I chyba myślę, że to może się dziać między przybyciem Mala na Lwią Ziemię, a wyprawą wspólną na dżungle (jeśli w ogóle się odbędzie), bo ta wyprawa wydaje się odkładać, więc chyba mieliby czas na trening
Misja wyprawy za pustynie wydawała się przeciągać w czasie, beżowa czuła, jakby czekali już wieki na decyzje ze strony Królowej i Króla.
Sytuacja szła na tyle wolno, że Lwioziemcy oraz ich goście znaleźli w tym wszystkim czas na codzienne sprawy, między innymi na trenowanie.
Jako, że spora część członków stada nigdy do niego nie wróciła, Ven straciła większość osób z którymi mogłaby dalej trenować, tak więc zaproponowała taką sesję Malahirowi, jako, że on i tak praktycznie był już Lwioziemcem, po prostu jeszcze nie formalnie.
Normalnie, najlepszym sposobem na trening jest prawdziwa walka, jednak w tych okolicznościach lwica nie chciała dawać Daturze więcej powodów do złości, bo jeszcze musiałaby ich sklejać zaraz przed wyprawą. Postanowiła użyć bardziej alternatywnego sposobu, a mianowicie tego który pokazał jej Tib gdy dołączyła do stada i zaczęła swój trening.
Wzięła do pyska kij i zaczęła rysować nim po piachu na Lwioziemskiej sawannie, tworząc wzór wielkiego koła w którym swobodnie mogłoby się zmieścić przynajmniej osiem lwów.
Zasady były proste, nie można było używać kłów czy pazurów, trzeba było dowolnym sposobem wyrzucić przeciwnika z koła na przynajmniej pięć sekund. Teraz wystarczyło poczekać na grzywiastego.




















