x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Wyjące groty

W samym sercu dżungli staje się ona jeszcze bardziej dzika i niedostępna niż w pozostałych jej zakątkach. Trujący bluszcz oplata gęsto rosnące drzewa o powykrzywianych konarach, a wśród kolczastych zarośli przemykają jadowite węże. Mięsożerne rośliny, zdolne strawić nawet niewielkie gryzonie czekają cierpliwie na swoje ofiary.

Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
  • podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

Re: Wyjące groty

#111

Post autor: Mistrz Gry » 08 mar 2024, 23:42

/// no dobra, czas rozruszać trochę towarzystwo

Rozmowa trwała a z każdą kolejna chwilą, jęki dochodzące z głębi jaskini stawały się coraz głośniejsze. Chora niewątpliwie cierpiała właśnie niewysłowione męki i jedynie szybka reakcja doświadczonego medyka, mogła dać jej szansę na wyjścia z choroby. Chociaż niewykluczone, że i nawet to już nie wystarczy.

W pewnym momencie do jęków dołączył dźwięk zbliżających się kroków. Dla odmiany dochodził od z zewnątrz. Towarzyszyło mu sporadyczne pokaszliwanie. Chwilę później, wszyscy, którzy patrzyli w stronę wyjścia mogli dostrzec stojącego tam czarnego lamparta. Zwierze było wychudzone a z jego pyska toczyła się biała piana. Puste spojrzenie lamparta wodziło pomiędzy zebranymi w jaski zwierzętami.


@Narie
@Biashara
@Sheeba
@Malahir
@Tamu
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Narie
Posty: 551
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 06 mar 2018
Specjalizacja:
szaman 1
Szaman 1
Zdrowie: 85
Waleczność: 50
Zręczność: 40
Percepcja: 60
Kontakt:

#112

Post autor: Narie » 10 mar 2024, 22:09

Narie zupełnie nie wiedziała, co ma o tym wszystkim sądzić. Każde zdanie, wypowiedziane przez Biasharę, budziło w niej coraz większe wątpliwości, zamiast je rozwiewać. Kto ją wysłał? I czemu dopiero teraz, zamiast przyłączyć ją do, jak to ujęła, "eskapady", kiedy ta wyruszała? Zresztą, czy Datura nie twierdziła, że Lwia Ziemia nie ma żadnego medyka prócz niej samej?
No i ostatnie zdanie... Z jednej strony Narie miała wielką ochotę dać przybyszce po uszach (czy co tam ptaki mają) za takie pomysły, a z drugiej... czyż jej początkowy plan nie zakładał dokładnie tego samego?
Jednak obecnie inny temat był zdecydowanie bardziej naglący, i fakt, że Biashara nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, musiał być wystarczający. Dlatego też pozostawiła konwersację Malahirowi, a sama podeszła do Sheeby i podała jej swoją sakiewkę.
- Tutaj jest wszystko. Jak mogę pomóc? - spytała krótko i rzeczowo.
Jednak los im tego dnia wyraźnie nie sprzyjał, i do uszu lwicy doleciał odgłos kroków. I to zdecydowanie cięższych niż ptasie. Powiodła zaniepokojonym wzrokiem po zebranych. No cóż, Tamu raczej nie był materiałem na wojownika, nie mówiąc już o Biasharze... Westchnęła cicho.
- Zajmiemy się tym, ty rób swoje - poleciła szybko Sheebie. Szybko, żeby nie zdążyła przemyśleć, w jak przerażającą sytuację właśnie się pakuje.
Stanęła pewnie (przynajmniej z zewnątrz) w połowie drogi między chorą, a miejscem, w którym po chwili ukazał się sprawca zamieszania. Nie było czasu się bardziej zorganizować, ale miała nadzieję, że u boku ma Malahira. Poczuła lekką ulgę, gdy okazało się, że intruz nie jest lwem, lecz zaraz po grzbiecie przebiegł jej zimny dreszcz, gdy dostrzegła jego wzrok i biały od piany pysk...
Nie poruszyła się. Nie chciała prowokować. Co prawda nie wierzyła, że uda im się uniknąć walki, już widziała, jak reagują chore na tę zarazę zwierzęta, lecz im później lampart zaatakuje, tym więcej czasu zdołają kupić Sheebie. Serce biło jej jak oszalałe, lecz przez panikę przebijała się jedna natrętna myśl...
- Nie powinien bać się światła? - szepnęła do stojących najbliżej, usiłując nie ruszać się i zrobić jak najmniej hałasu. Czy to znaczyło, że od początku był w jaskiniach? Ale przecież wchodząc, nie wyczuczuli niczyjej obecności...

Awatar użytkownika
Sheeba
Posty: 390
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 22 gru 2013
Specjalizacja:
medyk 2
Medyk 2
czyste łapy
Czyste łapy
Waleczność: 35
Zręczność: 55
Percepcja: 61
Kontakt:

#113

Post autor: Sheeba » 11 mar 2024, 12:18

Pewna część brązowej zdecydowanie zgadzała się z nowo przybyłym ptakiem. Samica była naprawdę w okropnym stanie i pewnie gdyby to tylko od niej zależało, zdecydowałaby się po prostu ją dobić. Powstrzymywała ją jednak myśl, że przecież jest tu tylko dlatego, aby pomóc tej chorej i jeśli chociażby nie spróbuje to nie otrzyma obiecanej nagrody. A może i narazi się Lwioziemcom, co w jej obecnej sytuacji, jako że przecież była sama, bez ochrony jaką dawało stado, nie byłoby rozsądne.
Nie chciała już tracić więcej czasu, toteż straciła zainteresowanie ptakiem i odwróciła się do chorej. Zabrała dostarczone przez Malahira tykwy i podeszła bliżej. Wyciągnęła z kosza swój zapas imbiru. Położyła korzenie na jakimś płaskim kamieniu i spędziła chwilę na rozglądaniu się dookoła. Znalazłszy kolejny odłamek skały, złapała go i za jego pomocą roztarła imbir na miazgę. Następnie, również za pomocą tego samego kamienia zgarnęła ją do jednej z tykw, w której wnioskując z zapachu dodano wcześniej miodu. Zamieszała wszystko dokładnie, potrząsając zakorkowaną tykwą, jednym uchem słuchając prowadzonych między pozostałymi rozmów. Po chwili przestała, otworzyła pojemnik i zajrzała do środka, sprawdzając, czy wszystkie składniki wymieszały się odpowiednio dobrze. Skinęła krótko głową z aprobatą. Przeciwwirusowa mieszanka była gotowa. Miała nadzieję, że wystarczy...
Skinęła głową do @Narie, odbierając od niej sakiewkę. I w tym momencie znieruchomiała, słysząc jakieś kroki. Powoli odwróciła się w ich stronę i położyła uszy po sobie, dostrzegając kolejnego osobnika. Lampart ewidentnie był kolejną ofiarą zarazy, lecz w przeciwieństwie do półprzytomnej samicy, wciąż był w stanie utrzymać się na łapach i stanowić zagrożenie. Sheeba, po raz pierwszy od dłuższego czasu, poczuła budzący się w jej wnętrzu lęk. Nieczęsto go odczuwała, poniekąd odwagi dodawało jej zawsze przekonanie, że jeśli ktoś ją skrzywdzi, jej przeklęta krew przyniesie na niego zgubę. Jednakże byłoby to marnym pocieszeniem, gdyby ów lampart ją zaraził i przyszłoby jej zdychać w męczarniach.
Zaklęła w duchu.
Obserwowała przez chwilę poczynania zielonookiej. Kiedy zrozumiała, co zamierza, znów kiwnęła głową. Złapała tykwę ze świeżą mieszanką i powolnym krokiem zbliżyła się do chorej. Nie uśmiechało jej się ani podchodzić bliżej, ani jej dotykać, ani tym bardziej odwracać się grzbietem do nowego zagrożenia, lecz była zmuszona zrobić wszystko z wymienionych rzeczy. Nie traciła czasu na zapewnienie chorej, że wszystko będzie dobrze, albo chociażby polecenie jej, by się nie ruszała. Wątpiła, by do półprzytomnej lwicy cokolwiek w ogóle dotarło, zresztą, wolała nie zwracać na siebie uwagi lamparta jeśli nie było takiej konieczności. Tak więc zbliżywszy się do leżącej samicy, po prostu łapą uniosła jej pysk i zaczęła powoli i ostrożnie wlewać jej zawartość tykwy do pyska, pilnując przy tym, by wszystko dokładnie przełknęła i nie zakrztusiła się ziołową mieszanką. W efekcie cały proces stał się okropnie żmudny i niemiłosiernie powolny - przynajmniej dla niej samej, nasłuchującej nerwowo odgłosów dobiegających zza jej pleców.
Wreszcie puściła lwicę i odstawiła tykwę gdzieś na bok. Obserwowała przez chwilę chorą, po czym wycofała się prędko, ustawiając się tak, by móc dostrzec, co dzieje się u wlotu jaskini. Obmyła dokładnie łapy wodą z kolejnej tykwy, po czym sięgnęła do sakiewki Narie, skąd wyciągnęła psoralię. Po chwili i z własnego kosza wygrzebała dwie kolejne gałązki. Ostrożnie oderwała poszczególne liście, porwała je na drobne kawałki i wrzuciła do pojemnika. Wymieszała wszystko dokładnie, po czym powtórzyła cały proces ostrożnego pojenia samicy. Po czym znów się wycofała, przemyła łapy i znieruchomiała, wodząc wzrokiem między lwicą a tym, co miało miejsce z przodu jaskini. Czekała niecierpliwie, aż nasenny wywar zacznie działać. Wiedziała, że czekało jej jeszcze opatrzenie ran samicy. Była też świadoma, iż powinna była czekać, aż się obudzi, być może obserwować ją przez kolejnych parę dni... Lecz czy to było bezpieczne?
Utkwiła na chwilę wzrok w sekretarzu. @Biashara wspominała, że jest medyczką, prawda? Zatem bardziej przyda się u jej boku niż tam, w zasięgu łap chorego lamparta...
Dała więc znak ptakowi, by się zbliżył, po czym zwróciła się do niego szeptem.
- Kiedy zaśnie, musimy opatrzyć jej rany. Pomożesz mi z tym? - spytała po prostu, wyciągając z kosza aloes.

@Tamu
@Mistrz Gry

- 2 imbir
- 2 psoralia (i kolejne -2 od Narie)

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

#114

Post autor: Malahir » 11 mar 2024, 12:35

Zerknął krótko na Sheebę, która zignorowała resztę towarzystwa i zabrała się do roboty. Może i w normalnych okolicznościach by go to zirytowało, lecz teraz doskonale ją rozumiał. I tak zmarnowali już wystarczająco dużo czasu.
Odwrócił się z powrotem do ptaszyska, oczekując jego odpowiedzi, jednakże nie zdążył, bo w chwilę później do jego uszy dotarły czyjeś kroki. Ktoś się zbliżał, i wnioskując z wydawanych dźwięków, było to większe zwierzę, niż przybyły niedawno ptak. Zwrócił więc spojrzenie w tamtą stronę i zamarł, dostrzegając ewidentnie chorego lamparta, który zbliżał się ku nim nieuchronnie.
Poczuł naraz nieprzyjemny ucisk niepokoju, do którego dosłownie sekundę później dołączyło coś na kształt ponurego, bezsilnego gniewu. Poczuł, że po raz kolejny los rzuca mu i wszystkim w jego otoczeniu kłody pod łapy, złośliwie stawiając na ich drodze kolejne zagrożenie. Oczywiście, że zjawiał się kolejny chory, tym razem o wiele bardziej niebezpieczny. Powinien się tego spodziewać. Jakaś część jego osoby miała okropną ochotę gorzko się teraz zaśmiać.
Dostrzegł kątek oka poczynania @Narie. I kiedy zrozumiał, co zamierza, sam ustawił się u jej boku, przybierając dogodniejszą do obrony postawę i zniżając łeb, by w razie ataku chronić gardło. Znów poczuł, że ciąży na nim obowiązek obrony pozostałych. W końcu od tego tu był, prawda? Nieważne, że widok wychudzonego kota, który wyglądał jak obłąkany sprawiała, iż po grzbiecie przechodziły mu dreszcze.
Tylko nie daj się mu ugryźć, pomyślał tylko.

Awatar użytkownika
Tamu
Posty: 163
Gatunek: Lew
Data urodzenia: 21 cze 2017
Specjalizacja:
łowca 1
Łowca 1
surykatka
Surykatka
Zdrowie: 100
Waleczność: 30
Zręczność: 60
Percepcja: 60
Kontakt:

#115

Post autor: Tamu » 11 mar 2024, 15:31

Na grzywę Praojca! Wizyta 'majordomusa' zupełnie go rozproszyła, powinien był skupić się na obserwowaniu korytarza, a zamiast tego zatracił się w rozważaniach i podejrzeniach. Dźwięki kroków zupełnie go zaskoczyły, a widok schorowanego lamparta sprawił że sierść na grzbiecie stanęła mu dęba. Trzeba było zostawić jakąś straż na zewnątrz, sami prosili się o kłopoty. Właściwie nie powinien się dziwić, coś zbyt łatwo im szło, najwyższa pora na to żeby los rzucił im kłody pod łapy. Westchnął cicho i spiął całe ciało. Na całe szczęście już wcześniej przycisnął się do ściany i ukrył w cieniu na tyle na ile to możliwe. Teraz mógł mieć tylko nadzieję, że niebezpieczny intruz jeszcze go nie dostrzegł. @Narie i @Malahir zdawali się być gotowi do walki. Tamu wiedział, że nie zda im się na zbyt wiele w bezpośrednim starciu, ale mimo tego był gotów ruszyć im na odsiecz w każdej chwili. Sporym problemem był tłok w grocie. Ciężej będzie im wykorzystać przewagę liczebną na tak małej przestrzeni, co drastycznie zwiększało zagrożenie ugryzienia. No cóż muszą sobie jakoś dać radę. Gdyby się nad tym zastanowić byli już w bardzo podobnej sytuacji, kiedy ratowali Daktariego. To była pocieszająca myśl, Tamu naprawdę lubił ich towarzystwo i uważał, że tworzyli zgraną drużynę. Posłał im pokrzepiające spojrzenie i powoli zaczął posuwać się wzdłuż ściany. Chciał zajść intruza od tyłu, albo chociaż od boku, by mieć dogodniejszą pozycję do ataku, jeśli okaże się że będzie musiał wkroczyć do akcji. Fakt, że @Sheeba w międzyczasie zajmie się pacjentką wcale nie napawał go otuchą. Mimo tego, że od początku chciał pomóc chorej na tyle na ile to możliwe, perspektywa tego, że zużyją lekarstwa na straconą sprawę była niepokojąca. Westchnął cicho i spróbował pozbyć się negatywnych myśli. Musiał wierzyć, że wszystko jakoś się ułoży... naprawdę chciał w to wierzyć.

Awatar użytkownika
Biashara
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 115
Gatunek: Sekretarz
Płeć: Samica
Data urodzenia: 08 kwie 2015
Specjalizacja:
medyk 1
Medyk 1
szaman 1
Szaman 1
Waleczność: 10
Zręczność: 35
Percepcja: 60
Kontakt:

#116

Post autor: Biashara » 15 mar 2024, 21:23

Czy była zagrożona? Oczywiście, że tak. I bez tego całego choróbska wplątała się między cztery lwy (bo o chorej oczywiście nie myślała) w dość ciasnej jaskini, a to wszystko w imię monarchy, który zdążył być zdetronizowanym jeszcze przed jej wylotem. Ci tutaj nic nie wiedzieli, bo jak, a Biashara miała wrażenie, że zaraz stanie się nawet nie obiadem, a bandą kości w jaskini bez nazwy. Bo widocznie wszystkie lwy tutaj były i tak wystarczająco poirytowane. Kilka słów przyszło jej do głowy i dobrze, że "ugryzła się" w ten niewyparzony jęzor.
- Wielu rzeczy nie wiecie. Nie było was... trochę. - Bąknęła przy okazji. Czy jej uwierzą? Akurat guzik ją to obchodziło. Była posłańcem i "prawie szpiegiem". Otrząsnęła się. - Jedno. Ale tamtego pana już zabrali przodkowie - Skłamała celowo, tylko po to, by żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że specjalnie ich szukała. Nie miała pojęcia o ich wcześniejszych przygodach w dżungli, więc tym lepiej.
Zresztą, tak jakby to miało znaczenie, bo właśnie ktoś ich odwiedził. Ptaszyna była pewna, że to kolejny członek tej drużyny, który się zawieruszył gdzieś po drodze. Nie była specjalnie zainteresowana, do momentu dojrzenia w jakim stanie wpadł ostatni gość. Gdyby była na otwartej przestrzeni, to tam pal licho, najwyżej gdyby było zbyt gorąco, to odleciałaby. A tutaj była zdana na lwy, które i jej samej nie były do końca ufne. Zmarszczyła brwi. No cóż, dobrze, że chociaż nie była bezsilnym wróblem.
- Jak nie chcecie go zabijać, to musicie ogłuszyć. W tym stanie najpewniej nie będzie czuł bólu - Powiedziała, widząc jak część ich gromadki wysuwa się naprzeciw wrogowi. A przynajmniej wrogowi nie z własnej winy. Biedaczysko, przez co on musi przechodzić.
Nie uszło jej uwadze tak samo ratowanie przez brązową lwicę tej chorej. Z dziwnym spokojem w myślach stwierdziła, że nawet jeśli się jej nie uratuje, to po takiej dawce psoralii przynajmniej umrze we śnie, gdzie żaden ból jej nie dotykał.
Podeszła. Leprze to niż lampart. Wzdrygnęła się, ych, kotowate. Rozpostarła skrzydła oddzielając wzrokiem ich trójkę od reszty, która pewnie będzie ścierać się z lampartem. Ot, taki prowizoryczny parawan lekarski. Jeśli tamten kot będzie działał w amoku, to oddzielenie go od dodatkowych bodźców powinno im dać spokój. W teorii.
- Pomogę.

Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2882
Kontakt:

#117

Post autor: Mistrz Gry » 16 mar 2024, 13:52

Nim mieszanka @Sheeba zaczęła działać, chora z zaskakującą jak na swój stan szybkością wychyliła łeb w stronę jednookiej i spróbowała ją ugryźć. Następnie cofnęła łeb i opadła na legowisko. Prowizoryczny parawan jaki postawiła @Biashara ograniczył dopływ światła i innych bodźców do chorej, dzięki czemu już po kilki chwilach lwica pogrążona była w głębokim śnie. Jednak był to dopiero początek zmagań z chorobą. Lwica wymagała szybkiej i zdecydowanej pomocy.

//@Sheeba Poproszę o test na Waleczność lub Zręczność, czy udało ci się powstrzymać chorą przed ugryzieniem ciebie. Typ testu zależy od tego jak chcesz rozwiązać problem. Zdanie testu wymaga jednego sukcesu. Niepowodzenie będzie dla oznaczać dla ciebie utratę 12 HP.

Lampart obrzucił pustym wzrokiem trójkę lwów, po czym ruszył w ich kierunku. Na jego boku dało się dostrzec kilka płytkich ran po pazurach oraz jedną wskazująca na ugryzienie. Zapewne w ten sposób choroba dostała się do jego ciała. Zwierzę było wyraźnie osłabione chorobą, jednak potencjalne zarażenie się wścieklizną czyniło z niego śmiertelnie niebezpiecznego przeciwnika.

//@Narie @Malahir @Tamu Spróbujemy rozegrać tę walkę w formacie zadań questowych. Poproszę was o opisanie jak walczycie z lampartem. Mając na uwadze poniższe:

-lampart wykonuje jeden atak w kolejce. Uniknięcie ataku wymaga 1 sukcesu na waleczność. Porażka w teście skutkuje otrzymanie 15 pkt obrażeń oraz zarażeniem się wścieklizną.
Pierwsza osoba w danej kolejce rzuca kością 1d3, żeby określić cel ataku chorego na wściekliznę:
1- Narie
2- Malahir
3- Tamu
- trafienie lamparta wymaga 1 sukcesu w teście na waleczność, a pokonanie go odebranie mu łącznie 75 HP

W przypadku próby uniknięcia trafienia od chorego dopuszczam wykorzystanie zręczności, jeżeli gracz dobrze to uzasadni.
"Nie należy martwić się tym jak wolno idzie wątek, należy cieszyć się tym jak ciekawie rozwija się fabuła"
Lista NPC

Awatar użytkownika
Sheeba
Posty: 390
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samica
Data urodzenia: 22 gru 2013
Specjalizacja:
medyk 2
Medyk 2
czyste łapy
Czyste łapy
Waleczność: 35
Zręczność: 55
Percepcja: 61
Kontakt:

#118

Post autor: Sheeba » 25 mar 2024, 11:17

Zanim ziołowa mieszanka zaczęła działać i lwica zapadła w głęboki sen, najwyraźniej na moment odzyskała nieco sił. Tylko po to, by podjąć próbę ataku. Jednooka poczuła nieprzyjemne ukłucie lęku, widząc, jak jej obślinione zębiska zmierzają prosto w stronę jej łapy. Nie miała czasu zbyt długo się zastanawiać, co robić. Nie miała zamiaru walczyć z pacjentką, to przecież bezcelowe i narobiłaby więcej szkody, niż pożytku. Pozostawała więc ucieczka. Oczywiście w jej obecnym położeniu oznaczała ona jedynie wycofanie się pod jedną ze ścian jaskini, poza zasięg szczęk chorej. Nie miała zbyt wielkiej możliwości, by zrobić cokolwiek innego, zresztą, nie było takiej możliwości. Lwica wciąż nie była w stanie się podnieść, zresztą nie będzie w stanie zbyt długo opierać się działaniu nasennego wywaru.
Pytanie tylko, czy zdołała jej umknąć wystarczająco szybko...

Rzut na zręczność
Sheeba wyrzuca 3d100:
31, 72, 68

1 sukces

Pewnie gdyby chora nie była tak osłabiona, nie zdołałaby w porę jej uciec. Na szczęście jednak zdążyła dwoma porządnymi susami wycofać się pod najbliższą ścianę. Mało brakowało. Przez chwilę tkwiła tam nieruchomo, z uszami przytulonymi do czaszki, starając się nie myśleć, co by było, gdyby nie zdołała uniknąć ugryzienia. Co, jeśli zostałaby zarażona. Oczywiście, zapewne czym prędzej sama zażyłaby ziołową mieszankę i opatrzyłaby ranę. Miałaby przecież szansę, by się wyleczyć, zanim do końca straci rozum, lecz... Cóż, jakiś złośliwy, natrętny głosik w jej głowie nakazał jej się poważnie zastanowić, czy w ogóle warto byłoby to czynić. Czyż nie byłby to odpowiedni koniec dla kogoś takiego jak ona, przeklętej, dotkniętej przez śmierć istoty? Czy nie powinna spędzić ostatnich tygodni swego życia, niosąc śmierć i roznosząc zarazę, póki sama nie padnie? W końcu to jej przeznaczenie, nieprawdaż?
Potrząsnęła gwałtownie głową, by uwolnić się od tych myśli i wyprostowała się powoli. Lwica wkrótce na nowo opadła na swe legowisko, prędko zasypiając. Upewniwszy się, że naprawdę nie stanowi już zagrożenia, zbliżyła się ponownie. Wprawnym ruchem odchyliła łeb chorej tak, by mieć pewność, że nie udławi się przez sen własną śliną. Po czym nachyliła się nad nią, starając się zlokalizować jej rany. W półmroku niewiele widziała, zwłaszcza, że przecież miała do dyspozycji tylko jedno zdrowe oko. Zdała się więc głównie na swój węch. Trudno było nie wyczuć tego okropnego smrodu, wskazującego na okropnie zapaskudzoną ranę. Zapewne ten nieprzyjemny zapach szybko doprowadzi ją do swego źródła.

Rzut na percepcję (na znalezienie ran samicy)
Sheeba wyrzuca 3d100:
96, 37, 78

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

#119

Post autor: Malahir » 25 mar 2024, 12:04

Nie patrzył, co dzieje się za jego plecami, skupiony całkowicie na lamparcie. Ledwie dotarły do niego słowa Biashary, lecz szybko przyznał w duchu, że ma ona rację. Nie chciał zabijać tego nieszczęśnika. W mniemaniu Malahira odebranie komuś życia to ostateczność i tylko najgorsze osobniki zasługiwały na śmierć. Nieznajomy lampart do nich nie należał. Owszem, stanowił zagrożenie, lecz przecież nie działał z własnej woli. Jak wiadomo, ta zaraza odbierała zmysły. Nie wiedział, co robi. Nie powinien tu teraz zginąć.
Zastanowił się przez chwilę, czy nie powinien poszukać w okolicy czegoś, czym mógłby po prostu zdzielić kotowatego przez łeb, by go ogłuszyć. Jakiegoś kamienia, porządnego kija, czegokolwiek. Jednakże na razie wolał nie spuszczać wzroku z lamparta. Nie chciał, by ten go zaskoczył. Mimo tego, że gotowy był stanąć w obronie pozostałych, wciąż cholernie bał się zarażenia.
Obserwował więc poczynania kotowatego, czekając na jego kolejny ruch.

Rzut na określenie celu lamparta (1 - Narie, 2- Malahir, 3- Tamu)
Malahir wyrzuca 1d3:
2


Poczuł, jak po jego grzbiecie przebiega dreszcz, gdy w pewnym momencie błędny wzrok lamparta skupił się na nim. Spiął mięśnie, spodziewając się ataku. Mimo tego, że w głębi duszy bał się okropnie, jednocześnie odczuwał pewną ulgę. Przynajmniej chory skupił się na nim, zamiast rzucić się na któregoś z jego towarzyszy. Nie chciał, by ktokolwiek z nich ucierpiał.
Tak, jak podejrzewał, w chwilę później lampart skoczył w jego kierunku, szczerząc wściekle obślinione kły, które właśnie zmierzały w kierunku jego barku. Malahir wiedział, że musiał za wszelką cenę uniknąć spotkania z tymi zębiskami, toteż czym prędzej odskoczył.

Rzut na waleczność (unik)
Malahir wyrzuca 3d100:
58, 22, 3

2 sukcesy

Szczęki lamparta kłapnęły donośnie w powietrzu, tam, gdzie przed chwilą znajdowała się pokryta jasną sierścią łapa Malahira. Całe szczęście był wystarczająco szybki. Poczuł ogromną ulgę, lecz dobrze wiedział, że za wcześnie, by się cieszyć. Kotowaty nadal stanowił zagrożenie, co więcej, wciąż był tuż obok niego. Postanowił to wykorzystać. Nie miał czasu, by poszukać odpowiedniego kamienia, by ogłuszyć wroga, postanowił więc po prostu zamachnąć się łapą i zdzielić go nią z całej siły po głowie. Może przynajmniej wytrąci go na chwilę z równowagi.

Rzut na atak
Malahir wyrzuca 3d100:
34, 39, 53

Awatar użytkownika
Narie
Posty: 551
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 06 mar 2018
Specjalizacja:
szaman 1
Szaman 1
Zdrowie: 85
Waleczność: 50
Zręczność: 40
Percepcja: 60
Kontakt:

#120

Post autor: Narie » 09 kwie 2024, 16:52

Chwile, podczas których lampart błądził między nimi wzrokiem, wydawały się wiecznością. Gdy zatrzymał się na Malahirze, lwicę odruchowo ogarnęła ulga, a zaraz potem wyrzuty sumienia. Dlaczego aż tak bardzo bała się ataku, skoro wiedziała, że to właśnie ona byłaby tu najmniejszą stratą?
Nie było jednak czasu dłużej się nad tym teraz zastanawiać. Korzystając z faktu, że napastnik był skupiony na kimś innym, a w dodatku, w szale ataku, znalazł się w (przynajmniej tak się wydało mającej niewielkie doświadczenie w walce lwicy) niezbyt stabilnej pozycji, Narie wyprowadziła półkolisty cios, próbując podciąć łapy chorego.

Rzut na atak
Narie wyrzuca 3d100:
14, 23, 42
3 sukcesy

Skrzywiła się, gdy poczuła, że jej pazury dosięgnęły celu. Miała świadomość, że taki był zamiar, ale mimo wszystko...
Kątem oka zobaczyła, jak Malahir uskakuje i z ulgą stwierdziła, że chyba mu się udało, choć w tym półmroku ciężko było mieć pewność.
Lampart, widocznie niepocieszony swoim niepowodzeniem, a także rozdrażniony poczynaniami lwicy, odwrócił teraz łeb w jej stronę. Niewiele myśląc, Narie zgarnęła szybko łapą zaścielające podłoże ziemię, brud i drobne kamyczki, i spróbowała cisnąć tę zabójczą mieszankę w przerażające, wpatrujące się w nią teraz oczy przeciwnika.

Rzut na oślepienie(?) - zręczność(?)
Narie wyrzuca 3d100:
20, 63, 61
1 sukces

Lampart: -16-15= -31 HP

Odpowiedz

Wróć do „Gąszcz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość