x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Wyjące groty
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Re: Wyjące groty
Biashara dotarła na piechotę, do jedynych jaskiń jakie odnalazła w tym gąszczu. Z jednej strony uważała to za okropny pomysł, tak się narażać, bo obiecała takiemu jednemu, że sprawdzi, czy faktycznie biegają w dżungli zarażone wścieklizną zwierzęta. Z drugiej strony, czemu miałaby nie sprawdzić, może nawet komuś pomoże. A potem ten ktoś jej się odwdzięczy.
Gdzie zatem mogłyby się chować chore zwierzęta? W jaskiniach. Wodowstręt i światłowstręt to były podstawowe objawy już zaawansowanej choroby i niewiele mogło takim już pomóc. Ale przecież trupów nie zapyta o pomoc. A szkoda. Martwi znacznie częściej okazują się konkretniejszymi rozmówcami niż żywi.
- Haloooo! - Krzyknęła w głąb jaskiń. A potem ostrożnie postawiła dwa kroki za próg. Gdyby miała lwie zmysły, pewnie wyczułaby inne lwy, ale była tylko ptakiem. - Jest tutaj ktoś?! - Krzyknęła ponownie.
I szła dalej. No, rozwidleń było tutaj sporo, nawet jak ktoś się pojawi i ją zaskoczy, to zdąży się schować.
/nie wiem czy ktoś się w temacie w końcu został, czy ni, więc no.
Gdzie zatem mogłyby się chować chore zwierzęta? W jaskiniach. Wodowstręt i światłowstręt to były podstawowe objawy już zaawansowanej choroby i niewiele mogło takim już pomóc. Ale przecież trupów nie zapyta o pomoc. A szkoda. Martwi znacznie częściej okazują się konkretniejszymi rozmówcami niż żywi.
- Haloooo! - Krzyknęła w głąb jaskiń. A potem ostrożnie postawiła dwa kroki za próg. Gdyby miała lwie zmysły, pewnie wyczułaby inne lwy, ale była tylko ptakiem. - Jest tutaj ktoś?! - Krzyknęła ponownie.
I szła dalej. No, rozwidleń było tutaj sporo, nawet jak ktoś się pojawi i ją zaskoczy, to zdąży się schować.
/nie wiem czy ktoś się w temacie w końcu został, czy ni, więc no.
- Mistrz Gry
- Posty: 2882
- Kontakt:
- Halloo...allo.. - odpowiedziało echo, odbijające się w rozwidlonych korytarzach. Po słowach Biashary przez chwilę panowała całkowita cisza. Za chwilę ciszę przerwał przeciągły jęk, który dobiegał z jednego z korytarzy. Wyróżniał się on od innych. Po pierwsze, nie panowała w nim całkowita ciemność jak w innych zakamarkach. Z jego odległego końca dobiegał niezdrowy blask pochodzący od świecących grzybów, czy innych porostów. W tym nikłym świetle widoczne były kolorowe malowidła pokrywające ściany korytarza. Na końcu korytarz ostro zakręcał i z tego miejsca nie było widać co znajduje się dalej. @Biashara mogła tylko usłyszeć, że to stamtąd dochodzą bolesne jęki.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC
Lista NPC
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Sama już nie wiedziała czy ma się cieszyć, że nikt jej nie odpowiedział, czy wręcz przeciwnie. Nawet przez chwilę pomyślała, że może wypadałoby wrócić i powiedzieć Tibowi, że nie znalazła nikogo chorego na wściekliznę. Ani, że nie znalazła lwów, których jej opisał. Tylko głupio by się czuła kłamiąc. Jeszcze gorzej, jak tamte lwy z opisu faktycznie wrócą. Jęknęła cicho. Jak ona im powie, że Tib nie był już królem?
Ale najpierw ich trzeba było znaleźć. O ile się da.
Biashara kroczyła ostrożnie. Jaskinia wyła przez świszczące powietrze, ale jeden jęk był jakby bardziej... zwierzęcy? Nie no, ona naprawdę zaraz nawróci. Przełknęła ślinę. Świecący korytarz był jednak lepszy niż błądzenie po ciemku. Nie miała lepszego pomysłu, niż podążanie korytarzem. Ze względu na malunki robiła to naprawdę bardzo wolno. Czy coś z nich wyczytała? Ciężko stwierdzić, ale jęki były głośniejsze, więc też nie skupiła się na nich tak jakby chciała. Może w drodze powrotnej. Jak coś jej nie zje.
- Haaalooo - Krzyknęła raz jeszcze. Ktoś jej tym razem odpowie? Albo znajdzie trupa. Jęczącego trupa. Tak, na bank znajdzie zaraz walające się kości i jej serce do gardła skoczy.
Ale najpierw ich trzeba było znaleźć. O ile się da.
Biashara kroczyła ostrożnie. Jaskinia wyła przez świszczące powietrze, ale jeden jęk był jakby bardziej... zwierzęcy? Nie no, ona naprawdę zaraz nawróci. Przełknęła ślinę. Świecący korytarz był jednak lepszy niż błądzenie po ciemku. Nie miała lepszego pomysłu, niż podążanie korytarzem. Ze względu na malunki robiła to naprawdę bardzo wolno. Czy coś z nich wyczytała? Ciężko stwierdzić, ale jęki były głośniejsze, więc też nie skupiła się na nich tak jakby chciała. Może w drodze powrotnej. Jak coś jej nie zje.
- Haaalooo - Krzyknęła raz jeszcze. Ktoś jej tym razem odpowie? Albo znajdzie trupa. Jęczącego trupa. Tak, na bank znajdzie zaraz walające się kości i jej serce do gardła skoczy.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Skinęła Tamu głową i odsunęła się, by pozwolić mu przejść. Nie czuła się do końca przekonana jego argumentami, no i trochę też żałowała, że przegapi okazję do poznania nowych ziół, ale nie było teraz czasu na dalsze dyskusje.
Gdy kroki towarzyszy ucichły, odetchnęła kilka razy głęboko, by nie poddać się panice. Może i nie musiała sama wędrować przez niebezpieczne gąszcze, ale czy istniało coś gorszego od bezczynnego czekania, w dodatku w miejscu, gdzie nie sposób nawet określić upływ czasu?
Starając się nie zbliżać zbytnio do chorej, przeszła się po jaskini, szukając zakamarków, które mogły sobie upodobać pająki. Jak można się było spodziewać, nie było to specjalnie trudne zadanie, i lwicy dość szybko udało się uzbierać spory kłębek pajęczyny, który położyła obok zebranych wcześniej ziół i tykwy z eliksirem. A właśnie, eliksir...
Spróbowała sobie przypomnieć, co dokładnie Sheeba powiedziała na jego temat. Jeśli jej wierzyć, był śmiertelny, lecz powolny i bolesny. Dlaczego? Czy ten, kto chciałby się jej pozbyć, nie wolałby załatwić tego szybko i pewnie? Chyba, że z jakiegoś powodu tej osobie zależało na jej cierpieniu. Zemsta? A może po prostu wywoływał trudne do zdiagnozowania objawy?
Podniosła tykwę i obwąchała ją ostrożnie, ze wszystkich sił starając się zapamiętać ten ostry aromat. Jeśli ktoś czyha na jej życie, dobrze by było, gdyby następnym razem potrafiła sama go rozpoznać. Chyba, że Sheeba ich okłamała. Wtedy dobrze będzie to kiedyś zweryfikować...
Po tych oględzinach nie zostało jej już zbyt wiele do roboty. Jedynie obserwowanie chorej i próba nie poddania się mrocznym myślom...
Przez długą chwilę, której dokładny czas ciężko było tu określić, nic się nie działo. Aż w pewnym momencie Narie odniosła wrażenie, że oprócz jęków chorej wychwyciła jakiś nowy głos. Nadstawiła uszy. Tak, zdecydowanie, ktoś był w pobliżu. I to nikt z jej drużyny.
Szybko zebrała wszystkie zgromadzone zasoby do sakiewki. Od, tak, na wszelki wypadek. Co powinna zrobić? Po wołaniu przybysza można było wnioskować, że nie wie, kto zamieszkuje te groty. Czy powinna go ostrzec? Z drugiej strony, co jeśli to ktoś z owej działającej w dżungli organizacji? Czy nie lepiej byłoby się nie wychylać? No i... Zerknęła na chorą. Czy paradoksalnie nie będzie bezpieczniejsza, będąc chroniona groźbą zarażenia potencjalnego agresora?
Przyczaiła się przy początku korytarza, starając się wybrać miejsce, w którym dziwny blask jak najmniej będzie ją dosięgał. Jeśli przybysz tu przyjdzie, przynajmniej powinna zauważyć go pierwsza. Gorączkowo rozważała, kim jest i co to wszystko znaczy. I starała się nie myśleć o czarnym scenariuszu, według którego jej towarzysze zostali złapani, a agresor przybył tu, by zając się także i nią...
+1 pajęczyna
Gdy kroki towarzyszy ucichły, odetchnęła kilka razy głęboko, by nie poddać się panice. Może i nie musiała sama wędrować przez niebezpieczne gąszcze, ale czy istniało coś gorszego od bezczynnego czekania, w dodatku w miejscu, gdzie nie sposób nawet określić upływ czasu?
Starając się nie zbliżać zbytnio do chorej, przeszła się po jaskini, szukając zakamarków, które mogły sobie upodobać pająki. Jak można się było spodziewać, nie było to specjalnie trudne zadanie, i lwicy dość szybko udało się uzbierać spory kłębek pajęczyny, który położyła obok zebranych wcześniej ziół i tykwy z eliksirem. A właśnie, eliksir...
Spróbowała sobie przypomnieć, co dokładnie Sheeba powiedziała na jego temat. Jeśli jej wierzyć, był śmiertelny, lecz powolny i bolesny. Dlaczego? Czy ten, kto chciałby się jej pozbyć, nie wolałby załatwić tego szybko i pewnie? Chyba, że z jakiegoś powodu tej osobie zależało na jej cierpieniu. Zemsta? A może po prostu wywoływał trudne do zdiagnozowania objawy?
Podniosła tykwę i obwąchała ją ostrożnie, ze wszystkich sił starając się zapamiętać ten ostry aromat. Jeśli ktoś czyha na jej życie, dobrze by było, gdyby następnym razem potrafiła sama go rozpoznać. Chyba, że Sheeba ich okłamała. Wtedy dobrze będzie to kiedyś zweryfikować...
Po tych oględzinach nie zostało jej już zbyt wiele do roboty. Jedynie obserwowanie chorej i próba nie poddania się mrocznym myślom...
Przez długą chwilę, której dokładny czas ciężko było tu określić, nic się nie działo. Aż w pewnym momencie Narie odniosła wrażenie, że oprócz jęków chorej wychwyciła jakiś nowy głos. Nadstawiła uszy. Tak, zdecydowanie, ktoś był w pobliżu. I to nikt z jej drużyny.
Szybko zebrała wszystkie zgromadzone zasoby do sakiewki. Od, tak, na wszelki wypadek. Co powinna zrobić? Po wołaniu przybysza można było wnioskować, że nie wie, kto zamieszkuje te groty. Czy powinna go ostrzec? Z drugiej strony, co jeśli to ktoś z owej działającej w dżungli organizacji? Czy nie lepiej byłoby się nie wychylać? No i... Zerknęła na chorą. Czy paradoksalnie nie będzie bezpieczniejsza, będąc chroniona groźbą zarażenia potencjalnego agresora?
Przyczaiła się przy początku korytarza, starając się wybrać miejsce, w którym dziwny blask jak najmniej będzie ją dosięgał. Jeśli przybysz tu przyjdzie, przynajmniej powinna zauważyć go pierwsza. Gorączkowo rozważała, kim jest i co to wszystko znaczy. I starała się nie myśleć o czarnym scenariuszu, według którego jej towarzysze zostali złapani, a agresor przybył tu, by zając się także i nią...
+1 pajęczyna
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Pierwszym co zobaczyła Biashara jak już minęła zakręt korytarza było źródło jęków. I tutaj faktycznie się nie pomyliła - jęczący trup. Ptasi wzrok nie był jakoś specjalnie dobry w takich miejscach, ale do tego nawet nie trzeba było wzroku, by stwierdzić w jakim stanie znajdowało się chore zwierzę.
- Och przodkowie - Bąknęła ze smutkiem. Nie zamierzała podchodzić by się przypadkiem nie zarazić, ale jeśli to jest jedna z ofiar wścieklizny...
Dopiero potem trafiła wzrokiem na Narie. Widok zdrowej, czającej się w ciemnicy lwicy aż ją sparaliżował. Była już za daleko żeby się wycofać i udawać, że nic się nie stało, a tym bardziej nie być w zasięgu ataku. Mogła najwyżej w tej sytuacji użyć dzioba i pazurów, ale czy one będą skuteczne.... Myśl Biashara, myśl, bo zrobi z ciebie obiad.
- Och przodkowie - Bąknęła ze smutkiem. Nie zamierzała podchodzić by się przypadkiem nie zarazić, ale jeśli to jest jedna z ofiar wścieklizny...
Dopiero potem trafiła wzrokiem na Narie. Widok zdrowej, czającej się w ciemnicy lwicy aż ją sparaliżował. Była już za daleko żeby się wycofać i udawać, że nic się nie stało, a tym bardziej nie być w zasięgu ataku. Mogła najwyżej w tej sytuacji użyć dzioba i pazurów, ale czy one będą skuteczne.... Myśl Biashara, myśl, bo zrobi z ciebie obiad.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Opuściwszy okolice wodospadu udał się z powrotem do jaskini pośpiesznym krokiem. Nie było czasu do stracenia, w końcu liczyła się każda chwila. Może i nie był medykiem, lecz nawet i on był w stanie stwierdzić, że chora była w naprawdę kiepskim stanie. Nie mogli więc zwlekać.
Wszedł więc do środka, nie poświęcając ani chwili na rozejrzenie się dookoła, czy węszenie w powietrzu. Może gdyby to uczynił, zauważyłby czyjeś przybycie. Tak jednak się nie stało. Nie obawiał się już ataku ze strony tamtej chorej, wiedział, że nie była ona w stanie ruszyć się z posłania. Przebył więc resztę drogi bez wahania, nie kryjąc się zbytnio ze swoją obecnością. Znajdujący się w środku zapewne mogli bez problemu usłyszeć zbliżającego się samca.
Wychynął się wreszcie z korytarza, odrzucił parę niesfornych kosmyków z oczu i znieruchomiał, dopiero teraz dostrzegając nieznajomego sekretarza. Przeszło mu przez myśl, że dziwnie było widzieć ptaka w jaskini. Odrzucił to jednak szybko, skupiając wzrok na przybyszce, obrzucając ją bacznym spojrzeniem. Zazwyczaj niewiele uwagi poświęcał ptakom, lecz ten znacznie wyróżniał się w tłumie. Nie codziennie widzi się jakiegoś przyodzianego w taką ilość ozdóbek.
Rozejrzał się krótko dookoła, szukając wzrokiem @Narie, lecz po chwili wrócił spojrzeniem na ptaka, nie do końca wiedząc, co począć. Sam podejrzewał, że sekretarz był jakimś wysłannikiem Świątyni, wysłanym by zbadać co też jacyś obcy robią w tej okolicy. Poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, gdy zdał sobie sprawę z tego, że w takiej sytuacji, tak jak ustalili, dogadanie się zależało w znacznym stopniu od niego...
Westchnął, po czym odchrząknął.
- Och... Yyyy, witam - zaczął nieco niepewnie.
Wszedł więc do środka, nie poświęcając ani chwili na rozejrzenie się dookoła, czy węszenie w powietrzu. Może gdyby to uczynił, zauważyłby czyjeś przybycie. Tak jednak się nie stało. Nie obawiał się już ataku ze strony tamtej chorej, wiedział, że nie była ona w stanie ruszyć się z posłania. Przebył więc resztę drogi bez wahania, nie kryjąc się zbytnio ze swoją obecnością. Znajdujący się w środku zapewne mogli bez problemu usłyszeć zbliżającego się samca.
Wychynął się wreszcie z korytarza, odrzucił parę niesfornych kosmyków z oczu i znieruchomiał, dopiero teraz dostrzegając nieznajomego sekretarza. Przeszło mu przez myśl, że dziwnie było widzieć ptaka w jaskini. Odrzucił to jednak szybko, skupiając wzrok na przybyszce, obrzucając ją bacznym spojrzeniem. Zazwyczaj niewiele uwagi poświęcał ptakom, lecz ten znacznie wyróżniał się w tłumie. Nie codziennie widzi się jakiegoś przyodzianego w taką ilość ozdóbek.
Rozejrzał się krótko dookoła, szukając wzrokiem @Narie, lecz po chwili wrócił spojrzeniem na ptaka, nie do końca wiedząc, co począć. Sam podejrzewał, że sekretarz był jakimś wysłannikiem Świątyni, wysłanym by zbadać co też jacyś obcy robią w tej okolicy. Poczuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, gdy zdał sobie sprawę z tego, że w takiej sytuacji, tak jak ustalili, dogadanie się zależało w znacznym stopniu od niego...
Westchnął, po czym odchrząknął.
- Och... Yyyy, witam - zaczął nieco niepewnie.
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Wróciła do jaskini w całkiem dobrym humorze. Co może w pewnym stopniu było zasługą krótkiej rozmowy, jaką odbyła właśnie z @Tamu, lecz nie tylko. Po drodze natknęła się na wędrownego kupca, z którym udało jej się pohandlować. Sprzedała nieco swoich zbiorów, zaopatrując się zamiast tego w odrobinę imbiru, którego wcześniej jej brakowało. Wracała więc całkiem zadowolona, wiedząc, że ma już wszystko, by pomóc chorej. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Przebyła resztę drogi we względnym milczeniu. Nie czekając ani chwili dłużej zagłębiła się w mrocznym tunelu, nie chcąc marnować więcej czasu. Miała nadzieję, że nie przybyła zbyt późno.
Nie spodziewała się towarzystwa. Dostrzegłszy najpierw ciemnogrzywego, rzuciła mu pytające spojrzenie, po czym powiodła wzrokiem za nim, dostrzegając wreszcie ptaka. Na jej czole pojawiła się drobna zmarszczka. Przez jakiś ułamek sekundy miała okropną ochotę rzucić się na sekretarza z pazurami. Ptaszysko byłoby przecież idealną ofiarą, by pomóc spłacić ów dług, który właśnie zaciągała u samej Śmierci. Na szczęście powstrzymała ją obecność pozostałej trójki. Spochmurniała i po prosto przystanęła obok, przypatrując się dalszemu rozwojowi sytuacji.
@Biashara
Przebyła resztę drogi we względnym milczeniu. Nie czekając ani chwili dłużej zagłębiła się w mrocznym tunelu, nie chcąc marnować więcej czasu. Miała nadzieję, że nie przybyła zbyt późno.
Nie spodziewała się towarzystwa. Dostrzegłszy najpierw ciemnogrzywego, rzuciła mu pytające spojrzenie, po czym powiodła wzrokiem za nim, dostrzegając wreszcie ptaka. Na jej czole pojawiła się drobna zmarszczka. Przez jakiś ułamek sekundy miała okropną ochotę rzucić się na sekretarza z pazurami. Ptaszysko byłoby przecież idealną ofiarą, by pomóc spłacić ów dług, który właśnie zaciągała u samej Śmierci. Na szczęście powstrzymała ją obecność pozostałej trójki. Spochmurniała i po prosto przystanęła obok, przypatrując się dalszemu rozwojowi sytuacji.
@Biashara
- Biashara
- Posłaniec
- Posty: 115
- Gatunek: Sekretarz
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 08 kwie 2015
- Specjalizacja:
- Waleczność: 10
- Zręczność: 35
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Ojej. Nagle, przynajmniej dla Biashary, której czas zwalniał z każdą sekundą zwłoki lwicy w ciemnościach. Zjawiły się kolejne dwa lwy. O przodkowie, co teraz? Co prawda nie wyglądały od razu jakby miały ją pożreć, chyba? W każdym razie jeden nawet się odezwał. To, jakby, otrzeźwiło ja na tyle, żeby móc zareagować. Ona jedna ptaszyna wśród lwów. Następnym razem na nic się takiego nie zgodzi.
- Witam. Biashara, medyk, szaman i wróżbitka. Od niedawna aspirujący majordomus stada lwiej ziemi - Przedstawiła się, skłaniając się ku Malahirowi, tak jak tego nakazywała kultura i netykieta.
Dopiero potem jak się podniosła, po kolei w każdym z lwów dostrzegała wygląd lwów opisywanych przez Tiba. Brakowało chyba jednego lwa? Ale pewnie i ten zaraz się znajdzie. Wolała nie czekać z odezwaniem się, zanim wezmą ją za obiad.
- Zostało polecone mi sprawdzenie źródła wścieklizny w dżungli, gdyby miało to zagrażać krainie. I pomoc członkom, znaczy wam, eskapady, gdybym na was trafiła - Wyjaśniła po krótce. W tych ciemnościach... eh.
No teraz może faktycznie wezmą ją za pomoc. Co prawda, sama nie zakładała, że ich spotka, w końcu jej zadaniem było sprawdzić siedliska. No to trafiła, na jedno.
- Swoją drogą powinniście dać jej zdechnąć - Kłapnęła dziobem, typowo dla niej. Ten przypadek był tak beznadziejny, że szkoda było marnować zasoby na sztuczne ratowanie życia.
- Witam. Biashara, medyk, szaman i wróżbitka. Od niedawna aspirujący majordomus stada lwiej ziemi - Przedstawiła się, skłaniając się ku Malahirowi, tak jak tego nakazywała kultura i netykieta.
Dopiero potem jak się podniosła, po kolei w każdym z lwów dostrzegała wygląd lwów opisywanych przez Tiba. Brakowało chyba jednego lwa? Ale pewnie i ten zaraz się znajdzie. Wolała nie czekać z odezwaniem się, zanim wezmą ją za obiad.
- Zostało polecone mi sprawdzenie źródła wścieklizny w dżungli, gdyby miało to zagrażać krainie. I pomoc członkom, znaczy wam, eskapady, gdybym na was trafiła - Wyjaśniła po krótce. W tych ciemnościach... eh.
No teraz może faktycznie wezmą ją za pomoc. Co prawda, sama nie zakładała, że ich spotka, w końcu jej zadaniem było sprawdzić siedliska. No to trafiła, na jedno.
- Swoją drogą powinniście dać jej zdechnąć - Kłapnęła dziobem, typowo dla niej. Ten przypadek był tak beznadziejny, że szkoda było marnować zasoby na sztuczne ratowanie życia.
- Tamu
- Posty: 163
- Gatunek: Lew
- Data urodzenia: 21 cze 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 30
- Zręczność: 60
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Zbiory ziół poszły im całkiem szybko i nawet mimo spotkania z wędrownym kupcem, utrzymali dobre tempo i już wkrótce byli z powrotem w jaskini. Tamu pozwolił sobie na odrobinę nadziei i szeroki uśmiech. Nie dość, że rozmowa z Sheebą go uspokoiła i przestał się stresować jej obecnością to jeszcze istniała realna szansa na uratowanie chorej. Niestety jak to zwykle bywa Los nie miał zamiaru być zbyt łaskawym. Idąc w ślad za jednooką szybko zorientował się, że nie są tu sami. W grocie jak gdyby nigdy nic paradowało jakieś ptaszysko. Czarnogrzywy panicznie rozejrzał się za @Narie żeby upewnić się że wszystko z nią w porządku, ale niestety ze swojego miejsca w korytarzu jej nie dostrzegał. Zacisnął mocno szczękę i stłumił warknięcie. Na całe szczęście @Malahir dotarł tu przed nimi. Tamu zerknął na niego nawiązując kontakt wzrokowy po czym przycupnął bliżej ściany. Liczył na to, że sekretarz jeszcze go nie dostrzegł. Niezależnie kto to, lepiej zachować ostrożność.
Nadstawił uszy i wsłuchał się w słowa nowo przybyłej. Z każdą kolejną informacją jego niepokój wzrastał. Choroba musiała się mocno rozprzestrzenić skoro została wysłana kolejna osoba. Poza tym Tib nic nie wspominał o żadnym majordomusie, a @Biashara nie wymieniła kto konkretnie zlecił jej to zadanie. Jasne, stado dopiero się odradzało, może dopiero co ptaszynę zatrudnili, ale wciąż nie mógł się pozbyć odrobiny podejrzliwości. Poza tym nie spodobało mu się nastawienie medyczki, niby została tu przysłana żeby im pomóc a teraz chce żeby zostawić chorą na śmierć. Mruknął pod nosem zirytowany, ale póki co się nie odzywał. To wszystko było strasznie dziwne.
Nadstawił uszy i wsłuchał się w słowa nowo przybyłej. Z każdą kolejną informacją jego niepokój wzrastał. Choroba musiała się mocno rozprzestrzenić skoro została wysłana kolejna osoba. Poza tym Tib nic nie wspominał o żadnym majordomusie, a @Biashara nie wymieniła kto konkretnie zlecił jej to zadanie. Jasne, stado dopiero się odradzało, może dopiero co ptaszynę zatrudnili, ale wciąż nie mógł się pozbyć odrobiny podejrzliwości. Poza tym nie spodobało mu się nastawienie medyczki, niby została tu przysłana żeby im pomóc a teraz chce żeby zostawić chorą na śmierć. Mruknął pod nosem zirytowany, ale póki co się nie odzywał. To wszystko było strasznie dziwne.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
/ok, czas to ruszyć trochę
Utkwił wzrok w nieznajomym ptaku i przez dłuższą chwilę zamarł, nie spoglądając nawet na resztę towarzyszy. Gdzieś z tyłu głowy tłukła mu się natarczywa myśl, że nie powinien odwracać się do sekretarza grzbietem - nawet, jeśli to tylko jedno ptaszysko a ich jest tu przecież czwórka. Ale przecież nigdy nic nie wiadomo. A jak przecież nie od dziś był o tym przekonany, w jego życiu wszystko miało tendencję toczyć się możliwie jak najgorszym torem. Może @Biashara rzeczywiście była wysłannikiem zamieszkującej dżunglę nieprzyjaznej grupy, może wcale nie była sama i kiedy tylko zrobią jeden niewłaściwy ruch sprowadzi im na głowę całą bandę nieprzyjaciół. Mimo, że tak naprawdę nawet nie zaczęli, już miał wątpliwości, czy uda im się rozwiązać to wszystko polubownie. W końcu nic nigdy nie szło po jego myśli, prawda?
Gdy usłyszał, jak przybyszka wspomina o Lwiej Ziemi, jego łuki brwiowe powędrowały ku górze w geście zdziwienia. Obrzucił jeszcze raz sylwetkę ptaka uważniejszym spojrzeniem, zatrzymując się na obwieszonej paciorkami piersi, na której po chwili rzeczywiście dostrzegł stadny medalion, identyczny jak ten dyndający teraz na jego własnej szyi. Szczerze powiedziawszy nie wiedział, co o tym myśleć. Widział tego ptaka pierwszy raz w życiu, tego był pewien. Wyróżniała się na tyle, iż nie sposób było jej nie zapamiętać. Równie dobrze mogła kłamać. Albo i nie.
Westchnął w duchu. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć i okropnie go to frustrowało.
- Nie wiedziałem, że mamy majordomusa - rzucił tylko, nieświadomie wypowiadając na głos wątpliwości @Tamu. - Malahir - przedstawił się nieco niezręcznie, skinąwszy sekretarzowi głową. Zresztą po chwili zerknął na samca, pozwalając sobie wreszcie na oderwanie wzroku od ptaka. Powiódł nim po reszcie towarzyszy, chcąc coś wyczytać z wyrazów ich pyska. Niestety @Narie była w tej chwili dla niego jedynie ciemną sylwetką ukrytą gdzieś w kącie, tak więc nie był w stanie stwierdzić zbyt wiele. Czarnogrzywy jednakże sprawiał wrażenie, jakby cała ta sytuacja nie bardzo mu się podobała. A znachorka wydawała się nie w humorze.
- I natknęłaś się na więcej siedlisk tej zarazy? - spytał po chwili ptaka, mimowolnie przenosząc wzrok na chorą lwicę. Szczerze powiedziawszy gdzieś w głębi duszy również się obawiał, że nie będą już w stanie jej pomóc. Nie, żeby wątpił w umiejętności znachorki, lecz po prostu, sprawiała wrażenie umierającej. Jednakże czuł, iż muszą przynajmniej spróbować, przecież nie godzi się tak zostawić kogoś w potrzebie. Może po prostu był naiwny, lecz nawet mimo swego przekonaniu o wszechobecnej niesprawiedliwości świata nadal głęboko w to wierzył.
Odstawił wreszcie przyniesione przez siebie tykwy, stawiając je w pobliżu jednookiej.
-2 miód.
Utkwił wzrok w nieznajomym ptaku i przez dłuższą chwilę zamarł, nie spoglądając nawet na resztę towarzyszy. Gdzieś z tyłu głowy tłukła mu się natarczywa myśl, że nie powinien odwracać się do sekretarza grzbietem - nawet, jeśli to tylko jedno ptaszysko a ich jest tu przecież czwórka. Ale przecież nigdy nic nie wiadomo. A jak przecież nie od dziś był o tym przekonany, w jego życiu wszystko miało tendencję toczyć się możliwie jak najgorszym torem. Może @Biashara rzeczywiście była wysłannikiem zamieszkującej dżunglę nieprzyjaznej grupy, może wcale nie była sama i kiedy tylko zrobią jeden niewłaściwy ruch sprowadzi im na głowę całą bandę nieprzyjaciół. Mimo, że tak naprawdę nawet nie zaczęli, już miał wątpliwości, czy uda im się rozwiązać to wszystko polubownie. W końcu nic nigdy nie szło po jego myśli, prawda?
Gdy usłyszał, jak przybyszka wspomina o Lwiej Ziemi, jego łuki brwiowe powędrowały ku górze w geście zdziwienia. Obrzucił jeszcze raz sylwetkę ptaka uważniejszym spojrzeniem, zatrzymując się na obwieszonej paciorkami piersi, na której po chwili rzeczywiście dostrzegł stadny medalion, identyczny jak ten dyndający teraz na jego własnej szyi. Szczerze powiedziawszy nie wiedział, co o tym myśleć. Widział tego ptaka pierwszy raz w życiu, tego był pewien. Wyróżniała się na tyle, iż nie sposób było jej nie zapamiętać. Równie dobrze mogła kłamać. Albo i nie.
Westchnął w duchu. Nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć i okropnie go to frustrowało.
- Nie wiedziałem, że mamy majordomusa - rzucił tylko, nieświadomie wypowiadając na głos wątpliwości @Tamu. - Malahir - przedstawił się nieco niezręcznie, skinąwszy sekretarzowi głową. Zresztą po chwili zerknął na samca, pozwalając sobie wreszcie na oderwanie wzroku od ptaka. Powiódł nim po reszcie towarzyszy, chcąc coś wyczytać z wyrazów ich pyska. Niestety @Narie była w tej chwili dla niego jedynie ciemną sylwetką ukrytą gdzieś w kącie, tak więc nie był w stanie stwierdzić zbyt wiele. Czarnogrzywy jednakże sprawiał wrażenie, jakby cała ta sytuacja nie bardzo mu się podobała. A znachorka wydawała się nie w humorze.
- I natknęłaś się na więcej siedlisk tej zarazy? - spytał po chwili ptaka, mimowolnie przenosząc wzrok na chorą lwicę. Szczerze powiedziawszy gdzieś w głębi duszy również się obawiał, że nie będą już w stanie jej pomóc. Nie, żeby wątpił w umiejętności znachorki, lecz po prostu, sprawiała wrażenie umierającej. Jednakże czuł, iż muszą przynajmniej spróbować, przecież nie godzi się tak zostawić kogoś w potrzebie. Może po prostu był naiwny, lecz nawet mimo swego przekonaniu o wszechobecnej niesprawiedliwości świata nadal głęboko w to wierzył.
Odstawił wreszcie przyniesione przez siebie tykwy, stawiając je w pobliżu jednookiej.
-2 miód.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości