widzenia naszego bohatera) okazał się zbyt słaby aby odeprzeć atak. Napadł na jednego z rywali a ten kopnął go mocno, trafiając w łeb na skutek czego Sha stracił przytomność. Ocknął się dopiero w leżu nieprzyjaciół, którzy chcieli go przeciągnąć na swoją stronę. Głodzili go przez jakiś czas, próbując w ten sposób go złamać. Do teraz uważa, że tylko cudem udało mu się jakoś wymknąć pamiętnej nocy. A potem uciekł jak najdalej, bo strach nie pozwolił mu odwiedzić dawnego domu. Bał się tego co może tam zastać. A jeszcze bardziej bał się, że ocalali go znienawidzą.
Teraz po prawie czterech latach od ucieczki trafił tutaj i liczy, że w końcu uda mu się zająć miejsce gdzieś na dłużej.
CHARAKTER:
Nie lubi opowiadać o historii i jeśli już to robi, to po prostu zmyśla. Nie raz zdarzyło się, że pogubił się w tych swoich opowieściach przez co inni traktowali go po prostu jak mitomana i kłamczucha. Poza tym jednak jest lojalny tym, którzy zdobędą jego sympatię i szacunek. Jest wesoły, ale na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie mało sympatycznego i może trochę mrukliwego. Trochę trudno mu zaufać innym, ale kiedy to zrobi to jest bardzo wierny i oddany, gotowy własną piersią osłonić od ciosu. Nie przepada za bitkami i konfliktów raczej unika. Na ogół nie tchórzy, chyba że - patrz wyżej. Kiedy już się przełamie to okazuje się całkiem rozgadany.
APARYCJA:
STATYSTYKI:
K: 60 | Z: 60 | P: 30 Gut
- Raúl
- Posty: 7
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 lis 2017
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
historia : Raúl za młodu nie wpisywał się w kanon silnych i ambitnych lwów, co utrudniło mu dorastanie w dość rygorystycznym i bezwzględnym stadzie. Zasady polegały na eliminowaniu słabszych ogniw, a wykarmianiu tych najlepszych jednostek. System, choć okrutny działał bardzo dobrze. Stado nie było liczne, ale w krótkim czasie osiągnęło duży rozgłos w różnych zakątkach poza ich terenami. Cieszyło się swoją siłą i skutecznością w przejmowaniu terenów. Jednak nie byli w stanie pokonać pazurami wszystkie przeciwności. Problem głodu i brak pożywienia na ich terenach nie był nowością, ale ten stan z każdym następnym księżycem coraz bardziej się pogarszał. Do kryzysu przyczyniła się również susza. Raúl był synem brata władcy i ten fakt chronił go trochę przed selekcją w stadzie. Oczywiście nawet bez tej pomocy nie trafiłby do grupy na pożarcie, ale nie wychylał się przed szereg swoich rówieśników. Im bardziej musiało zależeć na przeżyciu, natomiast Raúl miał to zapewnione przez swojego stryja. To wystarczyło, żeby inne lwy się od niego odwróciły. Wraz z głodem przyszły też nowe zmiany, takie jak obalenie króla. Poddani uznali, że nie radzi sobie z problemem i dalej sprawa potoczyła się tak, że jeden z wojowników siłą zabrał mu władzę. Stan rzeczy pogorszył się jeszcze bardziej, w stadzie wybuchł chaos. Raúl wiedział, że to do niczego dobrego nie prowadzi i raczej już nic nie uratuje ich dawnej potęgi. Mógł tylko ratować siebie, dlatego uciekł jak najdalej od tych terenów i w ten sposób trafił na Lwią Ziemię.
charakter : Raúl dorastał w środowisku, w którym nie miał zbyt dużo do gadania i za każdy błąd musiał płacić. Był ignorowany i uciszany na każdym kroku, pozwalano mu jedynie na obserwacje z boku, albo od razu wrzucali na głęboką wodę. Z czasem coraz łatwiej dostosowywał się do różnych sytuacji, ale przez takie traktowanie zrobił się nieco nerwowy i obojętny. W trakcie swojej wyprawy na Lwią Ziemię pojawiła się w nim nowa cecha – ambicja. Poczuł potrzebę naprawienia samego siebie, a skoro dostał już szansę, zaczął stopniowo się zmieniać. Nie jest bezwzględną bestią jak większość lwów w jego byłym stadzie, ale na pewno gdzieś tam w środku kryją się cechy, o których sam nie ma pojęcia.
statystyki :
Krzepa - 40
Zręczność - 60
Percepcja – 50
Akcept, tylko grafika by się jeszcze jakaś przydała.
charakter : Raúl dorastał w środowisku, w którym nie miał zbyt dużo do gadania i za każdy błąd musiał płacić. Był ignorowany i uciszany na każdym kroku, pozwalano mu jedynie na obserwacje z boku, albo od razu wrzucali na głęboką wodę. Z czasem coraz łatwiej dostosowywał się do różnych sytuacji, ale przez takie traktowanie zrobił się nieco nerwowy i obojętny. W trakcie swojej wyprawy na Lwią Ziemię pojawiła się w nim nowa cecha – ambicja. Poczuł potrzebę naprawienia samego siebie, a skoro dostał już szansę, zaczął stopniowo się zmieniać. Nie jest bezwzględną bestią jak większość lwów w jego byłym stadzie, ale na pewno gdzieś tam w środku kryją się cechy, o których sam nie ma pojęcia.
statystyki :
Krzepa - 40
Zręczność - 60
Percepcja – 50
Akcept, tylko grafika by się jeszcze jakaś przydała.
- Razgad
- Posty: 2
- Gatunek: Lew senegalski
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 03 gru 2015
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 55
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Razgad lubi się uczyć a jeśli chodzi o zachowanie to jest spokojny. Czasami ma taki dzień, że nic się mu nie chce ale czasami potrafi także zaskoczyć wysoką pracowitością. W tej kwestii jego zachowanie po prostu trudno przewidzieć.
Historia: Razgad urodził się w normalnej lwiej rodzinie. Gdy jednak miał rok to postanowił dołączyć do złej ziemi. Zaczął w ramach treningu polować i walczyć dostał mentora z którym się jednak potem rozstał, bo został zabity przez lwioziemców. Uczestniczył oczywiście w wielu polowaniach w których wykazywał się nie raz niemałą odwagą. Po miesiącach udało się szkolenie, po którym stał się oficjalnym członkiem złej ziemi.
Krzepa - 55
Zręczność - 55
Percepcja – 40
PW
Ciekawostki
Razgad jest gatunkiem panthera leo senegalensis. Ma znikomą ledwo widoczną grzywę która nie dawno zaczęła rosnąć.
Historia: Razgad urodził się w normalnej lwiej rodzinie. Gdy jednak miał rok to postanowił dołączyć do złej ziemi. Zaczął w ramach treningu polować i walczyć dostał mentora z którym się jednak potem rozstał, bo został zabity przez lwioziemców. Uczestniczył oczywiście w wielu polowaniach w których wykazywał się nie raz niemałą odwagą. Po miesiącach udało się szkolenie, po którym stał się oficjalnym członkiem złej ziemi.
Krzepa - 55
Zręczność - 55
Percepcja – 40
PW
Ciekawostki
Razgad jest gatunkiem panthera leo senegalensis. Ma znikomą ledwo widoczną grzywę która nie dawno zaczęła rosnąć.
- Korvo
- Posty: 25
- Gatunek: Lew (Wkraczający w dorosłość)
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sie 2017
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 55
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Imię: Korvo
Wiek: ~4 lat
Ranga: Brak
Rodzina: (najważniejsi)
Shanzi - Matka (Status: Nieznany)
Mfalme - Ojciec (Status: Nieznany)
Maladi - Siostra (Status: Nieznany)
Karis - Brat (Status: Nie żyje?)
Stado(Aktualne/Poprzednie): Samotnik/Srebrzysty Księżyc
Aparycja: Nie jest ani masywny ani zbyt chuderlawy, normalny niewyróżniający sie niczym lew, na pierwszy rzut oka. Jeśli jest zdrowy i nieskrępowany, to porusza sie z pewną gracją - jak na syna króla przystało, jednak tylko i wyłącznie jeśli sytuacja tego wymaga. Pewnie jednak stąpając łapami po ziemi. Oczywiście patrząc i zwracając uwagę na co ma nadepnąć. Jedynymi jego cechami charakterystycznymi są:
- Srebrno-białe futro z czarną grzywą wraz z "pięknymi" zielonymi tęczówkami, które mogą sie odbijać w blasku księżyca, lecz tylko wtedy gdy lew na niego spogląda.
- Na jego przedniej prawej łapie, znajduje sie biały symbol czegoś, co wygląda jak półksiężyc. Walor estetyczny, być może przywiązania do jakiegoś stada, albo może nawet czegoś głębszego, związanego z "religią" swojego stada.
- Co jakiś czas lew zmienia symbol, w zależności od faz księżyca malując sobie na ramieniu ten znak, w jakiej aktualnie znajduje sie fazie.
- W pewnych miejscach na całym ciele ma blizny, po wydarzeniach z przeszłości.
Charakter: Korvo ma idealistyczny i z reguły łagodny charakter. Jest przywiązany do swoich zwyczajów, tradycji i raczej nie chce ich zmieniać. Nie lubi też, jak ktoś zmusza go do tego - aby z nich zrezygnował. Nawet pomimo wygnania i nie należenia już formalnie do stada "Srebrzystego Księżyca". Oprócz tego jest spokojny, rozważny, nieskory do walki, woli raczej jej unikać. A jesli już atakuje to zwykle stara sie to robić w najmniej spodziewanym momencie. Chyba, że nie ma innego wyjścia. Wtedy idzie na wymianę ciosów i jeśli widzi, że nie da rady wygrać - szuka ratunku w ucieczce. Bo nie ma zamiaru umierać. Ceni swoje życie, mimo swoich przeżyć. Zwykle nie daje się sprowokować, jednak nie pozwala sobie też wejść na głowę. Bywa również ciekawski, chociaż jest ostrożniejszy. Przy lepszym poznaniu ma też parę innych cech, jak i wad? Może nawet być momentami wścibski, ale zazwyczaj z dobrych pobudek, i przemądrzały - co może jednak czasami pakować go w niepotrzebne kłopoty, i stawiać w złym świetle wobec innych - nie zawsze słusznie. Nie jest typem lidera. Kiedyś być może miał na niego zadatki, ale na pewno nie ma ich teraz. A już na pewno nie po tym, co go spotkało w życiu. Przez to wszystko bywa niezdecydowany i czasem sprawia wrażenie wycofanego w większym zgromadzeniu, zwłaszcza jeśli czuje sie wtedy obco. Nie stroni jednak od własnego zdania, i jeśli ma coś konkretnego do powiedzenia - to to mówi. Stara się tego nie okazywać na zewnątrz, ani tym bardziej mówić o tym obcym zwierzętom, w ogóle niezbyt chętnie mówi o swojej przeszłości, ale po złych wydarzeniach z jego życia - załamał się, i stracił wiarę w siebie. A ponieważ został wygnany ze stada - jak sam twierdzi, jest typem samotnika i nie mając drogi powrotnej - skazany był, i jest na tułaczkę po świecie w poszukiwaniu Nowego Domu albo po prostu czegoś innego. Czego? Sami go o to spytajcie.
Ozdoby i ich pochodzenie:
Obecnie - Brak.
Kiedyś - Posiadał naszyjnik z wydawałoby sie "drogocennym" kamieniem. Jeden z symboli jego stada. Jednak został mu on zabrany tuż przed jego wygnaniem ze stada.
Historia:
Korvo urodził sie na "Księżycowej Ziemi", w stadzie Srebrzystego Księżyca, bardzo daleko za ziemiami wschodnimi. To piękna kraina, z dżunglami, wodospadami, jeziorami, górami i malowniczymi nocami, gdzie świetliki oświetlają tafle wód z lekkimi mgłami unoszącymi sie nad ich powierzchnią czyniąc je malowniczym i niewyobrażalnie pięknym miejscem. Dokładniej kraina ta mieściła się na południowy-wschód od Jeziora Flamingów. Korvo wiódł tam w miare spokojne życie. Do momentu aż nie podrósł na tyle, by zacząć wtykać nos tam gdzie nie powinien, ale nie uprzedzajmy faktów. Spędzał je wraz ze swoją starszą siostrą - Maladi, i najstarszym bratem - Karisem, który miał zostać przyszłym Królem tych ziem, gdy dorośnie i przejmie schędę po rodzicach jako ich najstarszy potomek. Przez okres dorastania większość stada dbała o to, aby lwiątka zostały nauczone wszystkich przydatnych rzeczy potrzebnych do przetrwania w tym trudnym świecie. Harmonii, prawach, kręgu życia, religii. Ponadto, każde z nich miało pełnić inną rolę w stadzie, gdy dorosną. I były do tego skrupulatnie przygotowywane. Jak już zostało powiedziane, Karis - miał zostać Królem. Maladi - Kapłanką księżyca, praprzodkini i jednocześnie założycielki stada - Yeneris. A Korvo - miał dołączyć do Nocnych Cieni, strażników Księżycowych Ziem. Zanim to się jednak stało, niezamierzona ciekawość młodego lwa sprowadziła śmierć na swojego starszego brata. Korvo udał sie bowiem na tereny Mrocznych Lwów - wygnańców z księżycowej ziemi, gdzie nie powinien sie zapuszczać, i był o tym przestrzegany jednak mimo wszystko zignorował te ostrzeżenia. Kiedy rodzice i Karis dowiedzieli sie o tym fakcie od zwiadowców, król wysłał swojego starszego syna wraz ze strażą aby go uratować. Po wszystkim, strażnicy wrócili z ciężko poharatanym Korvo, ale bez Karisa. To co sie wtedy wydarzyło wie tylko Korvo i najbliższa rodzina i nieliczna część Nocnych Cieni. Po dość długiej kuracji, zostały mu blizny na ciele, zaś ojciec znając prawa tych ziem, mimo że może okrutne i bezlitosne to nie miał innego wyjścia jak ze smutkiem wygnać Korvo za lekkomyślność i narażenie swojego drugiego starszego syna prowadząc w konsekwencji do jego śmierci. I tak przez parę miesięcy Korvo przemierzał ziemie, aż trafił do Wielkiej Wody i postanowił udać sie na północny-zachód, wzdłuż tego oceanu. Trafiając w ostateczności w okolice Jeziora Flamingów.
Statystyki:
Zdrowie 100
Krzepa 55
Zreczność 55
Percepcja 40
Gut
Wiek: ~4 lat
Ranga: Brak
Rodzina: (najważniejsi)
Shanzi - Matka (Status: Nieznany)
Mfalme - Ojciec (Status: Nieznany)
Maladi - Siostra (Status: Nieznany)
Karis - Brat (Status: Nie żyje?)
Stado(Aktualne/Poprzednie): Samotnik/Srebrzysty Księżyc
Aparycja: Nie jest ani masywny ani zbyt chuderlawy, normalny niewyróżniający sie niczym lew, na pierwszy rzut oka. Jeśli jest zdrowy i nieskrępowany, to porusza sie z pewną gracją - jak na syna króla przystało, jednak tylko i wyłącznie jeśli sytuacja tego wymaga. Pewnie jednak stąpając łapami po ziemi. Oczywiście patrząc i zwracając uwagę na co ma nadepnąć. Jedynymi jego cechami charakterystycznymi są:
- Srebrno-białe futro z czarną grzywą wraz z "pięknymi" zielonymi tęczówkami, które mogą sie odbijać w blasku księżyca, lecz tylko wtedy gdy lew na niego spogląda.
- Na jego przedniej prawej łapie, znajduje sie biały symbol czegoś, co wygląda jak półksiężyc. Walor estetyczny, być może przywiązania do jakiegoś stada, albo może nawet czegoś głębszego, związanego z "religią" swojego stada.
- Co jakiś czas lew zmienia symbol, w zależności od faz księżyca malując sobie na ramieniu ten znak, w jakiej aktualnie znajduje sie fazie.
- W pewnych miejscach na całym ciele ma blizny, po wydarzeniach z przeszłości.
Charakter: Korvo ma idealistyczny i z reguły łagodny charakter. Jest przywiązany do swoich zwyczajów, tradycji i raczej nie chce ich zmieniać. Nie lubi też, jak ktoś zmusza go do tego - aby z nich zrezygnował. Nawet pomimo wygnania i nie należenia już formalnie do stada "Srebrzystego Księżyca". Oprócz tego jest spokojny, rozważny, nieskory do walki, woli raczej jej unikać. A jesli już atakuje to zwykle stara sie to robić w najmniej spodziewanym momencie. Chyba, że nie ma innego wyjścia. Wtedy idzie na wymianę ciosów i jeśli widzi, że nie da rady wygrać - szuka ratunku w ucieczce. Bo nie ma zamiaru umierać. Ceni swoje życie, mimo swoich przeżyć. Zwykle nie daje się sprowokować, jednak nie pozwala sobie też wejść na głowę. Bywa również ciekawski, chociaż jest ostrożniejszy. Przy lepszym poznaniu ma też parę innych cech, jak i wad? Może nawet być momentami wścibski, ale zazwyczaj z dobrych pobudek, i przemądrzały - co może jednak czasami pakować go w niepotrzebne kłopoty, i stawiać w złym świetle wobec innych - nie zawsze słusznie. Nie jest typem lidera. Kiedyś być może miał na niego zadatki, ale na pewno nie ma ich teraz. A już na pewno nie po tym, co go spotkało w życiu. Przez to wszystko bywa niezdecydowany i czasem sprawia wrażenie wycofanego w większym zgromadzeniu, zwłaszcza jeśli czuje sie wtedy obco. Nie stroni jednak od własnego zdania, i jeśli ma coś konkretnego do powiedzenia - to to mówi. Stara się tego nie okazywać na zewnątrz, ani tym bardziej mówić o tym obcym zwierzętom, w ogóle niezbyt chętnie mówi o swojej przeszłości, ale po złych wydarzeniach z jego życia - załamał się, i stracił wiarę w siebie. A ponieważ został wygnany ze stada - jak sam twierdzi, jest typem samotnika i nie mając drogi powrotnej - skazany był, i jest na tułaczkę po świecie w poszukiwaniu Nowego Domu albo po prostu czegoś innego. Czego? Sami go o to spytajcie.
Ozdoby i ich pochodzenie:
Obecnie - Brak.
Kiedyś - Posiadał naszyjnik z wydawałoby sie "drogocennym" kamieniem. Jeden z symboli jego stada. Jednak został mu on zabrany tuż przed jego wygnaniem ze stada.
Historia:
Korvo urodził sie na "Księżycowej Ziemi", w stadzie Srebrzystego Księżyca, bardzo daleko za ziemiami wschodnimi. To piękna kraina, z dżunglami, wodospadami, jeziorami, górami i malowniczymi nocami, gdzie świetliki oświetlają tafle wód z lekkimi mgłami unoszącymi sie nad ich powierzchnią czyniąc je malowniczym i niewyobrażalnie pięknym miejscem. Dokładniej kraina ta mieściła się na południowy-wschód od Jeziora Flamingów. Korvo wiódł tam w miare spokojne życie. Do momentu aż nie podrósł na tyle, by zacząć wtykać nos tam gdzie nie powinien, ale nie uprzedzajmy faktów. Spędzał je wraz ze swoją starszą siostrą - Maladi, i najstarszym bratem - Karisem, który miał zostać przyszłym Królem tych ziem, gdy dorośnie i przejmie schędę po rodzicach jako ich najstarszy potomek. Przez okres dorastania większość stada dbała o to, aby lwiątka zostały nauczone wszystkich przydatnych rzeczy potrzebnych do przetrwania w tym trudnym świecie. Harmonii, prawach, kręgu życia, religii. Ponadto, każde z nich miało pełnić inną rolę w stadzie, gdy dorosną. I były do tego skrupulatnie przygotowywane. Jak już zostało powiedziane, Karis - miał zostać Królem. Maladi - Kapłanką księżyca, praprzodkini i jednocześnie założycielki stada - Yeneris. A Korvo - miał dołączyć do Nocnych Cieni, strażników Księżycowych Ziem. Zanim to się jednak stało, niezamierzona ciekawość młodego lwa sprowadziła śmierć na swojego starszego brata. Korvo udał sie bowiem na tereny Mrocznych Lwów - wygnańców z księżycowej ziemi, gdzie nie powinien sie zapuszczać, i był o tym przestrzegany jednak mimo wszystko zignorował te ostrzeżenia. Kiedy rodzice i Karis dowiedzieli sie o tym fakcie od zwiadowców, król wysłał swojego starszego syna wraz ze strażą aby go uratować. Po wszystkim, strażnicy wrócili z ciężko poharatanym Korvo, ale bez Karisa. To co sie wtedy wydarzyło wie tylko Korvo i najbliższa rodzina i nieliczna część Nocnych Cieni. Po dość długiej kuracji, zostały mu blizny na ciele, zaś ojciec znając prawa tych ziem, mimo że może okrutne i bezlitosne to nie miał innego wyjścia jak ze smutkiem wygnać Korvo za lekkomyślność i narażenie swojego drugiego starszego syna prowadząc w konsekwencji do jego śmierci. I tak przez parę miesięcy Korvo przemierzał ziemie, aż trafił do Wielkiej Wody i postanowił udać sie na północny-zachód, wzdłuż tego oceanu. Trafiając w ostateczności w okolice Jeziora Flamingów.
Statystyki:
Zdrowie 100
Krzepa 55
Zreczność 55
Percepcja 40
Gut
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości