x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Czymże jest światło, bez ciemności? [Skadi, Elandir, Mkali]
- Skadi
- Posty: 21
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 cze 2019
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 55
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Re: Czymże jest światło, bez ciemności? [Skadi, Elandir, Mkali]
Położyła się na chwilę na plecach, musiała odetchnąć, bo ledwo zipała. Niesamowite! I to wszystko przez jakąś niecodzienną siłę, może nawet plugawca! Nah, może lepiej jednak się tak nie nadstawiać, w końcu spotkanie z czymś takim dopiero byłoby dla niej katorgą. A jak mówili do niej kapłani, lepiej mierzyć się z czymś swojego poziomu, niż porywać się z motyką na słońce.
W każdy razie przewróciła się na brzuch a potem wstała jak już dotarł do niej Mkali. I szczerze, spodobało się jej to, że ktoś dotrzymuje jej towarzystwa w tej szalonej gonitwie. Przynajmniej nie wyszła na wariatkę, co sama pcha się w krokodylą paszczę, prawda?
- Nooo... widziałam biedne, czyste jak łza źródło czegoś co wyglądało jak drzewo i ogromną ciemność wokół tego. I albo nadinterpretowałam w tym śnie, albo faktycznie przybrała postać lwa. W każdym razie duuuuużo i jeszcze więcej ciemności. No i to drzewko prosiło o pomoc. Pewnie nawet stworzyło te fikuśne wiry. W zasadzie nie wiem co o tym myśleć, ale może jak pomożemy temu drzewku, to będzie tam jakiś fajny artefakt... - Wyjaśniła, ostatnie słowa wypowiadając takim wymijającym tonem, nie chciała się dzielić swoimi problemami z kimś obcym, a tym bardziej mówić im dlaczego właściwie tutaj przyszła. Bo przecież nie po to by pomagać zgubionym w czasie drzewkom. Niemniej istnienie jakiegokolwiek plugawca w krainie powinno należeć do jej zadań. W końcu nie chciała się obudzić pewnego dnia z śmiercią na ramieniu, bo olewając raz za razem takie przypadki, doprowadziła do ich rozplenienia się.
No, ale gdybanie na potem, w końcu przyszedł ten trzeci. No i zamiast się cieszyć, ze wszyscy przeszli przez wiry, zachowywał się jak ich mamusia, no na litość boską!
- Mówisz tak tylko i wyłącznie dlatego, że byłeś ostatni, phi! - Skwitowała go.
Potem jednak zwróciła uwagę bardziej na otoczenie... i poczuła się jak w domu. No, prawie, bo dom był daleko, a tutaj wszędzie piach i słońce. Co za nieznośna okolica! W każdym razie, to było aż dziwne, w końcu pośrodku niczego był wręcz zalążek jakiejś cywilizacji. I to takiej mądrzejszej, niż potyczki plemienne na kły i pazury. Szkoda, że nie przybyła tutaj w czasach świetności tych budowli, może wtedy znalazłaby dla siebie odpowiedniego mistrza.
- Założę się, że tam już będzie ostro. To co, idziemy? - Rzuciła radośnie do zgromadzenia.
W każdy razie przewróciła się na brzuch a potem wstała jak już dotarł do niej Mkali. I szczerze, spodobało się jej to, że ktoś dotrzymuje jej towarzystwa w tej szalonej gonitwie. Przynajmniej nie wyszła na wariatkę, co sama pcha się w krokodylą paszczę, prawda?
- Nooo... widziałam biedne, czyste jak łza źródło czegoś co wyglądało jak drzewo i ogromną ciemność wokół tego. I albo nadinterpretowałam w tym śnie, albo faktycznie przybrała postać lwa. W każdym razie duuuuużo i jeszcze więcej ciemności. No i to drzewko prosiło o pomoc. Pewnie nawet stworzyło te fikuśne wiry. W zasadzie nie wiem co o tym myśleć, ale może jak pomożemy temu drzewku, to będzie tam jakiś fajny artefakt... - Wyjaśniła, ostatnie słowa wypowiadając takim wymijającym tonem, nie chciała się dzielić swoimi problemami z kimś obcym, a tym bardziej mówić im dlaczego właściwie tutaj przyszła. Bo przecież nie po to by pomagać zgubionym w czasie drzewkom. Niemniej istnienie jakiegokolwiek plugawca w krainie powinno należeć do jej zadań. W końcu nie chciała się obudzić pewnego dnia z śmiercią na ramieniu, bo olewając raz za razem takie przypadki, doprowadziła do ich rozplenienia się.
No, ale gdybanie na potem, w końcu przyszedł ten trzeci. No i zamiast się cieszyć, ze wszyscy przeszli przez wiry, zachowywał się jak ich mamusia, no na litość boską!
- Mówisz tak tylko i wyłącznie dlatego, że byłeś ostatni, phi! - Skwitowała go.
Potem jednak zwróciła uwagę bardziej na otoczenie... i poczuła się jak w domu. No, prawie, bo dom był daleko, a tutaj wszędzie piach i słońce. Co za nieznośna okolica! W każdym razie, to było aż dziwne, w końcu pośrodku niczego był wręcz zalążek jakiejś cywilizacji. I to takiej mądrzejszej, niż potyczki plemienne na kły i pazury. Szkoda, że nie przybyła tutaj w czasach świetności tych budowli, może wtedy znalazłaby dla siebie odpowiedniego mistrza.
- Założę się, że tam już będzie ostro. To co, idziemy? - Rzuciła radośnie do zgromadzenia.
*
Malunki na ciele Skadi skrywają ducha, który jednocześnie "opętuje" lwicę i za każdym razem kiedy nią steruje, tatuaże się świecą (nawet tym, który nie widzą duchów). Jest to również dość męczące dla niej.
Słuchał słów lwicy, kilka razy delikatnie przytakując, choć jak dla niego jej opisy było trochę za bardzo zagmatwane, szczególnie w porównaniu z tym co sam już widział. No i drzewko...? W tym martwym pod w sumie dość wieloma względami miejscu? Chyba że to była jakaś senna interpretacja "Serca", tudzież może jakiś efekt uboczny jego działania...
W każdym razie, pomyślne było to, że sedno wypowiedzi zgadzało się z danymi które udało mu się zebrać - znaczy się byli na właściwym tropie.
- Z opisów wynika że przypomina ciemnego, zdeformowanego lwa, i jeśli to jest to co myślę... to jest również zdecydowanie bardziej materialny niż byśmy sobie tego mogli życzyć. I te wiry to raczej też od niego. - stwierdził, zerkając na kurzawę, w której wciąż jeszcze skrywał się biały lew. Jeśli mieli do czynienia z jednym z Ciemnych, to dodatkowa para pazurów niewątpliwie się przyda.
- Natomiast nic nie wiem o żadnym drzewku. - przyznał dość niechętnie.
- To - wskazał łbem na budowlę - jest grobowiec. Kiedyś, dawno temu chowano tu zmarłych, a jeszcze wcześniej... był czymś innym. - niewątpliwie związanym z jakąś mocą, ale opisy, które wraz z Nabo przeglądali (to znaczy szaman czytał, a później próbowali je jakoś zinterpretować) były w tym miejscu dość mocno nie jasne. Zarówno jeśli chodzi o pierwotne przeznaczenie tego miejsca, jak i w kwestii jego twórców - czy zostało ono wzniesione przez lud którego spadkobiercami było jego stado, czy też pradawni lwioziemcy jedynie zaadaptowali go dla swoich celów. Bez wątpienia natomiast istotną rolę w tym wszystkim odgrywał artefakt, zdecydowanie będący czymś więcej niż tylko fajną nagrodą za pomoc drzewka. I, jeśli jego przypuszczenia były słuszne, żywotnie istotny dla przyszłości Lwiej Ziemi.
- Czy ja wiem... - skomentował wypowiedź białofutrego, gdy ten już wreszcie do nich dołączył. Na pewnym poziomie cały Krąg Życia to były jedne wielkie zawody, których ciągłym celem było utrzymanie się na swoim miejscu i uniknięcie bycia skonsumowanym - z lwiej perspektywy był to oczywiście dobry układ.
- Poza tym, żeby nie było, przeszliśmy taką samą odległość, więc statystycznie nie ryzykowaliśmy więcej niż ty. A może nawet i mniej, bo lepiej nie siedzieć za długo w anomalii która nie wiadomo kiedy i w co może się zmienić.
No i czym innym był instynkt samozachowawczy, a czym innym przesadna obawa o własny los. Ten pierwszy (który w swojej opinii zdecydowanie posiadał) był niezwykle przydatny w utrzymywaniu się przy życiu, natomiast ta druga wywoływała jedynie strach i pozbawiała życie wszystkiego co ciekawe. Miał nadzieję że lew nie miał jakiejś paranoi na punkcie bezpieczeństwa, bo jeśli tak, to raczej źle trafił z wyborem ruin do zwiedzania. Z drugiej strony... w końcu przeszedł, więc może faktycznie nie był aż tak przeczulony.
- Idziemy. - zgodził się ochoczo, w końcu po to tu byli. - Tylko uwaga, bo w środku pewnie będą różne niespodzianki. - Przodkowie wiedzą, jaką formę miały przybrać te próby. Tym bardziej, że część z nich za życia miała szansę samemu pomagać w ich tworzeniu.
Przez chwilę przyglądał się jeszcze sylwetce całej budowli, po czym ruchem łba zaprosił ich trzeciego kompana do podążenia za nimi i ruszył obok Skadi w kierunku wejścia.
Zanim jednak zagłębili się w tunelu, zatrzymał się i łapą dał pozostałym by zrobili to samo.
- Poczekajcie, dobrze było by chyba rzucić na to najpierw okiem. - stwierdził, wskazując na ściany, po których wiły się jakieś rzeźbienia. Nie był szamanem, więc nawet gdyby znaleźli jakieś glify i tak nie potrafił by ich odczytać... ale podczas zbierania informacji przyswoił sobie podstawowe znaczenie kilku symboli, zawsze zaś mógł również liczyć na obecność jakiś rysunków czy płaskorzeźb, które zinterpretować próbować mógł już każdy.
W każdym razie, pomyślne było to, że sedno wypowiedzi zgadzało się z danymi które udało mu się zebrać - znaczy się byli na właściwym tropie.
- Z opisów wynika że przypomina ciemnego, zdeformowanego lwa, i jeśli to jest to co myślę... to jest również zdecydowanie bardziej materialny niż byśmy sobie tego mogli życzyć. I te wiry to raczej też od niego. - stwierdził, zerkając na kurzawę, w której wciąż jeszcze skrywał się biały lew. Jeśli mieli do czynienia z jednym z Ciemnych, to dodatkowa para pazurów niewątpliwie się przyda.
- Natomiast nic nie wiem o żadnym drzewku. - przyznał dość niechętnie.
- To - wskazał łbem na budowlę - jest grobowiec. Kiedyś, dawno temu chowano tu zmarłych, a jeszcze wcześniej... był czymś innym. - niewątpliwie związanym z jakąś mocą, ale opisy, które wraz z Nabo przeglądali (to znaczy szaman czytał, a później próbowali je jakoś zinterpretować) były w tym miejscu dość mocno nie jasne. Zarówno jeśli chodzi o pierwotne przeznaczenie tego miejsca, jak i w kwestii jego twórców - czy zostało ono wzniesione przez lud którego spadkobiercami było jego stado, czy też pradawni lwioziemcy jedynie zaadaptowali go dla swoich celów. Bez wątpienia natomiast istotną rolę w tym wszystkim odgrywał artefakt, zdecydowanie będący czymś więcej niż tylko fajną nagrodą za pomoc drzewka. I, jeśli jego przypuszczenia były słuszne, żywotnie istotny dla przyszłości Lwiej Ziemi.
- Czy ja wiem... - skomentował wypowiedź białofutrego, gdy ten już wreszcie do nich dołączył. Na pewnym poziomie cały Krąg Życia to były jedne wielkie zawody, których ciągłym celem było utrzymanie się na swoim miejscu i uniknięcie bycia skonsumowanym - z lwiej perspektywy był to oczywiście dobry układ.
- Poza tym, żeby nie było, przeszliśmy taką samą odległość, więc statystycznie nie ryzykowaliśmy więcej niż ty. A może nawet i mniej, bo lepiej nie siedzieć za długo w anomalii która nie wiadomo kiedy i w co może się zmienić.
No i czym innym był instynkt samozachowawczy, a czym innym przesadna obawa o własny los. Ten pierwszy (który w swojej opinii zdecydowanie posiadał) był niezwykle przydatny w utrzymywaniu się przy życiu, natomiast ta druga wywoływała jedynie strach i pozbawiała życie wszystkiego co ciekawe. Miał nadzieję że lew nie miał jakiejś paranoi na punkcie bezpieczeństwa, bo jeśli tak, to raczej źle trafił z wyborem ruin do zwiedzania. Z drugiej strony... w końcu przeszedł, więc może faktycznie nie był aż tak przeczulony.
- Idziemy. - zgodził się ochoczo, w końcu po to tu byli. - Tylko uwaga, bo w środku pewnie będą różne niespodzianki. - Przodkowie wiedzą, jaką formę miały przybrać te próby. Tym bardziej, że część z nich za życia miała szansę samemu pomagać w ich tworzeniu.
Przez chwilę przyglądał się jeszcze sylwetce całej budowli, po czym ruchem łba zaprosił ich trzeciego kompana do podążenia za nimi i ruszył obok Skadi w kierunku wejścia.
Zanim jednak zagłębili się w tunelu, zatrzymał się i łapą dał pozostałym by zrobili to samo.
- Poczekajcie, dobrze było by chyba rzucić na to najpierw okiem. - stwierdził, wskazując na ściany, po których wiły się jakieś rzeźbienia. Nie był szamanem, więc nawet gdyby znaleźli jakieś glify i tak nie potrafił by ich odczytać... ale podczas zbierania informacji przyswoił sobie podstawowe znaczenie kilku symboli, zawsze zaś mógł również liczyć na obecność jakiś rysunków czy płaskorzeźb, które zinterpretować próbować mógł już każdy.
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Tak po prawdzie, to z tego co zauważył po ich wypowiedziach, jego słowa zostały odebrane opacznie. Bowiem jeżeli mieli współpracować, to wypadało chociaż zaczekać na wszystkich i we wspólnym gronie omówić bądź ustalić kolejne kroki, aniżeli działać na żywioł całkowicie z osobna. Toteż białolicy szaman pozwolił sobie przemilczeć obie kwestie młodzików, którzy nawet nie zamierzali podzielić się z nim tym, o czym znacznie wcześniej prawili, co też jemu samemu nie uszło uwadze. W każdym razie postanowił skupić się na tym, co też czynił od zawsze najlepiej. Na obserwacji pobliskiego otoczenia, które mogło skrywać tak wiele i zarazem nic. Tym samym starając się odnaleźć jakiekolwiek powiązania z jego wizją, której wszakże tak samo doświadczył i zarazem sprowadziła go tutaj w bliżej nieznanym mu celu. Który postanowił równocześnie odkryć, nawet na własną łapę, jeżeli zajdzie takowa potrzeba. Zatem, póki owa dwójka nie wybierała się nigdzie dalej aby zniknąć mu z oczu, to białolicy skrzętnie badał swymi ametystowymi patrzałkami wszystko, co mogło zdradzić mu jakąkolwiek wskazówkę.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Oglądając okolicę nadgryzioną pazurem czasu, nie ciężko było zauważyć, że było to miejsce znacząco wyróżniające się, jak nie jedyne w swoim rodzaju w tej krainie. Otwierający się przed wami plac, mógł przypominać miejsce spotkań, a stojąca pośrodku świątynia głównym miejscem oględzin. Choć zapomniana i z pewnością popadającą powoli w ruinę ukrywa w swym wnętrzu nie jedną historię, lecz te chociaż uwiecznione w postaci malunków nie przerwały w zatrważającej większości. Lecz kilka z nich na pewno, mogły coś ciekawego powiedzieć. Pierwszy z nich ukazywał całkiem podobną budowlę, w okolicy niezwykle majestatycznych zielony roślin, które choć symbolicznie, przypominały dzikość i bujność dżungli otaczającą ją. Drugi ukazywał dwójkę lwów o białych skórach zwierzęcych, a przed nimi coś co mogło przypominać tłum. Wiele niemalże rozmazanych sylwetek, stojących przed nimi. Jedno po przeciwnej stronie ukazywała tą samą dwójkę jednak w towarzystwie dwójki innych lwów i jednej lwicy, trzymających jakieś zawiniątko. To co najbardziej wyróżniało akurat ten malunek była wyjątkowo ciemna paleta barw, pewnie dobrana nie bez powodu, tylko jaki on mógł być. Oglądając dalej pojawiało się kuliste wgłębienie, co na myśl mogło przypominać miejsce składania darów, a natomiast na tej ścianie znajdował się zdecydowanie największy, a zarazem najbardziej zniszczony przez czas obraz. Ciężko było wyczytać coś z niego, lecz przeplatały się tam barwy zieleni, błękitu i złota. Ostatni czytelny malunek przedstawiał dwójkę strażników, a za nimi tunel prowadzący ostro na dół znikający w ciemności. Poza świątynią, jeśli ktoś był zainteresowany kamiennymi posągami, to mógł bez problemu zauważyć większość braków w chociażby kłach czy pazurach. Zniszczone szczegóły oczu, grzyw czy chociażby oderwana łapa u jednego. Mimo to każdy stał dumnie, niczym strażnik pilnujący tego miejsca przed niegodziwymi. Natomiast gdy już postanowiliście ruszyć ku jaskini, zawiał was tunel o piaskowym dywanie. Szedł on na początku w dół, jednak światło padało jeszcze przez szczeliny w suficie lub samo emitowało z szczelin w ścianach o kolorze fioletowym. Droga tunelem bez wątpienia zajęła chociażby 15 minut marszu, aby zawieść was prosto do całkiem sporej groty. Z posągiem lwa na środku, który jakby mógł to rzuciłby się na was i rozszarpał na strzępy. Jedyny który ostał się bez większych zniszczeń w porównaniu do jego kolegów na zewnątrz. Za nim znajdowało się przejście, a przez wiele szczelin w ścianach padało do was fioletowe światło, które już wam trochę towarzyszyło. Natomiast o ile nie całe miejsce już było czymś wyjątkowym, to sam posąg ewidentnie powinien zwrócić uwagę szamanów, gdyż było w nim coś... magicznego. Natomiast jeśli ktoś, zechciałby podejść bliżej, albo obejść kamiennego strażnika, i był szamanem na pewno usłyszał te oto słowa "Odejdźcie póki możecie, gdyż niechybnie podzielicie ich los!". A w pomieszczeniu odczuwalnie była niższa temperatura, lecz to raczej nie zasługa ducha, który jeszcze się wam nie ukazał, lecz niewątpliwie znajdował się w kamiennym strażniku. Swoją drogą był to pierwszy kamienny posąg, który miał otwarty pysk, z wyraźnymi kłami.
/A teraz sprawy organizacyjne. Na 90% do końca następnego tygodnia (albo 2) odpis się nie pojawi, a przynajmniej nie mojego autorstwa, z powodów czysto i ciężko zdrowotnych. Pewnie poproszę innego MG, aby poprowadził przygodę dalej, jeśli rzeczywiście nie będę miał wtedy możliwości, więc pewnie nic was nie ominie. A tak swoją drogą wesołych i zdrowych Świąt Wielkanocnych./
/A teraz sprawy organizacyjne. Na 90% do końca następnego tygodnia (albo 2) odpis się nie pojawi, a przynajmniej nie mojego autorstwa, z powodów czysto i ciężko zdrowotnych. Pewnie poproszę innego MG, aby poprowadził przygodę dalej, jeśli rzeczywiście nie będę miał wtedy możliwości, więc pewnie nic was nie ominie. A tak swoją drogą wesołych i zdrowych Świąt Wielkanocnych./
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Zanim ruszyli naprzód, białolicy z wielkim zaangażowaniem doglądał wszystkiego co niewątpliwie wzbudzało w nim ogromną ekscytację oraz ciekawość. Albowiem nie co dzień można było nacieszyć swe oczęta takim oto kunsztem ich przodków bądź przedwiecznych, nawet jeżeli ich blask dawno temu przeminął. To i tak, to wszystko robiło na nim spore wrażenie w porównaniu do tego co mieli dzisiaj, a w zasadzie nic. Ponad to, gdzie toczono spory na rubieżach o byle kawałek zwierzyny bądź ziemi. Jakby nagle i za sprawą czegoś równie im tajemniczego, co zatarło się w ich wspomnieniach. Cofnęli się do tyłu ze wszystkim co mieli, miast rozwijać się naprzód.
Tym bardziej jego skrzętnej uwadze nie umknął również pewien fakt, w postaci uwiecznionych dwóch białych sylwetek, które wręcz rozpaliły w nim ogromne pokłady ekscytacji. Bo czyżby oznaczało to, iż ktoś taki jak on, wyrzutek oraz dziwadło, było zdolne do tak wielkich rzeczy?
To niewątpliwie rozpaliło w nim iskierkę wielkiej nadziei oraz wszelakich fantazji, dotyczących choćby tego, do czego byli jeszcze zdolni co też nie zostało uwiecznione na malowidłach. Tak czy owak, białolicy całkowicie rozmarzył się do chwili, w której znaleźli się przed obliczem złowrogiego kolosa. Jakiego gromkie słowa przerwały jego wcześniejsze kontemplacje, rozchodząc się z wielkim pogłosem po jego makówce nie od parady. Co też białolicy skwitował z wielkim zdumieniem i zarazem szybkim powrotem do obecnej rzeczywistości – Miejcie baczenie, nie jesteśmy tutaj sami – zwrócił się stoickim tonem do swoich towarzyszy, po czym skupił całą uwagę na groteskowym monumencie. Zastanawiając się przez krótką chwilę nad stosownym doborem słów, którymi pragnął co nieco uspokoić strzegącego tego miejsca ducha – Wybacz nam owe wtargnięcie przedwieczny strażniku – zaczął dystyngowanym tonem, przy którym zresztą uczynił stosowny ukłon wyrażający ogromny szacunek. Wkrótce po tym, kontynuował – Ale nie mamy złowrogich zamiarów. Jednakże przysłano nas tutaj w jakimś konkretnym celu – Po czym, o ile było to możliwe, choć dla takich zjaw nie powinno to stanowić najmniejszego problemu bądź przeszkody. Białolicy szaman podzielił się zesłaną mu wizją w swych myślach, które jak sądził, dostrzeże w nim owy strażnik. Aby potwierdzić swą wiarygodność. Ponadto wspominając owe złudzenie po raz kolejny, jego uwagę momentalnie przykuła otwarta paszcza lwiej statuy. Która, czyżby mogło jedynie mu się zdawać, coś przed nimi skrywała?
Tym bardziej jego skrzętnej uwadze nie umknął również pewien fakt, w postaci uwiecznionych dwóch białych sylwetek, które wręcz rozpaliły w nim ogromne pokłady ekscytacji. Bo czyżby oznaczało to, iż ktoś taki jak on, wyrzutek oraz dziwadło, było zdolne do tak wielkich rzeczy?
To niewątpliwie rozpaliło w nim iskierkę wielkiej nadziei oraz wszelakich fantazji, dotyczących choćby tego, do czego byli jeszcze zdolni co też nie zostało uwiecznione na malowidłach. Tak czy owak, białolicy całkowicie rozmarzył się do chwili, w której znaleźli się przed obliczem złowrogiego kolosa. Jakiego gromkie słowa przerwały jego wcześniejsze kontemplacje, rozchodząc się z wielkim pogłosem po jego makówce nie od parady. Co też białolicy skwitował z wielkim zdumieniem i zarazem szybkim powrotem do obecnej rzeczywistości – Miejcie baczenie, nie jesteśmy tutaj sami – zwrócił się stoickim tonem do swoich towarzyszy, po czym skupił całą uwagę na groteskowym monumencie. Zastanawiając się przez krótką chwilę nad stosownym doborem słów, którymi pragnął co nieco uspokoić strzegącego tego miejsca ducha – Wybacz nam owe wtargnięcie przedwieczny strażniku – zaczął dystyngowanym tonem, przy którym zresztą uczynił stosowny ukłon wyrażający ogromny szacunek. Wkrótce po tym, kontynuował – Ale nie mamy złowrogich zamiarów. Jednakże przysłano nas tutaj w jakimś konkretnym celu – Po czym, o ile było to możliwe, choć dla takich zjaw nie powinno to stanowić najmniejszego problemu bądź przeszkody. Białolicy szaman podzielił się zesłaną mu wizją w swych myślach, które jak sądził, dostrzeże w nim owy strażnik. Aby potwierdzić swą wiarygodność. Ponadto wspominając owe złudzenie po raz kolejny, jego uwagę momentalnie przykuła otwarta paszcza lwiej statuy. Która, czyżby mogło jedynie mu się zdawać, coś przed nimi skrywała?
Cały kompleks był niewątpliwie majestatyczny... ale również stary. Z jego raptem kilkuletniej perspektywy niewyobrażalnie wręcz stary. Świadczył o tym chociażby sam fakt jego istnienia - któż potrafił dziś wykonywać podobne cuda? Chyba nikt - co więcej, nawet legendy, po jeszcze nie historia, nie potrafiły jednoznacznie określić kiedy coś takiego mogło mieć miejsce.
O wiele jednak dobitnej przemawiały doń ślady zużycia i uszkodzeń. Pilnujące świątyni posągi wykonane były z kamienia... a mimo to i tak czas wyraźnie nie obchodził się z nimi zbyt łagodnie. Podobnie jak z całością budowli... i jak niestety ze zdobieniami ścian.
Wybrał najmniej uszkodzony ( tj. jeden z niewielu nie wyszlifowanych przez piasek do czysta) na pierwszy rzut oka fragment ściany i podszedł doń, przyglądając się malowidłom.
- Zielono... Przodkowie, ale to musiało być dawno... - mruknął do siebie, tudzież do Skadi jeśli ta obecna była obok. Nie żeby było to coś specjalnie odkrywczego - po prostu kolejna odruchowa reakcja na coś istniejącego na świecie prawdopodobnie niż cały jego ród.
- Ale to wygląda już bardziej znajomo. Nasi szamani też miewali takie skóry... więc to pewnie jest jakoś związane. - z szamanami to jest rzecz jasna. Choć może nawet w jakiś sposób z ich szamanami? Strażnicy co prawda powstali za czasów Rafikiego, ale wcześniej przecież stado również posiadało mistyków, ponoć nawet jakoś zorganizowanych... no i tłum, zebrany pewnie z okazji jakiegoś święta, również by do tego pasował. A skoro leżał tu król... to kto wie?
- I chyba coś się popsuło... - dodał, spoglądając na kolejny obraz. Widoczne na nim postaci w białych skórach dość jednoznacznie nawiązywały do tych z poprzedniego obrazu, zaś pozostałe... pod względem składu dziwnie przypominały ich grupę. Przysunął się bliżej, chcąc dostrzec więcej szczegółów trzech przybywających do szamanów sylwetek. Czyżby to nie był spis dawnej historii, a jakaś przepowiednia? A może po części jedno i drugie - w jakiś sposób zostali dobrani tak, by nawiązywać do tamtej grupy? Tylko że wydarzenia miały ulec odwróceniu - troje przybyszów wyraźnie przyniosło... coś - oni zaś to coś, będące prawdopodobnie znajdującym się tu podług jego wiedzy artefaktem, przyszli na powrót po latach odebrać.
Niezależnie od tego jak było w rzeczywistości, obok znajdowało się... coś dziwnego. Jakaś nisza, wgłębienie w ścianie o zaokrąglonych brzegach... trochę jakby miejsce w którym coś kiedyś trzymano, a potem usunięto. Ostrożnie pomacał powierzchnie ta jednak była(?) gładka i wyślizgana. Z resztą nie było to raczej zbyt dobre miejsce na półkę. Czegoś takiego u nich się raczej nie spotykało, i prawdę mówiąc, nie wiedział do czego miało by to służyć.
Podobnie jak tajemnicą pozostawała zawartość kolejnego malowidła.Jedynie kolory były bardziej pocieszające - żywa zieleń natury, będący kolorem szamanów i ich mocy błękit, oraz przynależne jego rodzinie i stadu złoto. Zdecydowanie lepszy zestaw niż ten na kolejnym... niestety jednak poza ogólnym wrażeniem przekazujący jeszcze mniej.
Potem zaś sylwetki strażników, przypominające te z posągów (i zapewne jakoś z nimi powiązane) i... tunel. Prowadzący gdzieś w głąb kompleksu, w kierunku tego, co sprawiło że tu przybyli.
Zerknął na lwicę, po czym po krótkim wahaniu podążył w głąb i w dół korytarza.
Miękki piach pokrywający jego dno przesypywał się cicho pod łapami, i przez dłuższą chwilę był to jedyny odgłos rozlegający się pomiędzy kamiennymi ścianami. Droga którą podążali wyglądała normalnie... przynajmniej do czasu aż z ze świetlików zamiast światła słońca zaczął docierać fioletowy blask. Gdy go ujrzał odruchowo się wzdrygnął, a futro na jego karku i grzbiecie zjeżyło się, od tego momentu pozostając cały czas nieco uniesione. Fiolet... ten kolor nie występował zbyt często w przyrodzie - jako światło zaś nigdy. Jednak zgodnie z opisami Nabo ten kolor pojawił się raz na skale... tuż przed pojawieniem się Ciemnych.
- Nie dobrze. Bardzo niedobrze.. to nie powinno tak świecić...
Tym samym otrzymali ostateczne potwierdzenie że to miejsce, przynajmniej częściowo, zostało przejęte przez wroga. Na wypadek gdyby ktoś wcześniej wątpił.
Z tego też powodu gdy dotarli do groty, czarna sylwetka wzbudziła w nim szczególny niepokój, spotęgowany licznymi źródłami fioletowego blasku i nienaturalną temperaturą.
Mimo to biały lew, pewnikiem szaman (nikła grzywa i niezbyt obfita sylwetka jakoś do tego pasowała) wdał się w konwersację z kamiennym strażnikiem... a przynajmniej tak to brzmiało gdy słuchało się jednej ze stron. Może i on powinien więc coś od siebie powiedzieć?
Stanął więc przed posągiem, w odróżnieniu od szamana nie pchając się mu do pyska a utrzymując świadczący o swoistym szacunku dystans, po czym skłonił lekko łeb i stwierdził.
- Bądź pozdrowiony o Strażniku, w imieniu Mkaliego, dziedzica krwi tego, który tu spoczywa.
Jeśli duch miał coś wspólnego z jego przodkiem, bądź też za jego obecnością tu stali szamani starego stada, to po takiej prezentacji powinien być nieco skłonny z nimi współpracować... i może na przykład okaże to przywracając temperaturę do jakiegoś normalnego poziomu. Jeśli zaś stanowi 'nowy nabytek' tejże lokacji, to zapewne zaraz spróbuje ich jakoś uszkodzić. Delikatnym ruchem zszedł więc z linii wyznaczanej przez kamienne oczy posągu. Nie żeby w wypadku jakiś mistycznych mocy rzeczywiście miało coś to dać... ale jakoś tak czuł się pewniej nie stojąc idealnie na wprost czarnej, zębatej paszczy.
O wiele jednak dobitnej przemawiały doń ślady zużycia i uszkodzeń. Pilnujące świątyni posągi wykonane były z kamienia... a mimo to i tak czas wyraźnie nie obchodził się z nimi zbyt łagodnie. Podobnie jak z całością budowli... i jak niestety ze zdobieniami ścian.
Wybrał najmniej uszkodzony ( tj. jeden z niewielu nie wyszlifowanych przez piasek do czysta) na pierwszy rzut oka fragment ściany i podszedł doń, przyglądając się malowidłom.
- Zielono... Przodkowie, ale to musiało być dawno... - mruknął do siebie, tudzież do Skadi jeśli ta obecna była obok. Nie żeby było to coś specjalnie odkrywczego - po prostu kolejna odruchowa reakcja na coś istniejącego na świecie prawdopodobnie niż cały jego ród.
- Ale to wygląda już bardziej znajomo. Nasi szamani też miewali takie skóry... więc to pewnie jest jakoś związane. - z szamanami to jest rzecz jasna. Choć może nawet w jakiś sposób z ich szamanami? Strażnicy co prawda powstali za czasów Rafikiego, ale wcześniej przecież stado również posiadało mistyków, ponoć nawet jakoś zorganizowanych... no i tłum, zebrany pewnie z okazji jakiegoś święta, również by do tego pasował. A skoro leżał tu król... to kto wie?
- I chyba coś się popsuło... - dodał, spoglądając na kolejny obraz. Widoczne na nim postaci w białych skórach dość jednoznacznie nawiązywały do tych z poprzedniego obrazu, zaś pozostałe... pod względem składu dziwnie przypominały ich grupę. Przysunął się bliżej, chcąc dostrzec więcej szczegółów trzech przybywających do szamanów sylwetek. Czyżby to nie był spis dawnej historii, a jakaś przepowiednia? A może po części jedno i drugie - w jakiś sposób zostali dobrani tak, by nawiązywać do tamtej grupy? Tylko że wydarzenia miały ulec odwróceniu - troje przybyszów wyraźnie przyniosło... coś - oni zaś to coś, będące prawdopodobnie znajdującym się tu podług jego wiedzy artefaktem, przyszli na powrót po latach odebrać.
Niezależnie od tego jak było w rzeczywistości, obok znajdowało się... coś dziwnego. Jakaś nisza, wgłębienie w ścianie o zaokrąglonych brzegach... trochę jakby miejsce w którym coś kiedyś trzymano, a potem usunięto. Ostrożnie pomacał powierzchnie ta jednak była(?) gładka i wyślizgana. Z resztą nie było to raczej zbyt dobre miejsce na półkę. Czegoś takiego u nich się raczej nie spotykało, i prawdę mówiąc, nie wiedział do czego miało by to służyć.
Podobnie jak tajemnicą pozostawała zawartość kolejnego malowidła.Jedynie kolory były bardziej pocieszające - żywa zieleń natury, będący kolorem szamanów i ich mocy błękit, oraz przynależne jego rodzinie i stadu złoto. Zdecydowanie lepszy zestaw niż ten na kolejnym... niestety jednak poza ogólnym wrażeniem przekazujący jeszcze mniej.
Potem zaś sylwetki strażników, przypominające te z posągów (i zapewne jakoś z nimi powiązane) i... tunel. Prowadzący gdzieś w głąb kompleksu, w kierunku tego, co sprawiło że tu przybyli.
Zerknął na lwicę, po czym po krótkim wahaniu podążył w głąb i w dół korytarza.
Miękki piach pokrywający jego dno przesypywał się cicho pod łapami, i przez dłuższą chwilę był to jedyny odgłos rozlegający się pomiędzy kamiennymi ścianami. Droga którą podążali wyglądała normalnie... przynajmniej do czasu aż z ze świetlików zamiast światła słońca zaczął docierać fioletowy blask. Gdy go ujrzał odruchowo się wzdrygnął, a futro na jego karku i grzbiecie zjeżyło się, od tego momentu pozostając cały czas nieco uniesione. Fiolet... ten kolor nie występował zbyt często w przyrodzie - jako światło zaś nigdy. Jednak zgodnie z opisami Nabo ten kolor pojawił się raz na skale... tuż przed pojawieniem się Ciemnych.
- Nie dobrze. Bardzo niedobrze.. to nie powinno tak świecić...
Tym samym otrzymali ostateczne potwierdzenie że to miejsce, przynajmniej częściowo, zostało przejęte przez wroga. Na wypadek gdyby ktoś wcześniej wątpił.
Z tego też powodu gdy dotarli do groty, czarna sylwetka wzbudziła w nim szczególny niepokój, spotęgowany licznymi źródłami fioletowego blasku i nienaturalną temperaturą.
Mimo to biały lew, pewnikiem szaman (nikła grzywa i niezbyt obfita sylwetka jakoś do tego pasowała) wdał się w konwersację z kamiennym strażnikiem... a przynajmniej tak to brzmiało gdy słuchało się jednej ze stron. Może i on powinien więc coś od siebie powiedzieć?
Stanął więc przed posągiem, w odróżnieniu od szamana nie pchając się mu do pyska a utrzymując świadczący o swoistym szacunku dystans, po czym skłonił lekko łeb i stwierdził.
- Bądź pozdrowiony o Strażniku, w imieniu Mkaliego, dziedzica krwi tego, który tu spoczywa.
Jeśli duch miał coś wspólnego z jego przodkiem, bądź też za jego obecnością tu stali szamani starego stada, to po takiej prezentacji powinien być nieco skłonny z nimi współpracować... i może na przykład okaże to przywracając temperaturę do jakiegoś normalnego poziomu. Jeśli zaś stanowi 'nowy nabytek' tejże lokacji, to zapewne zaraz spróbuje ich jakoś uszkodzić. Delikatnym ruchem zszedł więc z linii wyznaczanej przez kamienne oczy posągu. Nie żeby w wypadku jakiś mistycznych mocy rzeczywiście miało coś to dać... ale jakoś tak czuł się pewniej nie stojąc idealnie na wprost czarnej, zębatej paszczy.
- Skadi
- Posty: 21
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 cze 2019
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 55
- Percepcja: 65
- Kontakt:
Skadi jak tylko zobaczyła malunki, to podbiegła do nich rzucając takie "łał", zanim jeszcze postanowiła im się z grubsza przyjrzeć. A kiedy już to zrobiła, to trochę tak się zawiesiła, bo jednak musiała nad nimi pomyśleć. Jakieś resztki cywilizacji gdzieś głęboko w dżungli? No cóż, było to tak samo dziwne jak te ruiny pośród piasków, chyba, że w zasadzie tutaj to kiedyś jakaś była, a pozostał się jedynie piach i wydmy. Jeśli tak to... musiały to być naprawdę stare ruiny i aż dziwne, że malunki zachowały się do tej pory. Może to wszystko z powodu tego artefaktu? Ale coś o takiej mocy...
Dziwniejsze było wgłębienie, zrobione tak idealnie równo... co jak na możliwości rzemieślników nie było aż tak łatwe, bo ciosanie czegoś takiego jest naprawdę trudne, co wiedziała z doświadczenia ze swojego domu. Ale! Reszta ruszyła dalej tunelem pełnym fioletowych światełek, więc pobiegła za nimi, w końcu coś się działo, ale miała ochotę wrócić i zbadać to wgłębienie, bo pewnie czemuś służyło. Może jednak najpierw trzeba było coś z tym zrobić?
Z tymi myślami dotarła do jakiegoś posągu, który ola boga, odezwał się. Aż wszystko inne przestało mieć znaczenie, bo jednak... posągi nie gadają. Nie gadają, chyba, że są zaklęte, no co w sumie wszystko by wyjaśniało, w końcu wszystko tutaj jest tak umagicznione, normalnie szaman mógłby się sztachnąć.
- Powiedziałbyś coś przydatnego, a nie. Co za głupi posąg. - Burknęła jedynie i ruszyła dalej za posąg. Przecież nie będzie tutaj tak siedzieć i wpatrywać się jak sroka w gnat jak pozostała dwójka.
No, chyba, że zamierzał ją zatrzymać. No, wtedy mogłaby się wkurzyć.
Dziwniejsze było wgłębienie, zrobione tak idealnie równo... co jak na możliwości rzemieślników nie było aż tak łatwe, bo ciosanie czegoś takiego jest naprawdę trudne, co wiedziała z doświadczenia ze swojego domu. Ale! Reszta ruszyła dalej tunelem pełnym fioletowych światełek, więc pobiegła za nimi, w końcu coś się działo, ale miała ochotę wrócić i zbadać to wgłębienie, bo pewnie czemuś służyło. Może jednak najpierw trzeba było coś z tym zrobić?
Z tymi myślami dotarła do jakiegoś posągu, który ola boga, odezwał się. Aż wszystko inne przestało mieć znaczenie, bo jednak... posągi nie gadają. Nie gadają, chyba, że są zaklęte, no co w sumie wszystko by wyjaśniało, w końcu wszystko tutaj jest tak umagicznione, normalnie szaman mógłby się sztachnąć.
- Powiedziałbyś coś przydatnego, a nie. Co za głupi posąg. - Burknęła jedynie i ruszyła dalej za posąg. Przecież nie będzie tutaj tak siedzieć i wpatrywać się jak sroka w gnat jak pozostała dwójka.
No, chyba, że zamierzał ją zatrzymać. No, wtedy mogłaby się wkurzyć.
*
Malunki na ciele Skadi skrywają ducha, który jednocześnie "opętuje" lwicę i za każdym razem kiedy nią steruje, tatuaże się świecą (nawet tym, który nie widzą duchów). Jest to również dość męczące dla niej.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Kamienny strażnik, który przyglądał się wam swoim niewzruszonym spojrzeniem. Zerwał się znikąd delikatny wietrzyk, otulający was niczym peleryna, tylko po to, aby przelecieć na następna osobę. W powietrzu natomiast uniósł się pył, tworząc iluzję spowolnionego czasu, lecz gdy tylko wietrzyk otulił ostatnio osobę znikł, rozwiał ją. Oczy posągu zaczęły się delikatnie mienić, coraz bardziej i bardziej. Po czym w ich samym środeczku, pojawiły się dosłownie dwie malutkie odrobinki błękitnego światła. Mimo iż pierwszy raz spotkaliście się z czymś takim, to jej natura była nie była ci obca. Następnie odezwał się głos, który tylko szamani mogli usłyszeć.
"203 lata temu przybyli odkrywcy, 103 lata temu przybyli strażnicy, 3 lata temu mieli przybyć wybawcy... co się z wami stało?" Głos był niesamowicie chaotyczny, jakby był mieszanką gniewu, rozczarowania, radości, euforii, smutku, rozpaczy, mimo iż najbardziej dominowało niedowierzanie, to jednak był spójny i szybko przybrał formę najmilszą dla twojego ucha.
"Teraz gdy, ciemność się przebudziła, przejście dalej zwiąże was los z koszmarem, ale i również z sercem... A przejdzie tylko odważny, co wejdzie w paszczę lwa. Tylko czuły przegapi to, co każdy zauważy. Tylko pełen wiary odnajdzie logiczną drogę. Tylko ten kto ślepy pokona swoje lęki." Po tych słowach, świecące się drobinki znikły, natomiast coś delikatnie mieniło się w głębi paszczy lwa. O kłach niezwykle ostrych niemalże nienaruszonych przez czas. Sama magiczna obecność znikła tak szybko jak się pojawiła. A w głowie Skadi pojawił się pomruk na coś w rodzaju "Mhm...", z pewnością należący do Ducha Mądrości - Svyra. Natomiast za posągiem rozpoczynał się kolejny tunel znowu prowadzący w całkowitej ciemności...
@Skadi @Mkali
"203 lata temu przybyli odkrywcy, 103 lata temu przybyli strażnicy, 3 lata temu mieli przybyć wybawcy... co się z wami stało?" Głos był niesamowicie chaotyczny, jakby był mieszanką gniewu, rozczarowania, radości, euforii, smutku, rozpaczy, mimo iż najbardziej dominowało niedowierzanie, to jednak był spójny i szybko przybrał formę najmilszą dla twojego ucha.
"Teraz gdy, ciemność się przebudziła, przejście dalej zwiąże was los z koszmarem, ale i również z sercem... A przejdzie tylko odważny, co wejdzie w paszczę lwa. Tylko czuły przegapi to, co każdy zauważy. Tylko pełen wiary odnajdzie logiczną drogę. Tylko ten kto ślepy pokona swoje lęki." Po tych słowach, świecące się drobinki znikły, natomiast coś delikatnie mieniło się w głębi paszczy lwa. O kłach niezwykle ostrych niemalże nienaruszonych przez czas. Sama magiczna obecność znikła tak szybko jak się pojawiła. A w głowie Skadi pojawił się pomruk na coś w rodzaju "Mhm...", z pewnością należący do Ducha Mądrości - Svyra. Natomiast za posągiem rozpoczynał się kolejny tunel znowu prowadzący w całkowitej ciemności...
@Skadi @Mkali
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości