x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Ukryta Jaskinia
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- Przebywająca górach postać jest narażona na lawiny, burze albo inne przeszkody.
- Większe ryzyko złapania choroby
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Re: Ukryta Jaskinia
Wpatrzyłem się z rządzą mordu w hienę, bo gdybym tylko miał możliwość, gdybym tylko podejrzewał, że ujdzie mi to na sucho, to nie wahałbym się ani sekundy przed zamordowaniem jej. Oczywiście nie od razu – najpierw musiałbym się upewnić, że wystarczająco wycierpiała przed śmiercią. Powinna się mnie bać, powinna skomleć w kącie, a jej pewność siebie tylko bardziej mi działała na nerwy. Ciekawe, czy gdybym ją zabił… to czy Pań Śmierć by się bardzo o to pieklił? Raczej by mi chyba nie uwierzył, że się przechadzałem po jaskini, potknąłem i niechcący wbiłem się kłami w jej gardło i czymś innym w jej zad. Taki przypadek, zbieg okoliczności coś czułem, że mógłby nie przyjść. Chociaż może? W sumie… kto mógł to wiedzieć? Może warto spróbować? Jak się nie spróbuje, to się nigdy nie będzie wiedziało na pewno. Uśmiechnąłem się złośliwie, robiąc krok w jej stronę… ale powstrzymałem się, przed dalszym działaniem. Byłem zbyt ostrożny. Może nie tyle strachliwy, co po prostu samozachowawczy. Jednak moje własne przeżycie miało wyższy priorytet niż zemsta nad tą idiotką.
- Oj, żebyś się nie zdziwiła! – warknąłem i dałem upust swojej irytacji szybkim, wściekłym majtnięciem ogona. Tylko tyle mogłem w obecnej sytuacji zrobić. Ona… po prostu przesadzała! Z tym kpieniem sobie ze mnie, z tej całej sytuacji. Kiedyś się doigra! Jak widać w obecnej sytuacji tylko groźby mi zostały bo wyglądało na to, że ich realizacja nie była w tej chwili możliwa. Ale nawet jeśli nie teraz… to ja nie zapominam. Nie zapominam, nie wybaczam łatwo i kiedyś ją dorwę!
- Z odgryzionym jęzorem i z połamanymi łapami będzie Ci trudniej donosić! – warknąłem, ponownie obnażając kły. Bezczelna samica nie wiedziała, kiedy lepiej się zamknąć! Moja przyszłość? Członek drużyny? Czego? Jakiej? Uznałem, że idiotka pieprzy trzy po trzy i jakoś nie przywiązywałem się do jej słów. I kompletnie zignorowałem jej pytanie. Gardziłem nią i nie zamierzałem jej się przedstawiać. Tak samo jak zignorowałem jej próbą poczęstunku. Nie ufałem jej. Już raz użyto coś przeciwko mnie. Sądziłem, że za chwilkę, może dłuższą, ale na pewno przed wieczorem stąd wyjdę. I nie zamierzałem dać jej się otruć. Ostentacyjnie odwróciłem się do niej tyłem, nie do końca, tylko tak, by kątem oka ją jednak wiedzieć, ale by dość jednoznacznie okazać jej pogardę. Nie mogłem jej zabić… jeszcze nie… ale chciałem mi mimo tego wiedziała, jak bardzo jej nienawidzę i by miała świadomość, że gdyby nie okoliczności, to już by nie żyła. Ona, ta małpa… i ten ich cały Buc, czy jak ona go nazywała. Pieprzeni Heroldzi Nadchodzącego Przeczyszczenia!
- Oj, żebyś się nie zdziwiła! – warknąłem i dałem upust swojej irytacji szybkim, wściekłym majtnięciem ogona. Tylko tyle mogłem w obecnej sytuacji zrobić. Ona… po prostu przesadzała! Z tym kpieniem sobie ze mnie, z tej całej sytuacji. Kiedyś się doigra! Jak widać w obecnej sytuacji tylko groźby mi zostały bo wyglądało na to, że ich realizacja nie była w tej chwili możliwa. Ale nawet jeśli nie teraz… to ja nie zapominam. Nie zapominam, nie wybaczam łatwo i kiedyś ją dorwę!
- Z odgryzionym jęzorem i z połamanymi łapami będzie Ci trudniej donosić! – warknąłem, ponownie obnażając kły. Bezczelna samica nie wiedziała, kiedy lepiej się zamknąć! Moja przyszłość? Członek drużyny? Czego? Jakiej? Uznałem, że idiotka pieprzy trzy po trzy i jakoś nie przywiązywałem się do jej słów. I kompletnie zignorowałem jej pytanie. Gardziłem nią i nie zamierzałem jej się przedstawiać. Tak samo jak zignorowałem jej próbą poczęstunku. Nie ufałem jej. Już raz użyto coś przeciwko mnie. Sądziłem, że za chwilkę, może dłuższą, ale na pewno przed wieczorem stąd wyjdę. I nie zamierzałem dać jej się otruć. Ostentacyjnie odwróciłem się do niej tyłem, nie do końca, tylko tak, by kątem oka ją jednak wiedzieć, ale by dość jednoznacznie okazać jej pogardę. Nie mogłem jej zabić… jeszcze nie… ale chciałem mi mimo tego wiedziała, jak bardzo jej nienawidzę i by miała świadomość, że gdyby nie okoliczności, to już by nie żyła. Ona, ta małpa… i ten ich cały Buc, czy jak ona go nazywała. Pieprzeni Heroldzi Nadchodzącego Przeczyszczenia!
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Astrid z trudem ukryła uśmiech, który automatycznie pojawiał się jej na pysku, kiedy widziała złość ich jeńca. Lew był tak potwornie nerwowy, że nawet Valtan którego wkurzyć było łatwo do pięt mu nie dorastał. Hiena tak uwielbiała takie przekomarzanie, że gniew Mane tylko bardziej ją zachęcał do dalszych prób wyprowadzenia go z równowagi. Ciekawe jak ten typ mógł być kiedyś przywódcą, skoro był taki porywczy. Nie chciała jednak przegiąć, więc po kolejnej groźbie uznała że lepiej będzie rzeczywiście się utkać. Nie dlatego, że się go bała, ale po prostu nie do końca wiedziała jaki status w oczach Wodza ma ich nowy przyjaciel, a Wodzowi zdecydowanie nie chciała podpaść.
- Nie to nie, po co te nerwy - mruknęła z wyczuwalną domieszką sarkazmu gdzieś tam na końcu języka i usiadła w kącie zajadając swój udziec. Zapadła bardzo gęsta i niezręczna cisza, która przykryła ich wszystkich jak mleczna mgła. Mijały minuty i nic się nie działo. Mane miał chwilę by zastanowić się nad swoją sytuacją, a Astrid by wymyślić nowe żarty. Dla Teliasa natomiast cisza była stanem naturalnym, więc czarnemu szympansowi stojącemu na straży kryjówki ich milczenie nie przeszkadzało. W końcu ciszę przerwały głośne kroki, powracającego do jaskini Wodza. Co gorsza jednak jego obecność była nawet gorsza od ciszy. W jego towarzystwie miało się wrażenie jakby każde twoje słowo mogło zaważyć o twoim życiu i tak właśnie było. Mane po praz pierwszy zobaczył Pana Śmierć z innej perspektywy niż ta leżąca i teraz czarny samiec robił nawet jeszcze większe wrażenie. Jego futro w kolorze bezgwiezdnej nocy było teraz pokryte drobinkami śniegu, a kościana zbroja lśniła swoim wewnętrznym blaskiem jeszcze mocniej. Swój przenikliwy wzrok natychmiast skierował na Mane i od razu przeszedł do sedna.
- Uratowałeś życie bo przekonałeś mnie że będziesz przydatny. Pora się przydać -jego głęboki, grobowy głos rozbrzmiał w całej jaskini poruszając każdą komórkę w ciele każdego tu obecnego. Mane mógł nazywać sobie Wodza w myślach bucem, mógł życzyć śmierci jego podwładnym, ale nic nie zmieniało faktu, że stał pyskiem w pysk z najpotężniejszym stworzeniem jakie spotkał.
- Tutejsza okolica aktualnie zamieszkana jest przez trzy stada. Dostaniesz się na ich teren i sprawisz, że zaczną się nienawidzić. Nie chodzi o wywołanie błahego konfliktu politycznego, mają się nie znosić do głębi serc. Środki dowolne, obchodzą mnie jedynie rezultaty. Porywaj dzieci, gwałć kobiety i zrzucaj na tych drugich, bądź sobą. Do roboty - Wódz kontynuował swoim monotonnym głosem i Mane już wiedział, że próba nie wywiązania się z zadania skończy się dla niego bardzo, bardzo źle. Wódz nawet nie musiał o tym wspominać, to się po prostu czuło. Czuło się, że kto zawodzi jego oczekiwania, któregoś razu się po prostu nie budzi. Już raz Mane został uśpiony, kolejny sen może być wieczny jeśli się go nie posłucha. Miał również głębokie przeczucie, że ucieczka także nic nie da. Co prawda nie wiedział nic o Azmodanie czy szamańskich zdolnościach Gha'ala ale i tak wiedział, że Pan Śmierć ma swoje sposoby. Opancerzony, majestatyczny samiec nawet nie dopuszczał do siebie, że Mane będzie miał jakieś komentarze, więc po tych słowach minął go i ruszył w stronę swojego głazu.
- Telias cię odprowadzi poza nasz teren, kiedy go opuścisz nie znasz mnie ani moich podwładnych -rzucił nawet nie odwracając łba. Jednym gładkim susem wskoczył na swój głaz, ułożył się wygodnie i oparł łeb o przednie łapy. Zlustrował Manego po raz ostatni wzrokiem i oblizał łapę ściągając z niej drobinki śniegu.
- I przeproś Astrid.... Mane - mruknął i zamknął oczy. W rzeczywistości bowiem Wódz udał się na szczyt nie po to by znaleźć zadanie dla złapanego lwa gdyż je dawno już miał wymyślone, ale by odkryć jego tożsamość. Mane miał rację Wódz nie miał szpiegów w jego rodzimej krainie, ale miał coś znacznie potężniejszego nadlwi intelekt, ogromny zbiór informacji i żelazną logikę. Na szczycie mroźnego Kilimandżaro jedynie chwila wystarczała by Wódz zagłębił się w swój pałac pamięci i rozpoczął rozmyślania. Rozmyślania, które doprowadziły do znajomości imienia swojego "gościa". Na samym początku Wódz musiał ustalić okolice pochodzenia swojego nowego pracownika. Lwia Ziemia odpadała od razu gdyż wtedy Mane zorientowałby się, że ich obecność tutaj jest podejrzana i nienaturalna. Nie mógł jednak pochodzić ze zbyt dalekiej krainy, gdyż w jego mowie brakowało jakiś charakterystycznych dla dalszych terenów akcentów. To w połączeniu z faktem tego że został wygnany już dawało sporo informacji. Następnie prosta ocena wieku i świadomość, że piastował wysokie stanowisko do którego musiał dotrzeć oznaczało, że musiał uciekać ze swoich stron maksymalnie przed mniej więcej rokiem. Potem już tylko przegląd plotek zasłyszanych gdzieś w drodze i potrafił dopasować proces wygnania rewolucjonisty do jego imienia, które przetrwało wśród zwierząt wywodzących się z tamtej krainy. W ten sposób Wódz był w stanie osiągnąć coś co wyglądało na magię. Po tym dla niego prozaicznym pokazie geniuszu, zamknął oczy i zwyczajnie pogrążył się w myślach.
- Nie to nie, po co te nerwy - mruknęła z wyczuwalną domieszką sarkazmu gdzieś tam na końcu języka i usiadła w kącie zajadając swój udziec. Zapadła bardzo gęsta i niezręczna cisza, która przykryła ich wszystkich jak mleczna mgła. Mijały minuty i nic się nie działo. Mane miał chwilę by zastanowić się nad swoją sytuacją, a Astrid by wymyślić nowe żarty. Dla Teliasa natomiast cisza była stanem naturalnym, więc czarnemu szympansowi stojącemu na straży kryjówki ich milczenie nie przeszkadzało. W końcu ciszę przerwały głośne kroki, powracającego do jaskini Wodza. Co gorsza jednak jego obecność była nawet gorsza od ciszy. W jego towarzystwie miało się wrażenie jakby każde twoje słowo mogło zaważyć o twoim życiu i tak właśnie było. Mane po praz pierwszy zobaczył Pana Śmierć z innej perspektywy niż ta leżąca i teraz czarny samiec robił nawet jeszcze większe wrażenie. Jego futro w kolorze bezgwiezdnej nocy było teraz pokryte drobinkami śniegu, a kościana zbroja lśniła swoim wewnętrznym blaskiem jeszcze mocniej. Swój przenikliwy wzrok natychmiast skierował na Mane i od razu przeszedł do sedna.
- Uratowałeś życie bo przekonałeś mnie że będziesz przydatny. Pora się przydać -jego głęboki, grobowy głos rozbrzmiał w całej jaskini poruszając każdą komórkę w ciele każdego tu obecnego. Mane mógł nazywać sobie Wodza w myślach bucem, mógł życzyć śmierci jego podwładnym, ale nic nie zmieniało faktu, że stał pyskiem w pysk z najpotężniejszym stworzeniem jakie spotkał.
- Tutejsza okolica aktualnie zamieszkana jest przez trzy stada. Dostaniesz się na ich teren i sprawisz, że zaczną się nienawidzić. Nie chodzi o wywołanie błahego konfliktu politycznego, mają się nie znosić do głębi serc. Środki dowolne, obchodzą mnie jedynie rezultaty. Porywaj dzieci, gwałć kobiety i zrzucaj na tych drugich, bądź sobą. Do roboty - Wódz kontynuował swoim monotonnym głosem i Mane już wiedział, że próba nie wywiązania się z zadania skończy się dla niego bardzo, bardzo źle. Wódz nawet nie musiał o tym wspominać, to się po prostu czuło. Czuło się, że kto zawodzi jego oczekiwania, któregoś razu się po prostu nie budzi. Już raz Mane został uśpiony, kolejny sen może być wieczny jeśli się go nie posłucha. Miał również głębokie przeczucie, że ucieczka także nic nie da. Co prawda nie wiedział nic o Azmodanie czy szamańskich zdolnościach Gha'ala ale i tak wiedział, że Pan Śmierć ma swoje sposoby. Opancerzony, majestatyczny samiec nawet nie dopuszczał do siebie, że Mane będzie miał jakieś komentarze, więc po tych słowach minął go i ruszył w stronę swojego głazu.
- Telias cię odprowadzi poza nasz teren, kiedy go opuścisz nie znasz mnie ani moich podwładnych -rzucił nawet nie odwracając łba. Jednym gładkim susem wskoczył na swój głaz, ułożył się wygodnie i oparł łeb o przednie łapy. Zlustrował Manego po raz ostatni wzrokiem i oblizał łapę ściągając z niej drobinki śniegu.
- I przeproś Astrid.... Mane - mruknął i zamknął oczy. W rzeczywistości bowiem Wódz udał się na szczyt nie po to by znaleźć zadanie dla złapanego lwa gdyż je dawno już miał wymyślone, ale by odkryć jego tożsamość. Mane miał rację Wódz nie miał szpiegów w jego rodzimej krainie, ale miał coś znacznie potężniejszego nadlwi intelekt, ogromny zbiór informacji i żelazną logikę. Na szczycie mroźnego Kilimandżaro jedynie chwila wystarczała by Wódz zagłębił się w swój pałac pamięci i rozpoczął rozmyślania. Rozmyślania, które doprowadziły do znajomości imienia swojego "gościa". Na samym początku Wódz musiał ustalić okolice pochodzenia swojego nowego pracownika. Lwia Ziemia odpadała od razu gdyż wtedy Mane zorientowałby się, że ich obecność tutaj jest podejrzana i nienaturalna. Nie mógł jednak pochodzić ze zbyt dalekiej krainy, gdyż w jego mowie brakowało jakiś charakterystycznych dla dalszych terenów akcentów. To w połączeniu z faktem tego że został wygnany już dawało sporo informacji. Następnie prosta ocena wieku i świadomość, że piastował wysokie stanowisko do którego musiał dotrzeć oznaczało, że musiał uciekać ze swoich stron maksymalnie przed mniej więcej rokiem. Potem już tylko przegląd plotek zasłyszanych gdzieś w drodze i potrafił dopasować proces wygnania rewolucjonisty do jego imienia, które przetrwało wśród zwierząt wywodzących się z tamtej krainy. W ten sposób Wódz był w stanie osiągnąć coś co wyglądało na magię. Po tym dla niego prozaicznym pokazie geniuszu, zamknął oczy i zwyczajnie pogrążył się w myślach.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Bawiło ją to? Rzuciłem jej kolejne spojrzenie przesiąknięte nienawiścią. Przynajmniej nie mogła mieć wątpliwości, że jest ono szczere. Tutaj nie można było mi zarzucić fałszu. Tak bardzo ją nienawidziłem, jak tylko byłem w stanie. Może nawet bardziej. Moje oczy mówiły wprost: sprowokuj mnie dzi*ko, tylko mnie sprowokuj. W tej chwili o niewielu rzeczach marzyłem bardziej, niż o pozbawieniu jej życia. No, ewentualnie ciężkie zranienie jej czy brutalny gwałt, nie byłyby takie głupie. To było najgorsze… gdy się kogoś nienawidziło i nie można było go zabić. Bo albo był zbyt potężny, albo był pod protekcją kogoś, kto potężny był. Nie, żeby mi to przeszkadzało w przeszłości… ale faktem było, że kilka razy porządnie mi się oberwało za takie wybryki. Nie zawsze udawało mi się trzymać nerwy na wodzy. Gdy zabiłem kiedyś ambasadorów bo ich propozycja mi się nie spodobała, musiałem sporo zapłacić, by uniknąć wojny, której wtedy nie mogłem wygrać. A teraz? Coś czułem, że zabicie jej również nie uszłoby mi płazem. Zignorowałem więc jej bezczelną uwagę, nie chcąc kolejny raz wybuchnąć złością. Nie powinna się do mnie zwracać na ty – była w końcu żałosną hieną a nie lwem! Na szczęście cisza… była znacznie lepsza. Pozwoliła mi się uspokoić.
Po chwili Pan Śmierć powrócił. A to mnie od razu w pełni uspokoiło. Dzięki niemu myślałem o ocaleniu swojego życia a nie zakończeniu życia hieny. Inna perspektywa… stanowczo ułatwia skupienie się na poprawnym zachowaniu. Ku*wa, drań był duży. Dopiero teraz zobaczyłem, jaki był ogromny. Gdyby był spętany w moim lochu… to nie trzymałbym go zbyt długo tylko zdecydowanie wolał szybko zabić. Bo… bo coś w nim było… groźnego. Mrocznego. Napawającego strachem. Jakby wysycał ze swojej okolicy radość życia, jakkolwiek by to durnie i oklepanie nie brzmiało. Słysząc jego słowa przytaknąłem mu łbem, obniżając go i wbijając oczy w posadzkę, okazując mu szacunek i uległość. Może ta durna hiena to zobaczy i zapamięta, jak się należy względem większych od siebie odnosić? Zawahałem się, słysząc jego słowa. On… on chyba rzeczywiście mógł znać moją przeszłość, mógł o niej coś słyszeć, skoro… skoro tak mówił.
- Ale… ale informacje. Brakuje mi informacji. Od niedawna tutaj jestem. Jakieś rady? Wskazówki? – ośmieliłem się go poprosić. Bo jednak… no nie znałem aktualnej sytuacji. Trzymałem się na uboczu. Czemu nie poprosił lwów, które były dłużej? Nie ufał im? Uznał, że ja nadaje się do tego bardziej? Oczywiście zajmowałem się podobnymi rzeczami w swojej krainie. Ale wtedy miałem pełną informację, miałem szpiegów, wywiad i zaufane lwy, którym mogłem zlecać misje. Ja… ja bardziej nadawałem się do planowania, do koordynacji. Samemu takie rzeczy robić? Jeden lew nie był w stanie wszystkiego ogarniać! To… musiało być ich więcej!
Przytaknąłem łbem, słysząc jego rozkaz, zaczynając się odwracać, gdy lew wyraźnie dał mi znać, że audiencja skończona. Podniosłem łapę i zamarłem w połowie kroku, słysząc swoje imię. Zaskoczony odwróciłem łeb, znowu wpatrując się w Wodza. Ale jak? Ku*wa jak? Skąd on mógł znać moje imię? Nie przedstawiałem mu się! W sumie mało lwów z tej krainy je znało. Chciałem spytać. Miałem… nie tylko to pytanie, miałem dziesiątki pytań! Ale byłem zbyt rozsądny by je zadać, gdy Wielki Buc dał mi wyraźnie znać, że pora się rozstać. Zerknąłem na przebrzydłą hienę. Ją przeprosić? Jej to powinno się rozharatać gardło… ale rozkaz to rozkaz.
- Przepraszam – rzuciłem zimnym głosem ze spojrzeniem wyraźnie wskazującym na to, że jak się spotkamy to już nie będzie tak miło. I popatrzyłem wyczekująco na małpę, ruszając za nim, jeśliby mnie zaczął gdzieś prowadzić. Gdyby hieny miały dłuższe ogony, to bym spróbował go jej niechcący zdeptać, ale niestety one… nawet ogonów nie miały porządnych.
Po chwili Pan Śmierć powrócił. A to mnie od razu w pełni uspokoiło. Dzięki niemu myślałem o ocaleniu swojego życia a nie zakończeniu życia hieny. Inna perspektywa… stanowczo ułatwia skupienie się na poprawnym zachowaniu. Ku*wa, drań był duży. Dopiero teraz zobaczyłem, jaki był ogromny. Gdyby był spętany w moim lochu… to nie trzymałbym go zbyt długo tylko zdecydowanie wolał szybko zabić. Bo… bo coś w nim było… groźnego. Mrocznego. Napawającego strachem. Jakby wysycał ze swojej okolicy radość życia, jakkolwiek by to durnie i oklepanie nie brzmiało. Słysząc jego słowa przytaknąłem mu łbem, obniżając go i wbijając oczy w posadzkę, okazując mu szacunek i uległość. Może ta durna hiena to zobaczy i zapamięta, jak się należy względem większych od siebie odnosić? Zawahałem się, słysząc jego słowa. On… on chyba rzeczywiście mógł znać moją przeszłość, mógł o niej coś słyszeć, skoro… skoro tak mówił.
- Ale… ale informacje. Brakuje mi informacji. Od niedawna tutaj jestem. Jakieś rady? Wskazówki? – ośmieliłem się go poprosić. Bo jednak… no nie znałem aktualnej sytuacji. Trzymałem się na uboczu. Czemu nie poprosił lwów, które były dłużej? Nie ufał im? Uznał, że ja nadaje się do tego bardziej? Oczywiście zajmowałem się podobnymi rzeczami w swojej krainie. Ale wtedy miałem pełną informację, miałem szpiegów, wywiad i zaufane lwy, którym mogłem zlecać misje. Ja… ja bardziej nadawałem się do planowania, do koordynacji. Samemu takie rzeczy robić? Jeden lew nie był w stanie wszystkiego ogarniać! To… musiało być ich więcej!
Przytaknąłem łbem, słysząc jego rozkaz, zaczynając się odwracać, gdy lew wyraźnie dał mi znać, że audiencja skończona. Podniosłem łapę i zamarłem w połowie kroku, słysząc swoje imię. Zaskoczony odwróciłem łeb, znowu wpatrując się w Wodza. Ale jak? Ku*wa jak? Skąd on mógł znać moje imię? Nie przedstawiałem mu się! W sumie mało lwów z tej krainy je znało. Chciałem spytać. Miałem… nie tylko to pytanie, miałem dziesiątki pytań! Ale byłem zbyt rozsądny by je zadać, gdy Wielki Buc dał mi wyraźnie znać, że pora się rozstać. Zerknąłem na przebrzydłą hienę. Ją przeprosić? Jej to powinno się rozharatać gardło… ale rozkaz to rozkaz.
- Przepraszam – rzuciłem zimnym głosem ze spojrzeniem wyraźnie wskazującym na to, że jak się spotkamy to już nie będzie tak miło. I popatrzyłem wyczekująco na małpę, ruszając za nim, jeśliby mnie zaczął gdzieś prowadzić. Gdyby hieny miały dłuższe ogony, to bym spróbował go jej niechcący zdeptać, ale niestety one… nawet ogonów nie miały porządnych.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Po skończonej audiencji i wymuszonych przeprosinach Mane ruszył za Teliasem. Wspólnie opuścili ukrytą jaskinię i dopiero teraz lew dostrzegł, że znajdują się w wyższej partii góry nad lasem. Gdyby nie wiedział, że za tymi krzakami kryje się szczelina prowadząca do siedziby Wodza nigdy by tam nie trafił. Maskowanie było wręcz idealne, połączenie skalnego załomu i roślinności mogło zmylić nawet najbardziej spostrzegawczych. Co ciekawe nikt nie wydawał się zmartwiony, że teraz Mane zna położenie kryjówki. Tak jakby nic nie mogło im zagrozić. Czarna Śmierć popatrzył na lwa wzrokiem bez wyrazu. Telias od sześciu lat wykonywał posłusznie rozkazy Wodza i nigdy przenigdy ich nie skrytykował. Skoro jego pan uznał, że ten osobnik dobrze im się przysłuży tak właśnie było. Jednak wbrew powszechnej opinii ta ślepa wierność wcale nie znaczyła, że szympans był głupi albo nie miał własnego zdania. Wręcz przeciwnie był jednym z mądrzejszych członków drużyny i stąd brało się jego milczenie. Wiedział, że słowa wiele nie znaczą, a to sprawiało że wszystko co mówił było niezbędne i przemyślane.
- Stada mieszkają na zachodzie. Pierworodni, Strażnicy Kręgu i Zła Ziemia. Nie wychylaj się, powoli badaj sytuację zanim zaczniesz działać. Po całej krainie kręcą się nasi agenci, zareagują za słowa "Wakati umefika". Najwięcej o okolicy z politycznego punktu widzenia wie nasz naczelny dyplomata Azmodan - sokół -mruknął pod nosem łamiąc swoje zwykłe milczenie. Rozumiał nieco zagubienie Mane, który trafił do intrygi znacznie większej od niego. Telias uznał, że tych informacji może udzielić. Pogłaskał kilka razy swoje kamienne ostrze i spojrzał pytająco na lwa. Postara się odpowiedzieć jeszcze na jego pytania, zanim wyprowadzi go poza granice terytorium Wodza. Czarna Śmierć sam był zagubiony kiedy lata temu spotkał Wodza, wtedy jeszcze bez swojego widmowego pancerza i tego przydomka. Tak to były czasy. Był jedynym który przeżył zarazę w swojej ojczyźnie. Zarazę sprowadzoną przez Wodza. Wtedy jeszcze ten czarny lew był całkiem młody i myślał że wszystko da radę zrobić w pojedynkę. Widok Teliasa rzucającego się na niego ze wściekłością uświadomił mu, że świata nie da się uleczyć samotnie. Początkowo szympans nienawidził Wodza za zamordowanie mu rodziny, ale dość szybko zrozumiał że ten ponadprzeciętny czarnogrzywy ma świętą rację.
- Stada mieszkają na zachodzie. Pierworodni, Strażnicy Kręgu i Zła Ziemia. Nie wychylaj się, powoli badaj sytuację zanim zaczniesz działać. Po całej krainie kręcą się nasi agenci, zareagują za słowa "Wakati umefika". Najwięcej o okolicy z politycznego punktu widzenia wie nasz naczelny dyplomata Azmodan - sokół -mruknął pod nosem łamiąc swoje zwykłe milczenie. Rozumiał nieco zagubienie Mane, który trafił do intrygi znacznie większej od niego. Telias uznał, że tych informacji może udzielić. Pogłaskał kilka razy swoje kamienne ostrze i spojrzał pytająco na lwa. Postara się odpowiedzieć jeszcze na jego pytania, zanim wyprowadzi go poza granice terytorium Wodza. Czarna Śmierć sam był zagubiony kiedy lata temu spotkał Wodza, wtedy jeszcze bez swojego widmowego pancerza i tego przydomka. Tak to były czasy. Był jedynym który przeżył zarazę w swojej ojczyźnie. Zarazę sprowadzoną przez Wodza. Wtedy jeszcze ten czarny lew był całkiem młody i myślał że wszystko da radę zrobić w pojedynkę. Widok Teliasa rzucającego się na niego ze wściekłością uświadomił mu, że świata nie da się uleczyć samotnie. Początkowo szympans nienawidził Wodza za zamordowanie mu rodziny, ale dość szybko zrozumiał że ten ponadprzeciętny czarnogrzywy ma świętą rację.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Cóż miałem robić? Audiencja się skończyła więc ruszyłem za tą wstrętną małpą woląc nie ryzykować, że Pan Śmierć zmieni swoje co do kwestii mojego przeżycia. Chociaż ten raczej sprawiał wrażenie, że każda jego decyzja została dobrze przemyślana – nie wyglądał na kogoś, kto bez powodu zmieniałby zdanie. Aczkolwiek „bez powodu” mogło być tutaj kluczowe, bo w sumie ciężko było powiedzieć, co mogłoby wpłynąć na jego decyzję… więc wolałem się mimo wszystko usunąć. Tak by go nie denerwować. I ruszyłem za małpą.
Jak się okazało po wyjściu, byliśmy znacznie wyżej niż miejsce, gdzie zostałem zaatakowany. Chciało im się tyle mnie nieść? Może powinienem jeszcze dziękować za podwózkę, za jakąś lektykę? Chyba nie byłem w nastroju do okazywania wdzięczności, a wolałem się skupić na dokładnym zapamiętaniu miejsca, unikając jednak rozglądania się, by nie zdradzać się z tym, że zapamiętuję cechy charakterystyczne, mające mi umożliwić potencjalny powrót w to miejsce. Zapamiętałem sobie przekazane mi przez szympansa informacje – a już prawie zdążyłem zapomnieć, że on mówi. Były mniej więcej zgodne z tym, co słyszałem wcześniej, chociaż zawsze uważałem, że im więcej niezależnych źródeł wiedzy tym lepiej. Powtórzyłem kilka razy w myślach hasło kontaktowe i imię… sokoła? Dziwny pomysł na sojusznika czy sługę – nigdy nie przepadałem za żadnymi ptasimi móżdżkami. Gest gładzenie ostrza mi się już mniej podobał. Gdyby nie jego broń, gdyby nie protekcja… to pewnie przebrzydły małpiszon nie byłby taki… pewny siebie. Zaczekałem jeszcze chwilkę mając nadzieję, że coś więcej się dowiem, ale milczał.
- Jakieś sugestie od czego mam zacząć? – spytałem, chociaż z drugiej strony… im mniej szczegółów tym więcej możliwości interpretacyjnych. Gdybym dostał konkretne rozkazy to nie musiałbym się zastanawiać, a tylko je wykonywał. Brak rozkazów był z jednej strony trudniejszy, bo sam musiałem podjąć jakieś decyzje, ale z drugiej strony łatwiejszy… bo na upartego nie musiałem robić nic. A oskarżony o brak efektów czy działań zawsze mogłem się tłumaczyć przygotowywaniem planu, zbieraniem informacji i czekaniem na odpowiednią sytuację.
Wpatrzyłem się wyczekująco na szympansa. Mogłem już odejść? Czy to wszystko było… tylko głupim żartek, kawałem, sztuczną nadzieją i nie pozwolą mi odejść, zaraz mnie zabijając? Powinienem się rzucić do ucieczki? Raczej nie, bo jeśliby chcieli mnie zabić… to już dawno by to zrobili. No i pewnie byliby w stanie mnie dogonić w nieznanym mi terenie. Więc… więc zostało mi spokojne czekanie na sygnał.
Jak się okazało po wyjściu, byliśmy znacznie wyżej niż miejsce, gdzie zostałem zaatakowany. Chciało im się tyle mnie nieść? Może powinienem jeszcze dziękować za podwózkę, za jakąś lektykę? Chyba nie byłem w nastroju do okazywania wdzięczności, a wolałem się skupić na dokładnym zapamiętaniu miejsca, unikając jednak rozglądania się, by nie zdradzać się z tym, że zapamiętuję cechy charakterystyczne, mające mi umożliwić potencjalny powrót w to miejsce. Zapamiętałem sobie przekazane mi przez szympansa informacje – a już prawie zdążyłem zapomnieć, że on mówi. Były mniej więcej zgodne z tym, co słyszałem wcześniej, chociaż zawsze uważałem, że im więcej niezależnych źródeł wiedzy tym lepiej. Powtórzyłem kilka razy w myślach hasło kontaktowe i imię… sokoła? Dziwny pomysł na sojusznika czy sługę – nigdy nie przepadałem za żadnymi ptasimi móżdżkami. Gest gładzenie ostrza mi się już mniej podobał. Gdyby nie jego broń, gdyby nie protekcja… to pewnie przebrzydły małpiszon nie byłby taki… pewny siebie. Zaczekałem jeszcze chwilkę mając nadzieję, że coś więcej się dowiem, ale milczał.
- Jakieś sugestie od czego mam zacząć? – spytałem, chociaż z drugiej strony… im mniej szczegółów tym więcej możliwości interpretacyjnych. Gdybym dostał konkretne rozkazy to nie musiałbym się zastanawiać, a tylko je wykonywał. Brak rozkazów był z jednej strony trudniejszy, bo sam musiałem podjąć jakieś decyzje, ale z drugiej strony łatwiejszy… bo na upartego nie musiałem robić nic. A oskarżony o brak efektów czy działań zawsze mogłem się tłumaczyć przygotowywaniem planu, zbieraniem informacji i czekaniem na odpowiednią sytuację.
Wpatrzyłem się wyczekująco na szympansa. Mogłem już odejść? Czy to wszystko było… tylko głupim żartek, kawałem, sztuczną nadzieją i nie pozwolą mi odejść, zaraz mnie zabijając? Powinienem się rzucić do ucieczki? Raczej nie, bo jeśliby chcieli mnie zabić… to już dawno by to zrobili. No i pewnie byliby w stanie mnie dogonić w nieznanym mi terenie. Więc… więc zostało mi spokojne czekanie na sygnał.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Telias delikatnym uniesieniem kącików ust skwitował zgorszenie widoczne głęboko w ślepiach Manego. Przebywając tyle z Wodzem nauczył się paru jego sztuczek, w tym podstawowego czytania emocji z mimiki. Czarna Śmierć był głęboko przekonany, że złapany przez nich lew jest zdegustowany koniecznością zważania na małpę. Znał wielu takich jak on. Niezliczone sprytne lwy, które zostawały tymczasowo zatrudnione przez Wodza. Każdy z nich po pewnym czasie myślał, że będąc lwem z łatwością zostanie nową prawą łapą przywódcy. Dość powiedzieć, że ich już dawno nie było podczas gdy Telias wciąż był najlepszym agentem Nadchodzącego Oczyszczenia. To właśnie podobało mu się w Wodzu, ten szacunek dla każdego gatunku i przeświadczenie o tym, że każdy jest przydatny. Sam fakt, że wśród Heroldów były jedynie dwa lwy był zaskakujący dla niezorientowanych w temacie. Szympans podrzucił swoje ostrze do góry i płynnie złapał za rękojeść. Zmierzył Manego po raz kolejny uważnym wzrokiem.
- Nie ja jestem tu od sugestii, skoro Wódz cię oszczędził to znaczy że masz poukładane w głowie i sam wiesz co zrobić -mruknął dając jasno znać, że nie będzie narzucał mu żadnych metod. Telias miał proste podejście, wykonywał rozkazy Wodza, a jeśli ten nie miał żadnych robił po swojemu i tak właśnie powinno być. Niech Mane robi co mu się żywnie podoba, byle doprowadził do wyników, których chce Wódz. Czarny szympans machnął ręką wskazując na ścieżkę prowadzącą w dół. Ich nowy lwi pracownik był wolny, wolny na tyle na ile można było być po spotkaniu Pana Śmierci. Telias nie miał najmniejszych wątpliwości, że jeśli samiec zawiedzie oczekiwania w nim pokładane, to właśnie szympans zostanie wysłany by go ukarać. Małpiszon gwizdnął przeciągle i kiwnął łbem, pośpieszając lwa. Spotkanie w kryjówce było skończone.
- Nie ja jestem tu od sugestii, skoro Wódz cię oszczędził to znaczy że masz poukładane w głowie i sam wiesz co zrobić -mruknął dając jasno znać, że nie będzie narzucał mu żadnych metod. Telias miał proste podejście, wykonywał rozkazy Wodza, a jeśli ten nie miał żadnych robił po swojemu i tak właśnie powinno być. Niech Mane robi co mu się żywnie podoba, byle doprowadził do wyników, których chce Wódz. Czarny szympans machnął ręką wskazując na ścieżkę prowadzącą w dół. Ich nowy lwi pracownik był wolny, wolny na tyle na ile można było być po spotkaniu Pana Śmierci. Telias nie miał najmniejszych wątpliwości, że jeśli samiec zawiedzie oczekiwania w nim pokładane, to właśnie szympans zostanie wysłany by go ukarać. Małpiszon gwizdnął przeciągle i kiwnął łbem, pośpieszając lwa. Spotkanie w kryjówce było skończone.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
W miejscu, gdzie się urodziłem, inne gatunki znały swoje miejsce. To lwy były stworzone do rządzenia. Roślinożercy, różne antylopy czy zebry, mogły być co najwyżej naszym obiadem. A inne gatunki, takie jak małpy, naszymi podnóżkami, służącymi, niewolnikami. Bo generalnie mogły być przydatne – służyły do wytwarzania różnych przydatnych przedmiotów, dzięki którym moje rodzinne strony stały na znacznie wyższym poziomie ewolucyjnym niż tutejsze, prymitywne lwy. W końcu odrobina niewolnictwa zawsze dobrze wpływała na rynek pracy a silna klasa wyższa pod postacią lwów korzystnie oddziaływała na rozwój. A jakieś lewicowe pomysły, jakaś chora idea równości zwierząt czy jakieś brednie zwane „szowinizmem gatunkowym” to co najwyżej prowadziły lwy na zatracenie. I moim zdaniem takie rzeczy powinno się karać śmiercią. Na koniec, bo przed śmiercią parę tortur czy gwałtów, najlepiej wykonywanych publicznie, by kara miała naprawdę silny, edukacyjny charakter i dawała innym obraz co się dzieje z tymi, którzy głoszą wrogie, błędne, kłamliwe teorie, godzące w ład społeczny. W każdym razie… ja nie miałem zamiaru ukrywać pogardy do innych gatunków. W przypadku hieny ostentacyjnie okazywałem wrogość, jednak względem szympansa hamowałem się, nie robiąc tego zbyt jawnie, chociaż dało się to z łatwością we mnie dojrzeć. Nie było to trudne. Tak, małpia sztuczka, podrzucanie noża. Tylko na to było go stać.
- Tak, żebyś się nie zdziwił… dobrze wiem, co mam zrobić – stwierdziłem krótko, oblizując się, wkurzony bezużytecznością wypowiedzianych przez niego słów. Miałem nadzieję, że dojdzie do niego, że gdyby to ode mnie zależało, co mam zrobić… to wredny małpiszon już by nie miał szyi. Albo… albo chwyciłbym nóż w pysk i pociągnąłbym po tej jego małpiej mordzie, poszerzając mu ten uśmiech by był bardziej sardonicznym. Albo wbiłbym mu ostrze w jeszcze inne miejsce, możliwe głęboko. Na pewno nie zginąłby zbyt szybko. Już bym o to zadbał.
Gwałtownie spiąłem się, wszystkie swoje mięśnie, zbierając się do skoku na szympansa, gdy on miał celność na mnie zagwizdać, jakbym był jakąś jego hieną na posyłki. Podniosłem wargi, obnażając kły, cofnąłem ciało, przenosząc cały ciężar na zadnie łapy, chcąc się potężnym ich wyrzutem wybić prosto w stronę bezczelnej małpy, mając zamiar jej rozszarpać gardło. Ale… ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Majtnąłem wściekle ogonem… i… i powoli się odwróciłem, ślamazarnie odchodząc. Ale… ale kiedyś go ku*wa zabiję! Zaje*ię! Miałem nadzieję, że małpiszon nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Jeśli nic się niespodziewanego nie stało… to po chili odszedłem.
z/t?
- Tak, żebyś się nie zdziwił… dobrze wiem, co mam zrobić – stwierdziłem krótko, oblizując się, wkurzony bezużytecznością wypowiedzianych przez niego słów. Miałem nadzieję, że dojdzie do niego, że gdyby to ode mnie zależało, co mam zrobić… to wredny małpiszon już by nie miał szyi. Albo… albo chwyciłbym nóż w pysk i pociągnąłbym po tej jego małpiej mordzie, poszerzając mu ten uśmiech by był bardziej sardonicznym. Albo wbiłbym mu ostrze w jeszcze inne miejsce, możliwe głęboko. Na pewno nie zginąłby zbyt szybko. Już bym o to zadbał.
Gwałtownie spiąłem się, wszystkie swoje mięśnie, zbierając się do skoku na szympansa, gdy on miał celność na mnie zagwizdać, jakbym był jakąś jego hieną na posyłki. Podniosłem wargi, obnażając kły, cofnąłem ciało, przenosząc cały ciężar na zadnie łapy, chcąc się potężnym ich wyrzutem wybić prosto w stronę bezczelnej małpy, mając zamiar jej rozszarpać gardło. Ale… ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Majtnąłem wściekle ogonem… i… i powoli się odwróciłem, ślamazarnie odchodząc. Ale… ale kiedyś go ku*wa zabiję! Zaje*ię! Miałem nadzieję, że małpiszon nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Jeśli nic się niespodziewanego nie stało… to po chili odszedłem.
z/t?
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
@Corrax Filius
Azmodan był tak bardzo zaaferowany zmianą w ich wielkim planie, że kompletnie nie dostrzegł podążającej za nim Corrax. Spieszył się zdać relację przełożonemu. Zwiadowczyni leciała za nim całą drogę do Kilimandżaro, by w końcu dostrzec sylwetkę sokoła znikającą w zamaskowanej szczelinie. Od niej zależało co stanie się dalej.
Azmodan był tak bardzo zaaferowany zmianą w ich wielkim planie, że kompletnie nie dostrzegł podążającej za nim Corrax. Spieszył się zdać relację przełożonemu. Zwiadowczyni leciała za nim całą drogę do Kilimandżaro, by w końcu dostrzec sylwetkę sokoła znikającą w zamaskowanej szczelinie. Od niej zależało co stanie się dalej.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Aquila
- Posty: 161
- Gatunek: Wojownik Wspaniały
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 12 paź 2015
- Specjalizacja: Medyk poziom 1
Szaman poziom 1 - Waleczność: 30
- Zręczność: 36
- Percepcja: 50
Przeleciała nad szczeliną, zatoczyła małe koło odczekawszy kilka chwil nim wylądowała koło tej ukrytej szczeliny, nie była głupia i wiedziała że musi tam być wlot, sokoły od tak sobie nie znikają w zboczu góry. Przeskoczyła z kamienia na kamień nieco bliżej i kiwając głową na boki przyjzała się wejściu, potem okolicy, kalkulując w łebku o co w tym wszystkim chodzi.
Azmodan z pewnością miał się za kogoś ważnego, może był jakimś filozofem, ale mógł też być szychą w jakiejś organizacji. Niczego nie wykluczała dopóki nie potwierdzi podejrzeń.
Azmodan z pewnością miał się za kogoś ważnego, może był jakimś filozofem, ale mógł też być szychą w jakiejś organizacji. Niczego nie wykluczała dopóki nie potwierdzi podejrzeń.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
Cierpliwość w końcu się opłaciła, po dłuższym oczekiwaniu z zamaskowanej przez górskie krzewy szczeliny wyłonił się Wódz we własnej osobie. Oczywiście Corrax nie miała najmniejszego pojęcia kim jest ten majestatyczny czarny jak noc lew odziany w pancerz z lśniących kości, ale sam jego wygląd robił już odpowiednie wrażenie. Zwiadowczyni od razu poczuła się dziwnie nieswojo w towarzystwie tego przerażającego osobnika, tak jakby sama jego obecność wystarczała by sprowadzić kłopoty. Po chwili z kryjówki wyłonił się również Azmodan żywiołowo trzepocząc skrzydłami. Żaden z nich nie dostrzegł Corrax, albo co gorsza nie uznał jej za zagrożenie.
- Powiadasz, że zawarli pokój? Rozważałem taką opcję. Pora ugryźć temat od innej strony. Powiadom Valtana i Eltaena, potrzebuję księżniczki jak najszybciej -głęboki, basowy, przeszywający do szpiku kości głos Wodza rozbrzmiał jak grzmot w otulającej ich górskiej ciszy.
- Tak jest panie -Głos Nadchodzącego Oczyszczenia kiwnął jedynie głową i natychmiast poderwał się do lotu. Od Corrax zależało czy pofrunie za nim czy zostanie obserwować tajemniczego lwa.
- Powiadasz, że zawarli pokój? Rozważałem taką opcję. Pora ugryźć temat od innej strony. Powiadom Valtana i Eltaena, potrzebuję księżniczki jak najszybciej -głęboki, basowy, przeszywający do szpiku kości głos Wodza rozbrzmiał jak grzmot w otulającej ich górskiej ciszy.
- Tak jest panie -Głos Nadchodzącego Oczyszczenia kiwnął jedynie głową i natychmiast poderwał się do lotu. Od Corrax zależało czy pofrunie za nim czy zostanie obserwować tajemniczego lwa.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości