x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Groty
Regulamin forum
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Kary i negatywne efekty
Teren stada jest strzeżony przez członków stada i stadne NPC. W związku z tym trudno dostać się na niego niepostrzeżenie i należy odczekać 24 h po wejściu żeby opuścić teren stada.
Kary i negatywne efekty
- Przebywająca górach postać jest narażona na lawiny, burze albo inne przeszkody.
- Większe ryzyko złapania choroby - nie dotyczy stada zamieszkującego w tych terenach.
- Kayaba
- Posty: 178
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 09 gru 2016
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 27
- Zręczność: 70
- Percepcja: 55
- Kontakt:
Re: Groty
Biegł cały czas tuż za królową. Nie chciał stać jak kołek na plaży i na nią czekać, a cała sprawa wydała mu się ciekawa na tyle, że aż postanowił zobaczyć wszystko na własne oczy. Może zaplusuje sobie tym, że angażuje się w życie stada ledwo do niego dołączywszy? Wszedł do grot i od razu spostrzegł trzy samice oraz jednego samca. Nie znał tu nikogo, czuł się dość niezręcznie. A jeszcze niezręczniej się zrobiło, gdy usłyszał przemówienie Lyanny. W jego przypadku nie była aż tak, hm, despotyczna? Usiadł nieopodal przyglądając się całej scenie w milczeniu i z zainteresowaniem. Nie widział powodu, dla którego miałby się wtrącać.
/można mnie pomijać w kolejce
/można mnie pomijać w kolejce
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Okazało się, że nie czekały wcale aż tak długo. Szybko zjawił się pierwszy samiec, który najwyraźniej był częścią tworu na którego ziemiach się obie znalazły. Berghi zadrżała, gdy pojawiać się kolejno zaczęły następne persony. Lwice wyglądały na o wiele młodsze od samej Niespalonej, a dodatkowo podejście tej która zjawiła się jako druga mimo wszystko bardzo zaniepokoiła ciężarną. Fedha oczywiście przyjęła pozycję obronną, zasłaniając tym samym siedzącą Ber. Ta jednak wstała i przełknąwszy ślinę z nerwów, spojrzała na każdego z przybyłych z osobna.
- Wybaczcie nam wtargnięcie na wasze tereny. Nie mamy złych zamiarów, a wręcz przeciwnie. Jakiś czas temu wracając z Zachodniej Korony dosłyszałam ryki w okolicy rzeki, która znajduje się na północ stąd. Wiedziałam, że stado musi znajdować się gdzieś w okolicy... - zaczęła się tłumaczyć, lecz mimo obawy o życie swoje i pięknookiej nie stresowała się i mówiła w bardzo prawdomówny sposób, nie zamierzała kłamać - Nazywam się Berghi z rodu Lwiej Ziemi, Pierwsza Tego Imienia, Niespalona, Królowa zza gór, Wybawicielka Niewolników, Królowa Końca Burzy. - przedstawiła się, wykonując ukłon w stronę tutejszych i zatrzymała się wzrokiem na dłużej na najprawdopodobniej władczyni owej grupy lwów - Nasze stado bardzo dużo wycierpiało ostatnimi czasy, zrobiło się nas mniej... mieszkamy na wschód stąd i jesteśmy w miarę świeżym stadem. Walczę o to... walczyłam o to aby odzyskać tron mojego ojca na Lwiej Ziemi, ale ich kanclerz Tib bardzo skutecznie uniemożliwiał mi wstąpienie na tron, a teraz wybija moich po kolei. Potrzebujemy wsparcia, gdyż zostałyśmy same w tym jak widać niezbyt korzystnym dla nas stanie.. - wskazała łapą na zaokrąglony brzuch - Podobno obcych nie powinno się tak na samym wstępie prosić o pomoc i paktować, lecz jestem bez wyjścia. Muszę zadbać o dobro naszych miotów.
Kończąc odetchnęła głęboko, chciała mieć już to wszystko za sobą. Jeśli stado będzie chciało pozbawić je śmierci, Berghi z pewnością odda się im polubownie byleby tylko Fed uszła z życiem. Zielonooka igrała w tym momencie z ogniem i była tego w pełni świadoma, ale opcje się jej już dawno wyczerpały.
- Wybaczcie nam wtargnięcie na wasze tereny. Nie mamy złych zamiarów, a wręcz przeciwnie. Jakiś czas temu wracając z Zachodniej Korony dosłyszałam ryki w okolicy rzeki, która znajduje się na północ stąd. Wiedziałam, że stado musi znajdować się gdzieś w okolicy... - zaczęła się tłumaczyć, lecz mimo obawy o życie swoje i pięknookiej nie stresowała się i mówiła w bardzo prawdomówny sposób, nie zamierzała kłamać - Nazywam się Berghi z rodu Lwiej Ziemi, Pierwsza Tego Imienia, Niespalona, Królowa zza gór, Wybawicielka Niewolników, Królowa Końca Burzy. - przedstawiła się, wykonując ukłon w stronę tutejszych i zatrzymała się wzrokiem na dłużej na najprawdopodobniej władczyni owej grupy lwów - Nasze stado bardzo dużo wycierpiało ostatnimi czasy, zrobiło się nas mniej... mieszkamy na wschód stąd i jesteśmy w miarę świeżym stadem. Walczę o to... walczyłam o to aby odzyskać tron mojego ojca na Lwiej Ziemi, ale ich kanclerz Tib bardzo skutecznie uniemożliwiał mi wstąpienie na tron, a teraz wybija moich po kolei. Potrzebujemy wsparcia, gdyż zostałyśmy same w tym jak widać niezbyt korzystnym dla nas stanie.. - wskazała łapą na zaokrąglony brzuch - Podobno obcych nie powinno się tak na samym wstępie prosić o pomoc i paktować, lecz jestem bez wyjścia. Muszę zadbać o dobro naszych miotów.
Kończąc odetchnęła głęboko, chciała mieć już to wszystko za sobą. Jeśli stado będzie chciało pozbawić je śmierci, Berghi z pewnością odda się im polubownie byleby tylko Fed uszła z życiem. Zielonooka igrała w tym momencie z ogniem i była tego w pełni świadoma, ale opcje się jej już dawno wyczerpały.
? 02.01 - 24.01 ?
- Nuzira
- Posty: 357
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 paź 2016
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Podobnie do towarzyszki jasnej lwicy, brązowa również zamierzała wspierać swą władczynię, jednakże nie zasłaniając ją własnym ciałem, wszak nie była jakimś marnym bytem który nie poradzi sobie sam. Lyanna była silna i nie potrzebowała tarczy, zamierzała więc stanąć tuż obok niej, by w razie ataku przyjąć to na siebie, jeśli taka będzie jej wola, choć nie raz już pokazała że woli sama się obronić niż dać skrzywdzić jednego z nich. Widocznie tamta królowa była jej przeciwieństwem. -I jaki będzie twój kolejny tytuł? Bo zdecydowanie za krótki był.- mruknęła, podchodząc bliżej kuzynki i stając tak, by dobrze widzieć tą całą niespaloną królową... kto jej to wymyślił? -Mała liczebność nie jest problemem, da się z tego podnieść, o ile władca ma głowę na karku.- sami przecież jeszcze nie tak dawno mieli ten sam problem, gdy to brązowa wróciła do kuzynki po wystarczającej samotności. Również była ciężarna, potrzebowała jakiejś stabilizacji i właśnie dlatego, że pamiętała te nie tak dawne czasy, mruknęła uspakajając się nieco i zmrużyła oczy. Rozumiała je, jednakże musiały zrozumieć że to nie Lwia Ziemia. -Została tylko wasza dwójka? To żadne stado, moja droga. Co możesz zaoferować naszemu stadu, oprócz kolejnych mord do wykarmienia?- zadała trudne, ale ważne pytanie. Pakt miał raczej nieco inną definicję niż ona to sobie wyobrażała, mieli wystarczająco własnych problemów. Nie wiadomo ile ta dwójka wyda maluchów, niby dobrze bo przyszłość stada zależała również od potomków, ale w tym momencie bardziej potrzebowali samców... a skoro o nich mowa, kątem oka zerknęła na brązowego, jednakże zignorowała jego obecność, gdyż przybiegł zaraz za Lyanną, może to nowy nabytek?
- Lyanna
- Valarjar
- Posty: 1021
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 wrz 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 35
- Waleczność: 58
- Zręczność: 66
- Percepcja: 38
- Kontakt:
Jak się jednak okazało lwicom nie spieszyło się do opuszczenia terytorium Szkarłatnych co nie spodobało się wcale ich liderce. Warknęła gdy tylko złota się odezwała, lecz wysłuchała jej słów, które były wynikiem desperacji i nieporadności. W oczach Lynn była po prostu złą królową, za słabą by komukolwiek przewodzić, więc upadek stada był raczej czymś naturalnym na zasadzie selekcji, gdzie to słabsze i chorowite ogniwa umierają, by dać żyć silniejszym i tym samym zazwyczaj lepiej przystosowanym stworzeniom.
Jak zwykle mogła liczyć na Nuzirę, która bardzo mądrze i trzeźwo podchodziła do każdej sprawy, tak też było i w tym przypadku. Zapewne skrytykowałaby Berghi za brak umiejętności władania i przewodzenia stadu, gdyby nie to co powiedziała potem o Lwiej Ziemi. Skoro też mieli z nimi zatargi mogłyby nawiązać współpracę, lecz kuzynka szybko zwróciła uwagę na ich liczebność. Nie były żadnym wsparciem i mogłyby zostać jedynie ewentualnym obciążeniem. Dla Lyanny ważniejszym aspektem była jednak ciąża obu samic. Mogą one urodzić kilku wojów, a to zawsze o kilka więcej w walce przeciwko Lwiej Ziemi i obronie granic. Nie mogła zaprzeczyć, że dramat Berghi i jej poddanej wcale jej nie dotyczył i nie interesował.
- Skoro sobie nie radzisz jesteś beznadziejną królową i twoje tytuły nie mają w tym momencie żadnej nawet najmniejszej wartości. Wyglądasz mizernie, nieatrakcyjne, masz swoje lata, a i od wojowania raczej nie słyniesz sądząc po twojej sylwetce. - wykrzywiła pysk - Nie potrzebujemy glinianych panienek jako sojuszników, bo nic nie macie nam do zaoferowania. Nie łączy nas nic poza wspólnym wrogiem. - ziewnęła teatralnie.
Co prawda korzenie w rodzinie królewskiej mogłyby pomóc w ewentualnym układaniu się i przejęciu Lwiej Ziemi bez walki, ale skoro Berghi nie dała rady to teraz nic by to nie zmieniło. Nie zamierzała też walczyć w cudzej sprawie o tron dla obcej lwicy. Równie dobrze mogłaby je teraz zabić i pozbyć się konkurencji w zarodku. Póki co wstrzymała się jednak i dała lwicy ostatnią szansę.
- Co zatem oferujesz? Co proponujesz? I dlaczego mielibyśmy ci wierzyć?
Jak zwykle mogła liczyć na Nuzirę, która bardzo mądrze i trzeźwo podchodziła do każdej sprawy, tak też było i w tym przypadku. Zapewne skrytykowałaby Berghi za brak umiejętności władania i przewodzenia stadu, gdyby nie to co powiedziała potem o Lwiej Ziemi. Skoro też mieli z nimi zatargi mogłyby nawiązać współpracę, lecz kuzynka szybko zwróciła uwagę na ich liczebność. Nie były żadnym wsparciem i mogłyby zostać jedynie ewentualnym obciążeniem. Dla Lyanny ważniejszym aspektem była jednak ciąża obu samic. Mogą one urodzić kilku wojów, a to zawsze o kilka więcej w walce przeciwko Lwiej Ziemi i obronie granic. Nie mogła zaprzeczyć, że dramat Berghi i jej poddanej wcale jej nie dotyczył i nie interesował.
- Skoro sobie nie radzisz jesteś beznadziejną królową i twoje tytuły nie mają w tym momencie żadnej nawet najmniejszej wartości. Wyglądasz mizernie, nieatrakcyjne, masz swoje lata, a i od wojowania raczej nie słyniesz sądząc po twojej sylwetce. - wykrzywiła pysk - Nie potrzebujemy glinianych panienek jako sojuszników, bo nic nie macie nam do zaoferowania. Nie łączy nas nic poza wspólnym wrogiem. - ziewnęła teatralnie.
Co prawda korzenie w rodzinie królewskiej mogłyby pomóc w ewentualnym układaniu się i przejęciu Lwiej Ziemi bez walki, ale skoro Berghi nie dała rady to teraz nic by to nie zmieniło. Nie zamierzała też walczyć w cudzej sprawie o tron dla obcej lwicy. Równie dobrze mogłaby je teraz zabić i pozbyć się konkurencji w zarodku. Póki co wstrzymała się jednak i dała lwicy ostatnią szansę.
- Co zatem oferujesz? Co proponujesz? I dlaczego mielibyśmy ci wierzyć?
- Fedha
- Posty: 340
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 cze 2016
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Po chwili dołączył do nich kolejny samiec. Pięknie. Jakby sytuacja już nie była wystarczająco zła. Fedha powoli zaczynała się obawiać, że jeśli zostaną zaatakowane, nawet jej zaciekłość może nie wystarczyć, by zająć wszystkich wrogów na dość długo, by jej królowa mogła uciec. Musiała prędko obmyślić jakąś strategię, problem w tym, że nic nie przychodziło jej do głowy.
Zjeżyła się, gdy czerwnooka przemówiła, nie okazując Berghi należnego szacunku i ledwo powstrzymała się, by jej nie odpyskować. Nie ona tu rządziła, zielonooka monarchini przewyższała ją rangą, więc takie zachowanie było co najmniej bezczelne z jej strony. Fedha miała jednak dość rozsądku, by wiedzieć, że wykłócanie się z beżowofutrą może tylko sprowokować atak, z którego ona i Berghi mogłyby nie wyjść cało. Musiała milczeć, dla ich dobra.
Ciężej było jej się opanować, gdy przywódczyni tej zgrai zasugerowała, że obie są bezużyteczne, obrażając przy tym królową bez ogródek. Fedha zdawała sobie sprawę, że Berghi nie jest stworzona do walki, uważała tak, jeszcze zanim samica zmizerniała podczas podróży, jednak wytykanie jej tego było wyjątkowo nieuprzejme. Poza tym, sama grzywiasta na pewno nie była "glinianą panienką", nawet, jeśli nie mogła pochwalić się zbyt wielką siłą fizyczną.
Miała wielką ochotę wygarnąć srebrnookiej prosto w pysk, co o niej myśli i zmusić do okazania władczyni należytego szacunku, jednak świadomość, że w ten sposób naraziłaby nie tylko siebie, ale i Berghi ponownie powstrzymała ją od działania. Nie mogła zepsuć tego, co z takim trudem starała się osiągnąć królowa, toteż zdusiła rodzące się w gardle warczenie i tylko spojrzała krzywo na srebrnooką.
Zjeżyła się, gdy czerwnooka przemówiła, nie okazując Berghi należnego szacunku i ledwo powstrzymała się, by jej nie odpyskować. Nie ona tu rządziła, zielonooka monarchini przewyższała ją rangą, więc takie zachowanie było co najmniej bezczelne z jej strony. Fedha miała jednak dość rozsądku, by wiedzieć, że wykłócanie się z beżowofutrą może tylko sprowokować atak, z którego ona i Berghi mogłyby nie wyjść cało. Musiała milczeć, dla ich dobra.
Ciężej było jej się opanować, gdy przywódczyni tej zgrai zasugerowała, że obie są bezużyteczne, obrażając przy tym królową bez ogródek. Fedha zdawała sobie sprawę, że Berghi nie jest stworzona do walki, uważała tak, jeszcze zanim samica zmizerniała podczas podróży, jednak wytykanie jej tego było wyjątkowo nieuprzejme. Poza tym, sama grzywiasta na pewno nie była "glinianą panienką", nawet, jeśli nie mogła pochwalić się zbyt wielką siłą fizyczną.
Miała wielką ochotę wygarnąć srebrnookiej prosto w pysk, co o niej myśli i zmusić do okazania władczyni należytego szacunku, jednak świadomość, że w ten sposób naraziłaby nie tylko siebie, ale i Berghi ponownie powstrzymała ją od działania. Nie mogła zepsuć tego, co z takim trudem starała się osiągnąć królowa, toteż zdusiła rodzące się w gardle warczenie i tylko spojrzała krzywo na srebrnooką.
- Hatari
- Posty: 207
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 12 cze 2012
- Waleczność: 60
- Zręczność: 60
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Po chwili dołączyła do niego najpierw Nuzira, a potem i sama Lyanna, której towarzyszył jakiś samiec. Hatari zmarszczył czoło i obrzucił nieznajomego bacznym spojrzeniem. Wyglądało jednak na to, że przyszedł tu za królową, co musiało oznaczać jedno - miał przed sobą potencjalnego rekruta. Postanowił więc jak na razie go zignorować, zamiast tego skupiając swą uwagę na ciężarnych samicach.
Trzeba przyznać że owszem, warknął na szarą, kiedy ta się zjeżyła, jakby szykowała się do walki. Ot tak, żeby jej uświadomić, iż znajduje się w nieciekawym dla siebie położeniu - na nieswoim terenie, otoczona i z pewnością niezbyt zdolna do walki. Nie odezwał się już jednak, uznając, że skoro Lyanna się pojawiła, to właśnie ona jest najodpowiedniejszą osobą, by zająć się sprawą intruzów. Nie mógł się jednak powstrzymać przed pogardliwym prychnięciem, gdy starsza z samic zaczęła wymieniać swoje tytuły.
- Też mi coś... - mruknął pod nosem. Przedstawiła się jako królowa, a tymczasem zjawiała się u nich niczym jakiś włóczęga, szukając pomocy. Czerwonooki nigdy nie był zbyt litościwy wobec takowych, o ile nie mieli do zaoferowania czegoś w zamian. A on wątpił, czy zielonooka miała jakąś ciekawą propozycję.
Niemniej... No cóż, nie od niego zależała ostateczna decyzja, dlatego też ograniczył się do przysłuchiwania się rozmowom, gotowy w razie czego wkroczyć do akcji.
Trzeba przyznać że owszem, warknął na szarą, kiedy ta się zjeżyła, jakby szykowała się do walki. Ot tak, żeby jej uświadomić, iż znajduje się w nieciekawym dla siebie położeniu - na nieswoim terenie, otoczona i z pewnością niezbyt zdolna do walki. Nie odezwał się już jednak, uznając, że skoro Lyanna się pojawiła, to właśnie ona jest najodpowiedniejszą osobą, by zająć się sprawą intruzów. Nie mógł się jednak powstrzymać przed pogardliwym prychnięciem, gdy starsza z samic zaczęła wymieniać swoje tytuły.
- Też mi coś... - mruknął pod nosem. Przedstawiła się jako królowa, a tymczasem zjawiała się u nich niczym jakiś włóczęga, szukając pomocy. Czerwonooki nigdy nie był zbyt litościwy wobec takowych, o ile nie mieli do zaoferowania czegoś w zamian. A on wątpił, czy zielonooka miała jakąś ciekawą propozycję.
Niemniej... No cóż, nie od niego zależała ostateczna decyzja, dlatego też ograniczył się do przysłuchiwania się rozmowom, gotowy w razie czego wkroczyć do akcji.
- Berghi
- Posty: 388
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 31 gru 2012
- Waleczność: 40
- Zręczność: 70
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Niechęć bijąca od właścicieli rewiru bardzo ją ubodła. Jej duma i wszystko co za nią szło padło w słonie łajno i wesoło się w nim tarzało. Dawna świetność królowej i jej potęga sprzed lat stoczyła się i już jej nie było, nawet w najmniejszym pierwiastku. Po raz kolejny nie liczyło się to skąd się wywodzi, kim była i kim nadal w teorii jest. Do oczu cisnęły się jej łzy, lecz powstrzymywała je skutecznie spoglądając na Fedhę, która wyglądała na naprawdę spiętą i zestresowaną całą tą chorą szopką jaką sprawiła jej Berghi.
Zacisnęła przez moment wargi i zaczęła zastanawiać się nad sensualną odpowiedzią, która mogłaby zachęcić tych tutaj do wsparcia, sojuszu... nie znalazła nic takiego. W akcie desperacji posunęła się dalej niż kiedykolwiek by przypuszczała. Wystąpiła przed Fedhę, odsłaniając się na potencjalny atak, jej ogon drgał nerwowo i nie była już w stanie nad tym panować.
- W takim razie... możemy stać się jednością, wcielisz to co moje w wasze. Zyskacie na urodzajnych ziemiach z dobrymi twierdzami obronnymi, powinno wystarczyć zwierza, by wyżywić dodatkowe łby, które staną się waszą siłą militarną i wsparciem, którego jak podejrzewam wam potrzeba. Moje terytoria oddziela od waszych tylko bagno. Gdyby było inaczej Lwia Ziemia byłaby wasza? Nazwałaś ich wspólnym wrogiem, a wrogów się obala? Wróg twojego wroga jest twoim przyjacielem. - desperacki akt był jej ostatnią deską ratunku - Syn którego porodzę stać się będzie mógł zaś twym królem lub partnerem twoich córek na znak paktu i zaprzysiężenia sił. Jeśli będzie konieczne, po porodzie oddam swoje życie, by nie stanowić ci konkurencji. - potem spojrzała na Fed - Moja przyjaciółka jest dobrą łowczą i wspaniałą wojowniczką, z pewnością się wam przyda. Tak oddana matka urodzi zapewne równie oddane dzieci, które będą twoimi poddanymi, staną się częścią waszego stada. - było jej naprawdę źle z faktem decydowania za Fed, ale w tym momencie liczyło się już tylko przetrwanie.
Ugięła łeb przed zebranymi przed nią lwami w geście oddania szacunku tak jak kiedyś to oczekiwała od swoich poddanych, czuła się jak niewolnica. Miała nadzieję, że Fedha jest na tyle ogarnięta, że również zrobi to co jej królowa. Będą musiały porozmawiać po wszystkim, jeśli tylko będzie im dane przeżyć. Z oczu Berghi kapnęło na kamienną posadzkę kilka łez. Nigdy nie czuła się gorzej niż w tym momencie.
Zacisnęła przez moment wargi i zaczęła zastanawiać się nad sensualną odpowiedzią, która mogłaby zachęcić tych tutaj do wsparcia, sojuszu... nie znalazła nic takiego. W akcie desperacji posunęła się dalej niż kiedykolwiek by przypuszczała. Wystąpiła przed Fedhę, odsłaniając się na potencjalny atak, jej ogon drgał nerwowo i nie była już w stanie nad tym panować.
- W takim razie... możemy stać się jednością, wcielisz to co moje w wasze. Zyskacie na urodzajnych ziemiach z dobrymi twierdzami obronnymi, powinno wystarczyć zwierza, by wyżywić dodatkowe łby, które staną się waszą siłą militarną i wsparciem, którego jak podejrzewam wam potrzeba. Moje terytoria oddziela od waszych tylko bagno. Gdyby było inaczej Lwia Ziemia byłaby wasza? Nazwałaś ich wspólnym wrogiem, a wrogów się obala? Wróg twojego wroga jest twoim przyjacielem. - desperacki akt był jej ostatnią deską ratunku - Syn którego porodzę stać się będzie mógł zaś twym królem lub partnerem twoich córek na znak paktu i zaprzysiężenia sił. Jeśli będzie konieczne, po porodzie oddam swoje życie, by nie stanowić ci konkurencji. - potem spojrzała na Fed - Moja przyjaciółka jest dobrą łowczą i wspaniałą wojowniczką, z pewnością się wam przyda. Tak oddana matka urodzi zapewne równie oddane dzieci, które będą twoimi poddanymi, staną się częścią waszego stada. - było jej naprawdę źle z faktem decydowania za Fed, ale w tym momencie liczyło się już tylko przetrwanie.
Ugięła łeb przed zebranymi przed nią lwami w geście oddania szacunku tak jak kiedyś to oczekiwała od swoich poddanych, czuła się jak niewolnica. Miała nadzieję, że Fedha jest na tyle ogarnięta, że również zrobi to co jej królowa. Będą musiały porozmawiać po wszystkim, jeśli tylko będzie im dane przeżyć. Z oczu Berghi kapnęło na kamienną posadzkę kilka łez. Nigdy nie czuła się gorzej niż w tym momencie.
? 02.01 - 24.01 ?
- Nuzira
- Posty: 357
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 paź 2016
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Zaskakiwała ją postawa tych lwic, szczególnie szarej która ewidentnie pozjadałaby tu wszystkich jak leci, zapominając na czyich terenach się znajduje i od kogo zależy czy jeszcze pożyje zarówno ona jak i te berbecie w brzuszkach. Wedle tutejszej hierarchi były wyrzutkami i to one powinny traktować ich wszystkich z należytym szacunkiem, nie odwrotnie. Jeśli tego nie potrafiła zrozumieć, może to nie miejsce dla niej? Gdy jasna się poruszyła, brązowa również zrobiła krok do przodu, ukazując kły i powarkując, póki co ostrzegawczo, gdyż zaczynała sobie na za dużo pozwalać. -Gdyby te ziemie były takie cudowne, stado by nie padło. Poza tym po co nam kolejna ziemia do patrolowania, mamy już dużo miejsca.- prychnęła, cóż to za propozycja. Nie dość że nie graniczą ze sobą to jeszcze mają brać kolejne tereny tylko po to, by się wkupiły w ich łaski i siedziały na tyłku? Nie podobał się jej ten pomysł, szczególnie że nie wyglądały na takie, co będą się grzecznie słuchać. Szybko jednak zaproponowała dobry pomysł, no za to już brązowa patrzyła na nią przychylniejszym okiem. -Z chęcią wykonam ten wyrok śmierci.- rzuciła do kuzynki, co by wiedziała że popiera ten pomysł. Nie potrzebowali kogoś kto knuje za plecami, pytanie tylko czy jej koleżanka nie będzie pragnęła zemsty. -Nie jesteś jednak tu sama, jak widać lwica jest ci oddana, skąd więc pewność że nie zagrozi mojej królowej, bądź wasze dzieci nie będą pragnęły zemsty?- uniosła lekko brew zaciekawiona jej odpowiedzią. Naprawdę była zdesperowana, skoro mówiła nawet w imieniu szarej.
- Lyanna
- Valarjar
- Posty: 1021
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 04 wrz 2016
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 35
- Waleczność: 58
- Zręczność: 66
- Percepcja: 38
- Kontakt:
Czujnie obserwowała starszą lwicę i czynności jakie wykonywała, mimo iż widziała, że cierpi nie ruszało jej to jakoś specjalnie mocno. Każdy cierpi, a Szkarłatne Grzywy to nie przytułek, by takim skrzywdzonym przez los pomagać i przyjmować.
Wysłuchała słów pseudo królowej z wielkiego rodu i zaczęła się poważniej zastanawiać nad tym, czy przyjęcie propozycji fuzji nie jest aż tak złe jak się wcześniej wydawało. Nie miała jednak pojęcia jak powinno to wyglądać, a już na pewno nie chciała robić nic na warunkach i zasadach Końca Burzy, których w sumie mogłaby sprzątnąć w kilka minut w tej grocie. Podzielała poniekąd zdanie Nuziry odnośnie ziem. Faktycznie posiadali już wystarczająco dużo, lecz nigdy nie zaszkodzi ich zwiększyć, by stanowić także potęgę powierzchniową w krainie. Nie wiedziała, czy to nie zadziałałoby raczej na szkodę Szkarłatnych, fakt tereny były oddalone i dzieliło je bagno. Może Lya miała błędne myślenie, ale ta propozycja ją dość zainteresowała.
Decyzja byłą trudną do podjęcia, lecz młoda władczyni zdawała się mieć wyraźne parcie na powiększenie stadnego rewiru o kolejne kilka lokacji. Owszem może ziemie nie były aż tak świetne jak sądziła ich właścicielka to mimo to nadal nadawały się do powiększenia terytorium, a im jest ono większe stado wydaje się silniejsze? Zamierzała jednak wykorzystać wszystko na korzyść dla swojego stada, nie iść na rękę upadłej królowej.
- Zatem od teraz jesteście naszymi rekrutami, obowiązuje was nasze prawo, a mioty które urodzicie od początku będą Szkarłatnymi, nie Burzowymi. Ziemie waszego stada od dziś będą też naszymi, a gdy twój syn dorośnie stanie się partnerem moim bądź mojej córki, by zapieczętować naszą fuzję. - zawyrokowała nad łbem Berghi - Spróbujcie nas tylko zdradzić, a moja kuzynka jako pierwsza poderżnie wam gardła. Swoje potomstwo wychowujcie na naszych potomnych, każda próba buntowania ich uznana będzie jak zdrada, a wtedy również i one zapłacą za to krwią. Mam nadzieję, że się rozumiemy. Nad naszymi nowymi ziemiami czuwać będzie ktoś wyznaczony przeze mnie. - kończąc splunęła na łeb dawnej królowej.
Wysłuchała słów pseudo królowej z wielkiego rodu i zaczęła się poważniej zastanawiać nad tym, czy przyjęcie propozycji fuzji nie jest aż tak złe jak się wcześniej wydawało. Nie miała jednak pojęcia jak powinno to wyglądać, a już na pewno nie chciała robić nic na warunkach i zasadach Końca Burzy, których w sumie mogłaby sprzątnąć w kilka minut w tej grocie. Podzielała poniekąd zdanie Nuziry odnośnie ziem. Faktycznie posiadali już wystarczająco dużo, lecz nigdy nie zaszkodzi ich zwiększyć, by stanowić także potęgę powierzchniową w krainie. Nie wiedziała, czy to nie zadziałałoby raczej na szkodę Szkarłatnych, fakt tereny były oddalone i dzieliło je bagno. Może Lya miała błędne myślenie, ale ta propozycja ją dość zainteresowała.
Decyzja byłą trudną do podjęcia, lecz młoda władczyni zdawała się mieć wyraźne parcie na powiększenie stadnego rewiru o kolejne kilka lokacji. Owszem może ziemie nie były aż tak świetne jak sądziła ich właścicielka to mimo to nadal nadawały się do powiększenia terytorium, a im jest ono większe stado wydaje się silniejsze? Zamierzała jednak wykorzystać wszystko na korzyść dla swojego stada, nie iść na rękę upadłej królowej.
- Zatem od teraz jesteście naszymi rekrutami, obowiązuje was nasze prawo, a mioty które urodzicie od początku będą Szkarłatnymi, nie Burzowymi. Ziemie waszego stada od dziś będą też naszymi, a gdy twój syn dorośnie stanie się partnerem moim bądź mojej córki, by zapieczętować naszą fuzję. - zawyrokowała nad łbem Berghi - Spróbujcie nas tylko zdradzić, a moja kuzynka jako pierwsza poderżnie wam gardła. Swoje potomstwo wychowujcie na naszych potomnych, każda próba buntowania ich uznana będzie jak zdrada, a wtedy również i one zapłacą za to krwią. Mam nadzieję, że się rozumiemy. Nad naszymi nowymi ziemiami czuwać będzie ktoś wyznaczony przeze mnie. - kończąc splunęła na łeb dawnej królowej.
- Fedha
- Posty: 340
- Gatunek: Lew Afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 cze 2016
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Fedha nie zareagowała w żaden sposób na zaczepkę ze strony rudawego samca, obrzucając go jedynie pojedynczym spojrzeniem. Był tylko samcem, a zatem nie było potrzeby, by zwracała na niego nadmierną uwagę, chyba, że próbowałby zagrozić jej lub Berghi.
A skoro o królowej mowa..
Kolorowooka nie czuła się szczególnie zaskoczona, słysząc propozycje, jaką złożyła tej grupie jasnofutra, było jej jedynie wstyd, że tak dumna i szlachetna lwica musiała błagać tych o pomoc, którzy nawet do ogona jej nie dorastali. Upokorzenie monarchini napawało grzywiastą gniewem, ale była bezsilna, to była decyzja Berghi i Fedha, jako jej poddana, nie miała prawa się sprzeciwiać. Poprzysięgła sobie jednak, że ona sama nie będzie się bezmyślnie płaszczyć przed nimi, co to, to nie.
Póki co jednak, nie miała innego wyboru, zwłaszcza, że królowa wyraźnie tego od niej oczekiwała. Również pochyliła łeb w ukłonie, chociaż gdy srebrnooka przywódczyni owych "Szkarłatnych" splunęła na czoło jej władczyni, szarofutra z trudem powstrzymała się przed wymierzeniem jej policzka. Nie mogła jednak teraz wszystkiego zepsuć, skazałoby to na śmierć nie tylko Fedhę, ale i Berghi, a do tego nie mogła dopuścić.
A skoro o królowej mowa..
Kolorowooka nie czuła się szczególnie zaskoczona, słysząc propozycje, jaką złożyła tej grupie jasnofutra, było jej jedynie wstyd, że tak dumna i szlachetna lwica musiała błagać tych o pomoc, którzy nawet do ogona jej nie dorastali. Upokorzenie monarchini napawało grzywiastą gniewem, ale była bezsilna, to była decyzja Berghi i Fedha, jako jej poddana, nie miała prawa się sprzeciwiać. Poprzysięgła sobie jednak, że ona sama nie będzie się bezmyślnie płaszczyć przed nimi, co to, to nie.
Póki co jednak, nie miała innego wyboru, zwłaszcza, że królowa wyraźnie tego od niej oczekiwała. Również pochyliła łeb w ukłonie, chociaż gdy srebrnooka przywódczyni owych "Szkarłatnych" splunęła na czoło jej władczyni, szarofutra z trudem powstrzymała się przed wymierzeniem jej policzka. Nie mogła jednak teraz wszystkiego zepsuć, skazałoby to na śmierć nie tylko Fedhę, ale i Berghi, a do tego nie mogła dopuścić.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości