Spacer nad jeziorem [Ragir]

[Mistrz Gry]

Kiedy szakal zobaczył jak lew rusza w jego stronę, odruchowo cofnął się by odległość między nimi pozostała w miarę stała a może nawet troszkę się zwiększyła?
-W sensie tak do lwiego?- zapytał wyraźnie zbity z tropu, po czym spojrzał na swoich kupli, na pyskach których odmalowywał się identyczny wyraz zdezorientowania.
-To chyba trochę wbrew temu co postanowiła matka natura, co nie? Poza tym moja stara by mnie zabiła gdyby się dowiedziała-dodał po czym nagle doznał olśnienia.
-Zaraz, to ty jesteś szefem tych całych Złoziemców, mam rację?-

[Ragir]

-Wiesz nie musisz należeć oficjalnie masz swoją grupę i byś z nami blisko współpracował... korzyści będą wymierne- Rzekłem lekko szczerząc kiełki. kiedy ten zadał pytanie lekko uniosłem tylko brew.
-Tak- mogłem skłamać bo skutki przyznania się mogą być różne, korzystne lub nie. Zawsze to pewne ryzyko.

[Mistrz Gry]

Kiedy lew lew mówił, szakal przez cały czas powoli się wycofywał a gdy samiec przyznał się, że jest złoziemskim hersztem, psowaty nerwowo przełknął ślinę.
-A...a więc to ty jesteś Ragir, no proszę, co za spotkanie-rzekł drżącym głosem, jednocześnie starając się wywołać na pysku uśmiech. Efekt był raczej marny.
-W takim razie co złego to niem my, co nie chłopaki- rzucił do reszty, po czym odwrócił się i dał nura w ciemności. Ragir mógł usłyszeć jak osobnik za jego plecami również się wycofując.