Szkarłat futra wraz z brązem jesieni [Laishia, Tendai]

[Tendai]

-Rodzina to osoby, które o siebie dbają- No nie tylko więzy krwi przecież. Znaczy ja tam uważałem. Rodzina to bliscy ale i tacy co są ... No z krwi.
-Ej, nie masz za co przepraszać- W końcu nie była z mojej rodziny. Wnioskowałem, ze jak samotnik żadnej pewnie nie ma.
-No ale poszłabyś tam ze mną, nie sama- No a to nie jest tak do końca łamaniem zasad. może zostanie?

[Laishia]

- Cóż, w takim razie mam rodzinę... chyba. - Był jej bratem, ale nigdy nie nazywała ich jakoś razem jako rodzinę czy cokolwiek. Byli rodzeństwem, taki był związek miedzy nimi i już. Ciężko jej było zrozumieć takie rzeczy, nigdy nie doświadczyła żadnych inny relacji między lwami. Miała Shamara, czasem kogoś poznała i stawał się dla niej po prostu lwem z imieniem. Jednych polubiła bardziej, innych mniej, ale nigdy nie wykształciła żadnej głębszej relacji. Winą było zapewne i jej nastawienie i krótki czas jaki spędzała z innymi.
Posłała mu słaby uśmiech i traciła go w bok, chcąc odwrócić uwagę od tego niewygodnego tematu. Po tym odskoczyła tak by nie mógł jej się odpłacić tym samym.
- A to coś zmienia? No jeśli mogę... ale nie na długo. - Trochę się bała. Miała zaszczepioną w głowie zasadę, którą zamierzała złamać. Niby Tendai uważał, że może, ale wiadomo w czyje słowa wierzyła bardziej w tej chwili.

@Tendai

[Tendai]

-To fajno, rodzina to ważna sprawa- Rzekłem z dumą i zaśmiałem sie na jej reakcje.
-Awgrrr- Ułożyłem sie w pozę do walki- zabawy. Tylko chwile i zaśmiałem się.
-Nie bój się, wie co i kiedy kto jest, wiec gaje swój ogon, ze będzie dobrze- Rzekłem pewny siebie, w końcu co mogło nam zagrażać? No nikt, na wodospadzie można było spotkać innych głównie w nocy i czasem w dzień, a widoki są fajne.

[Laishia]

- Chyba masz trochę racji... Ale mi nie potrzeba duża, ważne by nie była fałszywa. - Obecnie miała pewność, że ma najlepszą rodzinę jaką mogła sobie tylko wyobrazić. Po co zmieniać ten stan?
Gdy ten warknął, przybrała już nauczoną od niego pozycję i wystawiła język w jego kierunku. Miała trochę gorszy humor przez ten temat o rodzinie, ale nie na tyle, by odmówić zabawy.
- Jeden? To żadna strata, zostanie Ci najwyżej drugi. - Ona tam może odczułaby taki brak, a on... ona tam żyła z jednym i było całkiem dobrze.
- To chodźmy. - Pokazała mu swoje kły w uśmiechu i znów na niego skoczyła.

[Tendai]

-Widzę, że jesteś bardzo uprzedzona do tego- Cały czas odczuwałem od niej taka niechęć do tego całego organizmu jakim było stado czy rodzina.
-Może ale ja lubie moje oba- Dodałem wystawiając lekko kiełki w jej kierunku.
-To chodź- Skoczyłem sobie na jakiś kamień i wskazałem łbem kierunek- południe. Bez problemu zaprowadzę ją tam a potem odstawia albo zostawię u nas. Zobaczymy.

[Laishia]

- Nie jestem uprzedzona... - Nie była, prawda? Tak po prostu było. Doświadczyła tego na własnej skórze. Stado nie jest rodziną, stado nie otacza opieką... Niby była tego pewna, ale teraz zasiał ziarno niepewności w jej umyśle. Jakim cudem tak dobrze mówił o swoim stadzie?
- Ja po prostu... Nie ważne. - Odwróciła pysk. Nie zwierzała się nikomu prócz Shamara, nigdy. Nie lubiła o tym mówić, nie przyznawała się nawet, że Shamar nie jest rodziną z krwi.
Słysząc o tym, że lubi oba ogony, zatrzymała się nagle. Tendai nie mógł zorientować się na czas, więc zrobił dwa, może trzy kroki do przodu. Idealnie. Skoczyła na jego zad, celując tak by chwycić go za któryś z ogonów. Nie trafiła, zawiesiła się tylko na jego tyłku i odskoczyła ze śmiechem. Nie atakowała go już aż do wskazania kierunku, nie oznaczało to jednak, że się poddała. Nie pokazywała w tym czasie po sobie, że coś planuje.
Skinęła głową gdy wskazał gdzie idą i wyczekała aż zeskoczy. Gdy już znalazł się na ziemi, ponowiła próbę chwycenia go za ogon.

[Tendai]

Po jej... ataku spojrzałem na nią wyraźnie zaskoczony tą sytuacją. Po chwili jednak zaśmiałem się. no jak widać mój tyłek chyba jej sie podoba. Było to dość... zabawne i w ogóle...
-Zazwyczaj to samce podrywają samice- Pozwoliłem sobie zażartować z niej. Ona to za młoda na takie rzeczy ale pożartować można, nie?
Zeskoczyłem z kamienia i przeciągnąłem się.

[Laishia]

Nie wyszło no i sobie zawisła, trudno. Dobrze się bawiła.
- Podryw? Chciałbyś, ja ci tylko ogon chce odgryźć. - Wyszczerzyła się wielce z siebie zadowolona. Mówiła jakby był to jakiś ambitny plan życiowy.
- Z resztą ja się tam chyba nie znam. - Nie ten wiek, a co dopiero nie ten poziom kompetencji społecznych. Najpierw dobrze byłoby kogoś w ogóle polubić.
Dała się w końcu na spokojnie poprowadzić do tej jakiejś tam kaskady. Była ciekawa i choć w zasadzie spodobał jej się pomysł bójki dla zabawy, chciała też zobaczyć to miejsce. No i w sumie można się już tam poprzepychać.

[Tendai]

-No to się nazywa.. koński podryw- wystawiłem jej język. No oczywiście, że nie chciałem stracić ogona, żadnego, lubiłem je.
-a umiesz pływać?- Zapytałem spoglądając się na lwicę z zaciekawieniem. Najwyżej ją nauczy ale w tym wieku to już raczej powinna potrafić. Szliśmy bliżej gór, dzięki czemu tez mniejsza szansa na wykrycie. Zbliżaliśmy się do wstęgi kręgu życia.

[Laishia]

Fuknęła na niego i na moment udała obrażoną. Zaraz jednak na pysk Kolorowookiej wstąpił na nowo uśmiech. Wkraczali chyba na tereny stada, dlatego stała się bardziej czujna. Niby została zaproszona i była z członkiem owego stada, ale nigdy nie wiadomo. Trzymała się blisko Tendaia w razie spotkania kogoś.
- Trochę. - Wchodziła do wody, no i niby jako tako potrafiła. Nie była jednak zbyt pewna tej umiejętności.

@Tendai