x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Pracownia Athastana

Majestatyczna siedziba władców Lwiej Ziemi, z której sprawowali władzę nad całą krainą. Olbrzymia skała, kształtem przypominająca królewski tron, pełna jest jaskiń, w których można znaleźć bezpieczne schronienie. Z jej szczytu roztacza się zapierający dech w piersiach widok na otaczające tereny.

Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

Re: Pracownia Athastana

#141

Post autor: Malahir » 30 paź 2019, 20:40

Malahir wparował do jaskini wuja prawdopodobnie w najgorszym możliwym momencie, no ale skąd mógł wiedzieć, jak sytuacja wyglądała? Przejęty swą nową rolą i wieściami o zaginięciu jednego z królewskich dzieci poczuł się poniekąd odpowiedzialny za to, by choćby próbować ją odnaleźć. Choć zapewne się mylił i pewnie w przyszłości to wreszcie zauważy, miał wrażenie, że do poszukiwań jej zaginionej siostry nie przyłożono się wystarczająco dokładnie. A teraz? No cóż, czy nie było już za późno? Wszelkie ślady już dawno temu się zatarły, nawet, jeśli Jasmin nadal żyła, czy istniała jakaś szansa, by ją odnaleźć? Zresztą, jeśli by żyła, dlaczego nie wracała do domu?
Niemniej zielonooki postanowił rozpocząć poszukiwania po okolicach Lwiej Skały, zaglądając po kolejnych jaskiniach i rozglądając się za niedużą, jasnofutrą kulką. Wreszcie dotarł i do siedziby krótkogrzywego wuja, wbiegając do środka z niemałym impetem i całkiem efektownie, choć niekoniecznie zgrabnie - potknął się bowiem o coś i zachwiał, omal nie padając pyskiem na ziemię. I dopiero wówczas zamarł, zdając sobie sprawę z tego, na co właśnie patrzył. Dostrzegł nie tylko wujka, lecz i mamę, a także, po chwili również i nieprzytomną, czarnofutrą samicę. Tej ostatniej w ogóle nie kojarzył nawet z widzenia. Zresztą była jakaś... Inna. Odmienna od wszystkich lwioziemskich samic, jakie widywał na co dzień. I bynajmniej nie chodziło tylko o kolor sierści. Jednakże nie był w stanie do końca stwierdzić, na czym ta "inność" polegała.
Lwica była ranna i to jak na jego oko dość poważnie. A przynajmniej tak mu się wydawało, w końcu medykiem nie był, ani nigdy nie wyraził zainteresowania w tym kierunku. Na pewno było to poważniejsze niż zwyczajne zadrapania, których można się nabawić na co dzień, zwłaszcza biorąc pod uwagę sam fakt, że leżała bez ruchu.
Malahira zamurowało. Może niekoniecznie nawet dlatego, iż pierwszy raz w życiu miał do czynienia z kimś poważniej rannym, lecz po prostu nie spodziewał się wtargnąć w sam środek takiej sceny. Stał więc jak kołek, z wieloma rozmaitymi emocjami malującymi mu się na pysku.

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#142

Post autor: Gvalch'ca » 30 paź 2019, 21:34

Bardzo szybko odleciała. Dlatego nie poczuła, jak Tib łapie ją za łapę i odchodzi. Nie słyszała też monologu lwicy - a właściwie jej rozmowy z duchem Guntera, ominęła ją również tyrada krótkogrzywego samca. A szkoda, bo ta ostatnia mogłaby być bardzo użyteczna w jej przyszłej profesji. O ile by się do niej nadawała i nie poddałaby się po kilku nieudanych operacjach, czy zwykłym poszukiwaniu rzadszego zielska. Rodzeństwo póki co tylko czyściło jej rany, jeszcze nie przystąpiło do żadnego zabiegu, ani podawania środków przeciwbólowych, ale to była kwestia czasu. Ciemną pustkę nagle coś przerwało. Nagle zaczęła mieć wizje, a konkretniej urywki ze swojej przeszłości. Krótsze bądź dłuższe, mniej ważne lub dość istotne. Głównie obejmowały jej dzieciństwo, dawno już zresztą zapomniane. Żadna ze złud nie obejmowała jej nastoletniego tudzież dorosłego życia. Przewinęły się pierwsze tygodnie po urodzeniu, pierwsze polowanie, szydercze śmiechy rówieśników, a także jej poważna choroba, z której ongiś została wyleczona przez wędrownego lekarza. We śnie widziała go bardzo wyraźnie, choć na co dzień widziała go jak za mgłą. Rozpoznała rysy pyska, ciemną grzywę, brązowe futro, przeszywający wzrok. Nie miała pojęcia, że to on właśnie grzebie jej w głowie. Po kilku minutach intensywnego obserwowania druida w majakach, wybudziła się.
Mętne spojrzenie wpierw powędrowało na lwicę. Była tu już wcześniej, lecz nie zwróciła na nią uwagi, bo wzięła ją za inną śpiącą klientelę. Przeciętna przedstawicielka swojej rasy i klasy, choć oczy miała bardzo podobne kolorytem do jej własnych. No tak, w końcu nie były jakoś wyjątkowo oryginalne. Później wzrok przeniosła na tego, który wyraźnie przewodził obrządkom. Rysy pyska mieli identyczne, czyżby rodzeństwo? Odcień futra również mówił sam za siebie. Nie pomyślałaby jednak, że są w identycznym wieku, jego nastoletnia grzywa była bardzo myląca. A gdzie się podział kanclerz? Nawet nie zdążyła do końca zadać sobie w głowie tego pytania, kiedy usłyszała huk. Z opóźnioną reakcją zerknęła na przybysza, który wszedł z impetem do pieczary medyka i narobił takiego hałasu. Uniosła łeb o kilka centymetrów, próbując wyostrzyć nadal zamglony zmysł wzroku. Otaksowała go od góry do dołu z nieodgadnioną miną, po czym paralelnie grzmotnęła łbem o legowisko, z powrotem omdlewając. Było to co najmniej.. niecodzienne.

Awatar użytkownika
Gunter
Posty: 788
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 06 lut 2011
Zdrowie: 0
Waleczność: 0
Zręczność: 0
Percepcja: 0
Kontakt:

#143

Post autor: Gunter » 31 paź 2019, 22:40

Poczuł bliskość jej myśli, mając wrażenie, że może niemal je pochwycić i podążyć ich splątanymi szlakami. Lwica nie opierała się jego obecności, więc mógł przyjrzeć się jej snom i w ten sposób czegoś się o niej dowiedzieć. Wizje z życia Gvalch'ci przewijały się przed jego oczyma, tak że ledwo zdążał z wyłapywaniem szczegółów. Jedna zaciekawiła go bardziej niż pozostałe. Mała chora lwiczka, która była tak blisko śmierci, że mogła spojrzeć jej w oczy. Tak, chyba to pamiętał. Ale nie mógł przypomnieć sobie dlaczego wyleczył to dziecko. Czy ktoś mu zapłacił? Jej choroba była na tyle nietypowa, że zainteresował się nią z własnej woli? A może była to litość nad słabym lwiątkiem. Ostatnia możliwość była najmniej prawdopodobna. Chociaż mógł ulec słabości na widok rówieśniczki swej córki, leżącej na łożu śmierci.
Zamierzał dowiedzieć się więcej, więc wykorzystał okazję gdy lwica znów straciła przytomność i skierował swoje myśli w stronę jej umysłu. Śnij Gvalch'ca, śnij... Zobacz mnie.
- Słyszysz mnie? - spróbował nawiązać kontakt z samicą. Miał nadzieję znaleźć się w jej śnie i tam z nią porozmawiać.

Awatar użytkownika
Athastan
Posty: 556
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 25 cze 2015
Specjalizacja:
szaman 2
Szaman 2
medyk 3
Medyk 3
Zdrowie: 0
Waleczność: 32
Zręczność: 50
Percepcja: 70
Kontakt:

#144

Post autor: Athastan » 01 lis 2019, 0:42

Sukcesywnie posuwał się do przodu, i wyglądało na to że zaraz będzie mógł się zająć najpoważniejszymi ranami. Przygotował więc potrzebne do następnego etapu medykamenty - Aloes i kolejną porcję Geranium a także płaskie, dosyć szerokie liście u wydłużonym kształcie, których zwykł używać jako zewnętrznej warstwy opatrunku.
W międzyczasie zastanowił się nad pytaniem ducha, a także nad jego znaczeniem w kontekście słów siostry.
- Nie, raczej nie jest to mafia. Nie wiem, czy jest to pochodna Złej Ziemi, choć nie wykluczam takiej opcji - nie mniej jest to prawdopodobnie stado, do którego ta lwica, po medalionie wnioskując, przynależy. - co prawda w tym co mówił było więcej teorii niż pewnych faktów, nie mniej miał konktetne powody do takiego a nie innego wnioskowania. Po pierwsze, lwica miała naszyjnik ze znakiem - a nigdy nie słyszał, by jakakolwiek banda nosiła takowe, można więc było założyć, że należała do jakiegoś stada. Po wtóre, symbol na jej medalionie miał kolor kwistoczerwony, co niewątpliwie dość mocno kojarzyło się ze słowem ''Szkarłatne" w nazwie pewnej grupy (choć trzeba przyznać, że gdyby nie Gunter nawet by się nad tym nie zastanowił), zbyt mocno, by był nie próbować połączyć tych faktów.
Tym samym pojawiało się jednak pytanie o stosunek rannej do tej grupy - czy była jej lojalną członkinią, a rany były efektem ataku kogoś z zewnątrz, czy też mieli do czynienia z banitką, której stan był skutkiem jakiegoś jakiś zajść towarzyszących wydaleniu ze stada...
Co by jednak nie było, należało doprowadzić ją do jakiegoś przyzwoitego stanu... a unoszący się nad głową duch, narzekający na swoją urażoną godność raczej niezbyt w tym pomagał.
- Przepraszam, to nie było do pana. - a z resztą nawet gdyby było, to nie powinien się był od razu obrażać. Pośród szamanów czy medyków podłóg których się obracał, referowanie na głos wykonywanych przez siebie na bierząco czynności było czymś dość powszechnym, trudno się więc dziwić, że przyswoił sobie ten zwyczaj. Zachowanie zaś ducha świadczyło wyraźnie o przeroście jego ego - no bo jakże by inaczej wytłumaczyć to jego ciągłe dopatrywanie się wszędzie zniewag i uchybień? Nie chciał jednak ciągnąć tej dyskusji, powrócił więc do pracy, zauważając jednocześnie pojawienie się siostrzeńca. Mając pełne łapy roboty, siknął my jedynie łbem, nie przerywając wykonywanych czynności - uznał bowiem, że jeśli młodego przygnała tu jakaś konkretna sprawa, chwile będzie z nią mógł z nią zaczekać. Natomiast jeśli przyszedł jedynie popatrzeć, za chwilę powinien mieć już dosyć wrażeń.
- To sprawdź proszę, i najlepiej od razu przygotuj go do podania. Możemy go za chwilę potrzebować. - po prawdzie, w momencie gdy zauważył że lwica odzyskuje przytomność, zaczął nawet szykować Psoralię. Jednak jej kolejne omdlenie uniemożliwiło mu podanie specyfiku nawet gdyby wciąż uznawał to za konieczne - podwinął więc jedynie krawędź maty pod jej głową, wpychając jednocześnie pod spód kawałek mchu, tak by w razie kolejnych zrywów nie nabiła sobie niepotrzebnie kolejnych guzów.
Następnie przystąpił do opracowania rany znajdującej się na barku - dość mało przyjemnie wyglądającej, gryziono - szarpanej, o brzegach przybierających powoli niepokojące zabarwienie. W celu dostania się do niej należało pozbyć się pokrywającej ją na poły zakrzepłej krwi - w tym celu najpierw zmył półpłynny przesącz, a następnie, posługując się pojedynczym pazurem usunął zalegające grudki skrzepu. Przemył odsłoniętą ranę przygotowanym uprzednio ze nowej porcji geranium świeżym, bardziej stężonym roztworem, usuwając w ten sposób znajdujące się tam zanieczyszczenia, a potem nałożył na nią pastę stanowiącą miąższ Aloesu. By nie dopuścić do dalszego kwawienia pokrył tak opatrzoną ranę płaskim, jednostronnie oskórowanym liściem i pokrył całość wierzchnią warstwą składającą się z zachodzących na siebie liściastych pasów.
Całą procedurę powtórzył wobec ugryzienia na karku, uważając by przy nakładaniu opatrunku nie naciskał on przypadkiem na szyję. Szramy po pazurach na policzku jedynie oczyścił i pokrył warstwą aloesowej mazi - na opatrzenie tego akurat kawałka ciała w jakiś sensownych sposób nie było co liczyć, nie utrudniając przy tym poruszania szczęką.
Podczas zajmowania się pacjentką, jakoś po opatrzeniu rany na barku zdał sobie sprawę ze zniknięcia ducha - nikt nie narzekał mu nad głową, no i zniknęło to denerwujące uczucie, że ktoś patrzy my na łapy. Jednocześnie miał świadomość, że duch nie zniknął całkowicie, a dziwne zakłócenia pola magicznego w pobliżu lwicy świadczyły dość dobitnie o tym, że martwy szaman znów coś kombinuje. Nie przychodziło mu jednak na myśl nic groźnego, czego mógłby spróbować duch tego typu - mając więc wystarczająco dużo roboty na bieżąco, nie zagłębił się jakoś bardziej w rozważaniach na ten temat.

-1x Aloes, -2x Geranium
Falka +15 HP
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.

Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!

Cały Ath

Awatar użytkownika
Zafir
Posty: 58
Gatunek: lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Zdrowie: 100
Waleczność: 50
Zręczność: 50
Percepcja: 50
Kontakt:

#145

Post autor: Zafir » 01 lis 2019, 20:07

Zafir pobiegł za bratem najszybciej jak się tylko da, oczywiście grzebał się po drodze, ale nie tracił Malachir z oczu. Tylko skoro mają szukać tej Sariny, albo Jasmin, to dlaczego mają iść do kolejnej jaskini? Nie tego się spodziewał, ale i tak musiał do niej zajrzać.
W jakini spotkał wujka, którego bardzo lubił,a z nim jakąś... ranną lwicę. Dla nastoletnie Lwa było to bardzo dziwne zjawisko. Ta lwica była bardzo nietypowa. Jeszcze nigdy nie widział kogoś omdlałego. Wujek ją opatrywał i używał jakiś medykamentów, co wydawało mu się równie niespotykaną sztuką.
-Cześć wujku! Co robisz? - przywitał się i spytał go zdziwiony Zafir. Zauważył Malachira, który również wydawał się mieć te same odczucia.
- Ona jest ze Złej Ziemi? - spytał z niedowierzaniem,a jego szeroko otwarte ciekawski oczy skupione było na lwicy.
Zafir jako młody dorosły. Na etapie nastolatka jego grzywa jest trochę mniejsza, jej kolor jednak ten sam.

Awatar użytkownika
Nilima
Posty: 221
Gatunek: Lew
Płeć: Samica
Data urodzenia: 28 maja 2018
Waleczność: 40
Zręczność: 60
Percepcja: 50
Kontakt:

#146

Post autor: Nilima » 03 lis 2019, 9:11

Fakt że jej młodsza siostrzyczka zniknęła nieco ją zaniepokoiło, choć jeszcze rodzeństwa nie poznała, miała zamiar to w końcu zrobić, miedzy innymi dzięki Lwiej Straży, niestety nie zdążyła jak widać. Ledwo weszła do jaskini a już wszyscy pouciekali, co z jednej strony rozumiała, z drugiej zaś nieco ją zirytowała, bo z tego co zrozumiała mieli w grupie również dwóch nastolatków a jeden z nich miał być zastępcą Mjuviego, jednakże po jego niesubordynacji chyba Nilima będzie musiała przejąć pałeczkę, bo widocznie było jeszcze dla niego za wcześnie. Póki co jednak ważne było, by poszukać Sariny, im dłużej jej nie było, tym gorzej. Ruszyła więc tropem samców, który daleko jej nie zaprowadził, bowiem aż parę jaskiń dalej, do pracowni Athastana. Weszła tam i rozejrzała się, namierzając uciekinierów. -Co wy sobie myślicie?!?- szepnęła, jednakże nieco głośniej, akcentując swoją złość na tą dwójkę. Zauważyła ranną, nieprzytomną lwicę, jednakże to że nie była aktualnie świadoma, nie znaczyło że mają się tu wydzierać nad jej łbem. Każdemu należał się szacunek, nie ważne z jakiego był stada. -Witaj, Athastanie.- skinęła mu łbem, po czym znów przeniosła wzrok na samców. -Idziecie ze mną jej szukać? Czy rezygnujecie z Lwiej Straży.- westchnęła, po co w ogóle tu przyszli, skoro mieli szukać Sariny?
@Malahir @Zafir

Gvalch'ca
Posty: 1090
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samica
Data urodzenia: 11 lip 2015
Specjalizacja: Medyk poziom 2
Zdrowie: 100
Waleczność: 61
Zręczność: 41
Percepcja: 51
Kontakt:

#147

Post autor: Gvalch'ca » 05 lis 2019, 0:47

Athastan sumiennie umył jej rany i sukcesywnie parł do przodu, nakładając jej teraz aloesowe mazie i obwiązując liściowymi bandażami. To, że była nieprzytomna wcale nie oznaczało, że nic nie czuje. Nawet przez sen odczuwała lekkie pieczenie i ból spowodowane gojącymi się obrażeniami, przez co z jej gardła wydobył się cichy syk. Czego oczywiście nie była świadoma.
Pustkę z powrotem zastąpiły wizje. Nie były już fragmentami jej przeszłości. Były również na tyle sugestywne, że granica między jej postrzeganiem jawy, a snu, została zatarta. Wpierw znalazła się na pustyni. Tak jak w rzeczywistości, chciało jej się pić, było jej niemiłosiernie gorąco, ledwo człapała przed siebie. Drogę zastąpił jej likaon. To był ten sam, który niegdyś uszkodził jej udo, a także oderwał połowę lewego ucha. W momencie, w którym rzucił się na nią, Val przeniosła się do innego miejsca. Teraz znajdowała się w dżungli. Ponurym sercu dżungli, w którym panował prawie taki sam ukrop, co na pustyni. Nie kojarzyła tego miejsca. Na pewno. Z niepokojem zaczęła rozglądać się na boki i ujrzała jakiś ruch w gęstwinie. Para wielkich, czerwonych ślepi wpatrywała się intensywnie w jej pysk. Nim stworzenie wyszło z zarośli, Falka ponownie i nienaumyślnie zmieniła lokum. Leżała na ziemi, cała obolała, zewsząd otaczało ją pogorzelisko i ugór. Umysł wytworzył w majakach nawet swąd spalenizny. Ni stąd ni zowąd czarna lwica usłyszała jakieś szepty tudzież ich echo. Szept był jednostajny, powtarzał się, a z czasem robił się coraz głośniejszy. Spod ziemi wyrósł cały tabun lwów, który patrzył na nią i mówił wcześniejszym ściszonym głosem.
- Który to?! - zdezorientowana wstała i oglądała się na wszystkie strony, nie wiedząc, co ma zrobić, czy powiedzieć. Szept ustał, zniknęły też wszystkie lwy. Został tylko jeden. Powtórzył pytanie, ponawianie i zdeformowane wówczas przez całą chmarę kotowatych. Zrozumiała ich treść. Przyjrzała się nieznajomemu. Jak się okazało, nie był wcale taki nieznajomy. Znała go. I pamiętała. Gdyby nie on, dzisiaj by już nie żyła. A o takich osobach nie można zapomnieć.
- Hunter? Nie moment.. Ach, tak! Gunter. - niestety, miała pamięć wyłącznie do facjat, do imion już gorzej.
- Przytyłeś. - rzuciła krytycznym tonem. Przynajmniej jego niematerialna otoczka wyglądała na większą, odkąd ostatni raz go widziała. Może ta ektoplazma go tak pogrubiała? - Jak odszedłeś, pół lwic w stadzie do ciebie wzdychało. - rzecz jasna poza nią. Była jeszcze wtedy za mała na romanse i inne amory. Lecz nawet po dziś dzień nie rozumiała, co one takiego w nim widziały. Kwestia gustu, jak widać.
8.11 gojenie +10 HP

Awatar użytkownika
Gunter
Posty: 788
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 06 lut 2011
Zdrowie: 0
Waleczność: 0
Zręczność: 0
Percepcja: 0
Kontakt:

#148

Post autor: Gunter » 05 lis 2019, 12:01

Lwica spała niespokojnie, a on starał się wychwycić coś z jej nieskładych wizji, które pozwalała mu oglądać. Rzeczywiście, przypominał sobie mgliście czarne lwiątko. Było naprawdę w ciężkim stanie i bliskie było wyzionięcia ducha. Nawet zapamiętała jego imię, co było dość obiecujące w kwestii dalszych jego planów. Gdy jednak wspomniała o samicach, spochmurniał i wycofał się z jej umysłu. Majaczyła lub też była tamtymi czasy zbyt młoda by cokolwiek rozumieć. Nie interesowały go nigdy samice, które tylko zawracałyby głowę i potrzebowały samczej opieki. Nigdy też nie wzbudzał zachwytu płci przeciwnej, raczej na jego widok lwice odwracały wzrok i chowały swoje dzieci. Samotności nie wybrał z tego względu, że narzekał na nadmiar uwagi, lecz by ukryć przed wścibskimi oczami swoją pracę, w której pokładał wtedy wielkie nadzieje. Niczym alchemik poszukujący kamienia przemieniającego piasek w złoto, on zagłębiał się w tajniki zielarstwa, medycyny a nawet ciemnej strony szamaństwa by odnaleźć receptę na nieśmiertelność. Duchy nie umierają, można by rzec. Lecz czym jest egzystencja kiedy nie posiada się własnego ciała, nie jest się w stanie zamienić z nikim słowa bez konieczności pośrednictwa jakiegoś młokosa, który ma się za szamana ani nawet nie można cieszyć się ziemskimi przyjemnościami. W ostatnim czasie przeżywał więcej załamań które leczył kocimiętką niż radości, ale mimo to wolał już zszargane nerwy niż całkowity stan niebytu.
- Sprawdziłem jej stan wewnętrzny. Wszystko jest w pełnym porządku i można obudzić pacjentkę. - skłamał gładko, przyjmując profesjonalny ton medyka o dużym doświadczeniu. Dopóki lwica była obolała i pozbawiona krwi, była słabsza i bardziej podatna na jego wpływ, więc nie mógł czekać aż wydobrzeje. Przyjrzał się badawczo Athastanowi. Zapewne był inteligenty, więc nie uwierzy po raz wtóry w historię o zagubionej córce, kuzynce czy dawnej znajomej i karze mu pójść precz.
- Chciałbym z nią porozmawiać. Byłem obecny przy walce, w której została ranna, więc mogę dowiedzieć się o niej więcej niż pan. - zaproponował, licząc iż możliwość wyciągnięcia informacji z potencjalnej członkini innego stada przekona szamana.

Awatar użytkownika
Athastan
Posty: 556
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 25 cze 2015
Specjalizacja:
szaman 2
Szaman 2
medyk 3
Medyk 3
Zdrowie: 0
Waleczność: 32
Zręczność: 50
Percepcja: 70
Kontakt:

#149

Post autor: Athastan » 09 lis 2019, 1:40

Ostatnie skaleczenie... i wyglądało na to, że opatrzył już wszystko. Przynajmniej to, co się opatrzyć dało - wyraźnie było bowiem widać, że lwica odniosła także obrażenia nie powodujące przerwania ciągłości skóry, jak na przykład solidnie poobijane żebra. Na szczęście wyglądało na to, że żadne z nich nie było złamane, powinno się więc skończyć na kilku sporych siniakach i paru dniach związanej z nimi nieprzyjemności. A skoro o nieprzyjemnościach już mowa - wyglądało na to, że omdlenie nie jest na tyle głębokie, na ilę się być zdawało, bowiem lwica do pewnego stopnia reagowała na wykonywane przezeń zabiegi. Wobec tego akurat był jednak w tym momencie bezsilny, jako że nie miał możliwość podania środka przeciwbólowego, nawet gdyby się na to zdecydował. A tego nie był już taki pewien jak na początku - w obliczu symptomów wskazujących na stan pośredni pomiędzy przytomnością a omdleniem wolał nie podawać żadnych dodatkowych preparatów mogących na ów stan wpływać.
Zakończywszy przeprowadzane zabiegi spojrzał ponownie w kierunku wejścia, gdzie przez ostatnią chwilę zdążyła się już zebrać cała gromadka miniej i bardziej wyrośnietych lwów. Podszedł nieco do nich, by nie prowadzić rozmowy nad pacjentką, która wedle wszelkich prawideł sztuki medycznej powinna mieć teraz zapewniony spokój.
- Cześć Zafirze. Jak widzisz ta lwica przybyła na Lwią Skałę w nie najlepszym stanie i ktoś musiał zająć się jej ranami. - stwierdził, starając się uniknąć oczywistego stwierdzenia, że właśnie zajmował się leczeniem. (No bo co innego może robić szaman uwjający się z ziołami i innymi materiałami dookoła pacjenta.)
- Faktycznie, jest taka szansa - skomentował jego domysły. Po prawdzie to sam był ciekaw, kogo przyszło mu właśnie łatać, tym bardziej że nie wiedział nawet do końca kto ją tu przyprowadził. (Podejrzewał że mógł być to Tib, w końcu wracając do Pracowni minął go, idącego w przeciwną stronę. Tylko skąd kanclerz miałby wziąć ranną złoziemkę? No chyba, że to jakiś patrol przyprowadził ją na Skałę...)
Przywitał się jeszcze z Nilimą, która najwyraźniej miała jakąś sprawę do jego siostrzeńców, a potem na powrót skierował się ku rannej.
Ten właśnie moment wybrał Gunter na zakończenie... tego co przez ostatnią chwilę próbował zrobić, i ponowne ukazanie się. Jednak diagnoza, którą przedstawił, choć brzmiąca profesjonalnie, była chyba zbyt optymistyczna. Mruknął coś potakująco, a potem zapytał:
Mówiąc o stanie wewnętrznym ma pan na myśli jego aspekt fizyczny, tudzież psychiczno - mentalny? - był na prawdę ciekaw, co duch odpowie (choć zakładał że chodzi mu o kwestie dotyczące organów wewnętrznych), oraz tego w jaki sposób duch do tego doszedł. Skoro bowiem był on niematerialny, to czy oznaczało to, że mógł tak po prostu zajrzeć do wnętrza ciała i sprawdzić 'naocznie', że wszystko działa tam tak jak powinno? Nie wątpliwie była by to przydatna umiejętności... szkoda tylko że jej właścicielowi nie można było za bardzo dowierzać.
- Tak czy inaczej, cieszę się że to słyszę. Nie mniej w aktualnej sytuacji pacjentce potrzebny jest przede wszystkim odpoczynek, nie mam więc zamiaru w żaden sposób wymuszać jej powrotu do świadomości. Z ewentualnymi pytaniami czy ewentualną rozmową będzie pan musiał zaczekać do momentu aż sama się obudzi. - przez chwilę zastanawiał się jeszcze czy nie zaproponować by w ramach oczekiwania powrócili na chwilę do tematu śledztwa, jednak sytuacja z 'synkiem' sprawiła, że zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem całe to śledztwo nie było jednym wielkim blefem...
Musiał jednak przyznać, że szamanowi udało się go zainteresować wspomnieniem o okolicznościach które doprowadziły pacjentkę do takiego a nie innego stanu. Miło by jeszcze było, gdyby podzieli się swoją wiedzą na ten temat, jednak ze sposobu w jaki duch o tym wspomniał, wywnioskował że traktuje on ową widzę jako kartę przetargową, mającą umożliwić mu rozmówienie się z lwicą. Pytanie tylko, czemu mu tak na tym zależało? Bo chyba przecież nie myślał, że po raz kolejny uda mu się przepchnąć jakąś łzawą historię o zaginionej wnuczce, sąsiadce tudzież wnuczce sąsiadki...?
Każdy rytuał niewłaściwe stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.

Pierwszy Szaman przypomina - nigdy nie używaj cebuli w celach magicznych!

Cały Ath

Awatar użytkownika
Malahir
Posłaniec
Posłaniec
Posty: 320
Gatunek: Lew afrykański
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 15 sty 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
Waleczność: 55
Zręczność: 50
Percepcja: 45
Kontakt:

#150

Post autor: Malahir » 09 lis 2019, 15:53

No cóż, wuj miał sporo racji - Malahir miał sprawę i zdecydowanie nie przyszedł sobie popatrzeć, w końcu jakoś nigdy nie pociągało go do lecznictwa. Niemniej nie chciał przeszkadzać, skoro dorośli mieli już coś ważnego do roboty. Kwestia zaginionej księżniczki była istotna, ale pomoc rannej tak samo - w końcu od nieopatrzonych ran można umrzeć, to przecież wiedzą nawet lwiątka. Obserwował poczynania szamana z umiarkowanym zainteresowaniem, niejako się przy tym krzywiąc, właściwie czekając, aż skończy, by wtedy go poinformować o zaginięciu Sariny. A potem zapewne się wyniesie i poszuka gdzie indziej.
Lekko się wzdrygnął, gdy poszkodowana nagle odzyskała przytomność i na niego spojrzała, mimo wszystko tego się nie spodziewał. Przy okazji sam obrzucił ją spojrzeniem, po raz kolejny zauważając, jak bardzo różni się od lwioziemek. Pewnie zainteresowałby się tym bardziej, gdyby po chwili nie wpadł za nim najpierw jego brat, a zaraz potem Nilima. Ledwie zdążył uśmiechnąć się przelotnie do tego pierwszego a już został przez samicę zbesztany. I prawdę mówiąc dopiero teraz poczuł się głupio. No cóż, zielonooki wciąż był w tym wieku, kiedy najpierw się robi, potem myśli i zapewne przez jakiś czas tak pozostanie.
- Chciałem najpierw sprawdzić, czy nie chowa się w żadnej jaskini - wytłumaczył się półgłosem i odwrócił, przygotowując się do opuszczenia groty. Lecz wówczas Athastan do nich podszedł, więc odwrócił się na chwilę do wuja.
- Wujku, księżniczka Sarina gdzieś zniknęła. Właściwie tu wpadłem, żeby zobaczyć, czy gdzieś w pobliżu się nie kręci. Już nie przeszkadzam - powiedział do krótkogrzywego, po czym zerknął na Nilimę i skinął głową, postępując o krok w stronę wyjścia. Samiczki tu nie było, a teraz ktoś ze starszych wiedział o jej zniknięciu, więc tak, czy owak nie miał tu już czego szukać.

Odpowiedz

Wróć do „Lwia Skała”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości