x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Na ratunek ukochanej [Silver Hunter, Zawadi, Mane]
- Silver Hunter
- Posłaniec
- Posty: 803
- Gatunek: Gepard grzywiasty
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 25 lip 2017
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 39
- Zręczność: 61
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Na ratunek ukochanej [Silver Hunter, Zawadi, Mane]
Miejsce akcji - pogorzelisko.
Zaczekaj nad brzegiem rzeki - wkrótce przypłynie ciało twojego wroga.
- Zawadi
- Posty: 172
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 wrz 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Zawadi przemykała przez pogorzelisko, właściwie nawet nie wiedząc dokąd zmierza. Łapy same ciągnęły ją przed siebie. Horyzont, który rozpościerał się teraz, przed jej oczami, nie był specjalnie zachęcający, ale czego się nie robi z ciekawości? Brnęła przed siebie, coraz szybciej przyspieszając kroku, coraz bardziej oddalając się od Lwiej Ziemi. Akurat dzisiaj zrobiła to z przyjemnością. Zmrużyła oczy, gdy nieprzyjemny wiatr musnął ją w pyszczek. Lwica przez krótką chwilę, zakrztusiła się suchym powietrzem, zanim zdecydowała się zatrzymać i trochę rozejrzeć. Przyjrzała się zwęglonej gałęzi. Odpłynęła myślami do pierwszego dnia swojego krótkiego jeszcze życia, gdy po raz pierwszy miała okazję widzieć ogień. A od niego jest tylko niewielka ścieżka do pożaru, który niegdyś musiał tutaj zostać wznieconym. Chociaż teren nie zachęcał do dłuższego pozostania, Zawadi jedynie wzruszyła ramionami. Od czasu do czasu, samotność była korzystna, chociaż pewnie nie pogardziłaby jakimś towarzystwem. Z czujnością rozejrzała się wokół, zanim z powrotem skupiła spojrzenie na gałęzi.
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Nie miałem stada, nie miałem lwów, którym podlegałem i którzy podlegali mi. Miało to swoje plusy, jak i minusy. Plusem na przykład było to, że nie musiałem się wieloma rzeczami przejmować, na przykład skąd się wzięło pogorzelisko, przez które przechodziłem. Miało to też i minusy… na przykład nie miałem pojęcia, skąd się wzięło wspomniane pogorzelisko. To chyba stały problem wielu lwów. Lepiej nie wiedzieć pewnych rzeczy i być spokojniejszym? Czy lepiej wiedzieć, by tę wiedzę móc jakoś wykorzystać? Póki co nie miałem czasu się na tematem zastanawiać bo… bo w pewnej chwili wyczułem jakiś zapach. Podniosłem w górę łeb, wciągając gwałtownie powietrze, a później odwróciłem się w stronę, z której wiał wiatr. Ktoś… był w pobliżu. Lwica, jak się domyślałem. Ostatnio byłem dość samotny… więc czemu by nie sprawdzić, do kogo należy woń? Leniwym, niespiesznym krokiem ruszyłem w tę stronę i po wejściu na niewielkie zniesienie… dojrzałem w oddali lwicę. Całkiem ładną, młodą, umięśnioną… wpatrującą się w gałąź, jakby ta była zrobiona z mięsa. Jakaś autystyczna? To znaczy lwica, nie gałąź? Czy co? A może nie autystyczna, co by mogło sugerować szczepienia, tylko zwyczajnie pie*dolnięta? Hmm… nie miałem pojęcia. Ale tylko brzydkie i grube lwy (i wcale nie miałem na myśli fanatycznych zwolenników leopardów!) uważały, że liczy się wnętrze. Tak naprawdę liczyło się ciało, a to nieznajoma miała całkiem niezłe. Zacząłem się do niej skradać, póki bardziej interesowała ją gałąź niż rozglądanie się dookoła. Krok za krokiem, możliwie powoli. Miałem szczęście, bo wiatr mi sprzyjał, a popiół dobrze tłumił kroki. Na pewno lepiej, niż suche gałęzie. Próbowałem chwycić jakiś kamień w pysk… i skoczyłem w jej stronę, próbując ją zdzielić kamieniem w łeb.
- Zawadi
- Posty: 172
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 wrz 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Może nie brzmiało to zbyt ciekawe, ale ta gałązka, naprawdę przykuła jej wzrok. Mała, cienka, zwęglona. Jaką mogła nieść ze sobą historię? Ile lwów zdążyło już w nią spoglądać? Zawadi zmarszczyła brwi, głęboko nie rozumiejąc, dlaczego zachwyca się kolejnym dziełem matki natury. Zdecydowanie, było więcej miejsc do zobaczenia, a do zachodu słońca (kiedy to postanowiła wrócić do domu), było jeszcze całkiem dużo czasu. Nieświadoma, że ktoś jej się przygląda, kompletnie straciła czujność. Poczucie bezpieczeństwa, zostało w tej chwili zastąpione przez spokój. Cierpliwie spoglądała w punkt przed sobą, dopóki nagle nie drgnęła. Zastrzygła uszami, słysząc bardzo cichy szelest. Uznała, że jest to pewnie jakieś zbłąkane zwierzątko. Może będzie mogła złapać jedno i się posilić? Jednak zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, nawet najmniejsze poruszenie końcówką ogona, ktoś skoczył w jej kierunku. Brązowa lwica wydała z siebie niekontrolowany, zaskoczony krzyk. Nawet nie zwróciła zbytniej uwagi, kto był jej atakującym. Odskoczyła w ostatniej chwili. Cofnęła się do tyłu, jeżąc sierść na grzbiecie. Szybko wystawiła pazury, pozwalając działać instynktowi. Obcy lew, był teraz zagrożeniem. Kamień, który trzymał w pysku, zdecydowanie nie świadczył o dobrym zamiarach. Zawadi nie zamierzała paść jego ofiarą, cokolwiek chciał teraz zrobić. Była gotowa do swojej obrony. Machała gniewnie ogonem z boku na bok, nie przestając się cofać. Spoglądała cały czas na nieznajomego, przygotowując się, na jego kolejny ruch.
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Bawiło mnie, że lwicę tak interesuje gałązka. Znaleźć taką gałązkę, to prawie jak wygrać w lewko-totku? Czy jakoś tak? Nie wiem. Mnie tam nigdy gałęzie czy inne drzewa nie interesowały. Prawdę mówiąc to mnie nawet irytowały tym, że się ruszały, a to powodowało wiatr, za którym nie przepadałem. Na pewno nic w nich ciekawego nie było! Ale lwica, która się jej przyglądała… no już była ciekawa. Kolejne parę kroków, kolejnych kilka metrów… i widząc, że coś lwicę jakby zaniepokoiło, postanowiłem dłużej nie czekać tylko skoczyć w jej stronę. Niestety… że średnim sukcesem. Bo wredna i złośliwa lwica zdecydowała się podle odskoczyć na bok. I cofnęła się, chyba… niezbyt zachwycona tym, co zaszło. Ja z kolei nie byłem zachwycony tym, co nie zaszło… bo powinna już leżeć pod moimi łapami. Szybko wypuściłem kamień z pyska… i przykryłem go prawą, przednią łapą. Może go nie zauważyła.
- Hej, witam. Przepraszam… za nieporozumienie. Z kimś Cię pomyliłem. Z… z zebrą. Tak, na tle tej spalonej ziemi wyglądałaś jak zebra – szybko zagadałem. Nie chciałem, by mi się rzuciła do ucieczki. Wyglądała na zwinną i raczej nie dałbym rady za nią nadążyć. Ale… wmówienie jej, że wziąłem ją za zebrę? To chyba mogło się udać?
- A możesz… na chwilę się odwrócić? Albo zamknąć oczy? Pokażę Ci… sztuczkę – zaproponowałem, bo była dość młoda. A skoro młoda, to pewnie naiwna. Uśmiechnąłem się do niej złośliwie. Tylko potrzebowałem momentu, dosłownie chwilki, by ją pozbawić przytomności… niech no chociaż na chwilę straci czujność, opuści gardę.
- A co się tutaj stało? Coś się spaliło? – próbowałem ją zagadać, robiąc krok w jej stronę. A później kolejny.
- Hej, witam. Przepraszam… za nieporozumienie. Z kimś Cię pomyliłem. Z… z zebrą. Tak, na tle tej spalonej ziemi wyglądałaś jak zebra – szybko zagadałem. Nie chciałem, by mi się rzuciła do ucieczki. Wyglądała na zwinną i raczej nie dałbym rady za nią nadążyć. Ale… wmówienie jej, że wziąłem ją za zebrę? To chyba mogło się udać?
- A możesz… na chwilę się odwrócić? Albo zamknąć oczy? Pokażę Ci… sztuczkę – zaproponowałem, bo była dość młoda. A skoro młoda, to pewnie naiwna. Uśmiechnąłem się do niej złośliwie. Tylko potrzebowałem momentu, dosłownie chwilki, by ją pozbawić przytomności… niech no chociaż na chwilę straci czujność, opuści gardę.
- A co się tutaj stało? Coś się spaliło? – próbowałem ją zagadać, robiąc krok w jej stronę. A później kolejny.
- Zawadi
- Posty: 172
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 wrz 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Wciąż ze zjeżoną sierścią i wystawionymi, ostrymi pazurami, Zawadi spoglądała w stronę intruza, bo inaczej nazwać go nie mogła. Była zaniepokojona (nawet bardzo) jego obecnością. Nie podobało jej się to, że nie wyrzucił kamienia, a jedynie przykrył jedną z przednich łap. Miała nadzieję, że myli się co do jego zamiarów. Sama wizja tego, co mogłoby zajść, sprawiała, że miała ochotę zwymiotować. Słowa matki, żeby nigdy nie ufać obcym, zabrzmiały teraz w jej uszach. Samotna wędrówka, dalej wydawała jej się dobrym pomysłem, tylko miejsce nietrafione. Przekręciła głowę na jedną stronę.
-Doprawdy pomyliłeś mnie z zebrą? Nikt nigdy jeszcze nie porównał mnie do pasiastego stworzenia. Może potrzebujesz przejść się na sawannę, by zobaczyć, jak takie zwierzę naprawdę wygląda?
Chociaż rzuciła to stanowczo, z obojętnym wyrazem pyska, w środku cała się stresowała. Każdy jej nagły ruch, mógł spowodować atak. Umiejętności samoobrony, jak i otwartej walki posiadała, oraz była zwinna, jednak wiedziała, że nie miałaby szans z samcem. Musiała kierować się sprytem, który na szczęście jej nie opuszczał. Cofnęła się jeszcze do tyłu, nie tracąc czujności. Gdyby nie sytuacja, pewnie zaśmiałaby się z jego głupoty. Nie była lwiątkiem, żeby nabrać się na takie triki. Podziękowała losowi, że również nie posiadała naiwności. Skrzywiła się, gdy nieznajomy zaczął się przybliżać.
-Zostaw mnie!-warknęła głośno, z jadem, ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku.
-Doprawdy pomyliłeś mnie z zebrą? Nikt nigdy jeszcze nie porównał mnie do pasiastego stworzenia. Może potrzebujesz przejść się na sawannę, by zobaczyć, jak takie zwierzę naprawdę wygląda?
Chociaż rzuciła to stanowczo, z obojętnym wyrazem pyska, w środku cała się stresowała. Każdy jej nagły ruch, mógł spowodować atak. Umiejętności samoobrony, jak i otwartej walki posiadała, oraz była zwinna, jednak wiedziała, że nie miałaby szans z samcem. Musiała kierować się sprytem, który na szczęście jej nie opuszczał. Cofnęła się jeszcze do tyłu, nie tracąc czujności. Gdyby nie sytuacja, pewnie zaśmiałaby się z jego głupoty. Nie była lwiątkiem, żeby nabrać się na takie triki. Podziękowała losowi, że również nie posiadała naiwności. Skrzywiła się, gdy nieznajomy zaczął się przybliżać.
-Zostaw mnie!-warknęła głośno, z jadem, ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku.
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Odłożyłem kamień, ukrywając go pod prawą, przednią łapą i wbiłem wzrok w nieznajomą. W końcu mogłem się jej dokładnie przyjrzeć… no i musiałem przyznać, że całkiem nieźle wyglądała. Młoda, silna, zwinna. Jakbym ją tak schwytał… to zabawa mogłaby być… naprawdę przyjemna. Tylko właśnie, jak ją dorwać?
- Tak, dokładnie tak. Każdemu może się zdarzyć… drobna pomyłka! – szybko odpowiedziałem jej. Oczywiście nie zamierzałem się przyznawać, że chciałem ją zaatakować. W końcu sądziłem, że mi zaufa. Każdy lew wiedział, że kłamstwo powtórzone odpowiednią ilość razy staje się prawdą – No wiesz, to przez tą spaloną ziemię. No i słońce. No i tę piękna gałąź – szybko dodałem. Skoro tak się interesowała botaniką to niech sądzi, że podzielam jej zainteresowania – A jakie rośliny najbardziej lubisz? – spytałem, próbując ją zagadać – Zielone… czy… czy kolorowe? – dodałem, starając sobie przypomnieć, jakie są jeszcze rośliny oprócz zielonych. Ale pewnie kolorowe jakieś się znajdą – Zawsze możemy razem przejść się na sawannę. Pooglądamy zebry… i gałązki – zaproponowałem jej, zastanawiając się, jakie miałbym szansę w przypadku otwartego ataku i po prostu rzucenia się na nią. Ale chyba lepiej było ją skłonić do odwrócenia się, do utraty uwagi.
- Zostaw? Ale przecież ja Ci nic nie robię. Nic a nic… chcę tylko porozmawiać o gałęziach. Bardzo lubię gałęzie. Jak chcesz… to możemy pójść do mnie i Ci pokażę, jakie mam piękne gałęzie w jaskini – zaproponowałem jej… i nagle ponownie rzuciłem się w jej stronę, starając się do niej doskoczyć i chwycić ją zębami za kark, w razie sukcesu próbując ją powalić na ziemię.
- Tak, dokładnie tak. Każdemu może się zdarzyć… drobna pomyłka! – szybko odpowiedziałem jej. Oczywiście nie zamierzałem się przyznawać, że chciałem ją zaatakować. W końcu sądziłem, że mi zaufa. Każdy lew wiedział, że kłamstwo powtórzone odpowiednią ilość razy staje się prawdą – No wiesz, to przez tą spaloną ziemię. No i słońce. No i tę piękna gałąź – szybko dodałem. Skoro tak się interesowała botaniką to niech sądzi, że podzielam jej zainteresowania – A jakie rośliny najbardziej lubisz? – spytałem, próbując ją zagadać – Zielone… czy… czy kolorowe? – dodałem, starając sobie przypomnieć, jakie są jeszcze rośliny oprócz zielonych. Ale pewnie kolorowe jakieś się znajdą – Zawsze możemy razem przejść się na sawannę. Pooglądamy zebry… i gałązki – zaproponowałem jej, zastanawiając się, jakie miałbym szansę w przypadku otwartego ataku i po prostu rzucenia się na nią. Ale chyba lepiej było ją skłonić do odwrócenia się, do utraty uwagi.
- Zostaw? Ale przecież ja Ci nic nie robię. Nic a nic… chcę tylko porozmawiać o gałęziach. Bardzo lubię gałęzie. Jak chcesz… to możemy pójść do mnie i Ci pokażę, jakie mam piękne gałęzie w jaskini – zaproponowałem jej… i nagle ponownie rzuciłem się w jej stronę, starając się do niej doskoczyć i chwycić ją zębami za kark, w razie sukcesu próbując ją powalić na ziemię.
- Zawadi
- Posty: 172
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 wrz 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Nie przerywała cofania się do tyłu. Przy tym, już z nutką desperacji, zaczęła rozglądać się, w poszukiwaniu jakiegoś miejsca ucieczki. Nie znała tych terenów, tym samym dobrych kryjówek, gdzie mogłaby się schować. Nie wiedziała też, czy ktokolwiek by jej pomógł, gdyby lew się na nią rzucił. To było naprawdę odizolowane miejsce. Zawadi strzygła uszami, przy każdym jego słowie. Zdania nie miały sensu, pozbawione jakiejkolwiek całości. Kolorowe liście? Jakie znowu gałązki? To, że raz sobie jakąś dłużej poobserwowała, nie znaczyło od razu, że będzie chciała oglądać wszystkie napotkane na swojej drodze (a byłoby tego naprawdę sporo). Krąg Życia był fascynujący, ale nie na tyle, by narażać własne życie. Nigdzie nie zamierzała iść z samcem.
-To powietrze ci szkodzi, najlepiej jeśli od razu zobaczysz, czy nie ma cię wśród swoich kuzynów małp.-warknęła.
Miała nadzieję, że to chociaż trochę odstraszy lwa. Niestety, bardzo się pomyliła. "Drobną pomyłką" nie można było nazwać ponownego zaatakowania. Spodziewała się, że to stanie się prędzej czy później, ale mimo wszystko, nie zdążyła się dość przygotować, by odskoczyć. Syknęła, gdy złapał ją zębami za kark, z zamiarem powalenia jej na ziemię.
Nie. Zawadi zaczęła się wyrywać, instynktownie drapiąc ostrymi pazurami. W końcu kopnęła napastnika z tylnych łap, wykorzystując moment chwilowego rozluźnienia szczęki, by się wyrwać. Odbiegła na tyle, na ile chwilowo pozwalały jej siły, próbując wyjść z oszołomienia.
-Czy ty jesteś normalny?! Zostaw mnie w spokoju!-syknęła stanowczo.
-To powietrze ci szkodzi, najlepiej jeśli od razu zobaczysz, czy nie ma cię wśród swoich kuzynów małp.-warknęła.
Miała nadzieję, że to chociaż trochę odstraszy lwa. Niestety, bardzo się pomyliła. "Drobną pomyłką" nie można było nazwać ponownego zaatakowania. Spodziewała się, że to stanie się prędzej czy później, ale mimo wszystko, nie zdążyła się dość przygotować, by odskoczyć. Syknęła, gdy złapał ją zębami za kark, z zamiarem powalenia jej na ziemię.
Nie. Zawadi zaczęła się wyrywać, instynktownie drapiąc ostrymi pazurami. W końcu kopnęła napastnika z tylnych łap, wykorzystując moment chwilowego rozluźnienia szczęki, by się wyrwać. Odbiegła na tyle, na ile chwilowo pozwalały jej siły, próbując wyjść z oszołomienia.
-Czy ty jesteś normalny?! Zostaw mnie w spokoju!-syknęła stanowczo.
- Mane
- Posty: 865
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 mar 2014
- Zdrowie: 81
- Waleczność: 60
- Zręczność: 50
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Niech to! Chyba lwica rzeczywiście coś podejrzewała. Ciekawe dlaczego? Ten skok z kamieniem mógł jej subtelnie zasugerować, że mogę nie być do końca w pełni zaufany? Że mogę mieć złe zamiary? Strasznie podejrzliwa lwica mi się trafiła! A może… no nie wiem, akcent jej się nie podobał? Albo miejsce? A może zostawiła włączone żelazko w jaskini i musiała znikać? W sumie powody mogło być różne. W każdym razie dla odwrócenia uwagi zaproponowałem jej wspólne podziwianie gałęzi… ale ona chyba nie zareagowała zbytnim entuzjazmem?
- Co? – wyrwało mi się – Małp? Kuzynów? – spytałem, całkowicie zaskoczony. Tak, ona zdecydowanie… była jakaś szalona. Najpierw to przyglądanie się gałęziom a teraz jakieś bezsensowne gadanie. Jakbym ją trafił kamieniem to bym jeszcze podejrzewał, że użyłem za dużo siły i jej odbiło… a byłem prawie pewien, że kamień do niej nie dotarł. No cóż… ale to, że była głupia nie przeszkadzało w tym, że była również piękna. Zresztą podobno nie ma pięknych i mądrych lwic – była teoria amerykańskich lwich naukowców, że bycie pięknym wyklucza bycie mądrym. Patrząc na nią, musiałem się z tym zgodzić. No i uznałem, że pora przejść do… bardziej stanowczych kroków niż zaproszenie na oglądanie gałązek. I po prostu skoczyłem w jej stronę… tym razem z większym sukcesem, bo dałem radę chwycić ją za kark. Próbowałem ją docisnąć do ziemi… ale chyba nie doceniłem jej i siły i zwinności. Już, już myślałem, że ją mam… ale w tym momencie wyrzuciła zadnie łapy, trafiając mnie w brzuch. Co prawda nie na tyle, by zadać mi dotkliwe obrażenia… ale i tak bolało, co pozwoliło jej się wyrwać. Warknąłem z bólu, wściekłości i zawodu.
- Oj, przepraszam. Potknąłem się… i upadłem zębami na Twój kark. Całkowicie niechcący! – próbowałem jej tłumaczyć… i ponownie rzuciłem się w jej stronę mając nadzieję, że dalej jest w szoku albo że jest zmęczona po tym wierzganiu. W zasadzie… moja taktyka się wiele nie różniła. Ponownie próbowałem ją chwycić zębami za kark. Ale tym razem starałem się przekręcić swoje ciało, by brzuchem wylądować na jej grzbiecie i docisnąć ją możliwie mocno do ziemi, wciąż trzymając ją za kark.
- Co? – wyrwało mi się – Małp? Kuzynów? – spytałem, całkowicie zaskoczony. Tak, ona zdecydowanie… była jakaś szalona. Najpierw to przyglądanie się gałęziom a teraz jakieś bezsensowne gadanie. Jakbym ją trafił kamieniem to bym jeszcze podejrzewał, że użyłem za dużo siły i jej odbiło… a byłem prawie pewien, że kamień do niej nie dotarł. No cóż… ale to, że była głupia nie przeszkadzało w tym, że była również piękna. Zresztą podobno nie ma pięknych i mądrych lwic – była teoria amerykańskich lwich naukowców, że bycie pięknym wyklucza bycie mądrym. Patrząc na nią, musiałem się z tym zgodzić. No i uznałem, że pora przejść do… bardziej stanowczych kroków niż zaproszenie na oglądanie gałązek. I po prostu skoczyłem w jej stronę… tym razem z większym sukcesem, bo dałem radę chwycić ją za kark. Próbowałem ją docisnąć do ziemi… ale chyba nie doceniłem jej i siły i zwinności. Już, już myślałem, że ją mam… ale w tym momencie wyrzuciła zadnie łapy, trafiając mnie w brzuch. Co prawda nie na tyle, by zadać mi dotkliwe obrażenia… ale i tak bolało, co pozwoliło jej się wyrwać. Warknąłem z bólu, wściekłości i zawodu.
- Oj, przepraszam. Potknąłem się… i upadłem zębami na Twój kark. Całkowicie niechcący! – próbowałem jej tłumaczyć… i ponownie rzuciłem się w jej stronę mając nadzieję, że dalej jest w szoku albo że jest zmęczona po tym wierzganiu. W zasadzie… moja taktyka się wiele nie różniła. Ponownie próbowałem ją chwycić zębami za kark. Ale tym razem starałem się przekręcić swoje ciało, by brzuchem wylądować na jej grzbiecie i docisnąć ją możliwie mocno do ziemi, wciąż trzymając ją za kark.
- Zawadi
- Posty: 172
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 25 wrz 2016
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Nic bardziej sensownego, poza próbą ucieczki, nie przychodziło jej teraz do głowy. Co nie było do końca dziwne, biorąc pod uwagę, że wciąż była w ogromnym szoku. Czym sobie zasłużyła, żeby musieć bronić teraz własnego ciała? Może i uważała się za piękną, ale żeby do razu ją atakować? Była otóż pewna, że tutaj wcale nie chodziło, o zwykłe przypadkowe ruchy. Brązowa lwica zamierzała zakończyć to dziwne spotkanie, najlepiej jak najszybciej.
Cofając się jeszcze trochę do tyłu, nadepnęła na jedną z suchych gałązek. Wcale już nie były takie fajne, zwłaszcza, jeśli przez jedno stanięcie, zaczęła ją boleć poduszka jednej z łap. Zawadi cały czas, była w pozycji gotowej do walki, czujnie obserwując lwa przed sobą. Zatrzymała się jednak w miejscu, by móc bardziej się skupić. Nie miała nawet czasu wymyślić planu, gdyż już po krótkiej chwili, od jego kopnięcia, napastnik ponownie się na nią rzucił. Jego taktyka, przypominała poprzednią, z tą różnicą, że tym razem przekręcił swoje ciało na tyle, że nie mogła go kopnąć. Postanowiła jednak spróbować, wiercąc się przy tym, wierzgając, oraz prychając z obrzydzenia. Wściekle warczała pod nosem, wymachując to w jedną, to w drugą stronę łapami, byle trafić samca w pysk. Mocno zaciskał zęby na jej karku, tym razem nie pozwalając się wyrwać. Przynajmniej nie na razie..
Została prawie przyciśnięta do ziemi. Poczuła, jak łapy się pod nią uginają, odmawiając posłuszeństwa, ale dzielnie dalej się wyrywała, używając już nie tylko pazurów, ale również kłów.
-Proszę, puść!
Miała już serdecznie dość tego, że była na straconej pozycji.
Cofając się jeszcze trochę do tyłu, nadepnęła na jedną z suchych gałązek. Wcale już nie były takie fajne, zwłaszcza, jeśli przez jedno stanięcie, zaczęła ją boleć poduszka jednej z łap. Zawadi cały czas, była w pozycji gotowej do walki, czujnie obserwując lwa przed sobą. Zatrzymała się jednak w miejscu, by móc bardziej się skupić. Nie miała nawet czasu wymyślić planu, gdyż już po krótkiej chwili, od jego kopnięcia, napastnik ponownie się na nią rzucił. Jego taktyka, przypominała poprzednią, z tą różnicą, że tym razem przekręcił swoje ciało na tyle, że nie mogła go kopnąć. Postanowiła jednak spróbować, wiercąc się przy tym, wierzgając, oraz prychając z obrzydzenia. Wściekle warczała pod nosem, wymachując to w jedną, to w drugą stronę łapami, byle trafić samca w pysk. Mocno zaciskał zęby na jej karku, tym razem nie pozwalając się wyrwać. Przynajmniej nie na razie..
Została prawie przyciśnięta do ziemi. Poczuła, jak łapy się pod nią uginają, odmawiając posłuszeństwa, ale dzielnie dalej się wyrywała, używając już nie tylko pazurów, ale również kłów.
-Proszę, puść!
Miała już serdecznie dość tego, że była na straconej pozycji.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości