x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Pastwiska

Położona pomiędzy dwiema rzekami imponuje swoim urodzajem i bogactwem, choć nie dorównuje pod tym względem tej na wschodzie. Pomimo tego jest to dobre miejsce do polowań nawet dla większych stad drapieżników. Przemierzając porośnięty lekko pożółkłą trawą teren można podziwiać wznoszące się ku niebu szczyty górskie.

Awatar użytkownika
Samael
Posty: 120
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 18 lis 2016
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

Re: Pastwiska

#121

Post autor: Samael » 06 sty 2021, 19:36

Reakcja czarnulki, sprawiła że poczuł pewnego rodzaju satysfakcję, choć nie dlatego że ją zaskoczył - chodziło o świadomość iż mimo swego zastoju, jeszcze nie zatracił swych łowczych umiejętności i udało mu się pozostać niezauważonym. Tego jednak, że samica postanowiła zmienić pozycję, nie przyjął nazbyt pozytywnie, gdyż raczej wolał by sobie wypoczywała... przecież nie czułby się tym jakkolwiek urażony, dokładnie pamiętał jej wyczyny na plaży i uważał że powinna nie przejmować się jego obecnością w tym aspekcie. Ale cóż, stało się, tak też z wymalowanym wcześniej spokojem, zerknął wgłąb jej oczu i wysłuchał słów, które nie brzmiały nazbyt optymistycznie, aczkolwiek trudno było mu się dziwić - było wiele powodów dla takiej, a nie innej reakcji.
- Gdyby rzeczywiście tak było, byłabyś jedyną, która mogłaby się sprawie przyjrzeć. Na szczęście nie mam w zwyczaju wkładać interesu gdzie popadnie, także problemu nie ma. Ale dzięki za troskę. - westchnął, przenosząc na moment wzrok na otaczające ich zielsko. - Chciałem... przeprosić, że tak zniknąłem bez słowa. Poza tym... ucieszył mnie fakt, że po powrocie Cię znalazłem, ale no... nie byłaś sama i byłaś zajęta, a nie chciałem poruszać takich tematów przy kimkolwiek innym. Mam nadzieję że rozumiesz o co mi chodzi.
Kończąc, ponownie skierował wzrok na szkarłatną. Sam nie był najlepszy w tłumaczeniach, a i wolał by jego szczere słowa dosięgały jak najmniejszej ilości uszu, a przynajmniej tych które jego słowa słyszeć powinny. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić, co mogliby sobie pomyśleć Nuzira z Elandirem.
Obrazek

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#122

Post autor: Gvalch'ca » 06 sty 2021, 20:34

Zmieniona poza wcale nie oznaczała, że nie wypoczywa. Przecież nadal jej cielsko usytuowane było na ziemi, nie musiała stać, biegnąć, kucać, czołgać się - mięśnie nie narzekały na taki stan rzeczy. A przytoczoną sytuację z pływaniem w Dolinie Wichrów akurat mogła zakwalifikować do tych średnio wymagających, robiła już rzeczy dużo bardziej męczące, jak choćby kilkunastominutowy sprint przy polowaniu na kudu z gepardem śnieżnym, walkę z szarym popaprańcem na cmentarzu, albo trening krzepy jednego ze Szkarłatnych nowicjuszy. W ciągu ponad pięciu lat znalazłoby się jeszcze parę czynności dorównujących rygorem.
Prychnęła, słysząc odpowiedź na swoją cyniczną docinkę. Samiec chyba nie zrozumiał retoryczności jej wypowiedzi, albo również odpowiedział sarkazmem na tyle zręcznie, że uznała to za normalne zdanie. Przynajmniej dzięki temu dowiedziała się o pożyciu czarnego informatora, choć nie wiadomo, czy w ogóle chciała posiadać taką wiedzę. Położyła uszy po sobie i zmrużyła oczy.
- Tyle razy słyszałam już to słowo, że wydaje mi się ono puste, jak kanion bez dna. - odrzekła, mając na myśli oczywiście jego przeprosiny, po czym kontynuowała. - Nie ty jeden znikasz bez słowa, nie dając znaku życia przez przodkowie wiedzą ile czasu. W dodatku masz tupet wyskakiwać co jakiś czas jak filip z konopi i znikać równie szybko, jak się pojawiłeś. Ale cóż, przywykłam. Nie musisz się tłumaczyć, rola szpiega rządzi się swoimi prawami.
Kompletnie zignorowała jego rzekomą radość na jej widok. Zaintrygowała ją jednak druga część, w której mówi o "poruszaniu takich tematów", ale oczywiście nie dała tego po sobie poznać. Znów postawiła radary na sztorc i uniosła powieki nieco wyżej.
- O jakiej sprawie mowa? - nadal utrzymywała fason, o ile beznamiętność można nazwać fasonem.

Awatar użytkownika
Samael
Posty: 120
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 18 lis 2016
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#123

Post autor: Samael » 06 sty 2021, 21:19

Nie wnikał jak samica odebrała odpowiedź na swoją zaczepkę, ale jeżeli rzeczywiście myślała że uzna jej słowa jako zwykły temat do rozmów, oraz równie zwykle jej odpowie - grubo się myliła. Samael dokładnie wiedział że coś jest na rzeczy, szczególnie że Falka nigdy wobec niego nie była tak... oschła, a jego zniknięcie nie mogło być aż tak drastycznym wydarzeniem, by miało zmienić jej nastawienie. Nie rozumiał tylko - o co mogło chodzić.
- Powodem mojego zniknięcia nie były kwestie związane z rolą szpiega, a z idiotyzmem pewnej samicy która najpierw mówiła, czy robiła a potem myślała, ale mniejsza z tym... - wypuścił dość głośno powietrze nosem, marszcząc przy tym nieco brwi. Jej słowa nieco go dotknęły i ukrywać tego nie zamierzał. - Skoro moje przeprosiny są dla Ciebie puste, to wszystko inne co powiem - również.
Dodał po chwili, powstając, by odejść na parę kroków. Nie mógł usiedzieć w miejscu, czując wewnętrzną potrzebę wyrzucenia gromadzącego się ciśnienia, jednakże wiedział że nie powinien. Mimo wszystko cechował się nienaruszalnym spokojem i dobrym maskowaniem swych emocji... jednakże to nie była kwestia służbowa.
- Wróciłem, bo się za Tobą stęskniłem. Nie mógłbym odejść na stałe, nie gdy przyrzekłem Ci, że będę Ci wsparciem gdy będziesz tego potrzebowała... ale co to ma teraz za znaczenie?
Czy jej ciekawość została zaspokojona? Bo jego ból nie minął... poczuł się zmieszany z gównem, z tymi wszystkimi zwykłymi lewkami którzy różnią się wielkością swego ego. A myślał że rzeczywiście był dla niej kimś innym.
Obrazek

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#124

Post autor: Gvalch'ca » 06 sty 2021, 22:43

Nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią z góry. Czuła się wtedy mocno nie komfortowo. Wolała być z kimś na równi, patrzeć rozmówcy prosto w oczy. Drugim powodem było to, że zaczął jej sztywnieć kark od zadzierania łba. Dlatego więc zrezygnowała z eleganckiego bochenka na rzecz zwykłego siadu, omiatając ogonem piaszczyste podłoże między czerwonokrzewem. Jego pierwsza wypowiedź dawała do myślenia, w pierwszej chwili miała wrażenie, że chodzi o nią, ale przecież Samael posiadał na tyle taktu i ogłady, by nie wyzywać w taki sposób kogoś, z kim ma właśnie do czynienia i kto nie zrobił mu w przeszłości niczego złego. Zaczęła się zastanawiać o kogo może chodzić, ale w stadzie było zdecydowanie za dużo samic o nieprzyjemnym usposobieniu i z którymi zielonooki mógł mieć kontakt. Spasowała, dała za wygraną i zapytała wprost.
- To, że któryś ze współplemieńców był w stosunku do ciebie chamski nie oznacza, że możesz porzucić stado na kilka księżycy. Królowa nie będzie zadowolona gdy się o tym dowie. O co poszło? I z kim? Ktoś rzucił ci się do gardła, wyśmiał twój gatunek? - nie miała pojęcia, o co mogło chodzić, powodów do konfliktów było od groma, a ten jako jedyny przyszedł jej do głowy jako pierwszy, a także najistotniejszy. W przeciwnym razie po co by to robił? - Pamiętaj, że jesteś nowicjuszem, a tylko pazur może przekraczać granice grupy, w towarzystwie mentora oczywiście.
Zrugała go, ale musiała. Srebrnooka na pewno wyłuszczyła mu zasady panujące w stadzie jak go przyjmowała. Przypadek medyczki był zupełnie inny, ona często wojażowała po ziemiach niczyich, bo na ich terenach nie rosły wszystkie potrzebne zioła lecznicze. Ale i tak często jej się za to obrywało, nie wiedzieć czemu. Potrząsnęła głową, rozpraszając natłok myśli. Gdyby nie to, przegapiłaby jego kolejne słowa. Trawiła je dość długo, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. Znowu butą, a może pokojowo, albo po prostu neutralnie? I tak przyjmował cierpliwie wszystkie obelgi padające z jej ust, najwyżej czarka goryczy przeleje się odrobinę. Ociupinkę.
- Potrzebowałam wsparcia, ale go nie dostałam, a już na pewno nie od ciebie. Musiałam poradzić sobie sama, jak zwykle zresztą. - starała się nie podnosić głosu, ale wychodziło jej to dość kiepsko. Przeniosła wzrok na zbocze, by się uspokoić.

Awatar użytkownika
Samael
Posty: 120
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 18 lis 2016
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#125

Post autor: Samael » 07 sty 2021, 10:47

Nie no, oczywiście że nie chodziło o nią... nie miał Falki za niezwykle nierozważną i ograniczoną umysłowo lwicę. Była dla niego zagadką, co niby można powiedzieć o każdej lwicy, jednakże czarna była inna... jej wewnętrzne bolączki, oraz zewnętrzne reakcje, całokształt... to tworzyło niezwykle skomplikowaną, acz interesującą mieszanką. Mieszanką do której tak go ciągnęło.
- Myślisz że obraziłbym się o to, że ktoś mi dopiecze? Chodziło o stado właśnie... - rozpoczął, niemalże zaraz gdy skończyła wyrażać swoje zdanie, ponownie zaczynając powoli chodzić to w ten, to z powrotem. - Ari, ta cała dowódczyni, czy kim ona tam do cholery jest, ma nierówno pod sufitem. Najwidoczniej zależy jej na liczebności, niżeli jakości w stadzie, nie zważając na to kogo przyjmuje. Gdyby nie to, że zasugerowałem jej fakt iż ta cała panna którą tak bardzo chciała przyjąć, mogła być w rzeczywistości szpiegiem, czy innym natrętem który mógłby zaszkodzić stadu, zapewne by teraz wśród nas łaziła, albo co gorsza - urabiała nas za plecami.
Samael, mimo że sam był nowy w stadzie, miał bardzo poważne podejście do systemu rekrutacyjnego i nie chciał pozwolić by tej sprawy podchodzono tak olewczo jak tego doświadczył właśnie w przypadku Ari.
- Właśnie dlatego że jestem nowicjuszem, wszystko się urwało. Nie mogąc wyjść poza obszar stada, zostałem nieco uwiązany. Nie potrafiłem znaleźć ani Lyanny, ani Ciebie - nie wiem gdzie byłyście, ani co robiłyście, więc się rozmyłem... choć nie uciekłem.
Jak miał dać Falce wsparcie, skoro jej nie było? Gdyby tylko wiedział że szlajała się z jakimś idiotą...
- Posłuchaj Gvalch'ca, wróciłem... i nigdzie się nie wybieram. Nie wiem co się podziało, choć... chciałbym wiedzieć. - przystanął wreszcie, spoglądając na lico czarnulki, wzdychając cicho. - Powiesz mi, co się podziało? Jeżeli jeszcze choć w małej części jestem dla Ciebie tym samym lampartem, którym byłem tam wtedy w wulkanie... to pozwól mi Cię wysłuchać, pozwól jakkolwiek pomóc.
Po tych słowach ponownie zbliżył się do lwicy i przysiadł, intensywnie na nią spoglądając.
Obrazek

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#126

Post autor: Gvalch'ca » 07 sty 2021, 14:00

Ari, Ari... pamiętała ją, razem z nią, królową, Uharibifem i Hatarim polowali niegdyś na krokodyle. Nie wydała jej się wtedy niedorzeczna, wręcz przeciwnie - mówiła całkiem sensownie i do rzeczy, proponując rozwiązania i strategie w walce z przeciwnikiem. Pamiętała też, że kiedy wróciła z Lwiej Ziemi, po feralnej walce na cmentarzu i kiedy zdała relacje Szkarłatnym o tym, co tam zaszło, Ari ją wspierała, na swój oziębły sposób. Teraz miała dowiedzieć się, jakoby plamista tylko zgrywała pozory inteligentnej i sprytnej? Chyba znała przyczynę takiego postępowania i nie omieszkała podzielić się tym z lampartem.
- Jak zapewne dobrze wiesz, nie możemy poszczycić się zbyt dużą ilością członków. Czas mija, a nas ubywa, a nie przybywa, dlatego władczyni jest w tej kwestii dość... zdesperowana. Pewnikiem wydała jej polecenie, by przyjmować na hurt, możliwie bez większych sprawdzianów i testów. - Falka przecież sama pokierowała cętkowanego tutaj i zachęciła go do dołączenia z tego samego powodu, jak i wyżej. Ta kwestia nie powinna więc go dziwić, czy frapować. - Skąd pewność, że ta panna faktycznie mogła być szpiclem? Znasz to powiedzenie - szpieg, który wygląda jak szpieg, absolutnie się na niego nie nadaje lub absolutnie nim nie jest. - patrzyła na tę sprawę trochę inaczej, na chłodno, w przeciwieństwie do zielonookiego. Nie odrzucała żadnej z alternatyw, po prostu chciała poszerzyć zakres myślowy samca, by tak nie upierał się przy jednym ustalonym lejtmotywie. No chyba, że poda jej porządne argumenty za.
A więc cały czas był tutaj, na stadnych terenach. W takim razie musiał to być naprawdę długi i niefortunny zbieg okoliczności, że non stop się tak mijali. A przecież ich strony nie były nie wiadomo jak rozległe. Wszystko wydawało jej się jakieś mętne, toć natrafiłaby na jego ślady, pozostawioną woń, cokolwiek. A tutaj nic, zero, jakby rzeczywiście rozpłynął się w powietrzu. Odciski innych stadowiczów widywała nagminnie na swej drodze, acz nie było tego za wiele.
- Jakbyś ty to powiedział... ale co to ma teraz za znaczenie? - żachnęła się, przedrzeźniając jego poprzednie słowa, po czym bezceremonialnie odwróciła się do niego dupą, w kierunku piaszczystej stromizny. Ale nie. Zmieniła zdanie, w ostatniej chwili. - A chuj, wiesz co? Powiem ci. - mogli w nieskończoność toczyć słowną batalię na celne uwagi i riposty, lecz jej się to znudziło. Chciała mieć to z głowy, powiedzieć mu, by w końcu dał jej spokój i się odczepił, ewentualnie znowu zniknął w ciemnych odmętach i więcej się nie pojawił. Było jej już wszystko jedno. Patrzyła w dal, na północ, w kierunku Martwej Rzeki.
- Po medycznym szkoleniu w dżungli przez starego mandryla, natrafiłam w drodze powrotnej na pewnego samotnika. Jak się później okazało, takim samotnikiem to on nie był, bo miał własne stado na wschód stąd, ale podejrzewam, że za długo to ono nie przetrwało, bo do tej pory nic o nim nie słychać. Ale mniejsza. Spędzaliśmy razem naprawdę sporo czasu, pomagał mi przy zbiorze ziół, obeszliśmy razem pół krainy. W trakcie coś między nami zaiskrzyło. Podczas jednej z eskapad znaleźliśmy grupę mangust, które trzeba było uratować przed... khym... lampartem. Po wszystkim musiałam mu łatać dupsko, bo naprawdę mocno oberwał, teraz tylko żałuję, że nie oberwał jeszcze mocniej. Zaprowadziłam go do nas, narażając się na gniew królowej, by lepiej go opatrzyć aniżeli polowym sprzętem, potem miało miejsce to całe spotkanie na plaży, a gdy wróciłam... już go nie było. Ot, rozpłynął się w powietrzu, tak samo jak ty, koniec pieśni. Zadowolony? - gdzieniegdzie drgał jej głos, więc musiała robić pauzy. Była teraz naprawdę przepełniona emocjami, z trudem kryła szklące się oczy, patrząc ku górze, na niebo. Cała jej historia była nader streszczona i pogmatwana, nie zdziwi się, jeśli Samael się w tym pogubi.

Awatar użytkownika
Samael
Posty: 120
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 18 lis 2016
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#127

Post autor: Samael » 08 sty 2021, 17:58

Jeżeli to co powiedziała Falka,miało rzeczywisty przekład na sytuację o której wspomniał chwilę wcześniej - to chyba nieco się zawiódł. Tak jak sam rzeczywiście został przekabacony przez Falkę by dołączyć do stada, tak jednak samica postanowiła go poznać, spędzić z nim trochę czasu, opowiedzieć nieco o stadzie, o jego systemie... nie robiła tego od tak, hulaj dusza, zdrajców nie ma!
- Oby tylko nie zwróciło się to przeciw stadu, gdy nadejdzie czas próby, a te armatnie mięsa zwieją gdzie pieprz rośnie. - wtrącił po chwili, czując wewnętrznie niepokój przyszłością jego, jak i stada, a więc i Falki. - Powiedzmy że... mam takie przeczucie. Wiesz o co chodzi, Wy samice macie takie wewnętrzne przeczucie co do pewnych kwestii. A przynajmniej tak słyszałem.
A może po prostu był nad wyraz ostrożny? Czy to jednak źle, że chciał dobrze? A może jednak? Może to jakaś paranoja? Zresztą, będzie mógł nad tym rozmyślać później, póki co ważniejsza była tajemnica dziwnego nastawienia czarnulki. Z początku, myślał że nie dojdą do żadnego konsensusu, gdyż Val postanowiła odkuć się bronią Samaela, na co pokręcił łbem trochę nie wierząc w jej niechęć do kooperacji.
- Póki chodzi o Ciebie - tak, ma to znaczenie. Ogromne. - I może to te słowa jakkolwiek na nią podziałały? Wreszcie postanowiła się otworzyć, choć zaznaczyła to w dość... agresywny sposób. - Ale chuja proszę do tego nie mieszać, nie zrobił niczego złego.
Klnąca Val, no proszę, nie spodziewał się że w tej rozsądnej, trochę przerośniętej lwicy, może tkwić taka iskra! Aż uśmiechnął się pod nosem, w międzyczasie wysłuchując jej opowieści. Czyli jednak chodziło o samca... kolejny zjebany lew, który narobił nadziei i zniknął bez słowa. Huh, podobnie do Sama, choć Falka się w nim nie bujała. Nie zmieniało to jednak faktu, że zranił ją... słyszał to w jej głosie, a z każdym jej wyłapanym podłamaniem, mina mu rzedła. Nie wiedząc co w tej sytuacji zrobić, postanowił przysiąść obok niej, w ciszy przyglądając się burzy emocji, która malowała się na czarnym pysku. Nie zasługiwała na to...
- Nie... - odrzekł, zaś korzystając z chwili ciszy, począł układać słowa, które idealnie odwzorowałyby jego obecne odczucia.- Nie, bo... myślę że teraz rozumiem co czujesz... i żałuję że nie mogłem Ci jakkolwiek pomóc. Nie mogłem pomóc znaleźć tego skurwysyna by ukręcić mu łeb, albo powiesić za jaja na gałęzi. Nie zasłużyłaś na takie traktowanie... nie Ty.
Kończąc swą myśl, delikatnie wściubił nos w jej czarną szyję Falki utkwił w takiej pozycji, jakoby dając jej do wiadomości "jestem tu, nie musisz się wstrzymywać, bądź sobą".
Obrazek

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#128

Post autor: Gvalch'ca » 08 sty 2021, 19:48

Nie wierzyła, że tak łatwo wziął ją pod włos, że tak łatwo mu wszystko wyśpiewała. To było do niej niepodobne i wystarczająco dawało do zrozumienia, w jakiej jest rozsypce psychicznej. Nawet takie twarde jednostki jak ona miewały swoje chwile słabości, która właśnie nadeszła. Wolałaby przeżyć to w samotności, wywrzeszczeć się, wypłakać, ale cóż, stało się. Bądź co bądź i tak wiedzieli już o sobie całkiem sporo - Falka znała w szczegółach biografię Sama, Sam znał jej przykrą historię, co jeden element układanki by zmienił? Nic, tylko dopełniłby całokształt. Nie znali się może jak łyse konie, ale z całą pewnością byli na dobrej drodze. Już Lyannie, z którą spędziła o wiele więcej czasu, nie wyspowiadała się z tak prywatnych rzeczy, co lampartowi. Nie chciała uchodzić w jej oczach za marną, nijaką płaczkę, nie nadającą się do stada zakapiorów. Zielonooki wzbudzał jej zaufanie, był jak ciocia dobra rada, która ma odpowiedź i rozwiązanie na każde, nawet najtrudniejsze zagadnienie. Dopiero teraz to zauważyła. Niestety, nie widziała jeszcze jednej, bardzo istotnej rzeczy, z którą Samael przecież nie skrywał się aż tak, a właściwie dawał jej to do zrozumienia w prawie każdym zdaniu. Uznawała to za zwykł akt ciepła, przyjacielskiej skruchy, coś normalnego. Nawet nie wiedziała, jak mocno się myliła. Kiedy wtulił się zimnym, czarnym nosem we włosie na jej szyi, znieruchomiała, napięła mięśnie mimo woli. Po kilku minutach jednak rozluźniła się, a strużki łez zaczęły szybko spływać po hebanowych policzkach. Nie szlochała, nie pociągała nosem, nie zawodziła. Po prostu płakała, choć obserwator uznałby, że dość nienaturalnie. Nadal mimo wszystko chciała zachować resztki jakiejkolwiek godności. Po dłużącej się ciszy i, kiedy skończyły się wszystkie łzy w kanalikach, otarła poliki i przywróciła się do porządku, jakby tu dzisiaj nic nie zaszło.
- Zabawne, on mówił podobnie o poprzedniku. Wiesz, tym z mojej niechlubnej kolekcji. Może nie było wzmianki o ukręcaniu łbów i wieszaniu za jaja, ale przekaz był ten sam. - chciała jakoś rozluźnić atmosferę, choć nadal wytykała samcowi to, że robił dokładnie to samo, co tamci. Słodził, obiecywał gruszki na wierzbie, mówił, że z nim będzie lepiej etcetera etcetera.
- Zakładam, że przeprosiny i zwykłe stęsknienie nie były jedynym powodem, dla którego chciałeś spotkać się ze mną sam na sam. O co więc chodzi? - widziała, że cętkowany jeszcze chciał coś powiedzieć, ale czaił się jak pies do jeża. Musiała go lekko zmotywować, bo nadal była całą tą sprawą zaaferowana. Czekała cierpliwie, aż zbierze słowa, nie ruszając się z miejsca i jeszcze póki co pozwalając, by opierał swój czarny łeb o jej kark.

Awatar użytkownika
Samael
Posty: 120
Gatunek: Lampart plamisty
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 18 lis 2016
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#129

Post autor: Samael » 08 sty 2021, 21:05

Sam po prostu wiedział, że Falka tego potrzebowała. Potrzebowała wszystko z siebie wyrzucić, potrzebowała się poczuć wartościowa, ważna... a co najważniejsze kochana i rozumiana. Było mu przykro, że uczucia które zawładnęły jej sercem, sprawiły jej jeszcze więcej bólu... tak jakby było go mało. Właśnie dlatego był obok niej, bo wierzył że nie otworzy się przed nikim innym.
- Wszystko będzie dobrze, Gvalch'ca. Przyrzekam Ci.
Wyszeptał, gdy wreszcie kurek ze łzami został odkręcony. Trwał przy niej, dzieląc się swym ciepłem, a nawet... pozwalając sobie wyczyścić jej polik z nadmiaru łez, które zlizał jęzorem. Nie był pewien, czy powinien, czy to nie zbyt natrętliwe z jego strony - w końcu zdradzał tym wszystkim co naprawdę siedzi w jego wnętrzu, jednakże nie potrafił tak dłużej. Kochał Val, już od dłuższego czasu... z początku jednak wierząc że to głupie zauroczenie, że to kwestia tego iż jest wspaniałą lwicą. Ale nie, jej ból odbijał się echem w pustym czarnym sercu, jej ból był jego bólem, jej radość - jego radością. To mówiło samo przez się.
- Zapłaci za wszystko. Nie pozwolę by jakikolwiek skurwysyński lew, ponownie zranił Twe serce, rozumiesz? Nie oddam go. - Wyrzekł, gdy wreszcie doszła jako tako do siebie i spojrzał w jej ślipia. - Tak, ja... ja wiem że to idiotyczny moment... i zrozumiem złość, oraz pożałowanie tym co usłyszysz, ale... - wziął głębszy oddech i wreszcie... wyrzucił to z siebie. - Zakochałem się Tobie, Val. Wtedy, gdy Cię ponownie ujrzałem, nie pragnąłem niczego innego, niżeli rzucić się na Ciebie i wyściskać... skraść od tych wszystkich par oczu i spędzić cały dzień, słuchając Twego głosu. To idiotyczne, prawda? Lampart, podkochujący się w lwicy...
Zaśmiał się pod nosem, spuszczając na moment wzrok. Czuł się spalony, ale przynajmniej teraz wszystko wiedziała.
Obrazek

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#130

Post autor: Gvalch'ca » 08 sty 2021, 22:45

Nie zauważyła tego nawet, gdy ścierał - czy właściwie wylizywał - jej łzy z lica. Ot, kocie przyzwyczajenie, czym się tu przejmować? Był to tak naturalne jak spanie, jedzenie, picie i parę innych czynności fizjologicznych, których nie trzeba tu przytaczać. Dlatego i na to pozwoliła bez większych deliberacji. Oczywiście, komuś obcemu by na to nie pozwoliła, na szczęście, bądź i nie, znali się już ładny kawałek czasu. Jak zaczęła się nad tym zastanawiać, to uświadomiła sobie, że od ich pierwszego spotkania minęła cała pora deszczowa oraz sucha. Nie sądziła, że rok może minąć tak szybko. A oni stawali się coraz starsi. Zanim się obejrzy, a w tafli wody zamiast młodej czarnej lwicy, ujrzy pomarszczoną, siwą i zniedołężniałą staruszkę, zgarbioną od nieustannego dźwigania napchanej torby. Westchnęła ciężko od świadomości przemijania. Miała to do siebie, że miast myśleć o teraźniejszości, ciągle wracała do czasów przeszłych, ewentualnie starała sobie wyobrazić, co ją czeka kiedyś, lecz za każdym razem wizje te nie były zbyt kolorowe.
Chciała prychnąć, ale się powstrzymała w ostatniej chwili. Lampart wytykał jej jedno niewinne bluźnierstwo, a po chwili sam użył kilku, w kilku różnych zdaniach. Co za jawna hipokryzja. Cóż, przynajmniej robił to w dobrej wierze, cieszyła się, że podzielał jej zdanie oraz nienawiść do jednej i tej samej osoby. Była tylko ciekaw, czy tak jak tamten rzucał słowa na wiatr, czy faktycznie spełni swe groźby. Jeśli tak, nie omieszkałaby przyglądać się temu widowisku, z bezpiecznej odległości. Kibicowałaby mu, miała tylko wątpliwości co do wyniku owego starcia, bowiem oboje dzielili się na różne kategorie wagowe. Ale cętkowany zdecydowanie przewyższał niebieskookiego intelektem. Tylko czy to by miało decydujący wpływ?
Słuchała jego emocjonującej polemiki, a z każdą chwilą jej twarz stawała się coraz bardziej zbaraniała. Czyli rzeczywiście miała rację - coś chodziło mu po łbie. A kiedy doszło do konkluzji i samiec wyjawił to, co od dawna leżało mu na wątrobie, po prostu zamarła. Teraz wszystko złożyło jej się w jedną całość, wiedziała skąd brały się jego słowa i zachowania, wiedziała też już, że nie było to spowodowane zwykłą sympatią. Do głowy przychodziło jej tyle różnych pytań, że zaczęły się ze sobą zlewać i summa summarum nie potrafiła zadać nawet jednego konkretnego. Przecież już przez to przechodziła, w dodatku nie raz, dlaczego więc teraz nagle nie mogła myśleć trzeźwo, spójnie? To było co najmniej chore. I znowu do niej niepodobne. Nie chcąc dłużej trzymać samca w niepewności, postanowiła przywrzeć czerepem do jego torsu i znieruchomieć na chwilę, słuchając, jak niespokojnie bije jego serce. Odsunęła się później taktownie o krok i znów przysiadła.
- Masz rację, to idiotyczny moment. I idiotyczne zauroczenie. - nie rugała go teraz, jedynie potwierdzała jego słowa. Nigdy nie spotkała się z tak ekscentryczną parą, mogło to być więc dla niej szokiem, że taka perspektywa w ogóle istniała. I póki co jeszcze do niej całkiem nie docierała. Podchodziła do sprawy obiektywnie, na miarę obecnych możliwości.
- Może stało się tak przez wzgląd na mój kolor futra, przez co uznałeś mnie nieświadomie za jedną ze swoich? Może mylisz niebo z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu? - samiec nie mógł odrzucać żadnych z powyższych, musiał brać wszystko pod uwagę. - Ja przeżyję bez drugiej połówki, zajmę umysł czym innym, ale ty? Jesteś młodszy, nie masz takiego pecha do samic, jak ja do samców, czemu nie znajdziesz jakiejś porządnej lamparcicy w dżungli i nie założysz z nią rodziny? U nas nawet jeśli byłoby to możliwe, to nasze potomstwo byłoby bezpłodne, albo mogłoby posiadać inne schorzenia. Pomyśl o tym. - może i podchodziła do sprawy aż nazbyt chłodno, ale miało to swoje plusy. Podejrzewała, że Samaelowi nawet to nie przyszło do głowy. Ona ze swoim doświadczeniem i wiedzą znachorską miała jako takie pojęcie, jakby to wyglądało. Chyba, że naprawdę los by im sprzyjał i natrafiliby na szczęśliwy ułamek procenta puli genowej. Choć oczywiście nie tylko o dzieci rozchodziło się w ich dość specyficznej sytuacji.

Odpowiedz

Wróć do „Sawanna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości