x
Newsy
  • 07.04.2024
  • Nowa porcja questów czeka na śmiałków! -> Questy
  • 06.04.2024
  • Aktualizacja kwietniowa weszła w życie! Więcej szczegółów pod linkiem-> Aktualizacja kwietniowa
  • 07.03.2024
  • Wszystkie Panie zapraszamy do wzięcia udziału w Loterii z Okazji Dnia Kobiet! -> Loteria z okazji Dnia Kobiet
  • 04.02.2024
  • Postacią Miesiąca został Tauro
  • 31.01.2024
  • Dzienniki umiejętności zostały sprawdzone
Fabuła
  • Aktualności fabularne
  • > Świeża porcja nowości z Lwiej Krainy
  • Przewrót na Lwiej Ziemi
  • > Khalie przejęła władzę na Lwiej Ziemi po wypędzeniu dotychczasowych władców.
  • Gniew Przodków
  • > Po krainie przetoczyły się nieszczęścia i choroby. Mówi się, że to Przodkowie postanowili uprzykrzyć życie żyjącym, ale kto wie czy starzy szamani mają rację. Może po prostu przebywanie w niebezpiecznych terenach ma swoje konsekwencje.
  • Epidemia w dżungli
  • > Chodzą słuchy, że choroba w Dżungli przybiera na sile. Napotyka się tam wielu chorych, którzy wykazują agresję wobec nieznajomych.
  • Szkarłatne Grzywy
  • > Ragir odnowił dawne stado. Szkarłatni powrócili na zajmowane niegdyś ziemie.
Suwak
Lwia Skała
Wodopój Las Kanion Termitiery Jezioro ZZ Wulkan Góry LS Jaskinie Kilimandżaro Upendi Drzewo życia Wielki Wodospad Zakątek Przodków Oaza Ruiny Pustynia Ciernisko Cmentarz Pole bitwy Zarośla Bagno Słone jezioro Gejzery Góry ZZ Wielka woda Jezioro szmaragdowe Jezioro flamingów Kaskada Grobowiec Rzeka Wąwóz Dżungla Pustkowia Równina Rzeka 2 Sawanna 2 Rzeka 3 Las namorzynowy Dolina wichrów Nadrzecze Dolina LS Drzewo życia Sawanna LZ Skała Wolności Wschodnia Oaza Wydmy Las MB Jezioro MB Wybrzeże

Bo do tanga trzeba... trojga? [Ozyrys, Ushindi, Ganju]

Ozyrys
Posty: 194
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 23 gru 2019
Zdrowie: 100
Waleczność: 55
Zręczność: 65
Percepcja: 30
Kontakt:

Bo do tanga trzeba... trojga? [Ozyrys, Ushindi, Ganju]

#1

Post autor: Ozyrys » 08 sie 2020, 1:01

Miejsce: gęstwiny na północ od Rzeki Królów
Syn Setha nie patrzył już, w którym dokładnie idzie kierunku. Do niedawna starał się obierać konkretną drogę, patrzeć na gwiazdy, wschody i zachody. Ale teraz to nie miało żadnego znaczenia. Szedł, by iść, byle naprzód, byle się nie poddawać. Każdy jego plan obracał się w niwecz, postanowił więc działać spontanicznie. Może całkowicie przypadkiem natrafi na zaginioną familię i niepotrzebne mu będą do tego żadne strategie, koncepcje i inne schematy?
Niewykluczone, że znów nieopatrznie przekroczył ziemie jakiegoś stada. Ale nie dbał o to. Póki nie natrafił na żadnego strażnika, który porachowałby mu kości, albo po prostu przepędził - nie zamierzał rezygnować z wędrówki, albo nadkładać specjalnie drogi przez ich fanaberie. Teraz na pewno znajdował się na ziemiach niczyich, nie czuł żadnej innej woni, oprócz swojej własnej. Wypadałoby coś z tym zrobić, tak bardzo zaangażował się w marsz, że z lekka się zaniedbał. Akurat szedł wzdłuż jakiejś rzeki. Jej nurt był dość silny, tak więc wszedł do niej połowicznie, nie oddalając się zbytnio od brzegu. Zanurzył się w niej i delektował chłodem jeszcze chwilę, próbując też utrzymać równowagę na śliskim podłożu. Wyszedł, otrzepał się i po krótkim namyśle podreptał ku zagajnikowi nieopodal.
Nie grzeszył swymi rozmiarami, ale roślinność rosła tu bardzo bujnie. Starał się przypomnieć, jak nazywał się ten rodzaj tropikalnej kniei, jaką niegdyś usłyszał za dzieciaka. Ach, las galeriowy. Niestety, poza nazwą ogólną nie znal niczego więcej z jego zawartości. A była tu tego cała mnogość, której nigdy wcześniej nie widział na oczy. Drzewa, krzewy, kwiaty - były dla niego zupełną nowością, tak wiec chłonął wszystko, co tylko się napatoczyło. W końcu, zmęczony, ulokował się pod kilkumetrową rośliną, która w rzeczywistości była wyrośniętą morwą i legł na jednym z boków.
@Ushindi @Ganju

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#2

Post autor: Ushindi » 08 sie 2020, 11:42

Patrolowanie granic oraz upewnianie się, czy w stadzie wszystko w porządku, nie były jedynymi zajęciami Ushindiego. Co zabawniejsze, kiedy był dzieciakiem i mógł całkowicie legalnie się obijać czy spędzać czas na zabawach - pracował ciężej, niż rówieśnicy. Uważał, że powinien. Uważał, że to przecież jego obowiązki. Z czasem jednak dorastał i dojrzewał, poznał Khalie oraz pozwolił jej na odkrycie swojej mniej oficjalnej i poważnej cząstki. Im częściej pozwalał sobie na jej odsłanianie, tym bardziej ją lubił oraz do niej się przywiązywał.
Dzisiaj było podobnie. Początkowo czas spędzał na łazikowaniu wzdłuż północno-wschodniej granicy, nanosząc swój zapach, coby odświeżyć sygnał "ej, to nasz teren, spadaj". Z czasem znalazł się przy Rzece Królów i tam właśnie stwierdził, iż na dzisiaj wystarczy. Ile można biegać i albo sikać po kamykach, albo ocierać się o krzaki, albo naznaczać pazurami korę drzew? Upił kilka kropli, po czym - najpewniej w ramach ucieczki przed upałem - całkowicie nieświadomie ruszył w kierunku miejsca odpoczynku Ozyrysa. Ot, ujrzał gdzieś tam majaczący na horyzoncie zagajnik, po czym stwierdził, iż krótka wycieczka poza Lwią Ziemię dobrze mu zrobi.
Pozostawał jednak czujny i uważny, bowiem znajdował się poza azylem, który dawało mu Królestwo. Tutaj w każdej chwili mógł popaść w tarapaty. A z całą pewnością nie chciałby podpaść Kanclerzowi czy zawieść pokładanych w sobie nadziei. Dlatego zapach młodego samca wyczuł niemalże od razu, na krótki moment zwątpiwszy czy powinien kontynuować spacer. W końcu nie obchodziło go, kto szwendał się po okolicy - tak długo, póki nie przekraczał granic i nie stanowił zagrożenia dla stada. Zastrzygł nieco nerwowo uchem, targany czystą ciekawością podejmując trop samca.
Po niedługim czasie dostrzegł jego sylwetkę. Z daleka nie był w stanie oszacować jego wieku czy rozmiarów, widział tylko wylegującego się pod drzewkiem lwa. Cóż, nie był nawet pewien jego płci. Przywdział uprzejmy uśmiech i ruszył powoli w jego kierunku, już z daleka rzucając niezbyt głośnym "dzień dobry" - na wszelki wypadek, jakby tamten jakimś cudem nie zorientował się w jego obecności . Przecież nie zamierzał go ani przestraszyć, ani jakoś szczególnie się narzucać.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zagaił spokojnie, znajdując się już całkiem niedaleko Ozyrysa. Podchodził od strony brzucha lewka, także nie powinno być problemem, aby tamten mógł spokojnie i swobodnie przyjrzeć się jaśniejszemu jegomościowi. Przysiadł, pozostawiając pomiędzy nimi dobre kilka metrów przestrzeni. - Przepraszam, jeśli cię niepokoję.

Awatar użytkownika
Ganju
Posty: 449
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 06 sty 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 45
Zręczność: 55
Percepcja: 50
Kontakt:

#3

Post autor: Ganju » 08 sie 2020, 20:34

Ganju bardzo dawno nie był tak zadowolony jak teraz. Wszystko za sprawą spełninego marzenia jakim było znalezienie miejsca dla siebie. Nareszcie nie był sam gdyż w końcu dołączył do stada. Nic tylko się cieszyć. Po przyjęciu do lwioziemców zielonooki postanowił opóścić na chwilę znane mu tereny a dokładnie lwią skałę i udać się na przechadzkę. Nie miał żadnego konkretnego celu więc zdał się na swoje łapy i ruszył przed siebie.
Kiedy tak szedł przez większą część drogi wyczuwał podejrzanie znajomy zapach. Wydawało mu się, że gdzieś wcześniej już na niego natrafił. Jednak do kogo dokładnie należał nie potrafił sobie przypomnieć. Zresztą nic dziwnego ostatnio tyle się zadziało w jego życiu, że kto by skupił się na takich szczegółach. Po pewnym czasie dotarł do brzegu jakiejś rzeki. Nie wiedział jak się nazywa ani czy leży ona jeszcze na terenach stada, do którego dołączył ale nie przeszkadzało to przecież w skorzystaniu z orzeźwienia się. Tak więc jasnofutry napił się trochę po czym rozejrzał się po okolicy. W oddali ujrzał coś w rodzaju zagajnika. Trudno było określić z tej odległości co to dokładnie jest ale na pewno musiało być tam sporo cienia. Był spory upał więc samiec postanowił udać się w tamtym kierunku aby trochę odpocząć i zebrać siły.
Po krótkim czasie przybył na miejsce. Jego oczom ukazała się bardzo bujna roślinność. Jednak Ganju zwrócił uwagę na zupełnie co innego. Ponownie do jego nosa dotarła znajoma woń. Wyczuł także jeszcze jeden zapach ale ten z pewnością musiał należeć już do kogoś obcego. Z samej ciekawości zielonooki podjął więc trop i zaczął podążać za nim. W niecałe kilka minut udało mu się zlokalizować nie tylko obcego samca ale także Ushindiego? Zdziwił się lekko gdyż nie spodziewał się go tu spotkać ale z pewnością to był on. Książe siedział na ziemi a kilka metrów od niego leżał ten obcy. - Proszę, proszę... kogo me oczy widzą. Witaj Ushindi - uśmiechnął się przysiadając obok poznanego wcześniej lwa. Może nie darzył go jakąś wielką sympatią ale cieszył się że, spotkał kogoś znajomego. Następnie zwrócił się w kierunku Ozyrysa. - Witaj nieznajomy, jestem Ganju - rzekł bardzo spokojnie
Obrazek

Ozyrys
Posty: 194
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 23 gru 2019
Zdrowie: 100
Waleczność: 55
Zręczność: 65
Percepcja: 30
Kontakt:

#4

Post autor: Ozyrys » 09 sie 2020, 0:31

U niego w stadzie było podobnie. Również musieli patrolować tereny, przepędzać intruzów, zaznaczać wszystko swoim zapachem. Ale był to zabieg bardzo rzadki, dużo częściej zlecali to zadanie swoim poddanym. Każdy miał przydzielone obowiązki, które musiał wykonywać, ergo i rodzina królewska miała swoje, jeśli i nie więcej od ludu. Wymienianie wszystkiego byłoby niewykonalne. Głównie dlatego, że większości zapomniał.
Miał tylko się położyć, tylko odsapnąć, odetchnąć, ale przez to parne powietrze oczy same zaczęły mu się zamykać, aż ostatecznie zasnął, nawet przy tym cicho pochrapując. Zmęczenie wzięło górę, choć wcześniej absolutnie go nie odczuwał. Ewidentnie musiało mu się śnić, że gdzieś idzie, bowiem jego łapy mimowolnie wykonywały jednoznaczny ruch, szukając podłoża. Z drzemki wyrwało go dopiero czyjeś ciche przywitanie. Zerwał się na równe nogi, nadstawiając uszu jak psowaty i rozglądając się po lesie. Z chaszczy wyłonił się niewiele starszy od niego samiec, ciemnobrązowy, o eleganckim chodzie i również z rosnącą bródką, podobnie jak u niego. Słuchając jego przeprosin, czy wręcz ugłaskiwania miał wrażenie, że ten wziął zagajnik za jego własność. Uśmiechnął się sam do siebie. Dobrze wiedzieć, że ma się aparycję godnego gospodarza.
- Ależ skąd! Chodź, chodź. - machnął łapą i poklepał ziemię obok siebie zachęcająco, aby spoczął obok niego. Sam też usiadł, widząc, że nie stanowi zagrożenia. Po chwili jednakowoż, zanim zdążył się jakkolwiek odezwać, z zarośli przybył kolejny samiec, jeszcze starszy od pierwszego. Ze szramami na pysku i typowym umaszczeniem. Pięknie, był tutaj jedynym gówniarzem. Ale to nie powinno stanowić problemu. Przez głowę przeszła mu myśl, że zaczaili się na niego, albo wpadł w jakąś pułapkę, ale szybko to od siebie odrzucił. Nie wyglądali na zakapiorów, wręcz przeciwnie - dobrze im z oczu patrzyło, toteż kontynuował rozmowę.
- A ja jestem Ozyrys, miło was poznać. - uśmiech w dalszym ciągu nie schodził mu z facjaty. Po wstępnych uprzejmościach wypadałoby pociągnąć konwersację dalej, tak więc postanowił sam o to zadbać. Tylko jak? Chciał rzucić żartem pokroju "A panowie do kogo?", nawiązując do tego, jak lew zwany Ushindim wziął go za właściciela, ale to był bardziej suchar, niż normalny żart. Chciał też zacząć od słów "Czy chcieliby porozmawiać państwo o jedynym słusznym bogu, Ozyrysie?", ale nie zrozumieliby, ponieważ nie znali ani jego stada, ani jego wartości. Postawił na co innego, zdecydowanie prostszego.
- Ładny wzór. - powiedział i wskazał na ich naszyjniki ze słońcem, które wcześniej zauważył. - Należycie do jednego stada, czyż nie? Jak się ono nazywa? Jest gdzieś niedaleko?

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#5

Post autor: Ushindi » 10 sie 2020, 18:36

Uśmiechnął się serdecznie, kiedy tylko oczom jego ukazał się Ganju. W zasadzie... uświadomił przy okazji Ushindiemu, jaki nietakt popełnił raptem chwilę temu - w końcu powinien był się przedstawić, jako ten, który dołączył niejako do tego "obcego", tego lwa spoza stada. Przeniósł toteż wejrzenie złocistych ślepi na najmłodszego z gromadki, skinąwszy przepraszająco głową. Nie dość, że nie dał się tamtemu zrelaksować, to jeszcze zachował się jak prymityw pozbawiony jakichkolwiek pokładów wychowania.
- Miło cię poznać, Ozyrysie. Jestem Ushindi, jak pewnie już zdążyłeś się domyślić. - Bo w końcu nie wcześniej niż kilka chwil temu imię księcia padło z pyszczydła Ganju, toteż powtórzenie go nie miało typowo informacyjnego wydźwięku. Może nie podpadł aż tak bardzo; może Ozyrys nie potraktuje go jak buraka i gbura bez ogłady? Po raz kolejny odczuwał ciśnienie. Póki był tu sam z tym nieznajomym (do niedawna przynajmniej) presja nie była tak silna. Teraz jednak towarzyszył im inny Lwioziemiec - który z pewnością zasługiwał na syna Królowej godnego tak zaszczytnego pochodzenia. Odchrząknął, chcąc pewnie dodać sobie nieco odwagi.
Słysząc słowa Ozyrysa odruchem przyłożył lewą przednią łapę na wisiorze, zupełnie, jakby chciał złożyć przysięgę czy odśpiewać hymn. Niedyskretnie też zerknął na tors młodzieńca, dostrzegając podobnej natury ozdobę na jego szyi. Ach, dlaczego nie dostrzegł sokoła na tle złota? Jak zwykle zbyt mało uważny, jak zwykle zbyt beztroski. Niedobrze, Ushindi, niedobrze!
- Zgadza się - skłonił głową, potwierdzając pierwszy z domysłów Ozziego. Co do reszty... Milczał krótki moment, przymrużywszy ślepia i przyglądając się tamtemu nieco nieufnie. Zadawał tak wiele pytań... Teoretycznie całkiem naturalnych, niegroźnych - jednak nie był już takim głupim lwiątkiem, jak jeszcze niedawno; podchodził z pewnym dystansem do nowo poznanych stworzeń i nie był tak ochoczy w dzieleniu się informacjami.
- Wybacz, ale nie powinienem udzielać nazbyt wielu informacji obcym. Zresztą pewnie wiesz doskonale, co mam na myśli - wskazał głową na naszyjnik rozmówcy, sugerując, iż jako członek stada zapewne również niejednokrotnie pouczany był o tym, aby nie rozpowiadać wszystkim wszystkiego. - Ale owszem, znajduje się całkiem niedaleko. Królestwo Lwiej Ziemi. Nie pytaj jednak, proszę, o żadne szczegóły, nie jestem odpowiednią jednostką, by udzielać wyczerpujących informacji - wyjaśnił. Nazwę wypowiedział dumnie, bo w końcu nie była ona żadną tajemnicą. Próbował oddzielać informacje luźniejsze od tych zdecydowanie nazbyt poufnych. Dlatego też wolał z góry oznajmić, iż nazbyt wiele o Królestwie nie powie. Aczkolwiek pytać nie może zabronić, czyż nie?
Następnie przeniósł spojrzenie na Ganju. Dopiero teraz również, jakby obecność zielonookiego miała dodać mu nieco pewności siebie, przysiadł nieco bliżej Ozyrysa - mniej więcej w miejscu, które wskazał mu przez momentem. Chociaż wstyd przyznać, przez chwilę pomyślał podobnie jak syn Faraona - chociaż on doszukiwał się ofiary ewentualnego spisku we własnej osobie. A było nie opuszczać bezpiecznej Lwiej Ziemi, po raz kolejny...
- Co u ciebie, Ganju? Jak się u nas czujesz? - zagaił. Nie ufał mu w pełni. Możliwe, że wciąż widział w nim potencjalnego rywala; możliwe jednak, iż wyobrażenia o rzekomej zasadzce na jego osobę przyćmiewały zdrowy rozsądek. Chociaż zatem uśmiechnął się do Lwioziemca życzliwie, w jego ślepiach radość była o wiele bledszą.

Awatar użytkownika
Ganju
Posty: 449
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 06 sty 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 45
Zręczność: 55
Percepcja: 50
Kontakt:

#6

Post autor: Ganju » 10 sie 2020, 23:10

Zielonooki lekko się zdziwił, że Ushindi nie przedstawił się od razu. Cóż może po prostu przejął się tym, że spotkał kogoś obcego. W końcu Ozyrys mógł być potencjalnym szpiegiem więc on jako książę tym bardziej powinien zachować czujność. Ganju zaś miał może nawet za duże zaufanie do nowo poznanego lwa. Jednak życie nauczyło go, że każdemu trzeba dawać szansę.
Kiedy nieznajomy się przedstawił jasnofutry posłał w jego stronę przyjacielski uśmiech i przysunął się nieco bliżej. Widać było, że Ozzy raczej nie miał złych zamiarów zatem nie trzeba było się go obawiać. Poza tym nie dzieliła ich zbyt duża różnica wieku więc może znajdę wspólny temat rozmowy.
Następnie widząc jak ten wskazuje na naszyjnik przez chwilę nie wiedział o co dokładnie mu chodzi gdyż jeszcze nie przyzwyczaił się, że owy przedmiot posiada. Dopiero kiedy Ushindi się odezwał zajarzył co tak na naprawdę nowy miał na myśli. Wtedy też ujrzał, że na jego szyi spoczywa podobna ozdoba. Co musiało oznaczać, że także należy do jakiegoś stada.
Słysząc kolejne pytanie Ozyrysa zielonooki już miał odpowiedzieć ale ubiegł go młody książe. Może to i dobrze bo jeszcze powiedziałby o jedno zdanie za dużo wyjawiając przy tym jakąś poufną informacje. Poza tym był lwioziemiecem od niedawna zatem to właśnie ciemnobrązowy powinien mówić. Ganju pozostało tylko przysłuchiwać się jego słowom. Co robił z nadzwyczajnym skupieniem.
Jednak po chwili Ushindi odezwał się w końcu do jasnego. - Cóż... całkiem dobrze. W końcu czuję, że odnalazłem miejsce dla siebie - odparł uśmiechając się lekko. Był naprawdę wdzięczny losowi, że udało mu się dotrzeć na lwią ziemię. Nie wyobrażał sobie, że mógłby żyć gdzie indziej. - A u ciebie co tam słychać? Jak z Khalie się układa? - broń Boże nie był wścipski pytał po prostu z ciekawości. Trudno było mu się pogodzić z tym, że ostatecznie on i lwica zostali tylko przyjaciółmi więc chciał wiedzieć czy nie zaszły jakieś zmiany. Jednak może samica miała rację i rzeczywiście spotka tu miłość swojego życia, z którą założy rodzinę i spłodzi dzieci. Jednak jeśli chodzi o te sprawy jasnofutry był zupełnie zielony. Przez chwilę przeszło mu nawet na myśl aby spytać o to współczłonka swojego stada, który może już wiedział coś na ten temat. Lecz czy nie byłoby to dziwne?
Obrazek

Ozyrys
Posty: 194
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 23 gru 2019
Zdrowie: 100
Waleczność: 55
Zręczność: 65
Percepcja: 30
Kontakt:

#7

Post autor: Ozyrys » 11 sie 2020, 12:47

Ano właśnie, on nie zdjął własnego naszyjnika. Kompletnie o nim zapomniał. Nie wadził mu, dobrze leżał na piersi, nie uwierał, toteż nie widział powodu, dla którego miałby go zdejmować. Ale czy był w tym większy sens? Jego stado już praktycznie nie istniało, wątpił w powodzenie własnej misji, toteż i promowanie znaku Oazy mijało się z celem. Nie będzie go jednakowoż teraz chował, to mogłoby wzbudzić podejrzenia i niepotrzebne pytania, których póki co nie zaczęli mu zadawać.
- O nic więcej nie pytałem. - odpowiedział grzecznie, gdy dowiedział się tego, czego chciał. Dyskrecja Ushindiego mimo wszystko była aż nazbyt przesadzona. Mieli zupełnie różne poglądy. Jego ojciec - gdy jeszcze bytował na wydmach - głosił, by nie bać się własnej przynależności, udzielać informacji o stadzie, zapraszać nowicjuszy. Może ciemnoskóry opowiedziałby mu więcej, gdyby nie Ganju, przed którym chciał zrobić dobre wrażenie?
Po chwili samce zbliżyły się i spoczęły tuż obok niego. Syn Setha położył się wygodnie na brzuchu, założył łapę na łapę i zaczął popatrywać to na złotookiego, to na zielonookiego. Póki co nie wtryniał się w ich pogawędkę, lecz słuchał ich z zainteresowaniem. W końcu gdy milczymy, dowiadujemy się wiele ciekawych rzeczy. A jak powiedział kiedyś jeden jego znajomy lew - mowa jest srebrem, a milczenie złotem, czy jakoś tak.

Awatar użytkownika
Ushindi
Król
Król
Posty: 609
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 10 lip 2019
Specjalizacja:
wpjownik 1
Wojownik 1
łowca 1
Łowca 1
zebra
Zebra
Waleczność: 52
Zręczność: 60
Percepcja: 40
Kontakt:

#8

Post autor: Ushindi » 11 sie 2020, 21:26

Całkiem możliwym było, iż był najzwyczajniej w świecie przewrażliwiony. Możliwe nawet, że był zmęczony presją, której co prawda nikt na niego nie nakładał, a którą nieustannie jednak odczuwał. Jak widać sam sobie był największym wrogiem. W każdym jednak razie liczył na to, że gdyby Ganju czy Ozyrys mieli złe zamiary, ujawniliby się już z nimi. Jakby nie patrzeć nie chciał popadać w paranoję i w każdym lwie dostrzegając zagrożenie. Przecież Tib, będący dla młodego wzorem, nie raz i nie dwa rozmawiał z obcymi jak z dobrymi znajomymi. Niejednokrotnie obserwował, jak przyjmował kolejnych do stada.
Jak się okazało, Ozyrys przyjął bez trudności granice, które - być może niesłusznie - wyznaczył Ushindi, na co Lwioziemiec skłonił łebkiem i posłał "obcemu" serdeczny uśmiech. Kto wie, może nawet się dogadają? Zaraz jednak przeniósł wzrok na Ganju, który na powrót wzbudził w młodym księciu pewne podejrzenia. Bo jakże miał się czuć, skoro kluczową kwestią były jego stosunku z Khalie? Z piękną samicą, na którą również i zielonooki miał chrapkę? Nie chciał jednak dać po sobie niczego poznać, wyprostował się jednak odruchowo.
- Cieszy mnie to więc niezmiernie, Ganju - odniósł się w pierwszej kolejności do kwestii samopoczucia najstarszego z ich wesołego trio. - Dziękuję, u mnie wszystko dobrze. Z Khalie także, oboje cieszymy się szczęściem i zdrowiem. - Najwidoczniej chęć podkreślenia, iż wciąż pozostają w bliskich stosunkach stanowiła silny bodziec.
Nie zapomniał jednak o drugim towarzyszu, na którego też po chwili przeniósł spojrzenie. Zerknął raz jeszcze na podobiznę ptaka - nie był pewien, jakiego gatunku, wszak nie miał okazji spotkać podobnego. Prezentował się niczym drapieżnik - i był to jedyny domysł na ten temat.
- Ozyrysie, rozumiem, że ty również należysz do stada? Nie miałem okazji spotkać podobnego symbolu nigdy wcześniej... - zagaił, zaciekawienie maskując wyuczoną chłodną obojętnością, jakby właśnie gawędzili o czymś wyjątkowo przyziemnym. Tak naprawdę chciałby wiedzieć więcej; jak daleko znajdowało się to stado? czy było niebezpieczne? czy Lwiej Ziemi groził atak z ich strony? a może raczej stanowiliby dobrego sojusznika? - Z daleka przybyłeś? - Pewnie powinien zaproponować mu nocleg i odpoczynek na Lwiej Skale, wszak otwarci byli i gościnni. Jednak... Nie wiedział, czy mógł mu zaufać na tyle, by prowadzić do ich siedziby.

Awatar użytkownika
Ganju
Posty: 449
Gatunek: Lew
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 06 sty 2018
Zdrowie: 100
Waleczność: 45
Zręczność: 55
Percepcja: 50
Kontakt:

#9

Post autor: Ganju » 12 sie 2020, 14:34

Cóż, Ushindi mógł nieopatrznie źle zrozumieć pytanie zielonookiego. Ganju nie zadał go przecież aby ciemnobrązowy zaczął się ponownie obawiać o swoje relacje z ukochaną. Chciał po prostu być miły, a jeśli chodzi o Khalie to owszem nie było mu łatwo przyjąć, że jedyne na co może liczyć z jej strony to przyjacielskie relacje. Jednak starał się to uszanować i nie zamierzał się wtrącać więc książę mógł być spokojny. Jasnofutry nie był już jego rywalem.
- Też mnie to cieszy... cieszę się również, że wy jesteście ze sobą szczęśliwi - uśmiechnął się licząc, że w ten sposób przekona go bardziej do siebie. Chciał aby w końcu przestał być co do niego w jakiś sposób uprzedzony. Ushi jak na rodzinę królewską przystało był bardzo ułożony i dobrze patrzyło mu z oczu. Zatem Ganju chciał się z nim zaprzyjaźnić. Dobrze byłoby mieć księcia za przyjaciela. Zresztą z Ozyrysem także mógłby się polubić w końcu różnica wieku między nimi nie była aż taka duża.
Właśnie, apropo nowo poznanego młodzieńca. To do niego ciemnobrązowy skierował teraz swoje słowa. Mianowicie spytał o stado młodego towarzysza. Fakt, dobrze by było się czegoś o nim dowiedzieć. W końcu obaj lwioziemcy nie wiedzieli czy mają się obawiać? Czy jest szpiegiem? Czy też zupełnienie nie groźnym osobnikiem? Zielonooki w zasadzie dopiero teraz przyjrzał się dokładniej leżącemu samcowi. Nie wyglądał on jednak na kogoś kto miałby złe zamiary. Wręcz przeciwnie wyglądał na miłego.
Nagle Ganju usłyszał specyficzny dźwięk. Rozejrzał się dookoła i po chwili zauważył na gałęzi dwa ptaki. Jeden z nich, najprawdopodobniej był to samczyk wykonywał dziwny taniec. Wyglądało to jakby chciał się przypodobać drugiemu. Czyżby były to gody? Tak, chyba tak. Pora roku by się zgadzała. Kiedy tak jasny przez chwilę się temu przyglądał przypomniało mu się o pytaniu, które chciał zadać.
Poczekał zastem na jakąkolwiek odpowiedź ze strony Ozyrysa po czym znów odwrócił się w kierunku Ushindiego. - Wiem, że to pytanie może wydać się dziwne... ale nie znasz przypadkiem kogoś kto mógłby wytłumaczyć mi to i owo? No wiesz co mam na myśli... - spytał wskazując łapą na parkę lotnych stworków. - Widzisz kiedy wygnali mnie ze stada byłem bardzo mały i nikt mi o tych sprawach nie mówił, a teraz jestem w takim wieku, że powinienem już coś o tym wiedzieć - cóż, dla kogoś z boku było to pewnie nawet komiczne, że prawie 3-letni lew nie wie nic o prokreacji. Także wypadałoby to zmienić. - Więc jeśli znasz kogoś... chyba, że ty mógłbyś mnie czegoś nauczyć? - należał przecież do rodziny królewskiej zatem pewnie od dziecka przekazywano mu sporo przydatnych informacji. Ozzy zapewne również chętnie by posłuchał. Pozostało tylko liczyć, że dwaj towarzysze nie wyśmieją zielonookiego za jego poważne pytanie.
Obrazek

Ozyrys
Posty: 194
Gatunek: Panthera leo
Płeć: Samiec
Data urodzenia: 23 gru 2019
Zdrowie: 100
Waleczność: 55
Zręczność: 65
Percepcja: 30
Kontakt:

#10

Post autor: Ozyrys » 14 sie 2020, 14:04

Odniósł lekkie wrażenie, że samce mają na pieńku. Albo w najgorszym razie za sobą nie przepadają. Odczucie to pojawiło się, gdy Ganju wspomniał coś o jakiejś lwicy, z którą rzekomo Ushindi był związany. Może chodziło o siostrę, lub kochanicę? Nie, nie, był w stu procentach przekonany, że chodziło o tę drugą. Bardzo szybko połączył wątki i domyślił się, o co mogło chodzić w tej zatuszowanej nerwówce. Swoją drogą trochę zazdrościł ciemnogrzywemu, byli przecież mniej więcej w tym samym wieku, a ten już zdążył znaleźć drugą połowę. Westchnął. Znając życie, gdy odnajdzie rodziców, ci wynajdą mu jakąś partię, którą będzie musiał poślubić, żeby stada mogły zawrzeć sojusz, albo założyć mały szlak handlowy. Jakby nie było, korzyści z tego musiało mieć całe stado, nie liczyły się jego personalne uczucia. To samo tyczyło się reszty rodzeństwa. Pewnie dlatego Seth ich tyle napłodził. Z rozmyślań wyrwało go pytanie Ushiego. No tak, mógł się domyślić, że takie pytanie padnie prędzej czy później, zwłaszcza że zapytał o to samo chwilę wcześniej.
- Tak. - jeszcze, dodał w myślach, po czym kontynuował. - Jesteśmy Królestwem Oazy, mamy swój dom na wydmach na północ stąd, też niedaleko. A wzór, który widzisz, to sokół, ptak często u nas spotykany. Są to bardzo mądre stworzenia. - nie dbał o tajność jakiejkolwiek informacji, skoro i tak stado wisiało na włosku.
Jego wzrok powędrował na świergoczącą parkę nieopodal, co też i uczynił samiec ze szramami na pysku. Nie potrafił rozpoznać gatunku, ale starał się zapamiętać ruchy, które wykonywał męski przedstawiciel. Złożył skrzydła w "o" i zaczął nadskakiwać samicy z każdej strony, śpiewając przy tym melodycznie. Po kilku minutach owych godów samiczka ulitowała się nad absztyfikantem i pofrunęli obydwoje do dziupli, znikając im na dobre z oczu. Słysząc wstydliwe pytanie Ganju Ozyrys prawie parsknął ze śmiechu, lecz ostatecznie tego nie zrobił. Głównie dlatego, że i on nie miał bladego pojęcia o prokreacji.
- To tego trzeba się uczyć? - uniósł jedną z brwi niedowierzająco. - A to nie działa, no wiecie, instynktownie?

Odpowiedz

Wróć do „Zakończone”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 102 gości