x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Jezioro
- Ragir
- Król
- Posty: 926
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 69
- Zręczność: 59
- Percepcja: 30
Re: Jezioro
-Dobrze się spisałeś- Nie kryłem zadowolenia. Widać jednak, że ptaszysko może się przydawać.
- Jak wrócimy dam ci strawy, na pewno jesteś głodny- W końcu tyle leciał i jeszcze został zaatakowany.
-Klątwa mówisz- To brzmiało dość interesująco i zarazem intrygująco sam będę musiał to sprawdzić w najbliższym czasie. Nie byłem szamanem ani nikim takiem, jednak samo uznanie tamtych terenów za jakieś takie inne było same w sobie ciekawe. do tego słyszał ryk... Czyli jakieś stado przejęło tereny. Też będę musiał to sprawdzić ale i być ostrożnym. Wolałbym nie wpaść w jakieś zasadzki czy coś podobnego. Szedłem spokojnie i byliśmy coraz bliżej naszej jaskini.
@Mistrz Gry
zt
- Jak wrócimy dam ci strawy, na pewno jesteś głodny- W końcu tyle leciał i jeszcze został zaatakowany.
-Klątwa mówisz- To brzmiało dość interesująco i zarazem intrygująco sam będę musiał to sprawdzić w najbliższym czasie. Nie byłem szamanem ani nikim takiem, jednak samo uznanie tamtych terenów za jakieś takie inne było same w sobie ciekawe. do tego słyszał ryk... Czyli jakieś stado przejęło tereny. Też będę musiał to sprawdzić ale i być ostrożnym. Wolałbym nie wpaść w jakieś zasadzki czy coś podobnego. Szedłem spokojnie i byliśmy coraz bliżej naszej jaskini.
@Mistrz Gry
zt
Ostatnio zmieniony 14 lut 2020, 19:20 przez Ragir, łącznie zmieniany 1 raz.
- Nataka
- Posty: 157
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 11 kwie 2014
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
Medyk poziom 1 - Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 40
- Percepcja: 70
- Kontakt:
Nataka stała tak w bezruchu, napinając mięśnie i strosząc sierść na karku, uważnie obserwując Buhguura. Słysząc jego słowa zdziwiła się i ściągnęła brwi w zastanowieniu. Milczała tak przez dłuższą chwilę, starając się posłuchać swojej intuicji. W końcu nie wszyscy muszą być mordercami, a napotkany lew całkiem trafnie zauważył, że taka walka mogłaby być dla niej swojego rodzaju treningiem. Spojrzała po swoich przednich łapach, jakby sama starała się ocenić, czy taki trening naprawdę był jej potrzebny, czy mogła sobie odpuścić... Chwilę potem znów uniosła wzrok spoglądając na pysk lwa stojącego przed nią. Bądź co bądź, faktycznie kipiał pozytywną energią, więc może zgodzenie się na jego propozycję nie wyjdzie jej na złe?
-W sumie... To chyba nie jest taki zły pomysł. Tylko nie połam mi kości przez przypadek. Z premedytacją z resztą też nie.- Rzuciła uśmiechając się nikle pod nosem i pochyliła łeb, aby ściągnąć z szyi swój naszyjnik, aby nie przeszkadzał jej w trakcie zapasów. Szybko schowała go do torby i odsunęła ją nieco na bok, aby wciąż była na widoku.
-...Rodzynko?- Powtórzyła za nim zdziwiona. -Mówisz tak do wszystkich lwic?-
Zapytała i pochyliła się nieco, przygotowując się do bitki.
~~~
Jako że jej "przeciwnik" nawet nie raczył jej odpowiedzieć na jej słowa postanowiła zabrać się stąd i ruszyć w dalszą drogę.
[ZT]
-W sumie... To chyba nie jest taki zły pomysł. Tylko nie połam mi kości przez przypadek. Z premedytacją z resztą też nie.- Rzuciła uśmiechając się nikle pod nosem i pochyliła łeb, aby ściągnąć z szyi swój naszyjnik, aby nie przeszkadzał jej w trakcie zapasów. Szybko schowała go do torby i odsunęła ją nieco na bok, aby wciąż była na widoku.
-...Rodzynko?- Powtórzyła za nim zdziwiona. -Mówisz tak do wszystkich lwic?-
Zapytała i pochyliła się nieco, przygotowując się do bitki.
~~~
Jako że jej "przeciwnik" nawet nie raczył jej odpowiedzieć na jej słowa postanowiła zabrać się stąd i ruszyć w dalszą drogę.
[ZT]
Ostatnio zmieniony 30 mar 2020, 15:43 przez Nataka, łącznie zmieniany 1 raz.
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Shanteeroth już z daleka usłyszała odgłosy rozmów, zwiastujące czyjąś niedaleką obecność. Im bliżej jeziora zaś się znajdowała, tym głośniejsze i wyraźniejsze były głosy lwów. Dwójka? Tak jej się wydawało. Jeden męski, drugi damski - aczkolwiek nie miała żadnej pewności, bowiem czasami pozory bywały mylące, o czym niejednokrotnie się przekonała. Powoli zbliżyła się do jeziora, niespiesznie wyłoniwszy się się z zarośli. Uśmiechnęła się łagodnie i skinęła łbem w kierunku rozmawiającej dwójki, znajdującej się - ku zadowoleniu srebrzystej lwicy - na przeciwległym brzegu akwenu. Shantee nie miała absolutnie nic przeciwko towarzystwu, niemniej liczyła na to, iż "zaliczy" tutaj krótki przystanek. Nieszczególnie więc próbowała inicjować rozmowę, lecz zanurzyła się zaraz z powrotem w zaroślach tuż obok brzegu, poszukując dokładnie tego samego, co raptem przed momentem odszukała znajdująca się tak blisko Nataka.
Nie zniechęciła się po pierwszych chwilach. Odwróciła się tak, by jeden z jej boków znajdował się równolegle do brzegu, po czym ruszyła przed siebie, niestrudzenie przecierając nosem kolejne trawsko, w poszukiwaniu żółtych kwiatuszków. Wiedziała, iż pewnego dnia może się bardzo przydać jej lub jej pacjentom, toteż nie zamierzała odpuszczać tak łatwo. Jej oko nagle wyłapało żółte drobinki pośród traw, niemalże więc popędziła w tamtym kierunku, chcąc się przekonać, czy tym razem jej się poszczęści. Jednocześnie też znajdowała się coraz bliżej Nataki oraz Buuhgura, jednak jakoś kompletnie teraz o tym zapomniała...
Ku swojemu rozczarowaniu odkryła, że żółte drobiny okazały się tylko płatkami rozrzuconymi pośród wysokiej, suchej dość, trawy. Zapewne gdyby aż tak mocno nie zależało jej na odnalezieniu kocanki, dawno już zorientowałaby się, że zmysły spłatały jej złośliwego figla. Ostatecznie wylądowała nosem w pozostałościach po kwiatkach, które nie zdałyby się na zbyt wiele - chyba tylko do wykonania jakich ozdóbek z suszu. Westchnęła. Nie, nie mogła się poddać! Czuła podskórnie, że kocanka gdzieś tutaj się czai, schowana nieopodal i śmiejąca się jej w pysk. Westchnęła, po czym wróciła do jeziorka, od którego nieco się oddaliła, zwabiona złośliwością kocanki.
Potem już parła przed siebie, coraz bliżej i bliżej niecodziennej parki. Nie zamierzała ich podsłuchiwać, nie chciała im przeszkadzać, dlatego odczuwała narastającą presję, by odnaleźć to, czego potrzebuje i oddalić się, pozwalając tamtym dalej kontynuować schadzkę. Miała nadzieję, iż nie mają jej za złe tego nagłego pojawienia się w okolicy...
W końcu znalazła wysunięte na nóżce żółte kwiatuszki. Uśmiechnęła się szeroko, skinęła roślinie łbem jakoby w powitaniu, by następnie delikatnie ułamać sobie odrobinę kwiatków. Jakoś wyglądały śliczniej niż liście, a przecież - wierząc słowom Daktariego - miały równie lecznicze właściwości, jak zielone części rośliny. Wsunęła ostrożnie żółte miniaturowe słoneczko do sakiewki, wychyliła łeb z trawy i skinęła znowu głową, tym razem żegnając parkę. W sumie kto wie, czy w ogóle dostrzegli jej obecność?
Na wszelki wypadek postanowiła chwilę zostać, jakby chcieli podzielić się z nią pretensjami czy coś.
/ + 1x kocanka
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
98, 11, 93
1 sukces, szukamy dalej!98, 11, 93
Nie zniechęciła się po pierwszych chwilach. Odwróciła się tak, by jeden z jej boków znajdował się równolegle do brzegu, po czym ruszyła przed siebie, niestrudzenie przecierając nosem kolejne trawsko, w poszukiwaniu żółtych kwiatuszków. Wiedziała, iż pewnego dnia może się bardzo przydać jej lub jej pacjentom, toteż nie zamierzała odpuszczać tak łatwo. Jej oko nagle wyłapało żółte drobinki pośród traw, niemalże więc popędziła w tamtym kierunku, chcąc się przekonać, czy tym razem jej się poszczęści. Jednocześnie też znajdowała się coraz bliżej Nataki oraz Buuhgura, jednak jakoś kompletnie teraz o tym zapomniała...
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
76, 19, 75
Jak widać wysokie rzuty wciąż się nas trzymają.76, 19, 75
Ku swojemu rozczarowaniu odkryła, że żółte drobiny okazały się tylko płatkami rozrzuconymi pośród wysokiej, suchej dość, trawy. Zapewne gdyby aż tak mocno nie zależało jej na odnalezieniu kocanki, dawno już zorientowałaby się, że zmysły spłatały jej złośliwego figla. Ostatecznie wylądowała nosem w pozostałościach po kwiatkach, które nie zdałyby się na zbyt wiele - chyba tylko do wykonania jakich ozdóbek z suszu. Westchnęła. Nie, nie mogła się poddać! Czuła podskórnie, że kocanka gdzieś tutaj się czai, schowana nieopodal i śmiejąca się jej w pysk. Westchnęła, po czym wróciła do jeziorka, od którego nieco się oddaliła, zwabiona złośliwością kocanki.
Potem już parła przed siebie, coraz bliżej i bliżej niecodziennej parki. Nie zamierzała ich podsłuchiwać, nie chciała im przeszkadzać, dlatego odczuwała narastającą presję, by odnaleźć to, czego potrzebuje i oddalić się, pozwalając tamtym dalej kontynuować schadzkę. Miała nadzieję, iż nie mają jej za złe tego nagłego pojawienia się w okolicy...
Shanteeroth wyrzuca 3d100:
78, 47, 39
2 sukcesy! 78, 47, 39
W końcu znalazła wysunięte na nóżce żółte kwiatuszki. Uśmiechnęła się szeroko, skinęła roślinie łbem jakoby w powitaniu, by następnie delikatnie ułamać sobie odrobinę kwiatków. Jakoś wyglądały śliczniej niż liście, a przecież - wierząc słowom Daktariego - miały równie lecznicze właściwości, jak zielone części rośliny. Wsunęła ostrożnie żółte miniaturowe słoneczko do sakiewki, wychyliła łeb z trawy i skinęła znowu głową, tym razem żegnając parkę. W sumie kto wie, czy w ogóle dostrzegli jej obecność?
Na wszelki wypadek postanowiła chwilę zostać, jakby chcieli podzielić się z nią pretensjami czy coś.
/ + 1x kocanka
- Shanteeroth
- Posty: 995
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 sie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 40
- Zręczność: 55
- Percepcja: 60
Po upływie dobrej chwili uznała w końcu, iż najwidoczniej obecna tutaj dwójka nie miała nic przeciwko jej obecności - tak przynajmniej wnioskowała oraz taką nadzieję żywiła. Uśmiechnęła się jeszcze raz, po czym ruszyła przed siebie. Do miejsca docelowego wciąż miała wiele, wiele mil i z pewnością czeka ją jeszcze co najmniej jeden przystanek...
/ zt
/ zt
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Minąwszy rubieże niezbadanej przez niego krainy, umknęło kilka dni, zanim całkowicie zanurzył się w głębinach tutejszej dziewiczej enklawy. Lecz równocześnie zdawać się mogło, iż była to ziemia w pełni opustoszała? Bowiem do tej pory, na swojej ścieżce nie spotkał żywego ducha z którym mógłby zamienić choćby słówko. Dobrze, że chociaż czasami mógł natrafić na jako taki smaczny kąsek, który podtrzymywał go na duchu oraz siłach, iż nie zawędrował na sam kraniec jakiejś wymarłej czeluści. Tak czy owak, z czasem począł nieco wątpić w dalszą podróż po tymże skrawku lądu. Zastanawiając się nawet nad powrotem do miejsca z którego wyruszył, aby stamtąd podążyć w inną stronę kontynentu.
Tymczasem tuż nad ranem, zawędrował w okolicę niezbyt monumentalnego jeziora. Przy którym postanowił ugasić pragnienie i zarazem, jak to wszakże miewał w swoim zwyczaju. Nieco podumać nad następnymi krokami, które miałby wkrótce poczynić.
Tymczasem tuż nad ranem, zawędrował w okolicę niezbyt monumentalnego jeziora. Przy którym postanowił ugasić pragnienie i zarazem, jak to wszakże miewał w swoim zwyczaju. Nieco podumać nad następnymi krokami, które miałby wkrótce poczynić.
- Tyr
- Posty: 21
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 kwie 2014
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 51
- Zręczność: 65
- Percepcja: 34
- Kontakt:
Było cicho, pusto, a z nieba żar się lał, ukrop normalnie, w duchu skląłem pogodę i swój ptasi móżdżek co mnie wywiódł w te manowce. Nawet w końcu moje łapy jasno dawały mi do zrozumienia, że chyba mnie za bardzo dziś słońce w głowę przygrzało. A z moją bajeczną grzywą nietrudno było by nagle zrobiło się zbyt ciepło pod kopułą.
W każdym razie z daleka poczułem jakiś chłodniejszy powiew wiatru i pomyślałem - o! tam musi być jakaś woda. Kilka kroków wprost na niezbyt wielkie, kamieniste wzniesienie i oto jestem, w całej swej okazałości. A poniżej zbiornik wodny, w sam raz na moje potrzeby.
Tyle, że coś mi tu nie grało. A konkretniej, biały punkt nad brzegiem, mało tego, nawet nie punkt, a plama, ogromna biała plama, aż zmarszczyłem nos i westchnąłem rozczarowany. Zwykłem liczyć na to, że spotkam jakąś białogłową, ale wystarczyło, bym postawił parę głośnych kroków, by się przekonać, że jednak nie tym razem. Co nie zmieniało faktu, że chciało mi się pić i absolutnie nikt nie był w stanie stanąć mi na drodze do szczęścia.
Szybko, niezbyt ostrożnie, nie kryjąc się wcale, znalazłem się przy brzegu. Niech by tylko wypowiedział jakieś "ale", to już bym mu pokazał gdzie raki zimują.
W każdym razie z daleka poczułem jakiś chłodniejszy powiew wiatru i pomyślałem - o! tam musi być jakaś woda. Kilka kroków wprost na niezbyt wielkie, kamieniste wzniesienie i oto jestem, w całej swej okazałości. A poniżej zbiornik wodny, w sam raz na moje potrzeby.
Tyle, że coś mi tu nie grało. A konkretniej, biały punkt nad brzegiem, mało tego, nawet nie punkt, a plama, ogromna biała plama, aż zmarszczyłem nos i westchnąłem rozczarowany. Zwykłem liczyć na to, że spotkam jakąś białogłową, ale wystarczyło, bym postawił parę głośnych kroków, by się przekonać, że jednak nie tym razem. Co nie zmieniało faktu, że chciało mi się pić i absolutnie nikt nie był w stanie stanąć mi na drodze do szczęścia.
Szybko, niezbyt ostrożnie, nie kryjąc się wcale, znalazłem się przy brzegu. Niech by tylko wypowiedział jakieś "ale", to już bym mu pokazał gdzie raki zimują.
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Niespodziewanie, coś lub nawet ktoś, postanowiło przerwać jego niebotyczne dywagacje. Które sprawiły zarazem, iż białolicy całkowicie zapomniał o poczuciu czasu. Równocześnie odkrywając, że po rześkim poranku pozostało jedynie odległe wspomnienie. Jednakże w obecnej rzeczywistości, w jakiej to niewątpliwie się znalazł. Ani myślał roztrząsać kwestię wszechobecnego żaru wylewającego się wprost z nieba, który komuś takiemu jak on, dopiero dawał się we znaki. Tym samym białofutry skupił wszystkie zmysły na misternej sylwetce nieznajomego, nie ukrywającego nawet tego, iż raczył nawiedzić jego jestestwo w sposób tak perfidny ~ Czyżby był panem owych włości? Pomyślał.
Przecież nigdzie przeto nie wyczuł żadnych specyficznych zapachów, świadczących o naruszeniu niewidocznej bariery w postaci granicy ~ Albo, być może znalazłem się w potrzasku bandy drabów? W drugiej kolejności przeszła mu owa myśl przez głowę.
Której sam herszt, najwyraźniej pewny swego, wytoczył swoje cielsko naprzód na spotkanie z białofutrym. Lecz wówczas, gdzież to ziomkowie nieznajomego mogli się pochować na tymże pustkowiu, skoro jego sokoli wzrok nigdzie nie mógł ich wypatrzyć ~ A może to wszystko było jedynie iluzją zmęczonego umysłu długą podróżą? Ostatecznie wywnioskował.
Tak czy owak, białolicy nie zamierzał ani trochę ryzykować. Toteż spokojnie powstał z ziemi, na której znacznie wcześniej wygodnie spoczął. Aby następnie, nie spuszczając z ametystowych tęczówek sylwetki nieznajomej grzywy. Począł ze stoickim wyrazem pyska przyglądać się jego następnym krokom.
Przecież nigdzie przeto nie wyczuł żadnych specyficznych zapachów, świadczących o naruszeniu niewidocznej bariery w postaci granicy ~ Albo, być może znalazłem się w potrzasku bandy drabów? W drugiej kolejności przeszła mu owa myśl przez głowę.
Której sam herszt, najwyraźniej pewny swego, wytoczył swoje cielsko naprzód na spotkanie z białofutrym. Lecz wówczas, gdzież to ziomkowie nieznajomego mogli się pochować na tymże pustkowiu, skoro jego sokoli wzrok nigdzie nie mógł ich wypatrzyć ~ A może to wszystko było jedynie iluzją zmęczonego umysłu długą podróżą? Ostatecznie wywnioskował.
Tak czy owak, białolicy nie zamierzał ani trochę ryzykować. Toteż spokojnie powstał z ziemi, na której znacznie wcześniej wygodnie spoczął. Aby następnie, nie spuszczając z ametystowych tęczówek sylwetki nieznajomej grzywy. Począł ze stoickim wyrazem pyska przyglądać się jego następnym krokom.
- Tyr
- Posty: 21
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 kwie 2014
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 51
- Zręczność: 65
- Percepcja: 34
- Kontakt:
Ale mimoza, mruknąłem w myślach, przez chwilę na niego patrząc. Jakby sobie poszedł, to byłoby idealnie, ale najpierw przyjemności, a potem obowiązki. Zresztą, o czym ja myślałem, jakie obowiązki, w końcu byłem wolnym duchem, nikt mi nie mówił co mam robić. Toteż najpierw się napiłem, ale szybko i też nie do końca, bo tamten wciąż się na mnie patrzył, ewidentnie to czułem. Za grosz szacunku, pomyślałem, marszcząc brwi.
Ale tak mnie to wkurzyło, że myślę sobie, no nie odpuszczę. Bo jak inaczej wtedy byłbym kim jestem jeśli miałbym się kulić po kątach? Podszedłem więc do niego, w wysuniętymi pazurami, w razie gdyby trzeba było zareagować. Łeb dumnie podniosłem ku górze.
Znajdowałem się wystarczająco blisko by mu skoczyć do gardła.
- A ty co, lepszych zajęć nie ma dla takich kmiotków tylko przeszkadzanie starszym? Matka cię manier nie nauczyła? - Podniosłem na niego ton, chociaż nie było to konieczne. Niemniej, czułem się lepiej kiedy mogłem innym pokazać, a nie, kulić się i umykać wzrokiem przed innymi.
Przymrużyłem powieki.
Ale tak mnie to wkurzyło, że myślę sobie, no nie odpuszczę. Bo jak inaczej wtedy byłbym kim jestem jeśli miałbym się kulić po kątach? Podszedłem więc do niego, w wysuniętymi pazurami, w razie gdyby trzeba było zareagować. Łeb dumnie podniosłem ku górze.
Znajdowałem się wystarczająco blisko by mu skoczyć do gardła.
- A ty co, lepszych zajęć nie ma dla takich kmiotków tylko przeszkadzanie starszym? Matka cię manier nie nauczyła? - Podniosłem na niego ton, chociaż nie było to konieczne. Niemniej, czułem się lepiej kiedy mogłem innym pokazać, a nie, kulić się i umykać wzrokiem przed innymi.
Przymrużyłem powieki.
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Jak znacznie później się okazało, białofutry nazbyt wielce nie pomylił się w swoich wstępnych przypuszczeniach na temat tego, z kimże miał do czynienia. I zapewne, gdyby cofnąć się w czasie, do momentu w którym żyła nestorka. To niewykluczone, że z taktem odszedłby w swoim kierunku. Pozostawiając nieokrzesanego troglodytę wraz ze swoimi demonami na pastwę wszechobecnego losu. Do czasu, kiedy tamten trafiłby na równego sobie, bądź znacznie silniejszego – Co mu nawet by życzył. Który przemówiłby do niego jego własnym językiem i nauczyłby go co nieco manier. Lecz w tymże przypadku, białolicy nie uczynił tego, czego w późniejszym czasie mógłby pożałować. Czyżby zatem sparaliżował go strach? Niedoczekanie, albowiem wytrawne w swoim fachu ametystowe soczewki, szybko potwierdziły stopień obecnego zagrożenia, jakim dysponował domniemany przeciwnik. I na pewno nie wynosił on 9000 jednostek – nie mogłem się powstrzymać
A może była to wina ówczesnego osamotnienia, w jakim znajdowało się jestestwo białofutrego, tuż po śmierci jego mentorki? Do której od czasu do czasu mógł otworzyć pyska.
Tak czy owak, postanowił tym razem zaryzykować, w pełni znając konsekwencje dotyczące tego, w jaki sposób mogła zakończyć się dla niego, ta nowa znajomość – Wybacz, ale nie mam wobec Ciebie złowrogich zamiarów, ani tym bardziej nie szukam z tobą zwady – odrzekł nader spokojnie, jak to miewał w zwyczaju czynić. Gdyż bardzo dobrze wiedział, iż w obecnej sytuacji na nic zdałaby się gniewna postawa i tym bardziej riposta, po której zapewne nastąpiłaby identyczna reakcja. Nawet, jeśli tamten raczył w tak nikczemny sposób go urazić, to białolicy nie zamierzał opuszczać dotychczasowej, pozornie stoickiej gardy – Po za tym, nie ma nic złego w obserwacji czegoś lub nawet kogoś, jeśli wzbudza taką ciekawość. A skoro Twoje przybycie tutaj zademonstrowało wszem i wobec, iż niczego się nie obawiasz. To w takim razie musisz liczyć się z tak dociekliwym baczeniem innych na twą personę. – Chwilę później dodał, domyśliwszy się, o co tamtemu mogło dokładnie chodzić. Wylewając z siebie istny potok słów, który miał nadzieję, iż nie przyćmi tego, w jaki sposób postanowił wyłożyć kawę na ławę przed obecnym awanturnikiem. W między czasie obserwując nader dokładnie wszystkie czynniki współodpowiedzialne za przyszły atak, o ile takowy miałby teraz nastąpić. Między innymi obecny oddech nieznajomej grzywy wraz ze wszystkimi napiętymi mięśniami, które mogły zdradzić tak wiele, o ile ktoś umiał z nich odszyfrować odpowiednie sygnały.
A może była to wina ówczesnego osamotnienia, w jakim znajdowało się jestestwo białofutrego, tuż po śmierci jego mentorki? Do której od czasu do czasu mógł otworzyć pyska.
Tak czy owak, postanowił tym razem zaryzykować, w pełni znając konsekwencje dotyczące tego, w jaki sposób mogła zakończyć się dla niego, ta nowa znajomość – Wybacz, ale nie mam wobec Ciebie złowrogich zamiarów, ani tym bardziej nie szukam z tobą zwady – odrzekł nader spokojnie, jak to miewał w zwyczaju czynić. Gdyż bardzo dobrze wiedział, iż w obecnej sytuacji na nic zdałaby się gniewna postawa i tym bardziej riposta, po której zapewne nastąpiłaby identyczna reakcja. Nawet, jeśli tamten raczył w tak nikczemny sposób go urazić, to białolicy nie zamierzał opuszczać dotychczasowej, pozornie stoickiej gardy – Po za tym, nie ma nic złego w obserwacji czegoś lub nawet kogoś, jeśli wzbudza taką ciekawość. A skoro Twoje przybycie tutaj zademonstrowało wszem i wobec, iż niczego się nie obawiasz. To w takim razie musisz liczyć się z tak dociekliwym baczeniem innych na twą personę. – Chwilę później dodał, domyśliwszy się, o co tamtemu mogło dokładnie chodzić. Wylewając z siebie istny potok słów, który miał nadzieję, iż nie przyćmi tego, w jaki sposób postanowił wyłożyć kawę na ławę przed obecnym awanturnikiem. W między czasie obserwując nader dokładnie wszystkie czynniki współodpowiedzialne za przyszły atak, o ile takowy miałby teraz nastąpić. Między innymi obecny oddech nieznajomej grzywy wraz ze wszystkimi napiętymi mięśniami, które mogły zdradzić tak wiele, o ile ktoś umiał z nich odszyfrować odpowiednie sygnały.
- Tyr
- Posty: 21
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 kwie 2014
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 51
- Zręczność: 65
- Percepcja: 34
- Kontakt:
Fuknąłem nosem.
- Nachalne wścibstwo jest wystarczającym powodem. - Prychnąłem, unosząc delikatnie podbródek ku górze. Dzieciak chyba żył w innym świecie, skoro nie domyślał się, że samo zbliżenie dwóch samców na taką odległość mogło zostać uznane za wyzwanie. A ja tylko grałem w zasadzie swoją rolę, gdybym przyszedł tutaj na paluszkach, cicho jak mysz, to raczej nie zostałoby to odebrane zbyt dobrze.
Tym bardziej, że sam nie wiedziałem, czy kogoś nie ma w pobliżu. Nie to, że się obawiałem kogokolwiek, w końcu wystarczy na mnie spojrzeć, prawda? Prawda...?
- Poobserwuj sobie swoje własne odbicie, tak jak to robiłeś do tej pory. Dobrze. Ci. Radzę. - Wycedziłem wręcz przez zęby ostatnie słowa.
Badałem go. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem, w końcu przyszedłem się tu tylko napić, to, że nie przepadałem za cudzą obecnością to drugie. Oraz to, że nauczono mnie, by nawet nie dawać po sobie poznać, że mógłbym być odrobinę słabszy. Życie mnie tego nauczyło.
Postawiłem parę kroków by go trochę okrążyć. Rzecz jasna nie spełni wtedy mojej prośby, każdy by tak zrobił. Szukałem tylko pretekstu by z czystym sumieniem sobie pójść i robić swoje. Obojętnie w tę czy w tę stronę.
- Nachalne wścibstwo jest wystarczającym powodem. - Prychnąłem, unosząc delikatnie podbródek ku górze. Dzieciak chyba żył w innym świecie, skoro nie domyślał się, że samo zbliżenie dwóch samców na taką odległość mogło zostać uznane za wyzwanie. A ja tylko grałem w zasadzie swoją rolę, gdybym przyszedł tutaj na paluszkach, cicho jak mysz, to raczej nie zostałoby to odebrane zbyt dobrze.
Tym bardziej, że sam nie wiedziałem, czy kogoś nie ma w pobliżu. Nie to, że się obawiałem kogokolwiek, w końcu wystarczy na mnie spojrzeć, prawda? Prawda...?
- Poobserwuj sobie swoje własne odbicie, tak jak to robiłeś do tej pory. Dobrze. Ci. Radzę. - Wycedziłem wręcz przez zęby ostatnie słowa.
Badałem go. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem, w końcu przyszedłem się tu tylko napić, to, że nie przepadałem za cudzą obecnością to drugie. Oraz to, że nauczono mnie, by nawet nie dawać po sobie poznać, że mógłbym być odrobinę słabszy. Życie mnie tego nauczyło.
Postawiłem parę kroków by go trochę okrążyć. Rzecz jasna nie spełni wtedy mojej prośby, każdy by tak zrobił. Szukałem tylko pretekstu by z czystym sumieniem sobie pójść i robić swoje. Obojętnie w tę czy w tę stronę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości