x
Newsy
- 07.04.2024
- Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
- 06.04.2024
- Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
- 07.03.2024
- Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
- 04.02.2024
- Postacią Miesiąca został Tauro
- 31.01.2024
- Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
- Aktualności fabularne
- > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
- Przewrót na Lwiej Ziemi
- > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
- Gniew Przodków
- > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
- Epidemia w dżungli
- > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
- Szkarłatne Grzywy
- > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Poszukiwania
Stada
Lwia Ziemia przywódcy: Khalie, Ushindi
Pazury Północy przywódca: Umahiri
Szkarłatne Grzywy przywódca: Ragir, Sigrun
Brzeg
Regulamin forum
Kary i negatywne efekty
Kary i negatywne efekty
- podróżujące po terenach leśnych postacie mogą się zgubić
- Jasir
- Posty: 436
- Gatunek: lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 01 lip 2015
- Waleczność: 42
- Zręczność: 73
- Percepcja: 40
- Kontakt:
Re: Brzeg
Mając Zafira za przewodnika i będąc mocno zdeterminowanym, nic nie powstrzymało ich przed doścignięciem Bena. Zrezygnowali z postojów, nie tracili tempa, ale odważnie szli po "śladach", tam gdzie prowadził Zafir. Czarnogrzywy i syn dotarli do gęsto porośniętej Dżungli, a tam zatrzymali się koło Wodopoju. Okolica koło Wodopoju była najdogodniejszym miejscem na postój, jednak nie robili tego postoju dla siebie. Idąc drogą dedukcji w tym miejscu powinien zatrzymać się Ben.
Wychylając się z zarośli i wychodząc na niezarośnięte, piaszczyste okolice wody. Tuż przy brzegu leżał Ben, spokojnym, beznamiętnym wzrokiem obserwujący taflę wody. Razem z Zafirem podeszli bliżej, krocząc bezszelestnie po piasku. Zawołał za jego plecami robiąc mu, miał nadzieję miłą niespodziankę i niespodziewany zwrot akcji.
- Hej, bracie. - uśmiechnął się. - Pamiętasz, jak mówiłeś mi, że będę musiał wybierać w swoim życiu? - przerwał, zyskując chwilę na uporządkowanie swojej myśli. - I wiesz co, dorostamy. Rzeczy się zmieniają i przemijają. Ale nie chce cię drugi raz stracić, nie chce stracić szansy kiedy ponownie spotkaliśmy się po latach. - wyznał z początku niepewnie, kończąc pewny jak nigdy dotąd. Ze łzami w oczach i uśmiechem na ustach popatrzył na obu kochanych, syna i brata.
Wychylając się z zarośli i wychodząc na niezarośnięte, piaszczyste okolice wody. Tuż przy brzegu leżał Ben, spokojnym, beznamiętnym wzrokiem obserwujący taflę wody. Razem z Zafirem podeszli bliżej, krocząc bezszelestnie po piasku. Zawołał za jego plecami robiąc mu, miał nadzieję miłą niespodziankę i niespodziewany zwrot akcji.
- Hej, bracie. - uśmiechnął się. - Pamiętasz, jak mówiłeś mi, że będę musiał wybierać w swoim życiu? - przerwał, zyskując chwilę na uporządkowanie swojej myśli. - I wiesz co, dorostamy. Rzeczy się zmieniają i przemijają. Ale nie chce cię drugi raz stracić, nie chce stracić szansy kiedy ponownie spotkaliśmy się po latach. - wyznał z początku niepewnie, kończąc pewny jak nigdy dotąd. Ze łzami w oczach i uśmiechem na ustach popatrzył na obu kochanych, syna i brata.
- Ben
- Posty: 16
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 03 sie 2015
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 55
- Zręczność: 60
- Percepcja: 35
- Kontakt:
Ben odwrócił się. Był zaskoczony gdy za plecami usłyszał swojego brata. Uśmiechnał się i usłyszał pd jasira dobrą nowine. Otarł łapą jego łzy i uśmiechnął siędo obu bliskich.
- Bracie, w życiu nie chcę bardziej niczego innego. - odparł
- Chciałbym zbadać tereny na północ od tej części dżungli. To będzie dobry początek naszej przygody. Zafir, chodź z nami. - zachęcił brata i Zafira. Ruchem głowy wskazał stronę.
- Bracie, w życiu nie chcę bardziej niczego innego. - odparł
- Chciałbym zbadać tereny na północ od tej części dżungli. To będzie dobry początek naszej przygody. Zafir, chodź z nami. - zachęcił brata i Zafira. Ruchem głowy wskazał stronę.
- JieLing
- Posty: 73
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 16 maja 2017
- Specjalizacja: Rzemieślnik poziom 1
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 40
- Zręczność: 60
- Percepcja: 50
- Kontakt:
JieLing szedł lekkim krokiem wzdłuż wody, która rozciągała się przed nim. Obranie tej ścieżki było najlepszą decyzja jaką mógł podjąć. Miał stały dostęp do wody, a i zwierzyna kręciła się zawsze gdzieś nieopodal. Nie pamiętał jak długo szedł, dzień może dwa, wiedział tylko, że od dłuższego czasu nie widział żadnych innych lwów niż jego odbicie w tafli wody. Mniej więcej koło popołudnia natknął się na małą grupkę lwów w oddali. Nawet nie zastanawiając się nad potencjalnym zagrożeniem LingLing podbiegł do nich z szerokim uśmiechem na pysku. Lekko podskakując z zadowolenia lew pojawił się przed samcami.
- Dzień dobry szanownym panom. Zastanawiałem się czy mógłbym się od was dowiedzieć gdzie jestem? - zapytał lekko kłaniając się nieznajomym. Szary lew aż ociekał energią, nie jeden mógłby o nim pomyśleć, że jest nadpobudliwy albo zjadł jakieś podejrzane zioła po drodze, jednak to nie było żadne z tych. Samiec zwyczajnie cieszył się, że w końcu spotkał kogoś ze swojego gatunku.
Widząc, że dwaj samy raczej nie mają ochoty rozmawiać z samcem, ten jedynie ukłonił się i poszedł dalej w swoją stronę.
/zt.
- Dzień dobry szanownym panom. Zastanawiałem się czy mógłbym się od was dowiedzieć gdzie jestem? - zapytał lekko kłaniając się nieznajomym. Szary lew aż ociekał energią, nie jeden mógłby o nim pomyśleć, że jest nadpobudliwy albo zjadł jakieś podejrzane zioła po drodze, jednak to nie było żadne z tych. Samiec zwyczajnie cieszył się, że w końcu spotkał kogoś ze swojego gatunku.
Widząc, że dwaj samy raczej nie mają ochoty rozmawiać z samcem, ten jedynie ukłonił się i poszedł dalej w swoją stronę.
/zt.
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Udałem się za szumem, z początku bardzo cichym, lecz z każdym krokiem stawał się coraz bardziej wyraźny i głośniejszy, aż w końcu dotarłem do miejsca, którego się po części spodziewałem. Wodospad, jednak o wiele większy niż przypuszczałem. Zostawiłem przedmioty i podszedłem bliżej brzegu. Niezwykle piaszczysty w porównaniu z kawałkiem dalej, zaczerpnąłem trochę wody i rozglądając się po okolicy, zachwycałem się widokiem. Długo jednak tak nie stałem, gdyż zaraz po tym wróciłem do pozostawionego nieopodal drewna. Przyniosłem go bliżej brzegu, złapałem w obie łapy, a ostry kamień chwyciłem pyskiem i powoli zacząłem obróbkę w nim. Na początku odrywałem całkiem spore płaty warstw według wizji mojego schematu zostawiając coś w rodzaju nierównego pala, następnie delikatniej i ostrożniej zacząłem nadawać kształt mojemu przyszłemu nożowi. Potem wyrzeźbiłem ostrze oraz miejsca na trzymanie go, który później pokryje się skórą i przymocuje pasek, dla lepszej kontroli nad nim. Całe zadanie zajęło ładnych parę godzin, lecz po tym czasie stałem, a w mojej łapie zamiast nierówniej gałęzi trzymałem i ostrzyłem noż. Jakby to powiedział Magnus, w końcu się nie ścigałeś z czasem. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie, a nóż był bardzo dobrej jakości. Wstałem, ale trzeba było go dokończyć, a dokładniej dodać pewne dodatki, ale zanim to, rozejrzałem się po okolicy w poszukiwaniu konkretnego rodzaju drzewa, a dokładnie figowca.
Wykonuje rzut zręczności na zdobycie surowca - kauczuk (60)
Moje oględziny skończyły się na specyficznym zapachu. Dobrze znanym mi zapachu, niekoniecznie miłym dla nosa, ale trudno. Podszedłem do figowca i na moje szczęście, akurat sączyła się spod gałęzi gęsta oraz bardzo klejąca substancja. I mam kauczuk, tylko... Przerwałem myśl, zastanawiając się jak ja go zbiorę, nie miałem ze sobą tykwy ani nawet małego drewnianego pojemniczka. Cóż... to przynajmniej użyje go teraz, Postanowiłem, po czym wróciłem do mojego miejsca pracy, szybko wymierzyłem i odciąłem dwa kawałki skóry, z której przyniosłem ze sobą. Jeden z nich był węższy i dłuższy, a drugi na odwrót. Przymierzyłem jeszcze dla pewności, czy aby na pewno mój pasek będzie idealnie pasował, i leżał dobrze, potem jeszcze tylko pobawić się w regulację i będzie genialne narzędzie. Oj Magnus, gdybyś mógł mnie teraz zobaczyć, to pewnie byś nie uwierzył... Następnie zabrałem niewielką gałąź i z trzema składnikami wróciłem do figowca. Złapałem nóż od strony ostrza, zamoczyłem gałązkę w kauczuku i powoli zacząłem obmalowywać rękojeść noża. Gdy tylko skończyłem starannie i przede wszystkim dokładnie zacząłem nakładać pasek, a potem na to skórę. Chwyt miał być stabilny ale i wygodny oraz co ważniejsze, nie powinien przeszkadzać mi w hobby. I taki właśnie był. Podobny do schematu Magnusa, ale dużo lepszy. Wróciłem znowu nad brzeg i położyłem go na rozłożone gałęzie. Teraz zostało mi trochę poczekać aż wyschnie. Jednak podczas tego zacznę już niezbędne kroki do stworzenia skórzanej zbroi, a tym pierwszy będzie wyznaczenie wymiarów.
Edit. 13.03.21r. 18:15
Po długim czasie, słońce w końcu stanęło w zenicie, kauczuk wysechł, a nóż wyglądał i sprawował się bez zarzutów. Wymiary zostały już zaznaczone na skórze, więc pierwszy krok bliżej, a teraz zostało mi przed tym nie małym projektem stworzyć rzemień. W tym celu rozejrzałem się za czymś co mogłoby posłużyć za miskę. A tym co wpadło mi w oczy była wykrzywiona i gruba gałąź, niby nijak mogła mi pomóc, ale nawet z tego da się zrobić coś o wiele bardziej użytecznego. Odłożyłem skórę, wziąłem w łapę gałąź, nóż założyłem na drugą i wyciąłem najgrubsze część drewna, zostawiając sobie ala walec. Zacząłem obkrawać korę i wygładzając po części ściany mojej przyszłej miski. Później zaczęła się najciekawsza część, drążenie. Żmudne i monotonne, czasem musiałem wspierać się kamienień, jednak ostatecznie udało wydrążyć dziurę, którą później wygładziłem. Obejrzałem swój twór robiony na szybko, do najładniejszych nie należał, a gliniane byłby pewnie lepsze, ale z braku lepszej alternatywy, ta opcja wydawała się być dobra. Ze skończonym dziełem podszedłem do brzegu, nabrałem wody, po czym wróciłem. Wrzuciłem do pojemnika z cieczą kryształki soli, a następnie włożyłem ścięgno.Teraz znowu zastało mi poczekać trochę, aż ścięgno nasiąknie i wyciągnąć, aby wysuszyło się. W ten sposób powstanie rzemień który będzie kluczowy, aby zbroja trzymała się w całości. Na szczęście ten proces nie trwał długo, a jak tylko ścięgno się wymoczyło posypałem je piaskiem i zostawiłem na gałęziach, aby sobie na spokojnie wyschło. A teraz pora zając się najciekawszą, ale i również bardzo czasochłonną rzeczą. Tworzeniem skórzanej zbroi. Na szczęście Magnus miał zawsze milion pomysłów jak wykonać dla kogoś konkretne uzbrojenie, a przez to ja również miałem ogromny nacisk na ten tworzenie pancerzy. I w sumie dobrze. Czego ja bym potrzebował, na pewno musi chronić barki oraz po części szyję. Łapy przenie i tylne, obowiązkowo plecy. A pysk... nie wygłupiajmy się, do tego przydałaby się czaszka. Hmn... niby na zachód od wulkanu było cmentarzysko. Można by się tam wybrać, albo zabrać komuś wkurzającemu? Czemu nie. Myślałem, nad przeznaczeniem zbroi, teraz nie zostało mi nic jak zaczął wdrażać projekt w życie. Zacząłem wycinać zgodnie z rozmiarami, a zbroję podzieliłem na dwie części główną i poboczne. Z czego najpierw zacząłem od tej pierwszej. Następnie należało połączyć oraz szyć konkretne części, jednak moja wizja była o wiele szersza, tak samo jak Magnusa i wiele bardziej złożona niż schemat na którym się uczyłem. Zacząłem najpierw od przodu, barki i ramiona oraz szyja były ważne, więc powinien użyć podwójnej skóry w tych miejscach, ale poszedłem o krok dalej i dołożyłem trochę kości tworząc coś w rodzaju wachlarza, ciągnącego się od kręgosłupa przez ramiona do klatki piersiowej. Nie usztywniałem tego, bo wtedy krępowałoby to moje ruchy, ale takie wzmocnienie na pewno będzie o wiele lepsze niż sama goła skóra, nawet podwójna. Natomiast jako od pleców wykorzystałem kręgosłup, pozyskany niedawno z polowania, wszycie go ułatwi na pewno ubieranie tego, jak i utrzymanie zbroi na korpusie. Często podczas zszywania przymierzałem zbroję, aby od razu korygować jakieś choćby nie wygodne lub uwierające miejsca. To wszystko zajęło sporo czasu, a ja nie byłem nawet w połowie, ale wiedziałem, że takie "udogodnienia" przyniosą tylko korzyści. Zszywałem dalej, czas płynął, przeplatałem, podcinałem, dodawałem, odejmowałem. Aż w końcu powstała część główna i wyglądała na prawdę dobrze oraz solidnie. Najdłużej jednak zajęło mi robienie zapięć oraz nazwanego przez Magnusa "zerwania czystego". Czyli możliwości zdjęcia pancerza przez noszącego jednym ruchem łapy, który uwalniał poukrywane paski. W końcu nie raz nie dwa się zdarzało, że skóra płonęła i lepiej było porzucić pancerz niż płonąć razem z nim. To byłoby bluźnierstwo względem Ognistego Opiekuna! Część podbrzusza również była chroniona, łącznie z tyłem, ale posiadały tylko jedną warstwę skóry. Całość miała długość od mojego karku do początku ogona. Teraz pora zacząć tworzyć "karwasze" po jednym na każdą łapę. Tutaj sprawa była o wiele prostsza, wystarczyło zawijać skórę wokół kończyny od łapy nad łokieć w stronę ramienia. Następnie zszyć górną część jak i dolną oraz zostawić pewne paski, które regulowały to wszystko. Nie wzmacniałem ich, nie widziałem takiej potrzeby, chociaż nie raz widziałem jak Magnus wplatał tam kawałki wysuszonej kory, aby utwardzić je. Ostatecznie udało mi się wszystko ukończyć jeszcze przed zachodzącym słońcem. Wszystko pasowało do siebie, idealne wymiary, na pierwszy rzut oka nawet wygląda jak pełna zbroja. Zacząłem ją testować i tak jak zakładałem nie ograniczała moich ruchów, była lekka oraz chroniła najważniejsze części ciała. Zdjąłem moje cudeńko i przyjrzałem się jeszcze. Czegoś mi tutaj brakowało... Aha... Znak Ognia! Od razu wziąłem się za wygrawerowanie znaku na boku, na podwójnej skórze. Teraz było wszystko. Nawet nie odczuwałem takiego dużego zmęczenia, czy chociażby bólu łap, ale jednak skoro był wodospad wokół, to czemu nie skorzystać z najlepszego wypoczynku pod słońcem dla wojownika? Zarzuciłem zbroję na grzbiet, zabrałem gałęzie, nóż i udałem się w stronę kamienistej plaży.
// (- 1 ścięgno, - 1 sól,) - 1 rzemień, - 1 duża skóra, - 1 kości gnu, - 1 pasek
// + 1 skórzany pancerz
/ZT/
Wykonuje rzut zręczności na zdobycie surowca - kauczuk (60)
Ignis wyrzuca 3d100:
10, 20, 62
10, 20, 62
Moje oględziny skończyły się na specyficznym zapachu. Dobrze znanym mi zapachu, niekoniecznie miłym dla nosa, ale trudno. Podszedłem do figowca i na moje szczęście, akurat sączyła się spod gałęzi gęsta oraz bardzo klejąca substancja. I mam kauczuk, tylko... Przerwałem myśl, zastanawiając się jak ja go zbiorę, nie miałem ze sobą tykwy ani nawet małego drewnianego pojemniczka. Cóż... to przynajmniej użyje go teraz, Postanowiłem, po czym wróciłem do mojego miejsca pracy, szybko wymierzyłem i odciąłem dwa kawałki skóry, z której przyniosłem ze sobą. Jeden z nich był węższy i dłuższy, a drugi na odwrót. Przymierzyłem jeszcze dla pewności, czy aby na pewno mój pasek będzie idealnie pasował, i leżał dobrze, potem jeszcze tylko pobawić się w regulację i będzie genialne narzędzie. Oj Magnus, gdybyś mógł mnie teraz zobaczyć, to pewnie byś nie uwierzył... Następnie zabrałem niewielką gałąź i z trzema składnikami wróciłem do figowca. Złapałem nóż od strony ostrza, zamoczyłem gałązkę w kauczuku i powoli zacząłem obmalowywać rękojeść noża. Gdy tylko skończyłem starannie i przede wszystkim dokładnie zacząłem nakładać pasek, a potem na to skórę. Chwyt miał być stabilny ale i wygodny oraz co ważniejsze, nie powinien przeszkadzać mi w hobby. I taki właśnie był. Podobny do schematu Magnusa, ale dużo lepszy. Wróciłem znowu nad brzeg i położyłem go na rozłożone gałęzie. Teraz zostało mi trochę poczekać aż wyschnie. Jednak podczas tego zacznę już niezbędne kroki do stworzenia skórzanej zbroi, a tym pierwszy będzie wyznaczenie wymiarów.
Edit. 13.03.21r. 18:15
Po długim czasie, słońce w końcu stanęło w zenicie, kauczuk wysechł, a nóż wyglądał i sprawował się bez zarzutów. Wymiary zostały już zaznaczone na skórze, więc pierwszy krok bliżej, a teraz zostało mi przed tym nie małym projektem stworzyć rzemień. W tym celu rozejrzałem się za czymś co mogłoby posłużyć za miskę. A tym co wpadło mi w oczy była wykrzywiona i gruba gałąź, niby nijak mogła mi pomóc, ale nawet z tego da się zrobić coś o wiele bardziej użytecznego. Odłożyłem skórę, wziąłem w łapę gałąź, nóż założyłem na drugą i wyciąłem najgrubsze część drewna, zostawiając sobie ala walec. Zacząłem obkrawać korę i wygładzając po części ściany mojej przyszłej miski. Później zaczęła się najciekawsza część, drążenie. Żmudne i monotonne, czasem musiałem wspierać się kamienień, jednak ostatecznie udało wydrążyć dziurę, którą później wygładziłem. Obejrzałem swój twór robiony na szybko, do najładniejszych nie należał, a gliniane byłby pewnie lepsze, ale z braku lepszej alternatywy, ta opcja wydawała się być dobra. Ze skończonym dziełem podszedłem do brzegu, nabrałem wody, po czym wróciłem. Wrzuciłem do pojemnika z cieczą kryształki soli, a następnie włożyłem ścięgno.Teraz znowu zastało mi poczekać trochę, aż ścięgno nasiąknie i wyciągnąć, aby wysuszyło się. W ten sposób powstanie rzemień który będzie kluczowy, aby zbroja trzymała się w całości. Na szczęście ten proces nie trwał długo, a jak tylko ścięgno się wymoczyło posypałem je piaskiem i zostawiłem na gałęziach, aby sobie na spokojnie wyschło. A teraz pora zając się najciekawszą, ale i również bardzo czasochłonną rzeczą. Tworzeniem skórzanej zbroi. Na szczęście Magnus miał zawsze milion pomysłów jak wykonać dla kogoś konkretne uzbrojenie, a przez to ja również miałem ogromny nacisk na ten tworzenie pancerzy. I w sumie dobrze. Czego ja bym potrzebował, na pewno musi chronić barki oraz po części szyję. Łapy przenie i tylne, obowiązkowo plecy. A pysk... nie wygłupiajmy się, do tego przydałaby się czaszka. Hmn... niby na zachód od wulkanu było cmentarzysko. Można by się tam wybrać, albo zabrać komuś wkurzającemu? Czemu nie. Myślałem, nad przeznaczeniem zbroi, teraz nie zostało mi nic jak zaczął wdrażać projekt w życie. Zacząłem wycinać zgodnie z rozmiarami, a zbroję podzieliłem na dwie części główną i poboczne. Z czego najpierw zacząłem od tej pierwszej. Następnie należało połączyć oraz szyć konkretne części, jednak moja wizja była o wiele szersza, tak samo jak Magnusa i wiele bardziej złożona niż schemat na którym się uczyłem. Zacząłem najpierw od przodu, barki i ramiona oraz szyja były ważne, więc powinien użyć podwójnej skóry w tych miejscach, ale poszedłem o krok dalej i dołożyłem trochę kości tworząc coś w rodzaju wachlarza, ciągnącego się od kręgosłupa przez ramiona do klatki piersiowej. Nie usztywniałem tego, bo wtedy krępowałoby to moje ruchy, ale takie wzmocnienie na pewno będzie o wiele lepsze niż sama goła skóra, nawet podwójna. Natomiast jako od pleców wykorzystałem kręgosłup, pozyskany niedawno z polowania, wszycie go ułatwi na pewno ubieranie tego, jak i utrzymanie zbroi na korpusie. Często podczas zszywania przymierzałem zbroję, aby od razu korygować jakieś choćby nie wygodne lub uwierające miejsca. To wszystko zajęło sporo czasu, a ja nie byłem nawet w połowie, ale wiedziałem, że takie "udogodnienia" przyniosą tylko korzyści. Zszywałem dalej, czas płynął, przeplatałem, podcinałem, dodawałem, odejmowałem. Aż w końcu powstała część główna i wyglądała na prawdę dobrze oraz solidnie. Najdłużej jednak zajęło mi robienie zapięć oraz nazwanego przez Magnusa "zerwania czystego". Czyli możliwości zdjęcia pancerza przez noszącego jednym ruchem łapy, który uwalniał poukrywane paski. W końcu nie raz nie dwa się zdarzało, że skóra płonęła i lepiej było porzucić pancerz niż płonąć razem z nim. To byłoby bluźnierstwo względem Ognistego Opiekuna! Część podbrzusza również była chroniona, łącznie z tyłem, ale posiadały tylko jedną warstwę skóry. Całość miała długość od mojego karku do początku ogona. Teraz pora zacząć tworzyć "karwasze" po jednym na każdą łapę. Tutaj sprawa była o wiele prostsza, wystarczyło zawijać skórę wokół kończyny od łapy nad łokieć w stronę ramienia. Następnie zszyć górną część jak i dolną oraz zostawić pewne paski, które regulowały to wszystko. Nie wzmacniałem ich, nie widziałem takiej potrzeby, chociaż nie raz widziałem jak Magnus wplatał tam kawałki wysuszonej kory, aby utwardzić je. Ostatecznie udało mi się wszystko ukończyć jeszcze przed zachodzącym słońcem. Wszystko pasowało do siebie, idealne wymiary, na pierwszy rzut oka nawet wygląda jak pełna zbroja. Zacząłem ją testować i tak jak zakładałem nie ograniczała moich ruchów, była lekka oraz chroniła najważniejsze części ciała. Zdjąłem moje cudeńko i przyjrzałem się jeszcze. Czegoś mi tutaj brakowało... Aha... Znak Ognia! Od razu wziąłem się za wygrawerowanie znaku na boku, na podwójnej skórze. Teraz było wszystko. Nawet nie odczuwałem takiego dużego zmęczenia, czy chociażby bólu łap, ale jednak skoro był wodospad wokół, to czemu nie skorzystać z najlepszego wypoczynku pod słońcem dla wojownika? Zarzuciłem zbroję na grzbiet, zabrałem gałęzie, nóż i udałem się w stronę kamienistej plaży.
// (- 1 ścięgno, - 1 sól,) - 1 rzemień, - 1 duża skóra, - 1 kości gnu, - 1 pasek
// + 1 skórzany pancerz
/ZT/
► Pokaż Spoiler
- Ignis
- Posty: 709
- Gatunek: Panthera Leo
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 10 sie 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 100
- Waleczność: 75
- Zręczność: 70
- Percepcja: 30
- Kontakt:
Nowa Fabuła
Było jeszcze ciemno, a słońce powoli zaczęło oświetlać krainę swoimi promieniami, które zgrabnie przeskakiwały pomiędzy roślinnością. To miejsce od początku kuracji stało się pewną moją... świątynią spokoju. Atak H'runów, niewola oraz zesłanie na nich furii pożogi. Gdzieś to wszystko pomimo iż minęło dobre parę miesięcy odbijało się echem w mojej pamięci, choć niekoniecznie chcianym... Wiem, że jak byłem tutaj rok temu to obiecałem, że tutaj wrócę. Jednak nie sądziłem, że w takich okolicznościach... Rozmyślałem, wróciłem myślami do kuracji. Dobroci Avu oraz Daktariego, którzy aktualnie mieli chyba najnowocześniejsze przedmioty, które skutecznie pomogą im w pełnieniu swojej roli. Heh... Uśmiechnąłem się mimowolnie. Nuda potrafi być naprawdę dokuczliwa... Nawet zakumulowałem się z tutejszymi lampartami, co prawda w dalszym ciągu to jest zupełnie inny świat. Jednak muszę przyznać, że wspólny wróg jest w stanie skutecznie odsunąć uprzedzenia na bok, a przynajmniej ich część. Ngare chyba jest tego samego zdania. Siedziałem tak, wsłuchując się w szum wody rozpryskującej się o pojedyncze skały. Wokół siebie miałem już przygotowaną skórę z upolowanej antylopy, jednak do mojego tworu trochę jeszcze mi brakowało surowców. Po dłuższym czasie robiło się coraz jaśniej i to był dobry moment, aby wybrać się po potrzebne materiały. Zabrałem skórę i ruszyłem w poszukiwaniu drewna żelaznego i gałęzi...
Udałem się do pierwszego drzewa, które przyszło mi na myśl. Dokładnie tego samego z którego zaczerpnąłem za pierwszym razem. Teraz było zdecydowanie większe i... żywsze. Obszedłem je dokoła w poszukiwaniu odpowiedniej gałęzi do zerwania i moim oczom ukazała się pewna prawie ułamana... Przypadek? Być może. Była trochę wysoko, ale co to dla mnie! Wziąłem rozbieg i zgodnie ze wskazówkami Czarnołapego, wpiąłem się... a raczej wybiłem na tyle wysoko, aby złapać gałąź. Skupiłem wystarczająco siły, aby wyrwać ją, a potem wylądować na czterech łapach. Co mi się udało, jednak w dalszym ciągu czułem, że nie wróciłem formą z przed okresu niewoli. Jednak nie czas teraz na to... powyrywałem odrosty i pozbierałem leżące na ziemi gałęzie. Te z kolei również mi się przydadzą. Następnie ruszyłem w stronę brzegu. Miałem jeszcze jedną rzecz do zebrania...
/+1 Drewno Żelazne
Cuchnący, lepki i niezaprzeczalnie przydatny kauczuk. Ostatnio znalazłem go przez przypadek wyciekający z drzewa, teraz było trochę łatwiej, gdyż przechadzki z Avu po dżungli dla rozprostowania kości były całkiem... umilające czas. Rozglądałem się po okolicznych drzewach, gdyż byłem pewny, że gdzieś w okolicy przecież musiałem je znaleźć. I dokładnie w tym momencie w poczułem ten drażliwy zapach, podszedłem za nim i znalazłem to czego szukałem. Spływający powoli, lecz nieustannie. Zabrałem jeden z pojemniczków, które tworzyłem dla uzdrowiciela i zacząłem powoli zbierać je. Po zapełnieniu, przymknąłem je wieczkiem, następnie wróciłem do mojego małego warsztatu...
/+1 Kauczuk
Usiadłem i rozłożyłem przed sobą skórę, po lewej ułożyłem zebrane gałęzie, łącznie z tą jedną grubszą. Natomiast po prawej ułożyłem sobie rzemień oraz mój drewniany nóż. I w tym momencie sobie przypomniałem o jeszcze jednej rzeczy. Korze drzewa! W końcu przegrody same się nie zrobią! Szybko podbiegłem i zerwałem całkiem obiecujące dwa płaty. Na razie wystarczy. Stwierdziłem po czym wróciłem, zacząłem najciekawszą jak i najdłuższą część dnia. Na oko był wczesny poranek, wiec... Powinien się wyrobić do południa.
(Opis Tworzenia Torby)
Po czym założyłem ją na zbroję i... Wszystko pasowało idealnie, a to sprawiło, że byłem z niej i siebie jeszcze bardziej zadowolony. Gdybyś mógł to tylko zobaczyć Magnus! Może byłbyś nawet dumny... Uśmiechnąłem się mimowolnie. Jednak do południa zostało jeszcze trochę czasu. Tak więc, postanowiłem zrobić jedno z wielu narzędzi, którego niestety nie odzyskałem podczas zemsty. Dłuto... Bez zbędnego czekania od razu zabrałem się struganie gałęzi, a następnie osobliwą obróbką. Nie trwało to długo, a na wykończenie zrobiłem skórzany uchwyt z paskiem, dla komfortu z korzystania z niego. Przykleiłem go resztkami kauczuka, po czy gdy wykorzystałem już wszystko przepłukałem pojemnik i schowałem go do torby. A samo narzędzie, na jakiś czas pozostawiłem na ziemi aby wyschło. Pochowałem wszystkie moje rzeczy, a gdy upewniłem się, że dłuto jest już gotowe, schowałem je do sakwy na narzędzia. Spojrzałem na kont padania promieni słońca przez gęste korony dżungli. Naprawdę polubiłem to dzikie oraz piękne miejsce, jednak... zanudzę się tutaj na śmierć, jeśli zostanę tu dłużej, a tak poza tym, zemsta na H'runach jeszcze nie dobiegła końca. Z tym założeniem spojrzałem po raz ostatni na wodospad po czym udałem się drogą ku wyjściu z dżungli.
//-1 rzemień, -1 kauczuk, -1 duża skóra, -1 ścięgno, -1 pasek ---> +1 torba rzemieślnika
//-1 drewno żelazne, -1 pasek ---> +1 dłuto
/ZT/
Było jeszcze ciemno, a słońce powoli zaczęło oświetlać krainę swoimi promieniami, które zgrabnie przeskakiwały pomiędzy roślinnością. To miejsce od początku kuracji stało się pewną moją... świątynią spokoju. Atak H'runów, niewola oraz zesłanie na nich furii pożogi. Gdzieś to wszystko pomimo iż minęło dobre parę miesięcy odbijało się echem w mojej pamięci, choć niekoniecznie chcianym... Wiem, że jak byłem tutaj rok temu to obiecałem, że tutaj wrócę. Jednak nie sądziłem, że w takich okolicznościach... Rozmyślałem, wróciłem myślami do kuracji. Dobroci Avu oraz Daktariego, którzy aktualnie mieli chyba najnowocześniejsze przedmioty, które skutecznie pomogą im w pełnieniu swojej roli. Heh... Uśmiechnąłem się mimowolnie. Nuda potrafi być naprawdę dokuczliwa... Nawet zakumulowałem się z tutejszymi lampartami, co prawda w dalszym ciągu to jest zupełnie inny świat. Jednak muszę przyznać, że wspólny wróg jest w stanie skutecznie odsunąć uprzedzenia na bok, a przynajmniej ich część. Ngare chyba jest tego samego zdania. Siedziałem tak, wsłuchując się w szum wody rozpryskującej się o pojedyncze skały. Wokół siebie miałem już przygotowaną skórę z upolowanej antylopy, jednak do mojego tworu trochę jeszcze mi brakowało surowców. Po dłuższym czasie robiło się coraz jaśniej i to był dobry moment, aby wybrać się po potrzebne materiały. Zabrałem skórę i ruszyłem w poszukiwaniu drewna żelaznego i gałęzi...
► Pokaż Spoiler
/+1 Drewno Żelazne
► Pokaż Spoiler
/+1 Kauczuk
► Pokaż Spoiler
(Opis Tworzenia Torby)
► Pokaż Spoiler
//-1 rzemień, -1 kauczuk, -1 duża skóra, -1 ścięgno, -1 pasek ---> +1 torba rzemieślnika
//-1 drewno żelazne, -1 pasek ---> +1 dłuto
/ZT/
► Pokaż Spoiler
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Wyłonił się z zarośli, otrzepując grzywę z roślinnych resztek, które się do niej przykleiły. Oczywiście uprzednio upewnił się, że jest tu sam i takie beztroskie zdradzenie swej obecności nie skończy się dla niego tragicznie. Co też uczynił zupełnie odruchowo. Wiedział bowiem, że nie musiał się już tak ukrywać. Pogłoski dotarły także i do niego i choć początkowo im nie wierzył, prędzej czy później nie dało się nie dostrzec ich prawdziwości. Wróg się wycofał. Dlaczego? Nikt nie wiedział. Czy Malahira w ogóle to obchodziło? Ani trochę. Miał głęboko pod ogonem motywację tej bandy morderców i łowców niewolników. Jednakże całym swoim sercem życzył im wszystkim, by pozdychali po drodze.
Dlaczego więc wciąż był tutaj, z dala od rodzimych terenów, skoro wiedział, że kraina była już wystarczająco bezpieczna na samotną podróż? Czemu jeszcze nie podążył z powrotem ku Lwiej Ziemi? Sam nie wiedział. Z jakiegoś powodu strasznie się z tym ociągał, wciąż znajdując jakieś powody, by gdzieś dłużej zamarudzić. Być może po prostu bał się tego, co tam ujrzy? Nie chciał oglądać stadnych terenów zniszczonych i splądrowanych przez najeźdźców? A może bardziej od tego przerażało go to, że być może nie zastanie tam już nikogo?
Teraz nawet się nad tym nie zastanawiał. Wolał tego nie robić, by uniknąć wszystkich tych przykrych emocji, jakie rozmyślanie by niechybnie wywołało. Nie chciał znów czuć tego okropnego bezsilnego gniewu i żalu. Nie chciał tęsknić za stadem, czy rodziną. Wolał więc skupiać się na tych zwyczajnych, najbardziej przyziemnych sprawach.
Teraz po prostu na tym, jak bardzo chciało mu się pić.
Podszedł więc do brzegu, obdarzając wodospad jednym, ponurym spojrzeniem. Odrzucił niesforne kosmyki grzywy z oczu niecierpliwym gestem i jeszcze raz, na wszelki wypadek, się rozejrzał. Po czym nachylił się nad powierzchnią sadzawki i zaczął chłeptać wodę. Nie patrząc nawet na własne odbicie. Bo i po co?
Dlaczego więc wciąż był tutaj, z dala od rodzimych terenów, skoro wiedział, że kraina była już wystarczająco bezpieczna na samotną podróż? Czemu jeszcze nie podążył z powrotem ku Lwiej Ziemi? Sam nie wiedział. Z jakiegoś powodu strasznie się z tym ociągał, wciąż znajdując jakieś powody, by gdzieś dłużej zamarudzić. Być może po prostu bał się tego, co tam ujrzy? Nie chciał oglądać stadnych terenów zniszczonych i splądrowanych przez najeźdźców? A może bardziej od tego przerażało go to, że być może nie zastanie tam już nikogo?
Teraz nawet się nad tym nie zastanawiał. Wolał tego nie robić, by uniknąć wszystkich tych przykrych emocji, jakie rozmyślanie by niechybnie wywołało. Nie chciał znów czuć tego okropnego bezsilnego gniewu i żalu. Nie chciał tęsknić za stadem, czy rodziną. Wolał więc skupiać się na tych zwyczajnych, najbardziej przyziemnych sprawach.
Teraz po prostu na tym, jak bardzo chciało mu się pić.
Podszedł więc do brzegu, obdarzając wodospad jednym, ponurym spojrzeniem. Odrzucił niesforne kosmyki grzywy z oczu niecierpliwym gestem i jeszcze raz, na wszelki wypadek, się rozejrzał. Po czym nachylił się nad powierzchnią sadzawki i zaczął chłeptać wodę. Nie patrząc nawet na własne odbicie. Bo i po co?
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Narie nie miała żadnego wzniosłego powodu, by znaleźć się akurat w tym miejscu. Ot, kolejny przystanek w trwającej już od dawna podróży. Podążała za słyszalnym już z daleka odgłosem wody, aż jej oczom ukazał się wodospad. Po grzbiecie przebiegł jej nieprzyjemny dreszcz. Widok ożywił w jej umyśle obrazy, o których wolałaby nie pamiętać. Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich wdechów. Tylko spokojnie. To nic takiego. Mało to wodospadów znajduje się na tym świecie? Zresztą, tamte czasy już dawno minęły, już nie istnieją. Nie patrz wstecz. Skup się na tym co tu i teraz. A teraz chciało jej się pić. Otworzyła oczy i, starając się mimo wszystko nie podnosić wzroku na masy spadającej wody, ruszyła dalej.
Po kilku chwilach żwawego marszu wyłoniła się z zarośli, a jej oczom ukazał spodziewany brzeg oraz niespodziewany osobnik, ewidentnie będący lwem płci męskiej. Trzepnęła nieco mocniej krzaki, by, niby to przypadkiem, dać znać o swojej obecności, i pewnym krokiem zbliżyła się do tafli wody. Wybrała takie miejsce, by być w bezpiecznej odległości i mieć nieznajomego na oku, ale jednocześnie na była na tyle blisko, by nie wyglądało jakby się go bała albo chciała uniknąć kontaktu. Jeśli lew na nią spojrzał, posłała w jego stronę niezobowiązujący przyjazny gest.
Po kilku chwilach żwawego marszu wyłoniła się z zarośli, a jej oczom ukazał spodziewany brzeg oraz niespodziewany osobnik, ewidentnie będący lwem płci męskiej. Trzepnęła nieco mocniej krzaki, by, niby to przypadkiem, dać znać o swojej obecności, i pewnym krokiem zbliżyła się do tafli wody. Wybrała takie miejsce, by być w bezpiecznej odległości i mieć nieznajomego na oku, ale jednocześnie na była na tyle blisko, by nie wyglądało jakby się go bała albo chciała uniknąć kontaktu. Jeśli lew na nią spojrzał, posłała w jego stronę niezobowiązujący przyjazny gest.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Pił tak spokojnie, póki jakiś mocniejszy szelest nie przykuł jego uwagi. Odruchowo drgnął, szybko podnosząc głowę i zaraz odwracając ją w stronę, z której ten dźwięk nadbiegł. Spiął się przy tym nieznacznie, jakby spodziewając się, iż zwiastował on kłopoty. Przez chwilę bowiem miał o tym przekonany, póki nie przypomniał sobie po raz kolejny, że przecież powinien być już względnie bezpieczny a w tych krzakach nie czaił się jeden z tych barbarzyńców, bo przecież już dawno opuścili te strony.
Wypuścił powietrze z płuc, na wpół z ulgą, na wpół z frustracją. Dlaczego tak trudno mu było wrócić do normalności?
Przyjrzał się nowoprzybyłej samicy, najpewniej stanowiącej źródło tego odgłosu. Obserwował ją, jak zbliża się do tafli całkiem pewnym krokiem, zajmując miejsce w pewnej odległości od jego osoby. Nieco zaskoczyła go jej postawa. Przez chwilę, póki po raz kolejny nie uświadomił sobie, że przecież nie musiała już odnosić się do niego z nadmierną ostrożnością. Chyba powrót do normalności przychodził innym o wiele łatwiej, niż jemu.
Nie rozpoznał w brązowej lwioziemskiej księżniczki. Zresztą, czy można się temu dziwić? Opuściła stado, gdy był jeszcze małym kocięciem, którego nie obchodziły sprawy polityczne. Nawet, jeśli miał okazję przyjrzeć jej się wówczas dokładniej, do tej pory wszelkie szczegóły z tego okresu jego życia znacznie się zatarły. Zresztą, obydwoje się zapewne zmienili. Minęły lata.
Lwica nie wydawała się mieć wobec niego złych zamiarów, wręcz przeciwnie nawet. Odpowiedział na jej przyjazny gest czymś podobnym. Miał wrażenie, że powinien zmusić przy tym pysk do uśmiechu, ale... Cóż. Nie dał rady. Chyba zbyt długo tego nie robił.
- Witaj - zagadnął po chwili nieco niezręcznego milczenia. Głos miał nieco zachrypnięty, a jakże. Od jakiegoś czasu wędrował przecież samotnie i nie miał zbytnio okazji używać strun głosowych.
Wypuścił powietrze z płuc, na wpół z ulgą, na wpół z frustracją. Dlaczego tak trudno mu było wrócić do normalności?
Przyjrzał się nowoprzybyłej samicy, najpewniej stanowiącej źródło tego odgłosu. Obserwował ją, jak zbliża się do tafli całkiem pewnym krokiem, zajmując miejsce w pewnej odległości od jego osoby. Nieco zaskoczyła go jej postawa. Przez chwilę, póki po raz kolejny nie uświadomił sobie, że przecież nie musiała już odnosić się do niego z nadmierną ostrożnością. Chyba powrót do normalności przychodził innym o wiele łatwiej, niż jemu.
Nie rozpoznał w brązowej lwioziemskiej księżniczki. Zresztą, czy można się temu dziwić? Opuściła stado, gdy był jeszcze małym kocięciem, którego nie obchodziły sprawy polityczne. Nawet, jeśli miał okazję przyjrzeć jej się wówczas dokładniej, do tej pory wszelkie szczegóły z tego okresu jego życia znacznie się zatarły. Zresztą, obydwoje się zapewne zmienili. Minęły lata.
Lwica nie wydawała się mieć wobec niego złych zamiarów, wręcz przeciwnie nawet. Odpowiedział na jej przyjazny gest czymś podobnym. Miał wrażenie, że powinien zmusić przy tym pysk do uśmiechu, ale... Cóż. Nie dał rady. Chyba zbyt długo tego nie robił.
- Witaj - zagadnął po chwili nieco niezręcznego milczenia. Głos miał nieco zachrypnięty, a jakże. Od jakiegoś czasu wędrował przecież samotnie i nie miał zbytnio okazji używać strun głosowych.
- Narie
- Posty: 551
- Gatunek: Lew
- Płeć: Samica
- Data urodzenia: 06 mar 2018
- Specjalizacja:
- Zdrowie: 85
- Waleczność: 50
- Zręczność: 40
- Percepcja: 60
- Kontakt:
Zerknęła na lwa z lekkim zaskoczeniem. Sprawiał wrażenie, jakby się jej... bał? Niby nie powinna się dziwić, spotkała na swej drodze wystarczająco dużo osób, by przywyknąć do ich mniejszych i większych dziwactw. Ale jednak nieczęsto zdarzało jej się spotkać dorosłego, na pierwszy rzut oka w pełni sprawnego lwa, który by reagował tak nerwowo na widok samotnej lwicy. A przynajmniej nie na jej widok.
Spokojnie schyliła się i powolnymi ruchami języka zaczęła uzupełniać braki w nawodnieniu, dając tym jednocześnie nieznajomemu przestrzeń do uczynienia pierwszego kroku.
- Dzień dobry - odparła, przerywając czynność. Wyprostowała się i uśmiechnęła lekko, jednocześnie patrząc na samca z życzliwym zaciekawieniem.
- Z daleka idziesz? - ot, proste, niezobowiązujące pytanie, jakie jeden wędrowiec może zadać drugiemu. Bo że był wędrowcem, pozostawało bez wątpliwości. Nie spotkała w ostatnim czasie żadnych zorganizowanych grup, nic też nie wskazywało na ich obecność. A i powierzchowność samca wskazywała na to, że ostatnimi czasy prowadził raczej niespokojne życie.
Spokojnie schyliła się i powolnymi ruchami języka zaczęła uzupełniać braki w nawodnieniu, dając tym jednocześnie nieznajomemu przestrzeń do uczynienia pierwszego kroku.
- Dzień dobry - odparła, przerywając czynność. Wyprostowała się i uśmiechnęła lekko, jednocześnie patrząc na samca z życzliwym zaciekawieniem.
- Z daleka idziesz? - ot, proste, niezobowiązujące pytanie, jakie jeden wędrowiec może zadać drugiemu. Bo że był wędrowcem, pozostawało bez wątpliwości. Nie spotkała w ostatnim czasie żadnych zorganizowanych grup, nic też nie wskazywało na ich obecność. A i powierzchowność samca wskazywała na to, że ostatnimi czasy prowadził raczej niespokojne życie.
- Malahir
- Posłaniec
- Posty: 320
- Gatunek: Lew afrykański
- Płeć: Samiec
- Data urodzenia: 15 sty 2019
- Specjalizacja:
- Waleczność: 55
- Zręczność: 50
- Percepcja: 45
- Kontakt:
Chyba popadał już w jakąś paranoję. Jeszcze na długi czas przed inwazją stał się okropnym pesymistą, zawsze widzącym świat w czarnych barwach i spodziewającym się najgorszego. Być może dlatego tak trudno było mu przestać spoglądać na każdego osobnika z tak wielką podejrzliwością. Chyba był jednym z niewielu, którzy wciąż mieli z tym problem, gdyż najwidoczniej jego zachowanie zdziwiło rozmówczynię. Co też sprawiło, że czarnogrzywy poczuł się okropnie nieswojo. Weź się w garść, warknął na siebie w myślach.
Przysiadł tam, gdzie stał. Tym samym zmuszając ciało do rozluźnienia, jak również dając samicy, jak miał nadzieję, jasny znak, że nie ma wobec niej złych zamiarów. Gdy się uśmiechnęła, uniósł też lekko kąciki własnych warg w nieco koślawym przyjaznym grymasie. Tak dawno tego nie robił, że ów gest wydał mu się... Jakby dziwny nienaturalny. Miał wrażenie, iż musiał włożyć w niego zdecydowanie więcej wysiłku, niż powinien.
Gdy brązowa zadała kolejne pytanie... Nagle coś sobie uświadomił. Wzięła go za wędrowca. Był tutaj, sam jeden, nieco niepewny i niespokojny, więc musiał być w podróży. Być może po prostu miał za sobą trudną drogę. Nie pomyślała, nawet przez chwilę o tym, że jego zachowanie mogło wynikać z tego, iż wiele dni spędził w ukryciu i bojąc się o własne życie. Uciekając przed niszczycielskim najeźdźcą. Dlaczego tak było? Może dlatego, że sama wędrowała? I nie wiedziała, iż kraina do której zawitała dopiero wracała do życia po niszczycielskiej wojnie?
To by wszystko wyjaśniało. Jej pewność, brak podejrzliwości.
W odpowiedzi na pytanie pokręcił głową.
- Nie, nie idę z daleka - odrzekł, chrząknąwszy uprzednio dyskretnie, by chociaż trochę doprowadzić swój głos do porządku. - Pochodzę z tej krainy - dodał. - A ty? Długo wędrujesz? - spytał po chwili milczenia.
Przysiadł tam, gdzie stał. Tym samym zmuszając ciało do rozluźnienia, jak również dając samicy, jak miał nadzieję, jasny znak, że nie ma wobec niej złych zamiarów. Gdy się uśmiechnęła, uniósł też lekko kąciki własnych warg w nieco koślawym przyjaznym grymasie. Tak dawno tego nie robił, że ów gest wydał mu się... Jakby dziwny nienaturalny. Miał wrażenie, iż musiał włożyć w niego zdecydowanie więcej wysiłku, niż powinien.
Gdy brązowa zadała kolejne pytanie... Nagle coś sobie uświadomił. Wzięła go za wędrowca. Był tutaj, sam jeden, nieco niepewny i niespokojny, więc musiał być w podróży. Być może po prostu miał za sobą trudną drogę. Nie pomyślała, nawet przez chwilę o tym, że jego zachowanie mogło wynikać z tego, iż wiele dni spędził w ukryciu i bojąc się o własne życie. Uciekając przed niszczycielskim najeźdźcą. Dlaczego tak było? Może dlatego, że sama wędrowała? I nie wiedziała, iż kraina do której zawitała dopiero wracała do życia po niszczycielskiej wojnie?
To by wszystko wyjaśniało. Jej pewność, brak podejrzliwości.
W odpowiedzi na pytanie pokręcił głową.
- Nie, nie idę z daleka - odrzekł, chrząknąwszy uprzednio dyskretnie, by chociaż trochę doprowadzić swój głos do porządku. - Pochodzę z tej krainy - dodał. - A ty? Długo wędrujesz? - spytał po chwili milczenia.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości