x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Rzeczna Jama
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Re: Rzeczna Jama
Jak widać JieLing miał zdecydowanie mocniejszą głowę, dlatego wziął kolejne łyki tego niezwykle tajemniczego, ale niezwykle ciekawego trunku. Co mogło trochę bardziej spotęgować jego efekt, a na pewno przynajmniej przedłużyć jego działanie.
JieLing otrzymuje status "Efekt Mikstury Miłosnej" na dodatkowe 2 posty
JieLing otrzymuje status "Efekt Mikstury Miłosnej" na dodatkowe 2 posty
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- JieLing
- Posty: 73
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 16 maja 2017
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Pomimo stanu w jakim był Jie był on świadomy jakiego kaca będzie miał nazajutrz, ale pal licho z nim, bardziej martwiło go jakiego kaca będzie miał Ozyrys. Stwierdzając, że na dziś już wystarczy tejże ambrozji, spróbował on odłożyć butelkę z marulą, ale potknął się o własną szłapę i wylał całą zawartość na ziemię.
- Zaraza - wymamrotał. Obraz miał cały rozmyty i nie mógł skupić swojej uwagi. Nie wiedział czego ten przeklęty pawian tam dosypał, ale trzepało mocno. Przez resztki świadomości jakie mu zostały słyszał co Ozyrys do niego mówi.
- Dzia jak poinno - powiedział podchodząc do niego. Spojrzał mu w oczy co okazało się błędem.
- Ja to sho? Podbijacz Śfiattt - Zacisnął złote jak dwie monety ślepia i ruszył w stronę wyjścia. Jego zdolności motoryczne nie były w tej chwili w najlepszym stanie, a jego błędnik zdecydowanie nie działał jak powinien. Przechodząc obok brązowego stracił on równowagę i poleciał w stronę przyjaciela odbijając się od jego boku i lądując na przeciwnej ścianie.
- Jeszsze teho poszauje... ale to jutło - powiedział podnosząc się z trudem z ziemi.
- Zaraza - wymamrotał. Obraz miał cały rozmyty i nie mógł skupić swojej uwagi. Nie wiedział czego ten przeklęty pawian tam dosypał, ale trzepało mocno. Przez resztki świadomości jakie mu zostały słyszał co Ozyrys do niego mówi.
- Dzia jak poinno - powiedział podchodząc do niego. Spojrzał mu w oczy co okazało się błędem.
- Ja to sho? Podbijacz Śfiattt - Zacisnął złote jak dwie monety ślepia i ruszył w stronę wyjścia. Jego zdolności motoryczne nie były w tej chwili w najlepszym stanie, a jego błędnik zdecydowanie nie działał jak powinien. Przechodząc obok brązowego stracił on równowagę i poleciał w stronę przyjaciela odbijając się od jego boku i lądując na przeciwnej ścianie.
- Jeszsze teho poszauje... ale to jutło - powiedział podnosząc się z trudem z ziemi.
-
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Ozyrys nie wiedział, że trunek który właśnie pili nie stworzył Jie, a człekokształtny. Tak rzetelnie opowiadał o jego produkcji, że do reszty uwierzył w swoja wersję. Ba, utwierdził się w tym, kiedy złotooki stwierdził, że napitek działa należycie. Spojrzał z trwogą na przewróconą pochodną marulówki, potem trwogę zastąpiło obrzydzenie wymieszane z zażenowaniem.
- W takim razie już nigdy nie wezmę tego do ust. - gdyby nie to, że był przytępiony, od razu wyłapałby ukryty kontekst i zaniósł się śmiechem, albo przynajmniej uśmiechnąłby się głupio. Słysząc kolejna odpowiedź odchylił łeb do tyłu zaskoczony, unosząc obydwie brwi. Było to tak głupie i ogólnikowe jednocześnie, że nawet nie wiedział, co ma na do odrzec. Nie zauważył, że merytoryka i słownictwo JieLinga uległy zmianie. Patrzył, jak kompan podnosi się i chwiejnym krokiem odbija się raz to od niego, raz od ściany, finalnie upadając na płask. Zerwał się od razu chcąc pomóc przyjacielowi, ale jako iż sam był w stanie nieważkości, nie czuł przednich łap i poszybował wprost na szarego, z rozpędem pikującego orła, albo sokoła. Wylądował na jego grzbiecie, ale nie równolegle, czy prostopadle, a pokrywając go od szyi aż do zadu. Wydał z siebie coś na kształt rozgoryczenia.
- Chyba nie wstanę... - wydukał, szurając tylnymi nogami po skalnym podłożu, nadaremno. Wtem do jego nozdrzy dotarła silna woń przyjaciela. Ukradkiem zaciągnął się nią, ale w rzeczywistości było słychać to aż w przeciwległym kącie jamy.
- Ładnie pachniesz. - wymamrotał, przeciągając głoski.
- W takim razie już nigdy nie wezmę tego do ust. - gdyby nie to, że był przytępiony, od razu wyłapałby ukryty kontekst i zaniósł się śmiechem, albo przynajmniej uśmiechnąłby się głupio. Słysząc kolejna odpowiedź odchylił łeb do tyłu zaskoczony, unosząc obydwie brwi. Było to tak głupie i ogólnikowe jednocześnie, że nawet nie wiedział, co ma na do odrzec. Nie zauważył, że merytoryka i słownictwo JieLinga uległy zmianie. Patrzył, jak kompan podnosi się i chwiejnym krokiem odbija się raz to od niego, raz od ściany, finalnie upadając na płask. Zerwał się od razu chcąc pomóc przyjacielowi, ale jako iż sam był w stanie nieważkości, nie czuł przednich łap i poszybował wprost na szarego, z rozpędem pikującego orła, albo sokoła. Wylądował na jego grzbiecie, ale nie równolegle, czy prostopadle, a pokrywając go od szyi aż do zadu. Wydał z siebie coś na kształt rozgoryczenia.
- Chyba nie wstanę... - wydukał, szurając tylnymi nogami po skalnym podłożu, nadaremno. Wtem do jego nozdrzy dotarła silna woń przyjaciela. Ukradkiem zaciągnął się nią, ale w rzeczywistości było słychać to aż w przeciwległym kącie jamy.
- Ładnie pachniesz. - wymamrotał, przeciągając głoski.
- JieLing
- Posty: 73
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 16 maja 2017
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Samiec był w takim stanie, że rzeczy, na które zwykle nie zwracał uwagi nagle stawały się najistotniejsze. Przykładowo: sprośne żarty, które teraz dla odmiany serwował nieświadomy Ozyrys. Samiec zaśmiał się po czym zakrztusił się własną śliną, a po jamie rozległo się głośne kaszlnięcie. Samiec ledwo dał radę się podnieść, stał ledwo na rozjechanych w każdą stronę łapach, czuł, że jak tylko się ruszy to znów runie na ziemię jak nowo narodzona antylopa, która jeszcze nie umie chodzić. Gdy już chciał podnieść jedną z łap i zrobić krok do przodu poczuł coś ciężkiego na sobie. Okazało się, że Ozzy znalazł sobie nowe legowisko, a był nim grzbiet szarego. Próbował on podnieść się razem z młodym samcem, ale nie miał szans, był zbyt słaby i zbyt napruty.
-Eh... - mruknął jedynie zanim się poddał i legł plackiem na ziemi razem z pasażerem na plecach. Zaraz potem usłyszał głośne pociągnięcie nosem, samiec miał jedynie nadzieję, że jego przyjaciel nie osmarkał mu koczka, bo ciężko się go związuje po myciu.
- Ozyryzie szłońcie to siem nazyfa fero-fe-femorony - odrzekł mu. Patrzył na wyjście z jaskini, bo nie miał w tej chwili nic lepszego do roboty, okazało się, że słońce zaczęło już zachodzić, a niebo zrobiło się brzoskwiniowo - pomarańczowo - różowe. Blask zachodzącego słońca oślepiał Jie, który czuł jak mu gorąco od tego całego alkoholu.
-Eh... - mruknął jedynie zanim się poddał i legł plackiem na ziemi razem z pasażerem na plecach. Zaraz potem usłyszał głośne pociągnięcie nosem, samiec miał jedynie nadzieję, że jego przyjaciel nie osmarkał mu koczka, bo ciężko się go związuje po myciu.
- Ozyryzie szłońcie to siem nazyfa fero-fe-femorony - odrzekł mu. Patrzył na wyjście z jaskini, bo nie miał w tej chwili nic lepszego do roboty, okazało się, że słońce zaczęło już zachodzić, a niebo zrobiło się brzoskwiniowo - pomarańczowo - różowe. Blask zachodzącego słońca oślepiał Jie, który czuł jak mu gorąco od tego całego alkoholu.
-
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Próba stanięcia na łapach o własnych siłach kończyła się fiaskiem za każdym razem. Mimo wszystko Ozyrys nie poddawał się. Po serii niemiłosiernego wiercenia się na plecach kompana, wykoncypował skrajnie inny pomysł. Aż dziw brał, że przyszło mu cokolwiek do upitej makówki. Zaczął bujać się na boki i ostatecznie sturlał się na jedną ze stron, tam, gdzie było więcej miejsca. Skończył na plecach, brzuchem do góry i z wygiętym łbem do tyłu. Niesamowicie go to rozbawiło. Głupawka zakończyła się dopiero w chwili, kiedy zaczął oglądać zachodzące słońce, oczywiście do góry nogami. Zmieniające się kolory tak go zajęły, że stracił poczucie czasu.
- Femorony? A szto to takiego? - Jie używał dużo słów, o których on nie miał pojęcia. I których nigdy przedtem nie miał okazji usłyszeć. Dlatego stwierdził, że wszystko przyniósł ze sobą z dalekich krain, razem z wartościami i tradycją, o której kiedyś mu opowiadał.
- Czuję się pszy tobie sztrasznie głupi. - przyznał w końcu, robiąc smutną minkę. Położył uszy po sobie i przyłożył przednie łapy do jasnej grzywy, w którą się wtopiły.
- Femorony? A szto to takiego? - Jie używał dużo słów, o których on nie miał pojęcia. I których nigdy przedtem nie miał okazji usłyszeć. Dlatego stwierdził, że wszystko przyniósł ze sobą z dalekich krain, razem z wartościami i tradycją, o której kiedyś mu opowiadał.
- Czuję się pszy tobie sztrasznie głupi. - przyznał w końcu, robiąc smutną minkę. Położył uszy po sobie i przyłożył przednie łapy do jasnej grzywy, w którą się wtopiły.
- Tao
- Posty: 199
- Gatunek: Lampart
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 mar 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 51
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Lamparcica po wydostaniu się z kanionu, nadal kierowała się prosto przed siebie. Wydawała się wyraźnie wypoczęta gdyż przez jakiś czas nawet biegła. Co prawda ciężko było określić ile tak naprawdę spała ale skoro była skłonna na drobny sprint, musiała odpoczywać dobre kilka godzin. Nawet wyraz jej pyska nabrał kolorytu i nie był już taki przytłumiony jak wcześniej.
I tak w o wiele lepszym humorze dotarła nad jakąś rzekę. Znalawszy się nad jej brzegiem momentalnie poczuła jak bardzo chce jej się pić. Toteż czym prędzej nachyliła się nad wodą i powoli zaczęła chlipać. Napoiwszy się wystarczająco, podniosła się i zaczęła rozglądać. Aczkolwiek nawet dobrze tego nie zaczęła, a nagle do jej nozdrzy dotarł pewien zapach. Początkowo nie mogła go rozpoznać lecz kiedy bardziej się nim zaciągnęła, momentalnie go rozpoznała. Wszak była to woń maruli, którą jakiś czas temu miała okazja skosztować. Zatem pamiętając jak wspaniałe chwile przeżyła po spożyciu owego trunku, postanowiła podążyć za tym niecodziennym zapachem.
Po przejściu paru kroków aromat unoszący się w powietrzu był na tyle intensywny iż wiedziała, że jest naprawdę blisko. Był tylko jeden problem niczego tutaj nie widziała. Zatem postanowiła zaufać tylko i wyłącznie swojemu powonieniu. Przyłożyła nos do ziemi i zaczęła intensywnie niuchać. Tym oto sposobem dotarła do jakiegoś zagłębienia w ziemi, które zdawało się być jamą. No, chyba znalazłam... Owa miejscówka nie była za ciekawa gdyż przez to, że znajdowała się tuż przy wodzie było tu naprawdę wilgotno i ogólnie niezby przyjemnie ale to i tak nie przeszkadzało centkowanej w tym aby tam zajrzeć. Tym bardziej, że dobiegały stamtąd ciekawe odgłosy.
Kiedy weszła do środka nie mogła uwierzyć w to co ujrzała. Mianowicie w środku znajdowały się dwa lwy. Lecz w tym może nie było nic niezwykłego gdyby nie to, że były to te same samce, które towarzyszyły jej podczas śmierci Adisy. Jednak ona nie myślała teraz o tym strasznym przeżyciu gdyż sytuacja, w której zastała dwóch jegomościów była krótko mówiąc niezręczna. Aczkolwiek Tao nie czuła się jakoś zgorszona, a wręcz przeciwnie całe to zdarzenie zaczęło ją śmieszyć. Wszak łącząc ze sobą fakt zapachu marui oraz ich dziwnego zachowania bardzo szybko domyśliła się, że muszą być oni pijani. Tak więc wiadomo, jak to ona, nie zamierzala się tym przejmować a po prostu się przyłączyć. Dlatego też podeszła bliżej i zauważywszy leżącą na ziemi tykwę czym prędzej ją podniosła. Sądząc po zapachu to właśnie w niej znajdował się alkohol. Zatem postanowiła go spróbować ale niestety chyba się spóźniła gdyż kiedy przechyliła butelkę ze środka wyleciało zaledwie kilka kropel i to wszystko. A niech to... Wzdychnęła głośno po czym wyrzuciła butelczynę za siebie. Lecz w tym samym momencie uświadomiła sobie, że może nie wszystko stracone i skorzysta z tej imprezy. W końcu prawdą było iż od pewnego czasu miała ona słabość do samców a szczególnie tak bezbronnych jak ci dwaj. Więc czemu nie wykorzystać ich upojenia? Właśnie z takim przeświadczeniem postanowiła działać. Na początku nie chciała niczego sugerować toteż po prostu okrążyła koleżków, lekko się o nich ocierając. Jednak czy to wystarczy? Tego nie wiedziała. Dlatego klepnęła tyłkiem na kamiennej posadzce w oczekiwaniu na ich reakcję.
@JieLing @Ozyrys
I tak w o wiele lepszym humorze dotarła nad jakąś rzekę. Znalawszy się nad jej brzegiem momentalnie poczuła jak bardzo chce jej się pić. Toteż czym prędzej nachyliła się nad wodą i powoli zaczęła chlipać. Napoiwszy się wystarczająco, podniosła się i zaczęła rozglądać. Aczkolwiek nawet dobrze tego nie zaczęła, a nagle do jej nozdrzy dotarł pewien zapach. Początkowo nie mogła go rozpoznać lecz kiedy bardziej się nim zaciągnęła, momentalnie go rozpoznała. Wszak była to woń maruli, którą jakiś czas temu miała okazja skosztować. Zatem pamiętając jak wspaniałe chwile przeżyła po spożyciu owego trunku, postanowiła podążyć za tym niecodziennym zapachem.
Po przejściu paru kroków aromat unoszący się w powietrzu był na tyle intensywny iż wiedziała, że jest naprawdę blisko. Był tylko jeden problem niczego tutaj nie widziała. Zatem postanowiła zaufać tylko i wyłącznie swojemu powonieniu. Przyłożyła nos do ziemi i zaczęła intensywnie niuchać. Tym oto sposobem dotarła do jakiegoś zagłębienia w ziemi, które zdawało się być jamą. No, chyba znalazłam... Owa miejscówka nie była za ciekawa gdyż przez to, że znajdowała się tuż przy wodzie było tu naprawdę wilgotno i ogólnie niezby przyjemnie ale to i tak nie przeszkadzało centkowanej w tym aby tam zajrzeć. Tym bardziej, że dobiegały stamtąd ciekawe odgłosy.
Kiedy weszła do środka nie mogła uwierzyć w to co ujrzała. Mianowicie w środku znajdowały się dwa lwy. Lecz w tym może nie było nic niezwykłego gdyby nie to, że były to te same samce, które towarzyszyły jej podczas śmierci Adisy. Jednak ona nie myślała teraz o tym strasznym przeżyciu gdyż sytuacja, w której zastała dwóch jegomościów była krótko mówiąc niezręczna. Aczkolwiek Tao nie czuła się jakoś zgorszona, a wręcz przeciwnie całe to zdarzenie zaczęło ją śmieszyć. Wszak łącząc ze sobą fakt zapachu marui oraz ich dziwnego zachowania bardzo szybko domyśliła się, że muszą być oni pijani. Tak więc wiadomo, jak to ona, nie zamierzala się tym przejmować a po prostu się przyłączyć. Dlatego też podeszła bliżej i zauważywszy leżącą na ziemi tykwę czym prędzej ją podniosła. Sądząc po zapachu to właśnie w niej znajdował się alkohol. Zatem postanowiła go spróbować ale niestety chyba się spóźniła gdyż kiedy przechyliła butelkę ze środka wyleciało zaledwie kilka kropel i to wszystko. A niech to... Wzdychnęła głośno po czym wyrzuciła butelczynę za siebie. Lecz w tym samym momencie uświadomiła sobie, że może nie wszystko stracone i skorzysta z tej imprezy. W końcu prawdą było iż od pewnego czasu miała ona słabość do samców a szczególnie tak bezbronnych jak ci dwaj. Więc czemu nie wykorzystać ich upojenia? Właśnie z takim przeświadczeniem postanowiła działać. Na początku nie chciała niczego sugerować toteż po prostu okrążyła koleżków, lekko się o nich ocierając. Jednak czy to wystarczy? Tego nie wiedziała. Dlatego klepnęła tyłkiem na kamiennej posadzce w oczekiwaniu na ich reakcję.
@JieLing @Ozyrys
- JieLing
- Posty: 73
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 16 maja 2017
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Samiec poczuł ja Ozyrys szarpie się na jego grzbiecie drapiąc go przy tym tylną łapą w okolicach zadkach. Wydał z siebie mruk zadowolenia, gdy przeszedł go miły dreszcz. Przyjemność nie trwała długo ponieważ brązowemu udało się zejść z połamanych pleców szarego. Biedak nie będzie się mógł ruszyć przez następne dwa dni.
- Fe - femorony to taki zapach, któły wydziełasz w łóżnych szytuaczjach - odpowiedział mu. JieLing nie czuł się jakoś specjalnie lepszy i mądrzejszy od Ozziego. Różnica między nimi była tylko jedna. Jie więcej przeżył. Będąc w wieku jego przyjaciela, Jie wyruszał już w podróż, podczas której dużo się nauczył.
- To kfestja doświatczenja nje inteligenczji - rzucił w jego stronę po czym szturchnął jego pysk swoim, aby dodać mu otuchy.
Podczas gdy oni tak sobie gaworzyli pojawiła się lamparcica, którą zdążyli poznać już wcześniej. Samiec nie skojarzył jej na początku i wzdrygnął się gdy ta otarła się o jego bok.
- Kim iezdeś i czeko kcesz? - rzucił w jej stronę jednocześnie opluwając się.
- Fe - femorony to taki zapach, któły wydziełasz w łóżnych szytuaczjach - odpowiedział mu. JieLing nie czuł się jakoś specjalnie lepszy i mądrzejszy od Ozziego. Różnica między nimi była tylko jedna. Jie więcej przeżył. Będąc w wieku jego przyjaciela, Jie wyruszał już w podróż, podczas której dużo się nauczył.
- To kfestja doświatczenja nje inteligenczji - rzucił w jego stronę po czym szturchnął jego pysk swoim, aby dodać mu otuchy.
Podczas gdy oni tak sobie gaworzyli pojawiła się lamparcica, którą zdążyli poznać już wcześniej. Samiec nie skojarzył jej na początku i wzdrygnął się gdy ta otarła się o jego bok.
- Kim iezdeś i czeko kcesz? - rzucił w jej stronę jednocześnie opluwając się.
-
- Posty: 194
- Gatunek: Panthera leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 23 gru 2019
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 65
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Jeśli drapanie sprawiało Lingowi przyjemność, wolał sobie nie wyobrażać, co podczas sytuacji intymnych zazwyczaj preferował. Ale domyślał się, że na pewno nie było to zachowanie waniliowe. A zresztą, nie mógł tego jeszcze skomentować, bo nawet nie miał okazji sprawdzić, co w ogóle lubi i co mu odpowiada. Kiedy złotooki szturchnął pyskiem jego lico, uśmiechnął się od ucha do ucha, a z głębi jego gardzieli wydobył się niski pomruk zadowolenia. Coś na kształt "chcę więcej, nie przestawaj, dlaczego się odsuwasz?". Wtem zaczął mu wyjaśniać z pełną precyzją i profesjonalizmem, czym są femorony i inne zapachy. No cóż, wtedy mu się przynajmniej wydawało, że mówi nad wyraz mądrze. Przewrócił się z powrotem na brzuch i kiwał głową z uznaniem, z lekko otwartym pyskiem, chłonąc całą tę wiedzę. Ich niewinne igraszki przerwało wtargnięcie osoby trzeciej. Nie wierzył własnym oczom - to była ta sama lamparcica, którą spotkali przy gejzerach, przy sytuacji, o której chciał zapomnieć. Jak gdyby nigdy nic, bez żadnego przywitania, wparowała sobie do groty, a potem bezczelnie zaczęła zaglądać im do tykw. Kiedy uznała, że wszystkie są puste, rzuciła nimi byle dalej. Mało tego, później podeszła do nich i zaczęła ocierać się o nich, z wyuzdaniem, całkowicie bezceremonialnie. Myślała, że wzbudzi u samców pożądanie, ale póki co wywołała u Ozyrysa jedynie oburzenie, a u Linga zdziwienie.
- Jak to kto to? - zapytał go niedowierzająco, po czym - odruchowo - zasłonił łapą mordę, żeby przypadkiem Tao nie widziała co gada. - To ta gucha, co żeśmy jo spotkalim przy buchających dziurach. - wyjaśnił poważnym tonem, po czym zmienił pozycję na siedzącą.
- Pani szanowna musi opuścić lokal, nie jest tu mile widziana. - oświadczył, siląc się na resztki inteligencji i merytoryki, po czym rzucił wymowne spojrzenie szaremu.
- Jak to kto to? - zapytał go niedowierzająco, po czym - odruchowo - zasłonił łapą mordę, żeby przypadkiem Tao nie widziała co gada. - To ta gucha, co żeśmy jo spotkalim przy buchających dziurach. - wyjaśnił poważnym tonem, po czym zmienił pozycję na siedzącą.
- Pani szanowna musi opuścić lokal, nie jest tu mile widziana. - oświadczył, siląc się na resztki inteligencji i merytoryki, po czym rzucił wymowne spojrzenie szaremu.
- Tao
- Posty: 199
- Gatunek: Lampart
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 mar 2016
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 25
- Zręczność: 51
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Cóż, lamparcica spodziewała się naprawdę różnych reakcji ze strony jegomości ale napewno nie takich. Wszak nie dość, że jeden z nich w ogóle jej nie poznał to na dodatek, drugi nakazał jej wyjść. No po prostu niedoczekanie... Ona tu z miłymi zamiarami, a oni do niej w ten sposób? Nie, na takie traktowanie nie mogła sobie pozwolić. Skończyło się, nie da już sobą pomiatać tak jak w przeszłości. Oczywiście nie zamierzala być niemiła wszak nic takiego jej nie zrobili. Zresztą pamiętała, że poprzednio ten cały Ozyrys również nie był zbyt miły. Tak więc jego postanowiła po prostu ignorować, a swoją uwagę skupić na JieLingu. Czemu tylko na nim? Otóż dlatego, że w porównaniu do swojego towarzysza, był on znacznie przyjaźniejszy i poza tym, że jej nie pamiętał nic więcej nie zrobił. Dodatkowo, z ich dwójki to właśnie on się jej podobał. Więc dlaczego miałaby nie skorzystać z okazji i nie spróbować go kokietować? A nóż, coś z tego wyjdzie? Tym bardziej iż bać się nie musiała gdyż oba samce były tak wstawione, że nie byłyby raczej w stanie jej czegoś zrobić. Zatem, z takim właśnie przeświadczeniem zaczęła działać. Co prawda powinna przypomnieć JieLingowi kim jest ale postanowiła to odpuścić licząc że w końcu ją skojarzy.
Ujrzawszy jak pan "koczek" opluwa się przy swojej wypowiedzi, postanowiła czym prędzej to wykorzystać. Mianowicie podeszła do niego i patrząc prosto w jego przymroczone ślepia, bardzo delikatnie obtarła łapą wargi, które obślinił. Z kolei on, jeśli był w stanie, mógł dostrzec na jej pysku zadziorny uśmiech, który dla faceta powinien okazać się prosty do zrozumienia. Ale czy upojony alkoholem to zauważy? Tego nie wiedziała. Dlatego też dla pewności oblizała się flirciarsko. No jeśli to nie podziała... to ja już sama nie wiem.
@JieLing @Ozyrys
Ujrzawszy jak pan "koczek" opluwa się przy swojej wypowiedzi, postanowiła czym prędzej to wykorzystać. Mianowicie podeszła do niego i patrząc prosto w jego przymroczone ślepia, bardzo delikatnie obtarła łapą wargi, które obślinił. Z kolei on, jeśli był w stanie, mógł dostrzec na jej pysku zadziorny uśmiech, który dla faceta powinien okazać się prosty do zrozumienia. Ale czy upojony alkoholem to zauważy? Tego nie wiedziała. Dlatego też dla pewności oblizała się flirciarsko. No jeśli to nie podziała... to ja już sama nie wiem.
@JieLing @Ozyrys
- JieLing
- Posty: 73
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 16 maja 2017
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
Podziw jakim obdarowywał szarego jego młodszy kolega wprawiał pijanego lwa w pyszałkowatość. Wewnętrznie klepał się łapą po plecach powtarzając sobie - "Dobra robota, właśnie po to tak ciężko się uczyłeś" - Ozyrys nieświadomie karmił ego JieLinga, nie było to jednak niebezpieczne, ani dla Ozyrysa, ani dla Jie. Wszystko działo się trochę za szybko dla samca, był zbyt pijany, aby załapać żaluzje jakie serwowała mu lamparcica. Zasłonił pysk łapą i zwrócił się w stronę Ozyrysa.
- A ona nie była niema? - wyszeptał zdecydowanie za głośno, aby Tao nie usłyszała. Stan w jakim znajdował się "koczek" nie pozwalał mu na myślenie nawet w połowie tak dobrym jak gdy jest trzeźwy, dlatego pozostał on obojętny do flirtów Tao. Lamparcica nie była też w jego typie, wolał on silne i niezależne kobiety i choć nie można było nazwać Tao słabą i uległą to nie była ona Daturą, która wywarła na nim takie wrażenie, że chłop wspomina ją od czasu do czasu.
- Jag siem mjewasz? - zapytał z uprzejmości, z której był znany.
JieLing traci status "Efekt Mikstury Miłosnej"
- A ona nie była niema? - wyszeptał zdecydowanie za głośno, aby Tao nie usłyszała. Stan w jakim znajdował się "koczek" nie pozwalał mu na myślenie nawet w połowie tak dobrym jak gdy jest trzeźwy, dlatego pozostał on obojętny do flirtów Tao. Lamparcica nie była też w jego typie, wolał on silne i niezależne kobiety i choć nie można było nazwać Tao słabą i uległą to nie była ona Daturą, która wywarła na nim takie wrażenie, że chłop wspomina ją od czasu do czasu.
- Jag siem mjewasz? - zapytał z uprzejmości, z której był znany.
JieLing traci status "Efekt Mikstury Miłosnej"
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości