x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Jaskinia Omszałej Matki
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- Przebywająca górach postać jest narażona na lawiny, burze albo inne przeszkody.
- Większe ryzyko złapania choroby
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Re: Jaskinia Omszałej Matki
Podobno piorun dwa razy nie trafia w to samo miejsce. Jednakże tego dnia, ten sam raził dwukrotnie jestestwo białolicego. Którego najpierw zelektryzowała wieść dotycząca jego matki, a chwilę później niespodziewana wizyta dobrze znanej mu dwu ogoniastej lwicy. Jaka zdawać się mogło, nie powiedziała mu wszystkiego. Choć w tymże momencie nie zamierzał nad tym zanadto dywagować. Albowiem musiał podjąć jakże niemożebny wybór, który zapewne zmieni jego dotychczasowe życie diametralnie. Tym samym po jednej stronie znajdowała się wiekowa lwica, jaka zapewne mogła go zaprowadzić, bądź wskazać mu drogę przed oblicze matki. Zaś po drugiej była ta, której w razie jakiegokolwiek ambarasu, poprzysiągł pomoc . Aby wykupić dotychczasową wolność, jaką mu podarowała. A zatem tym bardziej nie mógł jej zdradzić, o ile pragnął dożyć spokojnej starości nie będąc wiecznie przez tamtych ściganym. Lecz nie potrafił również zawieść mentorki na nieboskłonie, której tak samo poprzysiągł odnalezienie oraz pojednanie się z matką.
Tym samym po raz kolejny zapanowała niezręczna cisza. A jego ogon, dotychczas spokojny, począł wodzić nerwowo po tymże padole. Czas w obecnej chwili niewątpliwie nie był jego sprzymierzeńcem, toteż gdyby tylko potrafił to uczynić, to zapewne uroniłby kilka kropel potu ze zdenerwowania, jakie w nim zagościło. Aby koniec końców, jaki był coraz bliższy. Białofutry szaman zamknął swe powieki, po czym wyciszając wszystkie kotłujące się w nim emocje. Zanurzył się we własnym jestestwie, żeby poszukać w nim jakiejkolwiek odpowiedzi bądź głosu, który ją mu wskaże. Po czym, otwarłszy powieki, zwrócił się w kierunku Nuziry – W obecnym momencie dużo ode mnie wymagasz. A zatem mam nadzieję, że po tym wszystkim będziemy już kwita. – Nie mając jeszcze bladego pojęcia o tymże fakcie, jaki przed nim ona sama skrywała. Iż kiedy znajdą się już na terenach jej stada, to wówczas po raz trzeci z rzędu, razi go grom z jasnego nieba. Następnie skinąwszy pyskiem dwu ogoniastej, na znak aby chwilę zaczekała. Białolicy po tak sporym czasie rozdarcia, w końcu zwrócił się w kierunku sędziwej matrony – Jeśli mogę Cię o to prosić – odparł wręcz pokornym tonem. Co też jemu samemu za często i tym bardziej za łatwo nie przychodziło czynić – Kiedy już spotkasz Enasalin, przekaż jej wieści o mnie, że pragnę tutaj z nią się spotkać po trzech pełniach księżyca – bowiem białolicy liczył na to, iż po takim czasie na ziemiach Szkarłatnych załatwi to, co trzeba. Aby wkrótce potem wrócić czym prędzej tutaj – Bądź wskaż mi miejsce, gdzie mogę ją odszukać. – Ewentualnie, jeśli nie była to żadna tajemnica, mógłby ją nawiedzić w miejscu w jakim zamieszkała. O ile nie prowadziła wędrowniczego trybu życia. Tak czy owak, po tym wszystkim co miał rzec, zamilczał na dobre. Badawczym spojrzeniem spoglądając na Sheebę. Ze strony której oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi, zanim ruszy w dalszą drogę wspólnie z krwistooką.
Tym samym po raz kolejny zapanowała niezręczna cisza. A jego ogon, dotychczas spokojny, począł wodzić nerwowo po tymże padole. Czas w obecnej chwili niewątpliwie nie był jego sprzymierzeńcem, toteż gdyby tylko potrafił to uczynić, to zapewne uroniłby kilka kropel potu ze zdenerwowania, jakie w nim zagościło. Aby koniec końców, jaki był coraz bliższy. Białofutry szaman zamknął swe powieki, po czym wyciszając wszystkie kotłujące się w nim emocje. Zanurzył się we własnym jestestwie, żeby poszukać w nim jakiejkolwiek odpowiedzi bądź głosu, który ją mu wskaże. Po czym, otwarłszy powieki, zwrócił się w kierunku Nuziry – W obecnym momencie dużo ode mnie wymagasz. A zatem mam nadzieję, że po tym wszystkim będziemy już kwita. – Nie mając jeszcze bladego pojęcia o tymże fakcie, jaki przed nim ona sama skrywała. Iż kiedy znajdą się już na terenach jej stada, to wówczas po raz trzeci z rzędu, razi go grom z jasnego nieba. Następnie skinąwszy pyskiem dwu ogoniastej, na znak aby chwilę zaczekała. Białolicy po tak sporym czasie rozdarcia, w końcu zwrócił się w kierunku sędziwej matrony – Jeśli mogę Cię o to prosić – odparł wręcz pokornym tonem. Co też jemu samemu za często i tym bardziej za łatwo nie przychodziło czynić – Kiedy już spotkasz Enasalin, przekaż jej wieści o mnie, że pragnę tutaj z nią się spotkać po trzech pełniach księżyca – bowiem białolicy liczył na to, iż po takim czasie na ziemiach Szkarłatnych załatwi to, co trzeba. Aby wkrótce potem wrócić czym prędzej tutaj – Bądź wskaż mi miejsce, gdzie mogę ją odszukać. – Ewentualnie, jeśli nie była to żadna tajemnica, mógłby ją nawiedzić w miejscu w jakim zamieszkała. O ile nie prowadziła wędrowniczego trybu życia. Tak czy owak, po tym wszystkim co miał rzec, zamilczał na dobre. Badawczym spojrzeniem spoglądając na Sheebę. Ze strony której oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi, zanim ruszy w dalszą drogę wspólnie z krwistooką.
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Wyczekiwała odpowiedzi samca z niezbyt skrywanym zainteresowaniem, lecz się nie doczekała, bowiem w pewnym momencie do jaskini wszedł ktoś jeszcze. Znachorka drgnęła odruchowo, kładąc uszy po sobie i wbijając w nowo przybyłą samicę zaskoczone spojrzenie. Gdy zorientowała się jednak, że lwica nie ma wobec nich złych zamiarów rozluźniła się nieco i skinęła łbem w odpowiedzi na jej powitanie. Pozwoliła sobie przy tym obrzucić ją dokładniejszym spojrzeniem, na chwilę zawieszając je na dwóch ogonach. Ciekawy przypadek, przeszło jej przez myśl. Ot tak odruchowo, w końcu z racji jej profesji podobne odchylenia od normy były dla niej niezwykle interesujące.
- Witaj - odparła. Po czym zamilkła, unosząc mimowolnie brew w geście zdumienia, gdy zwróciła się ona do jej dotychczasowego rozmówcy. Z jej słów ewidentnie wynikało, że znali się już dość dobrze. Przez głowę przemknęła jej podobna myśl, co i nowo przybyłej, o czym oczywiście nie mogła mieć pojęcia. Czyżby jego partnerka? Ledwie to pomyślała, a już poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Nie o samego Elandira, ot po prostu nagle zdała sobie sprawę z tego, że dawno nie dane jej było poznać żadnego samca od tej bardziej... Intymnej strony. I choć nie pragnęła odnaleźć miłości swego życia, ba, wręcz przeciwnie - wierzyła nawet, że związek i posiadanie rodziny nie były jej pisane, mimo wszystko czasami pragnęła bliskości. Nawet, jeśli i na chwilę i nawet, jeśli ten tymczasowy partner miał wkrótce zginąć wskutek jej klątwy.
Otrząsnęła się szybko z tych myśli, skupiając na słowach samicy. A mówiła sporo interesujących rzeczy. Nigdy wcześniej co prawda nie słyszała o małpach przywracających do życia mordercze antylopy, lecz kimże była, żeby wątpić w prawdziwość tej opowieści, ona, przeklęta? Ktokolwiek to uczynił, z całą pewnością służy Śmierci, pomyślała. Co mimowolnie wywołało na jej obliczu lekki półuśmiech, który zniknął zanim zdążył na dobre wykrzywić jej pysk. Postarała się zapamiętać tę informacje, tak samo, jak i wzmiankę o stadzie, miejscu znanym jako grobowiec świetliku i szamance Natace. Kto wie, czy takie informacje kiedyś się nie przydadzą.
Białofutry milczał przez dobrą chwilę, najpewniej zastanawiając się nad dalszym postępowaniem. Gdy się odezwał, poczuła lekki zawód. A więc nie dane jej będzie dowiedzieć się czegoś więcej. Szkoda. Oczywiście mogła próbować go zatrzymać, ale nie miała ochoty wdawać się w sprzeczki z nieznajomą, która wyglądała na silniejszą.
Przeniosła wzrok na Elandira.
- Gdybyś pojawił się na tamtych terenach najpewniej potraktowano by cię jak intruza, a tego nie chcesz - odrzekła. Być może mniej ze względu na dobro samca, a z powodu obecności lwicy, członka innego stada, która mogłaby tę informację zapamiętać i potem wykorzystać przeciwko Bractwu. Im mniej było o nich wiadomo, tym lepiej, przynajmniej na razie. - Przekażę jej twoje słowa - dodała po chwili, skinąwszy głową.
Spojrzała jeszcze raz na młodszą lwicę i jej również lekko skinęła głową, być może w geście pożegnania, być może dając jej do zrozumienia, że nie ma jej niczego za złe.
Być może powinnam za nimi ruszyć? Podążać za nimi do granicy, dowiedzieć się, gdzie leżą ich tereny? Na przyszłość. Kto wie, kiedy takie informacje się przydadzą.
Na razie jednak pozostała na miejscu.
- Witaj - odparła. Po czym zamilkła, unosząc mimowolnie brew w geście zdumienia, gdy zwróciła się ona do jej dotychczasowego rozmówcy. Z jej słów ewidentnie wynikało, że znali się już dość dobrze. Przez głowę przemknęła jej podobna myśl, co i nowo przybyłej, o czym oczywiście nie mogła mieć pojęcia. Czyżby jego partnerka? Ledwie to pomyślała, a już poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Nie o samego Elandira, ot po prostu nagle zdała sobie sprawę z tego, że dawno nie dane jej było poznać żadnego samca od tej bardziej... Intymnej strony. I choć nie pragnęła odnaleźć miłości swego życia, ba, wręcz przeciwnie - wierzyła nawet, że związek i posiadanie rodziny nie były jej pisane, mimo wszystko czasami pragnęła bliskości. Nawet, jeśli i na chwilę i nawet, jeśli ten tymczasowy partner miał wkrótce zginąć wskutek jej klątwy.
Otrząsnęła się szybko z tych myśli, skupiając na słowach samicy. A mówiła sporo interesujących rzeczy. Nigdy wcześniej co prawda nie słyszała o małpach przywracających do życia mordercze antylopy, lecz kimże była, żeby wątpić w prawdziwość tej opowieści, ona, przeklęta? Ktokolwiek to uczynił, z całą pewnością służy Śmierci, pomyślała. Co mimowolnie wywołało na jej obliczu lekki półuśmiech, który zniknął zanim zdążył na dobre wykrzywić jej pysk. Postarała się zapamiętać tę informacje, tak samo, jak i wzmiankę o stadzie, miejscu znanym jako grobowiec świetliku i szamance Natace. Kto wie, czy takie informacje kiedyś się nie przydadzą.
Białofutry milczał przez dobrą chwilę, najpewniej zastanawiając się nad dalszym postępowaniem. Gdy się odezwał, poczuła lekki zawód. A więc nie dane jej będzie dowiedzieć się czegoś więcej. Szkoda. Oczywiście mogła próbować go zatrzymać, ale nie miała ochoty wdawać się w sprzeczki z nieznajomą, która wyglądała na silniejszą.
Przeniosła wzrok na Elandira.
- Gdybyś pojawił się na tamtych terenach najpewniej potraktowano by cię jak intruza, a tego nie chcesz - odrzekła. Być może mniej ze względu na dobro samca, a z powodu obecności lwicy, członka innego stada, która mogłaby tę informację zapamiętać i potem wykorzystać przeciwko Bractwu. Im mniej było o nich wiadomo, tym lepiej, przynajmniej na razie. - Przekażę jej twoje słowa - dodała po chwili, skinąwszy głową.
Spojrzała jeszcze raz na młodszą lwicę i jej również lekko skinęła głową, być może w geście pożegnania, być może dając jej do zrozumienia, że nie ma jej niczego za złe.
Być może powinnam za nimi ruszyć? Podążać za nimi do granicy, dowiedzieć się, gdzie leżą ich tereny? Na przyszłość. Kto wie, kiedy takie informacje się przydadzą.
Na razie jednak pozostała na miejscu.
- Elandir
- Posty: 219
- Gatunek: Panthera leo spelaea
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 14 sie 2017
- Specjalizacja: Szaman poziom 1
- Zdrowie: 92
- Waleczność: 40
- Zręczność: 50
- Percepcja: 60
Odpowiedź jaką uzyskał z pyska wiekowej matrony, jednocześnie potwierdziła jego domysły i zarazem go zaskoczyła. Bowiem okazało się, iż Enasalin przebywała w nieznanym mu dotychczas stadzie. Co też zrodziło w jego makówce nie od parady, aż nadto pytań i domysłów. Dotyczących choćby tego, iż wówczas w jakimś stopniu mógłby wyjaśnić jej odejście oraz porzucenie syna dla innego stada, bądź lubego. Choć czym prędzej odegnał owe myśli, niczym czarne chmury. Ponieważ póki nie uzyskał odpowiedzi z jej pyska, toteż nie zamierzał w żadnym stopniu oczerniać ani tym bardziej oceniać jej czynów oraz wyborów. Nie znając ich prawdziwego źródła oraz motywów, jakimi wtenczas się kierowała.
Po tym wszystkim, czego tutaj się dowiedział. Z ciężkim bólem serca, skinął dostojnie swym licem sędziwej znachorce – Dzięki ci Pani – odparł czcigodnym tonem. Tym samym licząc w swym duchu, iż ktoś taki jak ona, w patriarchalnym wieku. Dotrzyma danego mu słowa.
Po czym białolicy zwrócił się w kierunku dwu ogoniastej lwicy, której skinięciem lica, równocześnie dał znak gotowości do szybkiego wymarszu. A kiedy tylko to się stało, dając iść przodem białogłowej, która po niego aż tutaj się pofatygowała. Na odchodne dodał pogodnym tonem – Bywaj zdrów! – Bowiem mimo przeciwnościom losu, który odegnał w przyszłość pojednanie się z matką. Białofutry szaman był rad, iż wreszcie odnalazł ją wśród żywych, niźli pośród przodków. Tak jak dotychczas myślał, tracąc powoli nadzieję.
~ zt z Nuzirą ~
Po tym wszystkim, czego tutaj się dowiedział. Z ciężkim bólem serca, skinął dostojnie swym licem sędziwej znachorce – Dzięki ci Pani – odparł czcigodnym tonem. Tym samym licząc w swym duchu, iż ktoś taki jak ona, w patriarchalnym wieku. Dotrzyma danego mu słowa.
Po czym białolicy zwrócił się w kierunku dwu ogoniastej lwicy, której skinięciem lica, równocześnie dał znak gotowości do szybkiego wymarszu. A kiedy tylko to się stało, dając iść przodem białogłowej, która po niego aż tutaj się pofatygowała. Na odchodne dodał pogodnym tonem – Bywaj zdrów! – Bowiem mimo przeciwnościom losu, który odegnał w przyszłość pojednanie się z matką. Białofutry szaman był rad, iż wreszcie odnalazł ją wśród żywych, niźli pośród przodków. Tak jak dotychczas myślał, tracąc powoli nadzieję.
~ zt z Nuzirą ~
- Sheeba
- Posty: 390
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 22 gru 2013
- Specjalizacja:
- Waleczność: 35
- Zręczność: 55
- Percepcja: 61
- Kontakt:
Wlepiała wzrok w białofutrego i jego towarzyszkę póki nie opuścili jaskini. Wówczas podniosła się i wyjrzała za nimi, odprowadzając ich wzrokiem. Wydawali kierować się na zachód, może północny zachód. Odnotowała to w pamięci, jednocześnie porzucając pomysł śledzenia ich. Za duże ryzyko, że ta dwuogoniasta ją zauważy i wówczas najpewniej przyjemnie nie będzie. Zresztą, była stanowczo zbyt blisko celu swej podróży, by teraz zawracać...
Momentalnie przeszło jej jednak przez myśl, że powinna raz jeszcze nadłożyć drogi. Skoro odchodząc powiedziała strażnikom, iż idzie szukać ziół nie powinna pojawiać się z pustymi łapami. Co prawda prawdziwy cel, w jakim opuściła tereny Bractwa był zgoła odmienny, lecz mimo wszystko miała na tyle oleju w głowie, by wiedzieć, że opowiadanie wszem i wobec o klątwach i krwawych ofiarach na przebłaganie Śmierci nie było dobrym pomysłem. Ci, którzy by nie uwierzyli uznaliby ją za wariatkę, ci, którzy by uwierzyli zapewne odtrąciliby ją jak przed laty jej stado. W obu przypadkach straciłaby swoje wygodne schronienie w górach i ochronę stada.
Lepiej więc zjawić się przynajmniej z odrobiną ziół w łapie i tłumaczyć się, że zbiór się przedłużył z przyczyn niezależnych od niej. Tak, może to zadziała.
Jeśli nie i członkowie własnego stada rzucą się z nią z pazurami jak na jakiegoś włóczęgę... No cóż, głęboko wierzyła, że ziemię zroszoną jej krwią także dosięgnie klątwa i jej mieszkańcy wkrótce zginą, tak więc zbytnio się tego nie bała.
Wyszła więc z jaskini i odeszła.
/zt.
Momentalnie przeszło jej jednak przez myśl, że powinna raz jeszcze nadłożyć drogi. Skoro odchodząc powiedziała strażnikom, iż idzie szukać ziół nie powinna pojawiać się z pustymi łapami. Co prawda prawdziwy cel, w jakim opuściła tereny Bractwa był zgoła odmienny, lecz mimo wszystko miała na tyle oleju w głowie, by wiedzieć, że opowiadanie wszem i wobec o klątwach i krwawych ofiarach na przebłaganie Śmierci nie było dobrym pomysłem. Ci, którzy by nie uwierzyli uznaliby ją za wariatkę, ci, którzy by uwierzyli zapewne odtrąciliby ją jak przed laty jej stado. W obu przypadkach straciłaby swoje wygodne schronienie w górach i ochronę stada.
Lepiej więc zjawić się przynajmniej z odrobiną ziół w łapie i tłumaczyć się, że zbiór się przedłużył z przyczyn niezależnych od niej. Tak, może to zadziała.
Jeśli nie i członkowie własnego stada rzucą się z nią z pazurami jak na jakiegoś włóczęgę... No cóż, głęboko wierzyła, że ziemię zroszoną jej krwią także dosięgnie klątwa i jej mieszkańcy wkrótce zginą, tak więc zbytnio się tego nie bała.
Wyszła więc z jaskini i odeszła.
/zt.
- Visenya
- Posty: 133
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 35
- Zręczność: 65
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Bardzo spanikowała podczas spotkania z Lwią Ziemią, zapewne zupełnie niepotrzebnie, ale zwiała gdy przez moment uwaga z niej została przeniesiona na kogoś innego. Chociaż ciężko było jej porzucić nowego przyjaciela Ushindiego, to spanikowała na tyle, że nie pojawiała się ponownie na tych pięknych terenach przez długi okres czasu. Zaszyła się w północnej części krainy jakoś wiążąc koniec z końcem. Doskonaliła się w polowaniu i stawiała na samorozwój. Kontakty z innymi stworzeniami należały do rzadkości, aczkolwiek nie raz uciekała przed jakimś samotnikiem czy bandą chcąc uchować swoje życie. Ostatnie spotkanie z jednooką lwicą niemal przypłaciła życiem, upadając z półki skalnej podczas ucieczki. Na jej szczęście została uznana za martwą, a sama szybko doszła do siebie lecząc siniaki i stłuczenia.
Nalot Hrunów przeżyła jednak zupełnie nietknięta dzięki ukrywaniu się w licznych jaskiniach i grotach, polując za osłoną nocy na drobną zwierzynę. Zacierała za sobą wszelkie ślady, by nikt za nic w świecie nie nakrył jej w kryjówce. Osiadła w tej jaskini, bo tu czuła się naprawdę bezpiecznie i niejako liczyła, że nikt nie wpadnie na pomysł szukania żywej duszy w tej samotni. Po kilkakroć zastanawiała się nad dołączeniem do większej społeczności, brakowało jej kontaktu z innymi pobratymcami i wspólnych polowań. W pojedynkę nie radziła sobie najgorzej co nie oznaczało, że było świetnie pod tym względem. Bywało, że głodowała dniami i bez umiejętności medycznych borykała się z przewlekłymi chorobami. Bądź co bądź, koniec końców dała radę profilaktyką, ale na dłuższą metę nie czuła się na tyle niezależna by przetrwać w pojedynkę z dala od innych.
Kierowana chęcią poznawania świata i rozwoju postanowiła, że nadszedł idealny czas na podróż. Po polowaniu na ptactwo i zaspokojeniu głodu pozwoliła sobie zasnąć na legowisku, gdy wstanie rozpocznie swoją przygodę.
Nalot Hrunów przeżyła jednak zupełnie nietknięta dzięki ukrywaniu się w licznych jaskiniach i grotach, polując za osłoną nocy na drobną zwierzynę. Zacierała za sobą wszelkie ślady, by nikt za nic w świecie nie nakrył jej w kryjówce. Osiadła w tej jaskini, bo tu czuła się naprawdę bezpiecznie i niejako liczyła, że nikt nie wpadnie na pomysł szukania żywej duszy w tej samotni. Po kilkakroć zastanawiała się nad dołączeniem do większej społeczności, brakowało jej kontaktu z innymi pobratymcami i wspólnych polowań. W pojedynkę nie radziła sobie najgorzej co nie oznaczało, że było świetnie pod tym względem. Bywało, że głodowała dniami i bez umiejętności medycznych borykała się z przewlekłymi chorobami. Bądź co bądź, koniec końców dała radę profilaktyką, ale na dłuższą metę nie czuła się na tyle niezależna by przetrwać w pojedynkę z dala od innych.
Kierowana chęcią poznawania świata i rozwoju postanowiła, że nadszedł idealny czas na podróż. Po polowaniu na ptactwo i zaspokojeniu głodu pozwoliła sobie zasnąć na legowisku, gdy wstanie rozpocznie swoją przygodę.
- Visenya
- Posty: 133
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 24 sty 2020
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 35
- Zręczność: 65
- Percepcja: 51
- Kontakt:
Obudziła się wypoczęta i z uleżanym już po posiłku żołądkiem. Zajęła się szybką pielęgnacją futra i zaraz po tym pozbierała swoje bibeloty ze skalnych pułek. Zawinęwszy w skórę swój skromny pakunek pożegnała się z jaskinią. Jeśli będzie miała sposobność do niej wracać, zapewne nie raz wpadnie w odwiedziny. Przed nią podróż w nieznane dłuższa lub krótsza, ale jednak dość wymagająca. Vis wolała ominąć góry szerokim łukiem, a i w dżunglę nie zamierzała się specjalnie pakować. Zdecydowała się więc na najcięższą z tras prosto przez pustynię. Doskonale wiedziała na co się pisze, lecz nie zniechęcało jej to. Upór zdecydowanie odziedziczyła po swoich przodkach i rodzicach. Zaspokoiła jeszcze pragnienie i uśmiechem żegnając swój dotychczasowy dom skierowała łapy ku nieznanemu.
z/t
z/t
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości