x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Kąpielisko

Sięgające po horyzont połacie bujnych traw stanowią królestwo zwierząt kopytnych. Przemierzają je wielotysięczne stada zebr i antylop, a czasem pojawiają się także większe ssaki jak żyrafy czy słonie. Przyciąga to drapieżników, liczących na udane polowanie. Gdzieniegdzie występują pojedyncze akacje i baobaby, w których cieniu można ukryć się przed upałem.

Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Awatar użytkownika
Hiraeth
Posty: 341
Gatunek: fenek
Płeć: Samica
Data urodzenia: 13 wrz 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 21
Percepcja: 55
Kontakt:

Re: Kąpielisko

#61

Post autor: Hiraeth » 17 lut 2020, 16:27

Aha, czyli w krótkim czasie dało się ustalić dwie rzeczy - młodzik należał do tego stada ze skały, i sawanna najwyraźniej również; przemierzając rzekę na jego grzbiecie nie przekroczy granicy, musiała przejść ją wcześniej. Zatem było to to samo stado, o którym dawno temu opowiadał Rabsha, i lisiczka spróbowała sobie przypomnieć jego słowa. Hiena wyrażała się o lwioziemcach raczej chyba pozytywnie? Że przyjaźni, i pozwalają zjadać resztki padliny? Tak to chyba szło.
Pozostawała kwestia sformułowania "centrum dowodzenia", które pasowało jej raczej do państwa policyjnego, a nie takiego... pokojowego.
- Czy... - zaczęła, przyglądając się swojemu znalazcy - był chyba jeszcze nie całkiem dorosły. Może to dlatego był dla niej taki miły i jeszcze po dziecięcemu niewinny? - ... czy uważasz, że wchodząc na wasz teren powinnam się komuś zameldować? Jakiemuś waszemu królowi, księciu? - czy kto tam tu u was zarządza. Nie chciała go obrazić i zapytać "komuś dorosłemu", bo sprawiłoby to wrażenie, że go lekceważy. A wcale tak nie było! Bardzo go teraz poważała. Jako swój prom, oczywiście, ale jako obeznanego z tutejszymi zwyczajami również.
Ona sama bynajmniej nie czuła się jego insynuacjami o chorobę dotknięta, bardziej może - zaskoczona.
- Nie uraziłeś przecież! - uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Nie była tak próżna jak niektóre papugi. Chyba. - W końcu mogłam coś od niego złapać, teoretycznie. Choć coś mi mówi, że to raczej kocia choroba... ale taki ze mnie medyk jak z antylopiej rzyci trąba. - zarzuciła sucharem. - Lepiej jednak się mieć na baczności, faktycznie.
Ulokowała się na lwim grzbiecie tak stabilnie, jak to tylko było możliwe - choć jazda wierzchem nie należała do jej najmocniejszych stron... ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej niż z pływaniem! I kontynuowała rozmowę, gotowa przerwać, kiedy poczuje się niepewnie i jednak złapie zębami za ten karczek. Bo wtedy mówić z pełnym pyszczkiem trochę nie uchodzi. A i amortyzacja wtedy dziadowata.
- Jeśli się jest fenkiem - to inna nazwa na liski pustynne - żyje się tam bardzo dobrze - wyjaśniała. - Niektórzy używają chyba takiego porównania - jak ryba w wodzie? - cóż, było to trochę niefortunne porównanie, zważywszy, że Ushindi zaczął już się przeprawiać przez rzekę. - Rzadko trafiają się większe drapieżniki, stawonogów jest pod dostatkiem, jeśli się wie, gdzie szukać, wody co prawda jest niezbyt dużo, ale kiedy już się ją odnajdzie, ma niepowtarzalny smak - może przez to, że była taką rzadkością, bardziej się ją doceniało. - Z resztą fenki nie muszą pić jakoś bardzo często. O, i na pustyni rzadko pada, prawie wcale, nie ma więc też na ogół chmur - wspaniale jest wtedy obserwować niebo nocą... - rozmarzyła się lisiczka.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)

"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?"
/S. Barańczak/

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#62

Post autor: Ushindi » 17 lut 2020, 19:48

Młody nie podejrzewał nawet, iż jego nazbyt szybko przerwana wypowiedź utraci część sensu, wszak gdyby powiedział więcej - zapewne łatwiej byłoby się zorientować, iż nazwał Skałę centrum dowodzenia światem żartobliwie. Niestety, urwał wypowiedź i wyszło nieco niezręcznie, o czym na szczęście nie miał pojęcia. Lub nieszczęście.
- Nie wydaje mi się, żeby to było konieczne. Chyba, że chcesz zamieszkać u nas na dłużej? Wtedy może faktycznie warto byłoby poinformować o tym Kanclerza, żeby uniknąć ewentualnych niedopowiedzeń czy nieporozumień - rzekł zamyślonym tonem. Faktycznie, dotąd nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak należy traktować przybyszy. Sądząc zaś po niemałym tłumku u podnóża Lwiej Skały - na pewno mógł ją ugościć nie ryzykując gniewu Tiba. - A w razie czego powiedz, że jesteś przyjaciółką Ushindiego i jesteś jego gościem. Wiesz, ostatnio napatoczyło się kilku obcych, więc część stada może spoglądać na nieznajomych nieco nieufnie - wyjaśnił, wykonując kolejne niewielkie kroczki. Starał się iść powoli i jak najmniej trząść, aby lisek nie mógł potem zarzucić słabej jakości usługi przewozowej! Jeszcze tylko jakichś reklamacji mu brakowało do pełni szczęścia...
- Hmm... Jestem lwem, więc kocie choroby zapewne mogą się do mnie przykleić - rzekł całkiem swobodnie - zdecydowanie tak lekki ton nie wypadał w obecnej sytuacji. Widocznie mimo raczej ciemnością spowitych ostatnich dni młody miał w sobie jeszcze te minimum optymizmu, które pozwalało nie lękać się każdej opowieści o chorym kotku. Choroby istniały od dawien dawna, więc nawet bez tego smarka o którym rozmawiali był na nie narażony.
- Tak, te jasne punkty na granacie w górze są wspaniałe. - I jemu udzieliło się rozmarzenie fenki, w końcu pełen był wciąż młodzieńczej wiary w romantyczną miłość. - Ja chyba bym na takiej pustyni nie przeżył nawet dnia. Daleko to stąd? - zagaił.

Awatar użytkownika
Hiraeth
Posty: 341
Gatunek: fenek
Płeć: Samica
Data urodzenia: 13 wrz 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 21
Percepcja: 55
Kontakt:

#63

Post autor: Hiraeth » 18 lut 2020, 0:03

- Nie-e, zamieszkać raczej nie zamierzam - powiedziała swobodnie fenka. - Jestem taka trochę... mało osiadła. I w zasadzie tylko tędy przechodzę - dodała, i zastanowiła się sama nad swoimi powiedzianymi bez zastanowienia słowami. Wszędzie dotąd "tylko przechodziła", a ostatecznie wynikały z tego jakieś zjawiska nadprzyrodzone. Może powinna o tym uprzedzić młodocianego lwa. Żeby nie było nieporozumień. A może lepiej nie wywoływać licha z lasu...
- Ale faktycznie może się zdarzyć, że jeszcze się... napatoczę. Czyli mówisz, że powołanie się na ciebie wystarczy? - nie no, jednak trochę spietrała i stwierdziła, że może nie będzie nadużywać lwiej gościnności pytaniem o zbieranie zasobów naturalnych. Na dobrą sprawę nie miała żadnych kart przetargowych. - Bo jednak wolałabym pozostać niezjedzona. Tym bardziej że mówisz, że czasy niespokojne... - tak tak, uszyska fenki wyłapały tę jakże istotną i pewnie mimowolną wzmiankę. Tu państwo policyjne, tu nieufność co do nieznajomych, jeszcze ją postawią przed jakimś sądem wojskowym i skażą za deptanie trawy. Lepiej się na razie trzymać Ushindiego, i obserwować rozwój sytuacji.
- Dla kogoś z zewnątrz przejście przez pustynię na pewno jest niełatwe - przyznała. Co prawda widywało się tam lwy, ale już raczej dorosłe. A Hiraeth nie była w stanie określić wytrzymałości lwich nastolatków...
- Bardzo dziękuję ci za pomoc - powiedziała, kiedy w końcu przybili do przeciwległego brzegu, i zeskoczyła z grzbietu kotowatego na suchy grunt. - Bez ciebie utknęłabym chyba na dłużej, i nici z mojej drogi na północ. Jak mogłabym ci się odwdzięczyć? - zapytała. Co prawda nie wyglądała zbyt imponująco (może nawet chorowicie, sądząc po pierwszych uwagach Ushindiego), no ale tak całkiem bezużyteczna nie była przecież.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)

"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?"
/S. Barańczak/

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#64

Post autor: Ushindi » 18 lut 2020, 10:51

- W takim razie z całą pewnością nie musisz się ani obawiać, ani meldować. Wiesz, to że to ziemie naszego stada nie sprawia, aby nikt inny nie miał prawa na nich przebywać tak długo, póki nie ma złych zamiarów. - Zdaje się, że chyba usłyszał kiedyś coś podobnego, chociaż nie był pewien, czy czasami mu się to nie przyśniło. Jednak podejrzewał, iż skoro wiecznie spotykał nieznajomych spoza stada, ich obecność faktycznie nikomu nie powinna być jakimkolwiek problemem. W końcu Krąg Życia nie należał tylko do nich; lwów z Lwiej Skały, lecz właśnie przeciwnie, potrzeba było różnorodnej, harmonijnej zbieraniny. Nawet dla liska znajdzie się miejsce, zwłaszcza, że przecież nie zajmował on go aż tak wiele!
- Wiesz, na pewno wystarczy. Ale nie wydaje mi się, żeby było konieczne. W razie czego mówisz otwarcie, że Ushindi pozwolił Ci tutaj przebywać, bo jesteś jego przyjaciółką i dadzą Ci spokój - rzucił wesoło. Faktycznie nie sądził, by ktokolwiek chciał przeganiać tak uroczego stworka, niemniej cholera wie, czy przez tego całego Wodza nie popadną w jakąś paranoję...
- Słyszałaś o Wodzu? To głównie z jego powodu... Widzisz, ktoś porwał naszą księżniczkę i podrzucił jej ogon nad wodopój, ba, wodopój został przy okazji zatruty... Ktoś nas nie lubi, więc sama rozumiesz, że znajdą się wśród nas tacy, którzy mogą zachowywać wobec ciebie wielki dystans, mogą nieufnie na ciebie patrzeć. Ale jak powiedziałem, nie krzywdzimy nikogo, kto pierwszy nie podniesie na nas łapy - taką przynajmniej żywił nadzieję.
I gdy już miał ponownie ugiąć łapy oraz pacnąć brzuchem o podłoże, lisiczka zeskoczyła z jego grzbietu. W sumie był jej za to niewymownie wdzięcznym - nie musiał płaszczyć się mokrym futerkiem o piach, który z pewnością nie odmówiłby sobie tej wątpliwej przyjemności uczepienia się karmelowych kosmyków.
- Nie ma sprawy. Mam nadzieję, że cię nie wystraszyłem za bardzo? W razie czego mogę cię bezpiecznie odprowadzić, jeśli za bardzo nagadałem... - tak jest, że dopiero po chwili dociera do lwa, iż sporo mniejszy lisek móglby się nieco wystraszyć opowieści o wielkim Wodzu odgryzającym ogony księżniczkom - i to całkiem niedaleko stąd!
- I proszę, nie musisz się odwdzięczać. Twoje towarzystwo dostatecznie mi to wynagrodziło, zresztą... I tak miałem po drodze. Jakbym mógł ci jeszcze kiedyś pomóc w zamian za opowieści o pustyni, chętnie skorzystam! - zawołał wesoło. Cóz, rzadko miał okazję porozmawiać z kimś o dalekich krainach. W końcu ostatnio mało kto ośmielał się zapuszczać dalej niż rzut kokosem od terenów stada...

Awatar użytkownika
Hiraeth
Posty: 341
Gatunek: fenek
Płeć: Samica
Data urodzenia: 13 wrz 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 21
Percepcja: 55
Kontakt:

#65

Post autor: Hiraeth » 18 lut 2020, 11:51

- Skoro po drodze, to możemy się przespacerować jeszcze kawałek - podchwyciła pogodnie. - Spróbuję sobie przypomnieć którąś z pustynnych opowieści... - ruszyła w kierunku narzuconym przez lewka (zakładam, że plus minus północnym?).
Hiraeth utwierdzała się w przekonaniu, że Ushindi musi tu być kimś znaczącym, co ją w sumie uspokajało. Oczywiście nie omieszka tego sprawdzić przy najbliższej okazji, pomyślała sobie; a wtedy lwi podrostek wspomniał o Wodzu, i lisiczkę zmroziło na moment.
- Jak to, wodopój został zatruty? - zapytała słabo. Ostatnio kiedy tam była, przecież nie tak strasznie dawno temu, kiedy biegała beztrosko z Rabshą, był swoistym centrum życia sawanny. Ktokolwiek to zrobił, uderzył w bardzo czuły punkt. To jak skazić wody oazy, odcinając stworzenia od życiodajnego płynu. To było działanie wymierzone bezpośrednio w Krąg Życia.
Czy to o tym szeptały głosy? Czy właśnie dlatego została posłana?
I jeszcze to porwanie... - Wiecie, kto to zrobił? - lisiczka była wyraźnie poruszona. Ale nie wyglądała, jakby się bała. To, co płonęło w czarnych ślepkach, bardziej przypominało gniew.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)

"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?"
/S. Barańczak/

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#66

Post autor: Ushindi » 18 lut 2020, 12:07

Ushindi nie miał w zwyczaju komukolwiek przerywać. Co prawda od każdej reguły znajdą się wyjątki, niemniej nie tym razem! Dlatego pozwolił (łaskawca!) kontynuować fence wypowiedź, nim spojrzał na nią z odrobiną zakłopotania w ślepkach, przystając na chwilkę.
- Wybacz mi, proszę, na momencik - powiedział spokojnie, skinąwszy łebkiem. Tak, przypomniało się chłopakowi, po co przyczłapał aż tutaj... Odsunął się ze dwa kroki, po czym pochylił łebek i wysunął różowy ozorek, by ugasić pragnienie. Widocznie rozmowa o wodopoju sprawiła, iż pragnienie znowu stało się równie realne, jak przed spotkaniem liska. Zabawne, jak łatwo było odwrócić uwagę młodego od tego, co było jego celem! Wystarczyła para wielkich uszu i błyszczących oczu, w których czaiła się prośba o udzielenie pomocy.
Kiedy już ugasił pragnienie i otarł pyszczydło wierzchem jednej z przednich łap, powrócił do fenka. Raz jeszcze przeprosił skinieniem głowy, dodając, że jej opowieści na moment sprawiły, że kompletnie odleciał w świat fantazji i zapomniał o potrzebach przyziemnych. Oczywiście żartobliwie, nie chcąc nikogo urazić, uśmiechając się do Hiraeth cieplutko.
- Strasznie śmierdzi, ryby pływają do góry brzuchami, wokół też można znaleźć nieco padliny - bo widocznie część zwierząt zdążyła już się napić zatrutej wody... Podejrzewamy, że to sprawka Wodza, jednak ostatnio panuje wśród nas tendencja do zwalania winy za całe zło świata na niego i jego pomocników... - W końcu to też było pierwsze przypuszczenie, gdy odnalazł fragment ciała Sariny...
Powolutku ruszył dalej, zgodnie z przypuszczeniami lisiczki w kierunku północnym, coby ominąć Lwią Skałę od prawej strony - patrząc na mapkę. W końcu Hiraeth wspomniała, iż zmierza właśnie na północ, toteż nie widział powodu, by sugerować zmianę jej planów. Szkoda, iż nie wiedział, że chciała zebrać jakieś ziółka - może przy okazji by sam się czegoś dowiedział?
- Idziesz na północ w jakimś konkretnym celu? - W końcu nie miał nawet pojęcia, jakie ziemie znajdują się za Cmentarzem czy Cierniskiem, które stanowiły dla niego koniec świata. O pustyniach słyszał, niemniej nigdy nie zostało mu doprecyzowane, gdzie dokładnie się one znajdowały. - Może chciałabyś zobaczyć Lwią Skałę z bliska?

Awatar użytkownika
Hiraeth
Posty: 341
Gatunek: fenek
Płeć: Samica
Data urodzenia: 13 wrz 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 10
Zręczność: 21
Percepcja: 55
Kontakt:

#67

Post autor: Hiraeth » 18 lut 2020, 21:08

Czekała sobie spokojnie, pozwalając Ushindiemu ugasić pragnienie - w końcu to ona jako pierwsza została tu potraktowana grzecznościowo. Ona sama zdążyła z dobrodziejstwa rzeki skorzystać wcześniej, plus ciągle jeszcze czuła się pełna po przetrzebieniu populacji pająków tam w górze rzeki... W międzyczasie rozmyślała na temat wodzów, trucicieli, porywaczy i innych smutnych aspektach tego padołu; niemniej jednak postarała się rozpogodzić wyraz pyszczka, kiedy samczyk do niej wrócił.
- Moje cele zwykle objawiają się w trakcie wędrówki - przyznała. - Obieram kierunek, a później na ogół wcześniej czy później spotykam na swojej drodze coś interesującego, albo wymagającego interwencji, tudzież innej formy działania - opowiadała dalej, dostosowując tempo marszu do tego narzuconego przez lewka. - Choć nie ukrywam, bezpośrednich konfrontacji wolę unikać, przynajmniej jeśli chodzi o świat materialny - tłumaczyła. Po prawdzie w świecie duchowym, i w materialnym, konfrontacje były nieraz nieuniknione, ale też prowokowanie ich nie należało do przyjemności ani nie świadczyło o zdrowym rozsądku. Poruszanie się po ich granicy wymagało znalezienia złotego środka... i wyrabiało umiejętność okresowego lawirowania pomiędzy antagonizmami. - Jestem szamanką - powiedziała, wyprzedzając kolejne pytanie o światy inne niż materialne. Choć równie dobrze mogło się okazać, że lewek nie słyszał o tej profesji. Bo że nie było takowych na tych ziemiach, trudno jej było uwierzyć. Z drugiej strony, czy nie powinni wobec tego bronić swoich granic przed ingerencjami wrogich sił? "Zwalanie winy" brzmiało niepoważnie.
- Jasne, że chciałabym zobaczyć, lepiej chyba w twoim towarzystwie niż robić samodzielne wycieczki do waszego centrum dowodzenia - Jeszcze zostałaby potraktowana jako szpieg, albo co gorsza wspólnik owego mitycznego Wodza. - Pokażesz mi po prostu, jak dojść stamtąd do tego wodopoju, i już nie będę zawracać ci głowy - zaproponowała. Sytuacja ją nurtowała, a drogę do ujęcia wody owszem znała, ale z zupełnie innej strony.

Z.T. za Ushindim, jeśli poprowadzi dalej.
Hiraeth - (z jęz. walijskiego) - tęsknota za domem, do którego nie można już powrócić, za miejscem, które być może nigdy nie istniało; nostalgia; smutek z powodu miejsc utraconych (też: a deep, inborn sence of yearning for a home, a feeling, a place or a person that is beyond this plane of existence)

"Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?"
/S. Barańczak/

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#68

Post autor: Ushindi » 18 lut 2020, 21:21

Chociaż mając na względzie długość łapek swojej towarzyszki Ushindi szedł wolniej, niźli zazwyczaj, zapewne lisiczka i tak musiała zabawnie wywijać kończynami, coby dotrzymać mu kroku. Nie zazdrościł jej. Ileż to się musi nadeptać, nim gdzieś w końcu dojdzie! Przez cały ten czas słuchał jej uważnie. Oczywiście, że zamierzał zapytać o te niematerialne światy, niemniej przez grzeczność chciał dać dokończyć lisiczce wypowiedź. A gdy już to zrobiła okazało się, iż nie musiał o nic więcej pytać.
- Szamanką? Potrafisz się kontaktować z Przodkami? - spytał, szczerze zainteresowany tą kwestią. Spojrzał na fenka, powtarzając w duchu tekst z Miodowych Lat: maleńka, jesteś wielka. Chociaż seriale, jak i telewizja w ogóle, nie istnieją w świecie forum. No, to uznajmy, że on sam na takowy wpadł. - To chyba fajna fuszka? - zagaił. Sam nie wiedział jeszcze, kim chciałby zostać. Może po prostu zwyczajnym lewkiem? W końcu póki co żadne z talentów nie zamierzały mu się objawić...
Kroki swoje kierował - rzecz jasna! - ku Skale. Dopiero tam wspomni szamance, że tak naprawdę sam również zmierza do wodopoju. Ale będzie miała minkę!

zt., Cię wywołam mentionkiem ♥

Awatar użytkownika
Shanteeroth
Posty: 995
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 04 sie 2015
Specjalizacja:
medyk 2
Medyk 2
Waleczność: 40
Zręczność: 55
Percepcja: 60

#69

Post autor: Shanteeroth » 26 lut 2020, 11:16

Na szczęście nie pomyliła się, zakładając, iż zatrucie nie dotarło do rzeki. Widocznie ten kto to zrobił (zakładając, że ktoś byłby tak paskudnym, aby świadomie truć wodopój, bo sama Shanteeroth niekoniecznie chciała w to wierzyć), miał w sobie na tyle przyzwoitości, by pozostawić chociaż jedno źródło pitnej wody nietkniętym. A może nie zdawał sobie sprawy z tego, iż wodopój nie był jedynym?
Odetchnęła z ulgą, kiedy fiołkowym oczom ukazała się błękitna wstęga, przecinająca pola wysokich traw. Spojrzała z uśmiechem (dziwne?) na swojego kompana.
- Na szczęście tutaj jest... normalnie. - Zajęło jej chwilkę, nim odszukała odpowiednie określenie, chociaż nawet z tego, którego użyła, nie była szczególnie zadowoloną. Powoli podeszła w kierunku kąpieliska, by zaraz wykonać jeszcze kilka kroków wprzód i zmoczyć łapki. Tego jej brakowało! Przyjemnie chłodna woda niemal natychmiast ulżyła umęczonym długą podróżą łapkom. Dopiero potem pochyliła pyszczek, by ugasić pragnienie. Ach, zapomniała już, jak smaczna może być woda,w której ryby nie pływają do góry brzuchami!
- Dasz mi chwilkę? - spytała zielonookiego, wychodząc powoli i nieco wręcz niechętnie z wody. - Z tego, co wiem, na sawannie rośnie kilka ziół leczniczych. Jeśli nie masz nic przeciwko, uzupełniłabym nieco zapasy.


@Hatimakali
Obrazek

Awatar użytkownika
Hatimakali
Posty: 70
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 22 kwie 2016
Zdrowie: 100
Waleczność: 70
Zręczność: 55
Percepcja: 25
Kontakt:

#70

Post autor: Hatimakali » 27 lut 2020, 1:59

Zamyślony podążał za nią poprzez równinę. Wciąż starał się ułożyć w głowie wszelkie zależności jakie mogą być pomiędzy jak i wewnątrz stad w oparciu na uzyskane od samicy informacje, jak też na podstawie własnego doświadczenia. Nie okazało się ono jednak w tym polu przydatne w stopniu jakiego oczekiwał. Co chwila gubił wątek swoich rozmyślań i powracał do przeszłości lekko krzywiąc pysk, czego na szczęście nie miała jak zobaczyć jego kompanka. Jeżeli zapytają go o przeszłość, to czy powinien opowiedzieć o swych okropnych uczynkach? Zatajenie pewnych szczegółów na pewno podziałałoby na jego korzyść, jednak gdy zostanie rozpoznany od razu straci całe zaufanie, jakie zyska. Z drugiej strony jeżeli wyda się sam to z pewnością nie zaufają mu przez bardzo długi czas. I wcale nie będzie się temu dziwił.
Co jakiś czas zerkał to na końcówkę ogona Shanti, która kołysała się w rytm kroków, po czym od razu rozglądał się po okolicy. Na horyzoncie praktycznie przez cały czas widać było tą wielką samotną skałę, którą lokalni zwali "Lwią Skałą". Przed nimi pojawiło się koryto rzeki, do której samica bardzo ochoczo od razu wskoczyła. Woda, ileż płynącej wody. Skinął głową na jej słowa i pochylił łeb spokojnie gasząc pragnienie w zimnej toni. Tego właśnie było mu trzeba. Po chwili położył się na brzegu wciskajac lewą łapę w toń. Wystawiwszy pazury chwilę merdał nią w nurcie po czym spojrzał na fioletooką podnosząc łeb wysoko.
- Śmiało, przecież i tak nigdzie się nam nie spieszy, a warto byś też sama czerpała z tej wycieczki krajoznawczej korzyści. - uśmiechnął się ciepło. Nie miał jak jej odmówić, tak czy siak to ona była tu szefową "ekspedycji", po za tym faktycznie przydałoby się mu trochę odpocząć w środowisku przyjaźniejszym od parszywych konarów i lian dżungli. Do tego straciła na jego ranie jakiś ze swoich środków, więc gdy lwica znajdzie coś co będzie jej przydatne mu będzie na sercu troszkę lżej, nie będzie przez niego i jego nieodpowiedzialność całkowicie stratna.
- Nie musisz się spieszyć. - dodał kładąc pysk na ziemi i spoglądajac w płynący błękit. Teraz na spokojnie będzie mógł przemyśleć co dalej zrobi, podjąć tę trudną decyzję. Jej obecność napawała go zbyt mocno pozytywnymi emocjami, by mógł podjąć się na spokojnie kalkulacji pozytywów i negatywów swojej decyzji, gdyby miał bez zastanowienia mówić przy niej, to pewnie od razu wyśpiewałby wszystko. A to byłoby zbyt naiwne. Leżał więc tak na brzuchu wijąc ogonem po trawie i wpatrując się w migoczące w nurcie odbicia gwiazd.

Odpowiedz

Wróć do „Sawanna”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość