Gdzie łapy poniosą [Nyks & Haki]

[Haki]

Słowa Nyks nieco zbiły go z tropu. Zielonooki nie mógł się z nią nie zgodzić, spuścił wzrok i wbił go w ziemię.
-Wybacz…-odparł- po prostu miałem nadzieję…- urwał, bo nie wiedział co powinien powiedzieć, żeby nie wyjść teraz na ostatnią ofiarę. Lwica miała rację, nie znali się i nie była mu nic winna. Brązowy już miał zamiar ją przeprosić i ze zwieszonym łbem ruszyć w kierunku zachodzącego słońca, jednak kolejne słowa Nyks rozpaliły w nim niewielki płomyk nadziei. Haki nieśmiało podniósł na nią wzrok jednak minęła dłuższa chwila nim zdołał wydusić z siebie jakieś słowa.
-Szybko się uczę- odparł- i nie boję się ryzykować- dodał już z nieco większym przekonaniem.
-Tylko potrzebuję jakiś wskazówek…proszę. –
Haki wprawdzie zdawał sobie sprawę, że w tym momencie nieco się poniża, jednak wiedział też, że nie pożyje długo jeżeli nie będzie w stanie zapewnić sobie porządnego posiłku.