x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Lasy

Samotny szczyt górujący dumnie nad całą krainą. Żadna góra nie może równać się z nim pod względem wysokości ani nie dorównuje mu pięknem, szczególnie gdy padają na niego promienie wschodzącego słońca. Majestatyczny skalny masyw, przez cały rok pokryty śniegiem zdaje się pozbawiony życia, ale niższe jego partie porośnięte są gęstym lasem, zamieszkanym przez różnorodne zwierzęta.

Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
  • Przebywająca górach postać jest narażona na lawiny, burze albo inne przeszkody.
  • Większe ryzyko złapania choroby
Awatar użytkownika
Praojciec
Posty: 205
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Kontakt:

Lasy

#1

Post autor: Praojciec » 26 paź 2018, 16:47

Bliżej podnóża wielkiej góry rosną lasy. Nie ciągną się nieprzerwanie. Tak gdzie jednak są zawsze kwitnie życie, które w cieniu ma wytchnienie od upału. Rosną tutaj różne rośliny od tych delikatnych- kwiatów, po rosłe krzewy, w których mogą ukrywać się mniejsze zwierzęta. ~Nyks

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#2

Post autor: Mane » 17 lut 2019, 23:16

Byłem już w tej krainie od kilku tygodni, może miesięcy. Prawdę mówiąc nie zwracałem większej uwagi na pełnię księżyca i nie chciało mi się zbytnio ich liczyć. Czas mijał szybko, poznałem kilka lwów ale… ale w sumie dalej nie miałem koncepcji, co dalej z sobą począć, do której grupy dołączyć i po prostu żyłem życiem samotnika. Tak najlepiej, najspokojniej, bez zmartwień i odpowiedzialności. Całkiem inne życie, niż toczyłem dawno temu w miejscu, gdzie się urodziłem. Gdzie każdego dnia kombinowałem i knułem, gdy długo planowałem, dzięki czemu zostałem władcą małego stada… a następnie zostałem wygnany, gdy łapa mi się omsknęła. Więc… więc jak widać życie samotnika też miało plusy, chociażby w postaci względnego spokoju.

W ramach przechadzania się i poznawania nowych terenów, skierowałem się ku sporej górze. Nie miałem pojęcia, czy miała jakąś nazwę, ale… ale była ogromna, więc zakładałbym, że pewnie tak. Dotarłem do lasu, poruszając się możliwie cicho i uważnie. Wydawało mi się, że to nie były tereny należące do żadnego stada. W każdym razie nie wyczuwałem póki co zapachu żadnych lwów, a poruszałem się możliwie ostrożnie, sprawdzając ślady, uważnie wciągając powietrze i analizując wszelkie wonie. W sumie nie polowałem, ale a nuż mi się trafi jakiś obiad? Albo ładna, zwinna lwica? Byle nie zbyt zwinna, bo znowu skończę ze śladami pazurów.
► Pokaż Spoiler

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#3

Post autor: Mistrz Gry » 18 lut 2019, 17:55

Mane przekradał się przez las jak najostrożniej potrafił, ale i tak nie uniknął wykrycia. Jego tropem podążała niewielka hiena, której, choćby bardzo się starał, nie potrafiłby dostrzec. Miała ogromne doświadczenie, znała okolicę, a swój zapach ukryła wonią okolicznych roślin. Taaak Astrid, gdyż tak się zwała, była najlepszym strażnikiem jakiego można było sobie wyobrazić. Do jej zadań należało patrolowanie okolic kryjówki Wodza oraz weryfikacja tożsamości przybyszów. Od kiedy Wódz wybrał tę górę na swoją siedzibę, mało kto się tu zapuszczał, więc pojawienie się obcego lwa bardzo ją zaintrygowało. Kiedy hiena miała już pewność, że samiec podróżuje samotnie, wskoczyła na pobliski kamień i zawołała do niczego nie spodziewającego się lwa.
- Ej ty! Grzywiasty! Czego tu szukasz? Wiesz, że zapuściłeś się na niebezpieczne tereny - krzyknęła, szczerząc się szeroko. Czasem wydawało się jej, że jest jedynym członkiem świty Wodza, który potrafi się dobrze bawić. Oczywiście był jeszcze Leman, ale on zwykle przeprowadzał jakieś potajemne misje. W ogóle każdy z pozostałych siedmiu podwładnych Wodza wciąż chodził na jakieś wyprawy. Tylko ona miała zakaz. Bycie jedyną dziewczyną w ekipie i do tego dość młodą, było problematyczne. Nie wyobrażała sobie jednak innego życia. Od kiedy Wódz przygarnął ją po śmierci jej klanu, był dla niej jedyną rodziną. Oczywiście kiedy lepiej go poznała doszła do wniosku, że to on musiał wyrżnąć jej klan, ale nie miała mu tego za złe. Głównie dlatego, że nauczył ją swoich poglądów. Właściwie to wolałaby nazywać go Wujaszkiem, ale bardzo tego nie lubił więc robiła to rzadko nawet w myślach. Tak czy siak niezależnie od tego jak uwielbiała tych szaleńców, brakowało jej różnorodności towarzyskiej. A nawet przesłuchanie obcego było jakąś jej namiastką.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#4

Post autor: Mane » 18 lut 2019, 20:27

Poruszałem się możliwie cicho i uważnie przez las, śledząc tak ślady na ziemi, jak i wonie w powietrzu, co jakiś czas rozglądając się na boki. Na razie nie zauważyłem niczego ciekawego, podejrzanego czy czegokolwiek dziwnego, mogącego być odstępem od normy, potencjalnie świadczącego, że nie jest tak, jak być powinno. Więc… więc tym bardziej byłem zaskoczony, jak nagle, kątem oka, zobaczyłem ruch. Szybko wykonałem zwrot na zadzie, przenosząc ciężar ciała na tylne łapy, przednimi robiąc półkole, aby skierować się w stronę miejsca, gdzie jak po chwili dostrzegłem, siedziała hiena. Ugiąłem przednie łapy, gotowy do ataku lub obrony… i w tym momencie zrozumiałem, że popełniłem błąd. Ona chciała, bym się odwrócił w tę stronę… a to znaczyło, że potencjalny atak miał nastąpić od tyłu. Skierowałem uszy w tamtą stronę, przekrzywiłem trochę łeb, próbując nim objąć obszar za sobą, ale niczego nie dojrzałem, nie usłyszałem. Ale… ale to nie musiało świadczyć, że nikogo tam nie ma. W końcu hieny też nie zauważyłem. Więc.. więc coraz mniej mi się to wszystko podobało. Wbiłem spojrzenie w hienę, próbując czegoś się dowiedzieć, czy to z jej słów… czy z tego, czego w słowach nie ujęła. Na pewno nie była sama. Tego mogłem być pewien. Gdyby była sama, to by mi nie groziła i nie byłaby taka pewna siebie. Ale skoro nie była sama… to gdzie byli inni? Czy to jakiś rodzaj pułapki? Rzucę się na nią, a kilka innych hien zaatakuje mnie od tyłu. Niespokojnie rozejrzałem się na boki… ale nigdzie nikogo nie wiedziałem. Czyżbym popadał… w jakąś psychozę, paranoję?
- A dlaczego uważasz, że czegoś szukam? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Usiłowałem grać na czas, aby móc zastanowić się, co dalej robić. Zachowywałem czujność, przeczesując wzrokiem okolicę, analizując zapachy, nasłuchując. Ale… ale dalej nikogo nie dostrzegałem. Niech to! – Niebezpieczne tereny? A jakiego to rodzaju niebezpieczeństwo? – próbowałem dopytywać. Zadawać dużo pytań, dowiedzieć się jak najwięcej, nic o sobie nie mówiąc, a przynajmniej nic prawdziwego. Najwyżej rzeczy, które mogą mnie przedstawić w bardziej sprzyjającym świetle. Bo skoro mi groziła… to chyba lepiej było sprawiać wrażenie nieszkodliwego, bezbronnego. Bo jeśli to atak, to lepiej być niedocenionym niż liczyć, że jeśli się będzie zgrywać pewnego siebie, agresywnego, to potencjalni napastnicy sobie darują. Bo po jej zachowaniu można było wnioskować, że tajemniczy agresorzy tak bardzo są siebie pewni… że sobie nie darują.
- Jestem tylko skromnym wędrowcem. Skoro to niebezpieczne tereny, to jak najlepiej je opuścić? – spytałem, ciągnąć ją za język. Nigdy nie lubiłem hien. W mojej krainie nie było takich szkaradztw. I dziwiłem się, że tutejsze lwy nie chciały z nimi zrobić porządku. Brzydkie, fałszywe i głupie. A przynajmniej za takie je uważałem.

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#5

Post autor: Mistrz Gry » 18 lut 2019, 21:22

Zachowanie lwa bardzo rozbawiło Astrid, musiała kilka razy odkaszlnąć, żeby zamaskować chichot. Azmodan wielokrotnie uczył ją że podczas rozmów z obcymi, powinna być wyrafinowana, pewna siebie i poważna, ale po prostu nie potrafiła. Poza tym sposób, w który samiec rozglądał się na boki i to jego zdziwienie kiedy nikogo poza nią nie dostrzegł było naprawdę komiczne. Zmierzyła go uważnie wzrokiem, wciąż szeroko się uśmiechając. Nie miała co prawda zdolności odczytywania zamiarów z samego wyrazu pyska tak jak Wódz, ale była pewna że ten osobnik nie powie ani słowa prawdy o sobie, o ile jakoś go do tego nie przekona. Właściwie to takie gry polityczne bardzo jej się podobały, więc nie miała nic przeciwko omijaniu prawdy w konwersacji. Tak w sumie to był pewien rodzaj zabawy. Usiadła na głazie pokazując jak bezpiecznie się czuje i oblizała kły. Najbardziej zadowolona była z faktu, że to nawet nie był blef. W razie jakichkolwiek kłopotów Telias zjawiłby się szybciej niż mrugnięcie okiem, a Telias był najbardziej morderczą istotą jaką Astrid znała. Bała się go bardziej niż gniewu Wodza i miała ku temu powody. Doskonale pamiętała jak wyrżnął grupę siedmiu dorosłych lwów, które nie chciały przepuścić ich przez swój teren. Na całe szczęście była po jego stronie, więc to ten obcy lew był w znacznie gorszym położeniu.
- Nie strugaj surykatki, nikt o zdrowych zmysłach nie wchodzi na tę górę bez żadnego powodu. Za zimno i zbyt nudno -stwierdziła głosem, mówiącym że to oczywisty fakt. Samotnicy nie mieli tu czego szukać, a żadne z okolicznych stad się tu nie osiedliło. Dlatego właśnie to miejsce Wódz wybrał na swoją kryjówkę.
- Niebezpieczeństwo skończenia z zadem w krainie zmarłych, a głową na patyku, ot jakie niebezpieczeństwo. A jak niby myślisz? To miało być ostrzeżenie, że wlazłeś gdzie nie trzeba. Chyba nie oczekujesz, że powiem Ci dokładnie jak zabijamy intruzów - Astrid parsknęła śmiechem. Zawsze szanowała Azmodana za to, że ma cierpliwość do negocjowania z idiotami, ona sama za szybko traciła cierpliwość. Lew mimo, że zadawał durne pytania wydawał się ogarnięty, więc musiała uważać żeby przez przypadkiem nie zdradzić niczego ważnego. W innym wypadku nie byłoby już wyjścia i Telias musiałby go wykończyć, a Wódz kazał unikać póki co przypadkowych ofiar.
- Najlepiej je opuścić tak jak przyszedłeś, co trudne nie jest. Wystarczy oddalać się od tej OLBRZYMIEJ widocznej z każdej strony góry. Nawet taki lew powinien to załapać. Sprawa jest prosta albo mówisz po coś tu przylazł albo spadaj na baobab i do widzenia -dodała po chwili, kręcąc łbem jakby nie mogła uwierzyć że ktoś taki jeszcze nie zdechł, gubiąc się na prostej drodze.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#6

Post autor: Mane » 18 lut 2019, 22:00

Rozglądałem się uważnie na boki, próbując zorientować się, gdzie są pozostali napastnicy i skąd nastąpi atak. Bo nikt mi nie wmówi, że hiena, która jest tak pewna siebie, nie ma jakichś grzbietów! Inni… na pewno gdzieś się musieli chować! Bawiło ją to? Bawiło ją, że nie dostrzegałem pozostałych?! Zmrużyłem oczy ze złością. Ale… ale znałem prawdę. Ona mnie specjalnie prowokowała! To była część jej planu! Miałem ją zaatakować i wtedy rzuciliby się na mnie? A może miałem zacząć uciekać a ona by mnie wciągnęła w jakąś zasadzkę? A może chciała bym tak myślał i zawrócił… a tam by na mnie czekała pułapka? Nie wiedziałem na ile jest plan był skomplikowany, na ile wielowymiarowy. Ale… ale na pewno był znacznie bardziej rozbudowany, niż zdawało się to wyglądać. „Finta wewnątrz finty w fincie”? Jakoś tak to było. Była pewna siebie, skoro nawet zdecydowała się usiąść. Nerwowo machnąłem ogonem ze złością, nie mogąc się już powstrzymać.
- A może ja lubię jak jest zimniej? Mogę być z chłodniejszych terenów – zaprotestowałem – No i nie ma nic złego w nudzie. Niektórzy wolą spokój – dodałem. W sumie nie planowałem wchodzić na górę. Chciałem zwiedzieć jej okolicę. Zresztą… sam pomysł wchodzenia na górę wydawał mi się absurdalny. Dlaczego ona uważała, że chce się tam dostać? Przecież to nie miało sensu. Ale skoro uważała, że chcę się tam dostać… to może nie warto ją było wyprowadzać z błędu?

Zawahałem się słysząc jej kolejną, teraz już dość jasno sprecyzowaną groźbę, bez bawienia się w jakieś owijanie w bawełnę, bez prób jej zawoalowania. Miała postawy do grożenia mi? Próbowałem dokładnie jej się przyjrzeć, wsłuchać w jej słowa, zerknąć czy nie drgnęła jej powieka, nie uciekała wzrokiem, nie zadrżał jej głos, nie obniżyła lub nie podwyższyła tonu, nie przyspieszyła nie zwolniła mówienia. I… i wszystko mi sugerowało, że ona nie żartuje. Tylko ten jej śmiech. Nie sprawiał wrażenia, by wszystko było żartem. Wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie… takiego postawienia kropki nad „i”. Sprawiał, że mimowolnie drgnąłem. Nie był to śmiech szaleńca, kogoś pozbawionego rozumu, gadającego trzy po trzy. Tylko kogoś, kto serio ma asa pod łapą i nie zawaha się go użyć.
- Ja naprawdę niechcący się tutaj znalazłem. Nie zamierzałem naruszać niczyich terenów – dodałem. Tylko właśnie, kim byli Ci Oni, o których wspominała? Bo jej słowa potwierdzały, że nie jest sama. Większa grupa hien? Lwy? Inne zwierzęta? Dziwne, bo nie wyczuwałem niczyjej woni. Co tylko potwierdzało, że Ci wszyscy byli sprytni, musieli już wcześniej widzieć, jak się zbliżam i zaczaili się od zawietrznej. Co mi przynajmniej zdradzało, gdzie oni się ukrywają. Rzuciłem okiem w tamtą stronę ale dalej nikogo nie dostrzegałem.

Ponownie się zawahałem i zastanowiłem, gdy zażądała podania jakiegoś powodu. Może lepiej odejść? Chociaż z drugiej strony czemu nie spróbować się jeszcze czegoś dowiedzieć? Tylko jakie podać uzasadnienie? Przecież wchodzenie tam nie miało sensu. Jaki niby miałbym mieć powód? Wdrapywać się w miejsce nudne i zimne? Religia? Religia zmuszała lwy do robienia głupich, alogicznych rzeczy.
- Jestem pielgrzymem. Szukam miejsca odosobnienia, by kontemplować Boga – wyjaśniłem jej możliwie krótko i możliwie tajemniczo. Miałem sporo doświadczenia w kłamaniu, więc chyba nieźle mi to wyszło. Ostatnie słowo mocno zaakcentowałem, wymawiając je z pewnym namaszczeniem. Jakbym naprawdę wierzył w tego typu byt. Zawsze mnie bawiło to, że w miejscu, z którego pochodziłem, niektóre lwy były religijne. Ułatwiało to kierowanie nimi. Byłem ciekawy, jak hiena zareaguje. Zacznie udowadniać mi, że Bóg nie istnieje? Czy też w jakiegoś Boga wierzy i zacznie się upewniać, że to ten sam? Czy po prostu to założy? Standardowa technika, wpływania dziwnymi wypowiedziami aby jak najwięcej o sobie powiedziała, samemu jak najwięcej ukrywając. Liczyłem, że coś jej się wymsknie.

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#7

Post autor: Mistrz Gry » 19 lut 2019, 17:50

Wszystko stało się jasne, nieznajomy był po prostu stukniętym, religijnym świrem. Co prawda Astrid miała pewne podejrzenia, że cała ta jego pielgrzymka jest totalną bujdą, ale nie zamierzała kwestionować jego słów. Z przyjemnością podejmie tę grę. Hiena była bardzo ciekawa jakie to historyjki ma przygotowane na taką okazję. Jeśli chodzi o Boga to nigdy nie wierzyła w istnienie takiego bytu, ale też szanowała wolność religijną każdego zwierzęcia. Poza tym była przecież świadkiem potężnych rytuałów Gha'ala, które z całą pewnością były nadprzyrodzone, więc nie mogła do końca zaprzeczać istnieniu jakiś potężnych sił. Po prostu nie miała zamiaru zabiegać o ich łaskę, skoro i tak nawet nie można ich było zobaczyć. Z kolei dla Wodza jedyną istotą wyższą był on sam, co było strasznie egoistyczne i pompatyczne, ale jednocześnie, biorąc pod uwagę jaki miał wpływ na świat, nawet sensowne.
- Aaaa jak pielgrzym to przepraszam bardzo, dobrze trafiłeś, tu właśnie mieszka Bóg. Zaanonsować Cię? -parsknęła z wyraźnym przekąsem, a głębi jej oczu dało się dostrzec figlarne iskierki. Chciała wypróbować jakie przybysz ma podejście do świata i sprawdzić czy przejawia jakieś poczucie humoru. Póki co niestety był sztywny jak martwa antylopa. Miała jednak nadzieję, że trochę go rozrusza.
- A tak w ogóle to bez obrazy, ale raczej marniutko Ci idzie to poszukiwanie spokoju. Jeśliś do tej pory nie znalazł odpowiedniego miejsca do kontemplacji, to wymagania masz raczej sporawe. Skoro tak "dużo" wspomniałeś o sobie to chyba nie mogę być gorsza. Księżniczka Talanji, zesłana przez skrzydlate lwy, by ratować świat przed idiotami i przemoczonym futrem, do usług - dodała tonem jasno wskazującym na to, że robi sobie z niego jaja. Musiała się upewnić co tu robi, a na razie nie kupiła bajeczki o pobożnym wędrowcu. Poza tym doskonale się bawiła i nie chciała jeszcze kończyć. Skinęła ledwo dostrzegalnie łbem w stronę, w której teoretycznie powinien się znajdować Telias. Robiła to jedynie po to by podnieść atmosferę spotkania i nieco bardziej nastraszyć lwa. Wiedziała, że prawa ręka Wodza nie zaatakuje dopóki sam nie uzna za stosowne i mogła sobie kiwać łbem do woli, na szczęście świętoszek o tym wiedział.
- A w ogóle to jaki jest ten twój Bóg? Nie chcę cię zmartwić, ale każdy ma swojego, więc trudno stwierdzić o jakim mowa. Zawsze jestem otwarta na dysputy teologiczne, swojego czasu musiałam ich wysłuchiwać całymi dniami -to zresztą było prawdą, gdyż Wódz uwielbiał udowadniać jej, dlaczego wszystkie religie się mylą i gdzie się mylą.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#8

Post autor: Mane » 19 lut 2019, 19:55

Oczywiście nie wierzyłem w żadnego boga. Ale to, że w żadnego boga nie wierzyłem, nie znaczyło, że nie miałem na te tematy pewnego pojęcia. Religia była ogromną siłą, przez wiele lwów ignorowaną lub niedocenianą. Głupie, krótkowzroczne lwy, często jakieś lwiątka – ateiści uważali, że religia tylko dzieli i niszczy. Ale… ale to nie była prawda. Religia nie dzieliła lwów, ona pozwalała je łączyć, skłaniać by te działały w jednym celu, by dawały z siebie wszystko. Byłem władcą najmniejszego stada w miejscu, gdzie się urodziłem, więc gotów byłem użyć wszelkich środków, by zmienić proporcję i by moja stado nie było najmniejsze z trzech… ale najpotężniejsze a najlepiej po prostu jedyne. Religia, tworzenie jakiejś własnej, skrojonej ku konkretnemu celowi, taka mała „inżynieria religijna” – były to rzeczy, które planowałem, ale których koniec końców nie zdążyłem niestety wcielić w życie. No ale przynajmniej wiedza, którą z tamtego planowania wyniosłem, mogła być mi przydatna tutaj, jakby hiena zaczęła wypytywać.

Słysząc propozycję hieny, spiorunowałem ją wzrokiem, zmrużyłem oczy w geście zniesmaczenia i świętego oburzenia. Bo właśnie obraziła moje uczucia religijne! Co prawda w nic nie wierzyłem, ale gdybym wierzył, to zostałbym teraz dotknięty.
- To herezja! Nawet tak nie mów! – powiedziałem kręcąc przecząco łbem, po czym wzniosłem oczy ku niebu, oczywiście niezbyt wysoko, by nie zostać w tym momencie niespodziewanie zaatakowany, i poruszyłem pyskiem, wymawiając słowa jakiegoś wierszyka, że niby się modliłem – Oby Bóg Ci wybaczył te żarty – odpowiedziałem jej. Jak już miałem sprawiać wrażenie religijnego… to warto było sprawiać wrażenie bardzo, bardzo religijnego, ortodoksyjnego, owładniętego żarem religii.
- Spokój to nie jest coś co można tak po prostu znaleźć. Należy właśnie go poszukiwać. Należy rozmyślać, kontemplować, postępować dobrze, zgodnie z Bożymi Nakazami. A wtedy Najwyższy ześle na nas Łaskę odkupienia, obdarzy nas Pokojem – oznajmiłem jej. I nic nie powiedziałem na jej ewidentny żart. Bo… bo wolałem się trzymać swojej roli. Zwyzywanie jej mogło by mnie zdradzić. Zresztą religijne lwy tak nie postępowały, nie wyzywały swoich przeciwników tylko od razu paliły ich na stosie. To świadczyło o głębokiej wierze, o ile zdążyłem się zorientować. A że hiena stała na kamieniu a nie na stosie, to to trochę utrudniało jej spalenie. Rozglądnąłem się na boki, ale niestety żadnego stosu nie znalazłem. A szkoda, bo ofiarna całopalna z hieny na pewno pozwoliłaby przejednać dowolnego boga, który chciałby mnie wysłuchać. Oczywiście nie umknęło mi to, że nieznajoma skłania komuś łbem. To mnie upewniło w tym, że dobrze wykryłem spisek. A skoro tak… to zacząłem mówić trochę głośniej, by mnie i inni słyszeli.
- Jest tylko Jeden Bóg. Nie ma żadnego innego – wyjaśniłem jej – Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze – dodałem coś, co było prawdą w niemalże każdej religii. Jeśli się znało jedną… to w zasadzie można było powiedzieć, że zna się większość. Jeśli się znało dwie religie to biorąc ich przecięcie można było mieć pewność, że jest ona zgodna z każdą inną wiarą. Tak to działało.
- Może zamiast dysput teologicznych powinnaś pomyśleć o swoim życiu? Pomyśleć o Wieczności. O tych, których skrzywdziłaś. O tym, co możesz poprawić, jak możesz się zmienić? – dopytywałem, próbując odciągnąć ją od tematu, który potencjalnie mógł być niebezpieczny. Skłonić ją do mówienia o czymś innym.

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#9

Post autor: Mistrz Gry » 19 lut 2019, 20:33

Powiedzieć, że Astrid była zaskoczona byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Żar płynący z postawy i słów lwa zbił ją nieco z tropu. Albo nieznajomy był naprawdę genialnym aktorem, albo rzeczywiście trafiła na jakiegoś kompletnego popaprańca. Trudno było stwierdzić. Jeśli jednak przybysz udawał to chapeu bas za zdolności, sama raczej nie potrafiłby odgrywać tej roli z takim przekonaniem. Hiena zagwizdała z niekrytym uznaniem. Co prawda rozmówca nie pokazał poczucia humoru, ale i tak konwersacja zapowiadała się ciekawie. W końcu i tak nie miała żadnych innych obowiązków, więc co to za różnica ile potrwa jej przesłuchanie. Usadowiła się wygodniej na głazie i przechyliła nieco łeb.
- No, no, no... Gadane to ty masz muszę Ci przyznać. Prawie jak nasz naczelny dyplomata. Pewnie potrafiłbyś sprzedać piasek stadu na pustyni. Myślę, że Bóg sam często robi sobie z nas maluczkich jaja, więc nie sądzę by obraził się o te moje przytyki -mruknęła wciąż nieco ironicznym tonem. Przestała być już pewna, czy lew udaje, ale niezależnie od tego nic nie stało na przeszkodzie by stroić sobie z niego żarty. Już miała kontynuować swoją prześmiewczą analizę jego bełkotu, kiedy z najwyższych koron drzew dobiegł ją głos Teliasa. Doskonale usłyszał go również Mane, ale choćby chciał nie potrafiłby dostrzec idealnie zamaskowanego czarnego szympansa. Wiedział jednak mniej więcej skąd docierają do nich basowe, mrukliwe słowa. Astrid była kompletnie zszokowana i nawet nie starała się tego ukryć, rozdziawiła jedynie szeroko paszczę. Zwykle prawa ręka Wodza nie odzywał się prawie w ogóle, więc coś w słowach lwa musiało go poruszyć.
- Bzdura moje dziecko, Bóg od dawna nie żyje -krótki, treściwy komunikat, a potem cisza. Ponownie nic nie świadczyło o jego obecności. Młoda hiena wiedziała, że straciła swoją pokerową twarz, ale nie mogła tego powstrzymać. Sytuacja zaczynała jej się wymykać spod kontroli. Gapiła się tylko w stronę z której dobiegł ich głos Teliasa, nie mogąc nic powiedzieć. Wiedziała, że szympans pewnie od razu przemieścił się w inne miejsce i teraz celował w Mane z innej strony, ale zaskoczenie było zbyt duże. Czarna Śmierć, gdyż tak był zwany, nie odzywał się nawet w obecności Wodza. Po prostu wypełniał co do joty rozkazy. To, że tekst jakiegoś religijnego świra, zmusił go do otwarcia paszczy, świadczył o czymś naprawdę ważnym. Astrid zaczęła dochodzić do wniosku, że mimo iż została przez Wodza właściwie adoptowana wciąż wie za mało o nim i jego najbliższym towarzyszu. W końcu kiedy ostatkiem sił odzyskała panowanie nad sobą wróciła wzrokiem do obcego lwa.
- Wolałabym na przykład zmienić to, że zachęciłeś mojego towarzysza do wypowiedzenia się. To bardzo zły znak -wykrztusiła ze śmiertelną powagą. Jeśli ten idiota dotknął jakiegoś delikatnego dla Teliasa tematu ona też mogła ucierpieć. Wódz pewnie by się nawet nie przejął gdyby jego morderca wyrżnął zarówno przybysza jak i członkinię drużyny.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Mane
Posty: 865
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 01 mar 2014
Zdrowie: 81
Waleczność: 60
Zręczność: 50
Percepcja: 40
Kontakt:

#10

Post autor: Mane » 19 lut 2019, 21:08

Chyba udało mi się sprawiać wrażenie religijnego? Gdyby było inaczej, to hiena kontynuowałaby herezje i naśmiewanie się z mojej wyimaginowanej wiary. A teraz jakby… spoważniała? Może naprawdę bym kiedyś się zdecydował przyjąć jakąś wiarę? To musiało być bardzo przyjemne, spalać innych na stosie i tłumaczyć to Nakazem Boga. Coś czułem, że by mi się to podobało.
- Gadanie? – spytałem, kręcąc przecząco łbem – Oj hieno małej Wiary. To nie jest Gadanie! Jak możesz Wiarę, najważniejszą rzecz w życiu każdego lw… stworzenia porównywać do jakiegoś handlu! – wyraziłem swoje oburzenie jej słowami, każde pojedyncze słowo wymawiając z namaszczeniem, powoli, dokładnie. Chyba zaczynałem się nakręcać. I nawet mi się to podobało – Bóg nie robi sobie z nas jaj. Nazywamy Boga Wielkim Testerem ponieważ Najwyższy sprawdza naszą wiarę każdego dnia. To są Sprawdziany, którymi Najpotężniejszy nas poddaje, aby sprawdzić czy im podołamy. Abyśmy mogli stać się jeszcze silniejszymi i z jeszcze większym zapałem mogli kroczyć Jego Drogą, wiodącą nas do Zbawienia! – wyjaśniłem jej. Bo musiałem utrzymywać taki pompatyczny charakter rozmowy. Musiałem się bronić, gdy ona próbowała go sprowadzić do jakichś żartów, ironii i podśmiechujek.

Nagle, nagle usłyszałem jakiś dźwięk. Ale… ale skąd? Zacząłem się rozglądać… no ale to było bez sensu, bo dźwięk dobiegał z góry. Przecież… przecież tam nie było żadnych lwów, hien ani… ani kotowatych. To było za wysoko… więc. Więc czy to jakieś… małpy? Gardziłem innymi gatunkami. A roślinożercami gardziłem najbardziej. Nie uznawałem cokolwiek innego od lwa za godne do rozmowy ze mną. Więc o ile spotkaniem z hieną byłem zniesmaczony… to teraz… to już byłem tak zniesmaczony, że ciężko było mi to ukryć. Zniesmaczenie wprost wylało się ze mnie… ale może nie był to wielki problem, bo równie dobrze mogła być to reakcja na słowa tej… no małpy, która gdzieś się bujała w górze.
- Bluźnisz! Będziesz się smażył w piekle! W wielkim kotle ze smołą! – zaprotestowałem i zagroziłem mu. Kolejny, który zasłużył na stos. Może dobrze, że był małpą. Powinien być w stanie sam sobie taki stos ułożyć. Czekałem na jego odpowiedź ale ta… coś nie następowała. Za to hiena się jakby… zapatrzyła. A jakby ją spróbować dorwać i poszukać jakiegoś stosu? Ale nie, nie była sama. Tego już byłem pewien. A gdzie była jedna małpa… to była spora szansa, że jest ich więcej. Nieszczęścia występowały parami a małpy to nawet większymi grupami.
- Co? – wyrwało mi się, bo słowa hieny mnie mocno zaskoczyły – Jaki zły znak? Nie należy być przesądnym! Tylko Bóg zna przyszłość. A uważanie, że również się ją zna, jest wyrazem pychy. A pycha przed upadkiem kroczy, jak mówią święte księgi! – wyjaśniłem jej z oburzeniem, nie mając pojęcia o co jej do diaska chodzi. Ale nie musiałem mieć pojęcie by coś mówić. W końcu gadaniem trzy po trzy zdobywało się opinie lwa, który wie co powiedzieć w każdej okoliczności. Lepiej więc gadać, by nie dać jej szansy się nad tym zastanowić, a samemu się rozglądać na boki, próbując dostrzec innych, niż nic nie mówić, pozwalając jej na dojście do ewentualnych wniosków, które mogłyby zdradzić jakieś luki w moim zachowaniu.

Odpowiedz

Wróć do „Kilimandżaro”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości