x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Urwisko
- Haki
- Posty: 610
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 22 kwie 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 68
- Zręczność: 59
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Re: Urwisko
-Warto by puścić tę wiadomość w obieg, żeby któryś z naszych nie znalazł się tam gdzie nie powinien- dodał.Gdyby mieli trochę marólówki, to sam z chęcią by się tym zajął. Pomimo tego wszystkiego przez co przeszli, Haki podświadomie dalej uważał Lwioziemców, za nieporadne kluchy. Za bardzo weszło mu to już w krew.
-W takim razie pójdę sobie odpocząć. Postaram się też za bardzo nie nażreć, żeby potem nie musieli mnie toczyć na Lwią Skałę- zażartował, po czym posłał dwójce delikatne skinienie łbem i ruszył w dól wąwozu. Teraz tylko musiał znaleźć sobie jakąś wygodna jaskinię, w której nikt nie będzie go niepokoić.
z/t
-W takim razie pójdę sobie odpocząć. Postaram się też za bardzo nie nażreć, żeby potem nie musieli mnie toczyć na Lwią Skałę- zażartował, po czym posłał dwójce delikatne skinienie łbem i ruszył w dól wąwozu. Teraz tylko musiał znaleźć sobie jakąś wygodna jaskinię, w której nikt nie będzie go niepokoić.
z/t
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Dopiero, gdy Mkali o tym wspomniał, czarnogrzywy zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie jeszcze dzisiaj nie jadł. Owszem, nie polował podczas patrolu, choć wbrew temu, co sądził książę, nie wynikało to tylko z czystego poczucia obowiązku. A przynajmniej nie tylko. Ponownie, Malahirowi wciąż trudno było się przyzwyczaić i ot tak wrócić do normalnego porządku rzeczy. Jeszcze niedawno temu bywało, że łowy stanowiły tak samo poważną, niebezpieczną misję, jak podkradanie się do wrogiego obozu.
Chwila odpoczynku i pożywienie się wydały mu się nagle bardzo kuszące. Ale zanim będzie mógł się na nich skupić, należało dokończyć patrol. Oraz... Cóż, zająć się jeszcze jedną rzeczą.
Pożegnał się z brązowym podobnym skinięciem, po czym ponownie zwrócił spojrzenie na księcia.
- O ile nie uznasz, że lepiej przydam się tutaj, to chętnie wyruszę z Hakim na Lwią Ziemię gdy przyjdzie czas - poinformował jasnowłosego. Owszem, nie był nikim szczególnym, nie odznaczał się żadnymi szczególnymi umiejętnościami, czy nadzwyczajną siłą. W gruncie rzeczy nadal był niezbyt doświadczonym młokosem, który szczerze powiedziawszy nadal wielu rzeczy się uczył, w tym także i samej walki. Jednak nienawidził siedzieć bezczynnie i zdecydowanie wolałby działać, niż czekać. Oczywiście zrozumie jednak, jeśli Mkali będzie uważać inaczej.
- Ale na razie wrócę do swoich zadań. Faktycznie przydałoby się mi coś przekąsić - po tych słowach pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. - Do zobaczenia później - rzucił, żegnając się przy tym podobnym niedbałym ukłonem, jakim się przywitał.
Następnie odgarnął kilka kolejnych rozczochranych kosmyków, które podczas ruchu powpadały mu na oczy a następnie kontynuował swój marsz wzdłuż krawędzi urwiska, bacznie obserwując z góry okoliczne tereny.
/zt.
Chwila odpoczynku i pożywienie się wydały mu się nagle bardzo kuszące. Ale zanim będzie mógł się na nich skupić, należało dokończyć patrol. Oraz... Cóż, zająć się jeszcze jedną rzeczą.
Pożegnał się z brązowym podobnym skinięciem, po czym ponownie zwrócił spojrzenie na księcia.
- O ile nie uznasz, że lepiej przydam się tutaj, to chętnie wyruszę z Hakim na Lwią Ziemię gdy przyjdzie czas - poinformował jasnowłosego. Owszem, nie był nikim szczególnym, nie odznaczał się żadnymi szczególnymi umiejętnościami, czy nadzwyczajną siłą. W gruncie rzeczy nadal był niezbyt doświadczonym młokosem, który szczerze powiedziawszy nadal wielu rzeczy się uczył, w tym także i samej walki. Jednak nienawidził siedzieć bezczynnie i zdecydowanie wolałby działać, niż czekać. Oczywiście zrozumie jednak, jeśli Mkali będzie uważać inaczej.
- Ale na razie wrócę do swoich zadań. Faktycznie przydałoby się mi coś przekąsić - po tych słowach pozwolił sobie na nieznaczny uśmiech. - Do zobaczenia później - rzucił, żegnając się przy tym podobnym niedbałym ukłonem, jakim się przywitał.
Następnie odgarnął kilka kolejnych rozczochranych kosmyków, które podczas ruchu powpadały mu na oczy a następnie kontynuował swój marsz wzdłuż krawędzi urwiska, bacznie obserwując z góry okoliczne tereny.
/zt.
- Ogłoszę wieczorem, wtedy powinniśmy mieć komplet. - stwierdził. Od dłuższego czasu starał się tak rozbudowywać plany, by w miarę możliwości cała grupa miała okazję nawet nie tyle spotkać, co po prostu znajdować się na koniec dnia w jednym miejscu, pomijając oczywiste wyjątki. Do niedawna były to ulokowane na gęsto splątanych korzeniach kilku drzew kwatery, teraz główna sala Grot, pełniąca zasadniczo zbliżoną funkcję. Znacznie jednak obszerniejsza... i niestety nie zawsze wystarczająco doświetlona. W prawdzie zaszczepiony jeszcze przed ewakuacją na moczary świecący mech przetrwał miejscami do dnia dzisiejszego, jednak przydało by się wymyślić jeszcze jakiś dodatkowy patent - na przykład osobliwą technologię zwaną paleniskiem.
- Postaraj się, bo raczej nie mamy tragarzy. - uśmiechnął się, choć prawdę mówiąc miał poważne wątpliwości, czy przy obecnej dostępności pożywienia jakikolwiek lew dałby radę zauważalnie przytyć nawet na przestrzeni kwartału. Chociaż... teraz może i tak. Na sawannie było zdecydowanie łatwiej o zdobycz niż na mokradłach.
- Smacznego. - dorzucił jeszcze, po czym odwrócił się do Malahira.
- Wezmę to pod uwagę, choć ostateczny skład grupy pozostanie raczej w gestii Hakiego - w końcu to on był specem od działań zwiadowczych, a ta akcja miała być dopięta na ostatni guzik. Doskonałe rozumiał jednak pragnienia ciemnogrzywego - ba, sam również chętnie dołączył by do wyprawy na ich dawną stolicę, choć to, czy będzie miał w ogóle ku temu okazję zależało od kształtującego się na bieżąco rozkładu zajęć.
- Do zobaczenia. - odparł z lekkim uśmiechem, skinięciem odpowiadając na ponowny ukłon, po czym ruszył w zapowiedziamym wcześniej kierunku.
//Zt.
- Postaraj się, bo raczej nie mamy tragarzy. - uśmiechnął się, choć prawdę mówiąc miał poważne wątpliwości, czy przy obecnej dostępności pożywienia jakikolwiek lew dałby radę zauważalnie przytyć nawet na przestrzeni kwartału. Chociaż... teraz może i tak. Na sawannie było zdecydowanie łatwiej o zdobycz niż na mokradłach.
- Smacznego. - dorzucił jeszcze, po czym odwrócił się do Malahira.
- Wezmę to pod uwagę, choć ostateczny skład grupy pozostanie raczej w gestii Hakiego - w końcu to on był specem od działań zwiadowczych, a ta akcja miała być dopięta na ostatni guzik. Doskonałe rozumiał jednak pragnienia ciemnogrzywego - ba, sam również chętnie dołączył by do wyprawy na ich dawną stolicę, choć to, czy będzie miał w ogóle ku temu okazję zależało od kształtującego się na bieżąco rozkładu zajęć.
- Do zobaczenia. - odparł z lekkim uśmiechem, skinięciem odpowiadając na ponowny ukłon, po czym ruszył w zapowiedziamym wcześniej kierunku.
//Zt.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Droga była prosta, usłana świeżą złotą trawą, gdzie zdążyłem już naliczyć co najmniej trzy godne cele na łowy. Z czego jedna z nich właśnie znajdowała się martwa w moim pysku. Zmasakrowana, ociekająca juchą oraz średnio przypominająca antylopę. Trochę za bardzo zaszalałem i nie dało się z oskórowania zdobyć więcej niż jedną małą skórę oraz ścięgno, ale i tak było warto, a byłem bardzo zadowolony. Następnie ruszyłem przed siebie dumnym krokiem wojownika, aż dotarłem do wąwozu. Podszedłem do ściany urwiska, przez chwilę podziwiając widoki, na ziemi natomiast było wiele starych jak świat śladów, a wyczytanie czegokolwiek z nich było... problematyczne do tego stopnia, że nawet nie próbowałem. Nie czekając zbyt długo, zacząłem szukać trasy na obejście bądź przejście tego wąwozu.
/Polowanie na fabule: + mała skóra oraz ścięgno x1
/Polowanie na fabule: + mała skóra oraz ścięgno x1
► Pokaż Spoiler
Po dłuższej głodówce wreszcie odzyskał siły i postanowił wyruszyć w nowe miejsca. Przez jego problemy z pamięcią nie mógł sobie przypomnieć skąd tak naprawdę przybył. Myślał o tym przez dłuższy czas aż w oddali zobaczył jakiegoś lwa z piękną, bujną grzywą. Teraz jego myśli skupiły się tylko na podziwianiu samca, jak to na Liana przystało. Znalazł niedaleko jakieś drzewo za którym się skrył i przez chwilę obserwował Ignisa. Nie do końca wiedział czy podejść czy nie. W końcu był tu nowy a życie pokazało mu że nie zawsze zostanie ciepło powitany. Minęło pare minut i wreszcie zebrał się do zainicjowania spotkania. Wziął głębszy wdech. Tylko nie odwal nic głupiego... - powiedział do siebie w myślach. W końcu nie chciałby zostać zaatakowany czy coś, bo choć był silny, tak po głodówce nie był do końca przekonany czy jest w formie. Poza tym lwy są troche masywniejsze co i tak dawałoby im przewagę. Podszedł bliżej spokojnym krokiem, jednakże zachowując bezpieczną odległość na wypadek gdyby musiał uciekać. W bieganiu akurat on miał przewagę.
-Hej hej! - rzucił lekko poddenerwowanym głosem. Co z jego pewnością siebie? Odsunął się o krok. Zwykle tego nie pokazywał ale teraz było po nim widać jakby się czegoś obawiał.
-Czy... to są może twoje tereny? - ostrożnie zapytał, spoglądając na obcego.
-Hej hej! - rzucił lekko poddenerwowanym głosem. Co z jego pewnością siebie? Odsunął się o krok. Zwykle tego nie pokazywał ale teraz było po nim widać jakby się czegoś obawiał.
-Czy... to są może twoje tereny? - ostrożnie zapytał, spoglądając na obcego.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Hmn... Zastanawiałem się w myślach nad dogodną drogą, ubrany w moją zbroję oraz doczepioną torbę na pasku. Mogę obejść wąwóz, albo spróbować zejść tą ścieżką nieopodal. Po czym pokierowałem spojrzeniem wzdłuż ścieżki, która znikała za jednym z kamiennych filarów przypominających wybrzuszenie skały. Nie rozglądałem się szczególnie wcześniej i teraz również tego nie robiłem, jednak w pewnym momencie dobiegł do mych uszu krok... Natychmiastowo wysunąłem pazury, odwróciłem się i skoczyłem do przodu na około dwa metry, warcząc oraz przyjmując postawę bojową. Czytaj: ugiąłem łapy w łokciach, zniżyłem lekko głowę i delikatnie uniosłem tył, dla lepszej równowagi. To wszystko działo się w ułamku sekundy jako idealnie wyćwiczony przez te wszystkie lata szkoleń nawyk, byłem również gotowy zaatakować w każdej chwili jak i obronić się przed atakiem, czy udać się w pogoń, w końcu nie chciałem mieć powtórki z rozrywki walki na szczycie klifu, a w tym przypadku urwiska. Moimi oczami pełnymi gniewu i rządzy krwi dostrzegłem lamparta, a następnie usłyszałem jego słowa.
- Ani kroku dalej! - Warknąłem poważnym tonem, nienawidzącym sprzeciwu, uważnie ilustrując sylwetkę lamparta. Nie dostrzegłem żadnych ran, blizn czy chociażby oznak treningów, a szkoda... bo to znaczyło, że nie miałem do czynienia z wojownikiem, natomiast bardziej mnie interesowało, czy nie jest jednym z tych niehonorowych i godnych pożałowania oraz spopielenia H'runów, a było to o wiele trudniejsze, gdyż ci jakoś nieszczególnie mieli zwyczaj się wyróżniać. Zwłaszcza ich zwiadowcy, chociaż nie pogardziłbym teraz bitką z nimi. Natomiast nieznajomy wydawał się być... zaniepokojony?
- Być może... - Zacząłem pewnie, czekając na jego reakcję. Powoli obchodząc nieznajomego łukiem po mojej prawej stronie oddalając się od brzegu klifu, nie obawiałem się walki, ale lotu na sam dół urwiska już tak.
- Czego tu szukasz? - Dodałem od razu, być może jego odpowiedź sprawi, że moje wątpliwości co do jego bycia H'runem spłoną i zostanie z nich popiół.
- Ani kroku dalej! - Warknąłem poważnym tonem, nienawidzącym sprzeciwu, uważnie ilustrując sylwetkę lamparta. Nie dostrzegłem żadnych ran, blizn czy chociażby oznak treningów, a szkoda... bo to znaczyło, że nie miałem do czynienia z wojownikiem, natomiast bardziej mnie interesowało, czy nie jest jednym z tych niehonorowych i godnych pożałowania oraz spopielenia H'runów, a było to o wiele trudniejsze, gdyż ci jakoś nieszczególnie mieli zwyczaj się wyróżniać. Zwłaszcza ich zwiadowcy, chociaż nie pogardziłbym teraz bitką z nimi. Natomiast nieznajomy wydawał się być... zaniepokojony?
- Być może... - Zacząłem pewnie, czekając na jego reakcję. Powoli obchodząc nieznajomego łukiem po mojej prawej stronie oddalając się od brzegu klifu, nie obawiałem się walki, ale lotu na sam dół urwiska już tak.
- Czego tu szukasz? - Dodałem od razu, być może jego odpowiedź sprawi, że moje wątpliwości co do jego bycia H'runem spłoną i zostanie z nich popiół.
► Pokaż Spoiler
Nie trudno było poznać że nieznajomy był wojownikiem. Fakt ten troche zestresował Liana jednak po chwili sie uspokoił. Nawet jeśli przybrał pozycje do ataku, mógłby to zrobić od razu. Z nim jednak dało się porozmawiać. Zastosował się do polecenia i stanął spokojnie. Przeanalizował na szybko co do niego mówił. Być może... Czyli to nie są jego tereny, a przynajmniej narazie. Chyba że uznał go za szpiega i nie chciał się przyznać do posiadania tych terenów.
-Nazywam sie Lian, jestem tu nowy. - odpowiedział ze spokojem. Zastanawiał się czy uda im się zakumplować czy raczej musi odpuścić. Ignis nie wyglądał na przyjaznego, ale może to tylko taka zagrywka? Widział jak analizuje jego postawę ale nie spodziewał się żadnego ataku.
-Mogę iść gdzieś indziej jeśli przeszkadzam... - odpowiedział lekko przygnębionym głosem. Zależało mu na jakiejś więzi z kimś, choćby przyjacielskiej, ale powoli utwierdzał się w tym że jednak skazany jest na samotność. Nie chciał też się nikomu narzucać i szanował czyjąś prywatność.
-Nazywam sie Lian, jestem tu nowy. - odpowiedział ze spokojem. Zastanawiał się czy uda im się zakumplować czy raczej musi odpuścić. Ignis nie wyglądał na przyjaznego, ale może to tylko taka zagrywka? Widział jak analizuje jego postawę ale nie spodziewał się żadnego ataku.
-Mogę iść gdzieś indziej jeśli przeszkadzam... - odpowiedział lekko przygnębionym głosem. Zależało mu na jakiejś więzi z kimś, choćby przyjacielskiej, ale powoli utwierdzał się w tym że jednak skazany jest na samotność. Nie chciał też się nikomu narzucać i szanował czyjąś prywatność.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Jak na zachodzącego od tyłu lamparta przy krawędzi urwiska miał niezwykłą umiejętność niepanikowania jak tylko ktoś pokazał pazury. Ciekawe czy to spokój ducha, czy może paraliż wywołany strachem? Chodziło mi po głowie, natomiast nieznajomy zrobił coś, czego H'runowie zazwyczaj nie robili. Używali swoich imion... Rozejrzałem się powoli po okolicy, jednak nie dostrzegłem jeszcze niczego podejrzanego.
- Ignis. Wędrowny Wojownik - Odparłem, po czym od razu zapytałem - Jak bardzo 'nowy'? - Przecież wróg panoszył się przez wiele dziesiątek księżyców po tych ziemiach niszcząc wszystko i zabierając w niewolę każdego kto wpadł im w łapy, a wieści o ich odwrocie pojawiły się stosunkowo niedawno, więc... Skąd mogłem mieć pewność, że Lian, nie był jednym z wielu pionków fałszywych proroków? Chociaż sprawiał wrażenie, jakby to cała sprawa go nie dotyczyła, co wprowadzało mnie w pewien dysonans poznawczy.
- Taaa... Pozwolę ci wrócić do swoich kumpli H'runów i powiesz im, gdzie mogą mnie znaleźć? W ilu teraz przyjdziecie? W dwudziestu? - Zapytałem ironicznie delikatnie pokazując ząbki, ustawiając się za nim, a o ucieczce nieznajomego nie było mowy.
- Nie rzucaj mi popiołem w oczy. Na pewno słyszałeś o hordzie H'runów! - Warknąłem wyraźnie niecierpliwiąc się, bo skoro mógł być jednym z nich, to musiał wiedzieć gdzie są pozostali. Sam wolałem ich odwiedzić i wybić, niż pozwolić im mnie uprzedzić.
- Ignis. Wędrowny Wojownik - Odparłem, po czym od razu zapytałem - Jak bardzo 'nowy'? - Przecież wróg panoszył się przez wiele dziesiątek księżyców po tych ziemiach niszcząc wszystko i zabierając w niewolę każdego kto wpadł im w łapy, a wieści o ich odwrocie pojawiły się stosunkowo niedawno, więc... Skąd mogłem mieć pewność, że Lian, nie był jednym z wielu pionków fałszywych proroków? Chociaż sprawiał wrażenie, jakby to cała sprawa go nie dotyczyła, co wprowadzało mnie w pewien dysonans poznawczy.
- Taaa... Pozwolę ci wrócić do swoich kumpli H'runów i powiesz im, gdzie mogą mnie znaleźć? W ilu teraz przyjdziecie? W dwudziestu? - Zapytałem ironicznie delikatnie pokazując ząbki, ustawiając się za nim, a o ucieczce nieznajomego nie było mowy.
- Nie rzucaj mi popiołem w oczy. Na pewno słyszałeś o hordzie H'runów! - Warknąłem wyraźnie niecierpliwiąc się, bo skoro mógł być jednym z nich, to musiał wiedzieć gdzie są pozostali. Sam wolałem ich odwiedzić i wybić, niż pozwolić im mnie uprzedzić.
► Pokaż Spoiler
Zmieszał się troche na pytanie Ignisa. Przysiadł na ziemi i opuścił głowę jednocześnie kręcąc nią.
-Nie pamiętam... - powiedział żaląc się. - Nic nie pamiętam... Ani skąd pochodzę, ani kim jestem, nie umiem się odnaleźć... - zwierzył się nowo poznanemu.
Wsłuchał się uważnie w słowa lwa. Czyli jednak uznał mnie za szpiega...
-Nie mam kumpli... - jak wcześniej nie pokazywał zbytnio po sobie emocji, tak teraz nie trudno zauważyć że złapał doła.
-Nie warcz proszę, naprawdę nie mam złych zamiarów. Całe życie się samotnie włuczę i nie mogę znaleźć żadnego towarzysza. Nie znam tu nikogo ani nie słyszałem o tych H'runach.
-Nie pamiętam... - powiedział żaląc się. - Nic nie pamiętam... Ani skąd pochodzę, ani kim jestem, nie umiem się odnaleźć... - zwierzył się nowo poznanemu.
Wsłuchał się uważnie w słowa lwa. Czyli jednak uznał mnie za szpiega...
-Nie mam kumpli... - jak wcześniej nie pokazywał zbytnio po sobie emocji, tak teraz nie trudno zauważyć że złapał doła.
-Nie warcz proszę, naprawdę nie mam złych zamiarów. Całe życie się samotnie włuczę i nie mogę znaleźć żadnego towarzysza. Nie znam tu nikogo ani nie słyszałem o tych H'runach.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
I chyba to tyle jeśli chodzi o pozyskiwanie informacji... Przemknęła mi myśl kiedy lampart prawie mi się tutaj rozkleił. Słaby Pierwotny Płomień, jednak przez jeden fakt nie umiałem mu nie współczuć. 'Nic nie pamiętam' Odbiło się echem w moich wspomnieniach... i nagle poczułem czyjąś obecność. Duch Płomieni, który pojawił się na moim boku, roztarł skrzydła i obleciał Liana, po czym wylądował na moim boku.
- Doprowadzanie innych do płaczu idzie ci nad wyraz dobrze Ignisie. Szkoda, że jednak tym razem wywołałeś pustkę, zamiast wspomnień... - Usłyszałem w myślach jego słowa. Sarkastyczne, a zarazem poważny i rozbawiony ton mieszał się utrudniając odczytanie mi jego intencji.
Amnezja? Zapytałem się go, na co pokiwał mi potwierdzająco głową.
- Innego wyjścia nie ma, jednak już dobrze wiesz co to znaczy... - Odpowiedział mi uśmiechając się, jednak teraz już zamilkł i zaczął obserwować, a mi zostało jakoś rozwiązać ten kłopot. W końcu nie mogłem go w takim stanie, o tak tutaj, zostawić ma pastwę H'runów, czy jeszcze gorszego losu. Dlatego biorąc głęboki wdech, postanowiłem go postawić na nogi. Zacząłem najpierw miło i przyjaźnie...
- Grrr - Zawarczałem na jego słowa - Jeśli jest choć w tobie iskra Pierwotnego Płomienia, to przestań mi się tutaj mazać i wstań! - Warknąłem, co jak co, ale to nie jest miejsce, ani czas na rozdrapywanie ran oraz uświadamianie sobie takich istotnych, lecz nie w tym momencie rzeczy. Obejrzałem się raz jeszcze po okolicy, mając nadzieję, że nikt go nie śledził, a szybko stałby się łatwym celem prania mózgu wroga.
- Definitywnie masz Amnezję, a to znaczy, że jesteś jeszcze w większym niebezpieczeństwie niż ja... - Mówiłem poważnym tonem, bo nie było tutaj miejsca na żarty. - ...dlatego idziesz ze mną. Wszystko płonie jasno? - Zadałem proste pytanie patrząc mu prosto w ślepia. Może nie wyglądał na wojownika, ale życie w amnezji było niczym koszmar na jawie, więc honor Strażnika nie pozwoliłby mi go po prostu tutaj zostawić.
- Doprowadzanie innych do płaczu idzie ci nad wyraz dobrze Ignisie. Szkoda, że jednak tym razem wywołałeś pustkę, zamiast wspomnień... - Usłyszałem w myślach jego słowa. Sarkastyczne, a zarazem poważny i rozbawiony ton mieszał się utrudniając odczytanie mi jego intencji.
Amnezja? Zapytałem się go, na co pokiwał mi potwierdzająco głową.
- Innego wyjścia nie ma, jednak już dobrze wiesz co to znaczy... - Odpowiedział mi uśmiechając się, jednak teraz już zamilkł i zaczął obserwować, a mi zostało jakoś rozwiązać ten kłopot. W końcu nie mogłem go w takim stanie, o tak tutaj, zostawić ma pastwę H'runów, czy jeszcze gorszego losu. Dlatego biorąc głęboki wdech, postanowiłem go postawić na nogi. Zacząłem najpierw miło i przyjaźnie...
- Grrr - Zawarczałem na jego słowa - Jeśli jest choć w tobie iskra Pierwotnego Płomienia, to przestań mi się tutaj mazać i wstań! - Warknąłem, co jak co, ale to nie jest miejsce, ani czas na rozdrapywanie ran oraz uświadamianie sobie takich istotnych, lecz nie w tym momencie rzeczy. Obejrzałem się raz jeszcze po okolicy, mając nadzieję, że nikt go nie śledził, a szybko stałby się łatwym celem prania mózgu wroga.
- Definitywnie masz Amnezję, a to znaczy, że jesteś jeszcze w większym niebezpieczeństwie niż ja... - Mówiłem poważnym tonem, bo nie było tutaj miejsca na żarty. - ...dlatego idziesz ze mną. Wszystko płonie jasno? - Zadałem proste pytanie patrząc mu prosto w ślepia. Może nie wyglądał na wojownika, ale życie w amnezji było niczym koszmar na jawie, więc honor Strażnika nie pozwoliłby mi go po prostu tutaj zostawić.
► Pokaż Spoiler
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości