Podnóże

[Rea]

Nie oczekiwała wsparcia, nie chciała wcale pokazywać, że zachowanie Narie ją dotknęło. Ale nie wszystko była w stanie ukryć, a ci, co ją znają trochę dłużej, mogli sami domyślić się, że nie przeszło to obok niej obojętnie. Pewnie niepotrzebne były do tego żadne sygnały.
- Dzięki, Raisa. - odparła, posyłając jej przelotny uśmiech. Cóż za cierpliwa i wspierająca kobieta. Nawet jeśli Rea w tym momencie wolałaby być niewidoczną, na swój sposób doceniała jej słowa. Odwracając wzrok, przypadkiem pochwyciła spojrzenie Hamzy. No tak, pewnie niewiele rozumiał z jej sytuacji.
Biała starała się zająć myśli czymś innym. Być może dlatego zaczęła sobie obserwować całe to zajście z panterą. Tib postanowił widocznie załatwić sprawę bez użycia siły, ciekawe tylko, jak na jego słowa zareaguje nieznajomy. Zanim jednak kanclerz upewnił się co do tego, oddalił się od intruza, a swoje kroki skierował najwyraźniej ku Rei. Zdziwiły ją lekko jego słowa. Zabrzmiały trochę tak, jakby już nigdy nie miała zobaczyć Narie - ale powstrzymała się od tej uwagi.
- Nie spodziewałam się po tobie takiej wrażliwości, Tib. - odrzekła z zadziornym uśmieszkiem. - Ale niewykluczone, że będę chciała z tobą porozmawiać. Nieco później. - dodała, już trochę poważniej. Niekoniecznie potrzebowała teraz słów pociechy, musiała zwyczajnie oswoić się z tą sytuacją. I ją przemyśleć.

[Baqiea]

Wysoki poziom zakocenia podnóża sprawił że hiena zwolniła i nieco z tyłu obserwowała sytuację.
Zmiana władcy? Uch będzie trzeba przekazać stadu. No i ciekawe czy stary układ pozostanie. Coraz bardziej czuła się niepewnie, do tego ta bitka i ilość młodych. Co prawda młode uznawała za urocze lecz trzeba było je wyżywić, a jej zebrza rodzina mogła być dobrym celem chyba że układ będzie dalej obowiązywał.
-Się porobiło-
Jęknęła obserwując i czekając na swa kolej. Stado miało rację, potrzeba kogoś kogo nie zjedzą na miejscu. To wszysto działo się dla niej zbyt szybko i była zbyt zlękniona by podążać dalej, do czasu aż na jej hienie oko robiło się spokojniej

[Davu]

Davu ucieszył się na wieść przyjęcia do stada, ale wyraźnie posmutniał na wspomnienie rodziny.
- Była tylko mama i my. Mieszkaliśmy koło takiego wąwozu... - Próbował sobie przypomnieć więcej szczegółów związanych z ich dawnym legowiskiem, ale nic więcej charakterystycznego nie przychodziło mu na myśl - Mama długo nie wracała z polowania, potem siostra poszła jej szukać i też nie wracała. - Nie rozpłakał się, ale zwiesił smutno łebek na myśl, ze może już więcej nigdy nie zobaczy mamy - Jak wyszedłem to nikogo nie było, szukałem ich wszędzie. - dodał ciszej.

[Sheila]

Shae od razu zerwała się i potruchtała z powrotem na Skałę.
- To taki miły lew, nazywa się Kudłacz i koniecznie chciał przejść przez rzekę, bo... właściwie nie wiem, dlaczego. Ale ja lepiej znam naszą rzekę i chciałam mu pokazać, gdzie nie ma krokodylów, a potem jeszcze zaprosiłam go na koronację, więc i tak byśmy tu oboje przyszli - wytłumaczyła po drodze.

Z.t.

[Rivu]

Sarina wytrzeszczyła na mamę oczy, a potem podrapałem się po piersi w zamyśleniu.
- A... a kto to jest ojciec? - Nie przypominała sobie, by wcześniej słyszała takie trudne słowo.

[Hamza]

Tak, kompletnie nie rozumiał co tu się dzieje. A tłum i mnoga ilość wątków wcale nie pomagała w zrozumieni niczego. Postanowił więc podjąć szybką decyzję, złą czy dobrą, tego jeszcze nie wiedział.
- Odprowadzę lamparta do granic. Żeby upewnić się czy opuści terytorium. - Zaoferował wybijając się propozycją wśród całej reszty gadki pomiędzy członkami Lwiej Ziemi. Podszedł do Nabo popychając go barkiem lekko żeby odstąpił od czarnego, w międzyczasie wlepiając wzrok w mordkę Noira.
Tib i tak ma pełno spraw na łbie, a sama koronacja Raisy chyba średnio go interesowała, taka rodzinna tradycja chyba.
- Zgoda?- Po chwili obrócił łeb w stronę kanclerza, bo nie było to pytanie, ani do lamparta, ten chyba miał guzik do gadania.

[Nabo]

-To samo mówiła twoja matka- odparł Noirowi, nie przestając się przy tym szczerzyć.
-Tia, nie ma to jak wsparcie od swoich-rzekł na słowa Hamzy, i widząc jak rozwija się sytuacja uśmiechnął się zadowolony. No to teraz Tib z Maru przerobią go na mielonkę. Ku jego zaskoczeniu tak się jednak nie stało.
-Ej!- krzyknął wyraźnie rozczarowany takim obrotem sprawy.
-Ten typ zaczął zaczepiać Tunu i zarzucać jakimiś dziwnymi tekstami. Pozwólcie, że zacytuję: "lamparty są znacznie lepsze pod każdym względem od lwów" albo inna perełka: "jak lwice, które są na tyle nieudolne, że muszą łapać zdobycz parami a potem jeszcze dzielić się z samcami, które tylko leżą i pachną"- powiedział spoglądając bezradnie na strażników.
-Serio chcecie go tak po prostu puścić?-

[Tib]

-Powinieneś trochę ochłonąć i myślę, że Than nie pogniewa się jak ktoś za niego popilnuje więźnia- powiedział spoglądając na spasłego lwa. Oczywiście nie puścił jego słów mimo uszu i następnie zwrócił się do Hamzy.
-Jak słyszałeś mein Freund, nasz lamparci przyjaciel nie darzy naszego gatunku szczególną sympatią, więc lepiej zostań. Poza tym ceremonia niedługo się zacznie. Jeżeli nasz "gość" postanowi zlekceważyć moją dobrą radę, to szybko tego pożałuje- powiedział, po czym ruszył za Shelią.
z/t

[Hamza]

Wzruszył ramionami. Uszy miał na swoim miejscu, problemu z rozumieniem słów też żadnego nie miał.
- Najwidoczniej nie miał powodu myśleć o nas inaczej, a czyichś przekonań nie można zmieniać gwałtem. I postaram się wrócić zanim ceremonia się skończy. - Rzucił poniekąd swobodnie myśl, część skierował do grubego szamana, część luźno w eter. - Wychowałem się z psami, to może po części nim jestem i nie będę razić gościa aż tak bardzo? - Tak jak Silver. Ustąpił pola Noirowi by mógł wreszcie opuścić towarzystwo.

[Baqiea]

-To gdzie powinnam iść?-
Zapytała widzac że sytuacja znów się diametralnie zmienia i chyba niewiele wyszło, swojej roli do końca nie rozumiała i zastanawiala się czy powinna iść za lwami czy zgłosić to zebrą, a może zostać
-To za wiele na mój mały musk-
Powiedziała do siebie i usiadła w cieniu. Doszła do wniosku że warto jeszcze poczekać. Może coś w ostatniej chwili sie zmieni i lepiej nie zgłaszać za wczas?